Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 51 takich demotywatorów

Najbardziej niewiarygodną rzeczą w historii o Batmanie jest to, że Bruce nie miał żadnego dalekiego krewnego,który nie rościłby sobie praw do fortunyjego rodziców –
"Moje dzieci są już starsze. Trochę się na mnie denerwują, cały czas im powtarzam, że nie jesteśmy bogaci. Ja jestem bogaty" –  SPORTBIBLEINESSHILFIGERSHAQUILLE O'NEAL'S KIDS DON'TUNDERSTAND WHY HE WON'T SHARE HIS$400 MILLION FORTUNE WITH THEMGUIL
Majątek 73-letniego Francuza wycenia się na 165 mld dolarów. To w jego rękach są takie marki jak Louis Vuitton, Givenchy, Dior, Guerlain czy Sephora – Bernard Arnault ma pięcioro dzieci z dwóch małżeństw. Wszyscy pracują w firmie ojca albo w jednej z należących do niego marek

Całe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi

 – Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę grzybni i wylądowałem na leśnym parkingu.To tutaj trafiają wszyscy amatorzy.Zawodowcy strzegą najbogatszych grzybowisk lepiej niż oczu w głowie — prawdopodobnie znaleźli te miejsca, jak zakopywali tam zwłoki.Na parkingu tymczasem tłok jak pod Ikeą w czasie pandemii. Najbliżej stoją jakieś dziewczyny w wyzywających strojach.Ubrały się tak, żeby były dobrze widoczne w lesie, a teraz pewnie handlują grzybami — myślę.- Ile? – pytam.- W pipu osięsiąt, do papu pięsiąt.- Nie rozumiem – ponawiam pytanie: – Grzybki po ile?- My badanu a czystu, ne ma grzybku.Biedne grzybiarki — myślę — Nic nie nazbierały, nic nie sprzedadzą, nie będą miały co do ust włożyć.Ale już moją uwagę zwraca biały SUV, z którego wysiada lalunia w białym dresiku i białych adidaskach. Za nią buja się popisany ochroniarz z buldogiem francuskim na smyczy i designerskim koszykiem wyplecionym z kolorowej wikliny przez chińskie dzieci za miskę ryżu zgodnie ze staropolskim wzorem i nowopolską strategią gospodarczą. Lalunia rusza w las, ochroniarz z buldogiem za nią.Za tymi nie ma sensu iść, chyba że chcesz zostać mistrzem drugiego planu w relacji na Instagramie, bo co chwila przystają, ale nie żeby podnieść grzyba, tylko żeby nadać internetowy przekaz dla innych przedstawicieli swojego gatunku:„Grzybuw nie ma ale i tak jest zaebiście”.Oczywiście grzyby są, tylko oni ich nie widzą, bo widzieć nie chcą, a jeść czegoś, co rośnie w lesie, na pewno nie zamierzają.Kawałek dalej jakiś koleś wali pokłony przed grzybem.- Wszystko w porządku? – pytam.- Szatan – odpowiada i zaczyna lizać grzyba pod kapeluszem.- Rozumiem – kłamię, kreślę znak krzyża w powietrzu i odchodzę.Ale wtem kątem oka dostrzegam cień przemykający między drzewami.Ruszam za nim i po chwili widzę dokładnie:Stary sweter w jodełkę, spodnie moro, kalosze, bagnet za pasem, wiadro po farbie z ołowiem, pordzewiały rower marki Ukraina.Widzę tutaj dwie opcje — typ albo idzie na grzyby albo wraca do porzuconych w lesie zwłok na kolejną porcję pośmiertnych amorów.Wiem, że jeśli chcę znaleźć grzyby, muszę za nim iść, ale doskonale zdaję sobie również sprawę, że mogę już nie wrócić.Zakładam, że to jednak mistrz ceremonii i ruszam za nim w bezpiecznej odległości. Gość tymczasem doskonale zdaje sobie sprawę, że ma ogon, bo co jakiś czas odwraca się i posyła mi to podejrzany uśmiech, to podstępne spojrzenie.Idę dokładnie za nim i jakimś cudem to ja zbieram twarzą pajęczyny.Wtem rozpływa się między drzewami.No, dobra, jestem w lesie, teraz tylko znaleźć jakieś grzyby i wyjść z tego cało.Halo, czy są tu jakieś grzyby?Kurde, no są.Rosną sobie ot tak sobie. Jak gdyby nigdy nic.I to jeden nieopodal drugiego.Dziwne… Może mi w to nie uwierzycie, ale w dwie godzinki nazbierałem pełen koszyk i to bez żadnych niebezpiecznych sytuacji!No dobra, teraz tylko odnaleźć drogę powrotną do auta i dotrzeć do niego w jednym kawałku.Kurde…Przecież moje auto widać stąd, gdzie stoję…Idę i zastanawiam się nad tym wszystkim.Jak bym nie próbował tego ugryźć, za każdym razem wychodzi mi, że po prostu miałem niebywałe szczęście.Nieopodal parkingu ten sam koleś co wcześniej wali pokłony przed innym grzybem.- Szatan? – pytam.- Papierzak – odpowiada.- Religijny człowiek – mówię do siebie.Wracam do domu.Myślę, czy by może nie odpocząć, ale przecież nie ma chwili do stracenia.Biorę szczoteczkę do zębów i zabieram się za czyszczenie.Po kilku godzinach grzyby lśnią jak nowe.Pora je sprawdzić.Aplikacja w smartfonie pokazuje, że połowa to pieczarki, a połowa muchomory.Wyrzucam połowę.Dla pewności otwieram lodówkę i skanuję grzyby na pizzy z Biedronki.Też muchomory.Wyrzucam pizzę i aplikację.Połowy połowy sam jednak nie jestem pewien, więc i ta ląduje w koszu. Tymczasem połowa połowy połowy jest obgryziona przez ślimaki.Nie no, przecież samiec alfa i omega ze szczytu łańcucha pokarmowego nie będzie dojadał resztek po jakimś mięczaku-obojnaku.Wyrzucam.Rozcinam pozostałe i okazuje się, że w połowie połowy połowy połowy robale dokazują jak patusy pod Żabką w niedzielę wolną od handlu.Wyrzucam.Nie jest tak źle, zostały mi dwie garści grzybów!W mojej głowie powoli układa się genialny plan:Jedną garść usmażę, drugą — ususzę.Wpisuję w wyszukiwarkę: „gesler, grzyby, przepis, łatwy, zanzibar”.„Najpierw obgotuj przez 10 minut i wylej wodę. Potem obgotuj przez następne 10 minut i wylej wodę. Potem już tylko na 10 minut na rozgrzaną patelnię”.Kierując się zdrowym rozsądkiem i rozsądnymi instrukcjami, z mojego koszyka grzybów wyszły mi dwie garści grzybów, a z jednej z nich trzy czwarte łyżki stołowej.Coś musiałem źle zrobić, bo przecież nie wyparowały…W końcu nadchodzi ta wiekopomna chwila:Nabieram je na łyżkę i zjadam — na raz, bez chlebka, z namaszczeniem.Mm… O tak… Kawior lasu…Hm…Smak chyba wylałem razem z wywarem…Trudno — suszenie na pewno się uda.W imię intensywnego grzybowego aromatu!Zgodnie z zaleceniami — piekarnik na 40 stopni i idę spać.Wstaję rano, w mieszkaniu unosi się intensywny grzybowy aromat.Udało się! — myślę.Ochoczo otwieram piekarnik.Szukam moich grzybów, ale ich nie widzę.Wchodzę do Internetu i tam również szukam.W Internecie moich grzybów nie ma, ale wychodzą na jaw nowe informacje:92% wody, no kto by pomyślał.Ołów, kadm, rtęć i arsen.Radioaktywny izotop cezu.Rabdomioliza.To całe grzebanie to jest dla jakichś psycholi!Grzybobranie.Grzybobabranie
Anonimowy prywatny nabywca kupił za 6,1 mln dol. (ok. 28 mln zł) wyjątkowy, kompletny szkielet gorgozaura, drapieżnego dinozaura zamieszkującego tereny Ameryki Płn. 77 mln lat temu – Świetnie zachowany gorgozaur wystawiony został na sprzedaż w nowojorskim domu aukcyjnym Sotheby. Zrekonstruowany gorgozaur ma blisko trzy metry wysokości i ponad 6,5 m długości. To jedyny tego rodzaju okaz wystawiony na własność prywatną Świetnie zachowany gorgozaur wystawiony został na sprzedaż w nowojorskim domu aukcyjnym Sotheby. Zrekonstruowany gorgozaur ma blisko trzy metry wysokości i ponad 6,5 m długości. To jedyny tego rodzaju okaz wystawiony na własność prywatną
Miała patologiczny strach przed pogrzebaniem żywcem i zostawiła lekarzowi swoją fortunę, aby upewnić się, że tak się nie stanie. Lekarz kazał zabalsamować jej ciało i zgodnie z jej wolą, regularnie sprawdzać, czy żyje przez następne 90 lat –
Przez cztery lata Hugh Grant udawał,że jest swoim własnym agentem – Komunikował się z ludźmi za pomocą fałszywego konta e-mailowego pod nazwiskiem James Howe Ealy, a nawet zmieniał swój głos podczas rozmów przez telefon na taki ze szkockim akcentem. Jak sam mówi- "Zaoszczędziłem dzięki temu fortunę"
Znany szef kuchni i osobowość telewizyjna Gordon Ramsay uważa, że jego dzieci nie zasłużyły na odziedziczenie jego fortuny. Ramsay nie pozwala swoim dzieciom latać pierwszą klasą czy jadać w drogich restauracjach, żeby ich nie rozpuszczać –
Walt Disney co roku dawał swojej gospodyni, Thelmie Howard, akcje Disneya na święta Kobieta zmarław wieku 79 lat z fortuną 9,5 miliona dolarów –

Grzybobranie w pigułce

Grzybobranie w pigułce – Coś na rozweselenie dla tych, co nie znajdują grzybówCałe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi.Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę
Chuck Feeney to miliarder, który wszystko rozdał. Po spędzeniu życia na pracy, aby zgromadzić fortunę w wysokości 8 miliardów dolarów, przekazał 99% swojego majątku na cele charytatywne –
 –
W filmie familijnym "Richie Rich" często wspomina się o niewyobrażalnym i absurdalnym bogactwie rodziny Richów. – Ówcześnie najbogatszą osobą na świecie był Yoshiaki Tsutsumi, japoński magnat nieruchomościowy, z majątkiem ocenianym na 8.5 mld dolarów. Jaki więc majątek scenarzyści uznali za niewyobrażalnie wręcz ogromny? W jednej ze scen Richard Rich mówi, że posiada 70 mld dolarów, czyli w istocie kwotę nieziemską, prawie ośmiokrotnie przewyższającą majątek najbogatszej wtedy osoby na planecie.Skumulowany wskaźnik inflacji w latach 1994-2021 wyniósł 77%, czyli majątek pana Richa byłby dziś wart 123 mld dolarów. Jego niewyobrażalne niegdyś bogactwo czyniłoby go czwartą najbogatszą osobą na świecie, po Jeffie Bezosie, Elonie Musku i Billu Gatesie. Pan Tsutsumi natomiast, bogacąc się w tempie dolarowej inflacji, miałby nieco ponad 15 mld dolarów, zajmowałby miejsce 136 - pomiędzy Zhou Qunfei, właścicielką Lens Technology, a Cyrusem Poonawallą, właścicielem kluczowego indyjskiego producenta szczepionek.
Jackie Chan zapisał całą swoją fortunę na cele charytatywne, nie zostawiającani centa synowi. Jackie powiedział:"Jeśli mój syn jest zdolny, zarobi swoje własne pieniądze. Jeśli nie jest, to zmarnuje moje" –
Po wypadku został bez grosza przy duszy. Jedyne co miał to stary kocpo babci – Ile nieszczęścia może spotkać jednego człowieka? Okazuje się, że bardzo dużo. Przekonał się o tym Loren Krytzer, który 10 lat temu miał poważny wypadek samochodowy. W wyniku rozległych obrażeń stracił nogę.W końcu środki do życia zaczęły się kończyć i mężczyzna wpadł w depresjęLiczył, że w domu po zmarłej babci znajdzie jakieś cenne przedmioty, ale niestety na miejscu był tylko stary koc i pożółkłe książki.Zabrał koc myśląc, że sprzeda go chociaż za kilka dolarów, ale nikt nie chciał go kupićNiepełnosprawny mężczyzna całe dnie spędzał przed telewizorem. Pewnego dnia trafił na program Antiques Roadshow i nie mógł uwierzyć w to, co w nim zobaczył. Bohaterem odcinka był starszy mężczyzna, który sprzedał niemal identyczny koc za 500 tysięcy dolarów!Był niesamowicie podekscytowany! Chciał jak najszybciej sprzedać narzutę i za zarobione pieniądze w końcu wyjść na prostą.Wystawił koc na aukcjiOkazało się, że to koc należący do wodza plemienia Nawahów i ma prawie 200 lat! Dzięki temu w ciągu kilku tygodni udało się sprzedać zabytkową narzutę za kolosalną kwotę 1 500 000 dolarów!Jak widać, zawsze istnieje nadzieja i nawet w najtrudniejszych sytuacjach warto próbować! Ile nieszczęścia może spotkać jednego człowieka? Okazuje się, że bardzo dużo. Przekonał się o tym Loren Krytzer, który 10 lat temu miał poważny wypadek samochodowy. W wyniku rozległych obrażeń stracił nogę.W końcu środki do życia zaczęły się kończyć i mężczyzna wpadł w depresjęLiczył, że w domu po zmarłej babci znajdzie jakieś cenne przedmioty, ale niestety na miejscu był tylko stary koc i pożółkłe książki.Zabrał koc myśląc, że sprzeda go chociaż za kilka dolarów, ale nikt nie chciał go kupićNiepełnosprawny mężczyzna całe dnie spędzał przed telewizorem. Pewnego dnia trafił na program Antiques Roadshow i nie mógł uwierzyć w to, co w nim zobaczył. Bohaterem odcinka był starszy mężczyzna, który sprzedał niemal identyczny koc za 500 tysięcy dolarów!Był niesamowicie podekscytowany! Chciał jak najszybciej sprzedać narzutę i za zarobione pieniądze w końcu wyjść na prostą.Wystawił koc na aukcjiOkazało się, że to koc należący do wodza plemienia Nawahów i ma prawie 200 lat! Dzięki temu w ciągu kilku tygodni udało się sprzedać zabytkową narzutę za kolosalną kwotę 1 500 000 dolarów!Jak widać, zawsze istnieje nadzieja i nawet w najtrudniejszych sytuacjach warto próbować!
MacKenzie Scott stała się najbogatszą kobietą świata po rozwodzie z Jeffem Bezosem. Zasłynęła jednak tym, że wspiera organizacje charytatywne ogromnymi datkami – Tylko w ostatnich 4 miesiącach rozdała takim organizacjom ponad 4 mld dolarów.Jak widać pieniądze, uroda i dobroć mogą iść w parze
Małpy znalazły je przypadkiem.Są warte fortunę – Niesamowite i przypadkowe odkrycie miało miejsce w Kongo. Głodne małpy wywąchały nowy, nieznany dotąd gatunek trufli. Przysmak ten jest serwowany w najlepszych restauracjach świata, a nowo odkryty okaz może być wart fortunę.
Jeff Bezos 2 dni temu osiągnął majątek wart ponad 200 miliardów dolarów. Jest tym samym pierwszym biznesmenem w historii, którego fortuna oficjalnie osiągnęła tę oszałamiającą kwotę –
Fred Smith, twórca firmy FedEx wypłacił ostatnie 5.000 dolarów z konta firmowego, następnie poleciał do Las Vegas zagrał w Blackjacka i wygrał fortunę, dzięki czemu uratował swoje przedsiębiorstwo przed bankructwem –
Fortuna za obraz Matejki.Padł rekord – Niemal 7 mln zł zapłacił prywatny kolekcjoner za obraz Jana Matejki. Tym samym "Portret prof. dr. Karola Gilewskiego" z 1872 r. stał się najdroższym obrazem sprzedanym na aukcji w historii polskiego rynku aukcyjnego