Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 29 takich demotywatorów

 –  THANK YOU 10 VƏ CƏHUFFY-RADIOBIKE5270semineIKE
Na początku audycji "Lato z Radiem" w Programie Pierwszym Polskiego Radia nie słychać zapowiedzi w języku rosyjskim, która pojawiała się od lat – Na ten sygnał wielu słuchaczy radiowej Jedynki czeka z utęsknieniem. Słyszą go co roku od 21 czerwca do 31 sierpnia tuż po godz. 9. I otwiera legendarną audycję "Lato z Radiem", która jest nadawana od 1971 r. Zawsze wraz z melodią pojawia się komunikat: "Tu Polskie Radio. Słuchacie audycji »Lato z Radiem«". Nadawany jest on w kilku językach: polskim, rosyjskim, czeskim, niemieckim, francuskim i angielskim. W tym roku w pierwszej inaugurującej 52. sezon audycji również tak było. Jednak od kilku dni sygnał "Polka Dziadek" jest nadawany tylko z zapowiedziami w pięciu językach. wirtualnemedia Radio QESygnał otwierający "Lato zRadiem" bez zapowiedzi wjęzyku rosyjskimLatozvadiem2023
Ma na imię Ołeksij. Gdy tylko lokalni policjanci poznali jego historię, postanowili zaprosić go do swojej jednostki. Małego Oleksija podwieziono policyjnym radiowozem, pobawił się radiem i oczywiście dostał świąteczny prezent od policji –
Czyli pod koniec rokuinflacja sięgnie 30 proc. –  Inflacja 20 proc.? Sasin: Nie przewiduję. Podkoniec roku zacznie spadać, musimy toprzetrzymaćMikolaj Fidziski20.05.2022 18:12Posluchaj artykuluInflacja w Polsce sięgnie 20 proc.? - Nie przewiduję tego - mówi wicepremier i ministeraktywów państwowych Jacek Sasin w rozmowie z radiem Plus. Powołując się naprognozy ekonomistów Sasin mówi, że inflacja będzie spadać "już w drugiej połowieroku, pod koniec roku". - Musimy to przetrzymać, niestety wojna zmieniła wszystko -apeluje wicepremier.AGENCJA winevalFor Macek Jati / Agencja Wyborcza.pl
Źródło: next.gazeta.pl
Poranne samoloty Polskich Linii Lotniczych LOT z Krakowa i Bydgoszczy do Warszawy zostały zawrócone i poleciały aż do Budapesztu. Jak przekonuje w rozmowie z Radiem Kraków rzecznik LOT Krzysztof Moczulski, w tamtym czasie to była najbezpieczniejsza opcja –
Lodówka z radiem marki Philips – Rok 1956
W Morskiej Szkole Podstawowej w Gdańsku tradycyjny dzwonek zastąpiła muzyka z "Piratów z Karaibów" – Morska Szkoła Podstawowa w Gdańsku zrezygnowała z tradycyjnej formy informowania o rozpoczynającej i kończącej się przerwie w lekcjach. Uczniowie zamiast głośnego dzwonka, słyszą dźwięki znane z filmu „Piraci z Karaibów”.Kompozycja Hansa Zimmera została wybrana przez uczniów w drodze plebiscytu. Wygrała z "Polka dziadek", czyli tematem z Lata z Radiem i "Czterema porami roku" Vivaldiego.
W wieku 50 lat zmarł Witold Odrobina – Przez wiele lat dziennikarz był związany z radiem RMF FM oraz TVN Grupą Discovery. W swojej dziennikarskiej karierze zajmował się wieloma tematami, w ostatnim czasie między innymi motoryzacją. Informację o śmierci dziennikarza potwierdziła tvn24.pl Edyta Kubalska, producentka "Raportu Turbo" w TVN Turbo. W 1997 roku został reporterem RMF FM. Z powietrza, latając helikopterem RMF FM, dawał relacje z takich wydarzeń jak powódź stulecia, a także akcji drogowych czy imprez organizowanych przez RMF FM
 –  A Radio ZET NEWS@Radi... · 7 godz.NEWS- Godzinę policyjną, a nawetwprowadzenie zakazu przemieszczaniasię między województwami dla osób,które nie chcą się szczepić - proponuje wrozmowie z Radiem ZET prof. MiłoszParczewski, główny lekarz ds. Covid-19 wzachodniopomorskiem i jeden z doradcówpremiera ds. pandemii.WAŻNE
Czemu nie od razu izolacja w obozach? –  Doradca premiera proponujegodzinę policyjną dlaniezaszczepionychdzisiaj 08:33Ten tekst przeczytasz w 2 minutyFACEBOOK I V tys.KOPIUJ LINKZakaz przemieszczania się między województwami oraz godzina policyjna dla osób,które nie zaszczepiły się przeciw C0VID-19 - takie rozwiązania zasugerował wrozmowie z Radiem ZET prof. Miłosz Parczewski ze szczecińskiej kliniki choróbzakaźnych, jeden z doradców premiera do spraw walki z koronawirusem.
Tak się traktuje media siejące nienawiść w normalnym kraju! –
Aktywiści Extinction Rebellion przypięli się do bramy Radia Maryja – Jak donosi donald.pl - Aktywiści rozpoczęli cykl protestów, które mają odbywać się w wielu miastach w całej Polsce. Jak tłumaczą, właśnie minęły trzy miesiące, od kiedy organizacja skierowała do Parlamentu żądanie zainicjowania panelu, podczas którego obywatele będą mogli podjąć decyzje dotyczące przeciwdziałania katastrofie klimatycznej. Ponieważ nie podjęto żadnych działań w tym kierunku, aktywiści rozpoczynają protesty. W czwartek pierwsza akcja odbyła się w Warszawie pod Kancelarią Sejmu. Równocześnie w Krakowie zablokowano stację Orlen. Blokady odbywały się też we Wrocławiu i Szczecinie.W Toruniu aktywiści i aktywistki przykuli się łańcuchami do bramy siedziby Radia Maryja. Na płocie powieszono transparenty z hasłami "Robimy to dla waszych dzieci", "Alarm klimatyczny. Buntujemy się, żeby żyć" i "Nie palcie nam przyszłości”. - Nie mogąc liczyć na nasz rząd, wychodzimy na ulice, aby aktami pokojowego nieposłuszeństwa obywatelskiego stawić opór tym, którzy nas zabijają. Nasze działania dzisiaj to początek walki - mówił Maciej, aktywista z Bydgoszczy. Pod Radiem Maryja interweniowało kilkunastu funkcjonariuszy, którzy wylegitymowali aktywistów. Następnie wezwali Straż Pożarną, która od tyłu poprzecinała łańcuchy
Marek Suski został szefem rady programowej Polskiego Radia, radę programową powołała Rada Mediów Narodowych –

Wymowny wpis Macieja Stuhra odnośnie tego co się ostatnio dzieje w naszym kraju:

 –  Kilka dni temu zadzwoniła do mnie pani redaktor z Wprost i zapytała jaka była moja pierwsza myśl po publikacji wyroku TK Julii Przyłębskiej. Zgadnie z prawdą, odpowiedziałem, że nie po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać, czy życie w Polsce na pewno  ma dla mnie sens, czy sobie po prostu gdzieś nie wyjechać i przestać się tym wszystkim martwić. Zaznaczyłem też, że pewnie ta myśl mi zaraz minie. Ale było już za późno. No i się zaczęło. Od komentatorów fanów dobrej zmiany, przez artykuły na Wiadomościach kończąc.Nie muszę chyba tłumaczyć w jakim tonie się wypowiadano. Generalnie albo z entuzjazmem namawiającym na jak najszybszy wyjazd, albo w pokpiwaniem, że to tylko celebryckie gadanie, bo i tak zostanę. Nie wdając się w jałowe polemiki, pomyślałem sobie raz jeszcze jak smutnych czasów doczekaliśmy. Bycie członkiem jakiejkolwiek społeczności niesie ze sobą pewną ilość kompromisów, na które gotowi jesteśmy pójść, żeby wciąż do niej należeć. Jednak, gdy zaczyna ich być za dużo, zaczynamy w tej grupie się źle czuć. Jest w naszym społeczeństwie spora grupa ludzi, która właśnie tak się czuje. Grupa ludzi, którą boli to, że wyrzuca się z pracy pogodynkę za to, że wystąpiła z serduszkiem WOŚP. Którą boli, że państwo skazuje na torturę kobiety, jak w krajach trzeciego świata. Którą boli, że państwo kupuje respiratory od handlarza bronią, w wyniku czego nie ma ani respiratorów, ani kasy, ani śledztwa i w ogóle prezes stwierdza, że nie ma żadnego problemu. I takich rzeczy są dziesiątki. Demokracja to ponoć rządy większości z poszanowaniem mniejszości. Tylko, że z dnia na dzień tego szacunku dla mniejszości ubywa. Może nawet już go nie ma wcale? Z tych komentarzy, które przeczytałem, zrozumiałem że w sumie nasza kochana "większość" szczerze by się ucieszyła, gdyby ta grupa, o której piszę, i do której się zaliczam, rzeczywiście  po prostu by gdzieś wyjechała, a najlepiej zniknęła. A przecież to, że mówimy Wam, Droga Prawico, że coraz trudniej nam tu żyć, nie wynika z faktu, że chcemy Wam zrobić na złość, albo się popisać. My chcemy uzmysłowić Wam, że zagarniacie całą przestrzeń wyłącznie dla siebie. Słuchałem sobie z lubością przez pół życia Trójki. No to już nie słucham. teraz Wy sobie słuchacie (swoją drogą bardzo interesuje mnie, czy Wy uważacie, że dziś Trójka jest lepszym radiem, niż była 5 lat temu? Na serio,bardzo jestem ciekaw!). Wszyscy mamy myśleć tak, jak Wy myślicie. W podziwianym przez wiele polskich pokoleń świecie cywilizacji zachodniej, właśnie to było chyba najpiękniejsze. Wolność. Możesz kochać kogo chcesz, myśleć co chcesz, planować swoje życie tak, jak chcesz. Byle nie krzywdzić innych, zwłaszcza słabszych.Moim absolutnym faworytem wśród prawicowych publicystów jest pan Stanisław Janecki. To człowiek, który sporą część swojego życia poświęca udowadnianiu, jak marni, głupi, zepsuci i nic nie warci są celebryci. A przede wszystkim śmieszni, bo przecież pies z kulawą nogą się nimi nie przejmuje. Pan Janecki jest bardzo czujny. Nie przegapi żadnego posta, żadnej gali i żadnego wywiadu. Aż żal, że musi zajmować się rzeczami, którymi nikt się nie przejmuje. Ale zastawmy złośliwości. Tenże autor w kpiarskim tonie zastanawia się, jak to Maciej Stuhr w Hollywood będzie podbierał role Banderasa i Waltza. Skąd nabrał przekonania, że chciałbym wyjechać, żeby tam robić karierę? Bóg raczy wiedzieć. Ja osobiście jestem całkiem usatysfakcjonowany karierą, którą już zrobiłem, i chociaż grywam w filmach za granicą, to bliższa jest mi myśl, żeby za parę lat wieść spokojne życie Marka Kondrata, niż ubiegać się w kółko za rolami. No ale Pan Stanisław ma swoje tezy, więc niech sobie ma. Szkoda tylko, że znów każe nam wszystkim mieć takie same tezy, takie same marzenia, takie same wartości, jak on.Kilka dni temu pisałem o księdzu z parafii Św.Szczepana w Krakowie. Że moja noga tam nie postanie. Post factum pomyślałem sobie, że temu księdzu jest pewnie wszystko jedno, czy ja się tam kiedykolwiek pojawię, czy nie. A może nawet przyjął to z zadowoleniem! Bo po co ma mu lewacki Stuhr łazić po kościele?! Mało tego, niestety pomyślałem też, że ja też nie bardzo chciałbym tego księdza gościć w swoim teatrze... takich czasów doczekaliśmy. Bardzo to wszystko, ale to bardzo smutne.Na zakończenie coś pozytywnego! Do mojej eSkarbonki wrzuciliście Państwo ponad 114 tysięcy złotych na WOŚP. To dzięki takim ludziom jak Wy wraca jednak nadzieja. Dziękuję Wam z całego serca! Zatem zostanę naszej pięknej Polsce jeszcze parę dni
Radiowa Trójka spadła tak nisko, że słuchalnością przegrywa nawet z Radiem Maryja – Najnowsze wyniki badania słuchalności radia pokazują, że Radiowa Trójka spadła z piątego na dwunaste miejsce z wynikiem niższym o prawie 60% niż rok wcześniej. Udział Trójki wyniósł 2,3% wobec 5,6% rok temu. Tym samym Trójka spadła za Radio Maryja, którego udział wyniósł 2,4%
Wiktor Zborowski odpowiedział na apel ministra zdrowia, aby osoby zaszczepione poza kolejnością zgłaszały się do pomocy jako wolontariusze – – Trzeba to zrobić. Uważam, że to jest dobry pomysł – mimo że w całej tej awanturze moje intencje były czyste – więc ja tego nie odbieram jako jakąś karę. Ja w razie czego mogę na to wyrazić zgodę – powiedział aktor w rozmowie z Radiem Zet.Pytany o to, jak do propozycji ministra zdrowia odnoszą się koledzy i koleżanki z branży, Wiktor Zborowski zdradził, że rozmawiał o tym z Krzysztofem Materną.– I Krzysiek powiedział, że też się przychyla do tego – wyjaśnił.
Zrobili Rydzyka na szaro. Kompromitacja ojca dyrektora – Jedna ze stacji w Kanadzie zerwała współpracę z Radiem Maryja po ponad 20 latach.Zaważyły programy promujące treści szerzące nienawiść, antysemityzm i ksenofobię.Radio Maryja traci sygnał w Kanadzie. "Ze skutkiem natychmiastowym". Ojciec nie będzie zadowolony
Ponad 750 tys. zł trafiło do instytucji związanych z ojcem Tadeuszem Rydzykiem w ciągu ostatniego roku z Ministerstwa Środowiska – Chodzi o umowy zawierane przez resort m.in. z Radiem Maryja, Telewizją Trwam i Fundacją Lux Veritatis. Instytucje związane z ojcem Rydzykiem zarabiały na reklamach, organizacji konferencji, emisji audycji, a nawet gastronomii."Coś wisi w powietrzu" - taki tytuł miał cykl audycji omawiających problematykę jakości powietrza. Programy dziewięć razy pojawiły się na antenie Telewizji Trwam. Ministerstwo Środowiska zapłaciło za to ponad 313 tys. zł
 –  dildo 8.03.2011 pp Witam! Chciałbym zapytać o sposób odmiany słowa dildo. Czy jako obce powinno pozostawać w takiej samej formie niezależnie od przypadku? Czy może powinienem poszukiwać analogii np. w odmianie wyrazów takich jak radio (kiedyś ponoć nieodmienne)? Z góry dziękuję za odpowiedź. Pozdrawiam, Ryszard Lazari Nic nie stoi na przeszkodzie, aby się dildem posługiwać tak jak radiem. Jedno i drugie służy rozrywce. — Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie