Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 51 takich demotywatorów

 –  CELE NA ROK 202• ZAOSZCZĘDZIC 100 000 PLN 1• ŻYĆ SZCZĘŚLIWIE ✓• POČwiczyć 3x W TYG. VNikoGo nie 24 BicMNIEJ SIE DENERWOWAĆ V• ZROBIĆ COŚ NOWEGO KAŻDEGODNIA Y
 –  NOWY SZEF RESORTU AKTYWÓW PAŃSTWOWYCHBORYS BUDKA ZDENERWOWANY PYTANIEMO EWENTUALNE PLANY PRYWATYZACJIORLANUTik Tok@tvmedianarodoweDzień dobry,
- A co pani chce? Dziecko pisze, stara się, stresuje się, myli się, zaczyna się denerwować, to i zaczyna kląć! –
 –  0:13
0:15
 –  8LSA 06:28/0016.10
Polska, rok 2037: – Janusz jak co dzień o 7 rano otwiera swój sklep z paruweczkami. Wchodzi do środka, zapala światło, nagle ogarnia go bezruch, a klucze wypadają mu z rąk. Przy ladzie stoi dwóch napakowanych księży. Jeden ma na czole tatuaż "JP2 na 100%". Drugi nie ma tatuażu, ale ma siekierę. I różaniec. -No proszę, proszę - zaczął ten z siekierą. I różańcem. - widzę, że biznesik ładnie się kręci. Chyba nie chcielibyśmy, żeby sklepik ci spłonął jak Rzym w 64 roku?-C- co? -wymamrotał Janusz.- Ale dlaczego?-To teren Rzułtego. -odparł głębokim głosem jeden z księży- Rzułtemu nie podoba się, że ktoś prowadzi interesy na tego terytorium.Januszowi pot napłynął na policzki. Dobrze wie, że kontakty Rzułtego sięgają nawet do lochów Watykanu. -Ale nie ma co się denerwować na zapas! -uspokaja go ksiądz z siekierą. I różańcem. - Jest pewne wyjście z tej sytuacji, zapewniam, że rozsądne dla obydwu stron. Ah tak, pomyślał Janusz. Strategia "Dobry i Zły Ksiądz". Klasyka.-Zamieniam się w słuch.-Po primo, wieszasz krzyż na ścianie, ty kurwa bezbożniku. Po drugie primo, podpisujesz to. -rzekł ksiądz, wręczając Januszowi dokument.-Akt Zawierzenia Firmy?-Tak. Akt zobowiązuje cię do przekazywania 35% dochodu do Watykanu, w zamian masz nasze błogosławieństwo i protekcję Rzułtego. -To... To strasznie dużo pieniędzy.-Żadna cena nie jest zbyt duża, jeśli mówimy o życiu wiecznym -uśmiechnął się ksiądz. - To jak, mamy umowę, czy dzwonimy po Żołnierzy Chrystusa?-nie, proszę. Tylko nie oni. -Świetnie! Benedykcie, na sfinalizowanie deala poproszę jeszcze jakieś słowo boże. To z Księgi Ulicy, wiesz które.-Jasne. -odparł Benedykt, po czym sięgnął do kieszeni sutanny po biblię. -Księga Ulicy, rozdział 21, werset 36: "Kto donosi na psy, łamie prawo boże i jest jebany"
Czy ja idę do kościoła, żeby się denerwować? – Dyskusja o religii z filmu „Ziemia obiecana” z 1974 roku w reżyserii i według scenariusza Andrzeja Wajdy, na podstawie powieści Władysława Reymonta pod tym samym tytułem
Pełna kultura, nie trzebaod razu się denerwować –  zrobiłaby mi pani paznokcie jakbym miała
Za każdym razem, gdy idę do Starbucksa i pytają o moje imię, zawsze mówię im 'TonyStark. (Jestem fajna, wiem) – W każdym razie dzisiaj, kiedy mnie wywołali, zauważyłam tego faceta, który bezczelnie gapił się na mnie, kiedy zamawiał swoją kawę.Nie myślałam o tym i poszłam po cukier, kiedy zauważyłam, że facet szedł do mnie, wciąż patrząc mi prosto w oczy.W tym momencie zaczęłam się denerwować i już miałam go spytać czy się znamy, kiedy pochylił się tuż przy moim uchu i wyszeptał: "wieśniak".Stałam tam, z otwartymi ustami chcąc go spytać o co mu właściwie chodzi, kiedy barista zawołał 'Latte dla Lokiego', a ten podszedł, podniósł kubek, mrugnął do mnie i wyszedł drzwiami.Przysięgam na Boga, że nigdy nie śmiałam się bardziej w miejscu publicznym niż dzisiaj Tony StarkW każdym razie dzisiaj, kiedy mnie wywołali, zauważyłem tego faceta, który bezczelnie gapił się na mnie, kiedy zamawiał swoją kawę.Nie myślałem o tym i poszedłem po cukier, kiedy zauważyłem, że facet szedł do mnie, wciąż patrząc mi prosto w oczy. W tym momencie zacząłem się denerwować i już miałem go spytać czy się znamy, kiedy pochylił się tuż przy moim uchu i wyszeptał: "wieśniak".Stałem tam, z otwartymi ustami chcąc go spytać o co mu właściwie chodzi, kiedy barista zawołał 'Latte dla Lokiego', a ten podszedł, podniósł kubek, mrugnął do mnie i wyszedł przez drzwi.Przysięgam na Boga, że nigdy nie śmiałem się bardziej w miejscu publicznym niż dzisiaj.
 –  Zanim będziecie się denerwować na kogoś, że jest leniem, przypomnijcie sobie moją historię. Moja koleżanka poznała na Tinderze przystojnego i inteligentnego sportowca, który zaprosił ja na spacer, ale miała takiego lenia, że mu odmówiła i szybko przestali ze sobą pisać. Miesiąc później facet został aresztowany za zabójstwo, którego dopuścił się w lesie. Okazało się, że jest seryjnym zabójcąW
Gdy próbujesz wszystkiego, aby żyć szczęśliwie i się nie denerwować, ale... po prostu się nie da! –

Ku przestrodze! Oszuści znaleźli kolejny sposób na wyłudzanie pieniędzy: Udostępniajcie, by ostrzec jak najwięcej osób

Udostępniajcie, by ostrzec jak najwięcej osób –  Drodzy udostępniam post znajomej, sytuacja z dzisiaj... KU PRZESTRODZE!!!Dużo czytania, ale uczcie się na moim błędzie.Dzwoni telefon. Na wyświetlaczu "ING Bank Śląski". Odbieram. Standardowo słyszę komunikat o nagrywanych rozmowach.- Dzień dobry ING Bank Śląski, nazywam się Igor Budziński, czy rozmawiam z Panią Joanną Włodarczyk?Potwierdzam.- Dzwonię z Działu Bezpieczeństwa ING. Czy dokonywała Pani przed chwilą przelewu w bankowości elektronicznej na kwotę 600 zł?Zaprzeczam.- Transakcja została zablokowana, ponieważ system wykrył oszustwo. Jednak mamy podstawy sądzić, że Pani dane zostały skradzione. Widzę również w systemie wnioski o przyznanie trzech kredytów na Pani rachunku osobistym. Czy składała Pani dziś takie dyspozycje?Tym razem zaprzeczam bardzo stanowczo i zaczynam się denerwować.- W takim razie blokujemy te operacje. Proszę o chwilę cierpliwości, muszę się skontaktować z Działem Księgowości.Po kilku minutach otrzymuję informację, że Dział Księgowości wstrzymał wnioski kredytowe i równocześnie przekazano zgłoszenie na Policję. Powtarza mi swoje imię i nazwisko prosząc bym je zanotowała, ponieważ dziś bądź jutro będzie się ze mną kontaktowała Policja.- Pani Joanno, najprawdopodobniej nastąpiło włamanie na Pani urządzenie, z którego się Pani loguje do banku. Zostało zainfekowane i skradziono Pani dane - również logowania. Połączę Panią z Działem Technicznym i tam zostanie Pani poinstruowana przez naszego specjalistę. Po chwili zgłasza się miły Pan, przedstawia z imienia i nazwiska, podaje stanowisko i zadaje mi precyzyjne pytania dot. powyższych transakcji, upewniając się, że ich w żaden sposób nie autoryzowałam. Następnie sugeruje mi zdalne przeskanowanie telefonu programem Any Desk, by zabezpieczyć dane.Program można pobrać ze sklepu Play. W tym momencie zaczynam mieć wątpliwości. Informuję tego technicznego eksperta, że mam obawy co do instalowania zewnętrznych aplikacji, że proszę o zablokowanie wszystkichkont i udam się do oddziału banku. W odpowiedzi informuje, że jak najbardziej jest to możliwe, ale oddziały nie mają narzędzi dozabezpieczania urządzeń z których korzystam, a osobisty kontakt z Działem Bezpieczeństwa jest możliwy na ulicy Sokołowskiej w Katowicach. Czerwona kontrolka w mojej głowie świeci się coraz mocniej. Informuję, że nie mam pewności z kim rozmawiam. Pan oczywiście rozumie moje obawy, więc poleca bym weszła na stronę ING i sprawdziła w dolnym prawym rogu numer kontaktowy doBanku i porównała z tym, który mi się wyświetla. Potwierdzam zgodność.Zignorowałam swoje przeczucia, zainstalowałam aplikację Any Desk. Pan specjalista krok po kroku przeprowadził mnie przez wszystkie etapy, a następniepoprosił o cierpliwość gdyż program bankowy skanuje mój telefon by usunąć wirusa. Trwało to kilka minut. W tym czasie, wciąż będąc na linii dostałam sms z banku informujący o zmianie mojego limitu blik.I to był ten moment. Już nie światełko, a syrena w mojej głowie zawyła "jesteś idiotką!!!". Wiem,o wiele za późno, zrobili mnie jak dziecko.Zapytałam Pana czy mogę do niego oddzwonić. Powiedział, że jeszcze niezakończyły się wszystkie procesy, ale jeżeli będę się czuła spokojniejsza, to oczywiście, że mogę.Rozłączyłam się i wybrałam numer do banku. Połączyłam z Działem Blokowania Kart i po natychmiastowym zablokowaniu operacji internetowych i kont otrzymałam informacje, że zostało założone dziś drugie konto, na któreprzelano wszystkie moje środki (również z konta Oszczędnościowego) i wysłanowniosek o duplikaty kart. Limit na bliku zwiększono na maksymalny 10 000 zł.Pracownik banku (tym razem rzeczywisty) poinformował mnie, że miałam wyjątkowe szczęście, ponieważ złodzieje podczas połączenia mieli dużo czasu by wyczyścić mi konta, a jednak im to się nie udało. W trakcie rozmowy z prawdziwym bankiem miałam dwie próby połączenia z numeru banku i była próba wypłaty blikiem, ale konto już było zablokowane, więc w ostatniej chwili udało się zapobiec kradzieży. Podobno złodzieje dzwonią również podając się za Biuro Informacji Kredytowej a nawet Policję. Informują, że podejrzewana jest próba wyłudzania kredytu i za chwilę będzie dzwonił ktoś z banku.Należę do osób nieufnych, nie otwieram żadnych podejrzanych linków, stron, e-maili, a mimo to niemal padłam ofiarą oszustów. Na swoje wytłumaczenie mam jedynie fakt, że to doskonale przygotowani technicznie profesjonaliści stosujący bardzo złożone socjotechniki.Nie dajcie się nabrać tym sqrwysynom!
"W sklepie spotkała mnie sytuacja, która rozgrzała moje serce. Zakupy tego starszego pana zostały zeskanowane i podano mu sumę do zapłaty. Spogląda na mnie przepraszająco i zaczyna wyjmować z kieszeni garść drobnych. – Źle liczy i zaczyna się denerwować. Mamrocze do mnie: „Tak mi przykro”. Jego ręce i głos się trzęsą.Ta piękna kasjerka bierze go za ręce, rzuca resztę na ladę i mówi: „To żaden problem, kochanie. Zrobimy to razem. Nadal przeprasza nas oboje, a my zapewniamy go, że wszystko w porządku. Dokańczają przeliczanie, a on odchodzi. Spojrzałam na tę cudowną kobietę i powiedziałam: „Dziękuję, że okazałaś mu taką cierpliwość”.Kręci głową i odpowiada: „Nie powinnaś mi dziękować, kochana. To, co jest nie tak z naszym światem, to to, że zapomnieliśmy, jak się kochać.Chcę być bardziej do niej podobna ”.
25-latek z Lwówka Śląskiego miał weekend pełen wrażeń. Złodziejaszek ukradł kilka flaszeczek z jednego ze sklepów. Niestety, dorwały go psy... a raczej pies. – Mężczyzna po kradzieży skonsumował część łupu i ruszył do kolejnego sklepu. Przed nim przywiązany był amstaf, który czekał, aż jego pan skończy robić zakupy. Mężczyzna zaczął się z nim drażnić i denerwować zwierzaka. Psina stwierdziła, że nie będzie certolić się ze śmierdzącym gorzałą gościem, jak matka z łobuzem, podskoczyła do mężczyzny i odgryzła mu kawałek nosa. Teraz (prócz zarzutów za kradzież) złodziejaszka czeka kilka operacji plastycznych. Miejmy nadzieję, że nikt nawet nie pomyśli, by wyciągać konsekwencje wobec zwierzaka czy jego właściciela.
 –  POBAWIMY SIĘ ŻE JESTEMCHORA A TY JESTEŚ LEKARZEMGDZIE MNIE KURWA	WIEZIECIE! KAMILTY DEBILU!ZWYKŁA PROCEDURA,PROSZĘ SIĘ NIEDENERWOWAĆ
Tymczasem w jednej z hurtowni w Cottbus, w Niemczech powstały dwie osobne kasy dla "przeważnie niemieckich klientów" i "przeważnie polskich klientów" – Niektórzy próbują z tego zrobić skandal, ale czy jest o co się denerwować? W tej hurtowni zakupy robi duża grupa Polaków, a za odpowiednią kasą siedzi osoba dobrze znająca język polski, która prędzej pomoże naszym rodakom.
Jeżeli nie rzucasz mięchem za kółkiem to znaczy, że nie patrzysz na drogę –
Zaczęła rodzić, gdy kierowca taksówki wyrzucił ją z auta – „Byłam w dziewiątym miesiącu ciąży, gdy postanowiłam pójść na drobne zakupy do sklepu spożywczego oddalonego od mojego domu jakieś 6 przystanków tramwajem”.Wydawało mi się, że to nie jest daleko, a ja czułam się na siłach, więc wybrałam się tramwajem. Oczywiście od razu jakiś chłopiec ustąpił mi miejsca i nawet wziął bilet, aby mi go skasować. Jak się niestety zaraz państwo dowiecie, nie każdy ma wobec młodych kobiet spodziewających się dzieci dobre zamiary.„Wysiadłam z tramwaju, skierowałam swoje kroki do spożywczego, zrobiłam zakupy i chciałam wrócić na przystanek”Jednak w jednej chwili dopadł mnie tak ogromny ból w podbrzuszu, że nie byłam w stanie w ogóle się ruszyć. Nagle poczułam także, że moje majtki stają się coraz bardziej mokre i już wtedy wiedziałam wszystko – odeszły mi wody.Zawsze tłumaczyłam sobie, aby nie wpadać w takiej sytuacji w panikę, ale gdy zorientowałam się, że jestem daleko od domu i nie ma w pobliżu żadnej bliskie mi osoby, zaczęłam się denerwować. Zobaczyłam postój taksówek i i stojący na nim jeden pojazd. Jakimś cudem doczłapałam się do niego, chwyciłam za klamkę, a kierowca już zdawał sobie sprawę, że coś jest ze mną nie tak. Wyszeptałam do niego wtedy, że odeszły mi wody i bardzo proszę aby zawiózł mnie  do szpitala, ponieważ za chwilę zacznę rodzić. Na co on odwrócił się do mnie, spojrzał mi w oczy i powiedział:„No chyba pani żartuje! Nie ma takiej szansy, żeby mi tu pani wsiadała do samochodu. Kto potem to będzie czyścił? Przecież nie pani tylko ja! Nie ma szans, do widzenia”.Gdy już myślałam, że urodzę na ulicy, całej rozmowie przysłuchiwała się pani, która akurat szła w stronę swojego auta i powiedziała, że mnie podwiezie. Gdyby nie ona i to w jaki sposób mnie potraktowała, myślę, że mogłabym urodzić w miejscu, które nie byłoby komfortowe ani dla mnie, ani dla mojego dziecka."Karygodne zachowanie, nie mieści mi się w głowie..."

Afera z wiatrakiem w tle

Afera z wiatrakiem w tle – Upały w Polsce w pełni. Lekarze zalecają, aby się nawadniać i nie wychodzić z domu o godzinach, w czasie których żar leje się z nieba.„Zawsze lubiłam moją pracę, ale nigdy nie przypuszczałam, że będę musiała z takiego powodu odejść…”Wszystko zaczęło się wraz z tymi upałami, które nawiedziły nasz kraj. Sprzedawałam z moją koleżanką galanterię skórzaną. Może nie wszyscy wiedzą, że takie przedmioty wydzielają swój specyficzny zapach i jest od nich naprawdę gorąco. Niestety nie rozumiała tego żona właściciela, która uważała, że wymyślamy i celowo stawiamy firmę w złym świetle…Nasza szefowa to kobieta w młodym wieku, która bardzo szybko stała się bogata. Nigdy nie żywiłyśmy do niej głębokiej sympatii, ale rozumiałyśmy to, że jest naszą przełożoną i trzeba było jej słuchać. Miarka jednak przebrała się, gdy pewnego dnia w czasie niesamowitych upałów uznała, że nie ma potrzeby inwestować w wiatraki do sklepu.Tak, dobrze czytacie. Nasza szefowa zabroniła nam korzystać z wiatraków w pracy, gdzie temperatura śmiało przekraczała 35 stopni. Uznała, że odgłos, który wydaje wiatrak, jest na tyle irytujący, że klienci mogą się denerwować i przez to nie robić zakupów. Szczerze mówiąc razem z Renatą jakoś szczególnie nie miałam zamiaru zwracać na to uwagi, bo to nie ona pracuje w sklepie od 9 do 21, tylko my.Dlatego też, gdy mój mąż zlitował się nad nami i przywiózł nam do sklepu wiatrak, to kamień spadł nam z serca. Od razu było lżej i można było oddychać. Olga nie pojawiała się w sklepie zbyt często, dlatego jakoś szczególnie nie bałyśmy się o to, że nagle stanie w drzwiach. No niestety… Jakby czytała nam w myślach!Gdy tylko weszła, od razu zaczęła krzyczeć:„To chyba jest jakiś żart?! A co Wy na wakacjach jesteście? Może jeszcze drinki z palemką Wam podać? Pracować to nie ma komu, ale do wymyślania głupot to jesteście pierwsze!”Zdębiałam. Nie mogłam w to uwierzyć. Usłyszałyśmy także, że ona dokładnie sprawdzi, jak szło nam w tych dwóch dniach od kiedy jest wiatrak. Jeśli zobaczy, że jest sprzedaż niższa niż dotychczas, to nam utnie z pensji. Nie pomyślała jednak o jednej, najważniejszej sprawie.NIKT NIE MA OCHOTY MIERZYĆ DO CHOLERY FUTER I KOŻUCHÓW, gdy na zewnątrz żar się leje z niebaMało tego! Jest taka mądra, bo przychodzi do nas w bluzce na ramiączka i krótkiej spódniczce. A jak my mamy wyglądać? Koszula biała z długim rękawem lub sweterek, cieliste rajstopy i spódnica czarna do kolan. I ona ma czelność jeszcze mówić, że my wymyślamy! Nie macie nawet pojęcia, jak się zdenerwowałam. Być może zachowałam się nieroztropnie, ale moja irytacja osiągnęła apogeum. Spojrzałam na nią i powiedziałam:„Żeby być szefem, to trzeba mieć do tego klasę. A ty jej nie masz. Nawet jakbyś wyszła za mąż za księcia, to nie zmieniłoby twojego podłego charakteru. Odchodzę! Sama sobie pracuj w takich upałach!”Byłam z siebie taka dumna. A jeszcze bardziej dumna byłam z Renaty, która gdy to usłyszała, ściągnęła plakietkę ze swoim imieniem, podeszła do niej i powiedziała, że też ma dość i odchodzi razem ze mną! Została sama na polu bitwy. Bez pomocy, bez wsparcia i… bez wiatraka.Wracałam do domu w letniej i przewiewnej sukience, plując sobie w brodę, że wytrzymałam tak długo. Kiedyś praca w tej firmie była przyjemnością. Od momentu, gdy Olga zajęła się naszym sklepem, śmiało mogę powiedzieć, że czułam się jak w obozie pracy… Jeden dzień wolnego w miesiącu, praca po 12 godzin, a ja bałam się przeciwstawić, bo zależało mi na pracy. Jednak to powinno być obopólne. Pracownikowi i pracodawcy powinno zależeć tak samo! Więcej nie pozwolę się tak oszukać.Skoro wpadła na tak genialny pomysł, powinna sama przepracować choć jeden dzień w takich warunkach...Współczuć należy tym, którzy pracują w takich warunkach i nie mogą liczyć na pomoc ze strony szefostwa
Nawet w internecie można trafić na wartościową opinię kogoś, kto faktycznie ma coś mądrego do powiedzenia –  Darek: Jestem pewnie niefajny, bo nie noszę modnych ciuchów, nie chodzędo klubów i nie uśmiecham się non stop jak jakiś kretyn.Jestem otyly i niestety, zamożnyMoje ubrania nie są tanie, ale nie są to najnowsze, krzykliwe trendyNiestety, panowie i panie z Abercrombie, waszej firmy nie ma na mojej liście inie będzie, bo za takie słowa, powinni was podpalić.Ja do dużego majątku doszedłem sam.Byłem biedny i wiem czym jest głód, chodzenie w dziurawych spodniach czybrak ciepłej wodyNikomu nie pozwolę wyśmiewać się z biedy, otyłości czy tzw "niefajności"Jesteście bandą prostych hipokrytów i szkoda słów na dyskusję z wami, bo zgłupcem się nie dyskutuje.Ktoś tu napisał, że nie można być biednym i otyłym.Mylisz się człowieku, bardzo się mylisz.Ja od urodzenia byłem duży i zawsze byłem gruby i tyle.Moja tusza nie wzięła się z obżarstwa, nie jestem tłustą, bogatą świnią jakpewnie wielu sobie myśli.Jestem człowiekiem, który pomimo wielu kopniaków w tlusty tyłek, do czegośdoszedł ale nie zapomniał jednocześnie, skąd pochodzi i gdzie jego rodzinnydom, w zapyziałym bloku z czasów PRLMoże mnie poniosło, ale wkurza mnie, jak jakiś frajer, który ma pieniądze bopochodzi z bogatego domu i tatuś nie żałuje, zaczyna się wywyższać i traktowaćjak śmieci innych ludzi, których nie stać na jego gejowskie ciuchyMam to pocieszenie, że większość z tych palantów, mógłbym sobie kupić:itrzymać w budzie, jak psa.Nie kupię jednak, bo mam dwa koty i nie chcę ich denerwować.