Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 28 takich demotywatorów

Matka natura jestokrutnie niesprawiedliwa –
A dlaczego nie ma alergii na idiotów? Idzie ktoś w twoim kierunku, a ty dostajesz ataku kichania i od razu wiesz od kogo masz się trzymać z daleka –
 –
 –
Pewna kobieta zapytała starca: po ile sprzedajesz jajka? Stary sprzedawca odpowiedział: 50 groszy za jajko, proszę pani. Kobieta rzekła więc: wezmę 6 jajek za 2.50 albo odejdę i nie wezmę nic. Stary sprzedawca odpowiedział jej: – Może pani kupić po cenie, jaką sobie pani życzy. To jest dobry początek dla mnie bo dzisiaj nie sprzedałem ani jednego jajka a potrzebuję sprzedać cokolwiek by wykarmić rodzinę. Kupiła te jajka po cenie jaką chciała oszczędzając na staruszku 50 groszy i odeszła z uczuciem, że wygrała. Weszła do swojego eleganckiego samochodu i pojechała do eleganckiej restauracji ze swoim przyjacielem. Ona i jej przyjaciel zamówili to, co chcieli. Zjedli tylko trochę i zostawili sporą cześć z tego co zamówili. Dostali rachunek 400 zł. Kobieta zostawiła aż 500 zł i powiedziała właścicielowi eleganckiej restauracji, że reszta to napiwek. Ta historia może wydawać się całkiem normalna dla szefa luksusowej restauracji, ale bardzo niesprawiedliwa dla staruszka sprzedającego jajka... Pytanie brzmi: Dlaczego zawsze musimy udowodnić, że mamy moc nad biednym sprzedającym kiedy kupujemy od niego to co ma do zaoferowania i dlaczego jesteśmy hojni wobec tych, którzy nawet nie potrzebują naszej hojności? Kiedyś gdzieś przeczytałam: Mój ojciec miał zwyczaj kupować towar od biednych po wysokich cenach, mimo że nie potrzebował tych rzeczy. Czasami płacił im więcej. Byłam w szoku. Pewnego dnia zapytałam go: dlaczego to robisz, tato? Opowiedział: to jest dobroczynność owinięta w godność. Wiem, że większość z Was nie udostępni tej wiadomości, ale jeśli jesteście jedną z tych osób, które poświeciły swój czas na czytanie do tej pory udostępnij proszę tę historie. Może zasiejecie dobre ziarno
 –  Przepraszam,ciężko mi o tymmówić. Zwolnionomnie przez tiktoka... Nie wiemteraz co mamDzisiaj nagrałamniesprawiedliwąsytuację, gdyzwalniano kelnerkę zato, że nagrywała tik tokazrobić...
W gębie trzymasz parę minut, w żołądku parę godzin, a w biodra potrafi pójść na lata –
A dlaczego nie ma alergii na idiotów? Idzie ktoś w twoim kierunku, a ty dostajesz ataku kichania i od razu wiesz od kogo masz się trzymać z daleka –
Matka natura bywa cholernie niesprawiedliwa –
Obaj mają na tym zdjęciu po 13 lat. Genetyka bywa niesprawiedliwa –
Witam wszystkich internautów. To moja siostra. Niestety to nie jest zwykła kroplówka, lecz chemioterapia – Renata była zawsze bardzo pogodnym człowiekiem, pomagała rodzeństwu, rodzicom i innym ludziom.Jednakże życie odpłaciło się jej tą niesprawiedliwą chorobą. Siostra walczy już trzeci rok, ale tym razem lekarze nie pozostawiają złudzeń - zostało jej niewiele czasu.Więc mam prośbę do wszystkich, którzy mieliby odrobinkę czasu i serca, o napisanie kilku słów otuchy i wsparcia dla mojej siostry, może być na kartce pocztowej, widokówce lub króciutki list.Nic wymyślnego, coś co sprawiłoby, że moja siostra znów, by się uśmiechnęła.Renata bardzo lubi zwierzątka, jeśli ktoś ma zdjęcie swojego pupila lub może wysłać karteczkę ze zdjęciem zwierzaka, na pewno  będzie jej bardzo miło. Wszystkich zainteresowanych akcją, proszę o kontakt mailowy, gdzie można uzyskać więcej informacji o mojej siostrze i adres, na który można wysyłać jej listy.Piszcie na: kaczuchykaczuchy@gmail.comMożna też pisać w komentarzu pod demotem.Dziękuję!

Jego żona zachorowała na raka. Więc zrobił coś niesamowitego...

 –  Kiedy Angelo Meredino poznał Jennifer od razu wiedział, żeto ta jedyna. Zakochali się w sobie i pobrali się wnowojorskim parku „Central Park", otoczeni rodziną,przyjaciółmi i swoimi bliskimi.Pięć miesięcy później rozpoznano u Jennifer raka piersi.Cytat z błoga Angelo:Pamiętam ten moment., głos Jennifer i osłupienie, któremnie ogarnęło. To uczucie nigdy mnie nie opuściło. Ponadtonigdy nie zapomnę, jak patrząc sobie w oczy trzymaliśmy sięza ręce i powtarzaliśmy sobie „Jesteśmy razem, wszystkobędzie dobrze".W ciągu ich wspólnej walki z rakiem, Angelo zdecydował sięsfotografować go. Chciał uczłowieczyć oblicze raka, poprzezfotografowanie postępującej choroby swojej żony. Te zdjęciamówią same za siebie.Jego prawdziwa miłość została zabita przez okrutną chorobę.Historia Angelo i Jennifer jest tragiczna, jednak w obliczutakiej tragedii często stajemy się lepszymi ludźmi. Angelootworzył organizacje non-profit pomagającą kobietom,znajdującym się w ciężkiej sytuacji finansowej, zniesprawiedliwą walką z nowotworem piersi.
To jest najcenniejsza historia jaką ostatnio przeczytałem –  Pewna kobieta zapytała starca:- Po ile sprzedajesz jajka?"Stary sprzedawca odpowiedział:- 0.50 groszy za jajko, proszę paniKobieta rzekła wiec:- Wezmę 6 jajek za 2.50 albo odejdę i nie wezmę nic.Stary sprzedawca odpowiedział jej:- Może pani kupić po cenie, jaką sobie pani życzy. To jest dobry początek dla mnie bo dzisiaj nie sprzedałem ani jednego jajka a potrzebuję sprzedać cokolwiek by wykarmić rodzinę.Kupiła te jajka po cenie jaką chciała i odeszła z uczuciem, że wygrała. Weszła do swojego eleganckiego samochodu i poszła do eleganckiej restauracji ze swoim przyjacielem. Ona i jej przyjaciel zamówili to, co chcieli. Zjedli tylko trochę i zostawili sporą cześć z tego co zamówili. Dostali rachunek 400zł. Kobieta zostawiła aż 500zl i powiedziała właścicielowi eleganckiej restauracji, że reszta to napiwek.Ta historia może wydawać się całkiem normalna dla szefa luksusowej restauracji, ale bardzo niesprawiedliwa dla sprzedawcy jajek...Pytanie brzmi:Dlaczego zawsze musimy udowodnić, że mamy moc nad biednym sprzedającym kiedy kupujemy od niego to co ma do zaoferowania? I dlaczego jesteśmy hojni wobec tych, którzy nawet nie potrzebują naszej hojności?Kiedyś gdzieś przeczytałam: "mój ojciec miał zwyczaj kupować towar od biednych po wysokich cenach, mimo że nie potrzebował tych rzeczy. Czasami płacił im więcej. Byłam w szoku. Pewnego dnia zapytałam go: " dlaczego to robisz, tato?" Mój Ojciec odpowiedział: „to jest dobroczynność owinięta w godność, moja córko"Wiem, że większość z Was nie udostępni tej wiadomości, ale jeśli jesteście jedną z tych osób, które poświeciły swój czas na czytanie do tej pory udostępnij tę historie. Może zasiejesz dobre ziarno.
Natura bywa okrutnie niesprawiedliwa –

42-letni Michał skarży się, że zarabiając 4,5 tysiąca na miesiąc, ledwo starcza mu na życie. Czy słusznie?

42-letni Michał skarży się, że zarabiając 4,5 tysiąca na miesiąc, ledwo starcza mu na życie. Czy słusznie? – Rozżalony 42-letni Michał tak zaczął list do redakcji Gazeta.pl:„Gdy słyszę jak mówią, że do sukcesu człowiekowi potrzebne są dobre studia, praca oraz rodzina, to zastanawiam się, co oni wiedzą tak naprawdę o życiu. Wychowałem się w normalnej rodzinie, ojciec był inżynierem, matka pracowała w administracji. Żadna patologia, zero alkoholizmu, czy bijatyk. Rodzice żyli na całkiem niezłym poziomie, spokojnie mogłem się uczyć i pójść na studia. Też wybrałem Politechnikę. Skończyłem studia, zacząłem pracę na jednym z obiektów we Wrocławiu jako technik. Poznałem ukochaną, ślub, dwoje dzieci, kredyt na mieszkanie w bloku.”„Niby wszystko dobrze, ale ledwo wiążemy koniec z końcem. Żona pracuje dorywczo, bo dzieci często chorują, więc częściej siedzą w domu, niż w przedszkolu. Nie mamy w pobliżu rodziców, którzy mogliby się nimi zająć. Ja zarabiam 4,5 tys. na rękę, po sześciu latach pracy nie jest może najgorzej, ale i nie ma szaleństw, jak się spłaca kredyt i utrzymuje 4 osoby, w tym dwójkę chorowitych dzieci. Z ogromnym niepokojem obserwuję, że coraz częściej zdarzają się miesiące, gdy przez ostatni tydzień jemy tylko makaron i skromne zupy, bo na nic więcej nie starcza. Sezonowa zmiana obuwia czy ubrań dzieci to czarna chwila dla naszego budżetu.”„Życie niestety każdemu układa się inaczej i nie wystarczy jedynie dopasować się do schematów. Zdrowie, pomysł, perspektywy, umiejętności, zainteresowania, determinacja i znajomości – czynniki, od których zależy sukces, można wymieniać w nieskończoność.Niestety jesteśmy „zbyt bogaci”, by ubiegać się o jakąkolwiek pomoc, ale zbyt biedni, by nie musieć zamartwiać się każdego dnia, czy w tym miesiącu uda nam się zapłacić wszystkie rachunki. Niezależnie jak ciężko pracuję, jestem bliski katastrofy finansowej. Kalendarz i ołówek – to dwa najbardziej znienawidzone przedmioty w moim życiu. Gdy zamykam oczy, widzę swoją żonę, która z poszarzałą twarzą podlicza kolejne słupki z wydatkami. Przekładanie, który rachunek pilniejszy, gdzie zalegamy z płatnościami dłużej, komu dać, chociaż część kasy, by dali nam trochę więcej czasu.”„Wiem, że są ludzie biedniejsi ode mnie, ale im nie współczuję. Oni łapią się na wszelkie zasiłki i zapomogi. Ich dzieci dostają dofinansowanie obiadów w szkole, 500 plus na każde dziecko, bony na ubrania i żywność. Czemu im, ludziom, którzy często nie pracują, nie starają się, nie martwią, państwo pomaga, a mi nie? Czemu ja ze wszystkim muszę sobie radzić sam? Mam rzucić pracę, by otrzymać pomoc?” „Takich ludzi jak ja nazywa się dziś „pracujący biedni”. Balansujemy na krawędzi ubóstwa, starając się radzić sobie samodzielnie. Walczymy z wiatrakami, bo ciągłe podwyżki coraz bardziej spychają nas niżej i niżej. To całkowicie niesprawiedliwa i beznadziejna sytuacja. Okropne doświadczenie. Najgorsze jest to, że my „pracujący biedni”, jesteśmy niewidzialni dla państwa i statystyk. Dostrzeżcie nas w końcu!”
Matka natura bywaniesprawiedliwa –
Kim są współcześni "biedni pracujący"? Ten poruszający list mężczyzny wszystko tłumaczy: – "Gdy słyszę jak starsi mówią, że do sukcesu człowiekowi potrzebne są dobre studia, praca oraz rodzina, to zastanawiam się, co oni wiedzą tak naprawdę o życiu. Wychowałem się w normalnej rodzinie, ojciec był inżynierem, matka pracowała w administracji. Żadna patologia, zero alkoholizmu, czy bijatyk. Rodzice żyli na całkiem niezłym poziomie, spokojnie mogłem się uczyć i pójść na studia. Też wybrałem Politechnikę. Skończyłem studia, zacząłem pracę na jednym z obiektów we Wrocławiu jako technik. Poznałem ukochaną, ślub, dwoje dzieci, kredyt na mieszkanie w bloku.Niby wszystko dobrze, ale ledwo wiążemy koniec z końcem. Żona pracuje dorywczo, bo dzieci często chorują, więc częściej siedzą w domu, jak w przedszkolu. Nie mamy w pobliżu rodziców, którzy mogliby się nimi zająć. Ja zarabiam 4,5 tys. na rękę, po sześciu latach pracy nie jest może najgorzej, ale i nie ma szaleństw, jak się spłaca kredyt i utrzymuje 4 osoby, w tym dwójkę chorowitych dzieci. Z ogromnym niepokojem obserwuję, że coraz częściej zdarzają się miesiące, gdy przez ostatni tydzień jemy tylko makaron i zupy, bo na nic więcej nie starcza. Sezonowa zmiana obuwia czy ubrań dzieci to czarna chwila dla naszego budżetu.Niestety jesteśmy "zbyt bogaci", by ubiegać się o jakąkolwiek pomoc, ale zbyt biedni, by nie musieć zamartwiać się każdego dnia, czy w tym miesiącu uda nam się zapłacić wszystkie rachunki. Niezależnie jak ciężko pracuję, jestem bliski katastrofie gospodarczej. Kalendarz i ołówek – to dwa najbardziej znienawidzone przedmioty w moim życiu. Gdy zamykam oczy, widzę swoją żonę, która z poszarzałą twarzą podlicza kolejne słupki z wydatkami. Przekładanie, który rachunek pilniejszy, gdzie zalegamy z płatnościami dłużej, komu dać, chociaż część kasy, by dali nam trochę więcej czasu.Wiem, że są ludzie biedniejsi ode mnie, ale im nie współczuję. Oni łapią się na wszelkie zasiłki i zapomogi. Ich dzieci dostają dofinansowanie obiadów w szkole, 500 plus na każde dziecko, bony na ubrania i żywność. Czemu im, ludziom, którzy często nie pracują, nie starają się, nie martwią, państwo pomaga, a mi nie? Czemu ja ze wszystkim muszą sobie radzić sam? Mam rzucić pracę, by otrzymać pomoc?Takich ludzi jak ja nazywa się dziś "pracujący biedni". Balansujemy na krawędzi ubóstwa, starając się radzić sobie samodzielnie. Walczymy z wiatrakami, bo ciągłe podwyżki coraz bardziej spychają nas niżej i niżej. To całkowicie niesprawiedliwa i beznadziejna sytuacja. Okropne doświadczenie. Najgorsze jest to, że my "pracujący biedni", jesteśmy niewidzialni dla państwa i statystyk. Dostrzeżcie nas w końcu!"
...przeszkadza.Postanowienie sądu oburza całą wieś. Chodzi o jednego z mieszkańców Granowa (gm. Krzęcin), któremu nakazano pozbycie się zdrowego i łagodnego psa – Konflikt o czworonoga zaczął się wiele miesięcy temu, kiedy działkę nieopodal kupił pewien mężczyzna, chwilę później postawił na należącym do siebie terenie przyczepę kempingową.- Wykupił działkę, postawił camping i zaczął mu przeszkadzać pies – mówi właściciel czworonoga, pan Mirosław.Pies to owczarek niemiecki, ma 9 lat, jest zdrowy, łagodny, dobrze ułożony – twierdzą inni sąsiedzi. Są zaskoczeni decyzją sądu, uważają, że jest ona niesprawiedliwa Sąd nakazał pozbyć się psa, bo szczeka Mieszkańcy mówią, że sądowy wyrok to prawdziwy skandal. Już się uprawomocnił i właściciel musi się pozbyć spokojnego i dobrze ułożonego psa. A wszystko to dlatego, że użytkownikowi pobliskiej przyczepy kempingowej czworonóg
Natura potrafi być okrutna i niesprawiedliwa –
Skoro matka natura potrafi być niesprawiedliwa to i manekinymuszą to pokazywać –