Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 126 takich demotywatorów

Niestety nikt im nie powiedział, że w firmie akurat panuje przerwa wakacyjna –  SCHÖNE HEILE WELT HIERWIE LANGE NOCH?SCHÖNE HEILE WELT HIERWIE LANGE NOCH?
 –  #Polacy zwalniani z fabryki aut TeslaElona Tuska w NiemczechINFO TVP Info 3 d..
Poza tobą oczywiście –  Wybitny akwarysta prezesemfabryki trotylu. Największej wNATO. Bo zna wiceministraMON Kownackiego
Wkrótce może być głośno o szczecińskim kominie. 252-metrowy komin dawnej fabryki „Wiskord” ma być przekształcony w najwyższą ściankę wspinaczkową na świecie – Pierwsze zawody mają się odbyć już 15 lipca
Ja: Wymieniłem słuchawkę w prysznicui uszczelkę w kranie - już drugi dzień jestem z siebie dumny. A moja żona mówi, że jestem jej bohaterem –
60 lat właśnie skończyła "Babcia" - najstarszy, czynny pociąg elektryczny w Polsce – Dokładnie 9 maja z fabryki we Wrocławiu wyjechał  elektryczny pociąg EN57-038, który po dziś dzień wozi pasażerów Kolei Mazowieckich. "Babcia" była obecna od samego początku mojej pracy w KM. Prowadziłem ją jeszcze zanim zostałem samodzielnym maszynistą. Trzynaście lat temu rozpocząłem jazdy praktyczne w tłuszczańskiej sekcji. Wszystkie jednostki, którymi jeździłem najczęściej, posiadały system hamulca Oerlikona. Tylko EN57-038 była wyposażona w hamulec systemu Knorr. Był on zupełnie inny w obsłudze. Od początku zależało mi, aby go dobrze opanować, dlatego już kilka dni później rozpocząłem praktykę pod okiem doświadczonych maszynistów. Pozwoliło mi to lepiej poznać "Babcię". Wiedza ta przydała się już podczas pierwszej samodzielnej służby, którą pełniłem na pokładzie tego pojazdu. Praktycznie wszystkie służby, może z nielicznymi wyjątkami, były bezawaryjnie" - wspomina maszynista KM Paweł Mielniczak CARCO
"Kiedy indyjski miliarder Ratanji Tata został zapytany przez prezentera radiowego w wywiadzie telefonicznym: Proszę pana, co pan pamięta, kiedy był pan najszczęśliwszy w życiu? – Ratanji Tata odpowiedział:Przeszedłem przez cztery etapy szczęścia w życiu i w końcu zrozumiałem znaczenie prawdziwego szczęścia. Pierwszym etapem było gromadzenie bogactwa i zasobów.Ale na tym etapie nie uzyskałem szczęścia, którego pragnąłem. Potem przyszedł drugi etap gromadzenia kosztowności i przedmiotów.Ale zrozumiałem, że efekt tej rzeczy jest również tymczasowy, a blask cennych rzeczy nie trwa długo. Potem przyszedł trzeci etap zdobywania dużego projektu. To było wtedy, gdy miałem 95% dostaw oleju napędowego w Indiach i Afryce.Byłem też właścicielem największej fabryki stali w Indiach i Azji. Ale nawet tutaj nie osiągnąłem szczęścia, które sobie wyobrażałem. Czwarty krok nastąpił, gdy mój przyjaciel poprosił mnie o zakup wózków inwalidzkich dla kilku niepełnosprawnych dzieci.Około 200 dzieci.Na polecenie przyjaciela natychmiast kupiłem wózki. Ale przyjaciel nalegał, abym poszedł z nim i przekazał wózki dzieciom. Przygotowałem się i pojechałem z nim.Tam własnoręcznie przekazałem tym dzieciom wózki inwalidzkie. Na twarzach tych dzieci zobaczyłem dziwny blask szczęścia. Widziałem je wszystkie siedzące na wózkach, poruszające się i bawiące.Było to tak, jakby dotarły na miejsce pikniku, gdzie dzieliły się zwycięskim prezentem. Czułem w sobie prawdziwe szczęście. Kiedy postanowiłem odejść, jedno z dzieci złapało mnie za nogę.Próbowałem powoli puścić nogi, ale dziecko spojrzało na moją twarz i mocno trzymało moje nogi. Pochyliłam się i zapytałam dziecko: czy potrzebujesz czegoś jeszcze? Odpowiedź, jakiej udzieliło to dziecko, nie tylko mnie zszokowała, ale także całkowicie zmieniła moje spojrzenie na życie To dziecko powiedziało: "Chcę zapamiętać Twoją Twarz, aby kiedy spotkam Cię w Niebie, móc Cię rozpoznać i jeszcze raz podziękować....!!!"
Kiedyś to były dopiero konkursy w zakładach pracy... –  MATEZAY
 –
0:25
Dopowiem na jakiej: polski podatnik sfinansuje wycinkę lasu i postawienie fabryki. Z powodu pandemii / wojny / opozycji / braku chipów / pogody (niepotrzebne skreślić) projekt Izera-premiera upadnie. – Następnie nowo wybudowaną halę sprzeda się za symboliczną złotówkę koncernowi, który jednak będzie marudził i wynegocjuje ulgi podatkowe, uzbrojenie terenu i dobudowanie drogi. Koncern za pół darmo rozpocznie produkcję komponentów do innego samochodu, a na  uroczyste otwarcie fabryki przybędzie rządowa świta by przeciąć wstęgę i opowiadać jak to dzięki nim powstało tyle a tyle miejsc pracy. Prawdopodobnie na chwilę obecną beneficjent tego całego interesu jest już wybrany.  Demota można zapisać i cytować za kilka lat.
To jest hit, przetrwać: wojny narodowowyzwoleńcze i powstania,I wojnę światową, II wojnę światową, Lenina, Stalina, komunizm,i... nie przetrwać PiS-u !!! –  Jak już pisaliśmy w INNPoland.pl, politycy opozycji i samorządowcy twierdzą, że rząd proszony wiele razy o pomoc nawet nie kiwnął palcem, by uratować najstarszą na obecnych ziemiach polskich fabrykę porcelany i 150 miejsc pracy.– Ten zakład przetrwał blisko 200 lat, przetrwał wojny światowe, ustrój komunistyczny, a dziś, mając doskonałe wyniki eksportowe, upada – powiedział poseł PO i wiceprzewodniczący tej partii Tomasz Siemoniak podczas niedawnej konferencji pod siedzibą firmy.Senator PO Agnieszka Kołacz-Leszczyńska podkreśliła, że rząd PiS nawet nie pochylił się nad sytuacją "Krzysztofa". Dyrekcja zakładu miała wysłać wiele pism do rządu z prośbą o pomoc. – Nie dostali na swoje pisma ani jednej odpowiedzi. Rządzący nawet się nie pochylili nad wezwaniami do pomocy z szalejącą inflacją – mówiła senator.
 –  komendant wyj***ał granatnik
Hyundai zamknął dwie fabryki w Alabamie po tym, jak dowiedział się, że nawet 12-latkowie pracują na liniach montażowych –  Exclusive

Całe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi

 – Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę grzybni i wylądowałem na leśnym parkingu.To tutaj trafiają wszyscy amatorzy.Zawodowcy strzegą najbogatszych grzybowisk lepiej niż oczu w głowie — prawdopodobnie znaleźli te miejsca, jak zakopywali tam zwłoki.Na parkingu tymczasem tłok jak pod Ikeą w czasie pandemii. Najbliżej stoją jakieś dziewczyny w wyzywających strojach.Ubrały się tak, żeby były dobrze widoczne w lesie, a teraz pewnie handlują grzybami — myślę.- Ile? – pytam.- W pipu osięsiąt, do papu pięsiąt.- Nie rozumiem – ponawiam pytanie: – Grzybki po ile?- My badanu a czystu, ne ma grzybku.Biedne grzybiarki — myślę — Nic nie nazbierały, nic nie sprzedadzą, nie będą miały co do ust włożyć.Ale już moją uwagę zwraca biały SUV, z którego wysiada lalunia w białym dresiku i białych adidaskach. Za nią buja się popisany ochroniarz z buldogiem francuskim na smyczy i designerskim koszykiem wyplecionym z kolorowej wikliny przez chińskie dzieci za miskę ryżu zgodnie ze staropolskim wzorem i nowopolską strategią gospodarczą. Lalunia rusza w las, ochroniarz z buldogiem za nią.Za tymi nie ma sensu iść, chyba że chcesz zostać mistrzem drugiego planu w relacji na Instagramie, bo co chwila przystają, ale nie żeby podnieść grzyba, tylko żeby nadać internetowy przekaz dla innych przedstawicieli swojego gatunku:„Grzybuw nie ma ale i tak jest zaebiście”.Oczywiście grzyby są, tylko oni ich nie widzą, bo widzieć nie chcą, a jeść czegoś, co rośnie w lesie, na pewno nie zamierzają.Kawałek dalej jakiś koleś wali pokłony przed grzybem.- Wszystko w porządku? – pytam.- Szatan – odpowiada i zaczyna lizać grzyba pod kapeluszem.- Rozumiem – kłamię, kreślę znak krzyża w powietrzu i odchodzę.Ale wtem kątem oka dostrzegam cień przemykający między drzewami.Ruszam za nim i po chwili widzę dokładnie:Stary sweter w jodełkę, spodnie moro, kalosze, bagnet za pasem, wiadro po farbie z ołowiem, pordzewiały rower marki Ukraina.Widzę tutaj dwie opcje — typ albo idzie na grzyby albo wraca do porzuconych w lesie zwłok na kolejną porcję pośmiertnych amorów.Wiem, że jeśli chcę znaleźć grzyby, muszę za nim iść, ale doskonale zdaję sobie również sprawę, że mogę już nie wrócić.Zakładam, że to jednak mistrz ceremonii i ruszam za nim w bezpiecznej odległości. Gość tymczasem doskonale zdaje sobie sprawę, że ma ogon, bo co jakiś czas odwraca się i posyła mi to podejrzany uśmiech, to podstępne spojrzenie.Idę dokładnie za nim i jakimś cudem to ja zbieram twarzą pajęczyny.Wtem rozpływa się między drzewami.No, dobra, jestem w lesie, teraz tylko znaleźć jakieś grzyby i wyjść z tego cało.Halo, czy są tu jakieś grzyby?Kurde, no są.Rosną sobie ot tak sobie. Jak gdyby nigdy nic.I to jeden nieopodal drugiego.Dziwne… Może mi w to nie uwierzycie, ale w dwie godzinki nazbierałem pełen koszyk i to bez żadnych niebezpiecznych sytuacji!No dobra, teraz tylko odnaleźć drogę powrotną do auta i dotrzeć do niego w jednym kawałku.Kurde…Przecież moje auto widać stąd, gdzie stoję…Idę i zastanawiam się nad tym wszystkim.Jak bym nie próbował tego ugryźć, za każdym razem wychodzi mi, że po prostu miałem niebywałe szczęście.Nieopodal parkingu ten sam koleś co wcześniej wali pokłony przed innym grzybem.- Szatan? – pytam.- Papierzak – odpowiada.- Religijny człowiek – mówię do siebie.Wracam do domu.Myślę, czy by może nie odpocząć, ale przecież nie ma chwili do stracenia.Biorę szczoteczkę do zębów i zabieram się za czyszczenie.Po kilku godzinach grzyby lśnią jak nowe.Pora je sprawdzić.Aplikacja w smartfonie pokazuje, że połowa to pieczarki, a połowa muchomory.Wyrzucam połowę.Dla pewności otwieram lodówkę i skanuję grzyby na pizzy z Biedronki.Też muchomory.Wyrzucam pizzę i aplikację.Połowy połowy sam jednak nie jestem pewien, więc i ta ląduje w koszu. Tymczasem połowa połowy połowy jest obgryziona przez ślimaki.Nie no, przecież samiec alfa i omega ze szczytu łańcucha pokarmowego nie będzie dojadał resztek po jakimś mięczaku-obojnaku.Wyrzucam.Rozcinam pozostałe i okazuje się, że w połowie połowy połowy połowy robale dokazują jak patusy pod Żabką w niedzielę wolną od handlu.Wyrzucam.Nie jest tak źle, zostały mi dwie garści grzybów!W mojej głowie powoli układa się genialny plan:Jedną garść usmażę, drugą — ususzę.Wpisuję w wyszukiwarkę: „gesler, grzyby, przepis, łatwy, zanzibar”.„Najpierw obgotuj przez 10 minut i wylej wodę. Potem obgotuj przez następne 10 minut i wylej wodę. Potem już tylko na 10 minut na rozgrzaną patelnię”.Kierując się zdrowym rozsądkiem i rozsądnymi instrukcjami, z mojego koszyka grzybów wyszły mi dwie garści grzybów, a z jednej z nich trzy czwarte łyżki stołowej.Coś musiałem źle zrobić, bo przecież nie wyparowały…W końcu nadchodzi ta wiekopomna chwila:Nabieram je na łyżkę i zjadam — na raz, bez chlebka, z namaszczeniem.Mm… O tak… Kawior lasu…Hm…Smak chyba wylałem razem z wywarem…Trudno — suszenie na pewno się uda.W imię intensywnego grzybowego aromatu!Zgodnie z zaleceniami — piekarnik na 40 stopni i idę spać.Wstaję rano, w mieszkaniu unosi się intensywny grzybowy aromat.Udało się! — myślę.Ochoczo otwieram piekarnik.Szukam moich grzybów, ale ich nie widzę.Wchodzę do Internetu i tam również szukam.W Internecie moich grzybów nie ma, ale wychodzą na jaw nowe informacje:92% wody, no kto by pomyślał.Ołów, kadm, rtęć i arsen.Radioaktywny izotop cezu.Rabdomioliza.To całe grzebanie to jest dla jakichś psycholi!Grzybobranie.Grzybobabranie
 –
0:14
Wyprodukowano tylko 3720 aut, podczas gdy w analogicznym okresie w roku 2021 fabryki opuściło około 112 tys. samochodów –
"Nasza nowa kawa to dopiero pobudza" –  Kokaina w dostawie kawy. Do fabryki Nespresso trafiło 500 kg narkotyku
"Tak wygląda piekło na ziemi" – Wasza Świątobliwość, Papieżu Franciszku!''Nie jestem katolikiem, jestem prawosławny. Wierzę w Boga i wiem, że światło zawsze zwycięża ciemność.Nie widziałem Twoich apeli do świata i nie czytałem wszystkich Twoich ostatnich wypowiedzi; walczę od ponad 50 dni, jesteśmy całkowicie otoczeni i jedyne, na co mam czas, to zacięta walka o każdy metr tego miasta, które jest oblężone przez wroga.Jestem wojownikiem. Jestem oficerem, który złożył przysięgę wierności swojemu krajowi. I jestem gotów walczyć do końca, pomimo przeważającej siły wroga, pomimo nieludzkich warunków na polu walki, ciągłego ostrzału artyleryjskiego i rakietowego, braku wody, żywności i lekarstw.Zapewne wiele widziałeś w swoim życiu. Ale jestem pewien, że nigdy nie widziałeś tego, co dzieje się w Mariupolu. Bo tak właśnie wygląda piekło na ziemi.Mam zbyt mało czasu, aby opisać wszystkie okropności, które widzę tu każdego dnia. Kobiety z dziećmi i niemowlętami mieszkają w bunkrach na terenie fabryki, są głodne i zziębnięte. Każdego dnia żyją w zasięgu wzroku samolotów wroga. Ranni umierają każdego dnia, ponieważ nie ma lekarstw, wody ani jedzenia.Zwracam się do Ciebie o pomoc. Bo nadszedł czas, w którym modlitwy nie wystarczą. Pomóż ich uratować. Po zbombardowaniu teatru dramatycznego nikt już nie ma zaufania do rosyjskich okupantów. Głoś światu prawdę, ewakuuj ludzi i ratuj ich życie z rąk szatana, który chce spalić wszystko, co żyje'' Wasza Świątobliwość, Papieżu Franciszku!Nie jestem katolikiem, jestem prawosławny. Wierzę w Boga i wiem, że światło zawsze zwycięża ciemność.Nie widziałem Twoich apeli do świata i nie czytałem wszystkich Twoich ostatnich wypowiedzi; walczę od ponad 50 dni, jesteśmy całkowicie otoczeni i jedyne, na co mam czas, to zacięta walka o każdy metr tego miasta, które jest oblężone przez wroga.Jestem wojownikiem. Jestem oficerem, który złożył przysięgę wierności swojemu krajowi. I jestem gotów walczyć do końca, pomimo przeważającej siły wroga, pomimo nieludzkich warunków na polu walki, ciągłego ostrzału artyleryjskiego i rakietowego, braku wody, żywności i lekarstw.Zapewne wiele widziałeś w swoim życiu. Ale jestem pewien, że nigdy nie widziałeś tego, co dzieje się w Mariupolu. Bo tak właśnie wygląda piekło na ziemi.Mam zbyt mało czasu, aby opisać wszystkie okropności, które widzę tu każdego dnia. Kobiety z dziećmi i niemowlętami mieszkają w bunkrach na terenie fabryki, są głodne i zziębnięte. Każdego dnia żyją w zasięgu wzroku samolotów wroga. Ranni umierają każdego dnia, ponieważ nie ma lekarstw, wody ani jedzenia.Zwracam się do Ciebie o pomoc. Bo nadszedł czas, w którym modlitwy nie wystarczą. Pomóż ich uratować. Po zbombardowaniu teatru dramatycznego nikt już nie ma zaufania do rosyjskich okupantów. Głoś światu prawdę, ewakuuj ludzi i ratuj ich życie z rąk szatana, który chce spalić wszystko, co żyje

Do sieci trafiło pismo firmy Avante, z którego wynika, że premie swoich pracowników przekaże na pomoc dla uchodźców. Wśród internautów zawrzało. "Nie ma jak być solidarnym cudzymi pieniędzmi" Dyrektor fabryki wydał w między czasie oświadczenie, które chyba nie zmieni tego, że na tytuł Janusza przedsiębiorczości w pełni zasłużył

Dyrektor fabryki wydał w między czasie oświadczenie, które chyba nie zmieni tego, że na tytuł Janusza przedsiębiorczości w pełni zasłużył – "W związku z licznymi pytaniami i komentarzami w sieci oświadczam, że Pracownikom nie była planowana, ani tym bardziej nie została odebrana żadna premia wynikająca z umowy o pracę, regulaminów wewnętrznych, czy kodeksu pracy. Jesteśmy firmą, która nagradza Pracowników nie tylko za realizacje planów produkcyjnych, ale również za zaangażowanie wykraczające poza zwykły zakres obowiązków. Jest to specjalne świadczenie pochodzące z wypracowanych zysków, przyznawane (lub nie) indywidualnie i uznaniowo przez Dyrekcję" - pisze w oświadczeniu Damian Brzezinski, Dyrektor Fabryki."Pojawiające się w sieci oskarżenia jakoby nasze działania, wynikające z odruchu serc, na rzecz pomocy Uchodźcom, odbyły się kosztem wynagrodzeń naszych Pracowników są nieprawdziwe. Jeżeli ktoś posiada dowody, że jest inaczej powinien to zgłosić stosownym instytucjom. Nie mamy w tym zakresie nic do ukrycia. Zbiórka została zorganizowana z inicjatywy pracowników firmy i bezpośrednio przez nich przeprowadzona.Zebrane środki zostały komisyjnie przeliczone i wpłacone przez jednego z pracowników na konto Fundacji pomagającej dzieciom – ofiarom wojny. Zbiórka nie była organizowana przez firmę, lecz na jej terenie. W tej sytuacji byliśmy zobowiązani poinformować o jej wynikach. W przeciwnym wypadku firma mogłaby zostać posądzona o ukrywanie czegoś, lub o nieetyczne działania. Zbiórka była dobrowolna. Nikt w tej sprawie nie wywierał nacisku na Pracowników" - wyjaśnia dalej Damian Brzezinski."Nasza firma od wielu lat wspiera finansowo różne fundacje i organizacje pomagające dzieciom. Nigdy niesiona pomoc nie odbywała się kosztem Pracowników. Środki pochodziły zawsze z wypracowanych zysków, a nie z odebranych wynagrodzeń. Pojawiające się komentarze i oskarżenia są krzywdzące dla Pracowników firmy, osób i fundacji, do których pomoc jest kierowana, jak również godzą w dobre imię firmy.Jest mi niezwykle przykro, żecała ta sytuacja odbiła się najmocniej na Wolontariuszach i osobach potrzebujących.To, czego obecnie doświadcza nasza firma, nijak się ma do wyzwań i problemów, przed jakimi codziennie stają Podopieczni wspieranych przez nas organizacji. Dalej będziemy pomagać potrzebującym. Na koniec chciałbym również podziękować wszystkim osobom, które do nas piszą w tej sprawie i dają możliwość zaprezentowania naszego stanowiska. Liczę na to, że osoby, które tak chętnie i bezkrytycznie umieściły na swoich stronach i w swoich komentarzach zdjęcie podsumowujące zbiórkę, równie chętnie umieszczą tam nasze oświadczenie. Cieszę się, że polskie społeczeństwo jest czułe na ludzką krzywdę. Niezależnie od tego, kogo ona dotyczy. Widzimy to szczególnie wyraźnie po 24 lutego i jesteśmy z Was dumni" "W zeszłym tygodniu przeprowadziliśmy zbiórkę pieniędzy na pomoc Ukrainie. Zebraliśmy 1010 zł: biuro i salon 950 zł, produkcja 60 zł. Pieniądze zostały przekazane na Fundację Polsat. W związku z niewielkim zaangażowaniem i rażącym brakiem solidarności, szczególnie ze strony produkcji, premię za miesiąc luty przekazuję w całości na pomoc Ukrainie. Dodatkowo Avante przekaże 2000 złotych"
Reporterzy Sky News zostali ostrzelani przez Rosjan w Ukrainie – Ekipa Sky News została ostrzelana w rosyjskiej zasadzce pod Kijowem. Operator kamery Richie Mockler dostał dwa postrzały w kamizelkę kuloodporną, a Stuart Ramsay odniósł rany. Wszyscy mieli założone kamizelki z napisem "Prasa". Członkom ekipy udało się uciec do budynku pobliskiej fabryki kontrolowanego przez Ukraińców. Musieli spędzić tam noc, następnego dnia przyjechał po nich radiowóz policyjny i wrócili do Kijowa. Atak miał miejsce w poniedziałek 28 lutego, ale stacja poinformowała o nim dopiero, gdy jej pracownicy bezpiecznie powrócili do Wielkiej Brytanii