Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 69 takich demotywatorów

 – „Tu jest zbiegowisko dzieciaków z całych Ząbek, bo to jest jedyna karuzela na terenie miasta. Spotykają się po szkole i robią takie rzeczy, że chwilami to człowiek ma ciary na ciele. Naprawdę wystarczy chwila nieuwagi i dojdzie do dramatu” - mówią mieszkańcy osiedla źródło: archiwum prywatne
0:25
Galeria handlowa w Poznaniu jest teraz prawdopodobnie najniebezpieczniejszym miejscem w Polsce. Centrum handlowe terroryzuje duża grupa nastolatków w wieku 13-16 lat – Sprawę gangu młodocianych nagłośnił profil (poznan_moment), który ujawnił serię niebezpiecznych incydentów, które miały mieć miejsce w galerii handlowej Posnania.Zaczęło się od wiadomości mieszkańca, który zgłosił, że kilka osób w wieku około 15 lat napadło i pobiło dziewczynę tuż przy wejściu do galerii. Okazało się, że nie jest to odosobniony przypadek. Wówczas ruszyła lawina nowych informacji.Relacje mieszkańców Poznania przedstawiają obraz grup nieletnich, którzy zaczepiają klientów galerii - żądają papierosów, pieniędzy, telefonów czy też zakupów, które chwilę wcześniej zrobili. Kradną jedzenie w kąciku gastronomicznym czy też produkty w sklepach spożywczych i odzieżowych. Standardem mają być bójki i rzucanie obelgami. „Czy to ktoś pluł, wylewał cole albo ketchup z wyższego piętra” - pisze anonimowa osoba.Dochodzi nawet do grożenia bronią - jedni piszą o kastetach, inni o paralizatorach i pałkach teleskopowych, a w toaletach odnotowano przyjmowanie ośrodków odurzających przez młodzież.Do incydentów dochodzi zarówno w przestrzeni publicznej galerii, jak i w jej sklepach.Zdaniem klientów i pracowników, zarząd obiektu ani służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo nic z tym nie robią.Na ten moment na Krajowej Mapie Zagrożeń Bezpieczeństwa odnośnie tego terenu pojawiło się ponad 1600 zgłoszeń.- Teren Posnanii podlega pod Komisariat Nowe Miasto. Jeden z pracujących tam mundurowych, który chce pozostać anonimowy, poinformował, że w ciągu ostatnich 7 dni dotarło do nich 40 zgłoszeń. Pracownicy galerii piszą, że wielokrotnie zgłaszali problem zarządowi, ale ten nie reagował - informuje „Radio Poznań” POLICJAGUGIKg4c4b202aXdo Ra→-Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa426Wyszukaj adres2268Lacina8abpa Edvnicka10 88Kaliska.2K 4tofa Komedy362 2a 4a Polanka80 80ed ab8bWAA476-6ska7d 71Te70 79TO 78Th197Zygmunta Warc wy22253156BC108C91111 1310 12140 1614110A7716018018
Legalna sprzedaż psiego mięsa w Indonezji nie jest zabroniona – Przewoźnikom grozi jednak do 15 lat za dystrybucję towarów niebezpiecznych i nielegalnych oraz naruszenie ustawy o ochronie zwierząt ADININGPARATWOEMPAT KERINGPAAL GRACU
 –
0:22
 –  PAWŁÓKIENNICZAnob
 –  Jak wpisałbyś "wymieniłem żarówkę"w CV?M@MuyiwaSakaSamodzielnie przeprowadziłempomyślną modernizację i wdrożenienowego systemu oświetleniowego, niewykazując żadnego opóźnienia wedleplanu i bez żadnych niebezpiecznychincydentów zagrażającychbezpieczeństwu pracowników firmy.
 –  1オッチ
Po zakończeniu zdjęć do Johna Wicka 4 Keanu Reeves sprezentował zegarki wszystkim kaskaderom, którzy go zastępowali w niebezpiecznych scenach –  NHOTWICKFIVEJEREMYTHANK YOUKEANUJWA2021Best wrap gift ever.
W latach 1950 i 1951 amerykańskie dzieci znajdywały pod choinką zestaw Atomic Energy Lab. Był to kolejny zestaw z serii Młody Chemik, które w tamtych czasach były popularne – Ten zestaw dotyczył materiałów promieniotwórczych, a dzieci wykonywały eksperymenty opisane w komiksowej instrukcji.Zestaw był bardzo dobrze wyposażony:- Licznik Geigera- Elektroskop do badania pola elektrostatycznego- Spintaryskop do obserwacji cząstek alfa- Komora Wilsona do obserwacji promieniowania, którego źródłem był wbudowany polon-210- Minerały zawierające uran: autunit, torbernit, uraninit, karnotyt- Źródła promieniotwórcze: ołów-210 (alfa), ruten-106 (beta), cynk-65 (gamma)- Klocki do budowy modeli atomów- Trzy książki edukacyjne, w tym jedna w postaci komiksuChociaż dzisiaj ten zestaw może szokować, a w 2006 roku został uznany za jedną z najbardziej niebezpiecznych zabawek w historii, nigdy nie odnotowano żadnego zgłoszenia utraty zdrowia czy jakiejkolwiek szkody wyrządzonej przez Atomic Energy Lab.

Całe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi

 – Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę grzybni i wylądowałem na leśnym parkingu.To tutaj trafiają wszyscy amatorzy.Zawodowcy strzegą najbogatszych grzybowisk lepiej niż oczu w głowie — prawdopodobnie znaleźli te miejsca, jak zakopywali tam zwłoki.Na parkingu tymczasem tłok jak pod Ikeą w czasie pandemii. Najbliżej stoją jakieś dziewczyny w wyzywających strojach.Ubrały się tak, żeby były dobrze widoczne w lesie, a teraz pewnie handlują grzybami — myślę.- Ile? – pytam.- W pipu osięsiąt, do papu pięsiąt.- Nie rozumiem – ponawiam pytanie: – Grzybki po ile?- My badanu a czystu, ne ma grzybku.Biedne grzybiarki — myślę — Nic nie nazbierały, nic nie sprzedadzą, nie będą miały co do ust włożyć.Ale już moją uwagę zwraca biały SUV, z którego wysiada lalunia w białym dresiku i białych adidaskach. Za nią buja się popisany ochroniarz z buldogiem francuskim na smyczy i designerskim koszykiem wyplecionym z kolorowej wikliny przez chińskie dzieci za miskę ryżu zgodnie ze staropolskim wzorem i nowopolską strategią gospodarczą. Lalunia rusza w las, ochroniarz z buldogiem za nią.Za tymi nie ma sensu iść, chyba że chcesz zostać mistrzem drugiego planu w relacji na Instagramie, bo co chwila przystają, ale nie żeby podnieść grzyba, tylko żeby nadać internetowy przekaz dla innych przedstawicieli swojego gatunku:„Grzybuw nie ma ale i tak jest zaebiście”.Oczywiście grzyby są, tylko oni ich nie widzą, bo widzieć nie chcą, a jeść czegoś, co rośnie w lesie, na pewno nie zamierzają.Kawałek dalej jakiś koleś wali pokłony przed grzybem.- Wszystko w porządku? – pytam.- Szatan – odpowiada i zaczyna lizać grzyba pod kapeluszem.- Rozumiem – kłamię, kreślę znak krzyża w powietrzu i odchodzę.Ale wtem kątem oka dostrzegam cień przemykający między drzewami.Ruszam za nim i po chwili widzę dokładnie:Stary sweter w jodełkę, spodnie moro, kalosze, bagnet za pasem, wiadro po farbie z ołowiem, pordzewiały rower marki Ukraina.Widzę tutaj dwie opcje — typ albo idzie na grzyby albo wraca do porzuconych w lesie zwłok na kolejną porcję pośmiertnych amorów.Wiem, że jeśli chcę znaleźć grzyby, muszę za nim iść, ale doskonale zdaję sobie również sprawę, że mogę już nie wrócić.Zakładam, że to jednak mistrz ceremonii i ruszam za nim w bezpiecznej odległości. Gość tymczasem doskonale zdaje sobie sprawę, że ma ogon, bo co jakiś czas odwraca się i posyła mi to podejrzany uśmiech, to podstępne spojrzenie.Idę dokładnie za nim i jakimś cudem to ja zbieram twarzą pajęczyny.Wtem rozpływa się między drzewami.No, dobra, jestem w lesie, teraz tylko znaleźć jakieś grzyby i wyjść z tego cało.Halo, czy są tu jakieś grzyby?Kurde, no są.Rosną sobie ot tak sobie. Jak gdyby nigdy nic.I to jeden nieopodal drugiego.Dziwne… Może mi w to nie uwierzycie, ale w dwie godzinki nazbierałem pełen koszyk i to bez żadnych niebezpiecznych sytuacji!No dobra, teraz tylko odnaleźć drogę powrotną do auta i dotrzeć do niego w jednym kawałku.Kurde…Przecież moje auto widać stąd, gdzie stoję…Idę i zastanawiam się nad tym wszystkim.Jak bym nie próbował tego ugryźć, za każdym razem wychodzi mi, że po prostu miałem niebywałe szczęście.Nieopodal parkingu ten sam koleś co wcześniej wali pokłony przed innym grzybem.- Szatan? – pytam.- Papierzak – odpowiada.- Religijny człowiek – mówię do siebie.Wracam do domu.Myślę, czy by może nie odpocząć, ale przecież nie ma chwili do stracenia.Biorę szczoteczkę do zębów i zabieram się za czyszczenie.Po kilku godzinach grzyby lśnią jak nowe.Pora je sprawdzić.Aplikacja w smartfonie pokazuje, że połowa to pieczarki, a połowa muchomory.Wyrzucam połowę.Dla pewności otwieram lodówkę i skanuję grzyby na pizzy z Biedronki.Też muchomory.Wyrzucam pizzę i aplikację.Połowy połowy sam jednak nie jestem pewien, więc i ta ląduje w koszu. Tymczasem połowa połowy połowy jest obgryziona przez ślimaki.Nie no, przecież samiec alfa i omega ze szczytu łańcucha pokarmowego nie będzie dojadał resztek po jakimś mięczaku-obojnaku.Wyrzucam.Rozcinam pozostałe i okazuje się, że w połowie połowy połowy połowy robale dokazują jak patusy pod Żabką w niedzielę wolną od handlu.Wyrzucam.Nie jest tak źle, zostały mi dwie garści grzybów!W mojej głowie powoli układa się genialny plan:Jedną garść usmażę, drugą — ususzę.Wpisuję w wyszukiwarkę: „gesler, grzyby, przepis, łatwy, zanzibar”.„Najpierw obgotuj przez 10 minut i wylej wodę. Potem obgotuj przez następne 10 minut i wylej wodę. Potem już tylko na 10 minut na rozgrzaną patelnię”.Kierując się zdrowym rozsądkiem i rozsądnymi instrukcjami, z mojego koszyka grzybów wyszły mi dwie garści grzybów, a z jednej z nich trzy czwarte łyżki stołowej.Coś musiałem źle zrobić, bo przecież nie wyparowały…W końcu nadchodzi ta wiekopomna chwila:Nabieram je na łyżkę i zjadam — na raz, bez chlebka, z namaszczeniem.Mm… O tak… Kawior lasu…Hm…Smak chyba wylałem razem z wywarem…Trudno — suszenie na pewno się uda.W imię intensywnego grzybowego aromatu!Zgodnie z zaleceniami — piekarnik na 40 stopni i idę spać.Wstaję rano, w mieszkaniu unosi się intensywny grzybowy aromat.Udało się! — myślę.Ochoczo otwieram piekarnik.Szukam moich grzybów, ale ich nie widzę.Wchodzę do Internetu i tam również szukam.W Internecie moich grzybów nie ma, ale wychodzą na jaw nowe informacje:92% wody, no kto by pomyślał.Ołów, kadm, rtęć i arsen.Radioaktywny izotop cezu.Rabdomioliza.To całe grzebanie to jest dla jakichś psycholi!Grzybobranie.Grzybobabranie
 – Urodził się w roku 1890. W wieku 13 lat opuścił dom przez swojego agresywnego ojca alkoholika. W roku 1909 dotarł na Alaskę gdzie zaczął się spotykać z 36 letnią prostytutką Kitty O'Brien. Pewnego dnia jeden z klientów Kitty nie zapłacił za jej usługi i pobił ją. Gdy Stroud to odkrył zabił mężczyznę. Następnie udał się na policję i przyznał się do popełnionej zbrodni. Został skazany przez sąd na karę 12 lat pozbawienia wolności. Karę miał odbywać w więzieniu McNeil Island. Był jednym z bardziej niebezpiecznych i sprawiających problemy więźniów. Już w pierwszym okresie odsiadki do wyroku dodano mu kilka miesięcy za agresywne zachowanie i próbę kradzieży morfiny ze szpitala więziennego. W roku 1912 przetransportowano go do więzienia federalnego w Leavenworth. W roku 1916 zabił więziennego strażnika. Za ten czyn został skazany na karę śmierci przez powieszenie. Matka Strouda apelowała do prezydenta o prawo łaski. Prezydent wstrzymał karę śmierci zamieniając ją na karę dożywotniego więzienia. Stroud karę miał odbywać w izolacji od innych więźniów. W więzieniu zaczął interesować się ornitologią. Napisał dwie książki na temat chorób ptaków. Władze więzienia zezwoliły mu na trzymanie ptaków w celi. Stroud trzymał w swojej celi około 300 ptaków. Przestępca opracował także leki na ptasie choroby. Napisał również książkę na temat amerykańskiego więziennictwa. W 1942 roku przetransferowano go do słynnego więzienia Alcatraz. W 1943 został zbadany przez psychiatrę, który zdiagnozował u niego psychopatię oraz ponadprzeciętną inteligencję. Zmarł w roku 1963 w wieku 73 lat. W więzieniu spędził 54 z czego 43 w izolatce. Na podstawie jego życia nakręcono w 1962 film pt. Ptasznik z Alcatraz. Stroud jest jednym z bardziej znanych przestępców w historii USA. Amerykański pisarz Rober Niemi twierdził, że Stroud był bardzo dobrym ornitologiem o wybitnej inteligencji. Ale był także bardzo niebezpiecznym psychopatą nielubianym przez więźniów i strażników
Aborcja do 24 tygodnia ciąży została zalegalizowana w Kolumbii przez Sąd Najwyższy – Zabieg medyczny był zagrożony karą do 54 miesięcy więzienia, z wyjątkiem przypadków gwałtu, kazirodztwa, zagrożenia życia matki lub niezdolności do życia płodu. Niebezpieczne, nielegalne aborcje zabijają w tym kraju co roku ok. 70 kobiet."To stawia Kolumbię w awangardzie państw Ameryk Łacińskiej. Oznacza to, że wiele kobiet i nastolatek, które narażały swoje życie w niebezpiecznych miejscach, będzie teraz chronionych" – powiedziała Mariana Ardila, kolumbijska prawniczka Women's Link Worldwide.
Naszyjniki "anty-5G", które miały chronić miłośników teorii spiskowych przed "promieniowaniem 5G" okazały się silnie radioaktywne – O znacznie podwyższonym poziomie promieniowania produktów produkowanych dla miłośników teorii spiskowych, które może być szkodliwe dla zdrowia poinformował holenderski urząd ds. bezpieczeństwa jądrowego i ochrony przed promieniowaniem. Na liście niebezpiecznych produktów znalazły się: maska do spania "Energy Armor", bransoletka dla dzieci oraz naszyjnik "anty 5-G"."Sprzedawcy w Holandii znani ANVS zostali poinformowani, że sprzedaż jest zabroniona i musi zostać natychmiast wstrzymana, i że muszą poinformować o tym swoich klientów"
 –  Krystyna Pawłowicz@KrystPawlowiczNiektóre polskie ! samorządypodświetliły swe siedziby nazielono,na kolory DŻIHADU ...Czyli część polskich samorządówprzyłącza się do islamskiego atakuna Polskę !Wyborcy lokalni,widzicie to ? I co ?13:19 • 08.11.2021 • Twitter for iPad
W ciągu ostatnich 10 lat, 330 osób poniosło śmierć podczas robienia sobie selfików w niebezpiecznych miejscach.Chcieli mieć wspaniałe zdjęcie, które mogliby wrzucić na FB czy Instagrama –
Zamiast tego, mogliby mówić im o tym, jak ważne jest bycie szczęśliwym i realizowanie się w tych sferach,które są dla nich ważne –
Student zbudował ze śmieci samochód zasilany energią słoneczną – Pojazd powstawał przez 3 lata, a koszt produkcji wyniósł 500 dolarów. Emmanuel Alieu Mansaray marzy teraz o karierze wynalazcy.Samochód o nazwie Imagination (ang. wyobraźnia) powstał, aby zmniejszyć ryzyko zachorowania na choroby oddechowe, takie jak rak płuc, astma itp., spowodowane wdychaniem niebezpiecznych oparów emitowanych przez samochody
Liczba aborcji spada tam, gdzie jest ona legalna – W krajach, gdzie aborcja jest legalna, liczba aborcji spadła w ciągu ostatnich 25 lat o 40 proc. W państwach, w których przerywanie ciąży jest zakazane, liczba przeprowadzanych zabiegów od lat jest mniej więcej stała. Takie wyniki dały obszerne badania WHO oraz Guttmacher Institute. Choć wynik może wydawać się paradoksalny, w rzeczywistości jest bardzo logiczny. Spory polityczne zwykle opierają się na kwestiach ideologicznych. Zwolennicy aborcji na życzenie bronią także samej aborcji. Z kolei przeciwnicy próbują przekonać, że taki zabieg jest niedopuszczalny z punktu widzenia etyki. W ten sposób możemy atakować się bez końca.A tymczasem według badań wynika, że aborcja na życzenie, skuteczna antykoncepcja i edukacja seksualna zadowolą każdą ze stron. Zwolennikom zaoferują wybór, przeciwnikom spadek liczby zabiegów.Restrykcyjny zakaz powoduje, że kliniki aborcyjne schodzą do szarej strefy, brak antykoncepcji i edukacji seksualnej z kolei mnoży niechciane ciąże. Mimo całkowitego zakazu aborcji w czasach dwudziestolecia w Polsce, specjalista z zakresu medycyny sądowej Wiktor Grzywo-Dąbrowski szacował, że robi się w Warszawie przypuszczalnie dwadzieścia tysięcy poronień rocznie. Konserwatywne środowiska często wychodzą z założenia, że jak nastolatkowi nie powie się o seksie, to ten nie będzie odczuwać popędu. Mylą się. A przy braku rzetelnej wiedzy, jest większe ryzyko "wpadki".Gdy robimy z aborcji temat tabu przez delegalizację, kobieta z rozterkami nie posiada wsparcia. Gdy uzna, że nie chce dziecka, będzie to ukrywać przed otoczeniem i usunie płód po cichu. W nielegalnej klinice, albo przy pomocy metod domowych (niebezpiecznych dla zdrowia). Gdy aborcja jest legalna, można o tym bez większych obaw porozmawiać z lekarzem i psychologiem. Być może uda im się przekonać mamę, że poradzi sobie z opieką nad dzieckiem
Jej głębokość sięga nawet 37 metrów! –

Wspaniała, bohaterska postawa mężczyzny pośród powszechnej znieczulicy:

 –  Kacper Mikołajczyk25 czerwca o 00:17 · Na wstępie chciałbym tylko powiedzieć, że ten post nie ma na celu pochwalenia się czymkolwiek, czy szczycenia się czymś, a zwrócenie uwagi na ważny problem. Jeżeli ja publikuję gdziekolwiek swoje wypociny to wiedz, że coś się dzieje.Jakieś dwa tygodnie temu wracałem autobusem do domu z centrum, dzień jak codzień. Tym razem jednak było inaczej. Przystanek Kino Femnia. Z autobusu zobaczyłem, że na przystanku jakiś mężczyzna bije innego, leżącego chłopaka. Oczekujący na przystanku odsunęli się, albo obserwowali zdarzenie z bezpiecznej odległości. Na ile bezpiecznej? Na tyle, że nikt nie zaregował: nikt nawet nie krzyknął, nikt nie próbował nikogo rozdzielać. Wszyscy biernie stali. Widziałem już w życiu parę pobić, jednak takich emocji, nienawiści, takiej siły jeszcze nigdy. Kierowca autobusu jedyne co zrobił to zwolnił, chyba tylko po to, żeby się przyjrzeć. "Heroicznie" kazałem mu się zatrzymać i otworzyć mi drzwi. Wysiadłem. W końcu jakiś jeden jedyny chłopak wyłonił się z tłumu i zdecydował się zatrzymać w kolejnych czynach bijącego, przy czym sam od niego oberwał. Ten bijący uciekł. Jestem po paru latach nauki pierwszej pomocy, paru konkursach, wielu szkoleniach i pokazach. Zawsze zdawałem sobie sprawę z potrzeby znajomości szybkiego reagowania przed przyjazdem pogotowia, ale jeszcze nigdy nie miałem szansy pomóc komuś w praktyce. Jakaś inna dziewczyna zaczęła dzwonić na pogotowie, a ja poczułem potrzebę pomocy. Chciałem zorganizować apteczkę - i tu właśnie zaczynają się schody. Pierwsza myśl - w autobusie apteczka pewnie jest. Zdążyłem podbiec jeszcze do tego samego autobusu, z którego wysiadłem. Myślę sobie - autobus, czyli apteczka musi być. Nie, kierowca mówi, że apteczki nie ma. Jakim cudem w autobusie komunikacji miejskiej nie ma apteczki? Otóż tak, prawo tego nie wymaga. Wymaga tego jedynie ZTM, jednak wymaga tego od ajentów prywatnych - MZA apteczek nie ma. Tak, w XXI wieku, przy tylu drogowych sytuacjach i wypadkach w niektórych środkach transportu publicznego nie ma apteczki! Dałem spokój. Biegnę do McDonalda, jedyny bliski otwarty punkt. Tam za ladą sami obcokrajowcy. Najpierw mówię do nich po polsku, że potrzeba szybko apteczki. Później próbuję mówić po angielsku. Też nikt do pomocy chętny nie był. W ciągu paru sekund przyszedł manager - wyszedł za mną, ale apteczki nie dał i tak samo szybko do lokalu wrócił. Czy tak ciężko jest pożyczyć na pół godziny apteczkę, gdy wokół człowieka jest cała kałuża krwi, a on leży na ławce półprzytomny? Starałem się poradzić sobie bez apteczki. Krew z głowy tamowaliśmy chusteczkami. Po paru minutach zauważyłem przejeżdżającą Straż Miejską. Zamachałem, zatrzymali się na przystanku. Szybko mówię im, że potrzeba pomocy - na szczęście oni mieli i dali mi apteczkę. Ale w tamtym momencie ważniejsze było dla nich to, że stoją na jezdni, a zaraz na przystanek podjedzie autobus - tak! Zrobiłem to co należy, chusteczki zamieniliśmy na gazy, mogłem też zatamować pobitemu krwotok z nosa. Straż Miejska podeszła. Nie usłyszałem pytania, czy wiem jak mam pomóc, czy wiem co mam po kolei robić, tylko zapytali się, gdzie uciekł sprawca całej sytuacji. Pobiegli gdzieś za nim, w nieznanym przeze mnie kierunku - po prostu zniknęli, a ja zostałem. No i przyjechała Policja. Sprawcę złapali, a Straży Miejskiej dalej nie było (xd). No i teraz bardzo zaszczytne parę zdań dotyczących pracy samej policji. Zareagowali dość szybko, wysiedli z radiowozu i myślałem, że ja mogę kawałek się odsunąć i grzecznie poczekać. Facet cały czas krwawi, głowa pochylona do dołu i uciśnięte skrzydełka nosa - czyli tak, jak należy. Policjant kazał pobitemu jednak przyłożyć do nosa chusteczkę i odchylić głowę do tyłu - czyli spodować potencjalne zachłyśnięcie czy nawet wymioty. Jestem ogromnie zniesmaczony, a raczej negatywnie zaskoczony, postawą policjantów i tym, że usilnie łamali zasady pierwszej pomocy m.in. każąc nie trzymać gaz przy krawiących ranach na głowie. W pierwszej kolejności spisali Panią, która dzwoniła na pogotowie, co jest całkiem zrozumiałe. Ja czekałem kolejne minuty. W pobliżu była już karetka, było ją słychać. No i w końcu pytam policjanta, czy jestem jeszcze potrzebny i czy będą spisane moje dane. Policjant - podobnie jak ja - był wyraźnie zmęczony, więc nawet chyba nie chciało mu się mnie prosić o dane i stwierdził, że nie jestem już potrzebny i mogę jechać. Ja chciałem inaczej, ale już nawet nie miałem siły na podważanie zdania policjanta.Czemu miał służyć ten post? Nie chciałem się niczym chwalić. Banalnie mówiąc: postąpiłem tak, jak powinien postąpić każdy inny - udzieliłem niezbędną pomoc i nie przeszedłem obojętnie tak jak inni. Ale rzecz w czym innym. Rzecz w tym, że na facebooku udostępniamy posty o korytarzach życia, udostępniamy zbiórki na medycynę, udostępniamy filmiki z różnych niebezpiecznych sytuacji. Ale tak naprawdę do tej pory panuje ta niewidoczna (nie lubię tego słowa) "znieczulica". Dalej nie jesteśmy chętni do pomocy. Policjanci, strażnicy miejscy, którzy są zatrudnieni za nasze pieniądze i szkoleni w specjalnych jednostkach, na specjalnych szkoleniach, nie są w stanie poprawnie pomóc człowiekowi i udzielić mu pierwszej pomocy. Pracownicy punktów, które mogą pomóc, bo jak każdy zakład pracy mają apteczki, nie chcą tego zrobić i zwyczajnie ignorują niemal błagalne i opresyjne prośby.Podsumowując: pierwsza pomoc jest faktycznie przydatna. Warto było przez tyle lat tłuc parę zasad, których czasami miałem dość. Ale pierwszej pomocy nie wykonamy bez zwyczajnej bezinteresowności i czynności.Przestańmy być bierni i pomyślmy, że nam też mogło się coś takiego przydarzyć, a nikt by nie zareagował.