Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 137 takich demotywatorów

Mikhaila Peterson po tym jak mąż pomógł jej schudnąć, wyleczyć się i wyjść z depresji, postanowiła wrócić na rynek matrymonialny biorąc rozwód i tak oto zaczęła się jej przygoda na Tinderku, gdzie jak wiadomo "szuka się miłości", a nie szybkiego numerku

 –  Z nowo poznanym bad boyem wybrała się na wycieczkę do Europy kiedy jej ojciec zachorował, zostawiając córkę pod opieką ex męża - jak robią nowoczesne silne niezależne kobiety Ex mąż Mikhaili Peterson świetnie zajmuje się córką, która ewidentnie jest jego oczkiem w głowie i tak wygląda większość jego mediów społecznościowych:
Łódź jako jedyne polskie miasto w rankingu „Best of the World 2022” National Geographic – Każdego roku magazyn wyróżnia 25 miejsc na świecie, w 5 kategoriach: natura, przygoda, zrównoważony rozwój, kultura oraz rodzina. Nadchodzący rok zdominowały turystyczne atrakcje w duchu slow life, natury i rodzinnych wypadów. Jednak Łódź zachwyciła ekspertów jako jedno z najciekawiej rozwijających się miast pod względem zrównoważonego rozwoju.Ranking tworzy międzynarodowy zespół redakcyjny National Geographic Traveler. Lokalni dziennikarze zgłaszają swoje typy miejsc w poszczególnych krajach, spośród których redakcja w USA wybiera ich zdaniem najbardziej atrakcyjne miejsca w poszczególnych kategoriach
Żeby nie pomyślała, że myślę tylko o sobie podkreśliłem, że z jego ułożeniem chcę poczekać, aż będziemy mieć dzieci. Dziś, po cierpliwym oczekiwaniu przez 10 lat, w końcu zaczyna się przygoda –
Bo liczy się atmosfera, ludzie, przygoda, a nie jakieś tam pieniądze – Chyba, że jesteś właścicielem firmy, to wtedy jednak kasa
 –
0:10
Kent Washington był pierwszym czarnoskórym zawodnikiem w polskiej lidze koszykówki. – Jego przygoda z Polską zaczęła się w 1976 roku kiedy to jego ówczesna uczelniana drużyna Uniwersytetu Southampton przyjechała do Polski grać przeciwko klubom z rodzimej ligi. Jedynym zespołem z jakim przegrali był Start Lublin. Po tym meczu trener Startu Zdzisław Niedziela zaproponował mu grę, lecz nie doszło do żadnych ustaleń a jedynie wymienili się adresami.W 1978 skończył uczelnię. Przez trzy tygodnie trenował z Los Angeles Lakers, ale kontuzja nogi uniemożliwiła mu występy w NBA. Nie dostał się także do drużyny ligi szwedzkiej. Napisał list do trenera Startu, na który otrzymał natychmiastową odpowiedź i przyleciał do Polski. Przez 3 lata grał w Starcie Lublin oraz przez 2 kolejne sezony w Zagłębiu Sosnowiec (zdobył 2750 punktów w 146 meczach). Jest trzykrotnym brązowym medalistą Mistrzostw Polski w koszykówce. Pierwszym triumfatorem plebiscytu "Sportu" na najlepszego koszykarza ligi w sezonie 1979/1980. Uczestniczył nawet w konsultacjach polskiej kadry. Po 5 latach spędzonych w Polsce wyjechał do Szwecji gdzie przez 12 lat grał w klubach z Linköping, Luleå i Växjö.Zagrał epizod w "Misiu" jako Ryszard Ochódzki w młodości oraz jest pierwowzorem postaci Abrahama Lincolna, bohatera filmu Czarodziej z Harlemu.
O wiele lepiej mieć tysiąc przygód z jedną kobietą, niż jedną przygodę z tysiącami kobiet –
 –  Mężczyzna był zmuszony zamknąćswój biznes z powodu absurdalniewysokich alimentów na dziecko. Ktotyle płaci?!z powodówosobistych.Drodzy klienci! Z wielką przykrością informuję, żerestauracja Ratatouille zostaje zamknięta doodwołania.Nasze konto bankowe zostało zablokowane, co mazwiązek z alimentami, które płacę dla mojej 8letniejcórki.Polski wymiar sprawiedliwości nakazuje mi płacić6000zł miesięcznie, podczas gdy obecnie płacę 1500złmiesięcznie (restauracja działa od 3miesięcy, nieprzynosi jeszcze zysków). Wygląda na to, że matkamojej córki karmi ją kawiorem na śniadanie.Jeśli ktoś zna osobę, która płaci 6000zł alimentów wPolsce, dla jednego dziecka, proszę o kontakt.Dziękuję, że doceniliście Ratatouille. To była wspaniała(aczkolwiek krótka) przygoda, która dobiega końca ztego absurdalnego powodu.DEMOTYWATORY.PL
Kolejny dzień odkrywania świata dla małego szympansa –
Ja, teraz: pora na przygodę, może pójdę dziś do Lidla zamiast do Biedronki... –
Wstrząsająca przygoda na rybach –
0:03
- To jest z jednej strony smutne i ja rozumiem tych zawodowych bokserów, którzy ciężko trenują i nie starcza im na rachunki – To słowa Marcina Najmana u Wojewódzkiego. Wychodzi na to, że nie jest aż tak ciemny za jakiego się go powszechnie uważa
Gotowi na przygodę! –
30 grudnia, w wieku 95 lat zmarł płk Edmund Baranowski ps. "Jur", żołnierz AK i Powstania Warszawskiego, zgrupowanie "Radosław", kawaler Krzyża Walecznych. – – Powstanie to była wielka przygoda naszego życia, związana z ogromnym ryzykiem, bo podejmując walkę w Warszawie, mieliśmy szczytny cel – uwolnienie miasta i zapewnienie Polsce niezawisłości politycznej – wspominał.

Sytuacja w szpitalach jest gorsza niż mogłoby się wydawać:

 –  Pawel Reszka2dSt3S ipodnsgooodrSfeSiz.d  · Dlaczego umierają„Moja żona ma covida. Modlę się, żeby nie musiała iść do szpitala. Oddziały covidowe to umieralnie” (rezydent anestezjologii) Dokładnie miesiąc temu minister Adam Niedzielski zapowiedział „podwojenie dostępnej bazy łóżek” dla pacjentów zakażonych wirusem. I udało się! Było 15 tys. łóżek, jest 35 tys. W ciągu 30 dni przybyło 20 tys.!Są jednak pytania: czy stoi przy nich odpowiedni sprzęt? Mają dostęp do tlenu? Skąd wzięto lekarzy, pielęgniarki, ratowników, by je obsługiwali? Łóżka są na serio? Czy też dyrektorzy szpitali, by poprawić humor ministrowi, tworzyli je szybkim pociągnięciem pisaka, robiąc np. z interny „internę covidową”?Statystycznie wyglądamy świetnie – tylko 60 proc. łóżek covidowych jest zajętych. Do tego mamy 657 wolnych respiratorów (wypada po 41 na województwo). Zachorowań mniej. Tylko dlaczego bijemy rekordy w liczbie zgonów? Zadzwoniłem do lekarza, który od miesięcy jest na pierwszej linii. Zapytałem, czy tak samo jak premier Morawiecki uważa, że osiągamy delikatną przewagę w walce z wirusem.„Redaktorze,telefon w lekarskim nie milknie. Przez cały dyżur biegam po siedmiopiętrowym szpitalu: laryngologia, okulistyka, chirurgia dziecięca, pulmonologia, ginekologia, chirurgia, ortopedia, onkologia, hematologia, radiologia, pediatria... Konsultacje, wkłucia centralne, reanimacja.Pacjenci umierają. Mój ostatni 24-godzinny dyżur odmierzała śmierć: zgon, zgon... pizza (zdążyłem zjeść połowę, bo mnie wezwali), zgon, zgon... Półtorej godziny snu i znów wezwanie. „Leć, bo się pacjent załamał”. Biegnę. Nie dobiegłem na czas. Taki dyżur to standard.Wieszasz kartkę i jużWiesz, że tych ludzi można byłoby uratować? Na pewno by żyli, gdyby to, co widzisz w statystykach, odpowiadało prawdzie. Mówisz, że „statystycznie” mamy zapas łóżek dla pacjentów covidowych.Opowiem ci, jakie to łóżka. Nasz szpital od początku pandemii przechodzi ciągłe reorganizacje. Najpierw covidowcy leżeli w wydzielonym budynku, potem tworzono miejsca covidowe na poszczególnych oddziałach, potem część pacjentów covidowych przeniesiono do innego skrzydła.To wszystko oznacza chaos. Na laryngologii jest oddział covidowy, laryngologia jest tam, gdzie okulistyka, okulistyka tam, gdzie chirurgia dziecięca, chirurgia dziecięca tam, gdzie pediatria... A jutro może się to zmienić.Każda z tych rotacji przynosi statystyczne zwiększenie liczby łóżek covidowych. Jak? Wieszasz kartkę na drzwiach: „Oddział covidowy” – i już! Ale co to za oddział covidowy bez respiratorów, sprzętu, personelu? Sprzęt w kartonach: cewniki naczyniowe, cewniki pęcherzowe. Personel przypadkowy, z łapanki.                                             ***Zakładam wkłucie centralne. Sam go na jałowo nie założę. Musi ktoś pomagać. Jest pielęgniarka, ale ona nie wie, gdzie co leży:– Doktorze, ja nie jestem z tego oddziału.– Ja też nie.– Może w tych kartonach.– Może.Czas leci. Chory pogarsza się oddechowo.– Co to za pacjent?Milczenie.– Jakie ma obciążenia?Milczenie.Wszystkie pielęgniarki są z innych oddziałów. Nie mają prawa kojarzyć tych pacjentów – cztery dziewczyny na 40 pacjentów!Kolejne wezwanie. Covidowa interna. Pacjent niewydolny oddechowo. Intubuję, reanimuję. 5, 10, 15 minut. Żadnego efektu. Jestem wykończony. W 20. minucie padam, nie jestem w stanie ratować go dalej. Przerywam. Patrzę na niego, całkiem młody gość. Rocznik 65. Myślałem, że się uda.                                            ***Ktoś mnie puka w plecy. Pielęgniarka z interny: – Doktorze, a możesz spojrzeć, bo tam nam się jeszcze jedna pani pogarsza. Babcia. Obrzęki, zmiany pozakrzepowe na kończynach dolnych. Każę ją położyć na brzuchu. Saturacja się poprawia.– Jaki lekarz prowadzi?Nikt nie wie.– Dobra, pani musi tak leżeć.Po kilku godzinach łapie mnie internistka.– Pan reanimował moją pacjentkę?– Ja? Chyba nie…– Taka starsza pani na internie.– Na internie przekładałem jedną panią na brzuch.– O nią chodzi.– Co z nią?– Jak przyszłam, to była martwa… Jakby pan napisał, że była konsultacja anestezjologiczna...Nawet nie zauważyła, kiedy pacjentka jej zeszła! Teraz szuka dupokrytki. I co ja mogę napisać? Brak dalszych wskazań do eskalacji terapii, czyli że była nie do uratowania? Napiszę. Pomogę. Doktor jest sama na oddziale, też musi biegać po całym szpitalu i konsultować internistycznie. Nie ma szans, żeby to ogarnęła.                                                 ***Wzywają mnie do założenia wkłucia centralnego dla covidowca. Dziadek, 80 lat. W bardzo złym stanie. Niewydolny krążeniowo, obrzęknięty. Zakładam wkłucie. Piszę w konsultacji prośbę o wykonanie gazometrii i biegnę. Wzywają mnie na inne oddziały.O godz. 2:45 znów wezwanie do tego samego pacjenta: „Pacjent pogarszający się oddechowo”. Wracam. Dobijam się do drzwi, dzwonię. Na oddziale nie ma personelu. Za drzwiami pacjenci covidowi. Jeden z nich właśnie się załamuje!Idę w zakontaminowanym kombinezonie przez czystą część. Nie powinienem tego robić, ale człowiek chyba tam umiera. Pacjent leży na płasko, na plecach. Monitor obok, czujnik saturacji obok. Stoją sobie. Nie zostały podłączone. Podnoszę wezgłowie, podnoszę pacjenta. Uzyskuję saturację 85. Trzeba pilnie wykonać ileś czynności. Ale tu, kurwa, nie ma nikogo. Komu mam to zlecić?Wychodzę. Mijam pacjentów leżących na łóżkach. Starzy, niedołężni ludzie. Na ścianie kartka: „Telefon do pielęgniarek...”. Wiem, że żaden z pacjentów nie jest w stanie zatelefonować.Te oddziały to umieralnie. Są po to, żeby ludzie nie schodzili na ulicy.                                                  ***A ja? Kiedy ostatnio widziałem swoich pacjentów? A przecież mój oddział to OIOM! Pacjenci na stronie brudnej pod respiratorami, na czystej po wstrząsach, z zapaleniem otrzewnych, trzeba pilnować gospodarki wodnoelektrolitowej. Kiedy mam to robić, skoro konsultuję i reanimuję? Kto jest bez winy?Pamiętam z ostatnich dni jednego z covidowych pacjentów. Konsultowałem go na jakimś oddziale. Jak podszedłem do niego, miał niecałe 60 proc. saturacji. Patrzę, a w jego nogach leżą wąsy tlenowe!– Dlaczego to nie jest podłączone? – krzyczę do pielęgniarki.– A bo nie ma kto mu tego podłączyć, doktorze!Jezu! To zakładam te wąsy. Mija doba. Pacjent niewydolny oddechowo trafia do mnie na OIOM. Leży sobie pod respiratorem, leży, aż się butla z tlenem skończyła. I zmarł. Taka to, kurwa, smutna przygoda się zdarzyła.Dziwisz się? A ja wcale się nie dziwię. Na stronie brudnej na 19 pacjentów są trzy pielęgniarki. Powinno być dziesięć. Jedna na dwa stanowiska. Tlen w butlach, butle na dwukołowych wózkach przywiązane łańcuchami. Tak tu jest.Jeszcze pójdziemy za to siedzieć. To jest przecież sprawa do prokuratury. I co ja powiem: „Pacjent zmarł, bo skończyła się butla z tlenem, bo nie było komu przypilnować, bo jest mało pielęgniarek”? A co to obchodzi żonę tego faceta? Albo pana prokuratora? Jak widzisz, trudno przeżyć w moim szpitalu. Tu musisz mieć szczęście. Jak ktoś spostrzeże, że butla się kończy, będzie OK.Czytaj też: Lekarze alarmują. Zaraz będziemy tu mieli LombardięTlenu nie ma, nikt nie powiedziałDlaczego używamy butli? Brak tlenu w instalacji szpitalnej. Za dużo pacjentów podłączonych do respiratorów. Oczywiście, nikt nam niczego nie powiedział. Wszystko sprawdza się na żywym organizmie. Podłączam pacjenta pod respirator. Nie działa. Drugi? Lepiej. Po chwili dzwoni lekarka: – Coś się dzieje złego z pacjentem. Desaturuje!Sprawdzamy. Respirator nastawiony na 100 proc. podaje tylko w 36 proc. Wtedy wpadliśmy na to, że trzeba sprowadzić butlę, bo w ścianie ciśnienie jest zbyt niskie.                                               ***Na interwencję do drugiego budynku szpitalnego, gdzie jest kilka „lżejszych” oddziałów covidowych, jeździmy karetką. Leczy tam fajny hematolog, miły chirurg, neurolog, nefrolog. Ale nie ma anestezjologów, lekarzy medycyny ratunkowej ani sprzętu. Więc jak się ktoś pogorszy, muszą wzywać nas. Najczęściej wzywają na ostatnią chwilę.Dlaczego? Otóż mają jeden monitor i dwa pulsoksymetry na oddział. Jeśli chory nie jest podłączony do sprzętu, to oni nie widzą, że się pogarsza. Tym bardziej że przy covidzie pacjenci z saturacją 70 proc. potrafią logicznie rozmawiać. Nie widać problemów. Aż nagle bach... Oni reagują, jak nastąpi to bach. Mówiąc wprost – jak pacjent zsinieje, dzwonią po nas.Respirator wziąć. Lifepacka: monitor z funkcją defibrylacji, kardiowersji brać. Plecak z ambu, z lekami, rurkami. Leki z lodówki. Dygam z tym do karetki. Z pielęgniarką przebieramy się w kombinezony. A pacjent się tam dusi.Rzadko udaje się zdążyć. Jesteśmy w drodze i dostajemy informację: „Możecie wracać, już po wszystkim”. Czasami nas nawet nie wołają. Widzą, że i tak nie zdążymy. I to też jest statystyka w praktyce. Na tamtych oddziałach są wyłącznie łóżka covidowe, które widzi w tabelkach pan minister. Ale są to łóżka bez dostępu do tlenu, bez sprzętu pomiarowego i bez personelu.                                                   ***Na interwencję zawsze chcę brać ze sobą pielęgniarkę z OIOM. One są doświadczone, znają się na rzeczy. Gdy trwa reanimacja, chcesz kogoś takiego obok siebie.Proszę je: „No pojedź ze mną” – i chyba nie muszę ci mówić, jaki jest ich stosunek do moich próśb. „Doktor, a może byś znalazł kogoś innego, co?”.Nie mam pretensji. Są upocone, umęczone, ledwie stoją. „Ratowanie życia” brzmi pięknie, ale to ciężka fizyczna praca. Pacjent waży 150 kg. Przenieś go z pielęgniarką na nosze!Wspominałem ci, że z okazji 11 listopada szpital wypłacał nagrody za walkę z covidem? Dostali różni ludzie: pan związkowiec, pani z kadr... Nie dosłała żadna z oiomowych pielęgniarek.                                               ***Anestezjolog ma grubą skórę. Często oglądamy śmierć. Mamy taką pracę. Mówimy: „mogę reanimować i jeść kanapkę”, ale dziś łapię się za głowę. Jesteśmy wykończeni fizycznie i psychicznie. A to nie jest nawet środek epidemii. Miesiące walki przed nami. Wypłaszczanie krzywej widać tylko w ministerstwie. I chyba tylko dzięki sztuczkom matematycznym. Bo u nas jest dramat.Wczoraj zakaziła się moja żona. Ciągle myślę, co zrobić, jak się pogorszy oddechowo. Zostawiać ją w domu? Słać do szpitala? Ale kto się nią tam zajmie, jak nie będzie mnie obok? Czy przepracowany lekarz albo pielęgniarka zauważy, że tlen w butli się kończy? Skoro ja się boję, co muszą przeżywać inni ludzie, którzy nie są lekarzami?Myślę, że niedługo też się zakażę. Prawdę mówiąc, liczę na to. Chciałbym odpocząć od tego burdelu.PozdrawiamP.”Fot. Paweł ReszkaRelacje też na https://www.facebook.com/ReszkaPai polityka.pl
 –  Ale ja jestem ku§wa mion xDD Wracam z pracy, dzisiaj później, wstąpię sobie do Auchan - pomyślał mój mózg. Tak się składało, że miałem w kieszeni bon z zakupów sprzed 2 dni do wykorzystania. No to jestem przy kasie, specjalnie wziąłem więcej produktów, żeby z niego skorzystać, bo minimalna to 50 złotych, daję Pani kupon, a ona do mnie z tekstem, że one są dopiero od 5 do 10 października. Ja nie wiem, głupi, zmęczony albo po prostu pojebany pytam się "No a który dzisiaj jest". Kobieta patrzy na mnie jak na największą erupcję autyzmu w Polsce i odpowiada po kilku sekundach cicho "dzisiaj proszę Pana jest jeszcze wrzesień". A ja jeszcze mądrzej odpowiadam "aha, no tak, to prawda" xD I już policzyła te produkty, drukuje paragon i daje mi kupon drugi. Znowu na mnie patrzy kilka sekund w ciszy, ja na nią jak kipwa w Dobry, zły i brzydki w wersji polskiej - Głupi, Sprytny i biedny, zabiera mi ten kupon, długopisem podkreśla kilka razy datę 5.10 -10.10 i daje znowu xD Kutwa i zamiast zachować powagę z tej głupiej sytuacji jeszcze się śmieję jak po|eb i odchodzę. Nie wiem co za porażenie mózgowe mi się odjebało w głowie, ale tak, no, musiałem się pochwalić swoimi przygodami
Odlotowa przygoda na rajdzie –
0:11
 –
 –  Ten mały futrzak miał wiele szczęścia! Podczaspolowania wskoczył na krę, która szybko zaczęłaoddalać się od stałego lądu. Maluch czekał na śmierćna oceanie...Na szczęście liska polarnego zauważyli rybacy. Akcjaratunkowa nie była łatwa, bo zwierzak nie ufałludziom. Po pewnym czasie udało się go schwytać iprzenieść do prowizorycznego łóżeczka.Lisek wyspał się, wysuszył i podjadł podarowanychprzez rybaków kiełbasek. Następnie jego wybawicieleodstawili go na ląd. Miejmy nadzieję, że ta przygodaczegoś go nauczyła...
 –  Przyszła mi paczka do paczkomatu I w paczkomacie zamiast paczki Była kartka z mapą I ja o co chodzi Ale jade tam I kurwa kurier skitrał mi paczke w lesie Bo się nie zmieściły do paczkomatu