Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 71 takich demotywatorów

Whamaggedon to nazwa gry (wyzwania), które odbywa się między 1 a 24 grudnia. – Jego uczestnicy mają za zadanie przetrwać okres od początku grudnia, aż do wigilii i przegrywają w momencie, gdy usłyszą gdziekolwiek w radiu, telewizji czy internecie piosenkę "Last Christmas" zespołu Wham! (od tego wzięła się nazwa wyzwania). Dopuszczalne jest natomiast słuchanie coverów i remiksów, uczestnik może też "pomóc" innym uczestnikom przegrać, podsyłając im na przykład spreparowane linki do tej piosenki z różnych miejsc w internecie (na podobnej zasadzie, co tzw. rickrolle). Gracz, który przegrał, musi opublikować na mediach społecznościowych post z tagiem #Whamaggedon.Pierwszy raz Whamaggedon zorganizowano w 2010 roku na forum internetowym GTPlanet i od tego czasu wyzwanie stopniowo nabiera popularności. Uczestnicy najczęściej przegrywają grę w centrach handlowych, kawiarniach, słuchając radia w samochodzie oraz podczas wigilijnych imprez w pracy.
Mężczyzna poślubił piękną dziewczynę. Bardzo ją kochał.Pewnego dnia rozwinęła się u niej choroba skóry. Powoli zaczęła tracić urodę. Tak się stało, że pewnego dnia jej mąż wyjechał na wycieczkę. – Podczas drogi powrotnej miał wypadek i stracił wzrok. Jednak ich życie małżeńskie toczyło dalej normalnie.Ona wraz z upływem dni stopniowo traciła urodę. Niewidomy mąż o tym nie wiedział i nie robiło to żadnej różnicy w ich małżeńskim życiu. On nadal ją kochał, a ona też bardzo kochała jego. Pewnego dnia umarła. On bardzo przeżywał jej odejście i pogrzeb.Podszedł do niego mężczyzna i zapytał: „Jak teraz będziesz mógł chodzić sam? Zawsze ci pomagała twoja żona”. Odpowiedział: „Nie jestem niewidomy. Tylko udawałem, bo gdyby ona wiedziała, że widzę stan jej skóry spowodowany chorobą, bolałoby ją to bardziej niż choroba. Nie kochałem jej za piękno ciała, ale zakochałem się w troskliwej i kochającej osobie. Więc udawałem ślepego. Chciałem tylko, żeby ona była szczęśliwa”.Morał: Kiedy kogoś naprawdę kochasz, chcesz uszczęśliwić ukochaną osobę, to czasem dobrze jest zachowywać się jak ślepiec, ignorować przykrości i przeczekać złe dni.Piękno ciała z czasem przeminie, ale serce i dusza zawsze będą takie same. Kochaj osobę za to, kim jest w środku. Za jej dobre serce, dobroć, troskę, nie za wygląd zewnętrzny.
 –  1. Nigdy nie wchodź do wody po wypiciu alkoholu 4. Skacz „na główkę" tylko na basenach. Dno naturalnego zbiornika może się zmienić w ciągu kilku dni 2. Po dłuższym przebywaniu na słońcu nie wchodź od razu do wody - zmocz ciało stopniowo, by uniknąć szoku termicznego 5. Wchodząc do wody z dziećmi, zaopatrz je w specjalne rękawki 3. Nigdy nie pozostawiaj dzieci na plaży bez opieki 6. Kąp się tylko w miejscach strzeżonych, nigdy nie wchodź do wody w miejscach zabronionych
Mówi się, że obraz może wyrażać więcej niż 1000 słów. W takim razie to jest właśnie taki obraz – Wbrew temu co widać na pierwszy rzut oka, nie jest na nim przedstawiona dziewczyna, która spokojnie relaksuje się na wsi. To obraz Andrew Wyetha pod tytułem Christina's World. Powstał w 1947 roku. Kobieta na pierwszym planie to sąsiadka malarza, Christina Olson, która czołga się do swojego domu na wzgórzu. Christina cierpiała na genetyczną neuropatię Charcota-Marie-Tootha, która uszkodziła jej nerwy. Jest sparaliżowana od pasa w dół, a jej ręce również nie są w pełni sprawne.Andrew Wyeth przyjaźnił się z Christiną i jej bratem. Często się odwiedzali ponieważ mieszkali blisko, a z okna swojej pracowni malarz widział dom Olsonów (to jest właśnie kadr obrazu). Christina już jako dziecko miała problemy z nogami i przewracała się częściej niż inne dzieci. W wieku 26 lat trafiła do szpitala, ale nie można było jej pomóc. Z wiekiem stopniowo traciła władzę w nogach i rękach. Nigdy nie zgodziła się jednak na wozek inwalidzki, zawsze była pogodna i brała życie takim jakie było, starając się wycisnąć z niego jak najwięcej. Poruszała się inaczej, poza tym wszystko było zupełnie normalne. I wlaśnie przez to niezwykłe. Po latach Andrew wspominał, że Christina była dla niego symbolem godności człowieka, a jego największym wyzwaniem było oddać na obrazie jej podbój życia, które większość ludzi uznałaby za beznadziejne.Dla mnie przesłanie tego obrazu jest proste: jesteś inwalidą dopiero wtedy gdy się na to godzisz!Obraz Christina's World jest jednym z najbardziej znanych obrazów amerykańskiej sztuki współczesnej, a dom Olsonów jest obecnie siedzibą Farnsworth Art Museum w Rockland w stanie Maine
26-letnia Aleksandra Gałuszka z Wrocławia znana jako "Fanka Popka" pięć lat temu wytatuowała sobie gałki oczne. Dziś całkowicie nie widzi na jedno oko, a w drugim stopniowo traci wzrok. Teraz postanowiła pozwać tatuatora, który zapewniał ją, że zabieg będzie całkowicie bezpieczny – - Poinformowałam tatuatora, że straciłam widoczność w prawym oku, jednak zapewniał mnie, że mam się niczym nie martwić, że wszystko jest okej. Cały czas później przekonywał mnie, że zabieg został wykonany prawidłowo. Kazał robić mi okłady z kory dębu kupionej w aptece, zakrapiać płynem do soczewek oko, przepłukiwać i brać leki przeciwbólowe - opowiadała Aleksandra Gałuszka w rozmowie z reporterami programu "Alarm". Proces ma rozpocząć się za kilka dni
Syndrom gotowanej żaby – Nazwa syndromu wywodzi się ze zdolności adaptacyjnych żab. Żaba włożona do wody stopniowo podgrzewanej w garnku, dzięki zdolności regulacji temperatury ciała jest w stanie bardzo długo wytrzymać.W chwili, gdy woda staje się zbyt gorąca, żaba próbuje się wydostać. Jest jednak zbyt słaba, ponieważ wykorzystała za dużo energii na wcześniejszą adaptację do trudnych warunków termicznych.Syndrom dotyczy osób o dużych predyspozycjach do adaptacji, także w trudnych warunkach, które zbyt późno podejmują decyzję o zmianie
Stopniowo rośnie udział Ukraińców inwestujących w polskie nieruchomości. Są przykłady, kiedy Ukraińcy, nawet mieszkający na Ukrainie, kupują kilka mieszkań w Polsce do wynajęcia. – Po europejsku w Polsce.
 –  Egzamin kwalifikacyjny na obsługępewnych urządzeń. Zdający zgłasza, żepolski raczej zna i rozmawiać potrafi, alemoże nie rozumieć pojęćspecjalistycznych.Egzaminator zadaje pytanie: "Jakieelementy urządzenia mogą mieć wpływna utratę jego stabilności?".Zdający robi minę wskazującą nagłębokie skupienie, po czym przenosiwzrok na mnie i spogląda zwyczekiwaniem.Tłumaczę.Skupiona twarz zdającego stopniowo się rozjaśnia. Pojawia się nikły uśmiech wskazujący niewątpliwie na zrozumienie, ale także na lekką niepewność. Odwraca głowę w kierunku egzaminatora i pyta, po polsku:"Znaczy coby się wyp******ił? Egzaminator: "Tak".I weź tu rób swoje, tłumaczu. I weź tu miej poczucie spełnionej misji. Myśli odbiorcy finalnego krążą własnymi ścieżkami, i nie możesz być pewien, że dociera do niego dokładnie to, co mówisz.Ale zdekodował prawidłowo. Bez wątpienia
Kiedy na jaw wychodziły afery PO, partia ta stopniowo traciła poparcie aż w końcu przegrała wybory. PiS ma tych afer 10 razy więcej, a poparcie cały czas oscyluje wokół 40% – Kto by się spodziewał, że 500 złotych ma taką moc?
"Boska Komedia" Dantego przeniesiona na rulon papieru. Ma niemal 100 metrów – Stworzył ją włoski artysta Enrico Mazzone w hołdzie dla mistrza włoskiej literatury, którego 700. rocznica śmierci mija w tym roku.Prace rozpoczęły się w październiku 2015 roku, a zakończyły całkiem niedawno, bo 28 stycznia bieżącego roku. Turyńczyk dostał od papierni w Raumie w Finlandii ogromny rulon papieru. Leżąc na brzuchu stopniowo zapełniał go kropkami. Zużył kilka tysięcy ołówków, najpierw do wykonania szkiców na papierze formatu A3, a następnie przenosząc pomysły na rulon

Jestem nauczycielką i mam serdecznie dość. Czuję się, jak królik doświadczalny

Jestem nauczycielką i mam serdecznie dość. Czuję się, jak królik doświadczalny – Od ponad 20 lat pracuję jako nauczyciel. Wybrałam ten zawód naprawdę z pasji i powołania. Wierzyłam, że praca z młodymi ludźmi może zmienić obraz rzeczywistości, a już na pewno przyszłości. I nadal w to wierzę, nadal jestem przekonana, że to jakie będziemy mieć społeczeństwo za kilka, kilkanaście lat, zależy w ogromnym stopniu od tego, jakich nauczycieli na swojej drodze spotkają uczniowie.I tak jak poczucie misji we mnie samej nie umarło, tak stopniowo zabijają ją wszystkie okoliczności i ludzie, którzy już dawno przestali szanować nauczycieli, jak i oni sami, bo skaczemy sobie do gardeł bardziej niż kiedykolwiek.To, że nauczyciele są bardzo poróżnioną grupą zawodową wiadomo nie od dziś. Zawsze ktoś chce coś przeciągnąć na swoją stronę. Nigdy nie stanęliśmy obok siebie ramię w ramię, by zadbać o nasz status i warunki pracy. Okej, wyjątkiem mógł być strajk w 2019 roku, ale jak wiadomo i tam na końcu zaczęło się szarpanie, były kłótnie, wykluczenia i ostracyzm.Od roku pracujemy w trybie zdalnym. Nagle się okazało, że w naszym kraju wszyscy są specjalistami od edukacji. Nikt nie słuchał nas – nauczycieli, którzy mówili, że postawienie nas nagle w sytuacji, na którą nikt nie jest przygotowany, wymaga czasu i przystosowania się do nowych warunków. Okazało się, że tu i teraz wszyscy nauczyciele muszą wiedzieć, jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości. I jasne są wśród nas ci, którzy świetnie sobie poradzili, którzy dostali wsparcie dyrekcji albo koleżanek i kolegów z pracy. Prawda jest jednak taka, że znowu zostaliśmy pozostawieni sami sobie, rząd nie przygotował żadnego wsparcia, szkoleń, warsztatów z nowych technologii, których można by używać w edukacji. Nic się takiego nie wydarzyło nawet po wakacjach. I naprawdę rozumiem rozgoryczonych nauczycieli, którzy zwyczajnie stracili motywację do pracy. Bo to my wysłuchujemy utyskiwań rodziców, to nas nierzadko obarcza się odpowiedzialnością za naprawdę kiepską kondycję psychiczną naszych uczniów. Ale to, że od dawna mówi się o zmianie systemu edukacji, o wprowadzeniu nowych rozwiązań, o przeładowaniu podstawy programowej, odejściu od oceniania wszystkiego i na oślep… O tym nikt nie pamięta i nie wspomina, mam wrażenie, że jesteśmy niewidzialni i niesłyszalni zupełnie. Ale tak, zawsze ktoś musi być winny, więc dlaczego i nie tym razem nauczyciel, najmniejszy tak naprawdę trybik w całej tej edukacyjnej machinie.Przypomniano sobie nagle o nas, gdy rząd wpadł na pomysł testowania nauczycieli na COVID-19. Okazało się, że stanowimy tak liczną grupę, że to na nas można wykonać przesiewowe testy i zobaczyć, jak epidemia rozprzestrzenia się w społeczeństwie. Świetnie, testy w styczniu i w lutym. Teraz? Kiedy większość z nas przeszła już zakażenie koronawirusem, kiedy zamykaliśmy szkoły, bo ludzie chorowali, byli na kwarantannach i nie miał kto uczyć? Nie wierzę, podobnie jak większość moich koleżanek, że nagle ktoś wspaniałomyślnie wpadł na pomysł, że od dziś będziemy chronić nauczycieli. Wykorzystuje się nas do sprawdzenia, jak wygląda sytuacja epidemiczna w naszym kraju. Przecież eksperci w sierpniu mówili: przetestujcie w szkołach jedną na dziesięć osób, to da wam obraz tego, jak duże jest ryzyko otwarcia szkół. No ale przecież są mądrzejsi od podejmowania tak ważnych, bo dotyczących naszego zdrowia i życia, decyzji.Przy wykonywaniu testów toczą się zaognione debaty, bo jedni chcą się testować, inni nie. Jedni uważają, że to nasz obowiązek, drudzy, że farsa, w której nie powinniśmy brać udziału. I znowu podział, znowu wytykanie jednych i drugich palcami, wskazywanie tych nieodpowiedzialnych i tych głupich, co to idą za tym, co tłum powie. Nie ma tu miejsca na indywidualne racje, argumenty i postawy.A teraz szczepionki. Minister Czarnek szumnie zapowiadał, że udało mu się wynegocjować, że nauczyciele znajdą się w pierwszej grupie szczepień. Że im szybciej zostaniemy zaszczepieni, tym łatwiej będzie można wrócić do stacjonarnego trybu nauczania, który nam wszystkim – nauczycielom, rodzicom, a przede wszystkim uczniom, jest potrzebny.I co się okazało? Zaszczepimy nauczycieli, ale najtańszą szczepionką. Szczepionką, która, co można przeczytać na stronie Ministerstwa Edukacji i Nauki, ma 60 proc. skuteczności. Kim my jesteśmy? Ja dziś się czuję, jak królik doświadczalny. Czuję się tak od roku. I to nie jest dyskusja na temat tego, czy warto się szczepić czy nie. Choć już pojawiają się głosy podziału (a jakże!) wśród nauczycieli, że jedni nie będą pracować z tymi, którzy się nie zaszczepią, a drudzy, że idiotami są ci, którzy na szczepienie się zdecydują. Wielu z nas chce poczekać, zobaczyć, jakie są skutki uboczne, czy po szczepieniu będziemy w stanie pracować, czy jednak trzeba będzie wziąć na kilka dni L4. Tego dziś nie wiemy, wiemy natomiast, że znowu ktoś chce coś ugrać kosztem nauczycieli. Nie traktuje się nas poważnie. Ja osobiście się boję, nie wiem, co robić. Chciałabym móc sama zadecydować, jaka szczepionka zostanie mi podana i wybrać tę najbezpieczniejszą, najbardziej sprawdzoną. Tylko dziś nie mam na to za bardzo szans. Ryzykować, szczepić się, gdy za chwilę się okaże, że i tak zachoruję, bo skuteczność szczepionki jest faktycznie na niskim poziomie?Mam serdecznie dość… Wielu z moich kolegów i koleżanek odchodzi ze szkół. Przez wiele lat żyliśmy jakąś iluzją, że może coś się zmieni, może w końcu zacznie się nas dostrzegać nie tylko przez pryzmat systemu, w który zostaliśmy włożeni, ale słuchać naszych głosów. Dziś jak w soczewce odbija się stosunek władz i społeczeństwa do nauczycieli. Już teraz słyszę: no tak, dostaną szczepionkę i jeszcze marudzą, siedzą w domach i piją kawę, za chwilę dwa miesiące wakacji. Nie mam siły tego dźwigać, nie mam siły motywować się do pracy, choć kocham moich uczniów, oddałabym im serce, ale rzeczywistość skutecznie zabija moją pasję… Może czas poszukać innej
Gdy  zamarza stopniowo przestaje oddychać. Również serce przestaje bić i pozostałe funkcje życiowe ustają. Co jednak zaskakujące - w kilka godzin, gdy temperatura się podniesie żaba się rozmrozi. Ten osobliwy stan pozornej śmierci znika, a żaba... zmartwychwstaje! –

Głos rozsądku:

 –  Do lewicowych, progresywnych aktywistów!Ode mnie, geja i Polaka!***To wy jesteście w błędzie.Jesteście w błędzie nie dlatego, że macie inne poglądy niż ja, czy mój krąg przyjaciół - #różnorodność poglądów jest potrzebna. Jesteście w błędzie, bo nie rozumiecie ani przeszłości, ani teraźniejszości. Z tej pierwszej wyciągacie błędne wnioski, a wobec tej drugiej macie szaleńcze oczekiwania.Nie rozumiecie przeszłości, bo myślicie, że to parady i szokowanie cokolwiek wywalczyły. Że "Stonewall" i inne zamiaszki, rozróby, że to dało nam, osobom nieheteroseksualnym prawa! Wydaje się wam, że kloszardzi obskurnych dzielnic San Francisco rzucający cegłami w policjantów zmienili podejście społeczeństwa do osób LGBT. Myślicie, że najpierw były parady lat 60tych i 70tych, a potem jakaś nagła rewolucja i zmiana nastrojów! A było dokładnie odwrotnie: najpierw zmienił się świat, a potem zmieniła się sytuacja osób homoseksualnych.Najpierw była wojna, która kompletnie zmieniła Europę i Amerykę. Runął dawny porządek świata i dawne autorytety. Naprzód poszła nauka: ludzkość poleciała na Księżyc, codziennością stały się antybiotyki, udoskonalano antykoncepcje. Kobiety, które podczas wojny pokazały, że są samodzielne, przestały być głównie żonami i matkami. Powstały pierwsze systemy ubezpieczeń i nowoczesna pomoc socjalna, która usamodzielniła pp części ludzi. Zmieniła się sytuacja mieszkaniowa - można było mieszkać w pojedynkę lub z partnerem, zapraszać obcych, randkować - wiele osób przeniosło się do anonimowych miast. Rodzina zmieniła swój charakter na "atomowy", nuklearny.Ze względu na te zmiany obniżyła się kontrola społeczna (czasem słuszna, często opresyjna), jaka wcześniej wisiała nad jednostką, a zwiększyła sie osobista wolność. Stopniowo zmniejszył się też wpływ i autorytet religii. I na sam koniec pojawiły się parady. Kiedy wystartował ruchy LGBT, świat był już inny i wystarczyło zmienić niewiele. Pomyślcie - jeszcze w latach 40tych te same marsze byłyby rozpędzone pałami i strzałami z karabinów. Ba! Nigdy by nawet się wtedy nie zebrały. To przez te kilka dekad zmienił się świat i to wszystko!Parady nic nie zmieniły! Były tylko wisienką na torcie, a wy teraz wciskacie wszystkim wisienkę, nie mając tortu!Tego nie rozumiecie z przeszłości. Teraźniejszość też jest dla was jednak sekretem, bo staracie się stosować metody z przeszłości i z obcych krajów, i dziwicie się, że one w Polsce nie działają. Ponieważ błędnie zakładacie, że szokujące marsze były przyczyną, nie zaś efektem zmiany, maszerujecie od prawie dwudziestu lat po Polsce bez efektu. Lata 60te dawno minęły, a wy ciągle w nich tkwicie. I do tego tkwicie w latach 60tych Europy Zachodniej i Ameryki, a Polska to nie Niemcy i Polska to nie wujek Sam.Polska jest jak konserwatywny ojciec. Ten ojciec jest zawsze strasznie uparty, często wkurzający i czasem niesprawiedliwy. Ale plucie mu w twarz i wyśmiewanie się z niego nic wam nie da. Z takim ojcem można wiele osiągnąć, ale tylko po dobroci. Taki ojciec musi zacząć najpierw swojego syna szanować, zanim zobaczy świat z jego perspektywy. A wy jakimi jesteście synami? Wy chcecie wszystkiego zaraz, już i teraz, i nawet nie umiecie podziękować.I nie cieszcie się zbytnio na sankcje i przymusy zagraniczne. Nawet, jeśli wam sypną jakieś okruchy, to się nimi długo nie najecie. Bo jeśli zmiana nie przyjedzie oddolnie, a z góry, to nie będzie trwała. To co narzucone może w każdej chwili zostać odrzucone. Zamiast więc paradować w para-religijnych procesjach z waginą w miejscu monstrancji, zajmijcie się budowaniem pozytywnego image'u. Wiem, że to męczące, ale wszystko co wartościowe, jest męczące!***Do StopBzdurom!Nikt nie ma prawa kraść, a wy co robiliście z rejestracjami samochodowymi?Nikt nie jest ponad prawem, a wy jak zachowywaliście się wobec policji?Nikt nie ma prawa nikogo bić, a wy co zrobiliście wolontariuszowi na ulicy?To wy zaatakowaliście pierwsi, teraz udajecie zdziwienie.Przestańcie używać osób LGBT jako tarczy! Jesteśmy ludźmi, nie mięsem armatnim!***Do zwykłych ludzi!Przemoc nie jest wyjściem! Chuligani nie mają prawa atakować legalnych, pokojowych demonstracji LGBT!Demonstranci LGBT nie mają prawa atakować policjantów!Nie dajcie się tym, którzy chcą eskalacji konfiktów, chaosu, przemocy!Nie dajcie się wykorzystywać anarcho-komunistom i ich płytkiej narracji o rewolucji. Dla rewolucji ludzki ból i cierpienie to tylko środek do celu!Jestem gejem, popieram związki partnetskie i chcę tolerancji. Ale droga do tolerancji prowadzi przez wzajemny szacunek i dialog.#StopPrzemocy #EndViolence #tolerancja
 –  Mariusz jest gejem i mieszka w małej wsi w województwie podkarpackim. Jakiś czas temu o jego orientacji dowiedziała się cała wieś. Od tej pory jego życie stało się potwierdzeniem najkoszmarniejszych stereotypów o życiu w tym regionie Polski.Zaczęło się od ataków słownych, które stopniowo przechodziły w groźby śmierci a w końcu w ataki fizyczne. Według relacji Mariusza cała wieś traktuje go poniżej godności, problem jest nawet z byciem normalnie obsłużonym w sklepie. Ktoś próbował otruć jego psa. Obecnie sytuacja wygląda tak, że okoliczni mieszkańcy urządzają sobie zgromadzenia pod jego domem - dosłownie kilkanaście osób stoi na ulicy i krzyczy. Taka forma weekendowej rozrywki, brakuje jedynie płonących pochodni.Mariusz często dzwoni na policję z prośbą o interwencję, ale zazwyczaj nikt nie przyjeżdża. Kiedy poszedł na komisariat osobiście, odmówiono mu spisania zeznań. Dowiedział się za to, że powinien iść z tym do sądu. Mariusz ma taki zamiar, ale trudno uznać to za sprawne rozwiązanie problemu.Mariusz nabawił się silnych stanów depresyjnych i lękowych, ma myśli samobójcze i zaburzenia odżywiania.W stałym kontakcie z Mariuszem jest Sue Beel, która pomaga tak, jak umie najlepiej. Jesteśmy w stanie zorganizować wsparcie psychologiczne, pomóc z kwestiami prawnymi. Od miejscowości Mariusza dzieli nas jednak 500 kilometrów i mamy poczucie, że nie jesteśmy w stanie zorganizować pomocy adekwatnej do potrzeb.Nie wiem co robi się w sytuacji, kiedy zawodzi policja i państwo. To luka w wachlarzu moich aktywistycznych umiejętności i dzisiaj już wiem, że powinienem ją jak najszybciej wypełnić.Umiem jednak robić zamieszanie i właśnie to chciałbym teraz zrobić. Mariusz jest gotowy do kontaktu z mediami. Trudno mi sobie wyobrazić, by miało to zaszkodzić jego sytuacji, bo ta jest już ekstremalnie zła. Wierzę, że zainteresowanie kilku bardziej wpływowych osób lub dziennikarski telefon z niewygodnymi pytaniami do lokalnej policji są w stanie pomóc.Napisałem już do rzeszowskiej Wyborczej, ale czuję, że to może nie wystarczyć. Dlatego proszę Was o udostępnianie posta lub oznaczanie dziennikarzy, Waszych znajomych, których ta sprawa może zainteresować. W razie pytań lub wątpliwości ja i Sue chętnie na nie odpowiemy. Z góry dziękuję!
Póki co boi się na niego wchodzić,ale stopniowo uczy się jego kształtu –

Potrzeba vs szpan

Potrzeba vs szpan –  "Im bardziej dojrzewamy,tym bardziej mądrzejemy istopniowo zaczynamyrozumieć, że zegarek, którykosztuje 30$ i zegarek,który kosztuje 300O$,pokazują ten sam czas.Steeve Jobs
Iluzja optyczna, tym razem zaobserwowana i opisana przez szwajcarskiego psychologa, Ignaza Paual Vitala Troxlera, od którego nazwiska wzięła swoją nazwę – Po około trzydziestu sekundach ciągłego wpatrywania się w obrazek, zaczyna on stopniowo znikać

Tymczasem w odległej przyszłości, wiele lat po opanowaniu epidemii, rozmawiamy z profesorem o święcie, które powstało ku pamięci zwycięstwa nad koronawirusem:

Tymczasem w odległej przyszłości, wiele lat po opanowaniu epidemii, rozmawiamy z profesorem o święcie, które powstało ku pamięci zwycięstwa nad koronawirusem: – Panie profesorze, proszę opowiedzieć nam o dzisiejszym święcie początku lata.Tradycja święta nawiązuje do wydarzeń z odległego roku 2020, kiedy świat nawiedziła zaraz koronowirusa, tego samego, który dziś stał się zwykłą chorobą sezonową. W tamtych odległych czasach nie istniały leki przeciwwirusowe, nie było także szczepionki. Choroba zaczęła się w Chinach, następnie trafiła do Włoch. Z uwagi na brak wiedzy, niski poziom higieny ówczesnych społeczeństw, brak zrozumienia mechanizmów zakażeń, choroba rozprzestrzeniła się w Europie i na Świecie.Dziś świętujemy idąc do parków z naręczami papieru toaletowego, którym obrzucamy się i przyozdabiamy drzewa. Czemu papier toaletowy?Źródła archeologiczne wskazują, że ludność gromadziła wówczas olbrzymie ilości tego produktu...Czemu?Historycy nie są zgodnie w tej kwestii. Przeważa opinia o magicznym charakterze rolek. Ich duża ilość miała chronić domostwo przed atakiem zarazy, był to więc rodzaj amuletu.Trudno w to uwierzyć.Proszę pamiętać, że były to czasy obskurantyzmu i ciemnoty, ludzie ufali najróżniejszym szarlatanom, wielu krajach rządzili populiści, wiedzę czerpano z tak zwanych mediów społecznościowych. Nierzadka była wiara w płaską Ziemię, lub szkodliwość szczepionek. Na tym tle wiara w magiczną moc papieru toaletowego nie wydaje się tak dziwna.No dobrze, a co z tradycją obdarowywania dzieci figurkami psów? Czy to także wiąże się z epidemią?Jak najbardziej. Jak już mówiłem, nie istniały wtedy skuteczne leki ani szczepionki. Jedyną metodą walki z zarazą był ścisła izolacja społeczna. Ludzie spędzili całą wiosnę i początek lata w domach. Wyjścia były reglamentowane, możliwe wyłącznie w określonych wypadkach. Jednym z nich było wyprowadzanie psów na spacer. Nie wiadomo gdzie dokładnie pojawiła się idea wypożyczania czworonogów za drobną opłatą, prawdopodobnie we Włoszech lub Hiszpanii, jednak szybko rozprzestrzenił się na całym kontynencie. Psy przekazywano sobie z mieszkania do mieszkania. Pamięć o tamtych praktykach przetrwała w postaci sympatycznego zwyczaju dawania dzieciom figurek psów i czekoladowych zwierzątek.Święto początku lata, to oprócz wyjść do parku i spacerów, także niezwykła tradycja kulinarna. Chyba wszyscy jako dzieci pamiętamy straszny…… okropny makaron polany oliwą lub olejem. Trzeba pamiętać, że kwarantanna trwała wiele miesięcy. Zapasy stopniowo topniały, kończyły się warzywa i owoce. Na koniec ludność jadła kasze, ryż i makarony zgromadzone jeszcze w początkach epidemii. W czerwcu został tylko olej kujawski i makaron penne, stąd to niezwykłe danie, tak nielubiane przez dzieci. Na Kurpiach, skąd pochodzę, tradycja mówi, że makaron może być gotowany tylko z trzema ziarnkami soli.Okropność!Ten rytuał prawdopodobnie dość wiernie odzwierciedla sytuację ludności z ostatnich tygodni kwarantanny. Spiżarnie były puste.Z wyjątkiem papieru toaletowego.(śmiech) Tak, tego mieli pod dostatkiem.Dziękuję bardzo za rozmowę.
Źródło: Autor: Piotr Czerniawski
Kiedy lata mijają i stopniowo tracisz kontakt z kumplami –
"Im bardziej dojrzewamy, tym bardziej mądrzejemy i stopniowo zaczynamy rozumieć, że zegarek, który kosztuje 30$ i zegarek, który kosztuje 300$, pokazują ten sam czas" – - Steve Jobs