Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 290 takich demotywatorów

Piątkowe wydanie kenijskiej gazety "Daily Nation" –
Czerwcowa okładka niemieckiej gazety Der Spiegel jest szeroko komentowana w ostatnich godzinach, jakby słusznie przepowiedziała to, co wydarzyło się w tę środę, kiedy tłum ludzi szturmem ruszył na Kapitol. – Na okładce widać Donalda Trumpa siedzącego w swoim gabinecie i trzymającego zapaloną zapałkę, natomiast w tle widać coś, co wygląda na zamieszki w płomieniach.Na okładce, datowanej na 6.6.2020 r., Można przeczytać: „Diabeł ognia. Prezydent podpala swój kraj”.
Chroni klientów przed medialną manipulacją –  PROSZĘ NIE CZYTAĆ GAZET

Po co dobrze rządzić?

Po co dobrze rządzić? –  PO CO DOBRZE RZĄDZIĆ,SKORO MOŻNA KUPIĆ GAZETY,KTÓRE NAPISZĄ, ŻE DOBRZE RZĄDZIMY?PeninMan-ThurFri-Sadfb/Anonimowylnternauta
W odpowiedzi na ostatnie wydarzenia, coraz większą popularność zdobywają tego typu wlepki na samochód –  nie tankuję na orlenie
Bardzo głośno było swojego czasu na temat podboju chińskiego rynku przez polski zespół "Bayer Full" – Lider grupy - Sławomir Świerzyński, opowiadał o 67 milionach sprzedanych płyt (w Polsce sprzedali ich dla porównania ok. 17 milionów), koncertach z nadania rządu czy spotkaniach z ambasadorem.Te dokonania na rynku orientalnym brzmiały bardzo imponująco i miały stanowić o uniwersalności muzyki disco polo oraz twórczości "kultowego zespołu'. Wszystko fajnie, do momentu gdy muzyczne podboje Świerzyńskiego, traktowanego rzekomo przez Chińczyków jak "dziecko cesarza" okazały się po prostu... kłamstwem.Zespół co prawda wydał płytę ze swoimi największymi przebojami w języku chińskim, jednak ukazała się ona jedynie na rynku Polskim. Bardzo prawdopodobne, że nikt w Chinach o zespole nie słyszał. Do dziś nie wiadomo do końca co zawiodło lub co przeszkodziło zespołowi w ekspansji na wschodni rynek. Wiadomo natomiast, że liczby i wydarzenia, które Świerzyński podał w 2013 roku w wywiadzie dla gazety "Polska. The Times", były nie tyle co naciągane, co od początku do końca fałszywe
Oszust został oszukany przez seniorkę – Tym razem złodziej został oszukany przez ofiarę. 15-letni złodziej próbował wyłudzić metodą na wnuczka 17 tys. zł. Seniorka zamiast pieniędzy włożyła do koperty pocięte gazety i zgłosiła sprawę na policję. Już nawet staruszkom nie można ufać...
- Koncern paliwowy bierze się za gazety, - poczta zajmuje się wyborami i sprzedażą zniczy, - policja wycina konfetti, - magazynierzy tworzą serwisy informacyjne, - żołnierze liczą łóżka w szpitalach – A ja się głupi martwię, czy karton po mleku wrzucić do papieru czy sztucznych
Naród ma się kłócić o sprawynieistotne a oni robią biznes –  Cytuję z Twittera: Ryszard Swetru@swetru_rMateusz Morawiecki zapowiedział kilka zmian w tak zwanej ,,Piątce dla zwierząt".Dozwolony będzie ubój rytualny w przypadku drobiu. Cóż za przypadek, że dobrym przyjacielem PiS jest Andrzej Goździkowski prezes Cedrobu, firmy zajmującej się masową produkcją drobiu. Cóż za przypadek, że zakaz nie obejmie akurat tej gałęzi, gdzie Cedrob zainwestował 100 mln zł w budowę nowych chłodni.Cóż za przypadek, że Cedrob razem ze spółkami skarbu państwa jest fundatorem wielu proPiSowskich wydarzeń, np. gal Gazety Polskiej.Cóż za q**a przypadek.
Uczeń szkoły średniej w Hongkongu zamknięty i otoczony przez ponad 20 gliniarzy za publiczne czytanie antyrządowej gazety wydanej przez aresztowanego dysydenta –
 –  Paweł Lęcki9tuoSlapon gosmomredogzd.  · Żyjemy w kilkunastu Polskach. Jest Polska Onetu, Interii, Wirtualna, Polsatu, TVNu, Rzeczypospolitej, wPolityce, DoRzeczy, niezależnej pl, Prawego pl, Wprost, Dziennika Gazety Prawnej, Newsweeka, TVP Info, Radia Maryja, Polityki, Gazety Wyborczej. Gdyby ktoś czytał tylko jeden z tytułów, żyłby w jednej z możliwych Polsk. Czytając dwa, już przenosi się do dwóch. Niektóre Polski mają części wspólne, inne całkowicie różnią się od siebie. Podają różne wiadomości lub zupełnie inaczej komentują te same. Mają swoje języki i sposoby nawiązywania relacji z czytelnikami. Od bardziej subtelny po turbomegaskandale. Jeśli ktoś uważa, że czytanie każdej z Polsk przynosi całościowy obraz jednej Polski, to grzeszy naiwnością. To nadal Polska, która bardziej przypomina rozbity witraż, złożony z fragmentów, okruchów i tak zwanych prawd, co do których niektórzy są przekonani tak bardzo, że w ogóle nie widzą innych. Etatowi komentatorzy rzeczywistości opowiadają świat, a robią to w każdej Polsce nieustannie tak samo. Można w zasadzie przewidzieć, co powiedzą i jak. Nieustannie ci sami politycy analizują prawie 40 milionowy kraj. Monopol kilkudziesięciu twarzy stanowi przedstawicielstwo twarzy Polaka, który nie może być do końca pewien, w której Polsce akurat przyszło mu żyć. Być może dlatego tak bardzo trudno o porozumienie, gdyż źródeł wiadomości jest wiele, ale niewiele płynie z tego wniosków. Natłok informacji nie daje poczucia bezpieczeństwa, a przede wszystkim bardzo łatwo stracić z oczu naprawdę ważne sprawy. W świecie newsów gubi się człowiek, choć wszystkie z pozoru dotyczą ludzi.
Ufaj mediom, a daleko zajdziesz – Artykuł z polskiej gazety z ostatniego dnia sierpnia 1939 roku
Oto pani Martyna Jurkiewicz-Tomsia. Zasłynęła z tego, że 10 lat temu jako 22-letnia dziennikarka Gazety Wrocławskiej napisała słynny tekst o libacji na skwerku we Wrocławiu. Dzisiaj zdradza kulisy tamtego artykułu: – "Typowy lokalny dziennikarz na swoim dyżurze obdzwania wszystkie służby (policja, straż pożarna, pogotowie) by dowiedzieć się, czy coś się dzieje na mieście. To praktyka stosowana na długo przed internetem. Tyle tylko, że nie każda interwencja lub stłuczka trafiała potem do gazety czy wiadomości radiowych.Przez wspomniany wcześnie prikaz, trzeba było dodawać newsy, nawet jak nic konkretnego się nie wydarzyło. Dziennikarka wykręciła numer na policję. Taki był zapis rozmowy z poirytowanym (nadmiarem telefonów z "żebraniem") o newsy dyżurnym.– Panie dyżurny, czy coś się dzieje? – zapytała dziennikarka.– Nie – odparł policjant.– A może jednak, cokolwiek?– NIE, NIE, NIE.– To jaką mieliście ostatnią interwencję?I wtedy, dyżurny opowiedział zdesperowanej dziennikarce o libacji-widmo. – Wiem, że ta depesza, to zaprzeczenie wszystkiego co ma związek z dziennikarstwem. No ale nie miałam innego wyjścia. Musiałam coś wrzucić w sieć, a nic innego nie miałam! Atmosfera w pracy nie była przyjemna, więc popełniłam swoje słynne dzieło – wspomina "SE" pani Martyna.Niedługo po tym zakończyła swoją przygodę z dziennikarstwem. Sama zrezygnowała. Chciała działać w PR, potem startowała na sołtysa, ale nie zgarnęła stołka. Obecnie jest szczęśliwą mamą i przewodniczącą koła gospodyń wiejskich. Na artykuł reaguje z uśmiechem."
W poniedziałek 6 lipca, w wieku 91 lat zmarł Ennio Morricone- dziś włoskie media poinformowały, że artysta napisał swój własny nekrolog, którego treść opublikowały najważniejsze krajowe gazety – „Ja, Ennio Morricone, umarłem” – rozpoczyna się nekrolog. „Zawiadamiam w ten sposób wszystkich przyjaciół, którzy byli zawsze blisko mnie, a także tych dalszych, których pozdrawiam z wielkim sentymentem. Nie sposób wymienić wszystkich. Ale szczególna pamięć należy się Peppuccio i Robercie, serdecznym przyjaciołom, mocno obecnym w tych ostatnich latach naszego życia” – czytamy. „Jest tylko jeden powód, który popycha mnie, aby pożegnać wszystkich w ten sposób i mieć prywatny pogrzeb: nie chcę przeszkadzać. Żegnam z wielkim sentymentem Ines, Laurę, Sarę, Enzo i Norberta, którzy dzielili ze mną i moją rodziną znaczną część mojego życia. Chcę wspomnieć z miłością moje siostry Adrianę, Marię i Frankę oraz ich bliskich, by dać im odczuć, jak bardzo ich kochałem”Następnie zwraca się do swoich najbliższych„Pełne wzruszenia i głębokie »do widzenia« kieruję do moich dzieci Marca, Alessandry, Andrei i Giovanniego, mojej synowej Moniki, moich wnuków Franceski, Valentiny, Francesca i Luki. Mam nadzieję, że rozumieją, jak bardzo ich kochałem. Na koniec Maria (ale nie ostatnia). W stosunku do Niej ponawiam wyznanie nadzwyczajnej miłości, która nas łączyła, i którą bardzo przykro mi opuszczać. To do Niej kieruję najboleśniejsze »do widzenia«” „Ja, Ennio Morricone, umarłem” – rozpoczyna się nekrolog. „Zawiadamiam w ten sposób wszystkich przyjaciół, którzy byli zawsze blisko mnie, a także tych dalszych, których pozdrawiam z wielkim sentymentem. Nie sposób wymienić wszystkich. Ale szczególna pamięć należy się Peppuccio i Robercie, serdecznym przyjaciołom, mocno obecnym w tych ostatnich latach naszego życia” – czytamy. „Jest tylko jeden powód, który popycha mnie, aby pożegnać wszystkich w ten sposób i mieć prywatny pogrzeb: nie chcę przeszkadzać. Żegnam z wielkim sentymentem Ines, Laurę, Sarę, Enzo i Norberta, którzy dzielili ze mną i moją rodziną znaczną część mojego życia. Chcę wspomnieć z miłością moje siostry Adrianę, Marię i Frankę oraz ich bliskich, by dać im odczuć, jak bardzo ich kochałem”Następnie zwraca się do swoich najbliższych„Pełne wzruszenia i głębokie »do widzenia« kieruję do moich dzieci Marca, Alessandry, Andrei i Giovanniego, mojej synowej Moniki, moich wnuków Franceski, Valentiny, Francesca i Luki. Mam nadzieję, że rozumieją, jak bardzo ich kochałem. Na koniec Maria (ale nie ostatnia). W stosunku do Niej ponawiam wyznanie nadzwyczajnej miłości, która nas łączyła, i którą bardzo przykro mi opuszczać. To do Niej kieruję najboleśniejsze »do widzenia«”

Sławomir Mentzen - jak zwykle w punkt:

 –  Mieliśmy już w tej kampanii fejkowego projektanta mody, który chwalił styl Pierwszej Damy, mieliśmy zalatujące Koreą Północną wieronopoddańcze materiały o Andrzeju Dudzie w głównym wydaniu Wiadomości, teraz przyszedł czas na fejkowych wyborców Krzysztofa Bosaka, którzy w ramach akcji #MimoWszystkoDuda, postanowili udzielić poparcia Andrzejowi Dudzie.Akcja została przeprowadzona tak ordynarnie, że nie zdziwiłbym się w ogóle, gdyby stali za nią mistrzowie z Polskiej Fundacji Narodowej. Kim są bohaterowie tego spotu? Za sympatyka Krzysztofa Bosaka podaje się działacz związanej z PiS i zakładanej przez Sebastiana Kaletę młodzieżowej organizacji, robiący sobie zdjęcia z Beatą Szydło. Kolejny as to rzekomy doktor, którego nie ma w oficjalnej bazie danych ludzi z doktoratem, przypadkowo nazywający się tak samo jak znany działacz Ruchu Narodowego. Są tam też oczywiście ludzie, którzy wystąpili w tym spocie z uczciwych pobudek, pewnie nie wiedząc, że zostaną wykorzystani do tak tępej propagandowej ustawki.Film został wrzucony na kanał bez żadnych subskrypcji, komentarze i oceny zostały oczywiście wyłączone. Nagranie natychmiast pojawiło się na rządowych kanałach propagandowych, według których wyborcy Krzysztofa Bosaka zdecydowali się jednak poprzeć Andrzeja Dudę. Ta bezczelna, charakterystyczna dla sowieckiej propagandy ustawka przypomina nie tylko PRLowskie malowanie trawy na zielono ale i malowanie dziennikarza Wyborczej na czarno. Gdy Wyborcza szukała rasizmu na Marszu Niepodległości, pomalowali jednego ze swoich chłopaków na czarno i wypuścili na Marsz, w oczekiwaniu, że zostanie tam przez rasistów pobity. Nic takiego oczywiście się nie stało. Teraz ktoś, kto dostał zlecenie na znalezienie popierających Andrzeja Dudę wyborców Bosaka również nie mógł znaleźć wystarczającej ich liczby, więc dodał ich trochę od siebie.Gdyby politycy PiS zachowywali się przez ostatni rok normalnie, nie nazywali nas ruską agenturą, nie mówili że jeździmy pod Moskwę szkolić się z zabijania i wysadzania, gdyby nie pozbawiali naszych posłów miejsc przewodniczących komisji sejmowych, gdyby przyjęli jakiekolwiek nasze poprawki, gdyby wyrazili jakąkolwiek chęć konstruktywnej współpracy, to może mogliby liczyć na jakieś większe poparcie naszych wyborców. Ale po tym trwającym ponad rok pajacowaniu ze strony PiS, po roku współpracy ze skrajną lewicą, po pompowaniu Zandberga i przyjmowaniem jego pomysłów i poprawek, jedyne co mogą zrobić, to przebrać za sympatyka Konfederacji jakiegoś działacza swojej młodzieżówki.PiS doszedł w swoim zakłamaniu już do poziomu Gazety Wyborczej. Jak tak dalej pójdzie, do kolejnych wyborów będą musieli sobie szukać aktorów do spotów wśród rodziny zarządów spółek Skarbu Państwa, bo nikt inny nie będzie chciał w nich brać udziału.
 –  Moje 9 miesięcyfp, nie nadążam żesprzątaniem, uwielbia jeść ziemię, kwiatki,okruszki z podłogi, o psiej karmie i piasku niewspomnę, wszystko co generalnie mieści się wbuzi    a jak zobaczy śmietnik to nie ma siły,warczy i szarpie żeby tylko dostać się i zjeśćobierki z ziemniaka.kartki, gazety, papiertoaletowy, nie ma w domu miejsca gdzie byczegoś nie znalazła do zjedzenia, mójwszystkożerny" I roboot Pola ". Też tak macie?

Dziś obchodzimy 16. rocznicę śmierci Marvina Heemeyera, człowieka nękanego przez bezduszną biurokrację, który w odwecie zrównał z ziemią pół miasta

Dziś obchodzimy 16. rocznicę śmierci Marvina Heemeyera, człowieka nękanego przez bezduszną biurokrację, który w odwecie zrównał z ziemią pół miasta – Marvin był mechanikiem samochodowym w miasteczku Granby w Kolorado. W 2001 roku wdał się z ratuszem w spór dotyczący planów zagospodarowania przestrzeni miejskiej. Zmienione chwilę wcześniej plany zakładały budowę fabryki cementu w miejscu, w którym odcięłaby jedyną drogę dojazdową do zakładu Heemeyera, co uniemożliwiłoby mu prowadzenie interesów i uczyniłoby posiadany przez niego grunt praktycznie bezwartościowym. Heemeyer bezskutecznie zabiegał o pozostawienie drogi dojazdowej i składał liczne apelacje od decyzji, jednak ratusz niezmiennie sprzyjał budowie fabryki, a także jawnie krytykował postawę Marvina za pośrednictwem lokalnych mediów.Następnie miejscowa administracja nakazała mu przyłączenie się do miejskiej kanalizacji. Aby to zrobić, Marvin musiałby przekopać się przez trzy metry działki sąsiada, z którym z powodu budowy cementowni był w sporze, i który nie wyrażał na to zgody. Dla władz miasta nie miało to znaczenia i regularnie karały Marvina za brak podłączenia do kanalizacji.Ostatecznie Marvin postanowił wybudować drogę na własny koszt i kupił buldożer Komatsu D335A, równocześnie składając wniosek o niezbędne pozwolenie na budowę drogi, jednak i ten wniosek został odrzucony przez urzędników miejskich. Kiedy kolejne petycje do władz, mediów i lokalnej społeczności nie dały żadnych skutków, Heemeyer poddał się, dzierżawiąc grunt firmie wywożącej śmieci. Umowa zakładała, że miałby on sześć miesięcy na wyprowadzenie się z posesji.Jak się później okazało, okres ten wykorzystał na ulepszenie swojego buldożera, osłaniając go miejscami ponad 30 centymetrami stali i betonu, instalując kamery zapewniające widoczność otoczenia w każdym kierunku, dwa karabiny i jeden pistolet maszynowy pozwalające na prowadzenie ostrzału z wnętrza pojazdu, 900 kilogramowy właz, a w końcu konstruując klimatyzację. 4 czerwca 2004 roku konstruktor zasiadł za sterami buldożera, wyjeżdżając przez ścianę swego dawnego warsztatu, a następnie zrównując z ziemią fabrykę cementu i dom sąsiada. W ciągu kilkugodzinnej wyprawy Heemeyer zniszczył doszczętnie budynek ratusza, siedzibę lokalnej gazety, dom burmistrza i wiele innych budynków publicznych powiązanych z osobami, które były zaangażowane w spór.  Łącznie w gruzach legło 13 budynków.To, że nikt nie został ranny, niektórzy świadkowie przypisywali precyzyjnej kalkulacji działań Heemeyera. Policja i oddziały SWAT próbowały powstrzymać maszynę, ale zarówno ogień z broni długiej, jak i granaty nie miały żadnego wpływu na pojazd, i ostatecznie, po oddaniu ponad 200 strzałów (w tym amunicji przeciwpancernej), siły porządkowe musiały po prostu bezsilnie obserwować wydarzenia. Gdy po pewnym czasie w pojeździe zawiodła chłodnica, a jedna z gąsienic zapadła się w piwnicy sklepu Gambles, operator buldożera sięgnął po pistolet i popełnił samobójstwo. Zarówno pozostawione przez niego nagrania, jak i sposób budowy włazu, wskazują, że nigdy nie zamierzał opuścić buldożera — właz został skonstruowany tak, by jego ponowne otwarcie graniczyło z niemożliwością. Straty spowodowane przez Heemeyera oszacowano na ponad 7 milionów dolarów. Mimo potępienia ze strony lokalnych władz i mediów, dla wielu osób stał się ludowym bohaterem i symbolem sprzeciwu wobec władzy. Buldożer został rozebrany na części, które rozesłano do różnych złomowisk i zniszczono tak, aby nie pozostał po nim żaden ślad
Świat stanął na głowie - TVP wytyka homofobię Gazecie Wyborczej. Niech tylko Korwin powie, że w Polsce są zbyt niskie podatki i mogę umrzeć –  EUROPA OBURZONA HOMOFOBIĄ GAZETY WYBORCZEJ
Stadnina koni w Janowie Podlaskim. "To, czym karmią konie, woła o pomstę do nieba" – Wciąż trwa śledztwo dotyczące rzekomych nieprawidłowości w stadninie koni w Janowie Podlaskim. Prokuratura przedłużyła je po raz kolejny. Tymczasem legendarna stadnina, słynąca z hodowli koni arabskich, podupada.Cierpią na tym, jak wynika z ustaleń gazety, konie. - Nie ma pełnowartościowej paszy. To, czym karmią konie, woła o pomstę do nieba. Zważono worek owsa i okazało się, że zamiast 50 kg ma wagę około 30 kg, bo to są plewy, a nie owies. Dobrze, że po ostatnich deszczach jest więcej trawy i zaczęły wychodzić na nią konieBrakuje opieki weterynaryjnej i kowala, więc konie mają nieprzycinane kopyta. Trudna jest sytuacja ekonomiczna. Klacze wylicytowane na zimowej aukcji się wyźrebiły i nie wiadomo, czy klienci za nie zapłacą
A co wy na to? – Pracownicy poczty Ja mam tu listy, paczki, awizo, rajstopy, książki, gazety, podpaski, gry planszowe, dewocjonalia, serwetki, kalendarze, znaczki, wózki widłowe, chemię z Niemiec, jeszcze mi tylko kurwa wyborów brakuje.
Źródło: Www.samaprawda.com