Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 304 takie demotywatory

34-letni Brytyjczyk jest sparaliżowany od pasa w dół, mimo to chce się zapisać w historii sportu. Będzie pierwszym sparaliżowanym uczestnikiem maratonu w Londynie – Simon Kindleysides nigdy nie poddał się jednak chorobie. Mimo że stale odczuwa ból, ciągle zachowuje aktywność fizyczną.Pragnę, aby moje dzieci pamiętały, że ich ojciec był pierwszym sparaliżowanym mężczyzną, który pokonał trasę londyńskiego maratonu – mówi Kindleysides, dodając, że nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie mógł poddać się takiej próbie.Udział w zawodach możliwy będzie dzięki wykorzystaniu egzoszkieletu, składającego się z pneumatycznych urządzeń, który po przymocowaniu do nóg umożliwi niepełnosprawnemu sportowcowi wykonywanie kroków.Zajmie mi to ok. 37 godzin – mówi Brytyjczyk, który zamierza pokonać trasę w dwóch etapach, przeznaczając kilka godzin na sen.Zanim Kindleysides zdecydował się na przebiegnięcie maratonu, dwa lata temu, używając rąk,  przejechał na rowerze z Londynu do Paryża
Scharakteryzowałbym się jako stale wycieńczonego wróbla –
 –  Chciałam przeprosić Marcin F z Legnicy którego od czterech lat szkalowałam z fejk kont jak to. Sprawa trafiła na policje i mam za swoje. Teraz boje się że czeka mnie sąd a po nad to idę do psychiatryka na leczenie. Marcina nękałam od czterech lat pisząc wszędzie że jest on pedofilem, zbokiem że chodzi z nożem i napada ludzi. Nasyłałam na niego znajomych, kilka razy został pobity, kilka razy zwolnili do z pracy. W Legnicy prawie każdy już zna go przez to ze pisałam o nim stale że jest pedofilem. Ja nawet podpaliłam działki żeby tylko zwalić winę na niego. Byłam wściekła że zostawił mnie że odkrył że mam innego. Nie mogłam się pogodzić z faktem ze to koniec z drogimi prezentami, z przyjemnościami, itd. On ma teraz już dziewczyne cztery lata, pasje, poukładane życie a ja? ja dzien w dzień myślałam o zemście. Teraz żałuje. Wiem ze moje życie się skończyło że czeka mnie leczenie które potrwa pół życia. A Marcin będzie pieknie żył sobie z tą swoją Gosią w Legnicy. Przepraszam jeszcze raz i proszę o dodanie tej wiadomości. Wręcz błagam bo mam policyjny nakaz przeproszenia go publicznie. Jak ktoś go kojarzy to niech wie że to ja pisałam z kont z jego imieniem to ja groziłam ludzią i to ja pisałam że on jest wariatem. Przepraszam. żegnajcie.
"Ludzie stale pytają o twoją karierę, czy ożeniłeś się, kupiłeś dom. Jakby życie było listą rzeczy do zrobienia i odhaczenia. Nikt jednak nie zapyta, czy jesteś szczęśliwy" – Heath Ledger
100 lat temu powstała Enigma – Dokładnie 23.01.1918 r. dr Artur Scherbius złożył wniosek o opatentowanie wirnikowej maszyny szyfrującej Enigma. Początkowo używana była na rynku komercyjnym. W latach późniejszych została zaadaptowana przez instytucje państwowe wielu krajów. Enigma zwróciła również zainteresowanie niemieckich sił zbrojnych, które podczas II wojny światowej wykorzystywały ją na skalę masową. Po raz pierwszy szyfry zakodowane przy pomocy Enigmy udało się rozszyfrować w 1932 r. Dokonali tego polscy kryptolodzy.Dokonania Polaków, przede wszystkim Mariana Rejewskiego, Jerzego Różyckiego i Henryka Zygalskiego, pozwoliły na dalsze prace nad dekodowaniem szyfrów stale unowocześnianej przez Niemców Enigmy
"Zgubiłem się ganiając za suczkami, niech twoi ludzie zadzwonią do moich ludzi" –

Wnuk sprzedał swój samochód i cały rok ciężko pracował, aby sprawić taką niespodziankę swojemu dziadkowi:

 – Fred Lamar kupił swojego chevroleta w 1958 roku. Do 1976 roku pojazd był regularnie używany przez całą rodzinę, po czym na stałe zagościł w garażu. We wrześniu 2016 roku, wnuczek Freda, Cameron Dedman, postanowił spełnić wielkie marzenie dziadka i dać jego samochodowi nowe życie. Jak mówi, długo oszczędzał na renowację, aby projekt mógł zostać zrealizowany, sprzedał nawet swoje auto. Wszystko udało się skończyć na 81 urodziny dziadka.Miłość do samochodów jest wpisana w rodzinną tradycję Dedmana. Jego ojciec i dziadek pasjonowali się wyścigami samochodowymi, sami składali też własne „hot roadery” – czyli przerobione na potrzeby wyścigów, klasyczne modele aut. Cameron najwyraźniej odziedziczył zamiłowanie do czterech kółek. Nie tylko odnowił stare auto dziadka, ale dodał także do niego klimatyzację, pikowane siedzenia czy dywaniki. Auto zyskało nowy kolor, ulubiony przez dziadka, rubinowy.„Kiedy byłem mały, dziadek zawsze obiecywał, że naprawimy jego auto” – zdradza Dedman. Aby niespodzianka się udała, Cameron musiał zwodzić dziadka, by ten nie zorientował się, że remont jest w toku.  „Za każdym razem, kiedy dziadek pytał, czy przysiądziemy do auta, odpowiadałem, że jestem zajęty, ale że niedługo się tym zajmiemy” – dodaje.Nad samochodem pracował rok, udało mu się wszystko utrzymać w sekrecie przed seniorem.Po skończonym remoncie, wnuczek zasłonił dziadkowi oczy i zaprowadził do auta.„Szczerze mówiąc, dziadek prawie zemdlał. Musiałem go podtrzymywać, by utrzymał się na nogach. Nie wierzył, że to jego auto” – relacjonował Dedman w rozmowie z portalem Inside Edition.„Nie spodziewałem się, że jego reakcja będzie tak dramatyczna”. Dedman zapowiada, że jak tylko na dworze zrobi się ciepło, zabiorą chevy w trasę

Koty są naprawdę nam bardzo potrzebne. Oto lista ich zadań:

 –  Kot musi bronić człowieka przed roślinamidoniczkowymi.-Kot musi stale utrzymywać człowieka w dobrejkondycji, powodując, by się często ruszał i schylałzbierając długopisy, skarpetki, zapalniczki i innedrobne przedmiotyKot musi mocno trzymać zębami długopis, gdyczłowiek próbuje pisać.Kot musi stale przeprowadzać kontrolęi inwentaryzację w lodówce, nawet wtedy,gdy człowiek się temu sprzeciwia.Jeśli się sprzeciwia, to znaczy, że coś tam chowai należy się tym zająć.-Kot musi w nocy co godzinę sprawdzać czy podkołdrą człowieka nie łazi jakaś żmija.-Kot musi systematycznie trenować na wypadekniespodziewanego występu w cyrku. W tym celukot musi od czasu do czasu urządzać skoki zkarnisza na lampę, z lampy na zasłony oraz innewskoki, przeskoki i przelotyKot musi pomagać człowiekowi w czynnościsłania łóżka, uważnie sprawdzając czy żadenprzedmiot nie dostał się pod prześcieradło.-Kot musi pamiętać, że sen dla człowieka to straczasu, dlatego na widok śpiącego człowiekapowinien natychmiast go obudzić, wskakując muna brzuch, a jeszcze lepiej - na głowę.-Kot musi odganiać od człowieka złe sny.Jeżeli kot zauważy, że człowiek w łóżku przewracasię z boku na bok-powinien wskoczyć mu nagłowę i rozpocząć egzorcyzmy.Kot ma obowiązek każdego ranka przypominaćczłowiekowi, że ,,kto rano wstaje temu Pan Bógdaje" oraz że im wcześniej człowiek wstanie, tymwięcej da mu Pan Bóg (i kotu też)Kot musi dzielić się z człowiekiem wszystkim, coposiada. Ma obowiązek stałego oddawania muczęści swojej sierści i wywalania z miseczki połowyjedzenia-Kot ma obowiązek śpiewania, żeby dostarczaćczłowiekowi radość. Nawet, jeśli piosenka jestsmętna.-Kot musi sprawdzać dlaczego ktoś nie domknąszafy albo szuflady.Kot musi wiedzieć, co znajduje się we wszystkichpudełkach. Musi osobiście przekonać się, że sątam rzeczy bezpieczne i prawidłowo ułożone.Kot ma obowiązek podczas snu człowieka,zagłuszać wszystkie dźwięki, głośno mrucząc mudo uchaKot musi wysypiać się za człowieka, wszystkichjego krewnych, przyjaciót i sąsiadów razemwziętych"
Pewna matka opisała wzruszającą historię swojej córki, po tym jak kolejny raz usłyszała, że rozpieszcza ją – "Słyszałam to już wcześniej, no wiesz, że „rozpieszczam swoje dziecko”. Przekonywałaś mnie, że nigdy nie stanie się niezależna. Uśmiechnęłam się do ciebie, pocałowałam jej głowę i kontynuowałam zakupy.Gdybyś tylko wiedziała, to co ja wiem.Gdybyś tylko wiedziała, jak moja córka spędziła pierwsze miesiące swojego życia, siedząc samotnie w metalowej kołysce, bez żadnych wygód, ssąc jedynie swój kciuk.Gdybyś tylko wiedziała, jak wyglądała jej twarzyczka, gdy opiekun sierocińca dawał mi ją w objęcia po raz pierwszy – były to ulotne chwile spokoju, pomieszczane z przerażeniem. Nikt nigdy wcześniej jej tak nie trzymał i nie wiedziała jak powinna się zachować.Gdybyś tylko wiedziała, że po przebudzeniu nigdy nie płakała, bo wiedziała, że i tak nikt do niej nie przyjdzie, aby się nią zająć.Gdybyś tylko wiedziała, że niepokój jest nieodłączną częścią jej dnia i stale uderza głową o szczebelki swojego łóżeczka i sama kołysze się na różne strony, aby chociaż trochę poczuć się spokojnie.Gdybyś tylko wiedziała, że to dziecko od pierwszych swoich dni jest, w łamiący serce sposób niezależne. A to jak spędzimy minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące i lata, próbując uleczyć tę jej część, która stale krzyczy „niebezpieczeństwo”, „uraz”, to nasza sprawa.Gdybyś tylko wiedziała, że teraz łka, gdy odkładamy ją do łóżeczka, a nie z niego wyciągamy.Gdybyś tylko wiedziała, że co rano, gdy nasza córeczka wstanie po swojej drzemce, cichutko „pomrukuje”, aby zasygnalizować, że już wstała i ktoś może przyjść z nią pogaworzyć lub zmienić jej pieluchę.Gdybyś tylko wiedziała, że wreszcie zasypia w ramionach swojej mamy lub taty i nie musi sama się kołysać.Gdybyś tylko wiedziała, że to dziecko sprawiło, że wszyscy płakali, gdy wreszcie przywieźliśmy ją w komfortowe miejsce.Gdybyś tylko wiedziała to co ja.„Rozpieszczanie tego dziecka” jest najważniejszym zadaniem i mam do tego przywilej. Będą nosiła ją na rękach, tyle ile będę mogła lub do momentu, gdy sama zrozumie, że jest bezpieczna. Żeby wreszcie zrozumiała, że od kogoś należy. Żeby zrozumiała, że jest kochana.Gdybyś wiedziała…"
Nie masz pieniędzy na opłacenie posiłku? Nie ma problemu – Kobieta opracowała ciekawą receptę na walkę z głodem. Właścicielka postanowiła pomóc biedniejszym klientom swojej restauracji.„Oferujemy posiłki w zamian za 50 minut pracy w restauracji. Wymyśliłam ten system, chcąc pomóc głodnym ludziom, którzy normalnie nie mogą zjeść w lokalu, ponieważ nie nie mają na to pieniędzy”.W restauracji nie ma innych pracowników zatrudnionych na stałe, właścicielka pracuje przez 12 godzin, resztę obsługi zapewniają klienci, którzy chcą odpracować posiłki. Ich zadania to serwowanie dań, nakrywanie do stołów, zmywanie i inne zajęcia, typowe dla prowadzenia restauracji.Do tej pory spora ilość studentów wyższych uczelni, zdecydowało się odpracować w ten sposób posiłek. W zamian za pracę, można również otrzymać specjalny kupon, który może być zrealizowany w innym terminie przez dowolną osobę.Otworzyła restaurację dwa lata temu. Jej założeniem było stworzenie miejsca, w którym wszyscy będą mile widziani
 –

Miał się tylko zająć kotem żony. Nie uwierzysz co mu się przytrafiło. Ponoć autentyczna historia opisana przez jednego z użytkowników na pewnym forum:

Miał się tylko zająć kotem żony. Nie uwierzysz co mu się przytrafiło. Ponoć autentyczna historia opisana przez jednego z użytkowników na pewnym forum: – „Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy – a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani.Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu.Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako ze to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów.Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj – niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuweta, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono cale życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, ze kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wyp***ć wiec. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, ze trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane – ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść – taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę up***ł – a wtedy wiadomo – wąż.Dobrze wiec, uporządkuję: żona – delegacja, ja – praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się tez chce. Idziemy razem – ja toaletka, okienko uchylam, papierosek (bo żona będzie za trzy dni – wiec spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno.No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały sk***l jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja p***ę. Nie, ni ch***ja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest k***a za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut – oż k***a, no to nie mogło mi się zdawać – coś ciężkiego poszło w pion. K***a, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot k***a popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.Lecę k***a na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona – nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego z białą krawatka, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale ch***j, najpierw do piwnicy – zbiegam po schodach, słucham – coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury – miauczy – jest, k***a, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to ch***j, przynajmniej będę miął jego truchło i powiem, ze kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ch***ja trefla, ze kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni ch***ja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten głąb zamiast przyjść do mnie to chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No powaliło i mnie, ze tu stoję i jego (kota) Tak przez pól godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni ch***ja, uparł się i nic tylko rura do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda – fight fire with fire – ogień zwalczaj ogniem.Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla – geberit i woda w dół – bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach – podziałało. Wbiegam do piwnicy i k***a koniec świata. Nie ma moich deszczułek – no może z jedna, cala prowizoryczna tama poszła w ch***j i kota tez nie słychać już. K***a, gdzie ta rura teraz idzie – coś mi zaświtało, że kanalizacją w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów – może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.Biegnę na ulicę, jest studzienka – mam nadzieje, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery – najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy – mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny – poszło, aż zakurzyło. Po jaka cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam – ciemno jak w d***e, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. K***a, mam w aucie, ch***jową, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije – przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko święcą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w druga stronę. No ja p***ę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali te pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, tobędzie po złości.Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwile do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w p***u. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie w***ł, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, k***a, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz ch***j złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu k***a powiedzieć? Ze przepycham kotem kanalizacje? Idźżesz w ch***j, pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie tez wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach – a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywa. Niech ma za swoje.Wracając do kota – bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, wiec do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienka, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. K***a, drugi sąsiad przyszedł – po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa – ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia – spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ch***ja, to go musi wygonić albo utopić.Lecę na ulice, woda wali na brezent aż huczy, a tego s***a dalej nie wylało z kąpielą. K***a mać, urwało się wszystko w p***u i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki – w ch***j – jak się to gdzieś przytka, to będę miał p***e. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten p***y dekiel. Wchodzę – a ten s***l kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja p***ę! Jak on k***a wyszedł, którędy? Ano k***a wziernikiem w piwnicy – zostawiłem otwarty. Ja k***a stoję i marznę a ten gnojek tarza się w mojej pościeli. Z***ę! Przerobię na pasztet! I jeszcze z radości włazi na mnie. K***a mać. Przynajmniej kuleje.Straty: z***e łazienki, w obu przelała się woda z wanien, z***a piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyrzucenia, brezent z reklamą firmy – poszedł w ch***j, latarka – w ch***j, pogrzebacz w ch***j. Afera na ulicy jak ch***j
 –  ..sadzić drzewa na miejscu pochówku? Czy to nie byłoby po prostu piękne? Spróbujcie sobie wyobrazić cmentarz powstały według tego pomysłu. Po kilku latach przekształciłby się w las! Każde drzewo byłoby wspomnieniem, a wszystkie razem miałyby cudowną symbolikę. Dla przyszłych pokoleń te drzewa stanowiłyby powrót do przeszłości, ale i nadzieją na lepsze jutro. Nie musielibyśmy już martwić się o znikające z naszej planety lasy od kiedy udałoby się na stałe zakorzenić tę modę. Każdy człowiek miałby swoje drzewo pełne wspomnień. I dla każdego byłaby to gwarancja, że w przyszłości nikt o nim nie zapomni. Co sądzicie o takim pomyśle?
Domaga się od twórców filmu, aby grana przez niego postać zginęła, żeby nauczyć dzieciaki, że zbrodnia nie popłaca –
Chciałbyś zamieszkać tu na stałe? –
Dwie siostry wydały 660 tysięcy na operacje, aby się jak najbardziej upodobnić i to wszystko dla jednego mężczyzny! – Siostry Anna i Lucy DeCinque pochodzą z Australii. Bliźniaczki były do siebie podobne, ale między nimi były drobne różnice. dlatego postanowiły przeprowadzić serię operacji, tak by stały się nie do rozpoznania. Przy okazji postanowiły poprawić to i owo. Dlatego powiększyły sobie biusty. Wcześniej nosiły miseczkę A. Teraz kupują już biustonosze z miseczką D!Oprócz tego powiększyły sobie usta, na stałe mają doczepione sztuczne rzęsy. Za wszystkie operacje i zabiegi zapłaciły razem ponad 130 000 £, co w przeliczeniu daje ponad 660 000 złotych! - podaje The Sun.To jednak nie wszystko... Kobiety dzielą nie tylko wygląd, ale też chłopaka! Wszystkie te operacje robiły dla swojej i jego przyjazności! Teraz obie planują go poślubić
Wyślij urodzinową kartkę dla Adrianny. Wielka akcja dla 10-letniej dziewczynki – Ada to niesamowita dziewczynka z dodatkowym chromosomem 21. Kocha ludzi i zwierzęta. I każdy dzień przeżywa z uśmiechem na ustach. Jest też bardzo aktywna. Uczęszcza na zajęcia z hipoterapii oraz lekcje pływania. Niebawem będzie świętowała swoje urodziny. Z tej okazji, jej mama wpadła na ciekawy sposób uszczęśliwienia córki.Demotywatory, pomożecie? Moja córeczka Adrianna I7września ma lOurodziny. i tak sobie myślę żemoże ktoś zechciałby wysłać jej urodzinową kartkę z tej okazji Ada każdegodnia robi sobie spacer do skrzynki pocztowej aby sprawdzić czy nie przyszedłjakiś list. niestety przynosi tylko rachunki nasze albo sąsiadów Myślę żebardzo by się cieszyła gdyby coś było zaadresowane do niej 4a może 5iattemu otrzymała pocztą nagrodę-książeczkę i do dziś dzień to pamięta, aksiążkę stale czytamyPonieważ nie nadążam z odpisywaniem na wiadomości, podam adresy tutajAdrianna Kuśpa. ul Powstańców wielkopolskich 12/1. 89-200 Kołaczkowo
30 sierpnia na Twitterze pojawiło się niepokojące zdjęcie innego sportowca. Brytyjski wioślarz Alex Gregory podzielił się z interneutami widokiem swoich dłoni po trudnej ekspedycji – Złoty medalista z igrzysk w Londynie wraz z pozostałymi członkami ekipy przepłynął trasę z Tromso do Longyearbryen - wioślarze w 9 dni pokonali 965 kilometrów! Niewyobrażalne zimno, permanentna wilgoć i stale zmieniające się warunki atmosferyczne, a przede wszystkim ogromny wysiłek fizyczny dały się we znaki doświadczonym sportowcom. A dowodem tego jest właśnie to zdjęcie!

Gdyby akcja Harrego Pottera toczyła się w Polsce: Tylko Ron nadal byłby rudy

Tylko Ron nadal byłby rudy –  Pociąg do Hogwardu na pewno by się spóźniłVoldemorf nazywałby się WaldemarWeasley zamiast starego forda miałby latającego maluchaHagrid byłby alkoholikiemTylko Ministerstwo Magii byłoby w stanie spełnić przedwyborcze obietnice kolejnych ekip rządowychPeron 9 i 3/4 byłby stale w remoncieBellatriks nigdy nie trafiłaby do AzkabanuZamiast tego zostałaby uniewinniona albo dostałaby wyrok w zawieszeniuSowa nie dostarczałaby listu tylko zostawiałaby awizoW Hogwardzie kwitłby nielegalny handel drożdżówkami
30-letni Łukasz H. mieszka na stałe w Wielkiej Brytanii. 11 lipca pod pozorem sesji zdjęciowej zwabił przybyłą z Paryża 20-letnią modelkę do studia, wynajętego w pobliżu mediolańskiego dworca centralnego – Polak - z pomocą jeszcze jednej osoby - zaatakował ją i wstrzyknął kobiecie środek odurzający. Po tym napastnicy skuli kobietę i schowali do walizki (takiej, jak na fotografiach z policyjnej rekonstrukcji). Po tym 30-latek wywiózł modelkę do stojącego na odludziu domu w Piemoncie, niedaleko francuskiej granicy. Do 17 lipca przebywała ona w tym domu, przykuta kajdankami do mebli.Porywacz zażądał od menadżera modelki 300 tysięcy euro płatnych w elektronicznej walucie - bitcoinach. Groził, że jeśli nie uzyska wpłaty, to wystawi kobietę na aukcji w ukrytej sieci (ang. deep web) i sprzeda osobie, która przedstawi najwyższą ofertę. Polak w korespondencji z menadżerem twierdził, że jest członkiem międzynarodowej grupy przestępczej "Czarna śmierć". Śledczy ustalili, że mężczyzna już wcześniej organizował internetowe aukcje, na których twierdził, że ma na sprzedaż porwane kobiety