Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 332 takie demotywatory

 –  MINISTERSTWO EDUKACJI NARODOWEJ O gruntowaniu cnót niewieścich 1. Nie wolno wypuszczać córki z domu lub pokoju na częste przechadzki, zwłaszcza w męskim towarzystwie. Jeśli ma ona wychodzić z domu, to razem ze stróżem i świadkiem swojej uczciwości, czyli starszą panią. Bo gdy panna często przechadza się sama na oczach mężczyzny, wówczas nabiera śmiałości do rozmowy, spojrzeń i tym sposobem wdaje się w niebezpieczeństwo swego panieństwa. 2. Bezgraniczny zakaz odwiedzin w pokojach córek mlodzieńców i umyślnych od nich, jak również nieprzyjmowanie podarków ani listów od nich. Wiek bowiem młody z obu stron, spólne wejzrzenie, ucieszne rozmowy, częste żarty prędką podniatę do miłości dają, zwłascza białejglowie, która tak do młodzieńca się ma, jako żelazo do magneta, a jeśli chłop będzie do tego chytry, dowcipny, łacnie uwiedzie niestałego i mdłego baczenia dziewkę. 3. Niedopuszczanie ich do próżnowania i znalezienie dla nich dobrego zajęcia. Jeśli dziewczyna próżnuje, wtedy przychodzą jej na myśl np. przechadzki na oczach mężczyzn. Mężczyźni są przeznaczeni do uczenia się, rządzenia, handlu i wojska, a kobiety mają prząść, szyć, wyszywać i haftować — by były bardziej przydatne mężczyznom w prowadzeniu domowego gospodarstwa. Ale panna ma spędzać na tych zajęciach tylko kilka godzin, by jej się one nie uprzykrzyły. 4. Milczenie jest zlotem — to zalecenie, by kobiety przy mężczyznach, zwłaszcza nieznajomych, milczały. Te, które wiele mówią, są negatywnie postrzegane, nawet się z nich szydzi, a potem się nimi gardzi. Jeśli zaś panna jest milcząca, nie rozmawia z nieznajomym, jest postrzegana jako milsza. 5. Należy córek pozbawiać: lśniących i delikatnych szat, wystawnych uczt, pierścieni, bransolet i wszystkiego, co powoduje, że podobają się same sobie i chcą podobać się innym. Należy je trzymać z dala od zgromadzeń ludzkich i nakładać na nie obowiązki domowe, by nie rnialy czasu na myślenie.
Dlaczego kościoły w Kanadzie płoną i co działo się w przykościelnych sierocińcach? – "W szkole świętej Anny w Fort Albany używano krzesła elektrycznego, do którego przywiązywano dzieci, by razić je prądem o różnej mocy. Dzieci często padały ofiarami chorób, bo brakowało opieki lekarskiej, a pomieszczenia nie były ogrzewane. Mająca zajmować się dziećmi siostra Anna Wesley zmuszała je do zjadania swoich wymiocin wprost z podłogi „jak psy”.""On uniósł swoją sutannę i wepchnął penisa w moje usta. Bałam się, strasznie się bałam. Cała aż się trzęsłam. Kopnęłam go. Uciekłam i schowałam się […]. Ale spowiedź odbywałyśmy co niedziela i każdej niedzieli powtarzało się to samo […]. On dotykał mnie wszędzie i kiedy szczytował, wytryskiwał na moje usta. Byłam całkowicie splugawiona. Zakonnicom mówił, że pobrudziłam sobie usta, bo wymiotowałam. W końcu stało się to prawdą i miałam wymioty. Każdej niedzieli byłam chora, idąc do kaplicy, i mdlałam, gdy nadchodziła moje kolej do spowiedzi. I w każdą niedzielę siostry zakonne zabraniały mi z tego powodu kontaktu z rodzicami, którzy przyjeżdżali w odwiedziny. Trwało to trzy lata. Ksiądz nakazał mi milczenie. Powiedział, że gdy je przerwę, przyjdzie Bóg i zabije mnie we śnie, zabierze moich rodziców, uśmierci moich braci i siostry"
Źródło: "27 śmierci Toby’ego Obeda"
Z dwojga złego lepiej oddalać się z każdym słowem, niż za każdym milczeniem –
Milczenie jest złotem –  Klaudia Jachira@JachiraKlaudiaNo i nie klęknęli. Przecież to nie onich chodzi, tylko o szacunek dlainnych. Odrobina empatii, panowie.A tak ani wyniku, ani charakteru. Ech,wracam do mojej robótki.22:39-31 mar 21 ■ Twitter for Android
Ani Mru-Mru –
Gdy się dobrze także milczy,to już może być miłość –
 –  LUDZIE BOJĄ SIĘ STRACIĆ WSZYSTKO DLATEGO MILCZĄ"A TAK NAPRAWDĘ STRACĄ WSZYSTKO" BO MILCZĄ!
Pierwsza "dama" milczy od 5 lat, a tu się facet raptem miesiąc nie odzywa i od razu wielkie halo –
Milczenie jest czasem głośniejsze niż krzyk rozpaczy –
Nietypowy dostawczak w Warszawie z przekazem do Agaty Dudy: – "Agata, powiedz coś. Utrzymujemy ją już szósty rok"
0:07
Wszystko dałoby się rozwiązać, gdyby ludzie ze sobą rozmawiali. Tylko komunikowanie się za pomocą słów daje efekty. Milczenie rodzi milczenie. W końcu pojawia się głucha cisza, która zalega jak beton – Budujemy wokół siebie mury, aby zagłuszyć prawdę...
Czasami miło jestpomilczeć razem –  Najbardziej brakowało mitwojego milczenia.ESTENLUBIEZYTACYennefer do Geralta,ANDRZEJ SAPKOW8Kİ - MIECZ PRZEZNACZENIA
To miło, że prezes Kaczyński pozwolił Dudzie chociaż życzeniadla Maryli złożyć –  Prezydent Andrzej Duda przerwał milczenie.Złożył urodzinowe życzenia Maryli RodowiczRząd ogłasza program szczepień przeciwko COVID-19? Prezydent się nie wypowiadał.Viktor Orban po raz kolejny przylatuje do Warszawy? Prezydent nie bierze udziału wrozmowach. Powodem do zabrania głosu okazały się za to urodziny Maryli Rodowicz.Andrzej Duda "z wyrazami głębokiego szacunku i sympati złożył artystce życzenia.Agencja GazetaFot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Pamiętacie małego Franka, którego madka porzuciła na ulicy? Oskarżeni zawsze mają prawo zachować milczenie, jednak Kamila T. postanowiła nie skorzystać z tego przywileju i opowiedzieć swoją wersję wydarzeń. Powinna była zamilknąć... – - Syn został na dole, a ja sama zaniosłam reklamówki na górę. - mówi madka dziennikarzom Uwagi! TVN -Jak spojrzałam na dół, jego już nie było. Martwiłam się, czy ktoś z nim nie uciekł, różnie bywa. Postanowiłam pojechać do domu, a rano zgłosić sprawę na policję. (...) Jak wstałam to pierwszq myślq było, żeby zjeść śniadanie, ogarnąć się i zgłosić sprawę na policję. Oczywiście, Kamila nie zgłosiła tego faktu nigdzie. Franka na szczęście jej odebrano. Z resztą, nie po raz pierwszy. Drugie dziecko 24-latki też z nią nie mieszka. Ciekawe, ile jeszcze razy zamierza się rozmnożyć?

Sytuacja w szpitalach jest gorsza niż mogłoby się wydawać:

 –  Pawel Reszka2dSt3S ipodnsgooodrSfeSiz.d  · Dlaczego umierają„Moja żona ma covida. Modlę się, żeby nie musiała iść do szpitala. Oddziały covidowe to umieralnie” (rezydent anestezjologii) Dokładnie miesiąc temu minister Adam Niedzielski zapowiedział „podwojenie dostępnej bazy łóżek” dla pacjentów zakażonych wirusem. I udało się! Było 15 tys. łóżek, jest 35 tys. W ciągu 30 dni przybyło 20 tys.!Są jednak pytania: czy stoi przy nich odpowiedni sprzęt? Mają dostęp do tlenu? Skąd wzięto lekarzy, pielęgniarki, ratowników, by je obsługiwali? Łóżka są na serio? Czy też dyrektorzy szpitali, by poprawić humor ministrowi, tworzyli je szybkim pociągnięciem pisaka, robiąc np. z interny „internę covidową”?Statystycznie wyglądamy świetnie – tylko 60 proc. łóżek covidowych jest zajętych. Do tego mamy 657 wolnych respiratorów (wypada po 41 na województwo). Zachorowań mniej. Tylko dlaczego bijemy rekordy w liczbie zgonów? Zadzwoniłem do lekarza, który od miesięcy jest na pierwszej linii. Zapytałem, czy tak samo jak premier Morawiecki uważa, że osiągamy delikatną przewagę w walce z wirusem.„Redaktorze,telefon w lekarskim nie milknie. Przez cały dyżur biegam po siedmiopiętrowym szpitalu: laryngologia, okulistyka, chirurgia dziecięca, pulmonologia, ginekologia, chirurgia, ortopedia, onkologia, hematologia, radiologia, pediatria... Konsultacje, wkłucia centralne, reanimacja.Pacjenci umierają. Mój ostatni 24-godzinny dyżur odmierzała śmierć: zgon, zgon... pizza (zdążyłem zjeść połowę, bo mnie wezwali), zgon, zgon... Półtorej godziny snu i znów wezwanie. „Leć, bo się pacjent załamał”. Biegnę. Nie dobiegłem na czas. Taki dyżur to standard.Wieszasz kartkę i jużWiesz, że tych ludzi można byłoby uratować? Na pewno by żyli, gdyby to, co widzisz w statystykach, odpowiadało prawdzie. Mówisz, że „statystycznie” mamy zapas łóżek dla pacjentów covidowych.Opowiem ci, jakie to łóżka. Nasz szpital od początku pandemii przechodzi ciągłe reorganizacje. Najpierw covidowcy leżeli w wydzielonym budynku, potem tworzono miejsca covidowe na poszczególnych oddziałach, potem część pacjentów covidowych przeniesiono do innego skrzydła.To wszystko oznacza chaos. Na laryngologii jest oddział covidowy, laryngologia jest tam, gdzie okulistyka, okulistyka tam, gdzie chirurgia dziecięca, chirurgia dziecięca tam, gdzie pediatria... A jutro może się to zmienić.Każda z tych rotacji przynosi statystyczne zwiększenie liczby łóżek covidowych. Jak? Wieszasz kartkę na drzwiach: „Oddział covidowy” – i już! Ale co to za oddział covidowy bez respiratorów, sprzętu, personelu? Sprzęt w kartonach: cewniki naczyniowe, cewniki pęcherzowe. Personel przypadkowy, z łapanki.                                             ***Zakładam wkłucie centralne. Sam go na jałowo nie założę. Musi ktoś pomagać. Jest pielęgniarka, ale ona nie wie, gdzie co leży:– Doktorze, ja nie jestem z tego oddziału.– Ja też nie.– Może w tych kartonach.– Może.Czas leci. Chory pogarsza się oddechowo.– Co to za pacjent?Milczenie.– Jakie ma obciążenia?Milczenie.Wszystkie pielęgniarki są z innych oddziałów. Nie mają prawa kojarzyć tych pacjentów – cztery dziewczyny na 40 pacjentów!Kolejne wezwanie. Covidowa interna. Pacjent niewydolny oddechowo. Intubuję, reanimuję. 5, 10, 15 minut. Żadnego efektu. Jestem wykończony. W 20. minucie padam, nie jestem w stanie ratować go dalej. Przerywam. Patrzę na niego, całkiem młody gość. Rocznik 65. Myślałem, że się uda.                                            ***Ktoś mnie puka w plecy. Pielęgniarka z interny: – Doktorze, a możesz spojrzeć, bo tam nam się jeszcze jedna pani pogarsza. Babcia. Obrzęki, zmiany pozakrzepowe na kończynach dolnych. Każę ją położyć na brzuchu. Saturacja się poprawia.– Jaki lekarz prowadzi?Nikt nie wie.– Dobra, pani musi tak leżeć.Po kilku godzinach łapie mnie internistka.– Pan reanimował moją pacjentkę?– Ja? Chyba nie…– Taka starsza pani na internie.– Na internie przekładałem jedną panią na brzuch.– O nią chodzi.– Co z nią?– Jak przyszłam, to była martwa… Jakby pan napisał, że była konsultacja anestezjologiczna...Nawet nie zauważyła, kiedy pacjentka jej zeszła! Teraz szuka dupokrytki. I co ja mogę napisać? Brak dalszych wskazań do eskalacji terapii, czyli że była nie do uratowania? Napiszę. Pomogę. Doktor jest sama na oddziale, też musi biegać po całym szpitalu i konsultować internistycznie. Nie ma szans, żeby to ogarnęła.                                                 ***Wzywają mnie do założenia wkłucia centralnego dla covidowca. Dziadek, 80 lat. W bardzo złym stanie. Niewydolny krążeniowo, obrzęknięty. Zakładam wkłucie. Piszę w konsultacji prośbę o wykonanie gazometrii i biegnę. Wzywają mnie na inne oddziały.O godz. 2:45 znów wezwanie do tego samego pacjenta: „Pacjent pogarszający się oddechowo”. Wracam. Dobijam się do drzwi, dzwonię. Na oddziale nie ma personelu. Za drzwiami pacjenci covidowi. Jeden z nich właśnie się załamuje!Idę w zakontaminowanym kombinezonie przez czystą część. Nie powinienem tego robić, ale człowiek chyba tam umiera. Pacjent leży na płasko, na plecach. Monitor obok, czujnik saturacji obok. Stoją sobie. Nie zostały podłączone. Podnoszę wezgłowie, podnoszę pacjenta. Uzyskuję saturację 85. Trzeba pilnie wykonać ileś czynności. Ale tu, kurwa, nie ma nikogo. Komu mam to zlecić?Wychodzę. Mijam pacjentów leżących na łóżkach. Starzy, niedołężni ludzie. Na ścianie kartka: „Telefon do pielęgniarek...”. Wiem, że żaden z pacjentów nie jest w stanie zatelefonować.Te oddziały to umieralnie. Są po to, żeby ludzie nie schodzili na ulicy.                                                  ***A ja? Kiedy ostatnio widziałem swoich pacjentów? A przecież mój oddział to OIOM! Pacjenci na stronie brudnej pod respiratorami, na czystej po wstrząsach, z zapaleniem otrzewnych, trzeba pilnować gospodarki wodnoelektrolitowej. Kiedy mam to robić, skoro konsultuję i reanimuję? Kto jest bez winy?Pamiętam z ostatnich dni jednego z covidowych pacjentów. Konsultowałem go na jakimś oddziale. Jak podszedłem do niego, miał niecałe 60 proc. saturacji. Patrzę, a w jego nogach leżą wąsy tlenowe!– Dlaczego to nie jest podłączone? – krzyczę do pielęgniarki.– A bo nie ma kto mu tego podłączyć, doktorze!Jezu! To zakładam te wąsy. Mija doba. Pacjent niewydolny oddechowo trafia do mnie na OIOM. Leży sobie pod respiratorem, leży, aż się butla z tlenem skończyła. I zmarł. Taka to, kurwa, smutna przygoda się zdarzyła.Dziwisz się? A ja wcale się nie dziwię. Na stronie brudnej na 19 pacjentów są trzy pielęgniarki. Powinno być dziesięć. Jedna na dwa stanowiska. Tlen w butlach, butle na dwukołowych wózkach przywiązane łańcuchami. Tak tu jest.Jeszcze pójdziemy za to siedzieć. To jest przecież sprawa do prokuratury. I co ja powiem: „Pacjent zmarł, bo skończyła się butla z tlenem, bo nie było komu przypilnować, bo jest mało pielęgniarek”? A co to obchodzi żonę tego faceta? Albo pana prokuratora? Jak widzisz, trudno przeżyć w moim szpitalu. Tu musisz mieć szczęście. Jak ktoś spostrzeże, że butla się kończy, będzie OK.Czytaj też: Lekarze alarmują. Zaraz będziemy tu mieli LombardięTlenu nie ma, nikt nie powiedziałDlaczego używamy butli? Brak tlenu w instalacji szpitalnej. Za dużo pacjentów podłączonych do respiratorów. Oczywiście, nikt nam niczego nie powiedział. Wszystko sprawdza się na żywym organizmie. Podłączam pacjenta pod respirator. Nie działa. Drugi? Lepiej. Po chwili dzwoni lekarka: – Coś się dzieje złego z pacjentem. Desaturuje!Sprawdzamy. Respirator nastawiony na 100 proc. podaje tylko w 36 proc. Wtedy wpadliśmy na to, że trzeba sprowadzić butlę, bo w ścianie ciśnienie jest zbyt niskie.                                               ***Na interwencję do drugiego budynku szpitalnego, gdzie jest kilka „lżejszych” oddziałów covidowych, jeździmy karetką. Leczy tam fajny hematolog, miły chirurg, neurolog, nefrolog. Ale nie ma anestezjologów, lekarzy medycyny ratunkowej ani sprzętu. Więc jak się ktoś pogorszy, muszą wzywać nas. Najczęściej wzywają na ostatnią chwilę.Dlaczego? Otóż mają jeden monitor i dwa pulsoksymetry na oddział. Jeśli chory nie jest podłączony do sprzętu, to oni nie widzą, że się pogarsza. Tym bardziej że przy covidzie pacjenci z saturacją 70 proc. potrafią logicznie rozmawiać. Nie widać problemów. Aż nagle bach... Oni reagują, jak nastąpi to bach. Mówiąc wprost – jak pacjent zsinieje, dzwonią po nas.Respirator wziąć. Lifepacka: monitor z funkcją defibrylacji, kardiowersji brać. Plecak z ambu, z lekami, rurkami. Leki z lodówki. Dygam z tym do karetki. Z pielęgniarką przebieramy się w kombinezony. A pacjent się tam dusi.Rzadko udaje się zdążyć. Jesteśmy w drodze i dostajemy informację: „Możecie wracać, już po wszystkim”. Czasami nas nawet nie wołają. Widzą, że i tak nie zdążymy. I to też jest statystyka w praktyce. Na tamtych oddziałach są wyłącznie łóżka covidowe, które widzi w tabelkach pan minister. Ale są to łóżka bez dostępu do tlenu, bez sprzętu pomiarowego i bez personelu.                                                   ***Na interwencję zawsze chcę brać ze sobą pielęgniarkę z OIOM. One są doświadczone, znają się na rzeczy. Gdy trwa reanimacja, chcesz kogoś takiego obok siebie.Proszę je: „No pojedź ze mną” – i chyba nie muszę ci mówić, jaki jest ich stosunek do moich próśb. „Doktor, a może byś znalazł kogoś innego, co?”.Nie mam pretensji. Są upocone, umęczone, ledwie stoją. „Ratowanie życia” brzmi pięknie, ale to ciężka fizyczna praca. Pacjent waży 150 kg. Przenieś go z pielęgniarką na nosze!Wspominałem ci, że z okazji 11 listopada szpital wypłacał nagrody za walkę z covidem? Dostali różni ludzie: pan związkowiec, pani z kadr... Nie dosłała żadna z oiomowych pielęgniarek.                                               ***Anestezjolog ma grubą skórę. Często oglądamy śmierć. Mamy taką pracę. Mówimy: „mogę reanimować i jeść kanapkę”, ale dziś łapię się za głowę. Jesteśmy wykończeni fizycznie i psychicznie. A to nie jest nawet środek epidemii. Miesiące walki przed nami. Wypłaszczanie krzywej widać tylko w ministerstwie. I chyba tylko dzięki sztuczkom matematycznym. Bo u nas jest dramat.Wczoraj zakaziła się moja żona. Ciągle myślę, co zrobić, jak się pogorszy oddechowo. Zostawiać ją w domu? Słać do szpitala? Ale kto się nią tam zajmie, jak nie będzie mnie obok? Czy przepracowany lekarz albo pielęgniarka zauważy, że tlen w butli się kończy? Skoro ja się boję, co muszą przeżywać inni ludzie, którzy nie są lekarzami?Myślę, że niedługo też się zakażę. Prawdę mówiąc, liczę na to. Chciałbym odpocząć od tego burdelu.PozdrawiamP.”Fot. Paweł ReszkaRelacje też na https://www.facebook.com/ReszkaPai polityka.pl
 –  Kiedy udajecie się do sypialni, przygotuj się do snu jak naptfaĄChociaż kobieca higiena jest niezwykle ważna, twój zmęczony ^ Inie chce czekać w kolejce do łazienki, jak musiałby czekać na IJednak pamiętaj, żeby wyglądać jak najlepiej, kiedy kładziesz ń( ^ Iłóżka. Postaraj się osiągnąć wygląd zachęcający, ale nie nazbyt ocą. Iwisty. Jeśli musisz posmarować twarz kremem lub zawinąć włosy m Iwałki, poczekaj, aż mąż zaśnie, bo taki widok mógłby nim tostrząsn^L IJeśli pojawi się możliwość stosunków intymnych z mężem, ważne ja.byś przypomniała sobie swoją przysięgę małżeńską, a w szczególnościprzyrzeczenie, że będziesz mu posłuszna.Jeśli mąż ma ochotę od razu zasnąć, to niech tak będzie. We wszystkichsprawach kieruj się życzeniami męża. Nie wywieraj na niego żadnąpresji, by doprowadzić do zbliżenia. Jeśli mąż zasugeruje stosunApłaowy, skromnie się zgódź, przez cały czas pamiętając, żezadowdfi*mężczyzny jest ważniejsze niż kobiety. Kiedy osiągnie zaspokojeni*cichy jęk z twojej strony będzie dla niego zachętą, a zarazem zupek*wystarczy jako wskazówka, że ty również miałaś z tego przyjemni(idyby mąż zaproponował jakieś bardziej nietypowe formy współżyj*'bądź mu posłuszna i nie uskarżaj sięt ale jeśli jesteś temu przeciw-zaznacz to, zachowując całkowite milczenie.Prawdopodobnie potem mąż szybko zapadnie w sen, a wóM***uporządkuj swój ubiór, odśwież się i zastosuj krem oraz produkty #pielęgnacji włosów. Możesz potem nastawić budzik, tak żebyś F*gwstała na krótko przrd mężem. Dzięki temu będziesz mogła p*#m" poranną filiżankę
Tak powinny zachowywać się idealne Polki według PiS-u – Czyli po prostu siedzieć cicho
Źródło: se.pl
Kabaret Ani Mru Mru 2 –
Nie zapominajmy o tym, że pierwsza dama bierze sporo kasy za swoje milczenie –  ŻONA ANDRZEJA DUDY AGATA I JEGODORADCZYNI -CÓRKA KINGA,DZIELNIE MILCZĄ W SPRAWIEZAKAZU ABORCJI.КОВIETY-KOBIЕТОМ !!ESND
Prawdopodobnie twoja głupota sprawiła, że zaniemówiłem –