Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 70 takich demotywatorów

 –  Psychokryminalni19 czerwca o 12:31 · Jadąc na interwencję do tzw. awantury domowej bardzo często policjanci nie wiedzą kogo zastaną na miejscu oraz jakie pułapki na nich czyhają.Wczoraj- 18 czerwca, około godziny 21.00 policjanci zostali wezwani do jednego z mieszkań na ulicy Jasnej w Żyrardowie, gdzie kobieta miała zaatakować nożem mężczyznę. Policjanci na miejscu zastali rannego, któremu próbowali udzielić pierwszej pomocy. W tym czasie usłyszeli krzyki kobiety, która znajdowała się na podwórku. Jak potwierdziła rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Żyrardowie – „ (...) Zobaczyli kobietę, która była agresywna. Jak wynika ze wstępnych ustaleń, zachowywała się zupełnie irracjonalnie, posiadała w rękach dwa noże, którymi prawdopodobnie chwilę wcześniej atakowała mężczyznę (...)". Pomimo wydawanych jej poleceń, nie reagowała. Policjanci użyli wobec 31-latki gazu łzawiącego, ale ta nadal próbowała ich atakować. Sytuacja skończyła się tragicznie – kobieta została postrzelona i pomimo natychmiastowej reanimacji, a następnie udzieleniu jej pomocy medycznej, zmarła.W tej sprawie, poza postepowaniem prokuratorskim dotyczącym zranienia mężczyzny, prowadzone jest postępowanie, które ma na celu szczegółowe wyjaśnienie okoliczności śmierci kobiety.Z pewnością tak drastyczne interwencje policyjne wobec kobiet zdarzają się rzadko. Irracjonalne zachowanie napastniczki, posiadanie dwóch noży, których prawdopodobnie użyła do ataku na mężczyznę oraz próby atakowania policjantów sugerują problemy psychiczne. Jest jednak zbyt mało informacji aby na tym etapie stwierdzić, czy zachowanie sprawczyni wynikało z silnego lęku i psychozy czy też należy przypisać mu inne podłoże.Z pewnością sytuacja ta jest tragiczna zarówno dla rodziny sprawczyni, jak też dla interweniujących policjantów.

List osoby homoseksualnej skierowany do prezydenta Andrzeja Dudy:

 –  Daniel Lis13 godz. · Napisałem list do Prezydenta RP Andrzeja Dudy.Udostępniajcie, proszę. Może go przeczyta.Szanowny Panie Prezydencie,nie było mi łatwo napisać ten list. Nie jestem osobą publiczną, nie jestem aktywistą, w życiu nie byłem na żadnym marszu równości, nie jestem wyznawcą żadnej ideologii. Tak naprawdę, gdy widzę w jednym miejscu dużo tęczowych flag, czuję się trochę nieswojo. Nie mam też w zwyczaju dzielić się ze światem swoim życiem prywatnym. Ale Pan najwyraźniej nie wie, co to znaczy być gejem w naszym kraju, więc zrobię dla Pana wyjątek.Wychowałem się w małym miasteczku w województwie zachodniopomorskim. Dwadzieścia tysięcy mieszkańców, jedno duże gimnazjum, wszyscy się znają. Byłem radosnym dzieckiem, takim – wie Pan – wygadanym, niczego się nie bałem, inne dzieci w klasie mnie lubiły. Bardzo dobrze się uczyłem. Gdy po latach rozmawiałem o tym z rodzicami, mama stwierdziła, że moja wesołość zniknęła bardzo nagle. Rzeczywiście, to widać nawet na różnych rodzinnych nagraniach wideo. Byłem radosnym dzieckiem. A potem przestałem.Pierwsze myśli samobójcze miałem w wieku mniej więcej trzynastu lat. To był czas, kiedy zrozumiałem, że nie jestem taki, jak większość kolegów z klasy. Pięknie byłoby powiedzieć, że pomogli mi przyjaciele albo najbliższa rodzina, ale to nie byłaby prawda. Nie dałem im nawet szansy. Byłem zbyt przerażony, żeby z kimkolwiek o tym porozmawiać czy prosić o pomoc. Przez wiele lat nie powiedziałem na ten temat rodzicom ani słowa. Gdy jesteśmy dziećmi, boimy się różnych rzeczy, a potem z tego lęku wyrastamy. Tutaj mamy sytuację odwrotną: do tego lęku się dorasta. Proszę sobie wyobrazić, że pewnego dnia wszyscy przyjaciele się od Pana odwracają, że rodzina wyrzuca Pana z domu, że ksiądz w kościele, do którego chodzi pan od zawsze, zaczyna straszyć swoich wiernych takimi jak Pan. Ten lęk każdego dnia towarzyszy tysiącom młodych ludzi w naszym kraju. Nie mija po dniu, tygodniu czy miesiącu. Trwa latami. Nigdy do końca nie znika.Gdy miałem siedemnaście lat, byłem już pewny, że samobójstwo to jedyne rozwiązanie. Byłem wtedy uczniem szczecińskiego liceum. O tym, że wszystko ze mną w porządku i że tak naprawdę niczym szczególnym nie różnię się od wszystkich innych ludzi, dowiedziałem się z amerykańskich filmów i książek. To dzięki nim odkładałem to nieuniknione, aż okazało się możliwe do uniknięcia. Na myślach się skończyło, nie miałem prób samobójczych. Na studia wyjechałem do Krakowa. Dojście ze sobą do ładu, otworzenie się przed przyjaciółmi i rodzicami, zajęło mi około dziesięciu lat, a i tak uważam się za szczęściarza.Pan się pewnie dziwi, co to za przyjaciele, rodzice i nauczyciele, jeśli niczego się nie domyślają przez tyle lat? Powiem Panu: najlepsi na świecie, o jakich każdy młody człowiek może marzyć. Nastolatkowie są jednak mistrzami kamuflażu. My – geje, lesbijki, osoby biseksualne i transseksualne – bardzo wcześnie uczymy się ukrywać nasze lęki i problemy przed światem, obudowywać się pancerzami, w każdych warunkach udawać, że nic nas nie dotyka, reagować śmiechem lub kpiną. Jeśli ktoś słyszy o samobójstwie czy jakichkolwiek innych problemach młodego człowieka, zamiast zastanawiać się, gdzie byli jego najbliżsi, powinien dokładnie przyjrzeć się swojemu otoczeniu. Bo uczymy się też unikać ludzi, którzy nam zagrażają. Nieustannie zachowujemy czujność, badamy grunt, po którym stąpamy. Słuchamy uważnie komentarzy, żartów, uwag kolegów, koleżanek, cioci czy dziadka przy wielkanocnym stole, nauczycieli, księży. Jeden komentarz potrafi zepsuć najlepszą rodzinną imprezę. To nie muszą być radykalne wypowiedzi. Wystarczy, że któraś matka powie: „O, ten Duda ma rację, to ideologia” i świat jej syna czy córki właśnie rozpada się na kawałki.Większość z nas, gdy przychodzimy do pierwszej pracy, jest już obudowana solidnym pancerzem. Głupawe żarty i odzywki kolegów i przełożonych, rzucone na zebraniu czy przy ekspresie do kawy, nie robią na nas specjalnego wrażenia. Wiemy, że nie robią tego celowo, bo gdyby wiedzieli, że żartują z nas, nigdy by sobie na to nie pozwolili. Bo nas lubią. Ale my ich już wtedy nie lubimy tak bardzo, bo przypominają nam o najgorszych chwilach w życiu.Ostatni rok pokazał mi, że te nasze pancerze nie są bardzo wytrzymałe. Wystarczyło obejrzeć relację telewizyjną z marszu równości w Białymstoku, usłyszeć porównanie nas przez hierarchę kościelnego do „czerwonej zarazy” i latami budowany pancerz kruszy się w oczach. Ideologia nie cierpi ze strachu na bezsenność, my – tak. Dla tych z nas, którzy uważają się za patriotów i patriotki i jeszcze z tego kraju nie wyjechali, Pańskie słowa o „ideologii LGBT”, o „nie ludziach”, o „neobolszewizmie” to seria kopnięć w brzuch.O mnie niech się Pan nie martwi, poradzę sobie. Mam kochających rodziców, partnera, wspaniałych przyjaciół i współpracowników. My wszyscy – dorośli geje, lesbijki, osoby biseksualne i transseksualne – sobie poradzimy. Jesteśmy silni, musieliśmy wypracować sobie poczucie godności i własnej wartości. Bez nich nie moglibyśmy przetrwać w naszym kraju. Proszę jednak pamiętać, że nastolatków nie chroni jeszcze żaden pancerz. Są przerażeni. Uważnie nasłuchują, w panice przyglądają się wszystkim wokół, szukają pomocy i wsparcia. Ich życie zależy teraz tylko od tego, czy znajdą przy sobie kogoś, kto im powie: „Nie martw się, kocham Cię bez względu na wszystko. Jakoś się ułoży. Nie jesteś sam / nie jesteś sama. Wytrzymaj jeszcze trochę. Będzie lepiej”. Jeśli nie znajdą nikogo, kto chciałby albo umiałby udzielić im wsparcia lub pomocy, będą chwytali się ostatniej nadziei: że ludzie im najbliżsi będą przynajmniej uważali na słowa, że nie przyklasną Panu, że nie powtórzą kolejnego głupiego żartu. To naprawdę może ocalić komuś życie.Nie przywróci Pan życia ani zdrowia młodych ludzi i ich bliskich oświadczeniem, że Pana wypowiedź wyjęto z kontekstu. Te rany się nie goją. Zrozumiałby to Pan, gdyby choć przez chwilę, tak po ludzku, spojrzał na Polskę z naszego punktu widzenia.Z wyrazami szacunku,Daniel Lis
Dlaczego ta pani "mi się należy" nie zaprosi bezdomnego do siebie? Przecież ona ma, a on nie ma. Niech się podzieli, bezdomny też chce godnie żyć, a ona o pralce marzy! –  Oddawałam ubrania l pani z tekstemrozmawiając ze mną przez telefon "paniprzetrzyma te ubrania bo musze większysamochód załatwić" mowie ze tego jest tylkoworek w nawet busem można przewieźć babka"aleja od pani chce tez zabrać pralkę" mowie zenie mam pralki na oddanie ona "ale ja jestem wtrudnej sytuacji, A pani może kupić sobie drugą.Rozłączyłam sie na co babka wysłała mi tylkoSMS ze ludzie sa wredni I jak ona prosi o pomocto powinnam udzielić.MRTQ7nWIFESSMyślę teraz tak sobie ze przecież nawetmieszkanie mogłam oddać
No nie do końca tak było. Zachował się przykładnie, ale... – WP ustaliła co się wydarzyło, najbardziej prawdopodobna jest wersja przedstawiona przez rzecznika stołecznej policji. Sylwester Marczak potwierdził, że taka kolizja miała miejsce, że spowodował ją policjant, który wymusił pierwszeństwo na drodze. Policjant zaraz po zdarzeniu wybiegł z auta, uwolnił z fotelika swojego syna i wyciągnął go z wnętrza auta, aby zapewnić dziecku bezpieczeństwo. Pierwsza na miejscu wypadku pojawiła się kobieta, która wzięła na ręce jego synka, dwuletniego Bartka. To ta pani również dała policjantowi gaśnicę. Dopiero potem na miejscu wypadku zatrzymało się kilka samochodów i pan Biedroń zapewnił w swoim samochodzie schronienie dla dziecka. Sam Robert Biedroń powiedział:- Potwierdzam, uczestniczyliśmy w takim zdarzeniu, byliśmy jako pierwsi na miejscu tego wydarzenia, ale nie chciałbym tego upolityczniać. Każdy może być świadkiem takiego zdarzenia. I każdy z nas ma obowiązek nie tylko prawny, ale i moralny, żeby zareagować i to nie jest żaden heroizm, żaden wyjątkowy czyn, to jest coś, co każdy z nas, każda z nas, powinien zrobić, czyli udzielić pomocy
Nigdy nie patrz na nikogo z góry. Bramkarz Wagner Coradin (1,96 m.) klęka by udzielić wywiadu reporterowi (1,30 m.) –
Komentarz poznańskiego zoo może trafi do rozumu niektórych zanim nie dojdzie do tragedii: – "Tak pięknie chcieliśmy zacząć nowy sezon... Tak wiele zaproponować naszym gościom... Tak bardzo prosilismy, by respektować nasz regulamin... Czy musi dojść do najgorszego wypadku? Czy chodzenie do zoo ma być jak sport ekstremalny-pokażę dziecko lwu i uciekniemy sobie? Pisaliśmy, że lwy adaptują się i błagamy o spokój dla nich. Nauczeni złym doświadczeniem, odcięlismy ścieżkę. Ale przecież Polak potrafi :( Przez bariery, mimo tablic, z dzieckiem na ręku. A potem zmusicie nas, by udzielić Wam ratunku i odstrzelic nasze dzieci, Kizię i Leosia..."
Urocza gęś próbująca ocalić z zimna drżącego szczeniaka – Wygląda na to, że zwierzęta znają współczucie i empatię i zawsze są gotowi udzielić pomocy kumplowi w potrzebie. Oglądanie czegoś takiego jest jeszcze słodsze, gdy zaangażowane są dwie istoty różnych gatunków. Gdy gęś zauważyła przestraszonego i wyziębionego  psa, szybko rzuciła się, by zaoferować mu ciepło swoich piór. Z początku był trochę zdziwiony i chociaż gęś go zraniła, szybko zdał sobie sprawę, że jest jego przyjacielem. Najbardziej zdumiewające jest to, że szczenię zasnęło w jej objęciach.Najlepsza część tej historii?Zarówno gęś, jak i pies zostały zaadoptowane przez tę samą osobę, co oznacza, że pozostaną "bestie" razem na całe życie

Wielką przeszkodą w walce z depresją bywają ludzie, którzy powstrzymują nas od poszukiwania pomocy

Wielką przeszkodą w walce z depresją bywają ludzie, którzy powstrzymują nas od poszukiwania pomocy – Którzy mówią "Ci psychiatrzy to tylko kasę chcą wyciągać, a nie pomagać", albo "Nie potrzebne ci leki tylko sport, wtedy wytwarzają się endorfiny", albo "Chcesz się szprycować tabletkami? To nie pomaga tylko truje, poza tym ta depresja jest w twojej głowie i jak będziesz brać leki to nigdy z nią sobie nie poradzisz, musisz to przewalczyć sam/ sama"...Nie, nie musimy z tym walczyć sami. Nie musimy sami mierzyć się z czymś, czego nie rozumiemy, czego się boimy. Mamy prawo prosić o pomoc, mamy prawo jej szukać. Większą siłą wykazuje się ten, kto rozumie, że sam nie jest w stanie sobie poradzić i zaczyna szukać osób, które mogą mu pomóc niż ten, kto za wszelką cenę chce przejść przez wszystko samodzielnie, żeby tylko udowodnić, że nie potrzebuje pomocy.Ludzie, którzy próbują wmawiać osobom cierpiącym na depresję, że ich problemy zostaną wyleczone, jeżeli tylko zaczną biegać po lesie, że antydepresanty to gówno, że to wszystko jest tylko w ich głowie, że jeżeli ich stan się nie poprawia to znaczy, że po prostu nie chcą być zdrowi i że nie powinny iść do specjalisty, tylko same borykać się ze swoim problemem przy pomocy doraźnych, szukanych na ślepo środków szkodzą. SZKODZĄ, po prostu szkodzą. Jeżeli ktoś w Waszym otoczeniu zmaga się z depresją, nie starajcie się sami wymyślić rozwiązania jego problemu i zasypać go złotymi radami z serii "Czułbyś się lepiej, gdybyś się lepiej odżywiał". Bo nawet jeżeli macie rację (bardzo możliwe, że macie, dieta jest ważna przy takich problemach i wpływa na samopoczucie), to nadal udzielacie rad w oparciu o wiedzę dotyczącą Was samych. Waszą psychikę, Wasze problemy. Osobą, która takiemu choremu może udzielić rad w oparciu o złożoną wiedzę na temat psychologii jest specjalista. Wy nie jesteście od tego, żeby leczyć, jesteście od tego, żeby wspierać. A namawianie do rezygnacji z szukania profesjonalnej pomocy jest zaprzeczeniem wsparcia TO NIE JEST ANTYDEPRESANT TO NIE JEST ANTYDEPRESANT TO NIE JEST ANTYDEPRESANT TO NIE JEST ANTYDEPRESANT TO JEST ANTYDEPRESANT JEZELI BLISKA CI OSOBA ZMAGA SIĘ Z DEPRESJĄ, NIE PRÓBUJ JEJ ODWIEŚĆ OD POSZUKIWANIA PROFESJONALNEJ POMOCY. SPORT, SPOTKANIA Z PRZYJACIÓŁMI, HOBBY, OBCOWANIE Z NATURA CZY DROBNE PRZYJEMNOŚCI SA NIEZWYKLE WAŻNE W PROCESIE LECZENIA I MOGĄ BARDZO DUŻO ZMIENIĆ, ALE PAMIĘTAJ, ŻE DEPRESJA TO NIE "ZŁE SAMOPOCZUCIE", A POWAŻNA CHOROBA, KTÓRA NIELECZONA MOŻE MIEĆ TRAGICZNE SKUTKI. NIE PRÓBUJ WYLECZYĆ BLISKICH "ZŁOTYMI RADAMI" I POUCZANIEM, JAK POWINNI POSTĘPOWAĆ. PO PROSTU POWIEDZ IM, ŻEBY POSZLI DO LEKARZA. PSYCHIATRA CZY PSYCHOLOG TO SPECJALISTA PRZESZKOLONY DO POMOCY OSOBOM CIERPIĄCYM NA DEPRESJĘ I MA W TEJ SPRAWIE WIĘKSZE DOŚWIADCZENIE NIŻ TY.

Właśnie tak działają służby ratownicze w naszym kraju:

 –  Wyobraź sobie, że jesteś kobietą i widzisz kobietę w takim stanie jak ja na zdjęciu powyżej, która przez łzy mówi Ci, że przed chwilą nieznany mężczyzna ją pobił i że walił ją po głowie i mówił, że jak będzie krzyczeć to ją zabije. Jak zareagujesz? Bo Pani Policjantka przez radio informowała, ze dziewczyna czuje się dobrze (mimo, ze wrzeszczałam żeby mi pomogli), a Pan Policjant krzyczał na mnie, ze zamiast robić sceny to może lepiej bym się wychyliła przez okno i wyglądała za sprawcą. To zdjęcie i ten opis dodaje dla wszystkich moich koleżanek z akademika, które mogły być na moim miejscu dla wszystkich kobiet i mężczyzn, którzy mają matki, siostry, dziewczyny etc. Zdarzenie miało miejsce w Łodzi w poniedziałek o godzinie ok 5:30 kiedy wracałam ze szkolnej transmisji Oskarów do akademika. Jest to trasa, która pokonuje codziennie. Dosłownie minutę po tym jak rozmawiałam z moją koleżanką o tym, że za 5 minut będę w domu i wyszłam wcześniej bo chce się wyspać na zajęcia. Nie zauważyłam jak w ciągu kilkudziesięciu sekund podszedł do mnie mężczyzna, który krzyknął do mnie „o ty kurwo” i zaczął mnie szarpać. Pierwsza rekcją ucieczka- niestety udaremniona, widzę przejeżdzające auto to wyskakuje przed nie i zatrzymuje krzycząc pomocy bo już wiem, że coś jest nie tak. Samochód mnie mija, ot normalny łódzki incydent w poniedziałkowy poranek. Zaczynam krzyczeć i wtedy mężczyzna zaczyna do szarpania i ściskania dodaje okłady pięścią w twarz i głowę i informuje mnie, że mam mu cytuje „ojebać galę”. W życiu nie spotkało mnie coś równie obrzydliwego, coś na tyle przerażającego, że dosłownie się zsikałam pod siebie. Potem pamietam już tylko okładanie mojej głowy, krzyki „nie krzycz bo Cię zajebę” i moje histerycznie wrzeszczenie w niebogłosy o pomoc. Na koniec sprowadzenie do pozycji klęczącej i kilka kopniaków w głowę i w bok ciała. Potem pojawili się ludzie i oprawca spokojnie oddalił się w stronę ulicy Kilińskiego. Ja po tym wszystkim nie byłam w stanie wydusić z siebie nawet słów gońcie go! Jedyne co krzyczałam to „boże co on mi zrobił” i sama musiałam zadzwonić o pomoc. Po 25 minutowym oczekiwaniu podjeżdża radiowóz, z którego policjanci nawet nie raczą wysiąść tylko mówią: „wsiada poszkodowana i jeden świadek. Czy zna go Pani? Nie. Czy zabrał coś Pani? Nie nic nie zabrał, tylko chciał mnie zgwałcić, kopał po głowie i groził śmiercią.”- funkcjonariusze zamiast udzielić mi pomocy zajmowali się jeżdżeniem w koło jakby ten człowiek po 25 minutach miał być w promieniu czterech ulic. Jak to szczegółowo wyglądało opisywałam na początku. W końcu po kilku telefonach od dyspozytorki, która wysłała do mnie karetkę łaskawie odstawiono mnie na miejsce ZDARZENIA aby udzielono mi pomocy medycznej. Pan w karetce na miejscu wyjaśnił mi, ze to moja wina bo miałam słuchawki w uszach. Nadal w mokrych od uryny ubraniach, przewieziono mnie do szpitala, a tam dopiero po kilku razach upominania się dano mi jakieś jednorazowe ubrania. Lekarz stwierdził, że brak objawów neurologicznych obliguje mój wypis. Po wyjściu ze szpitala jadę na komisariat i dowiaduje się, że funkcjonariusze zostawili notakę, że zostałam pouczona. Ja ofiara, zostałam przekazana do karetki bez jakichkolwiek instrukcji co dalej i oni mi mówią, że zostaje pouczona. Okazuje się, że sprawy nie ma i jeżeli chce aby sprawca był ścigany muszę złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Policjanci mówią mi, że nie ma śladów biologicznych więc jedyne co mi dolega to uszczerbek na zdrowiu poniżej 7 dni co jest wykroczeniem. To co usłyszałam „Jak mi nie ojebiesz gały to Cię zabije” „zamknij się bo Cię zabije” i okładanie mnie po głowie nie jest wystarczające. Coraz to nowym policjantom muszę opowiadać ze szczegółami jak i gdzie mnie dotknął, złapał, szarpnął , uderzył ze wszelkimi szczegółami. W efekcie przesłuchuje mnie prokurator. Sprawca będzie ścigany. Tylko dlatego, że powiedziałam sobie, że nie odpuszczę, ze ten człowiek pewnie mieszka obok nas i nie zrobił tego pierwszy raz i że nie narażę na to piekło innych kobiet.I teraz możemy przejść do meritum czyli tego, że będąc w takiej sytuacji w ogóle się nie dziwie kobietą, które nie zgłaszają takich przestępstw skoro to tak wyglada. Że 3 dni temu mówiłam, ze kocham swoją szkole, Łódź, Polskę, a dzisiaj myśle, że nienawidzę tego kraju, w którym żadna ze służb nie potrafiła udzielić mi pomocy i wsparcia. Że biurokracja jakoś przegapiła ten incydent. Od dzisiaj boje się chodzić po ulicy i pewne w ogóle będę jakoś inaczej zachowywała.Moja wdzięczność dla rodziny oraz przyjaciół w tej sytuacji jest nieopisana. Bez tych osób nie dożyłabym chyba końca tego dnia.I proszę nie zadawajcie mi więcej pytań bo nie po to wszystko. Tylko po to żebyście kupiły gaz, udostępniły post, zwiększyły świadomość problemu tego przyzwolenia służb na takie przestępstwa na kobietach.

Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich:

Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich: – - Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?- Tak, panie profesorze.- Czyli wierzysz w Boga.- Oczywiście.- Czy Bóg jest dobry?- Naturalnie, że jest dobry.- A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?- Tak.- A Ty - jesteś dobry czy zły?- Według Biblii jestem zły.Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości - Ach tak, Biblia!A po chwili zastanowienia dodaje:- Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że znasz chorą I cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności. Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?- Oczywiście, panie profesorze.- Więc jesteś dobry...!- Myślę, że nie można tego tak ująć.- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak zrobiła. Ale Bóg nie.Wobec milczenia studenta profesor mówi dalej - Nie pomaga, prawda? Mój brat był chrześcijaninem i zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa o uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz mi odpowiedzieć na to pytanie?Student nadal milczy, więc profesor dodaje - Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda? Aby dać studentowi chwilę zastanowienia profesor sięga po szklankę ze swojego biurka i popija łyk wody.- Zacznijmy od początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?- No tak... jest dobry.- A czy szatan jest dobry?Bez chwili wahania student odpowiada - Nie.- A od kogo pochodzi szatan?Student aż drgnął:- Od Boga.- No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz mi jeszcze synu - czy na świecie istnieje zło?- Istnieje panie profesorze ...- Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył Wszechświat, prawda?- Prawda.- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również i zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki także i Bóg jest zły.Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..- A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas świece?Student drżącym głosem odpowiada - Występują.- A kto je stworzył?W sali zaległa cisza, więc profesor ponawia pytanie - Kto je stworzył?Wobec braku odpowiedzi profesor wstrzymuje krok i zaczyna się rozglądać po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.- Powiedz mi - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby - Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:- Tak panie profesorze, wierzę.Starszy człowiek zwraca się do studenta:- W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?- Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?- Nie panie profesorze..- A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?- Nie panie profesorze.. Niestety nie miałem takiego kontaktu.- I nadal w Niego wierzysz?- Tak.- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia, nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?- Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoją wiarę.- Tak, wiarę... - powtarza profesor - i właśnie w tym miejscu nauka napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:- Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?- Tak.- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?- Tak, synu, zimno również istnieje.- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem. Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła - nie potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kącie ktoś upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.- A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak ciemność?- Tak - profesor odpowiada bez wahania - czymże jest noc jeśli nie ciemnością?- Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest brakiem czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie takie znaczenie ma słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjaśnia student - twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych zjawisk. Twierdzenie, żeśmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć Czy naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?- Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak właśnie jest.- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy? Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.- Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych I nie jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.- Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali - Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana profesora?Audytorium wybucha śmiechem.- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukową metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu, panie profesorze. Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać pańskim wykładom, profesorze?W sali zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wieczność profesor wydusza z siebie:- Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi - Oczywiście że istnieje.Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocyobecnym na świecie. Przecież te zjawiska to nic innego jak właśnie zło.Na to student odpowiada:- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się w momencie, kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.Tym drugim studentem był Albert Einstein. Einstein napisał książkę zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921
Większego trzeba rozumuaby czyjejś dobrej rady posłuchaćniż aby jej komuś udzielić –
Szokująca wypowiedź Dalai Lamy! Przywódca duchowy buddystów mieszkający w Tybecie powiedział na konferencji, że "Europa należy do Europejczyków" i że uchodźcy powinni powrócić do ojczystych krajów, aby je odbudować – Podobne słowa padły w Szwajcarii w trakcie obchodów 50-tej rocznicy powstania Tybetańskiego Instytutu Rikon. Niestety wiele osób jest zdania, że Dalai Lama nie powinien tak twierdzić, że Buddyzm to religia pokoju i pomocy, a my winni jesteśmy jej udzielić i udzielać jeszcze przez bardzo długi czas. Właśnie dla nich szczególnie takie stanowisko przywódcy duchowego jest wielkim rozczarowaniem. A Wy zgadzacie się z nim?
Spodziewaj się niespodziewanego –  Mogę Ci zadaćniezręczne pytanie?DajeszJesteś gejem?Mogę udzielićniezręcznej odpowiedzi?Myślę że to by było wporządkuMasz zajebiste cycki

Bohaterska postawa lekarza, który wspiął się po budynku, by udzielić pomocy. Wezwała go 4-letnia dziewczynka

Bohaterska postawa lekarza, który wspiął się po budynku, by udzielić pomocy. Wezwała go 4-letnia dziewczynka – Ta niecodzienna sytuacja miała miejsce w Zielonej Górze. Po telefonie od czterolatki ratownicy pojechali do mieszkania, w którym miał się znajdować potrzebujący pomocy mężczyzna. Drzwi były jednak zamknięte, nikt nie otwierał.Gdy lekarz zobaczył otwarte drzwi balkonowe, bez wahania wspiął się po budynku i wszedł do mieszkania. Potrzebujący mężczyzna był nieprzytomny, szybka reakcja prawdopodobnie uratowała mu życie.W sobotę, około godz. 19, dyspozytor numeru alarmowego 112 odebrał telefon od 4-letniej dziewczynki. Czterolatka powiedziała, że w jej domu znajduje się mężczyzna potrzebujący pomocy, podała adres, po czym się rozłączyła i nie odbierała już telefonów.Na miejsce przyjechała karetka pogotowia i policja, ale drzwi do mieszkania były zamknięte. Wezwano straż pożarną, czas jednak płynął nieubłaganie.– Przyjechaliśmy na miejsce, zapukaliśmy do tego mieszkania, ale nikt nam nie otworzył. Zza drzwi nie dochodziły też jakieś niepokojące dźwięki. Zapukaliśmy do sąsiadów, ale oni też nie słyszeli niczego, co wskazywałoby na to, że może dziać się tam coś złego – mówi w wywiadzie dla tvn24, Robert Górski, lekarz pogotowia ratunkowego.– Poszedłem na tył budynku zobaczyć, jak jest z dojazdem, bo front zastawiony był samochodami. Z tyłu były balkony i tereny zielone. Na tyle, ile znam to osiedle, wiedziałem, że wozem strażackim będzie tam ciężko wjechać. Dlatego poszedłem zobaczyć, jak tam to wygląda i przekazać, z jaką drabiną tu przyjechać – opowiada Górski.Ratownik zauważył, że drzwi balkonowe do mieszkania są otwarte, a piętro niżej na balkonie znajduje się krata. Górski długo się nie namyślał i wspiął się po niej.– Wchodząc na balkon, zobaczyłem, że leży tam osoba nieprzytomna. Wziąłem telefon, zadzwoniłem do ludzi z karetki, żeby wzięli sprzęt medyczny, a ja otworzę drzwi od środka – tłumaczy.Mężczyzna był siny na twarzy z niedotlenienia, natychmiast udzielono mu pomocy. Podczas interwencji okazało się, że w sąsiednim pokoju ukrywa się dziewczynka.– Była bardzo przestraszona. Nie chciała nam wcześniej otworzyć, bo po prostu się bała. Była pewnie nauczona, że obcym osobom się nie otwiera – kontynuuje Górski.Szybko jednak dodaje, że 4-latka dzwoniąc na pogotowie, zachowała się wzorowo. Podała wszystkie potrzebne informacje, dopiero potem dała się ponieść nerwom. Gdyby nie jej przytomna postawa, sprawa mogła skończyć się o wiele gorzej. Nieprzytomny mężczyzna został zabrany do zielonogórskiego szpitala, gdzie trafił na oddział intensywnej opieki medycznej.Lekarz, który wspiął się po kracie na balkon, nie czuje się bohaterem.– Jestem młodym mężczyzną, mam dwie sprawne ręce i dwie sprawne nogi. Wejście na pierwsze piętro po kracie to nie jest jakiś wielki wyczyn – mówi.Po czym dodaje, że to wcale nie była taka niebezpieczna sytuacja.– Upadek z pierwszego piętra rzadko kiedy jest śmiertelny. Myślę, ze bardziej niebezpieczne jest wchodzenie na przykład do rozbitego samochodu, gdzie opary benzyny są dookoła – uważa. I podkreśla, że takie sytuacje to po prostu codzienna praca załogi karetek.– Wchodzimy tam, skąd inni ludzie uciekają – mówi
To się nazywa szczęście w nieszczęściu – Kierowca dostał ataku padaczki na drodze S3 między Myśliborzem a Gorzowem Wielkopolskim dokładnie w miejscu, gdzie na pomoc drogową czekała zepsuta karetka. Jej załoga zdołała w porę udzielić pomocy kierowcy
Pies uratował mężczyznę, który miał udar – „Chciałem wstać z krzesła, ale po prostu nie mogłem się ruszyć” – mówi Greg Looney, głaskając jednocześnie swojego wybawcę.Greg ma szczęście że żyje, po tym jak miał udar mózgu. Życie zawdzięcza nie tylko lekarzom i żonie, ale przede wszystkim swojemu czworonożnemu przyjacielowi o imieniu Garret.„Nigdy nie szczekał tak głośno, to było szalone, szybkie ujadanie. Stał cały czas twarzą do drzwi i szczekał.” – powiedziała Pam Looney, żona Grega.Cała sytuacja miała miejsce o 3 nad ranem, Pam na początku głaskała owczarka, próbując go uspokoić. Nie wiedziała, że na drugim końcu domu jej mąż ma udar mózgu.Pam powiedziała, że nie było słychać żadnego innego hałasu ani oznak, że coś jest nie tak. Jej mąż siedział nieruchomo w fotelu.Loonley mówi, że termin „dobry pies” nie zbliża się nawet do opisu Garretta. Dla nich jest ich bohaterem.„On niewątpliwie uratował życie Gregowi, zaprowadził mnie do niego, abym mogła mu udzielić pomocy i zabrać go do szpitala” – mówi żona Grega.Dr Joseph Adel, neurochirurg mózgowo-naczyniowy, twierdzi że bardzo ważny w tym przypadku był czas, po którym pacjent do niego dotarł.„Im szybciej interweniujemy, tym szybciej możemy przywrócić ukrwienie mózgu – co oznacza, że krew wraca do tkanki mózgowej minimalizując uszkodzenia”– powiedział Adel.Greg jest wdzięczny swojemu czworonożnemu przyjacielowi i bohaterowi

Przypadek, a może przeznaczenie? W przypadku tej historii ciężko udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie

Przypadek, a może przeznaczenie? W przypadku tej historii ciężko udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie – Studentka była w trakcie zakupu wieczornej sukni. Nie była jednak zdecydowana, dlatego postanowiła przesłać jej zdjęcie swojej przyjaciółce. Jak się później okazało, fotografii nie wysłała jednak do niej. Pomyliła numery i przez przypadek przesłała ją mieszkańcowi stanu Tennessee.Takiej odpowiedzi się jednak nie spodziewałaWiadomość dotarła do 34-letniego taty. Bardzo się zdziwił, kiedy na ekranie swojego telefonu zobaczył zdjęcie dziewczyny w czarnej sukience, które otrzymał z nieznanego numeru.Stwierdziłem, że to okazja, żeby uczynić jej dzień milszym. Zawołałem dzieciaki, pokazałem im zdjęcie i zapytałem, czy myślą, że pani wygląda ładnie w tej sukience. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że wygląda niesamowicie.W konsekwencji odpisał na wiadomość w następujący sposób:Wierzę, że ta wiadomość miała być wysłana do kogoś innego. Mojej żony nie ma w domu, więc nie mogę zapytać jej o opinię, ale dzieci i ja myślimy, że wyglądasz w tej sukience oszałamiająco.Na tym jednak nie koniec. Dołączył do wiadomości zdjęcie pięciorga dzieci, które uniosły swoje kciuki w górę i przesłał je dziewczynieNa zdjęciu brakowało jeszcze jednego dziecka – 4-letniego Kaizlera, który chorował na białaczkę. Mężczyzna nie chciał jednak pisać nieznajomej o problemach zdrowotnych jego synaDziewczyna nie odpisała, jednak zrobiła coś zupełnie innego.Jakiś czas później, ojciec dowiedział się, że jego dzieci zdobyły popularność na Twitterze.Na jej wpis w krótkim czasie zareagowała duża grupa ludziPrzejęci losem chłopca Internauci wpłacili na chorego na białaczkę chłopca ponad 26 400 dolarów – około 90 000 złotych.Ojciec był oszołomiony wsparciem, jakie otrzymała jego rodzina od nieznajomych mu osóbWracaj do zdrowia Kaizler!
Automatyczne defibrylatory zaczęłysię pojawiać w polskich miastach – Automatyczne zewnętrzne defibrylatory, czyli AED, są zbudowane z myślą o osobach z minimalnym przeszkoleniem. Same analizują one EKG poszkodowanego i wykrywają, kiedy defibrylacja jest wskazana.Urządzenia te zainstalowane w miejscach publicznych mogłyby uratować niejedno życie."Kilka razy w miesiącu wyjeżdżamy do osób, które zasłabły w centrum handlowym czy na dworcu. Jeżeli ktoś użyłby przed naszym przyjazdem defibrylatora prawdopodobieństwo przeżycia pacjenta wzrosłoby" – mówi pracownik wojewódzkiej Stacji Pogotowia RatunkowegoI słusznie, bo nie każdy leżący to pijak, a nawet jeśli tak, to też człowiek. Trzeba mu udzielić pomocy
 –  Mogę potwierdzić, iż dzisiaj na polecenie prokuratora zatrzymana została Darota R. Zatrzymanie dotyczyło sprawy prowadzonej wcześniej ta Prokuraturze Rejonowej Warszawa Mokotów, a obecnie nadzorowanej przez Prokuraturę Okręgowi! w Warszawie. Chodzi o sprawę przeciwko m.in. Emilowi S., Jackowi M. podejrzanym o nakłanianie innych, ustalonych w sprawie osób do zmuszania Emila H. do okredonego zachowania poprzez, kierowanie wobec niego gróźb bezprawnych. tj. o czyn z arb /91 iii kk. 1.siaj O oddalam zatrzymanej Doroty R. będę wykonywane embnosci zwiaziine ogInszeniem snmotów. Więcej informacji będę mógł udzielić po zakończeniu czynności.
Ludzie! Nawałnica zniszczyła wam domy, gospodarstwa, państwo stara się wam pomóc, przyznaje pieniądze na odbudowę, a wy macie pretensje, że na te pieniądze musicie czekać!!! A ja się pytam, dlaczego nie mieliście ubezpieczonych swoich domów? – Jakaś "BABA" pełna pretensji krytykuje państwo, bo ona jeszcze nie dostałą pieniędzy na odbudowę.Jeśli komuś piorun uderzy w dom i ucierpiał tylko jego dom w całej gminie czy powiecie, czy państwo polskie mu pomaga? NIE!!! Jeśli nie był ubezpieczony nie otrzyma nic, zupełnie NIC!!! Jeśli nie ubezpieczyliście swoich domów, ktoś oferuje pomoc, czekajcie cierpliwie na tę pomoc, a nie szczujcie na tych co wam tej pomocy chcą udzielić.Jak na to patrzę, aż się chce powiedzieć: nie miałeś ubezpieczenia, nie podoba się forma wsparcia od państwa, odbuduj się sama!Przecież przez ten miesiąc od przejścia nawałnicy w całej Polsce są ludzie, którym się spalił dom, którym zalał sąsiad mieszkanie, którym zwaliło się drzewo na dach, u których wystąpiły podtopienia i ci ludzie nie dostaną żadnej pomocy od państwa! A TY GŁUPIA BABO MASZ PRETENSJE, ŻE MUSISZ KILKA DNI CZEKAĆ NA 200 TYŚ, KTÓRYCH POTRZEBUJESZ PRZEZ SWOJĄ GŁUPOTĘ, BO SIĘ NIE UBEZPIECZYŁAŚ!!! Wstydź się "BABO"!!!