Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 28 takich demotywatorów

+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Prof. Michał B. Jamiołkowski był wybitnym polskim naukowcem, który uratował Krzywą Wieżę w Pizie. Niestety, w Polsce nie jest tak dobrze znany, jak we Włoszech – Prof. Michał B. Jamiołkowski, polski inżynier i geotechnik, odegrał kluczową rolę w uratowaniu Krzywej Wieży w Pizie. W latach 1990-2001 kierował pracami międzynarodowego komitetu, który doprowadził do ustabilizowania wieży i zmniejszenia jej przechyłu.Pod koniec XX wieku Krzywa Wieża w Pizie była poważnie zagrożona zawaleniem. Przechył wieży stale się powiększał, a tempo jego narastania budziło coraz większe obawy. W 1990 roku powołano międzynarodowy komitet ekspertów, którego zadaniem było opracowanie planu uratowania zabytku.Na czele komitetu stanął prof. Michał B. Jamiołkowski, wybitny polski inżynier i geotechnik. Pochodzący ze Lwowa naukowiec miał na swoim koncie wiele sukcesów, m.in. udział w budowie osłony reaktora w Czarnobylu.Zespół prof. Jamiołkowskiego opracował nowatorską metodę stabilizacji wieży. Polegała ona na stopniowym wydobywaniu niewielkich ilości ziemi spod fundamentów wieży po stronie północnej. W ten sposób skorygowano nachylenie wieży i zmniejszono ryzyko jej zawalenia.Prace nad stabilizacją Krzywej Wieży w Pizie trwały 11 lat i zakończyły się pełnym sukcesem. W 2001 roku wieża została ponownie udostępniona zwiedzającym. Prof. Jamiołkowski zyskał miano "czarodzieja", który uratował jeden z najbardziej rozpoznawalnych zabytków na świecie.Niestety, w Polsce prof. Jamiołkowski nie jest tak dobrze znany, jak we Włoszech. Nie otrzymał też żadnego polskiego odznaczenia państwowego. BPIZAPON
Stał się niespodziewanym bohaterem – Mattia Aguzzi wychodząc na krótkie zakupy nie spodziewał się, że wróci do domu jako osoba, która uratowała życie małej dziewczynki.Kiedy przechodził obok jednego z mieszkalnych bloków, krzyk mężczyzny wołającego o pomoc przykuł jego uwagę. Wznosząc wzrok ku piątemu piętru budynku, z przerażeniem zauważył 3-letnią dziewczynkę, wychylającą się coraz bardziej poza balustradę balkonu.Kiedy dziewczynka zaczęła spadać instynktownie stanął tuż pod nią, łapiąc ją wprost w swoje ramiona i chroniąc przed groźnym upadkiem.''Na początku myślałem, że dziecko nie żyje. Ale kiedy zaczęła płakać, poczułem ulgę''Mimo licznych pochwał i propozycji odznaczenia, skromny bankier podkreśla:''Nie nazywajcie mnie bohaterem, postąpiłem tak, jak dyktowało mi serce w tej sytuacji'' RODMattia Aguzzi wychodząc na krótkie zakupy nie spodziewał się, że wróci do domu jako osoba, która uratowała życie małej dziewczynki.Kiedy przechodził obok jednego z mieszkalnych bloków, krzyk mężczyzny wołającego o pomoc przykuł jego uwagę. Wznosząc wzrok ku piątemu piętru budynku, z przerażeniem zauważył 3-letnią dziewczynkę, wychylającą się coraz bardziej poza balustradę balkonu.Kiedy dziewczynka zaczęła spadać instynktownie stanął tuż pod nią, łapiąc ją wprost w swoje ramiona i chroniąc przed groźnym upadkiem.
W tym wyścigu, Abel Mutai rezprezentujący Kenię, był zaledwie kilka stóp od linii końcowej, ale w wyniku mylących oznaczeń już się zatrzymywał myśląc, że ukończył wyścig – Hiszpański biegacz Ivan Fernandez był zaraz za nim i orientując się co się dzieje, zaczął krzyczeć na Kenijczyka by biegł dalej. Niestety Kenijczyk nie rozumiał hiszpańskiego, więc Hiszpan dosłownie popchnął go przez linię mety, zapewniając mu zwycięstwo.- Dlaczego to zrobiłeś? - dziennikarz zapytał później Ivana.- Moim marzeniem jest społeczeństwo, w którym wszyscy będziemy tak postępowali. - odpowiedział.- Dlaczego jednak pozwoliłeś mu wygrać? - dziennikarz dopytywał.- Nie pozwoliłem mu wygrać, on i tak wygrywał - odpowiedział zgodnie z prawdą Ivan.- Ale przecież to Ty mogłeś wygrać - dziennikarz nie ustępował.Ivan spojrzał na niego i odpowiedział pytaniem na pytanie:- Ale jaka byłaby podstawa mojego zwycięstwa? Jaki byłby honor w tym medalu? Co moja mama by o tym pomyślała?Wartości jakie przekazujemy jako ludzie, są często wartościami, jakie będą niosły w świat nasze dzieci. Co jest dla nas ważniejsze? Zwycięstwo? Odznaczenia? Sława? Pieniądze? Czy może jednak uczciwość względem swoich własnych zasad?Warto poświęcić chwilę tej historii
Prezydent wręczył odznaczenia państwowe. Wśród wyróżnionych... bracia Golec –
 –
"Nie przystoi weteranowi działań wojennych, doktorowi i kawalerowi Orderu Virtuti Civili Klasy I, nosić odznaczenia od PiS-owskiej władzy – Byle leszcz otrzymuje odznaczenie z górnej półki. To jak się teraz mają czuć żołnierze, którzy wcześniej otrzymali złoty medal "Za Zasługi dla Obronności Kraju” w uznaniu za ciężką i rzetelną służbę? Uważam, że to upadek wartości. To jest żenujące i smutne. Takie zachowanie i arogancja są naganne, morale chyli się ku upadkowi"
 –
 – Prezydent Czech Milos Zeman, od dawna sympatyzujący z Moskwą, powiedział wczoraj, że przyzna najwyższe odznaczenia państwowe prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu za jego odwagę i męstwo w obliczu inwazji Rosji
 –
0:22
Arcybiskup jest też emerytowanym generałem dywizji i z tego tytułu otrzymuje co miesiąc świadczenie wynoszące kilkanaście tysięcy złotych – Głódź został niedawno ukarany przez papieża m.in. za nieprawidłowości w zarządzeniu archidiecezją i w rozwiązywaniu spraw dotyczących pedofilii
Andrzej Duda chciał uhonorować zmarłego tragicznie Jana Lityńskiego najwyższym odznaczeniem państwowym RP - Orderem Orła Białego. Nadanie odznaczenia mogłoby nastąpić podczas uroczystości pogrzebowych – - Janek by sobie tego nie życzył - powiedziała polsatnews.pl Elżbieta Bogucka, wdowa po Janie Lityńskim.Elżbieta Bogucka podkreśliła, że wola jej zmarłego męża jest dla niej najświętsza. Jak powiedziała, Lityński źle zareagował na to, gdy Andrzej Duda pośmiertnie odznaczył Orderem Orła Białego Henryka Wujca. - Janek nie przyjąłby jakiegokolwiek odznaczenia od tego prezydenta - dodała
Czy osób wiekowych i zasłużonych nie można uhonorować bardziej zaszczytnym orderem jeszcze za ich życia? – Przykłady z ostatnich dni  - na 6 przypadków 4 odznaczenia przyznano pośmiertnie. Pierwszy z góry - Papcio Chmiel. Żył 97 lat - naprawdę zabrakło czasu???
Po starciu z wrogiem miał 37 ran kłutych, wnętrzności na wierzchu, złamaną szczękę i oczy skąpane we krwi. Kiedy wszyscy pogodzili się z jego śmiercią, ten opluł twarz zasuwającemu worek na zwłoki sanitariuszowi, łapiąc haust powietrza. Po wielu operacjach doszedł do siebie. Rambo- historia prawdziwa... –
 –  Roman Giertych ^@GiertychRomanZauważyliście, że PAD dajeodznaczenia najchętniejzmarłym?Po pierwsze podkreśla tomartyrologię Narodu, którajest przecież fundamentemPIS. Żałoba, ofiara, kir,męczeństwo, katafalki, salutyarmatnie. Opanowali to doperfekcji.Po drugie trudno wtedyodmówić przyjęcia...
Codziennie po 10-12 godzin w pełnej gotowości. Ratuje tych co zasłabli, jak też pijanych Januszy. On się nie zastanawia, On działa. Ryzykuje własne życie. Za 1900 netto. Jeśli zwróci uwagę za nieodpowiedzialne zachowanie w wodzie, jest wyzywany. – I to nie on zostaje okrzyknięty "bohaterem". Bohaterem zostaje policjant, zarabiający 2 lub 3 razy tyle, bo wyciągnął z wody dzieciaka który odpłynął trochę za daleko. Zapewniam, że policjant nie jest aż takim ryzykantem, który by się rzucił w głębokie morze aby kogoś ratować. Ale to On dostaje premie, nagrody i odznaczenia, i błyszczy w świetle kamer.A o ratownikach nie mówi nikt... Dlatego ja coś wam powiem - robicie świetną robotę, bardziej przydatną od  wszystkich "niebieskich". Szanuję waszą pracę i uważam, że te nagrody powinny trafiać do was, a nie do nich. Tak byłoby sprawiedliwie.

Smutna historia polskich testów na koronawirusa:

 –  5No elo, myślicie że to koniec?No, kurwa, niekoniecznie.Na wstępie zaznaczę, że chyba naprawdę zacznę nagrywać te moje wrzutki, bo tyle mi się materiału marnuje, że aż żal. Nie chcę, żeby notka była za długa, a tu tyle fajnych rzeczy do opisania. Więc może rozszerzę formułę. Tylko muszę chwilę wolną znaleźć, co będzie miało miejsce pewnie w sierpniu.A teraz po kolei. Respiratorów dalej nie ma. Ale za to mamy inne sukcesy, w tym jeden największy. Udało nam się oswoić wirusa do tego stopnia, że sporo ludzi przestało w niego wierzyć, jeszcze więcej przestało wierzyć w pandemię, bo lepiej słuchać autorów filmów z żółtymi napisami niż specjalistów. Prawie wszyscy wbijają chuj w zalecenia social distancingowe i maseczkowe, a na tych nielicznych, którzy jeszcze noszą maseczki w sklepie albo w komunikacji, reszta patrzy jak na pojebów.No i oczywiście gdy tylko dostaliśmy możliwość robienia rzeczy tak, jak robiliśmy je przed marcem, natychmiast z tego skwapliwie skorzystaliśmy i pojechaliśmy na śluby, wesela, pogrzeby, grille i do Władysławowa.Dzięki temu nieortodoksyjnemu podejściu, Polska znowu została mistrzem Polski. Wczoraj wykryto u nas 615 nowych zakażeń. Tak, udało nam się ustalić nowy rekord kraju pod względem dobowej liczby zachorowań! 25 lipca wyciągnęliśmy 584 przypadki. A tak w okolicach sześciu stówek to jeszcze szarpnęliśmy 8 czerwca, gdy wykryto 599 nowych przypadków.No i oczywiście możemy sobie śmieszkować, ale ta liczba pokazuje, co może się stać dalej, jeżeli w dalszym ciągu będziemy mieć wyjebane na zachowanie dystansu, noszenie maseczek i przestrzeganie kwarantanny.W tej chwili mamy ponad 45 tys. zarażonych. Liczba zmarłych wynosi 1709 osób. I nie, młody wiek nie stanowi tarczy i nie daje immunitetu. Niedawno po zakażeniu wirusem, zmarł 33-latek. Więc może przestańmy pierdolić, że wymrą tylko stare baby i jeszcze starsze dziady, bo to tak nie do końca działa.Wiecie co jeszcze nie do końca działa?! Tak, dobrze, nasze państwo. Opowiem wam historię o dzielnej walce rządu z wirusem.Wiosną tego roku, w Instytucie Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu, powstał pierwszy polski test genetyczny do wykrywania korony. Grejt sakses! Gratulacje, kwiaty, koniaki, wizyty w zakładach pracy.Jak pisał w kwietniu na Fejsie premier Mateusz "efekt ciężkiej pracy naukowców ma dzisiaj nie tylko wymiar medyczny, ale także psychologiczny. Ta wspaniała wiadomość wlała w serca wielu Polaków nienawiść i zatruła krew pobratymczą, kurwa, nie ten cytat. "Wlała w serca nadzieję, i dała nam wszystkim poczucie, że zyskujemy przewagę nad wirusem".Premier Mateusz podziękował szefowi instytutu, profesorowi Markowi Figlerowiczowi. Gowin Jarosław przekonywał z kolei, że poznańscy naukowcy powinni dostać najwyższe odznaczenia państwowe. No prestiż, uznanie, sukces, splendor.Instytut zrobił zajebiście skuteczny, tani test (osiem razy tańszy od testów kupowanych podówczas zagranico). Sam nie mógł go wytwarzać, więc wszedł we współpracę z Medicofarmą, producentem leków, supli i wyrobów medycznych. Powstała mała spółdzielnia, odpalono manufakturkę i produkcja ruszyła. Od kwietnia do czerwca producent natłukł 150 tys. zajebistych i tanich testów.I co malkontenci, pewnie od razu zaczniecie szkalowanko i powiecie, że coś w tym kraju musiało pójść nie tak.I BĘDZIECIE MIELI RACJĘ!Testy leżą w magazynie Medicofarmy w Radomiu a Ministerstwo Zdrowia nie jest na razie zainteresowane ich zakupem, bo ma w swoich magazynach zapasy testów zagranicznych.Co prawda część tych testów, kupionych w Korei (ot, niewielkie 150 tysięcy) jest wadliwych, z czułością określoną na 15-20 proc., co oznacza że nie są zbyt dobre. I MZ miało je wycofać, ale zwyciężył gospodarski, oszczędny stosunek do zakupionych dóbr. Dlatego kilka dni temu resort zapodał taki rap "testy zostaną wykorzystane do badań przesiewowych w szpitalnych oddziałach ratunkowych w celu szybkiej identyfikacji pacjentów, którzy zgłoszą się z objawami wskazującymi na zakażenie SARS-CoV-2."Diagności z rigczem oraz mózgiem w prawidłowym miejscu mówią, że to pomysł wprost z chuja i rodem z dupy, ale kto by się specjalistów słuchał.Co ciekawe, te złośliwe kutasy spółdzielczo-manufakturowe, naukowce przeklęte, uruchomiły produkcję jeszcze bardziej udoskonalonej i bardziej wydajnej wersji testu. Nie znam się na tym kompletnie, więc zacytuję, że chodzi o to, że wykrywa on dwa specyficzne dla covida geny i charakteryzuje się podwójnym systemem kontroli.Specjaliści mówią, że to testy nowej generacji, zaś podwójny system kontroli to rozwiązanie nowoczesne i rzadko stosowane na świecie. Więc znowu jesteśmy w awangardzie nauki, co jest spoko.Ale to nie koniec, bo te chore pojeby naukowe, pracują obecnie jak opętańce nad kolejnymi dwoma rodzajami testów, bo mają pomysły i hajs.Niestety, pomimo tego, że MZ dostało ofertę i jest "jak najbardziej zainteresowane polskimi testami", to na razie korzysta z tego, co ma w magazynach, ponieważ chuj wam do tego, jak my sobie organizujemy pracę i testowanie ludzi.Chwilowo więc te testy kupują laboratoria komercyjne i szpitale, które wolą kupić je bezpośrednio od producenta, bo rząd sprzedaje drożej, a i jeszcze może niechcący wepchnąć im te superczułe testy z Korei, to po co ryzykować i przepłacać.W ten oto sposób zrealizowało się wsparcie dla polskiego przemysłowca i fabrykanta. Oraz nauki. I ja nawet generalnie rozumiem, że rząd ma zapasy testów, i dlatego nie bierze ich od naszych ludzi. Dlatego mam taką koncepcję - może zacznijmy testować więcej osób? Bo na razie, jeżeli chodzi o liczbę testów na milion mieszkańców, jesteśmy w ogonie stawki. No ale pewnie na czymś się nie znam, MZ panuje nad sytuacją a testy od poznańskich naukowców kupi, jak zajdzie taka konieczność.Ze swojej strony mam dla Medicofarmy taką małą podpowiedź. Potrzebujecie wzmocnienia działu marketingu i pr-u. Weźcie zatrudnijcie jakiegoś handlarza bronią albo instruktora narciarstwa, może coś drgnie w temacie.Trzymajcie się tam w tym social distancingu.
Hiszpański urzędnik przez sześć latnie chodził do pracy i pobierałnormalne wynagrodzenie – Wiceburmistrz zorientował się o kilkuletniej nieobecności mężczyzny dopiero, gdy trwały przygotowania do odznaczenia go za 20-letnią służbę, a jego biuro było puste
W tym wyścigu, Abel Mutai reprezentujący Kenię, był zaledwie kilka stóp od linii końcowej, ale w wyniku mylących oznaczeń już się zatrzymywał myśląc, że ukończył wyścig – Hiszpański biegacz Ivan Fernandez był zaraz za nim i orientując się co się dzieje, zaczął krzyczeć na Kenijczyka by biegł dalej. Niestety Kenijczyk nie rozumiał hiszpańskiego, więc Hiszpan dosłownie popchnął go przez linię mety, zapewniając mu zwycięstwo.- Dlaczego to zrobiłeś? - dziennikarz zapytał później Ivana.- Moim marzeniem jest społeczeństwo, w którym wszyscy będziemy tak postępowali. - odpowiedział.- Dlaczego jednak pozwoliłeś mu wygrać? - dziennikarz dopytywał.- Nie pozwoliłem mu wygrać, on i tak wygrywał - odpowiedział zgodnie z prawdą Ivan.- Ale przecież to Ty mogłeś wygrać - dziennikarz nie ustępował.Ivan spojrzał na niego i odpowiedział pytaniem na pytanie:- Ale jaka byłaby podstawa mojego zwycięstwa? Jaki byłby honor w tym medalu? Co moja mama by o tym pomyślała?Wartości jakie przekazujemy jako ludzie, są często wartościami, jakie będą niosły w świat nasze dzieci. Co jest dla nas ważniejsze? Zwycięstwo? Odznaczenia? Sława? Pieniądze? Czy może jednak uczciwość względem swoich własnych zasad?
Lewicowi aktywiści domagają się zmiany brytyjskiego odznaczenia przyznawanego od 1818 roku, ponieważ kojarzy im się z policjantem przygniatającym głowę George'a Floyda – Bumi Thomas, aktywistka nigeryjskiego pochodzenia, tłumaczy: "Wizerunek przedstawia czarnego mężczyznę w łańcuchach, i białą, niebieskooką postać stojącą mu na szyi. Dokładnie to samo spotkało George'a Floyda i od wieków spotyka czarnych ludzi"
Róża i Jan Zamoyscy uratowali podczas II wojny światowej przed zagładą ok. 400 polskich dzieci. – Przez całą wojnę, z narażeniem życia pomagali polskiej ludności na Zamojszczyźnie. Róża za swoje bezgraniczne poświęcenie i oddanie sprawie zyskała miano „Anioła Dobroci”. Małżonkowie działali w Radzie Głównej Opiekuńczej – legalnej organizacji charytatywnej. Jan równocześnie był żołnierzem AK. Zajmował się zaopatrzeniem lokalnych oddziałów partyzanckich oraz melinował w swoim ogromnym majątku zdekonspirowanych działaczy. Podczas akcji wysiedleńczej na Zamojszczyźnie oboje nieśli pomoc wysiedlanym. Róża dowoziła codziennie żywność do jednego z obozów przejściowych w Zwierzyńcu, gdzie więziono dzieci przeznaczone do zagłady lub germanizacji. Widząc ich sytuację, próbowała znaleźć sposób, aby im pomóc.W lipcu 1943 r. udało jej się namówić męża, aby pojechał do Lublina i porozmawiał z dowódcą SS Odilo Globocnikiem. To śmiertelnie niebezpieczne dla Jana spotkanie zakończyło się sukcesem. Udało mu się przekonać gestapowca do wypuszczenia najmłodszych dzieci do lat 7, podkreślając, że w obozie może wybuchnąć epidemia, która dotknie również Niemców. Wkrótce wypuszczono 400 dzieci, które otoczono staranną opieką. Wiele z nich wróciło później do swoich rodzin. Za heroiczną postawę podczas wojny nie otrzymali żadnego odznaczenia. Nowe, komunistyczne władze Polski uznały ich za „wrogów ludu” i skonfiskowały ich wielki majątek. Jan odsiedział 8 lat w komunistycznym więzieniu, a Róża, żeby związać koniec z końcem pracowała jako pielęgniarka oraz prowadziła wraz z matką niewielki kiosk warzywny.Kiedy Jan wyszedł z więzienia nie wyjechali z Polski, lecz pozostali w ojczyźnie. „Moje miejsce jest w Polsce, jakakolwiek by ona była" – mówił Jan. W latach 60. znalazł pracę w szwajcarskich liniach lotniczych Swissair, gdzie pracował blisko 20 lat. Wychowywali czwórkę dzieci. W 1976 r. spadł na ich rodzinę bolesny cios - Róża zginęła tragicznie w wypadku autobusu miejskiego. Po 1989 r. Jan zaangażował się w życie polityczne – był m.in. senatorem II kadencji. Został odznaczony Orderem Orła Białego „w uznaniu znamienitych zasług położonych dla Rzeczypospolitej Polskiej” i tytułem honorowego obywatela Zamościa. Do końca życia walczył o odzyskanie nieprawnie skonfiskowanego majątku. Zmarł w 2002 r.