Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 640 takich demotywatorów

 –  Gdy miałaś dużo facetów - jesteś k... Gdy miałaś mało facetów - jesteś chora Gdy jesteś gruba - masz schudnąć Gdy jesteś chuda - nie ma za co złapać Gdy jesteś młoda - masz mieć doświadczenie Gdy jesteś doświadczona - masz być młoda Gdy jesteś brzydka - nie jesteś reprezentacyjna Gdy jesteś ładna - pewnie jesteś głupia Gdy jesteś ładna i masz dobrą pracę - załatwiłaś to przez łóżko Gdy robisz nadgodziny -zaniedbujesz rodzinę Gdy nie robisz nadgodzin -nie traktujesz pracy poważnie... I dobrze nam tak??
 –

Pracownik budowlany miał na twarzy brud, a nieznajoma kobieta rzuciła w jego stronę nieprzyjemny komentarz na temat jego wykształcenia. Ale jego odpowiedź jest idealna i została pochwalona w mediach społecznościowych

Pracownik budowlany miał na twarzy brud, a nieznajoma kobieta rzuciła w jego stronę nieprzyjemny komentarz na temat jego wykształcenia. Ale jego odpowiedź jest idealna i została pochwalona w mediach społecznościowych – Andy Ross z Waszyngtonu w USA jest mężczyzną, który pracuje w firmie budowlanej. Po całym dniu ciężkiej pracy poszedł do sklepu, gdzie zauważył, że patrzy się na niego mała dziewczynka.Miał nieco brudną twarz, ale i tak był zaskoczony, gdy zobaczył, że matka dziewczynki wskazuje na niego i mówi, „Dlatego musisz skończyć szkołę”.Andy był zdumiony komentarzem kobiety. Ale wiedział, jak powinien odpowiedzieć.„Po pierwsze, jestem świetnie wykształconym, brudnym mężczyzną. Nie tylko skończyłem studia, ale mam też kilka certyfikatów medycznych. Zakładanie więc, że nie jestem wykształcony w oparciu o mój wygląd zakrawa na ignorancję,” Andy napisał w poście na Facebooku.Andy pisze, że pracował też w wojsku jako pracownik medyczny. Po zakończeniu kariery wojskowej próbował pracować w biurze, co jednak mu nie pasowało. Zamiast tego postanowił zatrudnić się w firmie budowlanej, gdzie świetnie się czuję.„Lubię pracować rękami i być na dworze. Dlatego czasami jestem brudny. Dobrze zarabiam, mam ubezpieczenie i bez problemu utrzymuję rodzinę. Tak więc mój wygląd w żaden sposób nie odzwierciedla poziomu mojej inteligencji lub wykształcenia.”W swojej odpowiedzi na komentarz, która w tydzień została udostępniona ponad 100 000 razy, podaje też osiem podpunktów, które krytyczna matka powinna zapamiętać:Dzisiejsza praca domowa:1. Nie oceniaj ludzi po wyglądzie.2. Rób to, co kochasz, wtedy nigdy nie będziesz w pracy.3. Prace fizyczne są najlepsze. Dobrze zarabiasz i nie definiują Cię.4. Wykształcenie jest ważne, ale studia niczego nie gwarantują.5. Doświadczenie, ciężka praca i poświęcenie sprawią, że odniesiesz sukces w swojej wybranej dziedzinie.6. Nie bądź rodzicem-dupkiem, który wychowuje swoje dziecko na dupka.7. Gdy próbujesz obrazić czyjąś inteligencję i wykształcenie, pamiętaj, że ten brudny człowiek musi być gorzej wykształcony od Ciebie.8. Musze się wykąpać
Doceńmy nasze mamy za trud, jaki musiały włożyć w nasze wychowanie –  Stanowisko: MATKA Rodzaj umowy: czas nieokreślony, bez możliwości wypowiedzenia. Wynagrodzenie: forma barterowa (buziaki i przytulanie) Godziny pracy: pełna dyspozycyjność 7 dni w tygodniu. Zmiana podstawowa od 05:00 rano do ostatniego kaprysu klienta. Dodatkowo dwa razy w tygodniu dyżur całodobowy. Urlop: nie dotyczy Zwolnienie lekarskie: nie dotyczy Przerwy: 3x przerwa na siusiu pod nadzorem klienta. Pakiet socjalny: - posiłki w pracy: bufet serwuje resztki z obiadu klienta, kawa I herbata bez ograniczeń podawana na zimno. - wyjścia służbowe: wycieczki na plac zabaw w okresie letnim, karnet na sanki w okresie zimowym Szkolenie: nie zostaje zapewnione Doświadczenie: nie wymagane Dodatkowe informacje: - brak ubezpieczenia emerytalnego i składki zdrowotnej - klienci często bywają Irracjonalni i irytujący, odporni na prośby i tłumaczenia. Często w złym humorze z tendencją do wpadania we wściekłość, która przeradza się w histerię. - w związku z pełną dyspozycyjnością brak możliwości odbywania spotkań towarzyskich po pracy.
Antypolska socjolog niedawno mówiła, że "dla Polaków śmierć to była kwestia biologiczna, naturalna, śmierć jak śmierć. Dla Żydów to była tragedia, dramatyczne doświadczenie, metafizyka". Teraz dostała pół miliona grantu od Narodowego Centrum Nauki – Barbara Engelking-Boni tłumaczyła w telewizji, czym różniła się śmierć Polaków i Żydów. Teraz dzięki Jarosławowi Gowinowi dostanie 522 tys. zł na kolejne badania. Prof. oczywiście zajmie się "stosunkiem społeczeństwa polskiego wobec zagłady Żydów". Zaczynam wątpić w ten kraj...
Człowiek uczy się jeździćdopiero po zdaniu prawa jazdy –
Kiedy pracodawca chce mieć 22-letnich pracowników z 10-letnim doświadczeniem –
"Poszukujemy sprzątaczki do biura – Wymagania: - 50 lat doświadczenia w branży, - udokumentowane zabicie smoka (Skyrim się nie liczy), - gotowość do akceptacji nienormowanego dnia pracy, - licencja pilota śmigłowca, - umiejętność programowania w min. 6 językach, - znajomość suahili na poziomie upper intermediate, - zdolność do poszerzenia bazy klientów o 100500 nowych frajerów dziennie, -znajomość podstaw syntezy termojądrowej, - doświadczenie w organizacji koncertów Borysa Moisejewa w Dagestanie, - umiejętności telekinetyczne, - wysokie stężenie midichlorianów we krwi, - minimum srebrny medal olimpijski w curlingu, - nagroda Nobla z fizyki będzie dodatkowym atutem. Oferujemy: - kanciapę i wrzątek, - pracę w budynku opuszczonego wariatkowa naprzeciwko cmentarza
Mieszkam z mamą –
Przedsiębiorcy narzekają, że brakuje im pracowników - przez co nie mogą realizować swoich celów – Pracownicy narzekają, że pracodawcy dużo wymagają, a mało płacą i dają umowy śmieciowe. Kto w tej sytuacji ma racje według Was drodzy użytkownicy? Firmy z Radomia rezygnują z kontraktów, bo brakujepracowniKow. Mozemy przestac mowic o bezrobociuCoraz więcej firm przyznaje, że z powodu braku pracowników muszą rezygnować zkontraktów. Pracowników kuszą benefitami, szukają wśród obcokrajowców, szkoląRADOM.WYBORCZA.PLLubię to!KomentarzeUdostępnij32Najtrafniejsze9 udostępnieńNapisz komentarz.czywiście, że łatwo. Trzeba tylko znać dwaJęzyki obce perfekt, z dziesięc programow komputerowych, miecstatus studenta, koniecznie z orzeczeniem o niepełnosprawnościObowiązkowo 15-letnie doswiadczenie, coby zaoszczędzic naszkoleniu. I wtedy taki idealny pracownik jest zatrudniony na stażlub umowę o dzieło za 900 złoty netto i żeby jeszcze mógł pracowaćpo godzinach. A, i tak, takiego pracownika zatrudnia Pani z HR,której wujek zna szefa firmy no i na zasadzie - "wziąłbyś ją zatrudni"będę Ci wdzięczny i tak sobie pracuje. Więc droga redakcjo, drodzeprzedsiębiorcy, oczywiscie, ze jest łatwo o prace tak w Radomiu, jaki w całym naszym mlekiem i miodem płynącym kraju
Czasami warto jest czekać na swoją miłość. Być może przyjdzie do Ciebie niespodziewanie – W najmniej oczekiwanym momencie Twoje życia. Nie wolno tracić nadziei. Gdy masz już duże doświadczenie w wyczekiwaniu na coś, to nie martw się, być może Twoja miłość przyjedzie do Ciebie w momencie w którym będziesz najbardziej tego potrzebować
Źródło: - Krzysztof Michowski , Nie bądź chłopcem. Bądź mężczyzną.
 –

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie
Źródło: joemonster.org
 –

Rozpoczynając zbieranie doświadczeń

Rozpoczynając zbieranie doświadczeń –  Jak urozmaicić sexgość - Dzisiaj, 3 lutego (16:11)SeksPlakalem gdy pierwszy raz uprawialem seks z kobietą. Niewiem czy to kwestia zlamania pewnego tabu, możeświadomość fizycznego poszerzenia emocjonalnych więzi?A może po prostu gaz pieprzowy?ocente natOdpoenee6 25odpawie02Najnowsze odpowiedzi
"To nie ma sensu" - powiedział umysł."To jest absurdalne" - powiedziało doświadczenie'"To jest nieprzydatne" - dodał zdrowy rozsądek'"Och, to jest to, tak!" - wykrzyknął zadowolony klient –
Domniemanie niewinnościwedług polskich sądów –  składowane w innym miejscuZdaniem Sądu niewiarygodne jest twierdzenie oskarżonego, że znalezione w domukołpaki kupił. Doświadczenie życiowe i zawodowe Sądu pozwala przyjąć, że złodziej niekupuje takich rzeczy jak kołpaki, nawet po okazyjnych cenach, bowiem może je ukraśćcalkiem za darmo. Jest to o tyle prawdopodobne, że oskarzony jak wyjaśnit ukradł już
 –  Ogłoszenie o pracęMiłe, spokojne 38 milionowe społeczeństwo bez nałogów poszukuje kilkuset osób do rządzenia średniej wielkości krajem (Różne stanowiska). Obowiązki: doglądanie spraw wewnętrznych, dyplomacja, małe reformy, orędzia, ewentualnie wypowiadanie wojen. Doświadczenie nie jest konieczne, wystarczą chęci, otwartość, brak oszukaństwa w oczach, umiarkowana bucowatość, wyczucie sprawiedliwości i naturalny luz podczas wypowiadania się na różne tematy. Uwaga! Praca na wysokości (stawanie na wysokości zadania) Mogą by Ukraincy z podstawową znajomością języka. Zgłoszenia u każdego obywatela, który się napatoczy
Przez cztery godziny układali klocki i spisywali przemyślenia. Niecodzienny eksperyment szkolny – W Liceum Plastycznym im. Jana Matejki w Nowym Wiśniczu nauczyciel przeprowadził eksperyment z uczniami. Kazał im przez kilka godzin układać klocki. Nie mieli dostępu do telefonów, nie mogli też ze sobą rozmawiać. Mogli jeść, pić i w każdej chwili przerwać doświadczenie. Nikt jednak nie zrezygnował.O czym w tym czasie myśleli? O sobie, rodzinie, ważnych dla nich sprawach. – Taki był cel – przyznaje Marcin Makówka, pomysłodawca eksperymentu, nauczyciel fotografii.Licealiści mieli za zadanie zbudować miasto przyszłość z klocków. Jednak nie był to główny cel eksperymentu.Chodziło o to, by ograniczyć im dostęp do bodźców zewnętrznych, tak żeby zapomnieli o tym, że istnieje świat, który ich otacza, przez chwile nie patrzyli w telefon, skupili się na sobie, niejako „weszli w siebie”W trakcie eksperymentu uczniowie  zaczęli myśleć o sprawach dla nich ważnych, egzystencjalnych. Myśleli o rodzinie, bliskich, swojej przyszłości. O tym, że może warto zadzwonić do wujka, z którym dawno się nie rozmawiało, odwiedzić rodziców, na spokojnie zastanowić się dokąd tak naprawdę zmierzają, wyciszyć się i pomyśleć o sobie. Przez chwilę nie patrzeć w telefon, który może tak naprawdę nie jest im niezbędny do życia.Po zakończeniu doświadczenia jedna z uczennic miała łzy w oczach i nie chciała nic mówić, a zwykle jest gadułą – opowiada Makówka.Te zajęcia pozwalają uczniom się wyciszyć, zmuszają ich do myślenia. I jak pokazują wyniki tego konkretnego eksperymentu uczniowie niezwykle mądrze podchodzą do życiaDodaje, że współczesny świat, który w dużej mierze oparty jest na życiu w świecie wirtualnym, nie zawsze jest tak dobry dla uczniów, jak mogłaby im się wydawać.Dobrze, że na chwilę mogli się odciąć, nie patrzeć w telefon, pomyśleć o bliskich, zastanowić nad tym co dla nich naprawdę ważne
Kto w dzieciństwie miałpodobne doświadczenia? –
 
Color format