Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 350 takich demotywatorów

Chyba próbuje mi coś przekazać –
Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, jak wielkie są wojskowe drony, dopóki nie zobaczyłem tego zdjęcia –
Kiedy na poczcie zobaczyłem tych dwóch, ostatnich wiernych kibiców – zrobiło mi się trochę smutno
Jedno z najpiękniejszych zdjęć, jakie dziś zobaczyłem w internecie –
Tak się wkurwiłem, że opuściłem szybęi rzuciłem w nią piwem –
Kiedy myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy, zobaczyłem przeźroczystą Coca-Colę –
Źródło: NI
Wysłała pocztówkę w 1955 r. Dotarła do adresatki dopiero teraz – Kartka została nadana z miasteczka Bergamasco w regionie Piemont, jak wynika ze stempla, 14 września 1955 r. Natomiast dostarczono dostarczono ją 83-letniej mieszkance Aosty dopiero 8 czerwca br. Znalazła ją razem z bieżącymi rachunkami i ulotkami reklamowymi – opisał historię dziennik "La Stampa".Pocztówkę podpisaną "Serdeczne pozdrowienia" wysłała przyjaciółka kobiety z lat 50., która podpisała się Giuse. To zdrobnienie od imienia Giuseppina."Zobaczyłem mamę uśmiechniętą i bardzo szczęśliwą. Kiedy zrozumiałem, o co chodzi, byłem niezwykle przejęty" – skomentował niecodzienną sytuację syn adresatki.Mieszkanka Aosty wyznała, że jest bardzo wdzięczna włoskiej poczcie za to, że mogła na chwilę wrócić we wspomnieniach do lat swojej młodości

Bohaterska postawa lekarza, który wspiął się po budynku, by udzielić pomocy. Wezwała go 4-letnia dziewczynka

Bohaterska postawa lekarza, który wspiął się po budynku, by udzielić pomocy. Wezwała go 4-letnia dziewczynka – Ta niecodzienna sytuacja miała miejsce w Zielonej Górze. Po telefonie od czterolatki ratownicy pojechali do mieszkania, w którym miał się znajdować potrzebujący pomocy mężczyzna. Drzwi były jednak zamknięte, nikt nie otwierał.Gdy lekarz zobaczył otwarte drzwi balkonowe, bez wahania wspiął się po budynku i wszedł do mieszkania. Potrzebujący mężczyzna był nieprzytomny, szybka reakcja prawdopodobnie uratowała mu życie.W sobotę, około godz. 19, dyspozytor numeru alarmowego 112 odebrał telefon od 4-letniej dziewczynki. Czterolatka powiedziała, że w jej domu znajduje się mężczyzna potrzebujący pomocy, podała adres, po czym się rozłączyła i nie odbierała już telefonów.Na miejsce przyjechała karetka pogotowia i policja, ale drzwi do mieszkania były zamknięte. Wezwano straż pożarną, czas jednak płynął nieubłaganie.– Przyjechaliśmy na miejsce, zapukaliśmy do tego mieszkania, ale nikt nam nie otworzył. Zza drzwi nie dochodziły też jakieś niepokojące dźwięki. Zapukaliśmy do sąsiadów, ale oni też nie słyszeli niczego, co wskazywałoby na to, że może dziać się tam coś złego – mówi w wywiadzie dla tvn24, Robert Górski, lekarz pogotowia ratunkowego.– Poszedłem na tył budynku zobaczyć, jak jest z dojazdem, bo front zastawiony był samochodami. Z tyłu były balkony i tereny zielone. Na tyle, ile znam to osiedle, wiedziałem, że wozem strażackim będzie tam ciężko wjechać. Dlatego poszedłem zobaczyć, jak tam to wygląda i przekazać, z jaką drabiną tu przyjechać – opowiada Górski.Ratownik zauważył, że drzwi balkonowe do mieszkania są otwarte, a piętro niżej na balkonie znajduje się krata. Górski długo się nie namyślał i wspiął się po niej.– Wchodząc na balkon, zobaczyłem, że leży tam osoba nieprzytomna. Wziąłem telefon, zadzwoniłem do ludzi z karetki, żeby wzięli sprzęt medyczny, a ja otworzę drzwi od środka – tłumaczy.Mężczyzna był siny na twarzy z niedotlenienia, natychmiast udzielono mu pomocy. Podczas interwencji okazało się, że w sąsiednim pokoju ukrywa się dziewczynka.– Była bardzo przestraszona. Nie chciała nam wcześniej otworzyć, bo po prostu się bała. Była pewnie nauczona, że obcym osobom się nie otwiera – kontynuuje Górski.Szybko jednak dodaje, że 4-latka dzwoniąc na pogotowie, zachowała się wzorowo. Podała wszystkie potrzebne informacje, dopiero potem dała się ponieść nerwom. Gdyby nie jej przytomna postawa, sprawa mogła skończyć się o wiele gorzej. Nieprzytomny mężczyzna został zabrany do zielonogórskiego szpitala, gdzie trafił na oddział intensywnej opieki medycznej.Lekarz, który wspiął się po kracie na balkon, nie czuje się bohaterem.– Jestem młodym mężczyzną, mam dwie sprawne ręce i dwie sprawne nogi. Wejście na pierwsze piętro po kracie to nie jest jakiś wielki wyczyn – mówi.Po czym dodaje, że to wcale nie była taka niebezpieczna sytuacja.– Upadek z pierwszego piętra rzadko kiedy jest śmiertelny. Myślę, ze bardziej niebezpieczne jest wchodzenie na przykład do rozbitego samochodu, gdzie opary benzyny są dookoła – uważa. I podkreśla, że takie sytuacje to po prostu codzienna praca załogi karetek.– Wchodzimy tam, skąd inni ludzie uciekają – mówi
Podniosłem doniczkę i zobaczyłem, jak wygląda system korzenny tej rośliny –
Dave Grohl po 35 latach zemścił się na swojej byłej, która przyszła na jego koncert – "Kiedy miałem 11 lub 12 lat, zakochałem się w nowej dziewczynie w mojej szkole, Sandy Moran. Nagle zostaliśmy parą.Zapytałem ją, czy się ze mną umówi, zgodziła się i zaczęliśmy ze sobą chodzić. To trwało jakieś cztery dni – to śmieszne. Trzy czy cztery dni później zerwała ze mną, a tej samej nocy miałem sen. Byłem na arenie pełnej ludzi, stałem z przodu, brzdąkałem na gitarze, a widownia szalała, była totalnie zachwycona.Wtedy spojrzałem w dół i zobaczyłem ją, Sandy, stojącą w pierwszym rzędzie. Wypłakiwała sobie oczy. Patrzyła na mnie i pytała: „Dave, dlaczego z tobą zerwałam?Zabawne, że to się naprawdę wydarzyło. Graliśmy koncert w Waszyngtonie, kilka lat temu. To było jak szkolny zjazd – ze 400 moich starych kumpli było na liście gości.Usłyszałem od kogoś, że Sandy chce wpaść. Cholera, jestem na scenie w moim rodzinnym mieście, dokładnie jak w śnie, który miałem 35 lat temu. Gram na gitarze, patrzę w tłum i oto ona, w pierwszym rzędzie.Cholerna Sandy Moran. Ale nie płakała, tylko po prostu patrzyła na mnie, kręcąc głową, jakby myślała: „Ty dupku!”
"Płakałem, gdy nie miałem butów, ale przestałem gdy zobaczyłem człowieka bez nóg" –

Opowieść internauty, która odsłania uroki posiadania sąsiadów:

 –  Mieszkam w bloku na 3 piętrze i pracujęna zmianę popołudniową, 28lvl here.W pewną sobotę, starszy ode mniesąsiad ok. 40lvl, mieszkający piętropode mną, z którym zawszeutrzymywałem dobre stosunki (dzieńdobry i te sprawy), nawarczał na mnie,ze dziennie przeze mnie chodziniewyspanyi wnerwiony, bo jak ja kfadęsię spać późno w nocy, a on w tymczasie już dawno śpi, to niby zrzucam znóg laczki na podłogę i podobno robi totaki huk, ze stawia go na rowne nogi.Jako że staram się być kulturalnyiutrzymywać dobre stosunki z sąsiadami(bo czasem pomogą, pożyczą szklankecukru, odbiorą paczke,w domu, itp.) to grzecznie przeprosiłem ipowiedziałem, że postaram siępoprawić (zrobiłem to z lekkimusmiechem na twarzy, bo myslafem, zeto jakiś bait).jak mnie nie maChodząc po domu noszę takie gumowelaczki, może nieco ciężkie irzeczywiście spadając robią trochęhałasu, ale nie sądziłem, że przenosi sięto na niższe piętra.Od czasu tego wydarzenia,postanowiłem się z tym pilnować,jednak w poniedziałek po powrocie zpracy, kładąc się do łóżka ok. godziny 1,znowu odruchowo zrzuciłem jedenlaczek i jak huknął, to sobieprzypomniałem o tej sytuacji, więcdrugiego delikatnie położyłem napodłodze mając nadzieje, że nieobudziłem sfrustrowanego sąsiada.Wziąłem swojego laptopaprzeglądnąłem forum ze śmiesznymiobrazkami, sprawdziłem skrzynkemailowią i zobaczyłem jakiś film, którypolecił mi znajomy z pracy. Skończył sięok. godziny 330, po czym odfozyfemlaptopa na szafkę nocną, napiłem sięwody, zgasiłem światło i położyłem sięspac.Leząc wtulony w poduszkę i powolizasypiając, myślałem o następnym dniu,obowiązkach, które na mnie czekają, oważnym spotkaniu z szefem w pracy.Już prawie zasnąłem, gdy nagle słyszęJak sąsiad z dofu drze się na cafe gardfo:-Kulwa, panie zlituj się pan i zrzuć panjuż wreszcie tego drugiego.
Młody mężczyzna szedł pieszo w okropną pogodę. Nie miał pojęcia, że jest wnikliwe obserwowany – Jak bardzo człowiek potrafi być zdeterminowany, aby poprawić swój byt i rozpocząć nowe życie? Niektórzy zrobią wszystko, aby tak się stało.Nietypowa „rozmowa o pracę”Jego obecny pracodawca postanowił podzielić się historią Jhaquiel’a na Facebook’u. Uważam, że warto ją rozpowszechnić z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest determinacja młodego chłopaka do tego, aby odmienić swój los, a drugim fakt, że jeśli bardzo czegoś chcemy i mocno się o to staramy, jesteśmy w stanie to osiągnąć. Czasami nawet całkowicie przypadkowo, dzięki docenieniu nas przez innego człowieka…Jestem sobie na zewnątrz i odgarniam śnieg. Przez parking przechodzi właśnie młody chłopak. Nagle zatrzymuje się i pyta, czy daleko jeszcze do skrzyżowania ulic 10h oraz Shermana. Zgodnie z prawdą powiedziałem mu, że tak, bo około 11 kilometrów. Zasugerowałem, że najlepiej będzie, jeśli pojedzie autobusem. Zwłaszcza, że warunki pogodowe były naprawdę niesprzyjające wędrówkom.Podziękował mi i poszedł dalej. W sumie to mógł poprosić o pieniądze na bilet, przez chwilę byłem nawet pewien, że to zrobi, ale nic z tych rzeczy. Poszedł dalej pieszo.15 minut później jechałem tą drogą. Zobaczyłem go. Nie przebył nawet połowy tego, co miał do przejścia.Powiedziałem Colleen, żeby się zatrzymała. Zatrąbiła na niego, a ja poprosiłem, aby wsiadł. Gdy jechaliśmy, zapytałem go dlaczego idzie na pieszoPowiedział, że chce dotrzeć na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie pracy, za którą miał otrzymywać minimalne wynagrodzenie. Szedł z wielką nadzieją w taką pogodę, bo nikt inny się nie odezwał. Nie pojechał autobusem, bo po prostu nie było go stać.Podwieźliśmy go na miejsce. Wziąłem od niego numer telefonu i powiedziałem mu, żeby poszedł na tę rozmowę, ale obiecałem, że sprawdzę, czy ja nie mógłbym go zatrudnić, bo dzięki temu miałby znacznie bliżej do pracy – jakieś 4 kilometry zamiast 15. Spytałem go też, czy jadł dziś coś. Kiedy powiedział, że nie, dałem mu na lunch i odjechałem.Wydaje mi się, że moje zachowanie bardzo go zdziwiło. Hm… On jeszcze o tym nie wie, ale zaczyna w poniedziałek.Dawno nikt nie zrobił na mnie takiego wrażenia.Nie wszyscy są leniwi, nie wszyscy są mało doświadczeni, czy za młodzi, czasami po prostu potrzebują, aby ktoś dał im szansę. Zwracajmy uwagę na innych i nigdy nie skreślajmy ich na starcie…

Historia, która daje do myślenia:

 –  Historia, która daje do myślenia: Niedaleko mojego domu znajduje się sklep zoologiczny. Mijałem go prawie codziennie i obserwowałem przez szybę zwierzęta w klatkach. Pewnego dnia zobaczyłem, że właściciel sklepu wywiesił nad drzwiami tabliczkę "Szczeniaczki na sprzedaż" i postawił na podeście przy szybie wielką klatkę, w której znajdowało się kilka uroczych, ślicznych piesków. Nie minęło kilka godzin, a przy witrynie zebrało się kilkanaścioro dzieci. Wszystkie zachwycały się pieskami, a jakaś dziewczynka nadała im nawet imiona. Wracałem akurat z pracy i obserwowałem tę grupkę dzieci, wśród których pewien chłopiec szczególnie zwrócił moją uwagę. Trzymał się z boku, obserwował witrynę z bezpiecznej odległości, po czym jako jedyny wszedł do sklepu. Poszedłem za nim, bo szczeniaczki były tak urocze, że zapragnąłem podarować jednego w prezencie mojej dziewczynie. Chłopiec zapytał sprzedawcę, czy mógłby obejrzeć pieski, bo chciałby sobie jednego kupić. Właściciel zaprowadził go pod klatkę i otworzył ją, by chłopiec mógł się pobawić ze zwierzakami. - Wszystkie kosztują po 50 zł, a ten najmniejszy 35 - powiedział. Podszedłem pod klatkę i zauważyłem, że najmniejszy szczeniaczek dziwnie się poruszał i wyraźnie odstawał od pozostałych. Chłopiec spytał właściciela, co mu dolega. Usłyszeliśmy, że piesek urodził się z za krótką łapką i już nigdy nie będzie mógł normalnie chodzić. - Chciałbym go kupić - powiedział chłopiec i wręczył sprzedawcy banknot 50-złotowy. Mężczyzna zdziwił się i spytał malca, czy jest pewien, że chce akurat tego szczeniaczka. - Za tę kwotę możesz sobie wybrać innego, zdrowego i ładniejszego. Chłopiec uparł się jednak, że chce najmniejszego. Wówczas właściciel wyjął pieska i powiedział chłopcu, by wziął go sobie za darmo. Malec jeszcze bardziej się zdenerwował: - Nie chcę, by mi go pan dawał za darmo! Ten szczeniak jest wart tyle samo, co wszystkie pozostałe! Właściciel przyjął od chłopca pieniądze i na odchodne powiedział, że ten pies nigdy nie będzie umiał normalnie chodzić, skakać, ani bawić się tak jak pozostałe. Wtedy chłopiec odwrócił się w jego stronę i podciągnął lewą nogawkę. Ujrzeliśmy wygiętą w kilku miejscach nogę, która wspierała się na stalowej rurce. - Ja też nie umiem normalnie chodzić, ani skakać, ani bawić się tak jak inne dzieci. Dlatego ten szczeniaczek będzie potrzebował kogoś, kto go rozumie...
 –  Spotted: Ostrowiec Świętokrzyski 6 godzin temu 'Miłego remontu silnika dla 2 Sebixów, co mi [aliwo pod**bali. Miałem dzwonić na policje, Ie jak zobaczyłem, że wlewacie 95 do diesla to postanowiłem, że wam wybaczę."
Czasami lepiej  ugryźć się w język –  Gdy wszedłem do sypialni zobaczyłem żonę czekającą nago w łóżku.- Zgadnij, czego potrzebuję - mruknęła.- LiposukcjiI znowu śpię na kanapie...
 –  " Przybyłem,zobaczyłem,zwyciężyłem"-Juliusz Cezar pozwycięstwie nadZela"Przybyliśmy,zobaczyliśmy,Bóg zwyciężyłSobieski poodsieczywiedeńskiej"Zawszechciałemzobaczyć Paryż"-Adolf Hitler pokapitulacji Francji
Nie uwierzyłem jej dopókinie zobaczyłem tego –
To będzie pierwszy raz w historii,kiedy widzowie Polsatu ucieszą sięna widok reklam –  Po informacji, że Rychu Peja idzie reprezentować biedę do nowego "Agenta", myślałem, że polski szołbiz niżej już nie upadnie. Tymczasem surprise - Popek wystąpi w nowej edycji "Tańca z Gwiazdami".... i to w parze z Bożenką z "Klanu"! Japrdl takiego rakotwórczego combo nie przetrwa żaden kineskop w tym kraju. Wiem, że zgarnie za to hajs o jakim nam się nawet nie śniło, ale jest jeszcze coś takiego jak dbałość o własny wizerunek i szacunek dla fanów. Pomyślcie o tym gimbusie, który pociął sobie ryja, bo chciał być takim samym kozakiem jak Popuś - wciągać krechę na śniadanie, mieć dużo pizd nad głową, chujowy bilans w KSW i własny list gończy. I co ma teraz chłopaczyna począć, kiedy okazuje się, że jego idol to żaden kozak, a zwykła popierdółka i jak mu Krzychu Ibisz każe iść tańczyć kankana, to on pójdzie i zatańczy. Takich rzeczy po prostu się nie robi. Ja to widzę tak: Popek wychodzi na parkiet, zaczyna odwalać pijacko-narkotyczne woogie-boogie, w tym czasie jego wiosory latają jak szalone i kaleczą Bożenkę, następnie głos zabiera jury i Andrzej Grabowski zapodaje tak: "Panie Popku, to co zobaczyłem.... sprawiło, że też mam ochotę wpuścić sobie atrament w gałki oczne"..., a Beata Tyszkiewicz nic nie mówi, tylko idzie zajarać.... chociaż palenie rzuciła 5 lat temu. Na końcu Popka łapie na bekstejżdzu Krzysiu Ibisz z pytaniem:- I jak wrażenia po pierwszym tańcu?- Spoko, chociaż zmachałem się jak ja pierdolę. Zresztą nieważne, wysłajcie na mnie esemesy pod numer...o kurwa, zapomniałem jaki mamy numer, Bożena weź przypomnij- Mam na imię Agnieszka, a nie Bożena- Agnieszka, Bożena jeden chuj!- A jebnąć Ci jak kiedyś Pudzian?
"Sylwester u znajomego. Trochę się spóźniłem i wpadłem dopiero około 21. Ostatnie dni były trochę ciężkiei męczące, więc szedłem z nastawieniem, że trochę się napiję, wyluzujęze znajomymi – Nie miała to być jakaś wielka balanga, raczej zwykła domówka w gronie najbliższych znajomych. U tego kolegi trochę ciężka atmosfera, bo ich 9-letnia córka choruje na białaczkę od niedawna. Pomimo tego, nalegali, że zorganizują małą cichą imprezę. Gdy wszedłem do domu, przywitałem się i postanowiłem zajrzeć do małej, bo leżała w łóżku z jakimś przeziębieniem – jej mama co chwilę do niej zaglądała i zanosiła jej jakieś smakołyki. Zajrzałem do pokoju i przeżyłem duży szok, bo zobaczyłem jak wielkie szkody w tym małym ciałku wyrządziła ta wstrętna choroba. Zapadnięte policzki, brak włosów, rączki chude jak patyki. Łzy stają w oczach. Zauważyła mnie. Z uśmiechem woła „cześć wujku!” a ja starając się nie pokazać mojego zszokowania przytuliłem ją i powiedziałem „cześć maleńka”. „Obejrzysz ze mną bajkę?” Jak mógłbym odmówić. Oglądaliśmy „Krainę Lodu”. Mała musiała to widzieć już kilka razy, bo śpiewała wszystkie piosenki jakie tylko tam były. Mama co chwilę wchodziła i prosiła, żeby „wypuścić wujka do gości”, ale ja chciałem zostać. Obejrzeliśmy bajkę, pośmialiśmy się i wtedy mała zapytała, czy ulepię z nią bałwana. Gdy wytłumaczyłem jej, że nie bardzo możemy wyjść, bo jest chora a na polu jest zimno, zobaczyłem smutek w jej oczach. Powiedziałem tylko „Zaczekaj moment”. Posadziłem ją owiniętą w koc przy oknie i poszedłem do kumpla po kluczyki do samochodu. Włączyłem światła tak żeby oświetlić teren przed oknem i zacząłem nieudolnie próbować ulepić bałwana. Śnieg się nie lepił za bardzo i ogólnie było go mało, ale wszyscy goście przyłączyli się do pomocy i po kilkunastu minutach przed oknem stał całkiem niezły bałwan. A później wróciliśmy do środka, wszyscy przenieśli się do pokoju dziewczynki i razem z nią przy oknie oglądaliśmy fajerwerki wystrzeliwane przez sąsiadów. Małej kleiły się już strasznie oczka, ale wytrzymała do fajerwerków, później ułożona przez mamę zasnęła w łóżku. My posiedzieliśmy jeszcze z 2 godz. przy stole i rozeszliśmy się do domów. Gdy wróciłem do siebie płakałem do poduszki przez dobrą chwilę a później zasnąłem. Podczas całego Sylwestra wypiłem lampkę szampana Picolo, obejrzałem bajkę, ulepiłem bałwana i powiem wam szczerze, że był to mój najlepszy i najpiękniejszy sylwester w życiu"
Źródło: wykop.pl