Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 146 takich demotywatorów

Długie, ale warto

 –  2 godz.Siemka.Akcja trochę z innej beczki. Pracuje na warsztacie samochodowym.Specjalizacja Mini/BMW. Piątkowe popołudnie jakoś przed 16 czyli przedzamknięciem. Przyjeżdża rodzina 2+3 starym rozklekotanym BMW e36. Aleserio Auto nadawało się na złom. Ja rozumiem ze kogoś nie stać na noweale po wjechaniu autem na podnośnik i zobaczeniu auta od spadu to byłatragedia. A oni w tym aucie 3 dzieci wozili. Zgodnie z prawda i godziną októrej przyjechali oraz po określeniu co ich zdaniem się w aucie popsułozostali poinformowani o najbliższym wolnym terminie. Zaczęło się proszenie,gadanie ze oni UWAGA na wakacje. Żadne argumenty do nich nieprzemawiały. Argumenty typu ze już części nie dowiezie firma. To padłargument ze skoro to zajmujemy się tylko BMW to powinnismy mieć częścina miejscu. No tak mamy każdy możliwy model i silnik BMW na miejscu wczęściach. No to inny argument, ze za chwile zamykamy a naprawa chwilepotrwa. Na co oni, że bardzo proszą bo nie wypada odmówić ostatniej drogikomuś zrodzony. Lekki zonk bo przecież mieli jechać na wakacje. Ale jużtam kierownik powiedział żeby tam zajrzeć bo może to jakaś pierdoła. No ifaktycznie naprawa zajęła nie cała godzinę no a cześć była na miejscu bomiała być do innego auta które przyjedzie na warsztat w poniedziałek. Przednaprawa i wymiana kierownik gadał z właścicielem i poinformował go okosztach. Zapadła odpowiedz żeby zamontować. Robota skończona, prawiegodzina siedzenia na warsztacie po godzinach. I się zaczęło. Madkadowiedziała się o kosztach. Ze my zdzieramy z ludzi, ze ile to taki plastikmoże kosztować i ze ona go zaraz na internecie znajdzie za polowe ceny, zeoni ładnie prosili o naprawienie auta i myśleli ze mamy serce nie z kamienia,etc , etc. Jako ze kierownik nie zamierzał się dalej sprzeczać i nie ma dotego siły ani nerwów. Wysłał mnie do boju. Nauczony tym co ludzie robią inie raz chca nam zarzucić jakieś oszustwo czy zniszczenie auta co jest nieprawda poinformowałem rodzinkę ze auto postawimy na parking z warsztatui moga go odebrać jak uzbierają na koszty naprawy. Madeczka wezwałapolicję. Policjanci którzy przyjechali to stali klienci warsztatu ponieważnaprawiamy ich BMW. Coś tam pogadali madka. I uwaga padł komentarz zeprzy naprawie zostały dwa nadkola porysowane i jedno zagięte i ona niepoda nas do sądu za to jeśli naprawa bd gratis i jeszcze dostanie 1500 zł botyle bd to kosztować malowanie i wyciąganie wgnieceń. Jak wcześniejnapisałem były już takie sytuacje ze cwaniaczki chcieli zarobić wiec przywjeżdzie na warsztat w bramie są kamery po obu stronach bramy wjazdowejna wysokości mniej więcej lusterek auta i nagrywają całe auto gdy wjeżdżana teren warsztatu i jedna na przeciwko bramy która nagrywa tył pojazdu,zaprosiliśmy policjantów i rodzinkę na wieczór filmowy z polsatem,odszukaliśmy nagranie i i do dzieła, cola, popcorn prawie jak w kinie bo i naseansie Madka się zachować nie umila, bo tylko komentowała iprzeszkadzała. Oczywiście dzieciaki nie lepsze bo mamy tam 2 zamknietegablotki z modelami BMW. To tez chciała po jednym dla dzieci bo przecież todużo nie kosztuje. Po odmowie dzieciaki płakały i kopały po tych gablotkachbo one misza mieć. A wracając do sytuacji auta film z kamer wszystkowyjaśnił. Podczas gdy policjant oglądał z nami to ten drugi oglądał auto.Policja wytłumaczyła rodzince, że mamy prawo nie wydać auta aż niezapłacą. Ok. Poszli się rozliczyć ze skwaszoną mina. W tym czasie policjasię pozbierała i wyjechała z warsztatu. Zanim wyjechali to gadałem zpolicjantem i powiedziałem mu ze fajne kino mamy w pt. A on do mnie zekino to się dopiero zacznie. I pojechali. Rodzinka zapłaciła i się zbierają,madka cos tam bluzga na odchodne, że jesteśmy huje móje dzikie węże ikilka jeszcze innych epitetów. Wsiedli i odjechali. Wyjechali na drogę i tylkosłychać syreny. Ci policjanci co byli przez nich wezwani zatrzymali ich nadrodze i zabrali dowód rejestracyjny pojazdu, tzn drugi raz bo już byłzatrzymany. Madka przyleciała do nas ze my się mścimy na nich, zarzuciłakorupcję i zadzwoniła uwaga na policję ze ją zatrzymała przekupiona policja.Przyjechał drugi patrol i dostała mandat za bezpodstawne wezwanie policji.A to wszytko przez głupie 320 złotych za wyminę części.Kurtyna
Gdy gościowi, który napisał 15 stron argumentów odpisujesz "nie zesraj się" –
 –  RZECZOWE	ARGUMENTY	MAMA	URODZIŁAM CIĘ!JA SIĘ NA TEN SWIAT	NIE PROSIŁEM!	MOJA MAMANIE PYSKUJ

15 argumentów, które sugerują, że samolot to najbezpieczniejszy środek transportu (16 obrazków)

 –

Jak czytam tego typu posty to szlag mnie trafia, w jakim ja ku*wa kraju żyję...

 –  Dariusz Misiuna28 marca o 21:28 · DŁUGI TYDZIEŃ W PIEKLE CZYLI W POLSCEPiątek: Rano przywożę matkę z warszawskiego szpitala-widmo na ul. Banacha, gdzie miała „prosty zabieg” bronchoskopii w związku z komplikacjami choroby nowotworowej. W szpitalu wybuchła epidemia, lekarze jednak nie używali maseczek. Dowiaduję się za to, że pomimo jej zerowej odporności kazano jej długo czekać w Izbie Przyjęć oraz przechodzić przez salę z brudną pościelą. Po powrocie do domu dostaje wysokiej gorączki. Myślimy, że to może być reakcja organizmu po zabiegu, choć wzbudza to w nas niepokój.Sobota: Matka rano ma 40 stopni. Dochodzi uporczywy kaszel. Próbuję dodzwonić się do przychodni, nikt nie odbiera. Pojawia się we mnie myśl, że należałoby sprawdzić, czy nie zarażono jej koronawirusem. Wydzwaniam też do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej, również bez skutku. Telefoniczny konsultant Narodowego Funduszu Zdrowia twierdzi, że należy uderzać do WSE lub do szpitala zakaźnego. Dzwonię więc na Wolską, nikt nie odbiera. Próbujemy zbić temperaturę paracetamolem. Obniża się o kilka stopni by po kilku godzinach rosnąć do 40. Kaszel się nasila.Niedziela: Matka rano ma 40,5 stopni. Dzwonimy na pogotowie. Dowiadujemy się byśmy „nie blokowali linii”, ponieważ „jak ktoś ma białaczkę i chłoniaka, to nie jest powód dla wzywania pogotowia, zajmujemy się tylko koronawirusem”. Przychodnia milczy. Instytut Hematologii, w którym przechodziła chemioterapię, również milczy. Lekarz kontaktowy z Banacha jako jedyny odbiera telefon. Mówi, że bardzo mu przykro, ale system jest niewydolny i dopóki u matki nie wykluczą koronawirusa, nie przyjmą jej do Instytutu Hematologii. Sugeruje jak najszybsze wezwanie karetki do zakaźnego, ponieważ przejazd samochodem wiąże się z dłuższą ścieżką oczekiwania, której może nie przeżyć. Ponieważ na Wolskiej ani Wołoskiej nikt nie odbiera, piszę mail do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej. Matka kaszle i ledwie łapie oddech.Poniedziałek: Matka niknie w oczach. Raz jeszcze dzwonię na pogotowie i mówię o dusznościach. Bardzo niechętnie, ale przyjmują zlecenie. Przyjeżdża wóz pancerny. Ratownicy ubrani w potrójne mundury najpierw rozmawiają ze mną przez megafon, potem opieprzają za to, że mój 95-letni ojciec i zatrudniona opiekunka nie noszą maseczek, w końcu zaś po bardzo niemiłej rozmowie zabierają matkę do szpitala na Szaserów, gdzie robią jej test na koronawirusa. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu na powrotny transport medyczny, wraca do domu. Temperatura rośnie do 41 stopni, a mnie gotuje się krew i pęka serce.Wtorek: Czekamy na wyniki testu, które obiecano nam przedstawić w ciągu jednego lub dwóch dni. W międzyczasie dodzwaniam się do lekarza rodzinnego i proszę o jakąkolwiek pomoc, ponieważ matka tak koszmarnie się czuje, że może nie doczekać wyników badań. Słyszę, że nie może narażać swojego zdrowia oraz innych pacjentów, a poza tym to, wbrew temu co mówią w telewizji, nie jest zobowiązana do całodobowego dyżuru pod telefonem, tylko pracuje do 14. W radiu słyszę głos kogoś z rządu o wielkich sukcesach w walce z epidemią oraz o tym, że warto być cierpliwym, ponieważ „cierpliwość to dobro”. Jestem zły, jestem wściekły, jestem wkurwiony. Patrzę na zegar, jak klik, klik, minuta po minucie ucieka życie, nie dzwoni nikt z wynikami testu. Nie mam już serca rozmawiać ze „służbą” zdrowia. Telefon chwyta Samuela. Dzwoni od instytucji do instytucji, od lekarza do lekarza. Słyszymy dziesiątki pustych słów o procedurach, niemocy, wyższej konieczności. Zapisujemy kolejne numery telefoniczne. Nie sposób dociec, gdzie można otrzymać wyniki testu.Środa: Nad ranem dzwoni pani z WSE. Trzy dni od zgłoszenia. Prosi o nasze dane i mówi, że zostaniemy objęci kwarantanną. Pytam, czy mogą nam dostarczyć jakąś pomoc? Słyszę, że oni nie są od tego. Dziękuję pięknie za rozmowę. Kolejne telefony. Kolejne puste słowa. Zbywanie, ignorowanie, zabawa w gorący kartofel. Opiekunka rodziców ucieka na Ukrainę. Matka już niemal kona.Czwartek: Ostatecznie udaje się nam dodzwonić na Oddział Dermatologii szpitala na Szaserów przerobiony na punkt badań zakaźnych. Słyszymy, że matka nie ma wirusa. Możemy więc działać dalej. Tylko że nikt nie odbiera telefonów. A matka niknie. W końcu dodzwaniamy się do Instytutu Hematologii. Jeśli otrzymamy potwierdzenie na piśmie, że matka nie ma wirusa, przyjmą ją do siebie… w poniedziałek. Czy was do reszty porąbało, przecież moja matka może nie dożyć poniedziałku? Nasze argumenty zostają wysłuchane. Po dość trudnej rozmowie ze szpitalem na Szaserów i tekstach o procedurach, wyższej konieczności i niemocy, okazuje się, że jednak można wydrukować dany dokument i ktoś może go podpisać. W szpitalu nie ma skanera, więc jedziemy i odbieramy go sami.Piątek: Matka na w pół przytomna trafia do Instytutu Hematologii. Muszę zawieźć ją sam, gdyż karetka mogłaby ją zawieźć tylko do najbliższego szpitala. W drodze, co kilka minut, spoglądam na nią, czy jeszcze oddycha. Przetaczają jej krew. Podłączają pod aparat tlenowy. Trzymają na pustym oddziale. Robią kolejny test na obecność wirusa.
Podnoszenie głosu nie pomaga Ciw przekonaniu mnie, że masz rację –
W domu, gdzie nikt was nie widzi jest ok, ale nie w restauracji. To miejsce publiczne przeznaczone do spożywania pokarmów. Nie ma na takie zachowanie mojej zgody. Nie znam waszego zdania, ale na ten widok robi mi się niedobrze – Podejrzewam, że znajdzie się kilka osób chcących bronić takiego zachowania, znajdą może nawet odpowiednie argumenty, co i tak nie zmieni mojego stanowiska. To jest zły nawyk, pewnie ta Pani wyniosła to z domu, dla niej to jest zupełnie naturalne, jakby nic się nie stało, ale proszę, nie kładźcie ku*wa obuwia na stole. To jest złe!
Profesor filozofii wszedł do sali, ustawił krzesło na stolei mówi do studentów:- Dziś mamy egzamin. Przy użyciu jednej z metod, których ostatnio uczyliście się na zajęciach, udowodnijcie mi, że to krzesło nie istnieje – Studenci wzięli się do pracy, pisali długo, przekreślali zdania, próbując znaleźć odpowiednie argumenty. Tylko jeden z nich, szybko napisał odpowiedź i oddał kartkę profesorowi.Kilka dni później ogłoszono wyniki. Okazało się, że student, który oddał kartkę po 30 sekundach otrzymał najwyższą ocenę. Jego odpowiedź brzmiała:- Jakie krzesło?
 –  Aleksandra | A jak chcę Sarenkę Hanię ale niechcę żeby nazywała się Hania, tylko Stefania, no bo jest BorsukBartek. Pszczółka Pola, Dzięcioł Dominik i to ma jakiś sens a tunagte Sarenka Hania. Nie pasuje. To można jakoś wymienić? Bodenerwuje mnie to imię SarenkiLubię to! Odpowiedz  1 d^ Ukryj 54 odpowiedziKatarzyna |      |. sarenkaSwietoslawaLubię to! Odpowiedz - 1 d ^£    Biedronka © Aleksandro, jeżeli będziesz miała swojąsarenkę, to możesz nazwać ją wedle Twojego uznaniaLubię to! Odpowiedz 1 d Edytowano W» "Aleksandra J^B _|   ] Biedronka nie mamproblemów z głową, nie będę Sarenki Hani nazywać SarenkąStefanią. To Wy musicie zmienić. Może być na Świętosławejak napisała Pani Katarzyna MałeckaLubię to! Odpowiedz - 1 d w+0*0"£    Biedronka © Bardzo nas to cieszy, że potrafisz się samazdiagnozować w A nasza Sarenka pozostanie Hanią 1f0» ^ 220Lubię to! Odpowiedz 1 d ^Aleksandra Biedronka jakwidać,racjonalne argumenty do Was nie docierają. Późniejzabraknie borsuków i zostaną same sarenki i będziecie sięzastanawiać dlaczego.
Jeżeli w sporze z kobietą jesteś uzbrojony w logikę, argumenty i zdrowy rozsądek, to już po tobie chłopie –
"Argumenty przeciw gender: – a) sprzeciwianie się woli Stwórcyb) genderyzm odrzuca uzupełnianie się płcic) neguje obiektywną prawdę o biologicznej płci człowiekad) prowadzi do absurdów i naruszenia godności człowiekae) pogorszenie sytuacji demograficznejf) zwolennicy gender nie wahają się eksperymentować na dzieciach"
Trudno uwierzyć, że nie pisze tego pięcioletnia dziewczynka –  A jak chcę Sarenkę Hanię ale nieAleksandrachce zeby nazywala się Hania, tylko Stefania, no bo jest BorsukBartek, Pszczótka Pola, Dzięcioł Dominik i to ma jakiś sens a tunagle Sarenka Hania. Nie pasuje. To można jakoś wymienic? Bodenerwuje mnie to imię SarenkiLubie to! Odpowiedz 20 godz| AleksandraKatarzynasarenkaSwietoslawaLubię to! Odpowiedz 20 godzBiedronka Aleksandro, jeżeli bedziesz miała swojąsarenke, to możesz nazwać ją wedle Twojego uznaniaLubię to! Odpowiedz 20 godz EdytowanoAleksandraproblemów z głowa, nie będe Sarenki Hani nazywać SarenkąStefanią. To Wy musicie zmienič. Może być na Swiętosławejak napisała Pani KatarzynaBiedronka nie mamLuble to! Odpowiedz 20 godzBiedronka Bardzo nas to cieszy, że potrafisz się samazdiagnozować A nasza Sarenka pozostanie Hania13Lubie to! Odpowiedz 20 godzBiedronka jakAleksandrawidać.racjonalne argumenty do Was nie docierają. Póżniejzabraknie borsuków i zostaną same sarenki i będziecie sięzastanawiać dlaczego10Lubię to! Odpowiedz 19 godz
Źródło: Facebook
Zdarzyło –  Zdarzyło wam się kiedyśzaniemówić przez swojego tępegorozmówcę? I PO PROSTUBYLIŚCIE WŚCIEKLI, ŻE NIEJESTEŚCIE WSTANIEZNISZCZYĆ GO SWOIMIARGUMENTAMI, BO BYŁ TAKIMPÓŁMÓZGIEM, ŻE NIE ROZUMIAŁNIC, TYLKO POWTARZAŁ JEDNOI TO SAMO GÓWNO W KÓŁKOJAK JAKAŚ JEBANA KATARYNKA
No to są argumenty, które do mnie przemawiają –  Oferujemypracę w dynamicznie rozwijającej się firmie ougruntowanej pozycjistabilne warunki zatrudnieniapracę w międzynarodowym środowisku. pracę w centrum todzidobrą kawę i wygodne krzesło
A co, jeśli jest Polakiem? –  Regina StróżykSą trzy argumenty przemawiające za tym, że Jezus jest Żydem:1. Pracował w biznesie swojego Ojca2. Mieszkał w domu dopoki nie skonczył 33 lat3. Był pewien, że Jego Matka jest dziewicą a Jego Matka była pewna, ze On jest Bogiem.Są trzy argumenty przemawiające za tym, że Jezus jest Murzynem:1. Nazywał każdego bratem2. Lubił Gospel (Ewangelie)3. Nie miał sprawiedliwego procesuSą trzy argumenty przemawiające za tym, że Jezus jest Włochem:1. Żywo gestykulował2. Pił wino do posiłków3. Używał oliwySą też trzy argumenty przemawiające za tym, że Jezus jest Kalifornijczykiem:1. Nie obcinał włosów2. Chodził boso cały czas3. Zalożył nową religięSą też trzy argumenty przemawiające za tym, że Jezus jest Indianinem:1. Żył w zgodzie z natura2. Jadł dużo ryb3. Mówił o Wielkim DuchuSą też trzy argumenty przemawiające za tym, że Jezus jest Irlandczykiem:1. Nigdy się nie ożenil2. Zawsze mówił dziwne opowieści3. Lubił zielone pastwiskaAle najbardziej przekonywujące rozumowanie: trzy dowody, że Jezus był kobieta:1. Musiał nakarmić tłumy – natychmiast, i to wtedy kiedy praktycznie nie było żadnego jedzenia.2. Kontynuował próby przekazania wieści grupie mężczyzn, którzy po prostu tego nie łapali.3. Nawet kiedy był umarły, musiał się podnieść, bo ciągle jeszcze była robota do zrobienia.
Z tego powodu postanowiła się rozebrać podczas debaty telewizyjnej. Niestety, jej "dwa argumenty" nikogo nie przekonały. Służby zanotowały jednak zwiększoną ilość osób, które postanowiły wyłupić sobie oczy – Dobrze, że Pawłowicz tak nie protestuje...
Przegrywanie kłótni, kiedy masz rację, tylko dlatego, że druga osoba jest za głupia, żeby zrozumieć twoje argumenty, to jedno z najbardziej wkurwiających doświadczeń w całym wszechświecie –
Argumenty dzielą się na dobre i te lepsze –
0:15
Pamiętacie popularny post o matce, która publicznie karmiła dziecko piersią? Możecie się nieco zdziwić, czego tak naprawdę dotyczył... – "Drogie kobiety - nie róbcie tak! W domu, gdzie nikt was nie widzi jest ok, ale nie w restauracji. To miejsce publiczne przeznaczone do spożywania pokarmów. Nie ma na takie zachowanie mojej zgody. Nie znam waszego zdania, ale na ten widok robi mi się naprawdę niedobrze. Podejrzewam, że znajdzie się kilka osób chcących bronić takiego zachowania, znajdą może nawet odpowiednie argumenty, co i tak nie zmieni mojego stanowiska. To jest zły nawyk, pewnie ta pani wyniosła to z domu, dla niej jest to zupełnie naturalne, jakby nic się nie stało, ale proszę, nie kładźcie obuwia na stole. To jest złe!"Tysiące lajków i udostępnień, publiczne poniżanie autora posta, a wszystko za sprawą jednego- ostatniego zdania, którego nikt z komentujących nie miał czasu doczytać. Temat idealnie obrazuje poważny problem dzisiejszych czasów- dezinformację. Bo w końcu znaczna większość czyta tylko tytuły artykułów, bądź wyróżnione zdania z tekstu, co skrupulatnie wykorzystują media. A wszystko przez durne klapki na stole...