Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 130 takich demotywatorów

Wiwat socjalizm! – Niech ludzie dalej sobie wmawiają, że czterdzieści lat płacą składki aby na starość mieć godną opiekę medyczną. Nikt z pokolenia PRLu nie chce zrozumieć, że taniej jest dać prywatnie kasę lekarzowi do ręki, niż przepuszczać tę kasę przez 10 urzędników i 5 przetargów. Jednak co ja mogę wiedzieć, przecież młody jestem, gówno się znam... Z zycia rejestratorki medycznejW przychodni w której pracuję znajduje sięrehabilitacji (NFZ i prywatnie)Mamy kontrakt z NFZ-tem opiewający na pewną sumę. Tęsumę dzieli się na 12 miesięcy i wychodzi kwota, którą NFZpłaci miesięcznie za rehabilitację pacjentow, posiadającychna nie skierowanie od lekarza rodzinnego lub specjalistyoddziałPrzeważnie przyjmujemy 10-15% więcej, mimo tego, że NFZza tych pacjentów nie zapłaci. Są to osoby pilniepotrzebujące rehabilitacji np. po operacjach ortopedycznych(szybko rozpoczęta rehabilitacja zmniejsza ryzyko powikłań iskutkuje pelnym powrotem funkcji). Natomiast pacjentow zchorobami przewlekłymi (przewlekłe bóle, reumatyzm i innenie powodujące pogorszenia ogólnego stanu zdrowiapacjenta) rejestruje się na pierwszy wolny (planowy) terminPIEKIELNW praktyce terminy na rehabilitację wyglądają tak: na masażczeka się poł roku, na terapię indywidualną (czyli tak wskrócie odpowiednio dobrane i prowadzone ćwiczenia)około 5 m-cy, na zabiegi fizykoterapeutyczne (prądy, laser,lampy i inne wykonywane za pomocą maszyn) około 2-3m-ce. I nie jest to spowodowane tym, że fizjoterapeutom niechce się pracowac. Powod jest taki, ze nie mogą przyjmowac"nadprogramowych" pacjentów, bo nikt za to nie zaplaci idyrekcja się potem burzyPrywatne zabiegi wykonuję się w zasadzie od ręki (za tozdanie pewnie posypią się hejty ;) no ale taka jest prawda i janic na to nie poradzę)Sytuacja właściwa: Przychodzi (P)ani ze skierowaniem narehabilitację. Na skierowaniu masaż, terapia indywidualna izabiegi fizykalne. Oczywiscie ejestrowac jaknajszybciej. Wchodzę w system i widzę, że pierwszy wolnytermin to 23.06.2014 (to i tak cud, bo rejestrowała się końcemlutego pewnie ktoś w między czasie zrezygnował)Informuję o tym fakcie pacjentkę. W tym samym momenciekolezanka (fizjoterapeutka) poszła do socjalnego zrobicsobie kawę i (na nieszczęście) zapytała czy ja tez chcę. Jaksię domyślacie P puściły w tym momencie nerwy i cała jejzłość skumulowała się na mnie...Na skiechce się zarP: Robić wam się nie chce?!Ja: Proszę pani, tu nie chodzi o nasze chęci, takie są terminyzabiegow finansowane przez Narodowy Fundusz ZdrowiaP: (jakby nie słyszała co do niej mówię) Czas na kawę tomacie, ale zeby człowiekowi pomoc to juz nie ma czasu!!!Ja: (mówię spokojnie, bo rozumiem jej zdenerwowanie, ale itak nie mogę jej wcześniej zarejestrować) Proszę na mnie niekrzyczec, to nie ja decyduję o terminach przyjęc. NFL...P: Nieroby jesteście!! Tylko kawki wam w głowie, aczłowiekowi pomóc nie ma kto!ll Ja to zgłoszę!l! Pani jużdługo nie popracuje!!! Odechce się pani tej kawy!!!PİEKİE LNNic już nie powiedziałam, bo i tak bym jej nie przekonałaPacjentka wyszła, krzycząc, ze juz więcej tu nie wrocIWrócilła. Wczoraj. Jednak nigdzie indziej nie było miejsc nawcześniejszy termin. Tyle, że od jej ostatniej wizyty minęłytrzy tygodnie i jak się domyślacie, termin na rehabilitację teżsię zmienił - na początek sierpniaA teraz proszę przeczytajcie dialog powyżej jeszcze raz;)P.s. Teraz wiemskąd się wzięło hasło: nic nie robią, tylkokawę piją (choc to głownie ourzędnikach chyba)PIEKIEL Nİ.PL
Źródło: http://piekielni.pl/ - Painkiler
Może ktoś wreszcie zareaguje na marnotrawstwo... – Podawajcie dalej Mamy w Polsce super zaawansowany sprzęt - akcelerator protonowy. Znajduje się w Krakowie - Bronowicach. kosztował 300 (słownie Trzysta) milionów złotych, umożliwia niszczenie komórek nowotworowych wewnątrz ciała praktycznie bez naruszania okolic guza, można nim napromieniać wnętrze mózgu, kręgosłupa, wrażliwych narządów. Ale co z tego... Krajowy konsultant zdrowia wskazał 5 (słownie pięć) typów nowotworów, które możemy nim naświetlać. i są to guzy tak egzotyczne jak struniak policzkowy - miała go 1 słownie jedna osoba w Polsce - juz została wyleczona, leczymy rocznie 80-90 osób słownie osiemdziesiąt czy dziewięćdziesiąt. Mamy możliwość leczyć 400-600 osób. Słownie czterysta lub sześćset) a być może i więcej. Ale nie możemy... Nie możemy, ponieważ nie ma tylu chorych w Polsce ze wskazaniami, które refunduje NFZ. Nie możemy też leczyć odpłatnie tych, którzy chcieliby próbować ratować się za pieniądze - sprzęt jest z grantu, nie mamy na to zgody. Sprzęt za trzysta milionów złotych jest wykorzystywany w 15-20% a ludzie umierają, dzieci umierają... Albo zbierają po dwieście tysięcy dolarów na zabiegi na tym samym sprzęcie w USA a Polsce taka terapia kosztuje 80-90 tysięcy złotych (pełna terapia, 35 frakcji) mniejsze terapie są nawet tańsze. Życie kosztuje tyle, co używane auto, ale nie można go ratować, po prostu nie ma na to zgody. W prywatnej klinice w Czechach można wykonać taki zabieg prywatnie - kosztuje ok, 210 tyś zł, ludzie z Polski tam jeżdżą, ci których na to stać i o tym wiedzą. Czy to nie jest straszne? Centrum Cyklotronowe Bronowice - szukajcie pod tym hasłem. Jeżeli ktoś może coś z tym zrobić... zróbcie.
 –  ATRAKCYJNE DZIEWCZYNY PRYWATNIE WYJAZDY
Nagle dziesiątkom kobiet wróciła pamięć do wydarzeń sprzed lat. Fenomen znany tylko w Stanach i wśród bogatych ludzi, których się oskarża – Nic mnie nie obchodzi co on robi prywatnie. Nikt z nas nie jest aniołkiem. Ale jest doskonałym aktorem i za to publiczność powinna go cenić

Okropna niesprawiedliwość mnie dzisiaj spotkała:

Okropna niesprawiedliwość mnie dzisiaj spotkała: – Byłem w supermarkecie kupić sobie coś na kolację. 10 minut do zamknięcia, więc tylko jedna kasa czynna. Już tylko jeden facet przede mną, więc zaraz pik-pik-pik-pik i do domu jeść. Nagle wpada wyraźnie rozgorączkowany typ i podchodzi prosto do kasy od przodu sklepu (czyli tam, gdzie się normalnie od kasy odchodzi) i wyskakuje do kasjera>PAMIĘTA MNIE PAN?>NIE>PAN SIĘ PRZYJRZY>NIE>DOBRZE SIĘ PAN PRZYJRZY! JA TU DZISIAJ BYŁEM, TAK PO 13:00, FLACZKI KUPOWAŁEM>TU SIĘ MILIONY POLAKÓW CODZIENNIE PRZEZ TĘ KASĘ PRZEWIJAJĄ. JAK JA MAM WSZYSTKICH PAMIĘTAĆ?>NIE UDAWAJ PAN TERAZ GŁUPIEGO TYLKO PATRZI wyciąga z reklamówki słoik z flakami, tak do połowy zjedzony.>NO I PO CO MI TO?>NO POWĄCHA PAN! ZEPSUTE!Otwiera ten słoik, zajebało trupem na pół sklepu, ale nie wiem, czy to kwestia upływu terminu przydatności do spożycia, czy te flaczki tak pachną fabrycznie.>JAK TAKIE ZEPSUTE, TO PO COŚ PAN POŁOWĘ ZEŻARŁ?>NIC NIE ZJADŁEM, MI JESZCZE ŻYCIE MIŁE! W GARNKU MAM, BO PRZELAŁEM ŻEBY PODGRZAĆ I WTEDY POCZUŁEM>A SKĄD JA MAM WIEDZIEĆ, ŻE PAN NIE ZJADŁEŚ, A TERAZ REKLAMUJESZ?>SPOKOJNIE SPOKOJNIE, ŻONA JUŻ TU ZA MNĄ IDZIE, TYLKO POWOLI, BO GORĄCE, ŻEBY SIĘ NIE OBLAĆMyślę sobie, nie no kurwa, aż czegoś takiego to chyba nie będzie xDPo chwili się okazało, że jednak będzie, bo do sklepu włazi kobieta trzymająca przez ściereczkę kuchenną garnek z flakami – rzeczywiście gorącymi, bo aż para leciała. Podchodzi do tej naszej kasy, kładzie garnek, wyciąga z niego taką drewnianą łyżkę i ją podsuwa kasjerowi pod nos.>NO SAM PAN SPRÓBUJ I POWIEDZ: ZEPSUTE CZY NIE?Teraz już tym flaczkami zaczęło klepać w całym sklepie tak, aż facet co przede mną stał, a miał pulpety tej samej firmy, to je wziął i dyskretnie odłożył na tę półeczkę, gdzie są gumy do żucia, kondony i baterie alkaliczne w rozmiarach małe paluszki i duże paluszki.Kasjer mówi, że on nie jest jakimś degustatorem jak Gessler, tylko trzeba normalnie datę ważności sprawdzić umieszczoną na opakowaniu. Chciał temu typowi zabrać słoik żeby zobaczyć, ale on chyba nie zczaił, bo go zapomniał puścić i w efekcie jeden ciągnął w jedną, a drugi w drugą i słoik się wyślizgnął i potłukł.Właściciel flaczków się rozjuszył i krzyczy, że to jest zacieranie dowodów zbrodni, kryminał po prostu, i teraz on się będzie sądził i prywatnie z nim o zniszczenie połowy słoika flaków i cywilnie ze sklepem o oszustwo na przeterminowanym produkcie. No jednym słowem, żeby mu dwa razy płacili.Wtedy się niespodziewanie włącza ten klient co stał przede mną i odłożył pulpety, i mówi do kasjera, żeby się nie dał zaszczuć, że on jest z rodziny prawniczej, bo ma wujka komornika i się zna na prawie, i ogólnie już od starożytnego Rzymu jest taki przepis, że nie można karać dwa razy za to samo. A Polska jest demokratycznym państwem prawa i chuj.Gość od flaczków już był wkurwiony i widocznie coś źle zrozumiał, bo mówi do tego kuzyna komornika, że jak ty się bydlaku to mojej żony odzywasz? A ten mówi, że dobrze słyszał, że chuj. No to flaczkarz już do niego leci z łapami, już ma być awantura, a tu nagle kasjer wstaje, ściąga czapkę, mówi, że on to pierdoli, że on już dłużej w tej robocie nie może, że on odchodzi. Jebnął czapkę we flaki na podłodze aż plasnęło, popłakał się i wychodzi ze sklepu.Żona – ta, co garnek przyniosła – mówi do tego swojego mężaWIDZISZ MARIAN CO ZNOWU NAROBIŁEŚ? LEĆ SIĘ Z PANEM PRZEPROŚ!I widać było, że się wszystkim zamieszanym zrobiło głupio, nerwy opadły momentalnie, a Marian poszedł za sprzedawcą i mu mówi, że w gruncie rzeczy to się nic nie stało, to tylko jakieś tam głupie flaki za 10 złotych i jakoś się na pewno dogadają. Sprzedawca otarły łzy i pyta TAK?To Marian mu mówi, że tak, że jasne. To się jeszcze włączył ten gość z rodziny prawniczej i powiedział, że on służy pomocą jako mediator i w tradycji prawnej istnieje coś takiego jak sądy pokoju, a żona Mariana mówi, że to jest bardzo piękne i wzruszające określenie i jeżeli mają w sklepie jakiś czajnik to może ona by herbaty zaparzyła i by sobie wszyscy na spokojnie porozmawiali, a mogliby i flaków zjeść, bo w gruncie rzeczy to nie są takie złe. No i poszli wszyscy z tym garnkiem na zaplecze do pokoju socjalnego, pełniącego chwilowo funkcję pokoju sądowego, a właściwie sądu pokoju.Ja czekam jak głupi przy tej kasie, że może się jakoś szybko pogodzą, albo jakiś sprzedawca przyjdzie na zamianę, bo inaczej to mi do jedzenia pozostają tylko czipsy ze sklepu monopolowego 24h. Niestety zamiast kasjera przyszedł gdzieś z tyłu sklepu ochroniarz. Popatrzył na mnie, na te rozjebane po całej podłodze flaczki i powiedział, że po pierwsze to od 5 minut już jest zamknięte, a po drugie, to kto niby moim zdaniem będzie po mnie ten burdel sprzątał
Facet zachorował na tajemniczą chorobę. Wszystkich 10 lekarzy NFZ-towskich, do których poszedł, powiedziało, że to nie ich specjalizacja.  – Wszystkich 10 lekarzy, do których poszedł prywatnie, powiedziało, że to ich specjalizacja
Prywatnie dogadują sięcałkiem nieźle –

Abelard Giza dosadnie powiedział co o tym wszystkim myśli:

 –  Siema!Urodziła mi się właśnie druga córka. Ale piszę o tym nie dlatego, żeby ktoś mi teraz gratulował czy wklejał serduszka. Piszę o tym dlatego, że w takich sytuacjach oprócz dziecka zawsze rodzą się kolejne pytania i wątpliwości. Człowiek próbuje być dojrzalszy, myśleć o przyszłości itp.Próbowałem śledzić to co dzieje się na Wiejskej, ale z wiadomych przyczyn było to z doskoku i tylko jednym okiem.Od początku tej kadencji staram się bardzo, żeby moje prywatne sympatie emocjonalnie nie wzięły góry. Kto zna moją twórczość ten wie, że raczej bliżej mi do lewej strony niż do prawej. Kto widział, mój nowy program wie też że i tam od polityki uciec nie zdołałem. Zawsze będę starał się punktować głupotę, nieważne pod jakim sztandarem będzie maszerować.Głupota nie ma koloru. Potrafi być i brunatna, i tęczowa.Chciałbym, żeby po obu stronach - i wierzę, że tak jest - były osoby, które potrafią rozmawiać, argumentować i szukać kompromisu pomiędzy dobrem narodu a jednostki (że tak to umownie nazwę). I nie ma znaczenia co myślę prywatnie. Żyjemy obok ludzi, którzy mają inne poglądy i chcąc nie chcąc musimy jakoś współgrać.W tym co robię próbuję zachować zdrowy rozsądek i przyjmować argumenty obu opcji. Nie znoszę cenzurowania sztuki i próby wpływania na teatry. Brzydzą mnie przemoc, homofobia i antysemityzm. Ale też nie każdy ksiądz to pedofil, a wywieszenie flagi przed domem nie musi być od razu oznaką wytatuowanej falangi na dupie. Patriotyzm to nie tylko Żołnierze Wyklęci i skarpety z symbolem Polski Walczącej. Ale to też nie tylko kasowanie biletu i płacenie podatków.Mnie też wkurwiają wysokie emerytury typów, którzy kiedyś pałowali przyzwoitych ludzi i to, że „jakimś cudem” duży biznes oprał się mocno na kolesiach mających w poprzednim systemie plecy i znajomości.Ale nie chcę płacić abonamentu za telewizję, którą robi Jacek Kurwski, bo nie znoszę bałwana od lat, a i jakoś mnie ramówka TVP nie przekonuje. Tak jak z resztą nie przekonuje TVN ze swoim plastikowym światem cwelebrytów i POLSAT wykuty z dykty i cekinów. I gdybym miał płacić za którąkolwiek z tych stacji też bym protestował.Płacę abonament za Netflixa. Z przyjemnością. A jak podniosą cenę to trudno - widzę co robią i bez gadania dorzucę piątaka. Fajnie by było, żebym nie musiał chodzić do kościoła bo każą, albo odmawiać różańca podczas wysyłania paczki na poczcie, ale też nie chciałbym żeby mnie ktoś zmuszał do hajtania się z facetem. Ale jeśli ktoś ma ochotę leżeć krzyżem 24h albo być drapany wąsem podczas całowania - luz.Dla wszystkich znajdzie się miejsce. To duży kraj. Mamy morze, góry i jeziora. Niech sobie więc rośnie i marihuana, i "dzięcielina pała”. Nie chcesz - nie jaraj. A jak ci będą dmuchać w twarz to wtedy śmiało pierdolnij.Nikt przecież nie każe nikomu jeść chleba żytniego powszedniego. Ja lubię i się bardzo cieszę, że mogę kupić. Że na półkach są opcje. Źle by było, gdyby wypiekali tylko biały aryjski bochen.Z drugiej strony zapiekanka na pełnoziarnistym - zastrzelcie mnie!To są przykłady. Nie piszcie mi potem: „marihuana to nie żyto” albo „jeb się Masonie!” - to wszystko wiem.Próbowałem bardzo długo zachować trzeźwy umysł, ale coś pękło - ostatnio zdarza się najwybitniejszym, kanalie… Myślę sobie, że to nie jest w porządku, że boję się tego co się dzieje. Po moim domu biega jakiś ekipa z młotkiem, krzyczy, że ma pozwolenie od wspólnoty i rozpierdala różne elementy. Teraz zabrali się za ściany nośne. Nikt mi nic wcześniej nie wyjaśnił. Może nawet mają ze sobą jakieś plany, może to wszystko jest jasne w głowie Wielkiego Budowniczego - ale ja nic nie wiem. A na planach się nie znam. Ja sobie piszę śmieszne rzeczy. Ktoś inny pracuje w stoczni, ktoś jeździ taksówką. Nie musimy kumać planów. Wystarczy gdyby ktoś po ludzku spróbował wszystkie nasze wątpliwości wyjaśnić. I kiedy jakiś bardziej światły sąsiad pyta: „A to się nie zawali? Czy Pan Zbyszek sam to dźwignie? Wiemy, że jest doskonałym specjalistą, ale nie jest Bogiem - jakby chciał. Może lepiej, żeby był jeszcze jakiś inny filar?”to nie chcemy w odpowiedzi słyszeć tylko:„Bandyci ten dom stawiali! Dzieci budowlańców sprzed 40 lat!”„A pana kolega nie budował wtedy? Kojarzę wąsa…”„Ale my jesteśmy dobrzy! Masz lizaka dla dziecka!”Mnie osobiście ten lizak nie przekonuje. Aczkolwiek szkoda, że poprzednia ekipa o lizaku nie pomyślała.Oni w ogóle mieli wyjebane. Przychodzili do roboty raz na jakiś czas. Pomieszali beton, ukradli parę cegieł, okna wstawili tańsze, piasek sypali zamiast cementu - żeby się ośmiorniczek nawpieprzać. A dom nasz kruszał i osiadał.Zła ekipa. Bez żadnych wątpliwości. Partacze pierdoleni.Ale, jak wspomniałem, ja się na budowach nie znam. Przez lata myślałem, że tak ma być. Że wszyscy te cegły kradną. Że na tym polega „fachowiec”. Przecież odkąd pamiętam tak było. Co przyszła jakaś ekipa to przekręt. Gdyby któraś była dobra, to przecież byśmy ją wybierali co cztery lata. Nikt nie zmienia zwycięskiego składu #adamnawałkaMoże faktycznie ten nasz dom stoi na złych i zgniłych fundamentach i mieszkańcy parteru już dawno brodzą w gównie, a nikt z wyższych pięter o nich nie myśli. Póki się nie wleje do Twojego salonu, masz wywalone. Może wreszcie przychodzi Wielki Budowniczy, który czuje, że ma taki sprzęt, że wreszcie może to ruszyć, bo jak nie dziś, to za rok albo pięć wszystko się rozleci (co nawet mógłbym zrozumieć). Ale - o, Wielki Bobie! - zrozum, że na mój chłopski rozum, nie powinno się burzyć wszystkiego kulą na łańcuchu, kiedy w bloku mieszkają ludzie. To musi być bardzo przemyślana i precyzyjna operacja. A każdy, kto ma wątpliwości powinien dostać jasne i rzetelne wyjaśnienie. A jeśli go nie dostaje to: albo go nie ma, albo traktuje się pytającego jak idiotę, albo może fundamenty nie są tak zgniłe jakby chciała ekipa i cały ten sprzęt, i rozpierdol jest tylko ku uciesze operatora „burzarki”.Prosta to przenośnia. Nie uwzględnia pewnie wielu niuansów. Ale wierzę, że wszyscy, którzy myślą rozumieją. Pytam zatem: czy ktoś bardzo spokojnie i konkretnie, bez krzyków „jebać PO” i „jebać PIS” potrafi mi wyjaśnić, że nie ma się czego bać? Że to co widzimy to są dobre ruchy?Bo jeśli nikt tego nie zrobi, to boję się, że mój strach przerodzi się we wkurw, a wtedy ciężko będzie powstrzymać emocje i choćby próbować zrozumieć. A to złe.Już jednego gościa zapytałem pod wpisem Dawida Podsiadły - podobnym w tonie - o argumenty, bo rzucił tylko coś w stylu "śmierdzi KODziarstwem”. Potem się okazało, że nie miał ani jednego sensownego zdania na obronę tych działań. A nie o takie wpisy mi chodzi. Szkoda stukać w klawiaturę. To już lepiej wymieniać tytuły seriali, które warto obejrzeć. Będzie jakkolwiek konstruktywniej.ARGUMENTY.Proszę, bo czasu mało, a emocje z dnia na dzień większe. Poza tym piątek i wszyscy chcą się nawalić. Za sądy albo na pohybel.

Gdy mnożą się pytania...

Gdy mnożą się pytania... –  Byłem z żoną na KSW:- Szymon a dlaczego on na nim tak leży?- Co on mu zrobił?-To już?- Które tatuaże są jego a które sponsorów?- Skąd oni biorą te majtki?- Oni się prywatnie lubią?- Dlaczego on go kopie po głowie?- Toalety są daleko.
Oto całe piękno telewizji – W serialu "Plebania", w rolę Janusza Tracza - ateistę i wcielenie wszelkiego zła wciela się Dariusz Kowalski - prywatnie gorliwy katolik, który otwarcie opowiada się za ochroną życia poczętego. Natomiast rolę proboszcza Antoniego Wójtowicza odgrywa Włodzimierz Matuszak, który prywatnie ma zdecydowanie bardziej lewicowe poglądy i można go zobaczyć na manifach
W małej miejscowości Wagenschwend na północy Badenii mieszkańcy dbają o grób polskiej pracownicy przymusowej zabitej pod koniec wojny. Dopiero niedawno okazało się, że to mogiła żony Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" – "Na początku niewiele wiedzieliśmy, tyle tylko, że była strzelanina, w której zginęły cztery osoby" - mówi dyrektor lokalnego muzeum Gerhard Schäfer.Z każdym nowym szczegółem, historia stawała się jednak coraz bardziej fascynująca. Zwłaszcza, kiedy okazało się, że Hanka Szandzierlerz, to tak naprawdę Anna Szendzielarz, kurierka Armii Krajowej, a prywatnie żona Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" - dowódcy V Brygady Wileńskiej AK i jednego z czołowych działaczy zbrojnego podziemia antykomunistycznego w powojennej Polsce. Anna poślubiła Zygmunta w styczniu 1939 roku. Po wybuchu wojny Anna została wywieziona do Niemiec, przeszła przez obozy koncentracyjne, w końcu trafiła do fabryki rodziny Grimmów jako pracownica przymusowa.O losach Polki przypomina tablica informacyjna w trzech językach - polskim, niemieckim i angielskim, postawiona obok odnowionego właśnie nagrobka
W wieku 40 lat swoją bogatą karierę zakończył Bogusław Saganowski - legenda światowego beach soccera, prywatnie brat Marka Saganowskiego – Polak tyle znaczył dla tej dyscypliny, że nawet oficjalna strona FIFA go pożegnała
Masz problem z podwładnymi, wykorzystującymi samochody służbowe do celów prywatnych? – Bardzo łatwo możesz rozwiązać ten problem, wymieniającwszystkie auta na Fiaty Multipla
Szukacie gwiazd po całym świecie – Zapominacie, że największą mamy u siebie - WYDAL 8 ALBUMÓW- SPRZEDAŁ NIECAŁE 5 MILIONÓW PŁYT- NIGDY NIE ZAGRAŁ NA WESELU- POPISUJE SIĘ TYLKO SZTUCZKAMI- ZACZĄŁ EDUKACJĘ MUZYCZNĄ W WIEKU 23 LAT- UCZYŁ SIĘ PRYWATNIE U SATRIANIEGO- GRA TYLKO NA IBANEZACH- WYDAL 16 ALBUMÓW- SPRZEDAŁ PONAD 2(1 MILIONÓW PŁYT- ZA 40 MIN. NA WESELU PŁACĄ MU 12....- GRA OD SERCAZACZĄŁ EDUKACJĘ MUZYCZNĄ W WIEKU 7 LATNIGDY NIE POBIERAŁ PRYWATNYCH LEKCJI- ZAGRA NA KAŻDEJ GITARZE
Europa, 2016 rok, ale patrząc na stan szpitala i podejście kadry,to początkowe lata 90 – Niby chcą pomóc, ale chyba nie są zadowoleni, że wnocy przerywam im drzemki, bo chce mleka dla córki 10 lat płacenia składek, zawsze dentysta, dermatolog czyortopeda prywatnie, nawet morfologią krwi robiłem wprywatnej placówce. Niebawem będę zasłużonymhonorowym dawcą krwi. I co? I gówno. Człowiek trafia zcórką do szpitala(wcześniak, zapalenie płuc) i napotykaprzed sobą ścianę. Wszystko trzeba mieć swoje. Papiertoaletowy, mydło, czajnik. Cieszę się, że łóżko dostałem, bokoleżanka z dzieciakiem na oddziale hematologii dostałapusty pokój i na szybko materac kupowała. Pampersyprzynieś, kremy przynieś, płyn do mycia dziecka przynieś...Kadra traktująca z góry, Pan się nie zna, lekarze rentgen woczach, o wszystko trzeba się prosić lub stanowczo żądać.Dziecko głodne, ale karmienie przewidziane na innągodzinę. Znowu trzeba się przebić przez ścianę, żeby dostać90ml mleka. I tak co 2-2,5h. Spałem chyba w piątek. Żebysię dostać do szpitala to oczywiście droga przez ściany.Pierwszy lekarz zero zainteresowania, kaszel i duszności?Panie... pewnie kolka. 5h później młoda leży w inkubatorze.Jak stąd wyjdę to na kobietę skargę napiszę do samegoministra zdrowia. Drugi lekarz nic nie podejrzewał, aleproblemy z oddychaniem = zagrożenie życia i mamydzwonić po pogotowie. Dyspozytor w formie: a nie możeciesami do tego szpitala jechać? Tak, kurwa. Z duszącym siędzieckiem pojadę 20km do szpitala, gdzie nawetnie wiem jak trafić.
W Wielkopolsce powstaje dom emeryta dla psów i koni, które pracowały w policji i innych służbach – W wielkopolskim Gierłatowie byli policjanci organizują "Ostoję emerytów" - to będzie miejsce spokojnej starości dla psów i koni, które zakończyły służbę w policji czy straży pożarnej. Przewodnicy starają się w takich sytuacjach prywatnie opiekować emerytowanymi zwierzętami, ale nie zawsze jest to możliwe. Stąd pomysł Stowarzyszenia Byłych Funkcjonariuszy Służb Mundurowych "Pamiętamy skąd jesteście". To pierwsze takie przedsięwzięcie w kraju.Im też się należy spokojna starość i "emerytura" mundurowana za służbę dla kraju

Trochę anegdot z życia Jana Himilsbacha - genialnego aktora, nazywanego Marcelem Proustem spod budki z piwem:

 –  Przed barem "Zodiak" w Warszawie, gdy robotnicyukładali chodnik- "Tyle dróg budują, tylko, ku**a, nie ma dokąd iść!".W hotelu, gdzie dzielił pokój ze znawcą antyku, poetą,Mieczysławem Jastrunem- "Ustalmy, szczamy do umywalki czy nie?".Gdy zaproponowano mu rolę Hamleta i nie doszło dopremiery- "Hamlet to nudna rola, a Ofelia zwykła szmata".Na scenie Kabaretu "Pod Egidą" Jan Pietrzak (ciekawedlaczego, pewnie z zazdrości) bezskutecznie namawiał godo zakończenia spontanicznego popisu:- Jasiu, zejdź!- Zejdę, jak zejdzie Edward Gierek!!! - OdparłHimilsbach.Historiami o parze Himilsbach-Maklakiewicz zapisanojuż tony papieru. W zasadzie byl to jedyny duet aktorskiwykreowany przez polskie kino. "Wniebowzięci", "Jakto się robi?" - to klasyka polskiej komedii. Równieżprywatnie byli ze sobą bardzo zżyci. Plotka głosi, że wdwa dni po pogrzebie Maklaka Himilsbach zadzwonił dojego matki.- Zdzisiek jest? - pyta zachrypniętym głosem.- Ależ panie Janku - dziwi się matka - przecież pan wie,że Zdzisiek umarł.- Wiem, ku**a, ale mi się w to wierzyć nie chce. Bardzopanią przepraszam.Cały Himilsbach."Jasiu" grywał zwykle - z nielicznymi wyjątkami -króciutkie, kilkudziesięciosekundowe epizody w filmachlat 70-tych i 80-ych. Oficjalnie mówi się, że do filmuściągnął go Marek Piwowski propozycją zagrania w"Rejsie". Sam Himilsbach utrzymywał, że byłoodwrotnie, że to on wysłał Piwowskiego na studiareżyserskie.Najsłynniejsza anegdota o Himilsbachu iznienawidzonych przez niego samego oponentachbrzmiała:Któregoś dnia do warszawskiego "Spatifu" wszedłprzewodniczący Komitetu Kinematografii - partyjny"książę" od którego zależały wszystkie ówczesneprodukcje. Kłaniał się grzecznie panom aktorom,panowie aktorzy z poszanowaniem, odpowiadaliukłonami. "Książę" usiadł, zamówił herbatkę. Naglespostrzegł Janka.- Dobry wieczór panie Janku... - Rzekł w swejłaskawości.- Uważaj w którą stronę kręcisz łyżeczką ch.ju! -odpowiedział Himilsbach.Znów, cały "Jasiu".Pierwszym dyrektorem warszawskiego "Spatifu", który'przeszedł do historii filmu, był Włodzimierz Sidorowski.Tę karierę dyrektor zawdzięcza Janowi Himilsbachowi."Jaś" postanowił, że tak będzie się nazywał grany przezniego bohater "Rejsu". To był akt zemsty, boSidorowski z powodu jakiejś rozróby dał mu kiedyśczasowy' szlaban na zabawy' w lokalu.Jak już mowa o "Rejsie".. Jeśli gdzieś usłyszymy: "O,droga...", to koniecznie należy' dokończyć: "...chy'ba naOstrołękę". W towarzystwie wręcz wypada zagaić:"Służbowo...". Zawsze bowiem znajdzie się ktośuprzejmy, kto skwapliwie zapyta: "Jak to służbowo?". Imożna będzie odpowiedzieć, wymachując jednocześnieręką przed sobą: "Na statek...". Brakuje jeszcze tylko,aby ktoś rzucił od niechcenia: "Nuda. Nic się nie dzieje,proszę pana". Wtedy już pozostaje tylko się przedstawić:"Bardzo mi przykro, Sidorowski".Kolejna anegdotka z "Rejsu" dotyczy synkaMamoniów, który' zachow ał się bardzo nieprzyzwoicie ipozbawił filmow ego Sidorowskiego posiłku. Jakutrzy'muje Dominik Kubiński, ponoć któregoś razu,kiedy milicja zatrzymała wstawionego JanaHimilsbacha, Marek Piw owski poszedł na komisariat,by wyjaśnić spraw ę. Komendant posterunku zgodził sięnie wyciągać konsekwencji, pod warunkiem że w filmiezagra jego synek. I stąd wziął się mały' Romuś, który' taknaprawdę w cale nie zwinął Sidorowskiemu kiełbasy..Opowiada Mamcarz:W latach 80-tych pracowałem w kabarecie działającymprzy ZPR-ach w Warszawie. Najbarwniejszą postaciąkabaretu był Jan Himilsbach. W miesiącach letnichzwykle występowaliśmy w miejscowościachnadmorskich, trochę pracując, trochę odpoczywając.Ja, jako osoba najmłodsza z grupy, miałem za zadaniedyskretnie baczyć na to, by Jasiu nie nadszarpnąłswojego zdrowia i był sprawny dnia następnego. Był tojeden z pierwszych moich wyjazdów z grupą. Trasęrozpoczęliśmy w Gdańsku. Zostałem zameldowany wjednym pokoju z Himilsbachem w hotelu Hevelius.Rozpakowaliśmy się i Jasiu daje komendę.- Chodź idziemy do baru. Mam na jedno piwo.- Nie jest źle, nie ma pieniędzy, więc nie przeholuję -pomyślałem.Schodzimy. W barze zaraz pojawiło się kilka osób znieograniczoną zdolnością finansową. Każdy chciałwypić zdrowie z Panem Jankiem, a przy' okazji ze mną.Miałem czuwać nad tym, by Himilsbach nie wypił zadużo. Byłem w sytuacji dość niezręcznej. Nie chciałemzachowywać się gruboskórnie, postanowiłem więcwiększość alkoholu spływającego na nasz stolikprzyjmować na siebie, by jakoś chronić Janka.Około godziny drugiej Himilsbach spotkał się (jak siępóźniej dowiedziałem) przy' windzie z Jurkiem Cnotą.- Co, zjeżdżasz do baru? - pyta Cnota.- Cały czas jestem. Odprowadziłem tylko Mamcarza,ma strasznie słabą głowę. Kogo mi oni dali do pokoju! -odpowiedział Himilsbach.Himilsbach pił kiedyś piwo na środku Marszałkowskiej.Podeszła do niego staruszka- Co Pan tu, proszę Pana, sieje zgorszenie? Piwo Panpije na środku ulicy?- Babciu - powiada Janek - pani nie wie o co chodzi, jado organizmu wprowadzam bajkowy' nastrój.Od śmierci Maklakiewicza - Himilsbach coraz rzadziejpojawiał się w Alejach (chodzi o "Spatif'). Byłschorowany i stan zdrowia nie pozwalał mu na zabawy'tak huczne, jak dawniej. Nie miał już swojejcharakterystycznej chrypy, mówił szeptem, chodził ztrudem. Znany warszawski lekarz, codzienny gość"Spatifu",wyznaczył mu więc alkoholowy' limit - sto gramdziennie. Jednak w niedługi czas potem zobaczyłHimilsbacha w stanie wskazuj ącym na spożyciewiększej ilości.- Jasiu! A nasza umowa - karcił aktora - miałeśpoprzestać na stu gramach?!- A ty' myślisz, że ja tylko u ciebie się leczę? - spokojnieodparował Himilsbach.Cały' "Jasiu".
Prawdziwy Polak nie pójdzie prywatnie do lekarza płacąc stówkę – Prawdziwy Polak kupi koniak za dwie stówki i pójdzie do państwowego lekarza poza kolejką
Polska służba zdrowia –
Powiem Pani tak: – Albo amputacja nogi albo prywatnie