Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 330 takich demotywatorów

Zwykle nie zatrzymuje się przed autostopowiczami, ale teraz nie miałem wyjścia –

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie
 –  HejttedIMIS i Od.7 "Serdecznie nie pozdrawiam Pana, którego spotkałam dzisiaj koło południa w Tesco w Głogowie na ulicy Budowlanych. Oboje czekaliśmy w kolejce do kasy. kiedy mężczyzna nagle wręczył mi bukiet tulipanów z życzeniami dla pięknej kobiety. Nie powiem zrobiło mi się bardzo miło. chyba każdy chciałby dostać bukiet kwiatów i miłe słowo od nieznajomego. W każdym bądż razie wracając do tematu, owy Pan poprosił mnie abym przypilnowala mu kolejki on skoczy jeszcze po kawę bo zapomniał. oczywiście się zgodziłam. Mężczyzna jednak nie wracał a ja już skasowałam swoje zakupy. mówi się trudno. udałam się więc w stronę wyjścia. Jakie byto moje zdziwienie gdy Pan ochroniarz oskarżył mnie przy drzwiach o kradzież kwiatów. na nic były moje tłumaczenia o mężczyźnie. który na dodatek zniknął że sklepu. Tak w cha:a to mnie jeszcze nikt nie zrobił. Pamiętajcie. nie ufajcie facetom!
Mężczyzna docenia, a nie wymaga –  Jak uszczęśliwić kobietę:- dać jej miłość- umrzeć u jej boku- zabierać ją do restauracji- odpuszczać wyjścia na mecz- kupować drogą biżuterię- słuchać tego, co ma do powiedzeniaJak uszczęśliwić mężczyznę:- nosić mu piwo- smażyć dla niego bekon- robić to nago
 –
Kobieta poszła na mszę do jednego z warszawskich kościołów z tym transparentem. Jak twierdzi - została wyrzucona przez pozostałych wiernych – "Tam ten transparent rozwinęłam. Hasło na nim, tak jak na transparentach innych uczestników mszy było religijne. Nie planowałam wyciągać go w kościele, ale to co się tam działo, tak mną wstrząsnęło, że musiałam to zrobić. Najpierw zaczęto mi go wyrywać. A jak nie pozwoliłam sobie go wyrwać, kilka osób rzuciło się na mnie i zaczęli mnie ciągnąć za ubrania przez kościół w kierunku wyjścia. Nie ukrywam, że krzyczałam, bo to nie było przyjemne" - powiedziała Gabriela Lazarek Rasizm to grzech, który stanowi wielką zniewagę Boga
Chciał obrabować dom. Zwiał, gdy zobaczył jak wygląda właścicielka – Kiedy 91-letnia pani usłyszała ujadanie swojego dwunastoletniego teriera, wiedziała, że coś jest nie tak. Pies wybudził ją ze snu swoim szczekaniem. Pomyślała, że to pewnie szop grasuje na zewnątrz. Było jeszcze ciemno, więc włączyła latarkę i poszła zbadać teren przed domem.Kiedy kobieta kierując się do wyjścia weszła do jadalni, zastała tam obcego mężczyznę. Ten spojrzał na nią, wybąknął krótkie "przepraszam madam" i uciekł. Jak przypuszcza mąż, włamywacz musiał się wystraszyć nagości starszej kobiety. - Moja żona wstała z łóżka zupełnie naga" - wyznaje. - "Dwudziestoletni chłopak zobaczył gołą, dziewięćdziesięcioletnią staruszkę. To musiał być dla niego szok!"Bo kto to widział, żeby w tym wieku spać nago...

Jego syn umiera po wypadku samochodowym. Wtedy ojciec odkrywa kim tak naprawdę jest lekarz, który go operuje

Jego syn umiera po wypadku samochodowym. Wtedy ojciec    odkrywa kim tak naprawdę jest lekarz,który go operuje – Nigdy nie wyciągaj od razu do wniosków, nawet w najcięższych momentach życia.Wszystko zaczyna się, gdy lekarz biegnie do szpitala, aby przeprowadzić nagłą operację na małym chłopcu.Lekarz w pośpiechu wszedł do szpitala, po tym jak został wezwany do przeprowadzenia nieplanowanej operacji. Odpowiedział od razu, przebrał się i udał prosto na salę operacyjną. Spotkał po drodze ojca dziecka, który czekał na niego w korytarzu.Kiedy go zobaczył, mężczyzna krzyknął:„Czemu zajęło ci to tyle czasu? Nie wiesz, że życie mojego syna jest zagrożone? Czy ty w ogóle wiesz co, to odpowiedzialność?”Lekarz uśmiechnął się tylko i powiedział: „Przepraszam, nie było mnie w szpitalu i przybyłem tu zaraz po tym, jak otrzymałem telefon. Chciałbym, aby się pan uspokoił, abym mógł wykonywać swoją pracę.”„Uspokoić?! Co, gdyby w środku był twój syn? Uspokoiłbyś się? Jeśli twoje dziecko umarłoby czekając na lekarza, co byś zrobił?”, powiedział wściekły ojciec.Lekarz ponownie się uśmiechnął i odpowiedział: „Zrobimy co w naszej mocy, a pan powinien się modlić o zdrowie swojego syna.”Operacja trwała kilka godzin, po których lekarz wyszedł do ojca i powiedział:„Dzięki bogu, udało się uratować twojego syna.”Nie czekając na odpowiedź ojca, zaczął iść w stronę wyjścia, rzucając  tylko na odchodne:„Jeśli ma pan jakieś pytania, proszę je zadać pielęgniarce.”„Czemu on jest taki arogancki? Nie mógł poczekać kilku minut, abym mógł spytać co będzie z moim synem?”, skomentował ojciec, gdy spotkał się chwilę później z pielęgniarką.Kobieta odpowiedziała, płacząc:„Jego syn zginął wczoraj w wypadku samochodowym. Był na pogrzebie, gdy wezwaliśmy go do szpitala.A teraz, gdy uratował życie twojego dziecka, wrócił na pogrzeb.”
 –
 –  ,,Nie módl się o tatweżycie, módl się o sitę,która pozwoli Ciwytrzymaćrudne zycie.Bruce LeeWyczyść swój umyst.Bądź bezksztattny.bezforemny.Bądź jak woda - przystosowujesię do każdego naczynia,a może zniszczyć skatę."Używać braku wyjściajako jedno z wyjść,używać braku ograniczeńjako jedyne ograniczenie.PROSTOTAJEST OSTATNIMETAPEMSZTUK.BRUCE LEE
Poznajcie kota, który co dzień czeka przed domem sąsiada tylko po to, aby ujrzeć swoją ukochaną – Ciężko być wobec kotów obojętnym – można je uwielbiać albo nienawidzić. I choć niektórzy uważają, że to zwierzęta, które nie mają serca, nic bardziej mylnego! Wystarczy spojrzeć na kota imieniem Ralph, który codziennie czeka pod domem sąsiada, aby móc spędzić czas ze swoją przyjaciółką – trójkolorową kotką.Odkąd futrzaki spotkały się po raz pierwszy, starają się spędzać ze sobą każdą wolną chwilę."Każdego dnia przychodzi po naszą Nalę, aby móc się z nią pobawić – mówi właściciel jednego ze zwierzaków."Ralph jest wyjątkowo dobry dla kotki. Za każdym razem cierpliwie czeka na nią pod drzwiami, dopóki nie będzie gotowa do wyjścia.Kiedy w końcu pojawi się na horyzoncie, często witają się kocim pocałunkiem.Zdarza się, że Ralph się spóźnia i nie przychodzi o tej porze co zawsze. Najsłodsze jest w tym wszystkim to, że Nala nie pozostaje obojętna i najzwyczajniej w świecie zaczyna go szukać!Właściciele Nali uwielbiają Ralpha i traktują go jak własnego kota. W końcu widok tej dwójki razem wywołałby uśmiech na twarzy każdego
Fantastyczny pomysł Zupy na Plantach. Otwierają Mobilną Bibliotekę dla Bezdomnych! – "Książka to także narzędzie do wyjścia na prostą. Dlatego rozpoczynamy zbiórkę książek do Mobilnej Biblioteki dla Bezdomnych. Biblioteki, którą Bezdomni sami tworzą, bo widzimy, że też przynoszą i oddają własne książki, żeby ktoś inny mógł je jeszcze poczytać."Zapraszamy do współtworzenia tego zbioru. Nadajmy naszym książkom drugie - zupełnie wyjątkowe - życie
Utworzyli liczący 80 osób łańcuch,aby uratować topiącą się rodzinę.Dokonali niemożliwego! – „Myślałam, że to będzie dzień, w którym stracę swoją rodzinę”. To miała być tylko krótka wycieczka po plaży. Niestety, sobotnie popołudnie o mały włos skończyłoby się tragedią.Cieszyli się słońcem i złotymi piaskami. Kiedy kobieta wyszła z wody, spojrzała za siebie i panicznie się przeraziła – synowie kobiety znajdowali się znacznie dalej od brzegu, niż zakładała. Dzieci krzyczały i płakały, że nie mogą wrócić na brzeg. Ludzie zaczęli mówić, żeby nie szła w ich kierunku. Kobieta nie mogła patrzeć, jak jej najbliżsi toną. Kiedy i jej rodzina zaczęła płynąć w kierunku dzieci, prąd okazał się być o wiele silniejszy, niż myśleli. Niestety, oni również utknęli w sytuacji bez wyjścia i nie byli w stanie dopłynąć do brzegu. Ostatecznie w wodzie utknęło 9 osób!Pojawiła się nadzieja.Wszyscy prawdopodobnie by zginęli, gdyby nie Jessica Simmons i jej mąż, którzy zdecydowali się na kolację na plaży. To wtedy oboje zdali sobie sprawę, że wszyscy patrzą w jednym kierunku, w kierunku tonących osób.Myślałam, że zobaczyli rekina… Podbiegłam do brzegu, a mój mąż pobiegł w kierunku ludzi. Dopiero po chwili dowiedziałam się, że ktoś tonie – wyznaje Jessica. Kiedy ta przerażająca informacja dotarła do Jessici, wiedziała, że nie może zwlekać. Kobieta swego czas przeszła 11 mil, aby pomóc poszkodowanym po tornadzie ludziom. Kiedy więc ujrzała rodzinę w potrzebie, złapała deskę i ruszyła w ich kierunku, podczas gdy jej mąż i parę innych osób chwyciło się za ręce, aby pomóc kobiecie przyciągnąć do brzegu potrzebujących.Długość „ludzkiego łańcucha” w zastraszającym tempie wzrosła do 80 osób i rozciągnęła się na długości ponad 100 metrów!Choć nie wszyscy potrafili pływać, chętnie przyłączali się do akcji ratunkowejCzęść osób pozostawało na płytkiej wodzie, inni byli zanurzeni po szyję, podczas gdy Ci bardziej zaprzyjaźnieni z wodą nie dotykali dna, kiedy wspólnie tworzyli łańcuch.Kiedy łańcuch dotarł do potrzebujących, matka była u skraju wyczerpania. Chciała, aby ratować resztę nie zważając na nią. Akcja ratunkowa rozpoczęła się od dzieci, które były przekazywane dalej wzdłuż łańcucha, aż do brzegu.Nie obyło się bez szkód, ale co najważniejsze wszyscy przeżyli!To piękne, że ludzie wciąż potrafią się jednoczyć w imię jednej rzeczy, w imię pomocy innym osobom.Gdyby nie szybka akcja ludzi, którzy nigdy wcześniej nie mieli ze sobą styczności, los kilku osób zostałby przesądzony
 –
Najważniejsze to mieć pomysł –  Stary farmer miał staw na tyłach ogrodu.Pewnego wieczoru postanowił tam pójść.Przy okazji wziął wiadro aby z ogroduprzynieść trochę owoców. W miarę jakzbliżał się do stawu słyszał coraz głośniejszehałasy i krzyki. W końcu dotarł nad staw ioczom jego ukazało się kilka kąpiących sięnago młodych kobiet. Na widok farmerakrzyknęły:- Nie wyjdziemy, dopóki pan nie odejdzie!Stary farmer zmarszczył tylko brew ipowiedział- Nie przyszedłem tu po to, żeby oglądaćjak pływacie nago, ani po to aby waszmuszać do wyjścia z wody - tu farmerpokazał trzymane w ręku wiadro - tylko poto, żeby nakarmić aligatora
Dzieci zawsze potrafią nas czymś zaskoczyć. Tak ja te dwie 11-letnie dziewczynki, które własnymi siłami uratowały dwie tonące osoby – Georgia Spring, Kate Hunter i Lily Cox przebywały na plaży w Crescent, kiedy im oczom ukazała się dwójka topiących się osób. Nie zastanawiały się ani chwili – skoczyły z molo i natychmiast zaczęły płynąć w kierunku potrzebujących. Ta dziewczyna potrzebowała pomocy, na co wskazywała reakcja jej znajomej, która również był w potrzebie. Myślę, że miała około 20 lat. Nie miałyśmy wyjścia. Musiałyśmy im pomóc – wyznaje Georgia Spring.Próbowałyśmy pomóc dopłynąć jej do drabinki, ale prądy morskie były zbyt silne. Zmieniłyśmy więc taktykę i postanowiłyśmy dopłynąć do miejsca, w którym będzie mogła dotknąć ziemi. Lily wyciągnęła kobietę na molo, podczas gdy dwie pozostałe dziewczyny próbowały pomóc drugiej potrzebującej osobie (miała około 13 lat i była ubrana). Próbowałyśmy pomóc dopłynąć jej do drabinki, ale prądy morskie były zbyt silne. Zmieniłyśmy więc taktykę i postanowiłyśmy dopłynąć do miejsca, w którym będzie mogła dotknąć ziemi.

Stworzył listę 10 cennych wskazówek dla rodziców. Napisał ją po śmierci swojego 3-letniego synka

Stworzył listę 10 cennych wskazówek dla rodziców. Napisał ją po śmierci swojego 3-letniego synka – Zawsze wydaje nam się, że pewne rzeczy nas nie dotyczą, lub nam nie mogą się przytrafić (i oby tak było!), ale niestety czasami dzieje się inaczej.Na jednym z portali społecznościowych opublikował listę 10 najistotniejszych rzeczy, które dotarły do niego po stracie synka.Każdy rodzic powinien je przeczytać i przemyśleć. 1. Nigdy nie całujesz i nie przytulasz za dużo.2. Zawsze masz czas. Jeśli coś robisz, to przestań na chwilę, choćby na minutkę i skup się na dziecku. Nic nie jest bardziej istotne od niego, naprawdę możesz to na chwilę odłożyć.3. Rób dużo zdjęć i nagrywaj tak wiele filmików, jak to tylko możliwe. Życie jest nieprzewidywalne. Pewnego dnia może to być jedyne, co Ci zostanie.4. Nie dawaj pieniędzy, dawaj swój czas. Myślisz, że wydatki są ważne? Nie są. Ważne jest to, co robisz. Skaczcie po kałużach, biegajcie, chodźcie na spacery, pływajcie w morzu, budujecie bazy, bawcie się! Nie potrafię sobie przypomnieć tego, co kupiłem Hughie’mu. Pamiętam tylko to, co razem robiliśmy…5. Śpiewajcie. Śpiewajcie razem. Moje najwspanialsze wspomnienia to te, kiedy on siedzi w moich ramionach albo obok mnie w samochodzie i śpiewamy razem nasze ulubione piosenki. Wspomnienia tworzy też muzyka.6. Ciesz się najprostszymi rzeczami. Wieczorami, usypianiem, czytaniem bajek. Wspólnymi kolacjami czy leniwymi niedzielami. Celebrujcie najzwyklejsze chwile. One są tym, za czym tęsknię najbardziej. Nie pozwól, aby ten czas umknął niezauważony.7. Zawsze całuj na dobranoc wszystkich tych, których kochasz. Nawet jeśli zasną, idź i pocałuj. Nigdy nie wiesz, czy to nie będzie ostatni raz…8. Sprawiajcie razem, aby nawet nudne czynności były zabawą – wycieczki po zakupy, podróże samochodem, wyjścia do sklepu. Żartujcie, śmiejcie się, bawcie się i cieszcie się sobą! Życie jest za krótkie na to, aby się nie bawić.9. Pisz relacje. Zapisuj wszystko, co Twoje dziecko kocha, lubi, robi. Notuj wszystkie zabawne rzeczy, które ono mówi. Dzieci są takie urocze. Niestety, my zaczęliśmy to robić dopiero po stracie Hughie’ego. Chcielibyśmy pamiętać wszystko. Te wspomnienia zostaną zapisane już na zawsze… Kiedyś będziesz rozkoszować się tymi wszystkim chwilami, znów… Nic nie umknie Twojej pamięci.10. Jeśli masz swoje dziecko przy sobie, aby pocałować je na dobranoc, aby zjeść z nim śniadanie, aby odprowadzić je do szkoły czy wysłać na studia, aby patrzeć, jak bierze ślub… Jesteś ogromnym szczęściarzem. Masz wszystko.Nie zapominaj o tym!
Wkurzają mnie takie skrzyżowania bez świateł, na których przejścia dla pieszych są umieszczone w taki sposób – Wyjeżdżając z podporządkowanej (czerwona strzałka) musisz stanąć centralnie na przejściu, aby dobrze się rozejrzeć, czy nic nie nadjeżdża z lewej. Pół biedy, jak jest mały ruch pieszych, ale jeśli chodzi ich tamtędy dużo, to człowiek ma w zasadzie 2 wyjścia: stać przed przejściem do usranej śmierci, albo wpierdolić się bezpardonowo na przejście narażając się na krzywe spojrzenia przechodzących Januszy, pokazywane "fuckery" czy też nawet kopnięcia w karoserię (i takie przypadki się zdarzają). Z kolei skręcając w prawo w podporządkowaną (żółta strzałka) kiedy przechodzą tam piesi, blokuje się praktycznie prawy pas drogi z pierwszeństwem (albo i całą drogę, jeśli pas jezdni jest jeden), co jest uciążliwe dla innych kierowców i stwarza niebezpieczne sytuacje. Dlatego IMO takie przejścia dla pieszych, jak pokazywany przypadek, powinny być cofnięte o 5-6 metrów w głąb podporządkowanej, aby przynajmniej 1 samochód osobowy/dostawczak zmieścił się na przestrzeni pomiędzy przejściem, a drogą z pierwszeństwem
Po tym, że robi mu obiad do pracy. Kiedy widzi, że się szykuje do wyjścia pilnuje by go nie zapomniał zabrać.To były najsmaczniejsze klocki jakie kiedykolwiek jadłem bo miały smak szczęścia i miłości. –
Staruszek napawał obrzydzeniem klientów restauracji.Gdy wstał jego syn, wszyscy zamilkli! – Pewien mężczyzna wybrał się wraz z ojcem do restauracji. Jego ojciec był starcem z trudem trzymającym się na nogach, bardzo schorowanym i zmizerniałym z racji podeszłego już wieku. Staruszek z trudem zjadł swój obiad: ręce odmawiały mu posłuszeństwa, posiłek wypadał mu z ust prosto na ubranie. W ciągu chwili stół pokrył się resztkami jedzenia.Widok zaplutego starca napawał sąsiadujących klientów obrzydzeniem. Niektórzy kiwali na niego głowami, inni prześmiewczą postawę lub coś po cichu komentowali. Na przekór upokorzeniom, starszy mężczyzna chciał jednak samodzielnie zjeść obiad w restauracji, wśród ludzi, z dala od łóżka, w którym spędzał większość dni. I on, i jego syn postanowili puszczać mimo uszu nieprzyjemne uwagi. Zjedli w spokoju, zachowywali się kulturalnie i nie czuli się zawstydzeni tą sytuacją.Gdy skończyli jeść kolację, syn zaprowadził ojca do toalety. Tam otarł mu resztki jedzenia z pomarszczonej twarzy, zmył plamy z ubrań, starannie przeczesał jego grzywkę i poprawił okulary.Kiedy obaj wyszli, w całej restauracji zapanowała kompletna cisza. Syn zapłacił rachunek i razem z ojcem ruszyli do wyjścia, wtedy gość restauracji zaczepił staruszka i zapytał:„Chyba coś Pan zostawił?”.Starzec odpowiedział: „Nie, niczego nie zostawiłem.Obcy facet kontynuował rozmowę: „Ależ myli się Pan! Udzielił Pan dzisiaj ważnej lekcji zebranym tutaj dzieciom, a ojcom nadzieję na to, że spotka ich kiedyś tak wielki szacunek i miłość”.Wszyscy w restauracji zamilkli…Nie ma na świecie ważniejszej osoby niż rodzic. Szacunek do kogoś, kto dał Ci nie tylko pieniądze i przyjemności, ale przede wszystkim życie, jest czymś oczywistym i niezbędnym.To bardzo ważna lekcja dla nas wszystkich