Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 654 takie demotywatory

 –  4, Marchew z Ciemnogrodu 12 godz. • O Ważna sprawa! Niestety w kraju w którym ubekom chcą przywrócić emerytury, a politycy twierdzą, że za 6k to można wyżyć ale tylko na prowincji zwykli ludzie czesto muszą pracować nawet po 80tce aby mieć co do garnka włożyć... "Czy ktoś się wybiera w najbliższym czasie do Zakopanego ? Jeżeli tak to bardzo polecam oscypki u starszej Pani, stoi od rana do późnego wieczora, niestety życie układa różne scenariusze, pracuje dalej mimo tego, że ma 81 lat, emerytura nie przekracza 1100 zł, mąż zmarł 17 lat temu, została sama ale pomimo tego ma uśmiech na twarzy. _Mówią, że najpiękniejszy uśmiech ma ten, który wiele wycierpiał:— Jan Twardowski Wiem jaka jest siła intemetu, więc pisze ten post, zapytałam czy mogę zrobić zdjęcie i dodać post o oscypkach, zgodziła się i jednocześnie bardzo ucieszyła. Oscypki bardzo dobre, wszystko świeżutkie ! Bardzo duży wybór jak widać oscypków, miodów, dżemów . Poniżej dodaje zdjęcia w którym miejscu się znajduje budka oraz uśmiechu Mg),M. https://maps.app.goo.gl/PcgPDPooRDjakTaA6"
Źródło: www.facebook.com

Koronawirusowe ograniczenia są proste i logiczne

 –  Post Gazeta w KętrzynieCholera (udzie! Tak trudnozrozumieć nowe ograniczenia? Toprosie i logiczne. Np. strefa żółta.Nie wolno ćwiczyć na siłowni, boto skrajnie nieodpowiedzialne iniebezpieczne. Dlatego zamiastćwiczeń warto iść coś zjeść. Bojeść w każde) knajpie można, naspokojnie i bez maseczki. Nochyba, że ktoś chciałby zjeść naulicy, to mu nie wofno, bo jedzeniena ulicy jest skrajnienieodpowiedzialne iniebezpieczne. W knajpie wolno,na ulicy nie. proste i logiczne. Alepamiętajmy, że i w knajpie robi sięniebezpiecznie, lecz tylko pogodz.21-00. Wtedy wyłącznie na wynos.Byle NIE na ulicy. Za to na ulicy wzgromadzeniu (bez jedzenia!)może uczestniczyć max 25 osób.No chyba, że pójdą do kościoła, towtedy ile dusza zapragnie, bo jakkościół duży to może być nawet50 lub 100, trzeba se policzyć. Wkościele na mszy 1 osoba na 4 m2.No chyba, że to nie jest msza tylkomecz. To wtedy nawet nastadionie, na powietrzu - ZERO.Absolutne zero, bo to skrajnienieodpowiedzialne iniebezpieczne. No chyba, że to niejest mecz na stadionie, tylkoprzedstawienie w teatrze. Towtedy można przyjść, ale na 25%miejsc. Co innego dzieciaki zpodstawówki. Oni to wszyscymogą przychodzić i siedzieć wklasach oraz ganiać się pokorytarzach. Ile chcą, każdegodnia. No chyba, że to nie jestpodstawówka, tylko liceum lubstudia. Uuu. to wtedy się niezaleca, bo to skrajnienieodpowiedzialne iniebezpieczne. Kilkadziesiąt dzieciw klasie w podstawówce - tak.Kilkudziesięciu licealistów klasie wliceum - nie. Kilkudziesięciustudentów w auli na uczelni - nie.Proste i logiczne. No i jak wesele totylko 20 osób, na dodatek bezwywijania do Zenka na parkiecie,bo to skrajnie nieodpowiedzialne iniebezpieczne. Chyba, że weselew Biedrze czy Lidlu, to wtedymożna, bo tam to i bez weselamożna wszystko, włazi tyle ludu ilechce. Byle nie ćwiczyli. Proste ilogiczne. Czego nie rozumiesz?
Mimo swojego młodego wieku za jeden post sponsorowany zarabia nawet 60 tysięcy złotych – Firma Bella Baby postanowiła sprawdzić, ile dzieci mogą zarobić w internecie. Kwoty robią niemałe wrażenie i mogą przyprawić o ból głowy. Z wyliczeń wynika, że Everleigh Rose za jeden post sponsorowany może otrzymać od 10 do nawet 16 tysięcy dolarów, a więc między 38 a nawet 60 tysięcy złotych! Mama dziewczynki podkreśla, że choć faktycznie zarabia na Instagramie, dla jej córek pozowanie do zdjęć jest przede wszystkim dobrą zabawą
Źródło: www.wprost.pl
 –  FAKE NEWS Łucja G. ps. „Lu" ze „Stop Bzdurom' twierdzi, że ktoś ją wepchnął pod tramwaj, a przeżyta jedynie dzięki szybkiej reakcji motorniczego. Warszawa: Brutalny atak w stolicy. AKTYWISTA LGBT wepchnięty pod tramwaj! C,wid Skrzypir, • ~siennik Przerywamy ASZdziennik, żeby podać to dalej: ktoś wepchnął pod tramwaj aktywistę LGBT TO jest ASZdzionnik, alp ton post sio zastal zrny~y awyborem.pl Aktywista Stop Bzdurom wepchnięty na tory przed nadjeżdżający tramwaj? Aktywista kolektywu Stop Bzdurom został wepchnięty pod tramwaj. Próba zabójstwa na tle homofohicznym? GU EE R Usiłowanie zabójstwa na aktywiście ze Stop Bzdurom. Lu wepchnięty pod tramwai • FACT CHECK ZTM demeMoje historie o wepchnięciu pod tramwaj. Żadnemu motorniczemu nie przytrafiło się takie zdarzenie. rtrn@ztM.waw.pl m do mnie ! Dzień dobry, Uprzejmie informujemy, że w przedmiotowej sprawie do Zarządu Transportu Miejskiego nie wpłynęło żadne oficjalne zgłoszenie. Sytuacja nie dotyczy również zachowania pracownika stołecznej komunikacji miejskiej, ani zdarzenia w pojeździe Warszawskiego Transportu Publicznego. Mając na uwadze powyższe informujemy, że ZTM nie prowadził w przedmiotowej sprawie żadnego postępowania wyjaśniającego w trybie skargowym. Niemniej, na podstawie doniesień medialnych sprawdzone zostały raporty z tego dnia, które nie potwierdziły żadnego zatrzymania mogącego wynikać z opisanej sytuacji. W sprawie tej nie wpłynęło również zgłoszenie ze strony motorniczego. Pragniemy zwrócić uwagę, że w sytuacji narażenia osoby pieszej na utratę życia lub zdrowia przez Innego przechodnia, podmiotem właściwym do przeprowadzenia postępowania jest Policja. Z poważaniem źródło: Waldemar Krysiek
Źródło: www.facebook.com
 –  Ja: lubię chlebekKomentarz: oho, chlebek, a dlaczego nic nienapisz o kajzerkach, wekach czy obwarzankach typie*dolony hipokryto. A pomyślałeś k*rwa może otych, którzy są uczuleni na nabiał, jak oni się czujączytając coś takiego?!Komentarz do komentarza: wierzysz w uczuleniana nabiał?! Może łykasz jak pelikan wszystko comówi ci lobby antypiekarskie? Włącz myślenie!Inny komentarz: wiesz kto też jadł chlebek?H*tler! Może pomyśl zanim napiszesz kolejnyantypolski post obrażający pamięć o walcenaszych ojców
 –  18:21LTEl 76OdpowiedziOdpowiedzi na komentarz Gosi do posta PawelaZobacz postGosia OlszewskaCzy Ty też uwierzyłeś w korinaschizę, chorychbezobjawowo, testowanie zdrowych ludzi,żeby im udowodnić, że są chorzy pomimotwardych danych medycznych, które wyraźniewskazują na to, że NIC NADZWYCZAJNEGOSIE NIE DZIEJE, jeśli chodzi o liczbę zgonów izagrożenie rzekomej "pandemii" dla zdrowia iżycia? Żałosne to, że zamiast obnażaćkłamstwa i manipulacje rządzących, sami siędo nich naginacie...281 godz. Lubię to!Pawel KukizZrozum, Kobieto, że mam w domudziecko dla którego KAŻDA infekcjamoże być zabójcza. Nie wiesz o tym? Wdomu mam od 20 lat lampyantybakteryjne i płyny dezynfekujące.Czasem nienawidzę własnego Narodu jakczytam takie ataki, takie podłości..Rodzina jest dla mnie najważniejsza aWasze ideologie "kaganiec[-niekaganiec"mam w dupie. Zdrówka.1 godz. Lubię to!118Tomasz DzikiGosia Olszewska debil jestes1 godz. Lubię to!6.Mirek Chodur

Właśnie takie miejsca, w których pracują ludzie z pasją nie powinny znikać z mapy i zdecydowanie trzeba je wspierać:

 –  Szanowni uwaga. Dziś wpadłem na stare rejony i odwiedziłem okolicznych znajomych sklepikarzy. Większość daje radę, czy to fryzjerzy, czy dziewczyny z piekarni. Zawody, sklepy i punkty usługowe tzw. pierwszej potrzeby trzymają się całkiem nieźle, niestety jeden mały zakład umiera...Pracownia Szczotek i Pędzli Baryliński i Syn to małe  ale bardzo magiczne miejsce. Zakład rzemieślniczy istnieje przy ulicy Poznańskiej 26 w Warszawie wiele lat, chociaż słowo wiele to mało powiedziane. Z łatwością wyszukacie w Internecie całą historię na temat Pracowni, ale teraz nie o tym. Właściciela znam od kilku lat. Pracowałem tuż za rogiem. Pan Ryszard jest przemiłym i spokojnym człowiekiem, z racji swojego fachu jest też cierpliwy i dokładny. Codziennie mijając się na ulicy kłaniał się pierwszy mówiąc dzień dobry. Niestety  Jego biznes został bardzo dotknięty całym zamieszaniem związanym z koronawirusem. Powoli wracają stali klienci, ale to wciąż mało. Turyści nie przyjezdzaja, a to jednak oni nakręcali biznes. Chciałem szczerze polecić wyroby z Pracowni i nakłonić Was do przemyślenia czy nie potrzebujecie zakupić szczotki, bo jeżeli tak to warto wspierać nasz rynek i kupić coś na lata. Jeżeli nie potrzebujecie, to chociaż wstąpcie do Pracowni, uśmiechnijcie się do właściciela, zobaczcie te niesamowite szczotki wykonane ręcznie i powiedzcie znajomym że coś takiego istnieje. Mam nadzieję że ten i podobne lokale usługowe z piękna historia nie znikną z mapy Warszawy. Dzięki za łapkę w górę i udostępnienie dalej. Im więcej osób przeczyta post i dowie się o pracowni tym większe szanse na jej przetrwanie.Adres Poznańska 26 Warszawa
Źródło: www.facebook.com
 –  Weganie - wkurwiacie mnie.Nie chcecie jeść mięsa to nie jedzcie, ale nietłumaczcie się żadną pierdoloną moralnością i tym,że nie chcecie zabijać.Bo rośliny do kurwy nędzy też żyją i chcą żyć.Kwiaty które ścinacie - służą im do rozmnażania, doprzyciągnięcia uwagi owadów, by je zapyliły.Ścinanie kwiatów to jak żarcie jaj kurzych. Onasionach już nawet nie wspomnę, bo to jakjedzenie płodówSałata, rukola, i inne zielska to już w ogólewpierdalacie 90-100% ŻYWEGO ORGANIZMU, wktórym zachodzą procesy życiowe, który oddycha,pije, je, reaguje na czynniki środowiskowe, broni sięprzed atakiem, wykazuje odpowiedzi na reakcje.Rzodkiewki, marchewki, ziemniaki, i inne bulwy - TOSAMO, to żyjący organizm, który kurwa z abijacieKojarzycie pewnie popularne badanie napomidorach, w których przy muzyce heavymetalowej rosły gorzej, a nawet obumierały, aidentyczne próbki w identycznych warunkach tyle,że z muzyką spokojną rosły nawet lepiej niż próbkizerowe (bez żadnej muzyki).Drzewo po ucięciu jego kawałka od razu zasklepiaranę żywicą, każda właściwie roślina zasklepiaswoje rany.Rośliny potrafią KONTAKTOWAĆ się ze sobą zapomocą impulsów elektromagnetycznych poprzezpleche grzybni! (stwierdzono takie anomaliapomocą mpuisow elektromayrnetycznycii poprzezplechę grzybni! (stwierdzono takie anomaliapodczas atakowania jednej rośliny pasożytami,wysyłała ona sygnały do roślin pobliskich), oraz nochemicznych ofc, ale to mniej spektakularnezjawisko.Rośliny wykazują więc objawy inteligencji iświadomości (reagują na czynniki i dostosowująróżną odpowiedź dającą możliwie najlepszyrezultat).One kurwa żyją!To, że nie mają układu nerwowego, nie znaczykurwa, że nie CZUJĄ, ponieważ gdyby nie czuły tonie zdawałyby sobie sprawy z np. uszkodzeń, któretrzeba "załatać".Nie mają też płuc - a oddychają. BO TO KURWAINNE KRÓLESTWO, nie ma identycznych układówco nasze, a bliźniacze(nie wiemy jeszcze coodpowiada za formułowanie przez nie odpowiedzi)To że nie mówią, nie mają słodkich oczków iuroczych łapek ani futerka NIE ZNACZY ŻE NIEŻYJĄ.Owoce chyba są jedynym wyjątkiem - roślinaprodukuje je, żeby coś je zjadło a następnie gdzieśdalej wypróżniło nasiona (robi to po to by zająćwiększe tereny)Ale myślicie, że takie awokado ma ochotę rosnąćna masowej uprawie? Nie ma kurwa, ale chce zawszelką cenę żyć, więc żyje, masowa uprawa to niejest naturalne środowisko żadnej rośliny - tak samojak masowe hodowle zwierząt.
+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
 –
Deadpool pomógł ofierze poparzenia odzyskać pewność siebie – Johnny Quinn, niemal zginął w pożarze domu. Na szczęście na ratunek przyszła mu jego młodsza siostra. Niestety Johnny doznał dotkliwych poparzeń i stracił dłonie. Blizny osłabiły jego pewność siebie.Gdy obejrzał serię filmów z z Ryanem Reynoldsem chłopak postanowił zostać cosplayerem i zaczął nosić kostium podobny do tego z filmu. Długo trenował też szpagat, aby idol go zauważył.W końcu jeden z postów dotarł do  Reynoldsa, który odpisał fanowi: "Kurna mać, Jadiant. Ten post zrobił mi ROK! Nawet nie umiem opisać, co ten post dla mnie znaczy. Dodatkowo przyznam, że też umiem robić szpagaty... tylko że raz do roku. I dzieje się to tylko na szpitalnym korytarzu" Liczba polubień: 12 321Gdyby Ryan Reynolds zobaczył ten post, spełniłoby sięmoje marzenie! "Nauczyłem się robić szpagat tylko napotrzeby tego zdjęcia. Szczerze, Deadpool uczynił mnieo wiele bardziej pewnym siebie. Każdy, kto czytał luboglądał cokolwiek z Deadpoolem, wie, że jego twarz i ciałosą bardzo zmasakrowane. Więc to naturalne, że gocosplayuję. Chciałem być tak autentyczny, jak to tylkomożliwe, a to oznaczało pozbycie się maski. Tak łatwo jestukryć to, kim jestem i wpaść w rozpacz. A Deadpool poprostu sprawia, że nie przejmuję się tymi rzeczami ipokazuję swoje prawdziwe oblicze. To ja i nie wstydzę siętego. Deadpool niczego nie ukrywa i bardzo pomógł mi wpodniesieniu poczucia własnej wartości. Muszę, żyć z tym,kim jestem, a cosplayowanie Deadpoola sprawia,że jest to o wiele łatwiejsze.DEMOTYWATORY.PLDeadpool pomógł ofierze poparzeniaodzyskać pewność siebieJohnny Quinn, niemal zginął w pożarze domu. Na szczęściena ratunek przyszła mu jego młodsza siostra. NiestetyJohnny doznał dotkliwych poparzeń i stracił dłonie. Bliznyosłabiły jego pewność siebie.Gdy obejrzał serię filmów z z Ryanem Reynoldsem chłopakpostanowił zostać cosplayerem i zaczął nosić kostiumpodobny do tego z filmu. Długo trenował też szpagat, abyidol go zauważył.W końcu jeden z postów dotarł do Reynoldsa, który odpisałfanowi: "Kurna mać, Jadiant. Ten post zrobił mi ROK! Nawetnie umiem opisać, co ten post dla mnie znaczy. Dodatkowoprzyznam, że też umiem robić szpagaty... tylko że raz doroku. I dzieje się to tylko na szpitalnym korytarzu"
Źródło: www.antyradio.pl
Nie wszyscy bohaterowienoszą pelerynę –  Właśnie odblokowałam telefon syna. Co zrobić, żebysprawdzić jego historię wyszukiwania w internecie?Vote1 ShareNic nie możesz zrobić. Ostatnio zlikwidowali tę funkcję.ReplySzkoda, ale tak czy inaczej dziękuję za pomoc!DEMOTYWATORY.PLNie wszyscy bohaterowie nosząpelerynę
Siostra zakonna znana z pielgrzymkowej wersji "Despacito" odeszła ze zgromadzenia zakonnego i przeszła do stanu świeckiego – Jak informuje Stacja7.pl w poniedziałek siostra Janina opublikowała na Facebooku post, w którym poinformowała o opuszczeniu zgromadzenia zakonnego oraz rozwiązaniu współpracy ze swoim menadżerem
Źródło: stacja7.pl
 –  ^yłk Petros Niezłomny udostępnił post.16godz.-©Wczorajsza wizyta w starostwie powiatowym, gdzie ochroniarz nawejściu skwitował mnie tak:Pan z tej sekty? A ziemia jest płaska?Założyłem koszyk na głowę na potwierdzenie, że jestem z tej "sekty"co widzi, że Covid19 to zaplanowana akcja podzielona na kilkaetapów!Patrzycie na mnie jak na "kosmitę" niestety w oczach świadomychludzi to wszyscy co zakrywają usta i nos wyglądają podobnie. Jestjedna różnica... ja to robię dla poprawy humoru sobie i Wam, Wyjesteście wystraszeni przez teleWIZJĘ!

Relacja z pierwszej ręki jak przebiega choroba i leczenie w Polsce na koronawirusa:

 –  Stało się. Wirus z Wuhan do mnie dotarł. Badanie na obecność wirusa SARS-CoV-2 w moim organizmie dało wynik pozytywny.Myślę, że dla wielu z Was jestem pierwszym znajomym z potwierdzoną infekcją koronawirusem. Dlatego uznałem, że opiszę Wam jak to wygląda naprawdę, jak wygląda przebieg choroby u młodej, zdrowej osoby, jak jesteśmy (nie) przygotowani na epidemię, jak (nie) działa system wyłapywania nosicieli i co moim zdaniem powinien zrobić każdy z nas, żeby zatrzymać epidemię. No i opisać naszą historię.Dociekliwym polecam przeczytać mój post od początku do końca. Pozostali wystarczy że przeczytają trzy sekcje oznaczone gwiazdką (*)...Objawy współlokatorówNajpierw objawy pojawiły się u mojego współlokatora. Dwa dni musiał przeleżeć w łóżku, bo gorączkował. Jednak po tym czasie szybko stanął na nogi. Później narzekał na pogorszenie smaku i węchu. Nie wzbudziło to jednak szczególnie naszego niepokoju, gdyż inne objawy nie zgadzały się z tymi z COVID-19. Ot, przeziębienie. Następna była współlokatorka. Objawy już gorsze, 5 dni gorączki, leżenia w łóżku. Gdy nałożyły się na to inne problemy, musiała pojechać do szpitala na kroplówkę. W szpitalu zapytała się, czy to może być koronawirus. Odpowiedź była: "na pewno nie" (sic!), po czym, bez robienia testu została wypisana do domu. Również najdłużej narzekała na brak smaku i węchu. Znowu się nie przejmowaliśmy, przecież w szpitalu powiedzieli, że to co innego...Moje objawyWtedy zachorowałem ja. Trzy dni fatalnego samopoczucia, całość przeleżałem w łóżku oglądając serial ("Dark" - wciągający, choć męczący). Przez dwa dni odczuwałem coś, co opisałbym jako gorączka, choć według teorii to nawet nie był stan podgorączkowy (zazwyczaj mam 35,5, więc przy 36,9 czułem się fatalnie). Głównym objawem było to, że czułem się słaby, szczególnie kończyny po jakimkolwiek wysiłku fizycznym, np. po ugotowaniu obiadu. Takie zmęczenie przechodzące w ból. Ciekawe było to, że nie doświadczyłem kaszlu ani kataru (jedynie uczucie zalegającej wydzieliny), a to u mnie najczęstszy objaw chorobowy, w przeciwieństwie do podwyższonej temperatury ciała, która występuje sporadycznie i bólu kończyn, którego sobie w ogóle nie przypominam. Leczyłem się objawowo, gripexem. Umówiłem się z lekarzem na telewizytę, żeby dostać zwolnienie lekarskie. Przez telefon opisałem mu moje objawy. Lekarz profesjonalnie dopytał się o kontakty z koronawirusem. Powtórzyłem mu to, co powiedzieli w szpitalu: "to na pewno nie to". Stwierdził przeziębienie, kazał kontynuować leczenie objawowe, dużo odpoczywać, pić dużo wody, nie wychodzić z domu i dał mi zwolnienie na 3 dni. Po zakończonym zwolnieniu wróciłem do pracy (zdalnej), choć byłem jeszcze wyraźnie osłabiony przez kolejnych kilka dni...Jednak korona?Po przepracowanym przeze mnie pierwszym dniu po zakończonym zwolnieniu przyszedł do mnie współlokator: "Słuchaj, koleżanka z którą miałem ostatnio kontakt wróciła na Islandię i zrobili jej test na koronawirusa na lotnisku. Wynik pozytywny". Informacja zrobiła na nas duże wrażenie. Nie wiedzieliśmy co robić. Ja przecież miałem jechać dwa dni później na Mazury. A współlokator miał wtedy organizować sporą imprezkę nad wodą. Sporo czasu minęło, zanim dotarło do nas, że musimy odwołać nasze plany, żeby nie tworzyć ogniska wirusa. I zanim zaakceptowaliśmy możliwość nieprzyjemnych konsekwencji zgłoszenia tego odpowiednim służbom...Pierwsze próby zgłoszeniaZadzwoniliśmy w końcu na ogólnopolską infolinię na temat koronawirusa. Opisaliśmy sytuację. Spodziewałem się, że w tym momencie odpowiednie służby przejmą inicjatywę. Okazało się, że jedyne co są w stanie nam zaproponować to podanie numeru do lokalnego sanepidu. To był pierwszy zawód.Teoretycznie numer do sanepidu miał działać całodobowo, de facto funkcjonuje w normalnych godzinach pracy urzędu. I kolejny zawód.Stwierdziłem, że w sumie nie wiem, czy to może być to, więc znowu umówiłem się do lekarza na teleporadę. Przedstawiłem objawy, moje i współlokatorów, i kontakty z osobą z pozytywnym testem. Lekarka powiedziała: "Pan ma objawy przeziębienia, my się covidem nie zajmujemy, proszę kontaktować się z sanepidem. Proszę pić dużo wody i wietrzyć pomieszczenia". Żadnych instrukcji jak bardzo mamy się izolować, czy narzucać sobie kwarantannę, czy kolega, który już nie miał w tym momencie objawów może wychodzić do sklepu. Zawód numer trzy.No to próbujemy dalej kontaktować się z sanepidem. W końcu się udało. Sanepid w ogóle nie był zainteresowany naszymi objawami. Liczą się tylko testy i kontakty z osobami już uznanymi za zarażone. No to przedstawiliśmy nasze powiązania z zarażoną koleżanką. Dowiedziałem się że ja jestem w "gorszej sytuacji" i praktycznie na mam szans na zrobienie testu (mimo że jedyny miałem wciąż wyraźne objawy), gdyż nie miałem bezpośredniego kontaktu z osobą z pozytywnym wynikiem testu. Nie ma to znaczenia, że objawy wyraźnie wskazują, że oboje zaraziliśmy się od tej samej osoby. A i tak nie uwzględnią tego badania z Islandii, gdyż nie mają go w swoim systemie. Aha. Czyli ja chcę zachować się jak odpowiedzialny obywatel, uchronić społeczeństwo przed rozprzestrzenianiem się wirusa, absolutnie nie robiąc tego dla siebie, ja już wychodziłem z choroby, a pani mi mówi, że jestem w "gorszej sytuacji". Myślałem, że to w interesie społecznym, reprezentowanym przez Państwo Polskie, a dokładniej przez tę konkretną panią z sanepidu, jest, żeby wykryć jak najwięcej przypadków i je odizolować. Ostatecznie jedyną radą uzyskaną od pani było to, żeby się kontaktować z lekarzem. Który pewnie odesłałby mnie z powrotem do sanepidu... Tu nastąpił już nie zawód, ale zwątpienie w system...Niespodziewane wsparcieByliśmy w kropce. Nie wiedzieliśmy jak się zachowywać. Nikt nie umiał nam powiedzieć co robić, jak bardzo się izolować, czy to może być to, czy możemy się jakoś przebadać. Sprawdziłem ceny testów: 495 zł za wiarygodny test. Dużo. Już miało stanąć na dobrowolnej izolacji bez potwierdzenia zarażenia, a tu pomoc przyszła niespodziewanie. Powiedziałem przypadkiem szefowi jakie mam podejrzenia co do mojej choroby, a on: "Antek, w firmie mamy budżet na takie rzeczy, opłacimy Ci test, chcesz?". O, pierwsza konstruktywna propozycja pomocy. Oczywiście postanowiłem skorzystać...Badanie zwane testemNiestety, gdy dowiedziałem się, że mogę zrobić sobie test, był piątek po południu. Laboratorium otwierali dopiero w poniedziałek rano. No trudno, poczekam jeszcze kilka dni w izolacji. Próbuję się umówić. I kolejny problem. Na stronie internetowej widnieje informacja, że badanie jest przeprowadzane drive thru, przez okno samochodu, którym się przyjeżdża. Ale ja nie mam samochodu! Na szczęście okazało się, że ludzie przychodzący pieszo też są obsługiwani. Tylko jak mam dotrzeć na badanie, rowerem przez całe miasto, będąc dalej chorym, poprosić znajomego o podwózkę, narażając go na zarażenie? W końcu stanęło na "Uberze z przesłoną" i maseczce przez całą drogę. Na miejscu zobaczyłem kolejkę na kilkadziesiąt samochodów i namiot na końcu. Podszedłem do namiotu, pani w pełnym stroju przeciwzakaźnym pokazała mi, że mam zachować dystans. Na pytanie gdzie mam ustawić się w kolejce pieszo odparła: "No jak to, na końcu kolejki". Czekanie dwie godziny w korku samochodowym pieszo było dość zabawne. Samo pobranie próbki polegało na wetknięciu mi patyczka, wyglądającego jak do uszu tylko dłuższego, najpierw do gardła, potem po kolei do dziurek w nosie. Dość bolesne i nieprzyjemne...WynikWynik przyszedł następnego dnia po południu (kolejny dzień w niepewności). W międzyczasie objawy ustąpiły. A tu wynik: pozytywny. Z trzech genów charakterystycznych dla SARS-CoV-2 wykryto we mnie wszystkie trzy, a już dwa są uznawane za jednoznacznie rozstrzygające. Przynajmniej wiem na czym stoję...Znowu sanepidFirma przeprowadzająca mi badanie podawała, że sama informuje sanepid o pozytywnych wynikach badań. Ok, teraz mam już jednoznaczny wynik, sanepid zapewne szybko do mnie zadzwoni i zarządzi mi kwarantannę. Choć oczywiście nie spodziewałem się, że zrobi to jeszcze tego samego dnia, ale że następnego z rana. Przed południem zadzwoniłem sam. "Szybciej zacznie się kwarantanna, to szybciej też skończy" pomyślałem. Okazuje się, że laboratorium nie wysłało jeszcze tego wyniku do sanepidu. Pani przyjęła zgłoszenia, zapisała moje dane, poprosiła o przesłanie wyniku e-mailem. Pytam się co dalej. Odpowiedź: "Lekarz się z panem skontaktuje, ustali długość kwarantanny i będzie rozpracowywał ognisko". Nauczony doświadczeniem, zapytałem: "Kiedy?". "No pan jest dodatni, to na pewno w ciągu kilku dni" - powiedziała pani tonem sugerującym, że to szybka ścieżka. KILKU DNI! Tak, dni. "To jak mam się zachowywać do czasu telefonu od lekarza? Co mam mówić ludziom, z którym miałem ostatnio kontakt?". "Proszę siedzieć w domu". To już nie było załamanie wiary w działanie systemu. To było załamanie wiary w istnienie jakiegokolwiek systemu.Jako że systemu nie ma, zadziałałem na własną rękę. Skontaktowałem się ze wszystkimi z którymi miałem kontakt od potencjalnego momentu zakażenia, poinformowałem o moim pozytywnym wyniku i zapytałem o samopoczucie. Na szczęście nikt nie zgłosił żadnych objawów...Stan obecnyStan obecny jest taki, że od poniedziałku nie czuję praktycznie żadnych objawów, a tydzień wcześniej ustąpiła gorączka. Jeszcze dłużej nie mają objawów moi współlokatorzy. Od wtorku wiem, że jestem nosicielem. Od środy wie o tym sanepid. Dziś jest niedziela i DALEJ NIE MAM KWARANTANNY. Tak, gdy wrócisz z nieodpowiedniego kraju, automatycznie masz kwarantannę. Gdy jest pewność - nie. Formalnie rzecz biorąc możemy iść na miasto i zarażać tam wszystkich.Siedzimy więc we trójkę nie wiedząc co dalej. Czy w ogóle dostaniemy kwarantannę? Jeśli tak to kiedy? Na jak długo? Czy sanepid przeprowadzi nam testy? A może już moglibyśmy wychodzić z domu i nie prosić znajomych o robienie nam zakupów?Co z naszymi kontaktami? Co z ludźmi, których mogłem zarazić już ponad 2 tygodnie temu? Czy ktoś z naszych kontaktów może trafić na kwarantannę? Czy mają szansę na testy od sanepidu? Nic nie wiemy. Czekamy na telefon, który i tak nastąpiłby znacznie za późno. Gdyby miało powstać ognisko koronawirusa, dawno by już powstało. Kilka osób z moich znajomych zrobiła sobie testy prywatnie, wykładając spore pieniądze. Na szczęście wszystkie negatywne. I dalej nikt nie zgłasza objawów.Nie dostaliśmy do tej pory żadnego wsparcia ani od sanepidu, ani od lekarza, ani od jakiejkolwiek instytucji, po której bym się tego spodziewał. Ani nawet żadnego zakazu, np. kwarantanny. Jedyne wsparcie jakie otrzymałem to od mojego pracodawcy.Dopisek: Po napisaniu całego tekstu, kolega, z którym miałem kontakt, powiedział mi o swoich doświadczeniach z sanepidem. Gdy dowiedział się o moim pozytywnym wyniku, zgłosił się do nich i powiedział, że miał ze mną kontakt. Pani przyjęła zgłoszenie tylko dlatego, żeby już dał jej spokój...Skrót*1. Przeszliśmy ze współlokatorami podobną chorobę. Objawy to kilka dni gorączki, silne osłabienie organizmu, a na końcu problemy ze smakiem i węchem.2. Współlokatorka trafiła do szpitala. Zrobili jej różne badania, ale nie na SARS-CoV-2. Diagnoza: na pewno nie to.3. Gdy ustąpiły nam główne objawy, współlokator dowiedział się, że jego koleżanka, z którą się ostatnio widział ma pozytywny wynik „testu na koronę", mimo braku objawów. Test zrobiony na Islandii.4. Lekarz po zgłoszeniu tej informacji odsyła do sanepidu. Sanepid nie uznaje testu (nie ma do niego dostępu ponieważ był wykonywany za granicą) i odsyła nas do lekarza.5. Ostatecznie test finansuje mi pracodawca. Po kilku dniach wiem, że jestem nosicielem.6. Sanepid przyjmuje zgłoszenie, ale nic z tym więcej nie robi. Nawet nie nakładają na nas kwarantanny.7. Dobrowolnie siedzimy w domu, mimo, że moglibyśmy chodzić i zarażać, bo czujemy się bardzo dobrze.8. Nie wiemy jak postępować z naszymi kontaktami, nie ma tego w żadnych publicznie dostępnych instrukcjach, teoretycznie decyzje podejmuje sanepid, który de facto nie robi NIC.9. Ostatecznie samodzielnie informujemy nasze wszystkie kontakty, nikt nie zgłasza objawów. Kilka osób robi samodzielnie testy, wszystkie negatywne.10. Czekamy zupełnie nie wiedząc jaka będzie decyzja sanepidu i czy będzie jakakolwiek. Siedzimy w domu...Wnioski - co powinno zrobić państwoPo pierwsze, to, że państwo próbuje śledzić i izolować wszystkie przypadki koronawirusa jest fikcją. Przypuszczam, że sanepid robi to, ale wybiera raczej poważniejsze przypadki, osób schorowanych i starszych, które trafiają pod respirator. Wokół nich szuka innych przypadków. W środowiskach osób młodych wygląda na to, że wirus przenosi się bez większych ograniczeń. Może sanepid też wychwytuje większe grupy ludzi, gdy jest wiele przypadków np. w jednym zakładzie pracy. Nie wiem. Ale coś chyba jednak robią?Nie obwiniam tu mojej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Przypuszczam, że Ministerstwo Zdrowia albo inny organ centralny narzucił sanepidom zadania, na które nie dał zasobów. Albo nie mają funduszy na testy, albo nie mają kadr, żeby to wszystko obsłużyć. Przypuszczam, że jedno i drugie. Tylko teraz te zasoby kadrowe są marnowane na obsługę zgłoszeń, z którymi nikt później nic nie robi. Bezużyteczna robota. Nie jestem epidemiologiem, nie wiem na ile takie śledzenie przypadków może być skuteczne. Czy opłaca się zwiększyć zasoby, żeby dało się działać zgodnie z procedurą w każdym przypadku? Jeżeli tak, to należy jak najszybciej to zrobić.Jeżeli nie, to nie powinniśmy się dalej oszukiwać. Można by stworzyć niewiążące dla pacjentów procedury jak należy się zachowywać w przypadku podejrzenia albo potwierdzenia zarażenia koronawirusem. Tak, żeby pacjenci z pomocą lekarzy pierwszego kontaktu byli w stanie samodzielnie wychwytywać kontakty, a ludzie z kontaktem wiedzieli co mają robić. Nie jesteśmy w stanie śledzić wszystkich przypadków. Nie jesteśmy w stanie utrzymywać takiego lockdownu jak w kwietniu. Nie mielibyśmy wtedy z czego żyć. A brak kontaktów towarzyskich doprowadziłby do powszechnego załamania nerwowego. Ale możemy ograniczać kontakty, gdy w naszym towarzystwie jest podejrzenie, że ktoś jest nosicielem...Mity*Wokół epidemii urosło wiele mitów, niektóre chciałbym rozwiać.1. "Każdy z nas już to pewnie przeszedł" - nie, nie każdy to przeszedł. Gdyby któreś z nas w mieszkaniu to wcześniej przeszło, to byśmy się tak łatwo nie zarazili.2. Szkodliwe powierzchnie i dezynfekowanie wszystkiego - ok, zapewne zdarzają się przypadki zarażenia od klamek, ale jestem przekonany, że to nie jest główny powód przenoszenia się wirusa. Głównym powodem jest kontakt osobisty. Jesteśmy w stanie bardzo ładnie prześledzić kto kogo zaraził. Zawsze był kontakt bezpośredni. Podobnie we wszystkich przypadkach o których czytałem. A, ale to nie jest postulat, żeby nie zachowywać higieny! Często myjcie ręce, nie dotykajcie twarzy na mieście, czyśćcie wszystko dookoła. Ale to nie jest rozwiązanie problemu.3. "I tak już się pewnie zaraziliśmy" - to, że dwie osoby się spotkały, to nie znaczy, że nastąpiła transmisja wirusa. To wszystko zależy od wielu czynników- czy zachowujecie podstawowe zasady higieny, jak niepicie z jednego kubka- czy znajdujecie się w zamkniętym pomieszczeniu czy na dworze- czy nosiciel kaszle, kicha, czy zasłania przy tym twarz- wielkość pomieszczenia i zagęszczenie ludzi- jaka jest odległość między osobami, które rozmawiają- ile czasu razem spędziliście- czy jesteście w maskach- czy nosiciel ma objawy czy niePodobno badania wskazują na to, że ilość wirusa, z którym ma się kontakt nie wpływa tylko na to czy się człowiek zarazi czy nie, ale również na przebieg choroby. Gdy np. używamy maseczek, mamy dużo większą szansę na bezobjawowy przebieg choroby.4. "Może minąłem osobę na ulicy z COVID-19 i od tego zachoruję" - nie, to jest zdecydowania za krótki czas, żeby się zarazić. Zazwyczaj da się dojść do tego od kogo się człowiek zaraził, gdyż spędziło się z nim wystarczającą ilość czasu.4. "Ten wirus nie zabija" - to, że COVID-19 przebiega jak grypa u większości młodych ludzi nie sprawia, że nie jest groźny! Choć coraz mniej wierzę w jakiekolwiek statystyki związane z wirusem, to wierzę, że to teraz najpopularniejsza przyczyna śmierci na świecie. A to, że w Polsce nie mamy setek tysięcy zmarłych wynika w dużej mierze z przeprowadzonego na wiosnę lockdownu i późniejszych środków zapobiegawczych, np. dość powszechnej samoizolacji seniorów. Młodzi, nie myślcie tylko o sobie! Może ktoś z Waszych znajomych mieszka z babcią?5. "Najwyżej trafię pod respirator" - nie, respirator to nie jest maska tlenowa. To cholernie inwazyjna metoda leczenia, myślę, że porównywalna z operacją. Nikomu nie życzę trafienia pod respirator...Wnioski - co może zrobić każdy z nas*System nie działa. Co więc możemy zrobić?1. Nie ignoruj żadnych objawów przypominających przeziębienie czy grypę! Zostań w domu, zadzwoń do lekarza, poproś o zwolnienie, nie spotykaj się z nikim. Zwolnienie na przeziębienie nie ma tylko na celu ułatwienia choremu rekonwalescencji, ale też, a może przede wszystkim, uniknięcie zarażenia współpracowników, klientów czy współpasażerów komunikacji miejskiej.Teoria mówi, że łagodny przebieg COVID-19 jest nierozróżnialny od przeziębienia bez robienia testu. Rzeczywiście, zarówno mi, jak i współlokatorce lekarze stwierdzili coś innego. Z doświadczenia widzę, że da się to czasem rozróżnić, ale dopiero na późniejszym etapie choroby, kiedy już może być za późno i już się kogoś zaraziło. Wtedy często pojawia się charakterystyczny objaw - utrata smaku i węchu. Ja też widziałem, że mój przebieg choroby jest zupełnie inny niż zazwyczaj gdy jestem przeziębiony. Więc widząc u kilku pacjentów, którzy siebie zarazili sugestie, że to COVID-19, można nabrać poważniejszych podejrzeń.Jednak nie możemy zakładać, że uda nam się rozróżnić przeziębienie czy grypę od COVID-19. Więc izoluj się jak możesz przy każdym objawie. W szczególności nie spotykaj się z osobami starszymi. Nie idź na wesele z przeziębieniem. Nie idź na pogrzeb. Ewentualnie przyjdź na sam cmentarz w maseczce i zachowaj dystans wobec wszystkich. To może zapobiec spotkaniu się znów w takich okolicznościach.2. Nie ignoruj objawów w Twoim otoczeniu. Ktoś z Twojej rodziny lub współlokatorów choruje? Choruje Twoja dziewczyna lub chłopak? Wzmóż czujność. Nie ma możliwości w takiej sytuacji wziąć zwolnienia lekarskiego. Jak możesz, przejdź na ten czas na home office. Nie możesz, stosuj dokładnie wszystkie zasady bezpieczeństwa o których często zapominamy. Noś maskę, myj ręce, trzymaj dystans ze wszystkimi, unikaj spotkań, które nie są niezbędne. Zadzwoń do babci, zamiast ją odwiedzać. Być może jesteś nosicielem tylko nie masz objawów.3. Gdy masz taką możliwość, spotykaj się na dworze. W dniach przed pierwszymi objawami spotkałem się z wieloma osobami, spędziłem z nimi wiele godzin, z niektórymi siedząc twarzą w twarz. Chyba 6 z tych osób zrobiło sobie testy, wszystkie negatywne. Nikt nie zgłasza objawów. Myślę, że to dzięki temu, że większość czasu spędziliśmy na dworze.4. Wietrz pomieszczenia w czasie spotkań.5. Jak możesz, zredukuj liczbę osób, z którymi się spotykasz. Każda osoba mniej, z którą miałeś styczność, to mniejsza szansa, że ktoś będzie nosicielem SARS-CoV-2. A jeżeli już będzie, to będzie mniejszy problem z szukaniem osób, które potencjalnie zostały zarażone. Zastanów się, czy wszystkie te osoby są dla Ciebie tyle warte, że byłbyś w stanie wyłożyć 500 zł na test na obecność wirusa gdyby okazały się nosicielami? Wśród moich znajomych kilka osób zapłaciło taką cenę za spotkanie ze mną.6. Zastanów się z kim się spotykasz. Nie tylko jaki skutek byłby dla tych osób, gdyby zostały zarażone (bo są stare lub przewlekle chore), ale również gdyby została nałożona na nie kwarantanna (bo prowadzą działalność gospodarczą i nie mogą sobie pozwolić na żaden przestój).7. To banał, ale unikaj zatłoczonych miejsc, w których nie przestrzega się dystansu społecznego. Gdy robiłem analizę moich kontaktów, okazało się, jedyny moment, w którym wirus mógł się rozprzestrzeniać w sposób niekontrolowany, był gdy stałem w pubie przy barze czekając na złożenie zamówienia. Zgromadził tam się spory tłum, nikt nie był w maseczce (łącznie ze mną), obsługa nie była niczym osłonięta, czas oczekiwania długi.
Źródło: www.facebook.com
Czy Stwórcę tego wszystkiego naprawdę interesuje, czy zżarłeś kotleta w piątek? –
Źródło: i.wpimg.pl

Głos rozsądku:

 –  Do lewicowych, progresywnych aktywistów!Ode mnie, geja i Polaka!***To wy jesteście w błędzie.Jesteście w błędzie nie dlatego, że macie inne poglądy niż ja, czy mój krąg przyjaciół - #różnorodność poglądów jest potrzebna. Jesteście w błędzie, bo nie rozumiecie ani przeszłości, ani teraźniejszości. Z tej pierwszej wyciągacie błędne wnioski, a wobec tej drugiej macie szaleńcze oczekiwania.Nie rozumiecie przeszłości, bo myślicie, że to parady i szokowanie cokolwiek wywalczyły. Że "Stonewall" i inne zamiaszki, rozróby, że to dało nam, osobom nieheteroseksualnym prawa! Wydaje się wam, że kloszardzi obskurnych dzielnic San Francisco rzucający cegłami w policjantów zmienili podejście społeczeństwa do osób LGBT. Myślicie, że najpierw były parady lat 60tych i 70tych, a potem jakaś nagła rewolucja i zmiana nastrojów! A było dokładnie odwrotnie: najpierw zmienił się świat, a potem zmieniła się sytuacja osób homoseksualnych.Najpierw była wojna, która kompletnie zmieniła Europę i Amerykę. Runął dawny porządek świata i dawne autorytety. Naprzód poszła nauka: ludzkość poleciała na Księżyc, codziennością stały się antybiotyki, udoskonalano antykoncepcje. Kobiety, które podczas wojny pokazały, że są samodzielne, przestały być głównie żonami i matkami. Powstały pierwsze systemy ubezpieczeń i nowoczesna pomoc socjalna, która usamodzielniła pp części ludzi. Zmieniła się sytuacja mieszkaniowa - można było mieszkać w pojedynkę lub z partnerem, zapraszać obcych, randkować - wiele osób przeniosło się do anonimowych miast. Rodzina zmieniła swój charakter na "atomowy", nuklearny.Ze względu na te zmiany obniżyła się kontrola społeczna (czasem słuszna, często opresyjna), jaka wcześniej wisiała nad jednostką, a zwiększyła sie osobista wolność. Stopniowo zmniejszył się też wpływ i autorytet religii. I na sam koniec pojawiły się parady. Kiedy wystartował ruchy LGBT, świat był już inny i wystarczyło zmienić niewiele. Pomyślcie - jeszcze w latach 40tych te same marsze byłyby rozpędzone pałami i strzałami z karabinów. Ba! Nigdy by nawet się wtedy nie zebrały. To przez te kilka dekad zmienił się świat i to wszystko!Parady nic nie zmieniły! Były tylko wisienką na torcie, a wy teraz wciskacie wszystkim wisienkę, nie mając tortu!Tego nie rozumiecie z przeszłości. Teraźniejszość też jest dla was jednak sekretem, bo staracie się stosować metody z przeszłości i z obcych krajów, i dziwicie się, że one w Polsce nie działają. Ponieważ błędnie zakładacie, że szokujące marsze były przyczyną, nie zaś efektem zmiany, maszerujecie od prawie dwudziestu lat po Polsce bez efektu. Lata 60te dawno minęły, a wy ciągle w nich tkwicie. I do tego tkwicie w latach 60tych Europy Zachodniej i Ameryki, a Polska to nie Niemcy i Polska to nie wujek Sam.Polska jest jak konserwatywny ojciec. Ten ojciec jest zawsze strasznie uparty, często wkurzający i czasem niesprawiedliwy. Ale plucie mu w twarz i wyśmiewanie się z niego nic wam nie da. Z takim ojcem można wiele osiągnąć, ale tylko po dobroci. Taki ojciec musi zacząć najpierw swojego syna szanować, zanim zobaczy świat z jego perspektywy. A wy jakimi jesteście synami? Wy chcecie wszystkiego zaraz, już i teraz, i nawet nie umiecie podziękować.I nie cieszcie się zbytnio na sankcje i przymusy zagraniczne. Nawet, jeśli wam sypną jakieś okruchy, to się nimi długo nie najecie. Bo jeśli zmiana nie przyjedzie oddolnie, a z góry, to nie będzie trwała. To co narzucone może w każdej chwili zostać odrzucone. Zamiast więc paradować w para-religijnych procesjach z waginą w miejscu monstrancji, zajmijcie się budowaniem pozytywnego image'u. Wiem, że to męczące, ale wszystko co wartościowe, jest męczące!***Do StopBzdurom!Nikt nie ma prawa kraść, a wy co robiliście z rejestracjami samochodowymi?Nikt nie jest ponad prawem, a wy jak zachowywaliście się wobec policji?Nikt nie ma prawa nikogo bić, a wy co zrobiliście wolontariuszowi na ulicy?To wy zaatakowaliście pierwsi, teraz udajecie zdziwienie.Przestańcie używać osób LGBT jako tarczy! Jesteśmy ludźmi, nie mięsem armatnim!***Do zwykłych ludzi!Przemoc nie jest wyjściem! Chuligani nie mają prawa atakować legalnych, pokojowych demonstracji LGBT!Demonstranci LGBT nie mają prawa atakować policjantów!Nie dajcie się tym, którzy chcą eskalacji konfiktów, chaosu, przemocy!Nie dajcie się wykorzystywać anarcho-komunistom i ich płytkiej narracji o rewolucji. Dla rewolucji ludzki ból i cierpienie to tylko środek do celu!Jestem gejem, popieram związki partnetskie i chcę tolerancji. Ale droga do tolerancji prowadzi przez wzajemny szacunek i dialog.#StopPrzemocy #EndViolence #tolerancja
Źródło: www.facebook.com

Już nawet nie wiadomo czy się śmiać czy płakać... Po prostu brak słów

Już nawet nie wiadomoczy się śmiać czy płakać...Po prostu brak słów –  „A kultura tu podobno jest, świadczy o tym nasz wspaniały dom kultury”Drodzy Rodacy! Ukłony ogromne za tę Waszą moc kulturalnych opinii, jaką przekazaliście pod komunikatem z przeprosinami skierowanymi do Krystyny Pawłowicz. Umieszczam ten post dokładnie o 11:25, czyli 24 godziny po publikacji przeprosin. W ciągu tych 24 godzin nie chciałem niczego zamieszczać na facebooku i ani słowem nie komentowałem sądowego komunikatu.A teraz gwoli pełnego wyjaśnienia. W sprawie były 3 wątki. Jeden wątek związany z moją wypowiedzią w Akademii Sztuk Przepięknych w 2017 roku. A dwa kolejne wątki to moja opinia na temat różnych wypowiedzi Krystyny Pawłowicz. Jedna dotyczyła Bono, a druga opinii na temat prezydentów RP. Sąd uznał, że moje określenia typu: "Jest Pani najpodlejszym przykładem człowieka", że jako posłanka ma „podobne pomysły do Gomułki” oraz cechuje ją „sowiecki język i styl życia” są dozwoloną krytyką i w obu przypadkach w drugiej instancji oddalił pozew i nie uznał tych roszczeń za zasadne. Mało tego nakazał Krystynie Pawłowicz zapłacenie zwrotu kosztów procesu w wysokości blisko 10 000 złotych. I pozwólcie, że już dalej nic nie będę pisał, bo moimi wczorajszymi przeprosinami zgodziłem się z wyrokiem i już.Za to pozwólcie, że przedstawię Wam screen wpisów Krystyny Pawłowicz, które ukazały się wczoraj, a więc zanim przeprosiłem, zanim cokolwiek powiedziałem i proszę pamiętać, że tego wpisu dokonała osoba, która pełni stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Więc na koniec zacytuję jeszcze raz: „A kultura tu podobno jest, świadczy o tym nasz wspaniały dom kultury” autorstwa zespołu Zielone Żabki.
Źródło: www.facebook.com
Pewna włoska rodzina, uciekając przed terrorem Mussoliniego, osiedliła się we Francji. Kilka lat po wojnie otworzyła tam swoją własną lodziarnię. Jej najsłynniejszymi daniami były dwa desery: "Afrykanka" i "Chińczyk" – Oczywiście, to nie mogło przejść w dzisiejszych czasach. Rozpoczęło się wylewanie hejtu na lodziarnię "Poussin Bleu" i nawoływanie do zmuszenia właścicieli do zmiany flagowych deserów. W internecie wybuchła prawdziwa burza, ale jak zauważył portal Huffington Post, większość wpisów pochodziła z fejkowych kont. No cóż... Może ktoś powinien policzyć, ile w tym czasie zyskała konkurencja
Strzała przebiła światłowód – Przebiła go opadając, więc nikt nie celował w kabel z dołu No gun shots this time! An arrow has damaged our fiber in South Jonesboro. We feel as though this is a one in a million occurrence based on the direction of the arrow, but still wanted to post a PSA to watch for utility lines. What a shot! ;')'
Uczeń wygrał proces sądowy z The Washington Post i ma szansę dostać 250 mln. dolarów. Gazeta napisała o nim artykuł, że jest rasistą, bo na filmie milczy uśmiechając się, gdy jeden z protestujących na niego krzyczy –
Źródło: nypost.com
 
Color format