Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 173 takie demotywatory

 –

Zasadniczo wyróżniamy 10 rodzajów madek:

 –  Malwina lar 24. Fanka Lany Del Reymama Hani i Bruna. Blogerka naCycaj Forever. Zarabia na spezedadybituterti z mieka matek. Nigdy nieAlicja lat 27. Blogerka modowa. Je tyilkoiarna cia, obeenie wpierwszej eiatyMowi matkom co jeś, jak tyći co nosić.Weześniej szyla tutu dla yorków. Kiedyzaszta w eiąze oddata psa do schroeiskaObecnie przechamiczkaIrena lat 54. Syn Tomasz, znany jakoNiunius. Od roku ruda, weześniejpasemka nienawisci. Irena maszacun na dzielni, odkad dostalazawiasy za bdike w poczekalni. Niktsie nie bedrie wpychal w loolejkprzed Niuniusiem w deiu jegotraydziestych urodzin Fanka PogoniPani Kazimiera. Mama dwóch stadiującychdziewczynek. Gtosowaa sa Dude, boprzystojny. Uwaza,ze tabletka po topoczątek Apokalipsy. W mlodości mialadwie aborcje. Dzis nawraca wintemecie.Piecze pyszne rogalikiUrszula lat 33. Samotna mama,eztonkini wszystkich gruprandkowych. Dzień na Facebookuzaczyna od cieplutkiego DzienDobry i kawusi z wariatami. UeszulaMarta 21. Na Fejsie znana jako Ma Rta,ieby trudirie ja byto wyszukad.Najbezpieczniej czuje się w gnapie diaman Poza grupą zgtasza wszystkiekomentarze, naxywa oponentdbrzydikimi maciorami, cierpi na rzadkachorobę zwaną Brakiem Argumentów. Wkuracjl uspiera ja Tezet, który wysylaUwaža, ze bycie matką to priorytetkazdej kobiety. Zadne z jej dzieci niebyto planowane i co z tegoArletta lat 29. Mama Nadii i AlexaModelka na InstaBożena Prosz Werwać Kierownika, lat 37Czyta wszystkie gazetki peomocyjne.Wierry, že za brakiem towaróa w promoci,stoja kasjerki i kierowniczka zmiany.Mama trzech babelkow w wiekuLaura 26. Studentka psycholgii,mama Henia. Autorka bloga PotęgaMacicy. Kocha joge oraz porodynaturalne. Zwolenniczka jedzeniasprosz kowanej macicy. Laurażartuje, że jest w. 100 procentach eko.Adminka grupy dla mam, guru, wzórUważa, że wszystkie matki sąDagmara lat 20. Mama rocznej SzanelStylistka brwi. Wizazystka u proguswej kariery. Jej galeria obtituje w setkdwariacji makijażowo-filtrowych orazzdigé córki w sześciuset uigciach nasekunde. Fanka Popka. Obecniezatruniona w Mama 24/7, wcześniej wSzlachta nie pracuje, plebs haruje. W
Jeden z gości restauracji kazał młodej kobiecie się zakryć, gdy karmiła piersią, jej fantastyczna reakcja zachwyciła internautów – Pewien nieznajomy w restauracji zwrócił uwagę, że powinna się zakryć podczas karmienia. Kobieta zareagowała w sposób, który zachwycił tysiące matek i innych osób na całym świecie.Kobieta siedziała wtedy w restauracji ze swoim trzymiesięcznym synem i kilkoma znajomymi. Temperatura powietrza wynosiła 35 stopni. Wtem jej dziecko zdecydowało, że czas na posiłek.Na zdarzenie nie zareagował nikt, oprócz pewnego mężczyzny, który siedział przy stoliku obok i widocznie nie czuł się komfortowo z tym, co robiła Melanie.Nieznajomy podszedł do młodej matki i poprosił ją, aby się zakryła. Kobieta zgodziła się zakryć, ale nie w sposób, którego spodziewał się mężczyzna.„Miałam chustę, którą się zakrywałam, ale było tak gorąco. Temperatura wynosiła 35 stopni, a mój synek bardzo się pocił”„Pomyślałam sobie: Jestem na wakacjach, ściągam to.”W odpowiedzi na niespodziewane żądanie kobieta przykryła sobie głowę, co sprawiło, że goście w restauracji zaczęli zanosić się śmiechem.Znajoma Melanie zrobiła jej zdjęcie i udostępniła je na Facebooku. W rezultacie post szybko zwrócił uwagę wielu ludzi.– Nigdy jej jeszcze nie spotkałam, ale moim zdaniem ta dziewczyna jest świetna! – zachwyca się Carol.W komentarzach, pochodzących z najróżniejszych zakątków świata, nie brakuje podobnych opinii. Ludzie w znacznej większości zdają się być przeciwni opiniom, które traktują karmienie dziecka w miejscu publicznym jako coś niestosownego.– Kapitalna riposta! – zachwyca się jedna z internautek.– Dałaś gościowi popalić! – dodaje druga. Podobnych komentarzy nie brakuje
Czy tylko ja uważam, że ostentacyjne karmienie piersią w miejscach publicznych jest bezczelne i oznacza brak szacunku do innych ludzi? – Rozumiem, że dziecko ma potrzeby i nie mam nic przeciwko temu, gdy kobieta dyskretnie nakarmi dziecko w restauracji czy galerii handlowej. Ale nie podoba mi się, gdy „madka” demonstracyjnie wywala cyca i niczym się nie przejmuje. Nie wszyscy chcą na to patrzeć, przecież można wyjść z dzieckiem do pokoju dla matek czy innego pomieszczenia. Też tak uważacie?

Kontrowersyjna rzeźba wywołała szum wśród matek. Uważają, że to gorzka prawda o ich życiu

Kontrowersyjna rzeźba wywołała szum wśród matek. Uważają, że to gorzka prawda o ich życiu – Kim jest „Matka Polka”? Czy można powiedzieć, że to obraz wszystkich kobiet, które dbają o ognisko domowe i próbują rozdwoić się, aby zadbać o każdego z osobna? My matki, mamy obowiązki, które czasem nie do końca rozumiane są przez mężczyzn.Wielokrotnie na pewno słyszałyście pod swoim adresem, albo z opowieści taki tekst ze strony partnera:„Ale jak to się nie wyrobiłaś? Przecież Ty cały dzień siedzisz w domu!”Podsumować ten ciężki temat chciał pewien artysta, który stworzył pomnik matki i żony. To smutny obraz tego, jak wygląda w większości domów życie mam i żon. Na głowie multum rzeczy do zrobienia, które i tak na koniec dnia są bagatelizowane przez domowników…Wiecie co kochane?"Niestety patrzę na tę rzeźbę i widzę siebie sprzed kilku lat. Byłam sfrustrowana i miałam dość tego, jak wygląda moje życie. Tylko dzieci i mąż, dzieci i mąż i tak w kółko. Ja niestety nie miałam już sił pod koniec dnia na to, aby zadbać o siebie. Mężowi taka żona się najwidoczniej nie podobała i znalazł sobie nową, młodszą i bez dzieci. Ja zostałam sama z rachunkami i zerowym doświadczeniem w pracy. Dziś jestem inna. Szczęśliwsza i pewna siebie. Pracuję na poczcie, a wieczorami dorabiam sobie, tworząc biżuterię. Znalazłam dla siebie czas i pokłady odwagi, aby prosić o pomoc. Nie udaję dziś, że mogę wiele, jeśli nie daję rady. Proście o pomoc, bo tylko wtedy ktoś będzie wiedzieć, że nie dajecie rady""Zrobiło mi się przykro, gdy na to spojrzałam, bo to jestem ja. Zabiegana, ciągle w tym samych dresach, a mąż myśli, że i tak nic nie robię każdego dnia. Myślałam, że tak wygląda rodzina – on pracuje, a ja zajmuję się domem, ale nie podoba mi się to. Mąż domaga się uznania za wypłatę, ale nikt nie docenia mojej pracy, bo jak to powiedział kiedyś z synem – przecież i tak siedzę w domu, to mogę umyć okna.""Drogie Mamuśki – nie bójmy się powiedzieć tego, że takie życie to jest poświęcenie na całej linii. Zrezygnowałam dla dzieci i męża z kariery florystki, a wszystko po to, aby i tak usłyszeć, że zupa niedobra, a ciasto zbyt słodkie. Nie jest tak oczywiście codziennie, ale czasem mam wrażenie, że niewiele osób potrafi docenić MATKĘ""Najbardziej mnie denerwują głosy typu: „No przecież Cię nikt do tego nie zmuszał”. Owszem, ale nikt też nie powiedział, że za wykonywanie tylu obowiązków nie otrzyma się nawet zwykłego „dziękuję”Doceniajmy bliskich za to, że są i że się dla nas poświęcają. Nie traktujmy ich tak, jakby to był ich obowiązek. Poświęcają się dla nas, często kosztem swojej kariery, aby w domu zawsze było czysto, miło i rodzinnie
Marcin "Różal" Różalski brutalnie szczerze powiedział, co sądzi o proteście matek dzieci niepełnosprawnych – Różal znany jest ze swojej działalności charytatywnej, stąd został zapytany, co sądzi o sytuacji niepełnosprawnych i trwającym w Sejmie proteście.Marcin w swoim stylu, brutalnie szczerze i bez cenzury powiedział, kto i dlaczego powinien pomóc pokrzywdzonym przez los.Zgadzacie się z nim?
Nieważne czy to grób dziecka czy nie, co trzeba mieć w głowie aby jeździć na cmentarz z farbą i robić takie rzeczy –  5  raz zniszczono grób jej dziecka. Kobieta jest bezradna i prosi o pomocNa Facebooku pojawił się apel jednej z matek z Jędrzychowa. "Nie mam już sił. Komu przeszkadza grób dziecka?" - pisze kobieta.
Źródło: wiadomosci.wp.pl
Rodzice kazali nastoletniej córce oddać dziecko do adopcji. 50 lat później dzwoni telefon – Ta historia brzmi jak scenariusz filmowy, a jednak wydarzyła się naprawdę.Dziewczyna zaszła w ciążę w wieku zaledwie 15 lat. Ojcem był jej ukochany chłopak, 2 lata od niej starszy.Rodzice nastolatki nie byli zachwyceni, że zostali dziadkami tak szybko, postanowili więc nakazać córce by ta oddała swoje dziecko do adopcji.Dziewczyna urodziła w instytucji dla nieletnich matek, skąd pielęgniarka zabrała jej córkę. Nie zobaczyła jej już potem nigdy więcej.Nastoletni rodzice ciągle byli ze sobą blisko, ale ojciec dziewczyny zabronił im się ze sobą spotykać. Chłopak się oświadczył, ale usłyszał odmowę. Co więcej jego niedoszły teść zagroził córce, że jeśli nie zerwie kontaktu z ukochanym, będzie musiała przerwać studia.Poszedł więc do wojska, ona studiowała, a kontakt im się urwał na długie lata. Oboje zdążyli wstąpić w inne związki małżeńskie i wydawać by się mogło, że ich miłość odeszła w zapomnienie.Ale tak nie byłoChłopak właśnie się rozwiódł. Udało mu się znaleźć numer do pierwszej ukochanej w sieci. Dowiedział się wtedy, że ta została niedawno wdową. Wniosek był jeden - skoro oboje są wolni, nic nie powinno stać im na przeszkodzie.Ich spotkanie było pełne pasji, a potem ich miłość rozbłysła na nowoJuż następnego dnia zdecydowali, że wezmą ślub. I ożenili się 3 dni po pierwszym spotkaniu. Byli bardzo szczęśliwi, ale chłopak czuł, że jest jeszcze coś, co muszą zrobić by ich życie było kompletne.Małżonkowie postanowili odszukać swoją córkę, którą musieli oddać do adopocjiCo tu ukrywać - udało im sięSpotkali się ze swoją już ponad 50-letnią córką Jean. Kobieta była wręcz oszołomiona wiadomością, jaką dostała - jej rodzice żyli, właśnie się pobrali i chcą ją odszukać.Na spotkaniu wszyscy popłakali się ze szczęścia, a Jean zyskała jeszcze większą rodzinę. Poznała swoje rodzeństwo, o którym nie wiedziała, swoich wujków, ciocie i kuzynów.A rodzice dowiedzieli się, że są dziadkamiHistoria  niesamowita. Niesamowite jest to, że ich córka tak się ucieszyła z tego spotkania, choć mogła mieć do nich pretensje, że oddali ją do adopcji
 –
Młode koty żyjące na wolności miauczą jedynie do swoich matek, a naukowcy zauważyli, że te przestają na owo miauczenie zwracać uwagę w momencie, w którym przestają karmić młode mlekiem – Dorosłe i udomowione koty miauczą wyłącznie do ludzi - i to po to, by ich "szantażować". Miauczenie kotów ma podobną częstotliwość do dziecięcego płaczu (a to sprawia, że trudniej nam na nie nie zareagować), a w te najbardziej "płaczliwe" miauczące tony koty wchodzą, gdy domagają się od nas jedzenia
Mamy, które wychowały co najmniej 4 dzieci, mają dostać emerytury. Nie muszą nawet pracować – Beata Szydło na Konwencji Prawa i Sprawiedliwości zwróciła się do przyszłych matek. Podczas swojego wystąpienia zapowiedziała im wdrożenie nowego programu, dzięki któremu matki wychowujące co najmniej czwórkę dzieci, będą mogły liczyć na minimalną emeryturę. Jakby tego było mało, mogą ją dostać, nawet jeśli nie były zatrudnione."Wprowadzamy premię dla matek, które szybko urodzą drugie dziecko, wprowadzimy program darmowych leków dla matek w ciąży. Będzie także bon dla niepracujących młodych ludzi od 16 do 20 roku życia, na sport i kulturę – powiedziała."W ramach programu dzieci do 18. roku życia, które rozpoczną kolejny rok szkolny, otrzymają jednorazowo 300 złotych.Oczywiście, opisany przez Szydło program nie wszystkim się spodobał. Na jego temat postanowili wypowiedzieć się chociażby użytkownicy Twittera. W jednym z komentarzy czytamy:To po co w tym kraju w ogóle pracować? Narobić dzieci dadzą po 500 na dziecko, 300 na wyprawkę, bony, zasiłki, dodatki, kartę dużej rodziny a na koniec dadzą emeryturę i po co pracować? A dla emerytów którzy mają 30 lat pracy 30 zł waloryzacji. Nie macie już głosu mojej rodziny!
 –  Winda dla matek z dziećmi winda również dla ojców z dziećmi
Rodzice nagminnie robią za dzieci prace plastyczne. Matka 5-latki się wścieka: – „To matki matkom zgotowały ten los.Kiedy na drzwiach przedszkola zawisł kawałek bristolu z wypisaną nań informacją, że do 16.03 dzieci mogą składać kartki wielkanocne na KONKURS, któren to rozstrzygnięty będzie w poniedziałkowy poranek, przyjęłam to ze spokojem. Jestem wszak matką- weteranką, przeżyłam przygotowania moich latorośli do niezliczonych odmian współzawodnictwa w świecie krasnali. Najbardziej hardkorowy był konkurs piosenki dziecięcej, gdy nagle okazało się, że tylko Małgośka śpiewała puszka-okruszka, reszta rodziców uznała bowiem, że „miłość miłość w Zakopanem, polewamy się szampanem, nanana” jest równie niewinna, jak dziewica Orleańska i opowiada o wyjeździe na ferie z rodziną, a „ja uwielbiam ją, ona tu jest i tańczy dla mnie” to współczesna historia miłości Dziadka do Orzechów i baletnicy. Także ten. Kartka świąteczna.W sobotę wyjęłam z tajnej skrytki, jaką posiada każdy rodzic dzieci w wieku 5 wzwyż ( w której to skrytce jest zazwyczaj wszystko, tylko, klasycznie, nie to, co o 22 dziecko przekazuje, że potrzebne jest na jutro) wszelkiej maści arkusze pianek, filców, tekturek, piórek, rurek i innych przydasiów, posadziłam młodzież przy stole i zakrzyknęłam- róbta co chceta, byle zawierało jajko, kurczaka bądź inny element skojarzeniowy.Radosna TFUrczość pięciolatki wyewoluowała w baranka, któremu z dupy wystają żonkile w fazie kwitnięcia. Podpisałyśmy dzieło inicjałem i zaniosłyśmy do przedszkola, gdzie powitały nas między innymi:- naturalnej wielkości baranek zrobiony metodą quilingu, podpisany: Jaś, 4 lata, grupa Gwiazdek,- ręcznie pleciony kosz wiklinowy 2 d z pełnym wyposażeniem wyszytym włóczką Zuzia, 5 lat, Słoneczka,- wydzierganą szydełkiem białą serwetkę z zadziornie różowym napisem „Alleluja”- Kasia, Planetki, lat 3.No kurfa.Ja, oczywiście, nie odmawiam dzieciom talentu. Może rodzice powyższych progenitur zamiast gryzaków oswajali dziecięcia swe ze sztuką, rękodzielnictwem, eko-modą. Może zamiast wierszy Tuwima czytano takim brzdącom do poduszki dzieła klasyków greckich w oryginale. PRZYPUSZCZAM, ŻE WĄTPIĘ. Tym bardziej, że w szatni kiblujemy koło wspomnianej Zuzi, stąd wiem, że blondwłosy ten aniołek ma problem z założeniem kapci na prawidłową stopę i mimo że ma tylko dwie opcje, jest w stanie pomylić się pięć razy.Matki. Pozwólcie dzieciom tworzyć baranki z żonkilami w dupie, kurczaczki w osranych skorupkach, zające z jednym oczkiem bardziej. Nie bądźcie jak mama Jasia, Zuzi, Kasi. Nie twórzcie klik Matek Współzawodniczących, Matek Cierpiętniczych, Matek Odpięciulatniewypiłamciepłejkawy. Matki, dajcie Matkom żyć!”

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie
Źródło: joemonster.org
Jakoś nie słyszałem o akcji feministek, aby wspomóc zbiórkę dla samotnych matek – Feministki pewnie są zbyt zajęte darciem ryja o poważniejsze sprawy, takie jak niewłaściwy wizerunek dziewczynek w podręcznikach albo zbyt ładne modelki w reklamach. Dom samotnej matki na Białołęce w tarapatach. Urzędnicy: ośrodek trzeba wyburzyćW domu samotnej matki na Białołęce brakuje pieniędzy na ogrzanie budynku. - Tona węgla przy dużych mrozach wystarcza na 4-5 dni, a kosztuje 850 złotych - mówią pracownicy ośrodka. Władze dzielnicy nie mogą pomóc, bo budynek powstał bez żadnych zgód i pozwoleń. - Trzeba go wyburzyć - przyznaje rzeczniczka dzielnicy.
Źródło: wawalove.wp.pl
 –
Nie wiem czy ta historia wydarzyła się naprawdę, ale jedno jest pewne: zbyt wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele zawdzięcza swojej mamie –  "Przez całe życie wstydziłem się swojej matki. Nie miała jednego oka i uważałem, że przez to jest wstrętna. Byliśmy biedni. Ojca nie pamiętam, a matka… Nigdy nie dostała dobrej pracy, bo kto zatrudni na dobrą posadę kobietę bez oka? Matka starała się jak mogła, żebym miał ładne ubrania, więc nie różniłem się od moich kolegów z klasy, ale moja matka w porównaniu do matek innych dzieci – takich pięknych, wypielęgnowanych i wystrojonych – wyglądała jak nędzna brzydula. Robiłem co mogłem, żeby ukryć ją przed kolegami.Jednak pewnego razu matka przyszła do szkoły, bo się stęskniła – też mi powód!!! Podeszła do mnie przy wszystkich!!! Nie wiem jakim cudem nie zapadłem się pod ziemię. Byłem wściekły, uciekłem i schowałem się w szatni. Następnego dnia, oczywiście, cała szkoła mówiła tylko o tym, jaką mam brzydka matkę. A może tylko tak mi się wydawało? Znienawidziłem ją.- Lepiej by było, gdybym w ogóle nie miał matki, niż miał taką jak ty! Wolałbym, żebyś umarła! – krzyczałem wtedy. Matka milczała.Najbardziej na świecie pragnąłem jak najszybciej wyprowadzić się z domu, odejść od matki. No bo co taka matka mogła mi zapewnić? Uczyłem się bardzo dobrze, potem, żeby kontynuować naukę, przeprowadziłem się do stolicy. Znalazłem pracę, ożeniłem się, kupiłem dom. Wkrótce na świat przyszły dzieci. Byłem dumny z tego, że sam wszystko osiągnąłem. Matki nawet nie wspominałem.Ale pewnego razu matka przyjechała do stolicy i przyszła do mojego domu. Dzieci nie wiedziały, że to ich babcia i zaczęły się z niej śmiać. Przecież moja matka była taka brzydka, a teraz, gdy zaczęła się starzeć – stała się również pokraczna, przygarbiona. Prawie zapomniany żal do matki wylał się ze mnie ponownie. Znowu ona!!! - Czego tu szukasz?!! – krzyczałem, wypychając ją z domu. – Postanowiłaś straszyć moje dzieci?!! Ośmieszyć mnie przed żoną?!!Matka opuściła mój dom w milczeniu.Minęło następnych kilkanaście lat. Odnosiłem same sukcesy w pracy. Byłem szczęśliwym ojcem i mężem. Kiedy otrzymałem zaproszenie ze szkoły na bal absolwentów, postanowiłem wziąć w nim udział. Teraz nie miałem się już czego wstydzić. Spotkanie z dawnymi kolegami było wesołe i wzruszające. Przed wyjazdem poszedłem na spacer i - sam nie wiem jak - dotarłem do swojego starego domu. Sąsiedzi rozpoznali mnie, powiedzieli, że moja matka umarła i przekazali list od niej. Nie zmartwiłem się za bardzo, a list chciałem od razu wyrzucić bez czytania.W pociągu jednak otworzyłem i przeczytałem. „Drogi Synku. Wybacz mi wszystko. Wybacz, że nie mogłam zapewnić Ci szczęśliwego dzieciństwa. Wybacz, że musiałeś wstydzić się za mnie. Wybacz, że bez pozwolenia przyjechałam do Twojego domu. Masz piękne dzieci i nie chciałam ich nastraszyć. Są podobne do Ciebie, dbaj o nie. Pewnie nie pamiętasz, ale kiedy byłeś całkiem malutki, miałeś wypadek i straciłeś oko. Oddałam Ci swoje. Więcej nie mogłam Ci w żaden sposób pomóc. Doszedłeś do wszystkiego sam. Ja po prostu cieszyłam się z Twoich sukcesów i byłam z Ciebie dumna. I byłam szczęśliwa. Twoja mama"
Kiedy podczas Wielkiego Kryzysu producenci mąki usłyszeli, że większość matek była tak biedna, iż musiała szyć dzieciom ubrania z worków na mąkę, niektórzy z nich postanowili drukować na workach różne wzory –
Na jednym ze stoisk zobaczyła istny armagedon - kompletnie zniszczone cienie do powiek firmy Make Up For Ever o wartości bagatela 3,600 zł! – W swoim poście na Facebooku zaznaczyła, że rodzice powinni pilnować swoich dzieci podczas zakupów. Dzieci chcą wszystkiego dotknąć, we wszystko włożyć palec i nie trudno o jakiekolwiek zniszczenie. Wiele sklepów jest już przyzwyczajonych że dziecko czasami coś zrzuci czy przewróci, jednak takie coś w ogóle nie powinno mieć miejsca.Spotkała się za to z wielkim hejtem matek-Grażyn, które zaczęły pisać, że no dzieci to tylko dzieci, będą niszczyć a ludzie w sklepach mają płacone za to, żeby po klientach sprzątać."Sklepy powinny bardziej pilnować swoich towarów! Wiadomo, że matki będą chodzić po sklepach z dziećmi więc niech się nagle sklepy nie dziwią, że coś może zostać zniszczone. To są tylko dzieci, czasami nie da się ich pilnować 24/7!" - napisała pod postem jedna z matek.Jak widać, Karyny i Grażyny są nie tylko w Polsce...
Feministka twierdzi, że karmienie piersią jest nienaturalne – Amerykański dziennikarz Tucker Carlson przeprowadza wywiad z kobietą, która apeluje, żeby nie uznawać karmienia piersią za coś naturalnego, gdyż to wywołuje presję i poczucie winy u wielu matek, dla których z różnych względów karmienie piersią stanowi problem. Dodatkowo twierdzi ona, że karmienie piersią nie jest uwarunkowane biologią tylko modą. Wyraźnie zdumiony dziennikarz zadaje jej pytanie: Czy mężczyźni mogą karmić piersią? Na które kobieta odpowiada "nie wiem".Jak byście to skomentowali?

 
Color format