Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 273 takie demotywatory

 –
 –  Pewnego razu, w pochmurny dzień wybrałem się na grzyby i się zgubiłem. Zadzwoniłem do żony, powiedziałem jej, że nie będę się ruszał z miejsca i poczekam na ratowników. Zapytała: "Jak długo trzeba na nich czekać?". A ja odpowiedziałem: "co najmniej dwie, trzy noce". Nie uwierzyła mi, odpaliła się jej zazdrość, wściekła się i 4 godziny póżniej znalazła mnie jedzącego borówki na polanie.
Jajecznica była dobra, ale po chwili odwiedził mnie Michael Jackson z Madonną, a w salonie biegały cztery dinozaury –
Metodą błędów i prób. W stylu: ten smakuje jak mięso, ten zabił Grzesia, o a ten pozwala widzieć Boga przez tydzień –
Jesienne grzybobranie –
Grzyby wyrastającez łapy martwego szopa –
Toksyczny związek –
Dopiero te zdjęcia mi uświadomiły, czemu grzyby kanie są też nazywane sowami –
Źródło: reddit.com
Poznańscy grzybiarze już wiedzą –
+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Kobiety myślą tylko o jednym –
0:11
 –  2 -STYCZEŃ.STYCZEŃ.Kaczki pieczone z jabłkami.Brukiew duszona ze słoniną.Faworki.I. Niedziela.Zupa rumiana z pulpetami.Sztukamięsa biała z ogórkami.Indyk pieczony z sałatą włoską.Jarmuż z kasztanami.Pączki zaparzane z sokiem.Piątek.Zupa na rybim smaku, lub grzy-bowa.Szczupak faszerowany, lub kaszkaz rumianą bułką.Kotlety z kartofli z sosem korni-szonowym.Pyza ze śmietaną.Poniedziałek.Zupa cytrynowa.Pieczeń huzarska.Watróbka cielęca duszona.Kapusta czerwona w winie.Angielski Plum- Pudding.Sobota.Zupa grzybowa z lanemi klusecz-kami.Kartofle faszerowane siekanemiWtorek.grzybami').Lin smażony z kapustą lub ru-skie pierogi z kapustą.Legumina z sera.Rosółz kluskami francuzkiemi.Sztukamięsaz chrzanem.Zając pieczony z kompotem z ja-błek.Buraczki duszone.Legumina z kwaśnéj śmietany.biała zapiekana2. Niedziela.Rosół z kremikiem.Pierogi ruskie zawijane z mięsem2)Pieczeń sarnia z kompotem.Kalafiory lub kapusta brukselska.Róże karnawałowe.Środa.Barszcz z uszkami.Flaki z pulpetami.Pieczeń cielęca z beszamelem.Marchew duszona.Szarlotka w kruchém cieście.Poniedziałek.Czwartek.Zupa z jarzyn z grzankami.Klopsy. z makaronem włoskim.Kapuśniak.Sztufada z makaronem.Kotlety cielęce suche z kompotem.Marchew duszona okładana sma-žonym mózgiem.Legumina czekoladowa.) Grzyby gotowane na zupę, używają się do wszelkich farszów grzybo-wych, potrawy zatém tego rodzaju podajemy jednocześnie z zupą.) Mięso gotowane w rosole używa się zwykle na farsz do wszelkichpierogów i pyzy mięsnéj, podajemy przeto te potrawy zwykle jednocześniez rosołem,
W lasach hrabstw Irlandii Północnej można napotkać śnieżnobiałe włosy rosnące na obumarłych gałęziach niektórych drzew – Dotknięte lub muśnięte promieniem słońca - roztapiają się. Zjawisko to zwane "lodowymi włosami" pojawia się, gdy temperatura spada trochę poniżej zera, a w powietrzu występuje wilgoć. Odpowiedzialne za to arcydzieło są porastające gałęzie grzyby z gatunku Exidiopsis effusa
Oregon stał się pierwszym stanem w USA, który zdekryminalizował małe ilości twardych narkotyków takich jak kokaina, heroina czy metamfetamina – Zalegalizował także grzyby psylocybinowe, znane jako "magiczne grzybki", dla osób powyżej 21 lat. Produkcja lub sprzedaż narkotyków pozostaje nielegalna, jednak osoby, które zostaną przyłapane na posiadaniu narkotyków w ilościach uznanych za nadające się do użytku osobistego, nie będą już karane
W Ełganowie znaleziono grzyba - rekordzistę. Prawdziwka ważącego 3 kilogramy znalazł pan Henryk, doświadczony grzybiarz –

Bolesne słowa lekarza obiegają internet. I co niektórzy próbują wmawiać, że tacy ludzie mało się angażują w pracę...

 –  Jacek Skup·"Kto umrze to umrze i trudno" Właśnie wróciłem do domu po 24 godzinach pracy. Zmęczony, zdenerwowany, wściekły, bezradny.Na 8:00 do przychodni A. 1 porada: izolacja w związku z Covid. 2 porada: oczekiwanie na wynik wymazu. 3 porada: podejrzenie Covid,  skierowanie na wymaz. 4 porada: telefon pacjenta z dodatnim wynikiem testu. 5 porada: uffff, zwykłe nadciśnienie. W międzyczasie system gabinet.gov.pl pada kilkukrotnie. Jadę do przychodni B. Dziś tu nie pracuję, ale umówiłem się z pacjentem na zdjęcie holtera, przecież inne choroby nas nie opuściły. Nastepny punkt,  przychodnia C, zastępstwo, dziś będę tu jedynym lekarzem. Po drodze kupuję 7daysa, bo to jedyne pieczywo na stacji, do sklepu nie pójdę bo godziny dla seniorów. Wchodzę,  w poczekalni pacjent z żoną,  widzę że stan jest poważny. Ubieram się szybko w strój kosmonauty i przyjmuję. Diagnoza: ciężka niewydolność oddechowa. Sąsiedzi pacjenta covid+. Wzywam karetkę,  przyjechali bardzo szybko. Ustalają miejsce, nie ma żadnego na oddziale wewnętrznym w promieniu 50km od przychodni. Pacjent ZATRZYMUJE SIĘ! Przestaje oddychać,  przestaje bić serce. RKO, adrenalina, udaje się, ruszył.  Podwójna radość, pierwsza, że żyje,  druga, że teraz wymaga pobytu na oddziale intensywnej terapii, gdzie miejsce jest bliżej. Jedzie. Musimy zamknąć czasowo dzwi do przychodni, sterylizacja pomieszczeń,  zmiana ubrań.  W tym czasie mogę udzielac jedynie teleporad. Kolejny telefon, żona podaje, że jej mąż jest w ciężkim stanie. Pytam: - kaszle? -nie. -gorączkuje? -nie. Jadę do domu pacjenta ubrany we wszystkie konieczne środki ochrony. Stan pacjenta faktycznie jest ciężki. Gorączkuje. Kaszle... jest odwodniony, niewydolny oddechowo. Wzywam karetkę. Panowie nie zabierają pacjenta, bo nie mają dokąd, miejsc w szpitalu nie ma, a stan jest na tyle ciężki że nie rokuje przeżycia, zagraża zgonem podczas objazdu województwa w poszukiwaniu miejsca w szpitalu. Nie mam wyjscia, muszę podjąć leczenie w domu. Stosuję kilka metod z leczenia hospicyjnego, nie mam możliwości podłączenia tlenu, bo skąd. Mam nadzieję, ze pacjent nie będzie cierpiał. Później jest spokojniej.Wracam na chwilę do domu, pies od 7.30 nie był na spacerze. Pewnie gdyby umiał,  to spakowałby walizki i się wyprowadził. Nie umie i jest ze mną.  Idziemy na bardzo krótki spacer. Myślę sobie,  że może to dobrze, że nie mam rodziny,  bo by się już rozpadła przez to, że ciągle jestem w pracy. Jadę na nocny dyżur do Szpitala. Po drodze wstępuję do przychodni B, chcę sprawdzić wyniki wymazów zleconych we wtorek. Wczoraj ich nie było.  Dziś system nie działa. Niestety, pacjenci będą w niepewności przez cały weekend. W międzyczasie ok 10 konsultacji dla rodziny, znajomych, znajomych znajomych i ludzi, którzy nie odzywali się od 10 lat.Wchodzę do Szpitala. Przez 14 najbliższych godzin będę odpowiedzialny za zdrowie ok 60 000 osób. Pacjenci przychodzą,  rozpoznaję zaburzenia rytmu serca, biegunki, bole brzucha, złamanie podstawy czaszki i zespoły abstynencyjne, wczoraj przecież były imieniny Jadwigi, trzeba się było skuć jak świnia na cześć żony czy bratowej. Leczę pokornie, pacjentom nie mówię nic oceniającego itp. Nareszczie północ, mam trochę czasu dla siebie. Zjadam zakupionego przed poludniem 7daysa, znajduję chwilę na różaniec, który i tak idzie mi z oporem, a zamiast "módl się za nami grzesznymi" odmawiam "módl się za nami bezradnymi". Zdążyłem odmówić tajemnicę, słyszę dzwonek do drzwi. Ten dźwięk stawia mnie na równe nogi. Młody człowiek,  silny ból brzucha. Podaje, że zjadł grzyby przypominające kanie. Jest w złym stanie. Dzwonię na toksykologię z prośbą o szybkie przyjęcie i zostaje olany ciepłym moczem, mam sobie radzić sam. Na szczęście pomaga mi dyżurny chirurg i bierze pacjenta na Oddział.  W nocy jeszcze kilka interwencji. Dyżur kończę stwierdzeniem zgonu 92latki.Wracam do domu, pies się cieszy. Chwila przerwy. W niedzielę zaczynam pracę o 7.30 i kończę we wtorek o 18. W tym czasie media publiczne za głosem ministra Sasina pewnie wyleją na mnie i moje środowisko pomyje, bo "jesteśmy mało zaangażowani"Jeśli doczytałeś do tego momentu to błagam,  proszę,  zakładaj maskę i nie wychodź z domu jeśli nie musisz. Nie każ mi mówić patrząc prosto w oczy, że ktoś z Twojej rodziny umrze w domu,  bo nie ma dla niego miejsca w szpitalu. To ponad moją wytrzymałość.Systemu już nie ma, zostało chałupnictwo. Słowa premiera spełniają się na naszych oczach.
Ludzie pojechali na grzyby i znaleźli tak skrępowanego taśmą i przywiązanego linką do gałęzi psa. Na szczęście jeszcze żył, podobno tylko cichutko skomlał...Pomyślcie sobie co przeżywał, kiedy ludzie, którym ufał mu to robili.Na szczęście już jest w dobrych rękach – Jaką karę byście zaproponowali takim zwyrodnialcom?
 –
Grzyby rozpylające zarodniki –
 –  Wbiłem na warszawską grupę grzybiarzy.Ciekawy eksperyment społeczny.Posty można podzielić na trzy rodzaje1) „co to za grzyb, właśnie gotuję na nim zupę”-90% muchomor czerwonawy, jadalny i smaczny-8% maślanka, opieńkopodobny kiler-2% człowieku, to jest podgrzybek, weź się ogarnij2) „czy dzisiaj są grzyby, bo 3 dni temu padało”-20% grzybów jeszcze nie ma-60% byłem dzisiaj, dużo nie znalazłem (/zdjęcie wiadra pełnego grzybów)-19% nie rosną, bo nie ma pełni Księżyca-1% ty durniu, jaka pełnia3) „zobaczcie, jakie ladne dzisiaj znalazłem”-50% gdzie znalazłeś-20% u mnie nie ma-20% wczoraj byłem na Mazurach i trochę są, ale nie ma-10% patrz, ja też znalazłem

"Kiedy w roku 1999 wyszedł Matrix, wszyscy byli zaskoczeni pokazaną tam wizją. Ludzie po przegranej wojnie, zostali siłą sprowadzeni do roli "bateryjek". Przerażająca myśl. Nikt by nie chciał takiego świata.

"Kiedy w roku 1999 wyszedł Matrix, wszyscy byli zaskoczeni pokazaną tam wizją. Ludzie po przegranej wojnie, zostali siłą sprowadzeni do roli "bateryjek". Przerażająca myśl. Nikt by nie chciał takiego świata. – Tymczasem właśnie obejrzałem świetny dokument "Social dilemma" i mam wrażenie, że wizja Matrixa jest bliższa rzeczywistości niż kiedykolwiek. Różnica jest taka, że nie walczyliśmy w żadnej wojnie, ani nikt nas do niczego nie zmusił. Nikt nie użył przemocy by nas zmienić w bateryjki. Sami to wybraliśmy.Budzimy się i patrzymy w ekrany. Zasypiamy i patrzymy w ekrany.Czy jednak aby na pewno, był to świadomy wybór? Czy zawsze patrzymy w telefon, bo chcemy z niego skorzystać czy jednak czasem robimy to, bo telefon nas "przyciąga"? Jak ryba, która światełkiem kusi swoje ofiary? Tutaj wyskakuje jakieś powiadomienie, tam coś piknie i już jesteśmy złowieni. Zamiast żyć swoim życiem, żyjemy życiem innych. Życiem, które tworzy dla nas telefon.Czasami nawet nie musi nas powiadamiać. Czasami jego obecność wystarczy, bo sama jego obecność jest niewypowiedzianą groźbą, że gdzieś tam może się dziać ważnego i nas to omija. Musimy się więc upewnić. Tylko na chwilę. Godzinę później zauważamy, że znowu się zatraciliśmy.Kiedy kilka lat temu wszedłem do sieci na poważniej, jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobiłem, było wyłączenie w telefonie wszystkich powiadomień. Dla wielu było to dziwne, niektórzy nawet odbierają to jako niegrzeczne, że nie odpisuje im od razu (serio!), ale ja nie wyobrażam sobie inaczej. To jest jedna z rzeczy, które uważam za równie istotną dla mojego zdrowia jak mycie zębów czy regularne badania. Niestety cierpię w temacie technologicznym na inne schorzenia i wspomniany film wskazał skąd się te problemy biorą.Co kilka miesięcy spoglądam na swoje życie i zastanawiam się co w nim nie gra. Gdzie jest jakaś luka, gdzie podejmuję złe wybory. Taki minimalizm tylko mentalny. Ostatnio podczas takiego procesu odkryłem, że o ile nie padam ofiarą powiadomień, o tyle zdarzało mi się nadmiernie wdawać w internetowe dyskusje. Tutaj ktoś opowiadał pseudonaukowe bzudry, tam ktoś mnie obrażał, a w jeszcze innym miejscu, ktoś "nie miał racji w internecie". Klasyka. Czasami traciłem kwadrans, czasami pół dnia, a do tego wpływało to negatywnie na moje zachowanie. Byłem dużo bardziej poddenerwowany i drażliwy. Była to sytuacja, w której nawet jeśli wygrywałem dyskusję, to przegrywałem swoje życie.Wiecie co się zmieniło odkąd tego nie robię? Nic.Świat się nie skończył, bo nie przekonałem kolejnej Karen, że w szepionkach tak naprawdę nie ma używanej opony do Stara, ani choinki samochodowej o zapachu kokosowym do Malucha.Wcześniej wydawało mi się, że muszę odpowiedzieć. Muszę się zaangażować. Że od tego wiele zależy. Tak wlasnie działają nasze mózgi, a firmy technologicznie to idealnie wykorzystują.Wiedzieliście, że fake newsy (fałszywe informacje) klikają się 6-krotnie lepiej? To dlatego też tyle ich powstaje. Nie dlatego, że ktoś chce żebyśmy się "obudzili" i odkryli, że lądowanie na księżycu było mistyfikacją, a Antarktyda nie istnieje, tylko dlatego, że w taki sposób łatwiej się na nas zarabia. Fake newsy powstają jak grzyby po deszczu, bo generuje to większe zyski.Tylko co z nami samymi w tym wszystkim? Czy nam to jest w życiu potrzebne? Kłótnia na temat księżyca? Coraz większa polaryzacja poglądów? Atakowanie się wzajemne? Czy nie lepiej w spokoju spędzić czas z rodziną, pójść na spacer, przeczytać dobrą książkę, zagrać w dobrą grę, obejrzeć dobry film albo nawet poleżeć i nic nie robić przez chwilę?Dla wielu firm technologicznych jesteśmy tylko produktem. My ich nie interesujemy, tak długo jak wystarczająco często patrzymy w ekran, więc musimy się sami sobą zainteresować. Musimy sami o siebie zadbać. Zobaczyć co wnosi wartość do naszego życia, a co nas z tego życia okrada. Telefony, ekrany, internety mają też swoje jasne strony, bo dzięki nim m. in. ja obejrzałem ten film, a wy czytacie ten tekst, ale czy zawsze to właśnie te wartościowe rzeczy wybieramy? Czy może czasami każdy z nas daje się wciągnąć w coś, co kosztuje go czas, energię, a nawet dobre samopoczucie, a jedynym zwycięzcą jest technologia, która przykuła nas do ekranu po raz kolejny?"Każdego dnia, świat będzie ciągnął Cię za rękę krzycząc, "To jest ważne! I to jest ważne! I to jest ważne! Musisz się tym martwić! I tym! I tym też!"I każdego dnia to od Ciebie zależy, czy wyrwiesz swoją rękę, położysz ją na sercu, i powiesz - Nie... To jest naprawdę ważne."-Lain Thomas