Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 41 takich demotywatorów

Paryż, styczeń 1910 rok –
 –
 –

"Siwy bajerant" już raz to zrobił. Tak przygodę Sousy.z klubem opisuje kibic Bordeaux:

 –  Gitondins Polska7 Jul 2020 ■ &Drogi Paulo,Przyjechałeś do Bordeaux jako wielka gwiazda,dwukrotny zdobywca Ligi Mistrzów. Zadbany,pięknie uczesany, z elegancka, siwizną, takbardzo podobającą się kobietom. W cudownysposób opowiadałeś na tych wszystkichkonferencjach o naszej drużynie, że widziszpotencjał, że wierzysz w zawodników. Gdyprzegrywaliśmy mecz za meczem, dawaliśmyCi szansę, wierzyliśmy, 2e gra drużyny zaraz sięodmieni. Ate nic się nie zmieniało, nawet poremisowanych czy wygranych meczach,mieliśmy ochotę wydłubać sobie oczy, bokrwawiły widząc "piękną" grę naszych pupili.Ale kibice dalej w Ciebie bezgranicznie wierzyli,całą winę zwalali na braki w kadrze, na to żetak wielki trener jak Paulo Sousa nie maodpowiednich rzemieślników, którzyrozumieliby wizję grandę trenera. Inne kluby wLiguel czy Pucharze Francji: małe, bezwielkich tradycji, pieniędzy, w pojedynkach znami wyglądały jak ekipy z czołowych miejsc wtabeli. I to nie dlatego, że mieli indywidualności,tylko dlatego, że irener dostosowywał taktykępod umiejętności swoich żołnierzy.A Ty Paulo? Dostajesz 280 000 euromiesięcznie, 3 najwyższą pensję w całej lidze,a Twoja drużyna grała też jak trzecia, tylko żeod końca l przyszła pandemia, siedziałeścicho przez 3 miesiące, wyplata wpływała nakonto i w pierwszych dniach po powrociestwierdziłeś że Jesteś wykończony.Wykończony atmosferą w klubie, brakiemtransferów i zechciałeś odejść. Ok Paulo,rozumiemy, nie wyszło. A Ty zamiastpowiedzieć "dowidzenia" zażądałeś 3.36miliona euro za przedwczesne rozwiązaniekontraktu. Naprawdę Paulo? Nie chcesz byćdalej trenerem naszej drużyny. Ty chceszodejść, nikt Cię nie zwalniał i Jeszcze mamy Ciza to zapłacić? A dzisiaj się dowiedzieliśmy, żeprowadzisz rozmowy z Benfiką Lizbona, mimoże Twój agent temu zaprzeczy! kilka dni temu.Nieładnie Paulo, tak się nie robi, dżentelmenitak się nie zachowują.Jesteśmy kulturalni i mówimy "2egnaj", ale juznie wracaj, idź opowiadaj swoje bon molygdzieś indziej, a my sobie poradzimy bezCiebie. Bo Bordeaux to wielki klub. z historią,tradycją, kibicami.Aha i jeszcze Jedno Paulo... przypominamy CiTwój bilans jako trener Żyrondystów: 13zwycięstw. 12 remisów i 17 porażek. Żałosnyco?Kibic FC Girondins de Bordeauxam Twitter/ @Metab0lic33
- Pojechałem do Krakowa, żeby nagrywać "Opowieści Hollywoodu” - wspominał aktor Janusz Gajos. - Reżyserował to Kazio Kutz. W którąś niedzielę umówiłem się z kolegą. Nie znałem dobrze miasta, a chciałem dotrzeć do ulicy świętego Jana. Zobaczyłem dwóch takich, których określa się mianem meneli. – Dżentelmeni ci byli lekko wczorajsi. - Panowie, jak dojść na tę ulicę? - spytałem grzecznie. Wskazali drogę. Pięknie podziękowałem. I przeszedłem na drugą stronę ulicy. Nagle słyszę, że jeden z nich biegnie za mną. 
- Przepraszam, pan Gajos? - pyta lekko zdyszany. - Tak - odpowiedziałem zadowolony, że jestem popularny nawet w tym środowisku. I zaraz słyszę... "Mistrzu..." To mnie jeszcze bardziej podbechtało. Ale dalej już było tak: - Mistrzu, daj pan stówkę. Tak nas suszy.
Dobrze, że istnieją jeszcze dżentelmeni! –
Niektórzy dżentelmeni trzymali w rękach kotka, bo to zwiększało efektywność poszukiwań. Sposób jest podwójnie dobry: bo łatwiej znaleźć żonę, a jak nie znajdziesz, to masz kotka! –
Lekarz do Polaka: – - Zaszczep się!- Nie. I nie próbuj na mnie tych swoich anglofrankogermańskich sztuczek.Lekarz (rozglądając się, czy nikt nie słyszy):- Pssst! Im dałem rosyjską szczepionkę. Ale mam też amerykańską, tylko dla lekarzy. Nawet nie powinienem o tym mówić. Ale została mi nadwyżkowa dawka, za jedynego tysiaka.- Masz i kłuj! Lekarz do Anglika:- Zaszczep się.-Nie.-Ale wszyscy dżentelmeni się szczepią.- W takim razie tak.Lekarz do Niemca:- Zaszczep się.-Nie.- Ale wszyscy dżentelmeni się szczepią.- Niech się szczepią.- To rozkaz!- Jawohl, mein Doktor!Lekarz do Ruskiego:- Zaszczep się.-Nie.- Ale wszyscy dżentelmeni się szczepią.- Niech się szczepią.- To rozkaz!- Chyj mnie obchodzi twój rozkaz!- Cienias jesteś i się boisz!- Ja się boję?! Dawaj dwie dawki!Lekarz do Francuza:- Zaszczep się.- Nie.- Ale wszyscy dżentelmeni się szczepią.- Niech się szczepią.- To rozkaz!- Lata mi to kolo bereta!- Cienias jesteś i się boisz!- To tylko opinia cudzoziemca.- Zaraz, pan jest Francuzem? A to ok,Francuzom szczepionka nie przysługuje.- Co to znaczy - nie przysługuje?! Kłujmnie tu natentychmiast!
 –  Hej. chcesz zobaczyć mojego pytonga?Nie. dziękuję Oczywiście. przepraszam za najście Dziękuję ze najpierw spytałeś Nie ma problemu
Dżentelmeni nie wyginęli jeszcze –
0:09
Po zerwaniu przez PRL w 1967 roku stosunków dyplomatycznych z Izraelem generał Franciszek Szlachcic, zastępca ministra Mieczysława Moczara w MSW, zapowiedział przesiedlenie na głęboką prowincję „rewizjonistów, pasożytów i mącicieli” – Przy stoliku w kawiarni „Czytelnika” w Warszawie pojawił się początkujący pasożyt redaktor Leopold Unger, którego właśnie wyrzucono z „Życia Warszawy”. Na cześć bezrobotnego Ungera aktor Gustaw Holoubek opowiedział żart o milicyjnym patrolu, który sprawdzał, czy mają pracę dżentelmeni pod budką z piwem. W tamtych czasach każdy pracujący miał pieczątkę zakładu pracy w dowodzie osobistym.- A wy, obywatelu, gdzie pracujecie?- Nie pracuję.- A to dlaczego?- Roboty dla mnie nie ma.- A w biurze pracy byliście?- Byłem, nic dla mnie nie mają.- A jaki macie zawód?- Torreador
Spoko, mogę jej go przeczytać –
Prawdziwi dżentelmeni –  Niektórzy mężczyźni tak kochają swoje kobiety, że wolą korzystać z innych, żeby ich własne się nie zużyły
Dżentelmeni jeszcze nie wyginęli –
 –  Spotted Lublin sinkt•A 30 stycznia o 16:02 • E, Spotterka: "Dżentelmeni" ówczesnych czasów-bez względu na wiek, stoją i patrzą, lub udają, że nic nie widzą jak dwie małolaty szarpią się za kudły. Chłopaki, dorośli mężczyźni gdzie wasze jaja?! Zamieniły się w wydmuszki?! Zadziwia mnie ten brak reakcji ludzi, obserwatorów... Zdarzenie miało miejsce na przystanku na Piłsudskiego g. 15.40. Michał-Niby dwa szlaufy się biją, a wraz wyszło że wina facetów xD
Prawdziwi dżentelmenijeszcze nie wyginęli –
Tak właśnie konflikty rozwiązują prawdziwi dżentelmeni. W ostatnią sobotę, 72-letni Kazimierz Poteracki oraz 62-letni Bogdan Gruchała - dwaj byli bokserzy, stoczyli walkę na ringu. W ten sposób mieli rozwiązać swój spór – Walkę wygrał ten młodszy - Pan Gruchała. Całkowity dochód z walki trafi do jednej z rodzin poszkodowanych podczas sierpniowej nawałnicy
Jak widać dżentelmeni, którzy są w stanie uszczęśliwić kobiety jeszcze nie wymarli –  Urodziłem się abyuszczęśliwiać kobiety...Babciu... Zjadłem wszystko !!!Oh jakiego mamcudownego wnusia!Tak mnie uszczęśliwia!
Ten wpis pracownicy Biedronki poruszył internautów. Dowodzi on, że prawdziwi dżentelmeni jeszcze nie wymarli: – "Na początek wspomnę, że jedną z głównych zasad w Biedronce jest bezwzględna pomoc klientowi w odszukaniu produktu, którego potrzebuje. Więc jeśli nawet jesteśmy bardzo zajęci pracą, to i tak musimy przerwać i mamy obowiązek zaprowadzić klienta do upragnionego produktu. No więc mieliśmy wczoraj sporo towaru. Razem z kolegami (mamy u siebie dwóch facetów) przekładaliśmy zgrzewki wody niegazowanej na paletę. Robiliśmy to ręcznie, bo mamy teraz zastawioną z obu stron alejkę z napojami, więc klienci sobie spokojnie przejdą ale paleciak ma problem ze zrobieniem nawrotu i wjechać w odpowiednie miejsce. Podaje koledze zgrzewki, bo mamy już kilka "pięterek" i ja z moim wzrostem najzwyczajniej nie sięgam. :) Nagle ktoś stuka mnie w ramię. Odwracam się i widzę zacną duszę w postaci mojego ulubionego, dowcipnego emeryta. Czekam chwileczkę aż pierwszy powie mi dzień dobry (obraża się, gdy robimy to pierwsze, bo to on jest mężczyzną i jako dżentelmen nie może pozwolić by niewiasta pierwsza go witała czy jakoś tak:) )Ja[J], Klient[K][K] - Dzień dobry Słońce.[J] - Dzień dobry. W czym mogę pomóc?[K] - A zaprowadź mnie do cukru, bo pozmienialiście i nie mogę znaleźć.[J] - Proszę za mną.Za moment byliśmy na miejscu.[K] - To może jeszcze olej?Oczywiście zaprowadziłam.[K] - O żelki jeszcze wezmę, bo wnuki przyjechały i lubiąJuż byliśmy przy żelkach.Pan przypominał sobie o coraz to nowszych produktach, a ja prowadziłam go do celu. W sumie zajęło to może jakieś 10 minut, ale ja niezrażona pytam z uśmiechem klienta:[J] - Coś jeszcze panu pokazać?[K] - Dziękuję dziecko... - Po czym dodaje konspiracyjnym głosem - Widzę, że oni (pewnie chodziło mu o moich kolegów przy napojach) skończyli z tą wodą, bo wiesz hmm... ja właściwie wiem, gdzie tu wszystko leży, ale jak przeszedłem i zobaczyłem jak dźwigasz te zgrzewki, to cię stamtąd zabrałem. Fajnie wykombinowałem, co? Dwóch tęgich facetów, to niech sami sobie dźwigają, a co?"
Prawdziwi dżentelmeni –