Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 44 takie demotywatory

Dziś 100. urodziny obchodzi pułkownik John Waddy. – John Waddy brał udział wraz z polskimi spadochroniarzami w operacji Market-Garden w Arnhem.Został ranny i trafił do niewoli.W 1975 roku był konsultantem wojskowym przy filmie "O jeden most za daleko", który opowiada historię nieudanego lądowania w Arnhem.W filmie Gene Hackman wcielił się w rolę gen. Sosabowskiego.Zasłynął z tego, że protestował u producenta filmu Josepha E. Levine w związku z historycznymi przekłamaniami filmu.W odpowiedzi od producenta usłyszał;"Film jest dla pieniędzy nie dla historii".Do dziś John nie poleca tego filmu.W życiu prywatnym niesamowicie skromny i prawy.
W wieku 102 lat odszedł Mieczysław Stachiewicz - pilot Dywizjonu 301, pułkownik Wojska Polskiego w stanie spoczynku, działacz polonijny, honorowy prezes Instytutu Piłsudskiego w Londynie, kawaler Orderu Orła Białego –
Dzisiaj 106. urodziny świętuje Pułkownik Kazimierz Klimczak ps. "Szron", oficer Wojska Polskiego II RP, żołnierz września '39, żołnierz Armii Krajowej – Najlepsze życzenia!
Bohun i Skrzetuski istnieli naprawdę! – Bohaterowie "Ogniem i Mieczem" - pułkownik kozacki Jurko Bohun i namiestnik chorągwi pancernej Jan Skrzetuski byli wzorowani na historycznych postaciach.Jurko Bohun w rzeczywistości nazywał się Ivan Bohun i był pułkownikiem kozackim, jednym z dowódców powstania Chmielnickiego (najprawdopodobniej uczestniczył w oblężeniu Zbaraża w 1649 roku). Bohun po wdaniu się w konflikt z Atamanem Siczy Zaporoskiej - Ivanem Brzuchowieckim - został uznany za zdrajcę i rozstrzelany 27 lutego 1664 roku.Jan Skrzetuski w rzeczywistości nazywał się Mikołaj Skrzetuski i był wielkopolskim szlachcicem z okolic Poznania. W młodości miał liczne przewinienia i zatarczki z wymiarem sprawiedliwości. Zaciągnął się na służbę wojskową, chcąc tym samym zmazać swoje przewinienia. W 1649 roku uczestniczył w obronie Zbaraża przed armią Chmielnickiego. Zasłynął tym, że przedostał się przez wojska kozackie i w porę poinformował króla Jana Kazimierza o bardzo trudnej sytuacji załogi zamkowej. Zmarł w 1673 roku.
Cześć i chwała bohaterom! – Na zdjęciu najstarszy żyjący Powstaniec Warszawski Pułkownik Kazimierz Klimczak ps. "Szron" (105 lat) oraz ostatni żyjący świadek odkrycia grobów polskich oficerów w Katyniu, Porucznik Henryk Troszczyński ps. "Murarz" (96 lat)
Rekonstruktorzy przyszli do przedszkola w Bielsku z granatami i karabinami, by zaprezentować maluchom broń z okresu II wojny światowej. Wielu osobom się to nie spodobało – - O, widzisz, to jest granat. Kiedy wybucha to te metalowe części lecą z ogromną prędkością i siłą, wbijają się w ciało człowieka, rozrywają je, miażdżą kości. Urywają rączki, zamieniają twarz w krwawą miazgę" - tak powinien mówić do kilkuletniego dziecka ten mężczyzna prezentując mu śmiercionośny przedmiot.Zajęcia z rekonstruktorami w ostrych słowach podsumował były wojskowy, pułkownik Adam Mazguła, znany z ostrej krytyki rządu Prawa i Sprawiedliwości.- Rodzice, zabierzcie dzieci z tego przedszkola! Co za skrajny przypadek podlizywania się władzy kosztem wychowania malutkich dzieci?! Relacja Grupy Rekonstrukcji Historycznej Beskidy nie dotyczy ludzi dorosłych, nie dotyczy też miłośników historii w szkole średniej i tej która myśli o swojej przyszłości w wojskowym mundurze. To pokaz narzędzi śmierci dla 4/5-letnich dzieci! Dzieci w tym wieku uczą się rozróżniać dobro od zła, rozumienia słów podstawowych i rozpoznawania uczuć. Tymczasem ludzie w historycznych mundurach tłumaczą, na czym polega różnica w zabijaniu granatem, kulą karabinową lub z granatnika, serią z karabinu czy odłamkiem. Czy sądzicie, że dziecko w ogóle jest w stanie zrozumieć waszą dziejową sprawiedliwość motywującą zabijanie? - pyta były wojskowy
 –  WOJSKOWY MODEL KARIERYPICIEROZMOWYPRACAPODRÓZOWANIEGENERALPULKOWNIK2001KAPITAN1993MAJORPORUCZNIK198920061998DEMOTYWATORY.PLWykres kariery w polskim wojsku
Najstarszy żyjący Powstaniec Warszawski, Pułkownik Kazimierz Klimczak ps. "Szron" (105 lat) oraz ostatni żyjący świadek odkrycia grobów polskich oficerów w Katyniu, Porucznik Henryk Troszczyński ps. "Murarz" (96 lat) – Obaj wzięli udział w powstańczej Mszy Świętej w miejscu, w którym była odprawiana 75 lat temu. Na podwórzu jednej z warszawskich kamienic.Po Mszy, Pułkownik Kazimierz Klimczak powiedział:- Pamiętajcie o naszej walce! Panie Pułkowniku, nigdy nie zapomnimy!

W rocznicę katastrofy smoleńskiej warto przypomnieć słowa gorzkiej prawdy doświadczonego polskiego pilota Jerzego Grzędzielskiego, który zmarł kilka miesięcy po napisaniu tego tekstu

 –  Grzegorz Micuła10 marca 2017 ·Przy okazji kolejnej miesięcznicy co poniektórym pod rozwagę....Minęło już ponad sześć lat od katastrofy smoleńskiej, a zarazem sześć lat kłamstw i oszczerstw wynikających z braku wiedzy i cynizmu. Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową.W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.Od momentu katastrofy pojawia się podejrzenia o spisek na życie prezydenta i zdradę stanu z obcym państwem. O bredniach głoszonych na temat katastrofy można napisać książkę lub nawet kilka. Wspomnę tylko wybrane. Pan minister Macierewicz zaraz po katastrofie twierdził, że Rosjanie na lądowanie premiera Tuska przywieźli w teczce ILS (Instrument Landing System), a na lądowanie prezydenta już nie przywieźli. Dalej Rosjanie nie odpędzili, powtarzam kuriozalne określenie „nie odpędzili”, naszego kapitana i nie zamknęli lotniska. Odpowiem panu ministrowi: ILS waży kilkaset kilogramów. Na lotnisku Okęcie był montowany 4 lata. Specjalnie wyposażony samolot kalibrował go, stabilizował ścieżkę schodzenia i centralną oś pasa. Na lotnisku Modlin instalowano ILS przez 3 lata. Koszt wyniósł 62 mln złotych. Panie Ministrze — kapitana nie odpędza się. To komary lub muchę z czoła można odpędzać. Lotniska nigdy nie zamyka się kapitanom, wyjątkiem jest sytuacja jeśli na pasie stoi inny, uszkodzony samolot.O lądowaniu lub nie decyduje tylko i wyłącznie kapitan. Pani poseł Kempa biegała po stacjach TV z rewelacją, że przyczyną katastrofy było niezabranie rosyjskiego nawigatora. Kosmiczna bzdura i kompromitacja pani poseł. Ma się to tak, jakby chirurgowi tuż przed operacją przyprowadzono salową i powiedziano, że jeśli pan doktor nie podoła, to ona pomoże przy operacji.Katastrofę smoleńską mozolnie, przez głupotę, brak wiedzy, chciwość i cynizm, przygotowywała polityczna czołówka PIS. Zaczęło się w 2006 roku za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego. W czasie publicznego wystąpienia minister obrony z PIS-u zapytany został przez oficerów-pilotów samolotu Tu 154 za Specpułku dlaczego nie ćwiczą na symulatorach. Odpowiedź była następująca i niebywale skandaliczna: „Nie, bo to ruskie symulatory”. Dla mnie powiało grozą i jęknąłem: „będziemy mieli katastrofy”. Nomen omen ten minister zginął w katastrofie smoleńskiej.Ćwiczenia na symulatorach są niebywale ważne, uratowały wiele istnień i nie do pomyślenia jest, aby z nich rezygnować. Cały świat lotniczy z nich korzysta. Prezesi nawet najbiedniejszych linii lotniczych klną, ale płacą za ćwiczenia swoich załóg. Ogrom głupoty i braku odpowiedzialności powala tu na ziemię. Mogę dać dziesiątki przykładów, ale pozostanę przy swoim doświadczeniu. W mozolnych ćwiczeniach na symulatorze wielokrotnie wraz z załogą zabiłem się. Ale przyszła jeden raz okrutna rzeczywistość. Po 10-cio godzinnym locie, niewiele minut przed lądowaniem na moim lotnisku zrobiło się tragicznie. Mgła do samej ziemi, chmury, widzialność 50 m. Do zapasowego lotniska 800 km a paliwa resztki. Panie Ministrze Macierewicz, nikt mnie nie odpędzał, nikt mi nie zamykał lotniska ale widziałem śmierć w oczach i warunki ponad moje uprawnienia i siły. Myślałem już o straży pożarnej i karetkach. Pierwszy kontakt wzrokowy z ziemią miałem na dziesięciu metrach wysokości, błysnęła zielona lampa progu pasa i centralnej linii. Do portu samodzielnie bez pomocy „Follow me” nie mogłem pokołować. Nie było cudu, tylko wyszkolona załoga po wielu godzinach treningu na symulatorze. Wracający z urlopu w Singapurze, kolega kapitan i mój instruktor, wszedł przed lądowaniem do mojego kokpitu. Natychmiast został wyproszony. Nikt w takiej sytuacji nie może być w kabinie, w odróżnieniu od tego, co nasi politycy urządzili temu biednemu pilotowi pełniącemu funkcję kapitanaTU154. Żałość i rozpacz. Kiedy uderzycie się w piersi? Polityka PIS w imię idiotycznych i partykularnych fobii pozbawiła pilotów Specpułku ćwiczeń w symulatorze, obniżając bezpieczeństwo lotów w tym lotów z najważniejszymi osobami w Polsce. To był wstęp do katastrofy.Rok 2008. Prezydent Lech Kaczyński wraz z zaproszonymi gośćmi, prezydentami i premierami lecieli do Gruzji przez Azerbejdżan. Gruzja była w stanie wojny z Rosją. Dlatego Pan Prezydent akceptuje taką trasę. W trakcie lotu Pan Prezydent zmienia swoją decyzję i poleca kapitanowi zmianę trasy lotu wprost do Tbilisi. Kapitan odmawia, bo nie zezwalają na to przepisy, ponadto gdyby niezidentyfikowany obiekt pojawił się w strefie działań wojennych mógłby być zestrzelony przez Gruzinów lub Rosjan. Mielibyśmy przez głupotę niebywały skandal międzynarodowy i na sumieniu prezydentów i premierów. Kapitan został obrażony przez Pana Prezydenta, nazwany tchórzem. Po przylocie do Warszawy straszony konsekwencjami. A wystarczyło polecić jednemu z licznych doradców-prawników zajrzeć do prawa lotniczego i naszego AIP. Wtedy kapitan zostałby przeproszony. Nie posądzam o samodzielny, nierozsądny pomysł samego Prezydenta. W samolocie był odcięty od światowych informacji, a newsy podały, że prezydenci Francji i Rosji lecą aktualnie z Moskwy do Tbilisi w asyście myśliwców. Pewnie jakiś usłużny poddał więc panu Prezydentowi przez telefon przednią myśl zmiany trasy lotu. Po tym zdarzeniu pozostało już w Specpułku niewielu doświadczonych pilotów, którzy chcieli latać z prezydentem. Kapitan nie może odmówić lotu, ale może, np. zachorować. To była kolejna cegła przyłożona do katastrofy.Na lot do Smoleńska w fotelu kapitańskim zasiadł więc pilot nieposiadający w pełni uprawnień kapitańskich jak stwierdziła komisja. Opowiem jak to jest w liniach lotniczych. Na przykład jeśli ważność ćwiczeń w symulatorze przeciągnie się nawet o jeden dzień kapitan odmawia lotu. Kapitan odmówił lotu rano w słoneczny dzień do Wrocławia i z powrotem, bo zapomniano wyposażyć kokpit w ręczną, wymaganą instrukcją, latarkę. Ten młody kapitan miał rację. W tym locie mogło np. nastąpić zadymienie kabiny i ta latarka ratowałaby wszystko – odczyty przyrządów. Składam Jego Magnificencji Rektorowi Politechniki Rzeszowskiej gratulacje. Ten młody pilot od Pana wyszedł, tak jak wielu innych. Dziś latają oni jako kapitanowie w najlepszych liniach świata. Uważam, że gdyby tego młodego pilota Tu154 potraktowano jak w cywilizowanych społeczeństwach, to znaczy uszanowano jego kwalifikacje i decyzje oraz pozostawiono kokpit zamknięty, to po otrzymaniu standardowej informacji o pogodzie z wieży kontrolnej smoleńskiego lotniska i jeszcze bardziej nadzwyczajnej i dodatkowej informacji o godz. 08.24 że „warunków do przyjęcia nie ma”, to kapitan po stwierdzeniu, że na wysokości 100m nie widzi ziemi i pasa, odleciałby ma lotnisko zapasowe lub postawił samolot w krąg. Zgodnie z instrukcją wykonywania lotów. I to jest cała wiedza. Jednak chciwość, zarozumialstwo i cynizm możnych polityków zwyciężyły.Przed wejściem pasażerów na pokład, honorem i przywilejem kapitana jest witanie najważniejszej osoby wraz z małżonką, czyli pana Prezydenta. Odebrał ten przywilej kapitanowi Dowódca Wojsk Lotniczych – generał Błasik. Po prostu pokazał mu jego miejsce i to, że jest tu nikim – poniżające i podłe. Ja w takiej sytuacji odmówiłbym lotu. Niby niewyobrażalne, ale nie dla tych którzy wiedzą o co idzie, zwłaszcza dla pilotów. Jest to kolejna cegła budująca to nieszczęście. Na 11 minut przed katastrofą kapitan otrzymuje wiadomość że “Pan Prezydent jeszcze nie podjął decyzji co robimy dalej”. To oburzające i paraliżujące oświadczenie. To kapitan ma wiedzieć, co robić i on decyduje! To on odpowiada za życie wszystkich na pokładzie, a nie pasażer, nawet najważniejszy! Kokpit winien być absolutnie sterylny i tylko kapitan może wydawać polecenia. Tam był po prostu bałagan. Nie wiadomo było kto dowodził, kapitan nie był w stanie pozbyć się gości (intruzów) z kokpitu, samolot pędził do ziemi, nic nie było widać poniżej nieprzekraczalnych 100 m. Generał, Dowódca Wojsk Lotniczych zamiast wrzasnąć w tym momencie „do góry!” nawet nie wyrzucił i nie uciszył intruzów – horror.Pan minister Macierewicz z uporem twierdzi, że załoga zamierzała odejść na drugi krąg. Panie Ministrze, już byli tak nisko że zadziałała instalacja TAWS „Pull up, terrain ahead”. To paraliżująca informacja, każdy pilot natychmiast ucieka do góry, jeśli zdąży. A co robi załoga? Kapitan wycisza sygnalizację zmieniając nastawy wysokościomierza barycznego, tym samym pozbawiając się wskazania wysokości progu pasa – czyste samobójstwo. Robi to po to, aby sygnalizacja przy dalszym zniżaniu mu nie przeszkadzała! Chciał zobaczyć ziemię jak najszybciej przed minięciem radiolatarni. Po prostu na siłę chciał lądować. Naciski na niego, niekoniecznie słowne, były niewyobrażalnie mocne, tak aż uderzyli w ziemię 900 m od progu pasa. Dokładnie jak przez kalkę w Mirosławcu gdzie samolot CASA także uderzył 900 m przed progiem, taka sama pogoda.Jednak informacja od Prezydenta nie była ostatnim ani najmocniejszym ciosem dla kapitana. Najboleśniej ugodził go kolega-kapitan samolotu JAK40, który kilkanaście minut wcześniej „spadł” na pas w odległości 700 m od progu. Dlaczego spadł? Bo pogoda była już fatalna i zniżając się poniżej dopuszczalnej wysokości 100 m ujrzał ziemię będąc już nad pasem. Nie zgłosił obowiązującej formuły, że widzi pas i prosi o zgodę na lądowanie. Zrobił to bez zgody wieży. Czym to się kończy dam przykład: podczas identycznej pogody na Teneryfie kapitan B747 otrzymał zgodę z wieży na start i gdy się rozpędzał kapitan drugiego B747 bez zgody wieży w kołował na środek pasa. Wynik – 862 osoby spłonęły. Pasażerowie rejsu JAK40 winni wygrać ogromne odszkodowania za narażenie ich życia. Otóż kapitan Tu154 zapytał przez radio kolegę-kapitana JAK40 o pogodę. Ten odpowiedział, cytuję: „Pizdowata, widać 200400 m, podstawa chmur 50 m, mnie się udało, możesz próbować”. To jest haniebne. Życie Prezydenta i ponad 90 innych osób to nie rosyjska ruletka, albo się uda albo nie. Winien krzyknąć „Uciekaj jak najszybciej”. Ten kapitan bryluje teraz na salonach pana ministra Macierewicza i jest jego pupilem.Panie Ministrze, różnimy się, ja też mam swojego guru. Jest nim dr nauk technicznych, emerytowany pułkownik pilot doświadczalny Antoni Milkiewicz. Jako młody oficer-inżynier brał udział w komisji badającej katastrofy naszych IŁ62. Mimo nacisków potężnego ZSRR udowodnił winę producenta silników, narażając tym samym przyszłość swoją i swojej rodziny. Gratuluję Panie Ministrze pupila. Tak rodziła się katastrofa smoleńska, w której wybitny udział mieli politycy karmiący nas kłamstwami. Pomaga im kler, a szczególnie episkopat.Od sześciu lat słyszę z ambon: „Żądamy prawdy”. A ta prawda jest znana. Nasza znakomicie wykształcona (pozazdrościć może nam wiele państw) komisja badania wypadków lotniczych ogłosiła wyniki. Zapewniam wszystkich, gdyby rozpatrywałaby to najlepsza amerykańska komisja NTSB, to wynik byłby identyczny. Jedynie zdjęto by jakąkolwiek odpowiedzialność z pracowników wieży , tak jak zrobił to nasz sąd po katastrofie w Mirosławcu. Ponadto dowiedzielibyśmy się o treści rozmów braci tak przed katastrofą jak i w locie do Azerbejdżanu. Z rozgłośni toruńskiej leje się rzeka bzdur o katastrofie, a „Najważniejszy” orzekł, że jej uczestnicy byli „prowadzeni na specjalne zamordowanie”. To jest rozpaczliwie chore. Biskup zamyka z błahych powodów nie wiadomo na jak długo nam, wiernym świątynię a nie potrafi zareagować, gdy na drugi dzień po tragedii, w środku metropolii, najbardziej katoliccy dziennikarze ogłaszają światu, że Rosjanie dobijali pasażerów. Do dziś nie ma nagany kościoła ani sprostowania i przeprosin.Ja to teraz robię – przepraszam Rosjan. Każdego 10-tego dnia miesiąca na czele z duchownym, z wizerunkiem Chrystusa i Matki Bożej, z flagami narodowymi o napisach niewybrednych i ubliżających Prezydentowi Państwa i Premierowi odbywają się partyjne wiece i modły o wolną Polskę. Żadnego biskupa to nie boli. Dzisiaj upominają nas i nazywają Targowiczanami. Już zrozumiałem nauki Kościoła. Służy temu, który więcej da lub więcej obieca. Gdzie jest biskup, który mówił „Największą mądrością jest umieć jednoczyć – nie rozbijać”. Tego dzisiejsi pasterze katoliccy nawet nie wspominają. Był to prymas Wyszyński.Największym naszym wstydem jest zespół pana Macierewicza wraz z jego “profesorami”. Otóż wszystkie komisje świata badające katastrofy lotnicze zaczynają od analizy wyszkolenia i przygotowania załogi, ostatniego wypoczynku, posiłku, sytuacji w pracy, w domu i lotu od samego przygotowania do startu. Panowie w zespole zaczynali od kolejnego wybuchu wskazanego przez guru, tak jakby samolot sam leciał. Prof. Nowaczyk oświadczył, że samolot był wprowadzony na zły pas. Panie profesorze to nie Frankfurt lub Amsterdam, w Smoleńsku jest tylko jeden pas! Dziwi się Pan, że zwolniono go z Uniwersytetu Maryland, ja dziwię się, że Pana w ogóle przyjęto. Nie wspomnę już o parówkach i różnych puszkach. Proponuję profesorom przed następnymi dociekaniami kupić godzinę lotu na symulatorze z instruktorem. Zapytać instruktora jak zachowują się piloci po sygnale „Pull up”. Podpowiem natychmiast: pełen gaz i do góry. A co robiła nasza załoga? Gnała do ziemi nadal, wyłączając sygnalizację.Żal mi bardzo rodzin ofiar po dwakroć. Za stratę bliskich i za drwiny ze strony polityków. Radziłbym, a szczególnie Pani poseł-mecenas, zapytać pana Prezydenta, pana Sasina, pana Łozińskiego i innych, którzy byli najbliższymi doradcami Prezydenta: jaki dureń z ich otoczenia wymyślił lotnisko Smoleńsk, stare, zdewastowane, nieczynne od dawna lotnisko wojskowe mając w pobliżu dwa międzynarodowe, cywilne, czynne i sprawne porty lotnicze! Jaki skończony dureń wsadził do jednego samolotu tyle ważnych osobistości, zamiast rozlokować w trzech środkach transportu. I nie ubezpieczył ich. Czy to też wina Tuska?Głosowałem z wielką nadzieją na mojego idola pana Lecha Kaczyńskiego – spokojnego, średniej klasy urzędnika. Zimny prysznic otrzymałem wieczorem jak prezydent elekt zameldował swojemu pierwszemu sekretarzowi wykonanie zadania. Wiedziałem, że będziemy mieli dwóch prezydentów: de jure i de facto . I tak pozostało. Było wiele zamachów na carów, bojarów, książąt, króli, papieży i prezydentów mocarstw. Pojedynczo, nie zbiorowo. Nasz Prezydent nie zagrażał nikomu, nie miał armii z bronią nuklearną. Nie był wybitnym mężem stanu, tylko mężem wspaniałej Pierwszej Damy. Nie bywał zapraszany na salony polityczne świata, ani sam nie zapraszał. Zginął przez cynizm najbliższych, ich chciwość i głupotę. Stąd dzisiaj ta żądza wynagrodzenia mu przez stawianie pomników, nazwy placów i ulic, a może wkrótce i miast. Piszę to w wielkim żalu i smutku, bo miałem sentyment do tego człowieka.Autor tekstu: Jerzy Grzędzielski — emerytowany kapitan linii lotniczych, pilot doświadczalny samolotowy i szybowcowy, instruktor samolotowy i szybowcowy, Inspektor Wyszkolenia Lotniczego Oficer rezerwy Wojsk Lotniczych. Nalot w powietrzu ponad 25.000 godzin.
Legendarny pilot Franciszek Kornicki uhonorowany na nowej ekspozycji upamiętniającej 100-lecie RAF-u! – Pułkownik Franciszek Kornicki, spektakularny zwycięzca plebiscytu w The Daily Telegraph został uhonorowany na nowej ekspozycji upamiętniającej 100-lecie RAF-u. Jego podobizna została umieszczona pod skrzydłami myśliwca Spitfire. W otwarciu ekspozycji udział wziął książę Edward, syn królowej Elżbiety II oraz Arkady Rzegocki, ambasador RP w Londynie
W wieku 100 lat w Krakowie zmarł płk Mieczysław Herod, kawaler Orderu Virtuti Militari. Jeden z ostatnich żołnierzy armii gen. Andersa. W dniu swoich 100. urodzin mówił: "Urodziłem się w niewoli, ale żyję w wolnej Polsce. Polsce, o którą walczyłem" – Cześć i chwała bohaterowi!
Na jednym z rautów pułkownik Bolesław Wieniawa - Długoszowski opowiadał o swych przewagach na ostatnim polowaniu w Spale – - Wyobraźcie sobie panowie - mówił - młody zagajnik, lekko rozświetlony dopiero co wstającym słońcem, i ją wychodzącą zza drzewa. Łanię. Staje, rozgląda się, ja w tym czasie mierzę i kładę ją pierwszym strzałem. Podchodzę bliżej, biorę za nogi i wciągam na siebie…- Przepraszam, panie pułkowniku, telefon z Belwederu – przerwał opowieść pikolak.Wieniawa odszedł od stolika, ale po chwili wrócił.- O czym to mówiliśmy?- Opowiadał pan pułkownik, że złapał ją za nogi i wciągnął na siebie – podpowiedział ktoś szybko.- Właśnie, a potem trzy dni z d… nie schodziłem. Taka to była baba!
W wieku 101 lat zmarł jedenz ostatnich żyjących żołnierzyWrześnia 1939, żołnierz ZWZ-AK pułkownik Bolesław Kowalski – Żołnierz generała Kleeberga, walczył pod Kockiem, Serokomlą i Wolą Gułowską. Podczas okupacji przebywał w szeregach Armii Krajowej. Rok temu mówił: - Cieszę się, że odejdę na wieczną wartę w wolnej Polsce. Cześć jego pamięci!
 –  PONIEDZIAŁEK - Dzisiaj dostaliśmy nową broń służbową z centrali. Pułkownik Żelazny nakazał nam jej natychmiastowe wyczyszczenie. "Żeby mi lśniła jak..." nie dokończył i wyszedł do toalety. Próbowałem wielu papierów ściernych ale rdza z mojej nowej finki nie schodzi. WTOREK - Dziś zgłosił się jakiś nieogolony młodzian z gitara mówiąc, że przybył tu na przesłuchanie. Dokonałem rutynowej roboty i całkiem przepisowo go przesłuchałem. Przyznał się do wszystkiego. Zdziwił się tylko, że nie kazaliśmy mu grać i śpiewać, bo według niego to właśnie się robi na przesłuchaniach w studiach nagrań. Wyprowadziliśmy go z błędu mówiąc mu, ze trafił na komisariat. Młodzian zemdlał. Kiedy leżał powalony niemocą, cała komenda wykonała brawurowo utwór "Besame Mucho". Kapral Klucha grał na grzebieniu. ŚRODA - Gramy w rosyjską ruletkę. Cudem przeżyłem. Posterunkowy Paproch, zamiast zostawić jedną kule, wyjął tylko jedną z magazynka. Wyszły nasze braki w wyszkoleniu. Nikt nie został nawet draśnięty. Jedynie Klucha przytrzasnął sobie palec. Cynglem. CZWARTEK - Wyruszyliśmy w pościg za skradzioną furgonetką bankową. Tego jeszcze nie było. Wszystkie rowery w akcji. PIĄTEK - Dziś zawody strzeleckie. Byłem drugi. Tuż, tuż za pułkownikiem Żelaznym. Na następne zawody będę musiał przygotować nową tarczę, bo od trzech lat mam cały czas ten sam wynik i obecna tarcza już mi mocno wyblakła. SOBOTA - Nareszcie weekend. Gram z posterunkowym Paprochem w szachy. Nawet nam szybko idzie , bo mamy tylko połowę pionków i to w tym samym kolorze. NIEDZIELA - Dzisiaj mam wolne. Nie mogę jednak zapomnieć o pracy. Wróg zawsze czuwa. Przeglądam interesującą książkę dotyczącą kryminalistyki. Ciekawie się zaczyna, cytuje "...nazywam się Żbik a na imię mam kapitan
Zmarł w wieku 91 lat. Był żołnierzem armii generała Andersa i generała Maczka, jeden z dowódców tajnej organizacji antykomunistycznejWolność i Niezawisłość –
Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa – Nigdy się nie poddawaj, nieważne jak jest ciężko.Masz to, co jest potrzebne do osiągnięcia sukcesu.Bierz się do roboty i sięgnij po to o czym marzysz.Bez pracy nie ma kołaczy. Nigdy nie jesteś za stary na marzenia! Gdy miał 5 lat, zmarł mu ojciec.W wieku 16 lat rzucił szkołę.Zanim skończył 17 lat, wywali go z czterech prac.W wieku 18 lat ożenił się.Pomiędzy 18 a 22 rokiem życia pracował.jako konduktor w pociągu ale też mu nie wyszło.Wstąpił do wojska ale szybko zrezygnował.Złożył podanie do szkoły prawniczej ale odrzucono je.Sprzedawał ubezpieczenia ale też z marnym skutkiem.W wieku 19 lat został ojcem.Gdy miał 20 lat, żona zabrała córkę i odeszła od niego.Był kucharzem i pomywaczem w małej kafejce.Próbował porwać córkę ale mu się nie udało. Przekonał jakoś żonę, żeby do niego wróciła.Przeszedł na emeryturę w wieku 65 lat.Dostał pierwszy czek od państwa na 105 dolarów.Poczuł, że rząd daje mu do zrozumienia, że sobie nie poradzi.Zdecydował się popełnić samobójstwo, poczuł się nieudacznikiem i stwierdził, że nie ma po co żyć.Usiadł pod drzewem aby napisać testament ale zamiast ostatniej woli zaczął pisać, co mógłby osiągnąć, gdyby jego życie potoczyło się inaczej. Zdał sobie sprawę z tego, że jeszcze nie wszystko stracone. Była jedna rzecz, którą potrafił robić lepiej niż inni - potrafił gotować.Zainwestował 87 dolarów ze swojego czeku, kupił przyprawy i kurczaki, usmażył je i zaczął chodzić od domu do domu i sprzedawać je sąsiadom w Kentucky.Pamiętaj, że w wieku 65 lat, chciał się zabić.Gdy miał 88 lat, pułkownik Sanders,założyciel KFC był miliarderem!
Pułkownik Adam Mazguła skomentował złoty medal Bartłomieja Misiewicza, który został mu przyznany przez Antoniego Macierewicza za zasługidla obronności kraju! –
Zdarzenie to miało miejsce w 2014 roku, ale warto przypominać prawdziwych bohaterów! –  PUŁKOWNIK GRZEGORZ NICKE WŁASNYM CIAŁEM ZASŁONIŁMŁODSZEGO KOLEGĘ PRZED WYBUCHEM GRANATU. SAM JEDNAKZOSTAŁ POWAŻNlE RANNY. ZMARŁ KILKA DNI PO ZDARZENIU.DLA GRZEŚKA WOJSKO BYŁO CZYMŚ WIĘCEJ NIŻ PRACĄMÓWI KPT. PIOTR FIGAS. KTÓRY PRZEZ 20 LAT PRZYJAŻNIŁ SIĘz OFICEREM Z TORUNSKIEJ JEDNOSTKI.
Siostrzenica "Łupaszki" odpowiada Lisowi –  Panie redaktorze, w związku z zamieszczonym przez Pana na profilu Twitter.com w dniu 24 kwietnia 2016 r. wpisu oczerniającego mojego wujka, pułkownika Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszka, wzywam Pana do złożenia publicznych przeprosin w publicznych mediach w ciągu najbliższego tygodnia. Pułkownik Zygmunt Szendzielarz w przeciwieństwie do zdrajców budujących nowemu, rosyjskiemu okupantowi bramy powitalne, niezłomnie z nim walczył. Kłamliwa komunistyczna propaganda kazała mordercom w togach nazywać najdzielniejszych żołnierzy „zaplutymi karłami reakcji”. Po 65 latach mówi Pan nadal ich językiem, legitymizując w ten sposób ich zbrodnie.
Serce się raduje, kiedy widzi się młodych ludzi, którzy pamiętają o takich bohaterach –  24 stycznia 2016 roku płk Bolesław Kowalski,uczestnik wojny obronnej w 1939 r. orazżołnierz AK, obchodzi 99 urodziny. Z tej okazjiStowarzyszenie Głos Bohatera stworzyło akcję,w ramach której każdy mógł wysłać swojezdjęcie z życzeniami. Te zdjęcia potem miałytrafić do albumu i w dniu urodzin byćprzekazane pułkownikowi. Odzew był ogromny,otrzymano ponad 500 zdjęć!