Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 127 takich demotywatorów

 –  Mimo że w autobusie znajdowało się wielu pasażerów, większość w ogóle niezareagowała, gdy starszy męzczyzna stracił przytomność i osunął się bezwładnie naziemię.Gdy autobus zatrzymał się, pasażerowie opuścili pojazd, nie przejmując się losemstarszego pasażera."Przy giełdzie wysiadło około 20-30 osób, nikt nie zareagował, że znajdująca się obokosoba, wymaga natychmiastowej pomocy. Dopiero jakieś dziecko podeszłoi powiedziało, że tam umarł jakiś pan" - opowiadał portalowi Lublin112.pl świadekzdarzenia, który razem z trzema kobietami udzielał poszkodowanemu resuscytacjikrążeniowo-oddechowej.W międzyczasie na miejscu stawili się ratownicy medyczni. świadek nie potrafi jednakukryć swojego zbulwersowania zachowaniem współpasażerów."Najbardziej boli mnie to, że pozostali tylko stali i patrzyli. Prosiłem, żeby ktoś zmienitdziewczyny w wykonywaniu masażu serca, jednak bez rezultatu. Nie dość, że niepomogli, to jeszcze mieli pretensję, że dalej nie pojadą. Dzwonili chyba doprzewoźnika, z pytaniem, kiedy zostanie im podstawiony drugi autobus, aby mogikontynuować podróż. Mieli pretensję, że muszą iść pieszo ten jeden przystanek. Niepomógł nam nawet kierowca. Stał z rękami w kieszeni i tylko gdzieś dzwonił" - mówimężczyznaNajważniejsze, że udało się uratować życie starszego mężczyzny. Po udzieleniupomocy został przetransportowany do szpitala
Mężczyzna przeżywał ogromny stres, ale mimo to chciał towarzyszyć żonie na sali porodowej. Niestety, w którymś momencie zadanie go przerosło i… –
Janek Borowik, 8-letni mieszkaniec Trzebiatowa, zobaczył osuwającą się na podłogę mamę. Szybko otworzył okna i zadzwonił po pomoc do cioci, która wezwała służby ratunkowe – Do zdarzenia doszło w dniu 18 lutego około godziny 20. Mama małego Janka, wychodząc z łazienki, straciła przytomność i osunęła się na podłogę. Chłopiec nie czekając ani chwili, otworzył okna i zadzwonił po pomoc.Trzecioklasista wiedział, jak się zachować, dzięki zajęciom profilaktycznym, jakie trzebiatowska OSP prowadzi w szkołach
Źródło: OSP.pl Trzebiatów
Adam Ellis jest Amerykaninem mieszkającym w Nowym Jorku. Żyje w ciągłym strachu. W snach nawiedza go demon dziecka o imieniu David, który chce go zabić – Pewnego razu pojawił się w mieszkaniu. Jak informuje dailymail.co.uk, mężczyzna był przerażony, ale zdołał uwiecznić go na zdjęciu.Duch z niekompletną głową zsunął się z krzesła i zaczął płynąć w powietrzu w kierunku Ellisa. Wyszeptał mu coś do ucha i wtedy mężczyzna stracił przytomność. Gdy się obudził, upiora nie było.Sprawdził telefon i okazało się, że to nie były przywidzenia. Zrobił zdjęcie demonicznej postaci. Oczywiście jakość zdjęcia musiała być wyjątkowo koszmarna

Lekarz znalazł w ręce chłopca rozdzierający serce list

Lekarz znalazł w ręce chłopca rozdzierający serce list – Nazywam się Ivan i mam 7 lat. Kocham moją mamę i mojego tatę, ale strasznie się ich boję. Często mnie biją, nie do końca rozumiem, dlaczego.Dziś rano obudziłem się i poszedłem do szkoły. Jestem dobrym uczniem i wychowawca mnie lubi. Ja lubię też kolegów z klasy, ale oni mnie chyba nie bardzo. Zazwyczaj siedzę sam w czasie przerw. Nikt nie chce się ze mną bawić. Chciałem, żeby mnie polubili, ale oni twierdzą tylko, że jestem obrzydliwy. Śmieją się ze mnie, bo codziennie noszę te same wytarte spodnie, mam jedną koszulkę i dziurawe buty.Pewnego dnia po szkole zostałem dłużej w szatni i ukradłem kurtkę. Wisiała tam bardzo długo, wydawało mi się, że nikt jej nie chce, a ja marzłem. Poszedłem do domu. W czasie drogi powrotnej ktoś podszedł do mnie od tyłu i pchnął. Upadłem na śnieg. Ten ktoś usiadł na mnie, wcisnął moją twarz w śnieg i powiedział: „Nikt Cię tu nie lubi Idioto”.Okazało się, że jest ich więcej. Kopali mnie w plecy i w brzuch. Nagle uciekli i zostawili mnie na zimnym śniegu. Płakałem, tak strasznie płakałem… Ale nie dlatego, że coś mnie bolało, a dlatego, że nie miałem żadnej osoby, na którą mógłbym liczyć.Kiedy wróciłem do domu, mama podbiegła do mnie, złapała mnie za włosy i zaczęła krzyczeć: „Gdzie byłeś? Dlaczego jesteś taki brudny i mokry? Jesteś niegrzecznym bachorem! Nie ma dziś dla Ciebie obiadu! Idź do swojego pokoju i zostań tam!”Zrobiłem tak, jak powiedziała mi mama. Poszedłem do mojego pokoju i nie wychodziłem z niego, aż do następnego dnia, mimo że byłem bardzo głodny i było mi strasznie zimno…Moje oceny były coraz gorsze. Za każdym razem, gdy moi rodzice dowiadywali się o tym, tata bardzo mnie bił. Kiedyś uderzył mnie tak strasznie, że nie mogłem ruszać palcem wskazującym i wszyscy w szkole okropnie się ze mnie śmiali.Czas mijał, a ja pewnego dnia dostałem okropnych bóli w klatce piersiowej. Mamy i taty nie obchodziło to, że cierpię. Wieczorem leżałem w swoim łóżku i myślałem o tym, jak to jest mieć szczęśliwą rodzinę. Bolało coraz bardziej, ale nie chciałem denerwować moich rodziców. Tak bardzo ich kocham…Następnego dnia poszedłem do szkoły. Mieliśmy namalować nasze największe marzenie. Dzieci malowały samochody, rakiety, ładne lalki, ale nie ja… Nie dlatego, że nie lubię tych rzeczy, ale dlatego, że najbardziej chciałbym mieć kochającą mamę i tatę.Namalowałem więc całą rodzinę. Mamę, tatę i ich synkaGrali w gry i byli szczęśliwi. Kiedy malowałem, bardzo cicho płakałem. Naprawdę tak bardzo chciałbym mieć kogoś, komu by na mnie choć trochę zależało…Kiedy przyszła moja kolej na pokazanie rysunku klasie, wszyscy śmiali się ze mnie. Śmiechy stawały się coraz głośniejsze, to było nie do wytrzymania. Stałem tam i błagałem, aby w końcu przestali. Nagle nie wytrzymałem i powiedziałem im:Naprawdę chcę, żeby moim rodzice byli tacy, jak wasi. Przytulali mnie i śmiali się za mną. Żeby cieszyli się tak jak wasi, kiedy widzą was wychodzących ze szkoły. Wiem, że jestem brzydki, słaby i mam krzywy palec, ale nie śmiejcie się ze mnie.Nauczycielka próbowała otrzeć moje łzy. Myślę, że niektórym dzieciom było mnie jednak żal, ale wiele osób wciąż się śmiało.Pewnego dnia pisaliśmy krótki test. Byłem pewien, że nie poszło mi dobrze. Kiedy otrzymałem wynik, od razu zauważyłem, że nie jest dobry. Wiedziałem, że moja mama się zdenerwuje.Bałem się wrócić do domu. Niestety, nie miałem gdzie iść więc powoli wracałem. Kiedy otworzyłem drzwi i zobaczyłem wyraz jej twarzy, wiedziałem, co będzie się działo.Moja matka wpadła w furię. Uderzyła mnie w twarz. Upadłem na podłogę i mocno zahaczyłem głową o nogę krzesła. Jeszcze raz uderzyła mnie bardzo mocno. Leżałem i nie mogłem się podnieść. Naprawdę bardzo mnie bolało. Mama zostawiała mnie w takim stanie i wyszła. Po pewnym czasie wróciła i powiedziała, że mam natychmiast posprzątać ten bałagan, bo inaczej gdy tylko tata wróci do domu, to on naprawdę da mi popalić.Błagałem mamę, aby nic mu nie mówiła, ale kiedy spojrzałem w górę, zobaczyłem, że on stoi już w drzwiach. Gdy mama powiedziała mu o mojej ocenie, podniósł mnie z podłogi, potrząsnął mną i bardzo mocno uderzył mnie w twarz.To było ostatnie, co zapamiętałem. Obudziłem się w szpitalu. Spojrzałem na moją dłoń, nie czułem żadnego z moich 5 palców. Wyjrzałem przez okno i płakałem. Na zewnątrz widziałem ulicę, spacerowali po niej rodzice z dziećmi. Byli szczęśliwi.Rozpłakałem się jeszcze bardziej… Wiesz dlaczego? Ja nie wiem, jak to jest czuć przytulenie własnej mamy…Moi rodzicie mnie pobili, ale ja i tak ich kochamZawsze robiłem co tylko mogłem, aby byli ze mnie dumni. To nic nie dawało, oni i tak nigdy mnie nie lubili. W końcu mogłem wyjść ze szpitala… Przyjechali po mnie, ale nawet nie uśmiechnęli się, czy nie przytulili mnie na powitanie.Pewnego dnia rozlałem trochę herbaty. Wtedy znów mnie pobili. Nagle znów poczułem ten straszliwy ból w piersi. Powiedziałem o nim mojej mamie, ale ona to kompletnie zignorowała. Po pewnym czasie straciłem przytomność i znów znalazłem się w szpitalu. Moich rodziców tam nie było, nie interesowało ich, co się ze mną dzieje.Lekarz widział, że jestem smutny i powiedział mi, że oni na pewno przyjdą. Niestety, nie pojawili się. Czekałem i czekałem, ale nikt się nie pojawił.Ja i tak strasznie kocham moich rodziców…Dwa dni później Iwan zmarł z powodu odniesionych obrażeń. W jego ręce lekarze znaleźli list, który został bardzo niewyraźnie napisany. Był skierowany do jego rodziców.Droga Mamo i Drogi Tato,Wiem, że jestem bardzo brzydki, obrzydliwy i głupi. Nie dziwię się, że nie potraficie mnie kochać, choć jest mi przykro.Nigdy nie chciałem Was denerwować. Chciałem jedynie, żebyście mnie przytulili i powiedzieli, że mnie kochacie. Chciałem się z Wami pobawić, żebyście potrzymali mnie za rękę lub pośpiewali ze mną.Wiem, że się mnie wstydziliście. Już nigdy tak nie będzie. ObiecujęKażde dziecko ma prawo do bycia kochanym i szczęśliwym. A już na pewno żadne nie powinno przechodzić w domu takiej gehenny jak ten chłopiec
Brawa dla krakowskich ratowników, którzy dostali się na 10 piętro wieżowca, gdzie szalał pożar tylko po to, by uratować psa o imieniu Max – "Pies też człowiek" - napisali na Facebooku ratownicy Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, dodając zdjęcie uratowanego Maxa. Owczarek niemiecki był jedynym poszkodowanym w pożarze mieszkania na 10. piętrze wieżowca.Psa wynieśli z budynku strażacy i przekazali go ratownikom medycznym. Max był nieprzytomny i z trudem łapał powietrze.Ratownicy podali zwierzęciu tlen i schłodzili go. Dzięki temu pies odzyskał przytomność i stanął na swoich łapach
Strażacy próbują ocalić psa z płonącego domu. Kiedy go znajdują, ciężko im ukryć wzruszenie – Pewnego dnia, strażacy przyjechali do pożaru w Melbourne, w Australii. Rodzina, której dom płonął, znajdowała się na szczęście poza nim. Chcieli wyprowadzić swojego psa Leo, ale utknął on w płonącej pułapce.Czekali w nadziei, że zobaczą, jak wychodzi, ale spodziewali się najgorszego. Strażacy weszli do domu chcąc uratować zwierzę, ale nie mogli go znaleźć. Sprawdzając wszystkie pokoje w domu, wreszcie zobaczyli kupkę sierści w kącie.Podeszli i zrozumieli, że to Leo. Szybko zabrali się za ratowanie go i jednocześnie zobaczyli coś, czego nigdy nie zapomną.Pod psem znajdowały się bowiem cztery kocięta, Leo położył się na nich, aby je uratować. Chciał zapewnić im bezpieczeństwo, a sam stracił przytomność ze względu na brak tlenu.Po wyciągnięciu zwierząt z domu, przeprowadzono resuscytację, a pies po chwili otworzył oczy. Kilka minut więcej i byłby martwy, zabrałby też ze sobą kocięta.Jego altruizm uratował życie czterech kociąt, to naprawdę niesamowite.Rodzina była przeszczęśliwa, że wszyscy przeżyli. Nigdy nie spodziewaliby się takiego zachowania ze strony psa
Dobry kowal własnego losu potrafi skuć się do nieprzytomności –
"Zamarzła na śmierć", ale… przeżyła? – Jak blisko można dojść do granicy życia i śmierci, jak niewiele może kogoś dzielić pomiędzy jednym, a drugim…Historia Jean Hilliard, która przeżyła całkowite zamrożenie swojego ciała. Kobieta 20 grudnia 1980 roku po północy jechała terenami wiejskimi, prawdopodobnie do rodziny, kiedy samochód wypadł z drogi i nie był w stanie ruszyć ponownie. Poszkodowana nie wiedziała co zrobić, więc wyszła z niego i postanowiła pójść pieszo po pomoc. Jednak długo to nie trwało zanim straciła przytomność i upadła na ośnieżoną ziemię.A temperatura wtedy była niebagatelnie niska, bo aż -22°C.Ciało zostało znalezione następnego dnia rano przez kogoś, kto mieszkał w okolicy. Bez zawahania przewiózł je do szpitala, ale lekarze nie bardzo wiedzieli co z nim zrobić. Mówili, że wyglądało jak kawałek mięsa wyjęty z zamrażarki i ich zdaniem nie było czego ratować. Skóry nie dało się nawet przebić igłą, bo była tak twarda, a temperatura ciała była zbyt niska, żeby udało się ją sprawdzić przy pomocy termometru. Oddech był, ale bardzo płytki, a serce zwolniło do około ośmiu uderzeń na minutę. Minęły trzy godziny, a skóra zaczynała odmiękać, co najbardziej zaskakujące – kobieta zaczęła poruszać gałkami ocznymi i powoli odzyskiwała przytomność.Podobno to, z czego ucieszyła się po przebudzeniu najbardziej, to że przeżyje i straci najwyżej kilka palców.To niesamowite, że jej ciało wytrzymało tak brutalne warunki i że samo się do nich przystosowało, aby chronić życie. A może to kwestia tego, że lekarze uratowali resztki życia, które jeszcze w niej tkwiły? Nie wiadomo, podobno używali poduszek ogrzewających i koncentratorów tlenu, ale nie wiemy do końca czy to akurat tego zasługa.Ludzie nigdy nie przestaną nas zadziwiać, a medycyna ma za sobą tyle dziwnych przypadków, że nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć.Nazywać je można „cudami medycyny”, ale czym są?
Kierowca z Gdańska uratował pasażerkęMiejskim autobusemzawiózł kobietę do szpitala – Młoda kobieta, która wsiadła do autobusu linii 283 w Gdańsku, zasłabła i straciła przytomność. Kierowca postanowił nie czekać na przyjazd karetki. Zmienił trasę i ruszył do szpitala. W tym czasie 26-latką opiekował się jeden z pasażerów. Kiedy przejęli ją lekarze, kierowca kontynuował kurs.Kierowca nie czuje się bohaterem. Mówi, że to jego obowiązek. - Ludzie wchodząc do autobusu muszą czuć się bezpieczni, muszą wiedzieć, że jeżeli coś się im stanie, to kierowca im pomoże. Ja odpowiadam za tych ludzi - podkreśla.Okazuje się, że to nie pierwszy przypadek, kiedy pan Maciej pomógł komuś podczas swojej pracy. Trzy miesiące temu zajął się bezdomnym, który na przystanku dostał ataku padaczki. W lipcu zeszłego roku zatamował krwotok u jednego z pasażerów i opiekował się nim do czasu przyjazdu karetki pogotowia
Źródło: wiadomosc/2017-09-07/do-szpitala-zawiozl-kobiete-miejskim-autobusem-kierowca-z-gdanska-uratowal-pasazerke/
Podczas spaceru w hiszpańskim mieście Almeria, przechodzień natknął się na porzuconego psa. Niezwłocznie powiadomił o tym organizację działającą na rzecz zwierząt – Jeden z pracowników natychmiast udał się na miejsce. Zastał tam wstrząsający widok. Suczka została pozostawiona na pastwę losu. Bez jedzenia i wody. Pyszczek i łapki miała związane tak, że nie była w stanie się ruszyć. Letni upał był nie do zniesienia. W takich warunkach, gdyby nie przypadek, pies nie wytrzymałby długo. Dzielna suczka była tak odwodniona, że straciła przytomność. Kilka minut zwłoki i mogło być dla niej za późno. Ludzie to jednak potwory...
Ten pies nie widział swojejwłaścicielki dwa lata – Nie dziwota, że był bardzo podekscytowany, gdy w końcu się spotkali. Ale czy widzieliście kiedyś psa, który cieszy się do tego stopnia, że traci przytomność?
Zawodnik, który był na pierwszym miejscu przez cały bieg na 10 km, na 50 metrów przed metą stracił przytomność – Jego rywal, który był tuż za nim, zatrzymał się, ocucił go i "dowiózł" do mety, aby ten wygrał! Wielki szacunek dla niego!
5-letni chłopiec z Myślenic uratował swoją mamę i został bohaterem! – Bartek Rapacz z Myślenic, choć ma dopiero 5 lat, już został okrzyknięty bohaterem. Chłopiec zachował zimną krew i skutecznie wezwał pomoc, kiedy jego mama straciła przytomność. Nie zadzwonił jednak na pogotowie czy na policję, a użył syreny strażackiej, która postawiła na nogi miejscowych strażaków.Do zdarzenia doszło w nocy z 22 na 23 czerwca. Mąż pani Anety był w pracy, a kobieta została sama w domu z trojgiem małych dzieci. Gdy około 2:40 w nocy kobieta źle się poczuła obudziła syna i próbowała zadzwonić do męża, jednak ten nie odbierał, bo nie słyszał telefonu. Po chwili kobieta zemdlała.Mieszkanie państwa Rapaczów znajduje się w tym samym budynku co remiza. W środku jest stary system alarmowy na przycisk, którego już nikt nie używa.Rodzice ucząc dwa lata temu chłopca, jak ma się zachować w razie zagrożenia, polecili mu aby w razie kłopotu z telefonem użył właśnie tego przycisku.Bartek, choć jest najstarszym z rodzeństwa, ledwo dosięga do przycisku uruchamiającego syrenę alarmową. Chłopiec wspiął się jednak na palcach i udało mu się ją uruchomić. Aby mieć pewność, że jego sygnał alarmowy zostanie usłyszany, zrobił to kilkukrotnie.– Raz był dźwięk dłuższy, raz krótszy. Myśleliśmy, że to może jakiś wybryk chuligański – powiedział Polsat News Daniel Poznański, strażak z OSP Myślenice Dolne Przedmieście.Strażacy postanowili sprawdzić, co tak naprawdę dzieje się w remizie. Kiedy przybyli na miejsce drzwi otworzył im Bartek, prosząc o ratowanie jego mamy. Strażacy natychmiast przystąpili do udzielania pierwszej pomocy kobiecie. Chwilę później na miejsce dojechało pogotowie.Cała historia dzięki błyskawicznej reakcji 5-latka skończyła się dobrze. Dzisiaj o tej nieprzyjemnej przygodzie przypominają już tylko ręka na temblaku pani Anety i niekończące się pochwały dla małego bohatera
Źródło: polsatnews.pl
6 więźniów uratowało życie strażnikowi, który ich pilnował. W każdym człowieku kryje trochę dobra! – W Stanach Zjednoczonych więźniowie często pracują poza bramami więzienia. Kilka dni temu szóstka z Ośrodka Korekcyjnego w Polk, kosiła trawnik na pobliskim cmentarzu.Temperatura sięgała 30 stopni, a powietrze było wilgotne. Z powodu upału, pilnujący ich strażnik stracił przytomność.Kiedy mężczyźni zauważyli co się stało wcale nie postanowili "dać nogi za pas", ale rzucili się ratunek mężczyźnie. Natychmiast zawiadomili przez radio innych funkcjonariuszy i powiedzieli im o sytuacji. Przenieśli strażnika w cień i czekali na pogotowie.Dzięki bohaterskiemu zachowaniu tej szóstki, mężczyzna przeżył i doszedł do siebie
Złamała w sklepie bransoletkęza 160 tys. złotych – Ogromnego pecha miała turystka w prowincji na wschodzie Chin. W jednym z tamtejszych sklepów z biżuterią oglądała bransoletkę. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jaka jest jej wartość.Podczas przymierzania błyskotka zsunęła jej się z nadgarstka.Uderzyła w podłogę i rozpadła się na dwa kawałki. Kiedy kobieta chciała za bransoletkę zapłacić, personel sklepu poinformował ją, ile przedmiot kosztuje. Na wieść o tym momentalnie wpadła w panikę. Najpierw zaczęła się pocić. Pracownicy sklepu próbowali ją uspokoić, ale to nie pomogło. Pechowa klientka straciła przytomność. Od dzisiaj moja żona ma zakaz wstępu do jubilera!
Gdy masz problemy z logowaniem –  The windows sound effect kills me everytime
Źródło: koniecznie włącz dźwięk
5-letni Dawidek wiedział dokładnie co zrobić, gdy jego ciocia straciła przytomność. Mały bohater! – Bohaterem może być nie tylko dorosła osoba. Może nim być także 5-latek, który z pełną odpowiedzialnością i świadomością jest w stanie ocenić sytuację i dokonać wyborów, które mogą uratować czyjeś życie! Mowa o 5-letnim Dawidku z Warszawy, który nie tylko znał numer alarmowy 112, ale wiedział, że coś złego stało się z jego ciocią i że musi interweniować. Jego rozsądek i ocena sytuacji uratowała życie jego cioci. Dziecko przebywało w domu z czterema osobami, które słabo słyszą. W mieszkaniu była także jego młodsza siostra.Dawidek zauważył, że jego ciocia zasłabła. Zdał sobie wówczas także sprawę, że głuchoniemi rodzice nie są w stanie zadzwonić po pomoc, dlatego sam postanowił się tym zająć. W czasie rozmowy powiedział, co się stało i dlatego dzwoni on, a nie ktoś dorosły. Na miejsce najpierw przybyli policjanci i potwierdzili, że kobieta zasłabła. Po chwili pojawiło się pogotowie, które udzieliło pierwszej pomocy. W obecnej chwili kobiecie nie zagraża niebezpieczeństwo. 5-latkowi należała się nagroda, o czym dobrze wiedzieli policjanci, którzy wręczyli mu podziękowania, a sam minister Mariusz Błaszczak uhonorował go medalem "Młody Bohater". Do tego dzielnicowa pokazała rodzicom, jak kontaktować się z policją lub pogotowiem, gdy spotka ich w przyszłości podobny nieszczęśliwy wypadek.Rodzice muszą być z niego dumni!
Amerykanka Shannon Lorio miała wypadek samochodowy i leżała w samochodzie, ranna i zakrwawiona. Odczuwała ogromny ból i nie mogła się poruszyć. Z pomocą przybył jej bezpański pies – Wypadek miał miejsce na opuszczonej drodze i nikt inny nie widział tego wydarzenia. Minęłoby wiele czasu, zanim ktoś by ją znalazł.Shannon zemdlała podczas wypadku i nie wiedziała, jak długo była nieprzytomna. Gdy wreszcie odzyskała przytomność poczuła oddech na twarzy. Gdy otworzyła oczy zobaczyła dużego psa!”Nie widziałam go wcześniej i nie wiedziałam, skąd się wziął,” powiedziała.Pies zaczął lizać ją po twarzy i ciągnąć za ubrania. Shannon znów zemdlała, a gdy się obudziła, pies prawie wyciągnął ją z samochodu. Nie poddawał się. Wreszcie udało mu się całkiem ją wyciągnąć i z jego pomocą udało jej się wstać.”Objęłam go za szyję i podciągnęłam się."Po jakimś czasie na horyzoncie pojawił się samochód, który zatrzymał się przy Shannon i psie, i kobieta wreszcie mogła otrzymać dalsza pomoc.Została zawieziona do szpitala, gdzie dowiedziała się, że ma dosyć poważny uraz głowy, ale obyło się bez operacji. Shannon jest przekonana, ze pies uratował jej życie.Ale historia nie kończy się tutaj. Po tym, jak pies uratował Shannon został adoptowany przez trenera psów. Teraz uczy się na psa ratownika – do czego został stworzony! Trening mu się podoba i trener ma nadzieję, że pewnego dnia pies będzie szukał zaginionych ludzi.
Za moich czasów dostałbym za to takie wciry, że zapomniałbym na długielata o zabawie kamieniami – Bezstresowe wychowanie to bzdura! Rodzice na chwilę spuścili dzieci z oczu. Rzuciły kamieniem w młodego mężczyznę. Stracił przytomnośćWinne znudzone pięciolatki- Wszystko rozegrało się ok.19:30. Po przesłuchaniu świadków okazało się, że młody mężczyzna został trafiony kamieniem. Rodzice dwójki pięciolatków przyznali, że za incydentem stoją ich dzieci - mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl sierż. sztab. Paulina Onyszko z komendy rejonowej policji.