Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Howdy

Pies udawał lwa w chińskim zoo. Zdradziło go… szczekanie – Choć cała sytuacja wydaje się nieprawdopodobna, do niezwykłej pomyłki doszło w chińskiej miejscowości Luohe w prowincji Henan. Pracownicy tamtejszego ogrodu zoologicznego przez pewien czas zwodzili gapiów i turystów prezentując na wybiegu przeznaczonym dla lwów… mastifa tybetańskiego! Całość udało się zaaranżować dzięki charakterystycznym cechom rasy – te sporych rozmiarów psy posiadają wokół głowy charakterystyczną “grzywę”, a rude omaszczenie dodatkowo upodobniło czworonoga do kociego króla zwierząt. Mastif nie był jednak jedyną niespodzianką czekającą na odwiedzających zoo – w jednym z sąsiednich boksów znajdował się inny psiak, który tym razem udawał… wilka. Niestety mistyfikacja nie powiodła się, bo w któregoś dnia psy zaczęły po prostu szczekać. Ta sztuczka zdemaskowała udawane wilki raz na zawsze.Kiedy prawda wyszła na jaw, oszukani zwiedzający zażądali od dyrekcji ogrodu zoologicznego zwrotu pieniędzy za bilety. Jak tłumaczył im rzecznik prasowy instytucji mastif znajdował się na lwim wybiegu ze względów bezpieczeństwa. Okazało się również, że jego właścicielem jest jeden z pracowników zoo.
Na olimpiadzie w 1928 wioślarz Bobby Pearce zatrzymał się żeby przepuścić rodzinę kaczek. tracąc tym sposobem prowadzenie. Na ostatnim kilometrze wyprzedził wszystkich o 30 sekund zdobywając złoto i ustanawiając rekord. –

To był ten jeden jedyny raz w całej historii obozu KL Auschwitz, kiedy esesman zwrócił się do Polaka per "pan"!

To był ten jeden jedyny raz w całej historii obozu KL Auschwitz, kiedy esesman zwrócił się do Polaka per "pan"! – Karl Fritzsch, kierownik obozu, patrzył na nas, mierzył każdego i co chwilę podnosił prawą rękę i mówił: "Du! - ty". Ten jeden wyraz był wyrokiem śmierci dla wskazanego. Esesmani wywlekali biedaka z szeregu, zapisywali jego numer i odstawiali pod strażą na boku.Dziś trudno opisać, co człowiek wtedy czuł. W głowie szum, krew pulsowała na skroniach, zdawało się nam, że wyskoczy nosami, uszami i oczami. Przed oczami mgła. Całe ciało drżało. Jedna myśl w głowie: jak stanąć, jaką minę zrobić, żeby mnie nie wybrał. Oto paradoks: człowiek umęczony, dręczony, głodny, bity, schorowany, a chce żyć. Modliłem się do Matki Bożej. Nigdy przedtem ani potem, muszę to uczciwie przyznać, już tak żarliwie się nie modliłem.Esesmani minęli mnie. Nie usłyszałem tego strasznego słowa: "Du". Minęli o. Maksymiliana i stanęli przed Franciszkiem Gajowniczkiem. Niemiec wskazał na niego, a on zawołał: "Jezus, Maria! Moja żona, moje dzieci!". Niemcy jednak nie zwrócili na to najmniejszej uwagi.I stało się coś, czego nikt nie mógł pojąćZobaczyłem o. Maksymiliana. Szedł prosto ku grupie esesmanów, stojących w pobliżu pierwszego szeregu więźniów. Wszyscy drżeliśmy, ponieważ było to złamanie jednego z najostrzej i najbrutalniej przestrzeganych zakazów. Wyjście z szeregu bez zezwolenia oznaczało śmierć. Czasem śmierć po ogromnym katowaniu, a czasem śmierć od jednego wystrzału. Byliśmy pewni, że zabiją o. Maksymiliana, a stało się coś nadzwyczajnego, co nigdy dotąd nie miało miejsca. Było to dla Niemców coś tak niewyobrażalnego, że stali jak skamieniali. Patrzyli po sobie i nie wiedzieli, co się dzieje. Mieli pilnować porządku, a naraz okazało się, że ten porządek narzuca więzień. Taki jak wszyscy, umęczony, udręczony..."Dlaczego pan chce umrzeć za niego?"O. Maksymilian szedł w więziennym pasiaku, z miską u boku, w drewniakach. Nie szedł jak żebrak, ani też jak bohater. Szedł jak człowiek świadomy wielkiej misji. Stanął spokojnie przed oficerami. Cała świta, która dokonywała selekcji, wszyscy stali i patrzyli po sobie, nie wiedzieli, co robić. Wreszcie opamiętał się kierownik obozu i wściekły, zapytał swojego zastępcę: "Czego chce ta polska świnia?".Zaczęli szukać tłumacza, ale okazało się, że tłumacz jest zbędny. O. Maksymilian w postawie na baczność odpowiedział spokojnie po niemiecku: "Chcę umrzeć za niego" i wskazał lewą ręką na stojącego obok Gajowniczka. Padło kolejne pytanie: "Kim jesteś?" - "Jestem polskim księdzem katolickim". O. Maksymilian, mimo iż wiedział, jak Niemcy traktują polskich księży, nie bał się przyznać do swojego kapłaństwa.Panowała wtedy nieznośna cisza. Każda sekunda wydawała się trwać wieki. Wreszcie stało się coś, czego do dzisiaj nie mogą zrozumieć ani Niemcy, ani więźniowie. Kapitan SS, który zawsze zwracał się do więźniów przez wulgarne "ty", zwrócił się do o. Maksymiliana per "pan": "Dlaczego pan chce umrzeć za niego?" O. Maksymilian odpowiedział: "On ma żonę i dzieci". Po chwili esesman powiedział: "Dobrze".Wspomnienia Michała Micherdzińskiego spisali Małgorzata i Mieczysław Pabisowie.W sobotę obchodziliśmy wspomnienie i rocznicę męczeńskiej śmierci o. Maksymiliana, który zmarł 14 sierpnia 1941 dobity zastrzykiem trucizny – fenolu przez funkcjonariusza obozowego, kierownika izby chorych Hansa Bocka o godz. 12:50.
Nigdy nikt nie oczekiwał od niego wesołego uśmiechu ani wdzięczności. Wszyscy po prostu kochali go takiego jakim był, nie chcąc niczego w zamian. Bierzmy przykład –
Najdziwniejszy zawód w Szwajcarii?Trudno powiedzieć, ale detektyw śmieciowy brzmi kosmicznie, nieprawdaż? – Osoby pracujące na tym stanowisku tropią śmieciowych przestępców, czyli tych, którzy wyrzucają śmieci w nieopodatkowanych workach lub całkowicie na dziko. Zatrudniają ich przedsiębiorstwa utylizacji śmieci lub gminy. Co ciekawe, Lozanna w tym celu wynajmuje rzeczywiście agencję detektywistyczną.Zdjęcie z mockumentu telewizji SRF „Guesel. Die Abfalldetektive”
Amerykańska poczta USPS posiada zaawansowane systemy rozpoznawania pisma - jak bardzo zaawansowane? Otóż według nich, są w stanie rozpoznać 99,5% tekstów drukowanych i 98% tekstów zapisanych pismem odręcznym. – Co jednak, gdy automatyczne skanery nie dają sobie rady z waszymi gryzmołami? Skaner odkłada taką kopertę na bok, robi jej zdjęcie i wysyła do USPS Remote Encoding Center. Jeżeli uważacie, że wasza praca jest kijowa, to podpowiem wam, że większość pracowników, która ma okazję siedzieć w tym wielgachnym budynku przez bite 8 godzin próbuje rozszyfrować jaki adres mieliście na myśli. Dziennie tamtejsi pracownicy głowią się nad 5 milionami przesyłek dziennie (przez większość roku) do nawet 11 milionów (w okresach okołoświątecznych) - przeciętny pracownik przegląda 750 w godzinę - Ci bardziej doświadczeni do 1600. Automatyczne skanery? 9 milionów listów na minutę.Jeszcze kilkanaście lat temu w całych Stanach Zjednoczonych istniało 55 takich budynków, ale z racji ciągłego udoskonalania technologii OCR obecnie istnieje tylko jeden - znajdujący się w Salt Lake City w stanie Utah. Jeżeli natomiast mimo starań pracownicy nie dają sobie rady, list trafia do Centrum Przesyłek Niedoręczalnych w Koluszkach. A nie wróć, to w Polsce, w USA jest to tzw. Dead Mail Center, znajdujący się w Atlancie, gdzie przesyłka jest komisyjnie otwierana, katalogowana i czeka przez jakiś czas na kogoś, kto jednak chciałby ją odzyskać - musi być jednak warta co najmniej 25$, bo trafi do kosza. A jak nikt się takowy nie znajdzie, to wędruje na aukcję govdeals.com. W Polsce niestety aukcje nie cieszyły się popularnością i przedmioty są po prostu niszczone.
We wsi Biertan (położonej w Transylwanii w Rumunii) kościół posiadał „pokój rozwodowo-pojednawczy” – Pary, które chciały się rozwieść, musiały mieszkać w pokoju przez dwa tygodnie z jednym małym łóżkiem, jednym krzesłem, jednym stołem, jednym talerzem i jedną łyżką. W ciągu 300 lat mieli tylko jeden rozwód.
Millena Brandão postanowiła zorganizować imprezę na cześć ujawnienia tożsamości ojca jej dziecka – Jej chłopak oskarżył ją o zdradę i że dziecko nie jest jego, z czym ona oczywiście nie mogła się zgodzić. Ale żeby udowodnić swoją rację, postanowiła zrobić test na ojcostwo jej drugiego dziecka i zakomunikować jego wynik na hucznie zorganizowanej imprezie domowej z balonami i confetti. Oczywiście test DNA potwierdził ojcostwo jej narzeczonego, a w zasadzie byłego narzeczonego, gdyż zaraz potem się rozstali
 –
Do dość niecodziennej sytuacji doszło podczas starcia Montpellier z Marsylią. W 89. minucie spotkania, gospodarze szykowali się do rzutu rożnego, ale arbiter Jeremie Pingard postanowił... opuścić murawę. O co tutaj chodzi, zapytacie? – Montpellier do 68. minuty prowadziło 2:0. Olympique potrzebował jednak niecałego kwadransa, żeby strzelić trzy gole. Wkurzyło to grono kibiców gospodarzy, którzy okazywali swoje emocje obrzucając zawodników butelkami z wodą. Piłkarze... niewiele sobie z tego zrobili, chcąc dograć końcówkę meczu. W końcu to było tylko kilkadziesiąt sekund. Sędzia po kolejnym "ataku" uznał jednak, że nie może odpuścić agresorom. Samotnie opuścił boisko, odmawiając dalszego udziału w zawodach.Mecz przerwano, a na trybunach pojawiła się policja, który zatrzymała rzucających. Jak się okazało, rezerwowy Marsylii Valentin Rongier po golu na 3:2 został trafiony butelką prosto w twarz i ma rozciętą wargę. Gdy arbiter zauważył co się dzieje, nie namyślał się długo i przerwał mecz. Zgodził się na jego wznowienie dopiero wówczas, gdy do akcji wkroczyły służby.
Wydaje mi się, że brakuje wam w galerii zdjęcia kapibary dowodzącejstadem kajmanów –
Dorosłość jest wtedy, kiedy robisz wszystko, czego nie chcesz robić, żeby móc robić to co chcesz robić. A jak już zrobisz to czego nie chcesz robić, to już nie chce ci się nic więcej robić. –
Pewnemu facetowi z Rosji przyszedł mandat za przekroczenie prędkości, kiedy jego samochód jechał na tirze –
W Kanadzie istnieje marka środków do czyszczenia o nazwie Arm a Hammer, której właścicielem jest biznesmen o nazwisku Armand Hammer – Pomyślałem, że fajną grę słów zastosowali. Ale marka powstała 31 lat przed urodzeniem Armanda, a on kupił udziały tylko dlatego, że miał dosyć pytań, czy to jego firma
 –
 –
Parę dni temu firma LEGO napisała o pracach trwających nad wykorzystaniem recyklatu z butelek PET do produkcji klocków LEGO. – Firmie udało się uzyskać prototypowe klocki, które są kompatybilne z istniejącymi - z jednej butelki może powstać ok. 10 klocków 2x4. Żeby uzyskać zadowalający efekt inżynierowie i naukowcy przetestowali ponad 250 wariantów PETu oraz setki różnych receptur.W badaniach było wykorzystywane tworzywo rPET dopuszczone przez amerykańskie FDA oraz europejskie EFSA (rPET dopuszczony do kontaktu z żywnością, tzw. food grade). Na razie klocki nie będą dostępne w sprzedaży - przed inżynierami kolejny rok testów.Jest to szalenie ciekawy temat i również szalenie trudny. Od 1963 roku klocki LEGO są produkowane z terpolimeru ABS (akrylonitryl-butatien-styren), który ma skrajnie inną strukturę oraz właściwości od PETu. Możliwe, że opracowana kompozycja przejdzie testy wytrzymałościowe i że dzięki temu będziemy mieć bardzo sensowną alternatywę w przypadku zawracania rPETu z powrotem do obiegu (zdecydowanie lepszą niż tkaniny poliestrowe).
 –
Toalecie życzymy szybkiegopowrotu do zdrowia –  W TOALECIE MOŻEPRZEBYWAĆ TYLKO1 OSOBATOALETA NIECZYNNAZ POWODU CHOROBYPRZEPRASZAMY
 –