Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 186 takich demotywatorów

20-letnia Kamila Żuk mistrzynią świata juniorek w biathlonie w biegu na 12,5 km! To pierwszy taki sukces wśród kobiet od 1973 roku. Polka wręcz zdeklasowała rywalki, mając nad następną zawodniczką 3 minuty przewagi – Wreszcie jakiś promyk nadziei przed następnymi igrzyskami
Znamy już podium wszech czasóworaz wyniki biegu kobiet na 30 km na Igrzyskach w Pjongczang –
Kibice, a także niektórzy dziennikarze zaczęli zwracać uwagę, że Polacy są w Pjongczangu tylko tłem i do Korei pojechali na wycieczkę. Weronika Nowakowska w bardzo mocnych słowach odpowiedziała na krytykę: – - Wszystkim tym, którzy twierdzą, że przyjechaliśmy tu na wycieczkę, to powiem, że w dupie byliście i gówno widzieliście, sorry. Wycieczka to ostatnia rzecz, którą chciałam tu przeżyć - mówi biathlonistka, która tych igrzysk nie może na razie zaliczyć do udanych.Nowakowska zajęła 34. miejsce w swojej ulubionej konkurencji, w sprincie, była 30. w biegu pościgowym i 21. w biegu indywidualnym. W tym ostatnim występie po trzech strzelaniach zajmowała 1. lokatę, ale na czwartym pomyliła się dwa razy i wypadła z czołowej dwudziestki.- Kochani, kiedyś wam powiedziałam, że sport to jest tylko kawałek życia. Podtrzymuje to zdanie w bardzo trudnym dla mnie momencie. Tak naprawdę teraz igrzyska mogłyby się dla mnie dopiero zacząć, a niestety można powiedzieć, że prawie się kończą - dodaje zawodniczka

Dieta cud naprawdę istnieje:

 –  Chcecie schudnąć? Jedzcie żelki! Ale nie takie zwykłe. Słuchajcie, opowiem wam historię.Byłem sobie ostatnio w Tesco i zdałem sobie sprawę z tego, że chyba z dziesięć lat nie jadłem żelków. Stoi facet, lat trzydzieści pięć, łysina się zaznacza zakolami większymi niż ma Amazonka w górnym biegu, i ogląda żelki jak mały knyp. No i upatrzyłem sobie - Haribo sugar free. No spoko, bez cukru to może mi dziąseł nie wypali bo słodyczy to nie jadłem w hooy długo. Kupiłem sobie taką paczkę 2kg i szczęśliwy podbijam do kasy. Za mną jakiś starszy pan. Stuka mnie w ramię i mówi:-Tylko pan ich nie jedz za dużo, bo jak wnuczce kupiłem to dwa dni z kibla nie wychodziła.Nie dałem o to najmniejszego jebania(od kiedy mój bratanek zjadł całego szluga i wysrał kiepa nic mnie już nie zdziwi, ale to temat na osobną historię), zapłaciłem za wszytko i wychodzę. Ale po jakimś czasie dałem jebanie. I pomyślałem sobie "a hooy, spróbuję."Wbijam do domu(oczywiście nie mówię dzień dobry bo mieszkam sam, żadna nie odważy się spojrzeć na moje piękne, kuliste ciało), jem sobie obiadek, i coraz bardziej myślę o żelkach. Szybko wpieprzyłem mielone(sprzed 4 dni, ale tbw) i otwieram paczkę. Te misie, matko, jakie piękne! Żebyście wy to widzieli. To nie jakieś tam zwykłe żelki pizdryki ze sklepu, tylko dosłownie każdy miś patrzy na ciebie i się uśmiecha. Pragnie, żebyś go wchłonął. No i zacząłem je wchłaniać. W międzyczasie zadzwonił dzwonek do drzwi - jak się okazało, brat wpadł z ww. bratankiem. No i tak siedzimy sobie, my z bratem po kawce, młody prawilnie spija soczek z wysokiej szklanki jak browara. Ojebaliśmy może ze trzy czwarte tej paczki(tak z półtora kilo), kiedy usłyszałem bulgotanie. Ale to nie takie bulgotanie jak bączek w wannie, tylko takie jak to wyśpiewują mnisi z Tybetu czy innego zapizdowa. Młody czerwony, spuścił łeb, zdążyłby nawet szklankę po tym soku umyć zanim to bulgotanie ustało.-Tata, kupa.-No słyszęNo i jak brat wstawał, to tylko spojrzał na mnie oczami jak 5 złotych i jak nie pierdolnął bączura, to myślałem że mu spodnie rozerwie. Brzmiał dosłownie jak stary Wartburg, i to przez dobre 10 sekund.-Coś ty nam kurwa dał?-No zwykłe że... - i nagle jakbym dostał pięścią w brzuch. Tak mnie skręciło, że się zjebałem z krzesła. No i zjebałem.Co potem się działo to była fekaliopokalipsa. Młody oczywiście nie doszedł do kibla, zasrał próg w kuchni i kawałek przedpokoju. Brat w ostatniej chwili podłożył sobie garnek, fajny taki nowy, pięciolitrowy, i w trzy sekundy się z niego wylało. Kurwa nie dość, że garnek zasrany, to jeszcze brat się patrzy na mnie jakbym nie wiem co mu zrobił. A ja sram na podłogę i krzyczę z bólu, bo mnie skręca jakby mnie zombie gryzły. Brat wtóruje, młody wyje sopranem. No istny performance, oprócz wrażeń wizualnych mamy jeszcze śpiew i breakdance w konwulsjach.Po pięciu minutach pierwsza fala ustąpiła. Co za debil wymyślił żelki-misie, które w jelitach zmieniają się w niedźwiedzie polarne? Brat patrzy na mnie, ja na brata, młody patrzy tępym wzrokiem przed siebie. Nawet on czegoś takiego z siebie nie wyrzucił, a oprócz wcześniej wspomnianego szluga ma na swoim koncie więcej podobnych wyczynów. Już zacząłem iść po wiadro, i to był dobry odruch. Druga fala przyszła tak niespodziewanie, że ledwo zdążyłem kucnąć nad wiadrem. Młody popuszcza jakieś mokre bąki, a ja kurczowo trzymam się drzwi od łazienki podczas gdy furia szatana niszczy wiadro. Brat siedzi wyczerpany na krześle i mówi:-O, dobra. Ten będzie suchy.Po jego twarzy wywnioskowałem, że nie bardzo. Zaraz zaczął się zwijać i spadł z tego krzesła, prosto we wcześniej pozostawione przez niego gówno. Ta fala trwała jakieś dwadzieścia minut, i czułem że jak przyjdzie jeszcze jedna to wysram materię pozakosmiczną, bo gówna to tam już nie będzie. W międzyczasie słyszę stukanie w rury. Jakby ta stara raszpla z piętra niżej wiedziała przez co przechodziliśmy, to już by co najwyżej w wieko trumny mogła pukać.Do czwartej fali byliśmy już przygotowani niemal strategicznie - młody zajął kibel bo najwygodniej, a my z bratem siedzimy oparci dłońmi o brzeg wanny. I czekamy. Nagle jak lecącego Apache wroga słyszę takie łopotanie. I zaczyna się desant, który trwa kolejne czterdzieści minut. To już był rekord. Nie wiedziałem, że mam w sobie tyle czegokolwiek - myślałem w pewnej chwili, że jelitom już się popierdoliło do reszty i zaczęły się wywijać na lewą stronę. Nagle walenie do drzwi.-Spierdalać!-Panie Gównalski, otwierać! Policja!-Sram!-Gówno mnie to obchodzi! Otwierać!-Pięć minut!Jelita pozwoliły mi wstać po dwunastu. Otworzyłem drzwi, i nie zdążyłem nawet przyjrzeć się policjantowi, bo pierdolnął na glebę jak kawka XD raszpla szepnęła tylko "o boże" i zaczęła zbiegać po schodach. Dała radę zejść po dwóch zanim zgasły jej światła. Zamknąłem drzwi(przy okazji wychlapując trochę niedźwiedziego łupu na klatkę schodową), i zdążyłem dojść do drzwi od łazienki, kiedy się znowu zaczęło. Czułem, jak gorąca magma opuszcza mój wulkan i tworzy nowe połacie lądu na podłodze mojego przedpokoju. Było tam wszystko - rzeki, małe pagórki i dolinki, nawet coś na kształt naszej komendy policji. Zrezygnowany brat z tępym wzrokiem osunął się dupą do wanny i tak już siedział w środku, stopniowo robiąc coraz głębszą błotną kąpiel. Mówię wam, wyglądało gorzej niż te kible w "Trainspotting."Koniec końców, spędziliśmy jakieś sześć godzin walcząc z tymi niedźwiedziami. Młody miał mniej w sobie więc po czterech godzinach tylko siedział w rogu kibla i cichutko płakał. Mieszkanie było wynajęte, więc trochę przyps, bo posprzątać trzeba. Po czterech dniach było w miarę ok(poza smrodem), a worki wyjebałem do lokalnej oczyszczalni ścieków bo po godzinie spuszczania w kiblu zapchałem i zrobił się mały wylew. Myślałem, żeby zacząć to gówno ściągać z podłogi jak wodę z akwarium (wiecie, gumowa rurka, zasysanie i lecimy), ale w ostatniej chwili brat mi wyrwał węża z ręki i pierdolnął nim w głowę. Jak znosiłem worki po klatce schodowej to wylewałem trochę pod wycieraczkę tej starej psiochy, niech ma to zdarzenie w pamięci do końca swojego życia XDEpilog: zgubiłem tego dnia 12 kilo. DWANAŚCIE. Niech mi żadna Ewa Koniakowska czy inna Mela B nie pierdoli, że jej dieta jest skuteczniejsza. Po tym, jak tydzień nie było mnie w pracy wyjebali mnie z firmy ochroniarskiej. Zatrudniłem się w restauracji. I jak przychodzą jakieś gnojki które są za głośno to daję im miseczkę żelków "dla szanownych klientów." Przecież się gówniarze (hehe) nie przyznają rodzicom, że wpieprzały słodycze. A ja mam ubaw, widząc ich skręcone małe ryje XD brat dalej się do mnie nie odzywa, ale myślę że mu niedługo przejdzie.
Nie da się przyśpieszyć biegu rzeki lub wschodu słońca – Ani sprawić, aby drzewa rosły szybciej, niż rosną. Wszystko dzieje się wtedy, gdy jest na to gotowe
Mamy kolejny medal! Adam Kszczot zdobył srebrny medal w biegu na 800 metrów na Mistrzostwach Świata w Londynie! – Wielkie gratulacje!
Poznajcie 41-letnią Patrycję Bereznowską, czołową postać światowego ultra maratonu. W tym roku dokonała niewiarygodnej sztuki, dwukrotnie w przeciągu 3 miesięcy bijąc rekord świata w biegu 24-godzinnym –
Niewidoma Joanna Mazur wraz ze swoim przewodnikiem Michałem Stawickim zdobyli złoty medal w biegu na 1500m rewelacyjnie atakując na finiszu z 4-tego miejsca po zewnętrznej części toru odrabiając kilkudziesięciometrową stratę do prowadzących! – Wielki szacunek!
Źródło: Włącz głos / Kluczowy moment od 6:00
 –  N: W ostatni piątek razem z przyjaciółką lekko pijane wracałysmy do domu z imprezy autobusem nocnym linii 234. W trakcie podróży spontanicznie postanowiłyśmy, że się pocałujemy. Ot, nic specjalnego. Wszystko były świetnie dopóki nie zauważyłyśmy, że jeden z dwójki młodych chłopców stojących przy drzwiach miał wyraźnie skierowany na nas swój telefon podśmiechując się pod nosem. Najprawdopodobniej nas nagrywał albo robił zdjęcia. Już miałyśmy do nich podejść i zabrać im telefon, ale w biegu wysiedli na Słowiańskiej. Trzymający telefon miał na sobie koszulkę z Powstania Warszawskiego a jego koleżka bluzę z napisem "Jestem królem" i koroną. Jeśli to czytacie to chciałabym, żebyście tylko wiedzieli, że źle trafiliście. Akurat tak się składa, że ja i moja przyjaciółka studiujemy prawo i jeśli gdziekolwiek zobaczymy to nagranie/zdjęcią które zawierają nasz wizerunek, wy, albo raczej wasi rodzice(bo podejrzewam, że nie mieliście nawet skończonych 18 lat wnioskując po tym szczeniackim zachowaniu) będziecie mieli spore problemy. Pozyskanie monitoringu z autobusu z waszym wizerunkiem to żaden problem a konsekwencje będziecie mogli odczuwać na długo. Dlatego apeluję, byście poszli do rozum do głowy i usunęli wszystkie materiały, które wtedy zarejestrowaliście i zrozumieli, że dwójka całujących się dziewczyn to normalność, nic specjalnego i nie powód do tego, by wyciągać telefon i rejestrować takie zdarzenie. Naprawdę, radzę to usunąć.
Kilka słów od Sofii Ennaoui - naszej młodej, filigranowej biegaczki, na wypadek, gdyby ktoś kwestionował jej polskość: – "Myślę i mówię po polsku, jestem chrześcijanką. Rodzice się rozwiedli. Przez całe życie mnie i brata wychowywała mama, arabskiego w ogóle nie znam. A w Maroku byłam dopiero w tym roku. Podczas mityngu w Rabacie publiczność zerwała się z miejsc, gdy prowadziłam w biegu. A gdy usłyszała, że jestem Polką, to siadła.Miałam już oferty, żeby biegać w reprezentacji Maroka, ale nie brałam ich nawet pod uwagę, bo czuję się Polką"

Na to czekali wszyscy internauci. Oto najlepsze teksty Tomka Hajty z meczu Polska - Rumunia:

Na to czekali wszyscy internauci. Oto najlepsze teksty Tomka Hajty z meczu Polska - Rumunia: – Borek: Są ci ludzie co zakładają częściej replikę koszulki Roberta niż jakiegokolwiek innego piłkarza.Hajto: Ale znajdzie się też przecież oryginał...5 sekund ciszy...Borek: Powiedziałem replikę, a nie podróbęA imię jego czterdzieści i czteryPrzyjął to zewnętrzną częścią stopy jak w meczu z Niemcami jak we FrankfurcieBorek: Prezes PZPN powiedział ze dziennikarze nie znają się na piłce.Hajto: Coś w tym jest.Borek: Przecież jesteś teraz redaktoremTeodorczyk rozegrał w tym sezonie ponad 50 meczy w Anderlechcie strzelił 30 goli i 4 bramkiTo takie mini zatrzymanie w pełnym bieguKoronkę trzeba grać!Borek: Zorganizujemy Ci drugi benefis Tomek...Hajto: Nie miałem nawet pierwszego...To jest polski HowedesOn ma to DNA napastnika...Robert, nie czekaj na gwizdek, graj do końca, bądź pazerny!Bardzo dobrze, agresywnie. Nie było faulu, tak się gra w piłkę!Kuba widzimy zmienia buty...Borek: Andrzej Juskowiak mówił, że napastnik nie powinien wracać do obronyHajto: Mówił o sobieDługa przerwa, numer na plecach bardzo ciężki, numer 10, a zagra na pozycji 6On musi wrócić te przysłowiowe 3 kroki do tyłu i zacząć od ABC czyli pozycji nr 6On musi się dogrzaćReprezentacja Rumunii to takie zranione zwierzę na polowaniu, dopóki żyje to może Cię ugryźćEl Tunello zawsze w cenieBorek: Robert zabiera dzisiaj piłkę do domu na pamiątkę.Hajto: Po meczu z Wolfsburgiem zabrał pięćProszę zobacz jaki dosiężny, ale Robert chyba nie planuje kariery koszykarskiejBorek: Rzut karny to jeszcze nie golHajto: Na narodowym to golBorek: Krychowiak nie trafił czysto w piłkęHajto: Być może tak chciał
10-letni chłopak biegł po zwycięstwo, kiedy zobaczył, jak upada jego przyjaciel. Zamiast biec do mety, wrócił się po niego i z nim na rękach ukończył wyścig – Kiedy Riley upadł niecałe 20 metrów przed finiszem w szkolnym wyścigu, Julian nie wahał się ani chwili. Zamiast biec po zwycięstwo, wziął przyjaciela na ręce i razem przekroczyli metę. Wzruszający moment został uwieczniony na zdjęciu.Riley Watson i Julian Otu chodzą do tej samej angielskiej podstawówki w Immingham. Obaj wzięli udział w biegu North East Lincolnshire Schools Sports Partnership Primary Cross Country Race na 800 metrów zorganizowanym w ramach współpracy pomiędzy szkołami.Kiedy 9-letniego Riley’a od mety dzieliło już mniej niż 20 metrów, nagle upadł z powodu bolesnej kolki. Widząc to, Julian zareagował natychmiast – zawrócił i podbiegł do kolegi, wziął go na ręce i doniósł do końcowej linii.Pytany o to, czemu zrezygnował z szansy na zwycięstwo, powiedział po prostu, że „wolał przegrać i pomóc swojemu przyjacielowi, zamiast go zostawiać”.Dyrektorka szkoły, do której chodzą chłopcy, nie kryje dumy z jednego z jej wychowanków. 10-latek prezentuje postawę, jakiej w Allerton Primary School uczy się wszystkich dzieci – To, co zrobił Julian pokazuje, jak chcielibyśmy, żeby postępowały wszyscy nasi uczniowie. To bardzo opiekuńczy chłopiec.
Weteran Earl Granville, który w Afganistanie stracił nogę, przeniósł przez metę biegu kobietę, która doznała kontuzji i nie była w staniekontynuować biegu –
107 urodziny obchodzi najstarszy polski lekkoatleta - Stanisław Kowalski! – Ma 107 lat i już nie biega. Choć jeszcze niedawno bił rekordy na bieżni w swojej kategorii wiekowej. Stanisław Kowalski, najstarszy polski lekkoatleta, obchodzi urodziny.Stanisław Kowalski urodził się 14 kwietnia 1910 roku. Zasłynął jako najstarszy polski lekkoatleta-amator. W 2014 roku na oczach telewidzów TVN24 bił rekord Europy, w swojej kategorii wiekowej, w biegu na 100 metrów. Pokonanie „setki” seniorowi zajęło 32,79 sekundy.Kilka miesięcy później pan Stanisław pobił dwa halowe rekordy świata. Podczas Drużynowych Halowych Mistrzostw Polski Weteranów nie miał sobie równych w sprincie na 60 metrów (czas: 19,72 sekundy) i w pchnięciu kulą (odległość: 5,08 metra). Ale swoich sił próbował także w rzucie dyskiem i młotem. Sportowiec-amator w piątek obchodzi swoje 107. urodziny. Świętowanie nie było huczne. Seniora odwiedziła delegacja ze Starostwa Powiatowego w Świdnicy. Były życzenia i wręczenie sportowej koszulki z odpowiednim do wieku numerem.Pan Stanisław nadal czuje się świetnie, unika stresów, dużo przebywa na świeżym powietrzu. Nie planuje już co prawda startów, ale nadal dużo spaceruje” – cytuje słowa Zygmunta Worsy, sportowego opiekuna 107-latka i prezesa Dolnośląskiego Związku Lekkiej Atletyki, portal Starostwa Powiatowego w Świdnicy.Mężczyzna karierę sportową rozpoczął dopiero w wieku 104 lat. Wcześniej, w pracy, nie musiał być aktywny fizycznie. – Do pracy chodziłem pieszo, albo jeździłem 10 kilometrów rowerem – mówił nam w 2014 roku. I dodawał: będę żył do samej śmierci, nie popuszczę.3 lata temu o panie Stanisławie zrobiło się głośno na świecie, kiedy raper 50 Cent wspomniał o nim na swoim facebooku
Polak wygrał "najzimniejszy maraton świata"! – Długodystansowiec i trener z Gdyni Piotr Suchenia wygrał tegoroczny „North Pole Marathon”! Konkurs jest organizowany od 2003 roku przy arktycznym obozie Barneo, w pobliżu Bieguna Północnego. ​Jak przyznają organizatorzy, ze względu na warunki atmosferyczne, to jeden z najcięższych maratonów na świecie.Biegam na długich dystansach od wielu lat, więc w cyklu treningowym jestem non stop. W połowie grudnia zrobiłem sobie jednak krótką przerwę i przygotowania do tego wyścigu rozpocząłem w styczniu – mówi  Piotr Suchenia. Jak dodaje, największym problemem okazała się nie tylko temperatura, ale też nawierzchnia.  Do takich warunków nie sposób się przygotować. Podczas biegu, przy wietrze wiejącym 5 metrów na sekundę, temperatura odczuwalna wynosiła -50 stopni Celsjusza, to jest naprawdę ogromne wyzwanie. Poza tym chwilami biegło się naprawdę ciężko. Głęboki śnieg i przeszkody sprawiały, że musiałem być wyjątkowo ostrożny i patrzeć pod nogi, żeby się nie przewrócić – dodaje Suchenia.To pierwszy start i pierwsze zwycięstwo Sucheni w North Pole Marathon. Moim celem jest bieganie powyżej koła podbiegunowego. Jak dotąd przebiegłem już 3 takie maratony – mówi Suchenia, dodając że bieg przy arktycznym obozie Barneo był najbardziej wymagającym, jak dotąd, doświadczeniem
Dwóch zawodników moskiewskiego biegu przybiegło do mety w tym samym czasie. Nie rywalizowali już wtedy pod względem szybkości, lecz ustalili zwycięzcę wyścigu przy pomocy gry „Papier, kamień, nożyce” –
Matki są ciągle w biegu –
Katherine Switzer jako pierwsza kobieta w 1967 roku wzięła udział i ukończyła maraton bostoński – Zarejestrowała się jako K.V Switzer dlatego nie wzbudziła żadnych podejrzeń organizatorów, którzy wzięli ją za mężczyznę. Podczas biegu doszło do ataku, w którym jeden z działaczy, próbował zerwać Katherine numer startowy. W obronie zawodniczki stanął między innymi jej trener oraz pozostali biegacze. Oficjalnie kobiety zostały dopuszczone do udziału w maratonie bostońskim w 1972 roku. To, co dzisiaj uważamy za naturalne i oczywiste, kiedyś takim nie było i trzeba było to wywalczyć
Trzeci i ostatni dzień HME zaowocował czterema złotymi medalami i zwycięstwem w klasyfikacji medalowej! – Na najwyższym stopniu podium stanął Adam Kszczot w biegu na 800 metrów, Sylwester Bednarek w skoku wzwyż i obie nasze sztafety 4x400 metrów. Brąz dołożyła Ewa Swoboda w sprincie. Polska zdobywa 12 medali, w tym aż 7 złotych. To najlepszy wynik w historii naszych startów na halowych mistrzostwach Europy.
No i pytam się, jak u diabła można przejść 5 km w ciągu 40 sekund?! –