Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 332 takie demotywatory

Właśnie obejrzałam filmik z lifehackami, w którym proponowano "genialne" sposoby na ułatwienie sobie podróży – Potłuczenie pudru i zmieszanie go z jakąś breją, a następnie rozsmarowanie tej papki na papierze. Teraz zamiast maleńkiego pudełka masz duże pudełko z jakimiś brązowymi kartkami. Full wypas. Inne przykłady?Tworzenie tabletek z pasty do zębów, bo jak wiadomo jakaś na wpół zużyta tubka zajmuje o wiele więcej, niż pudełko z tabletkami własnej produkcji... Tworzenie cienkich tubek wypełnionych kremami, szamponami czy odżywkami ze zgrzanych na brzegach słomek.Noszenie ze sobą balonika wypełnionego mydłem na przypadek, gdyby nie było go w toalecie. I masa innych misternie tworzonych opakowań.Wszystko fajnie, dopóki nie znaleźlibyśmy się na lotnisku i przy kontroli bagażu ktoś by się zainteresował, co to za dziwne wynalazki. Po co to komu? Proponuję, aby twórcy czegoś takiego zaczęli łykać swoje tubki z szamponami i inne baloniki, bo przecież oszczędzą w ten sposób miejsce w walizce, a one same do nich w końcu przybędą... Przy okazji nie będzie problemów na lotnisku, same pozytywy
Źródło: moje myśli, fotka 5-minute crafts
 –
Znany z serialu "Zmierzch" aktor Bronson Pelletier został aresztowany na lotnisku w Los Angeles za to, że pijany odlał się na środku poczekalni –
 –  The Wojciech Cejrowski10 maja o 17:51 · HAMBURGERY TRZYW całym moim życiu zjadłem trzy hamburgery. Wszystkie pamiętam.***Pierwszego jadłem w Szwecji, w mieście Malmo, na głównym placu, gdzie obok siebie były McDonald i Burger King. Znajomy Szwed powiedział mi, że Burger King robi lepsze. W tym dniu zjadłem mojego pierwszego w życiu hamburgera; był pyszny. Nigdy w życiu nie jadłem czegoś takiego i po powrocie do Polski nie umiałem tego z niczym porównać, nie miałem tego jak opowiedzieć znajomym, którzy jeszcze nie jedli. Było lato roku 1981, w Polsce trwał jeszcze Karnawał "Solidarności" i dlatego mnie wypuścili. Pojechałem na pierwsze w życiu saksy i w Szwecji zarobiłem niewielkie pieniądze, które po przewiezieniu do Polski zrobiły się KOLOSALNE.***Drugiego hamburgera zjadłem w roku 1986 w Berlinie Zachodnim niedaleko dworca ZOO. To był McDonald, była noc i lało. Kosztował KOLOSALNE pieniądze. A mnie znowu wypuścili i nie chcieli żebym wracał - powiedziała mi to wyraźnie, zaglądając prosto w oczy szefowa Wydziału Paszportowego. Dlatego wracałem pociągiem z dworca ZOO, bo w pociągach kontrole były lżejsze niż na lotnisku. W pociągach trzepali raczej bagaże, niż życiorysy. W bagażu wiozłem sprzęt do drukowania, który zamówił znajomy z podziemia, a dla niepoznaki kilka maszynek dziewiarskich firmy Brother - tym się wtedy w Polsce handlowało i tego szukali celnicy. Szukali, znaleźli, jedną zabrali, resztę przewiozłem. Tamten pierwszy McDonald też wtedy wydawał mi się smaczny i rzeczywiście gorszy od Burger Kinga, którego smak pamiętałem dokładnie pomimo pięciu lat które upłynęły od pierwszego hamburgera w Szwecji.***A teraz zjadłem trzeciego w moim życiu. Pojechałem do Texasu, gdzie w roku 1950. w miejscowości Corpus Christi pewien facet założył restaurację z hamburgerami tak dużymi, że trzeba je było trzymać dwiema garściami i były tak smaczne, że po ugryzieniu ludzie mówili: Ależ burger! Teraz tych restauracji jest 800, czyli sieć. I ta sieć jest nadal rodzinna! Nie dali się przerobić na korporację! Zuchy! Prawdziwi porządni kapitaliści! Duma narodowa Texasu - hamburgery o nazwie WHATABURGER co da się przełożyć na ALEŻBURGER. Jak wszystko w Texasie: największy, najlepszy, mega, super, a reszta świata ze swoimi burgerciami i burgerciupciami może się od razu zakopać do grobów. Ze wstydu.***Nie sądzę, by ktoś jeszcze pamiętał wszystkie swoje hamburgery. Ja tak. Cenię swoje życie, Bogu dziękuję za różne drobiazgi oraz za to, że niektóre z tych drobiazgów były dla mnie KOLOSALNE. Słowa chleba naszego powszedniego są ważne i nie powinny być puste.wc
W Utah w USA 15 i 14 latek ukradli traktor, wjechali nim na lotnisko i ukradli samolot, przelecieli nim 24 kilometry i wylądowali na innym lotnisku –

W rocznicę katastrofy smoleńskiej warto przypomnieć słowa gorzkiej prawdy doświadczonego polskiego pilota Jerzego Grzędzielskiego, który zmarł kilka miesięcy po napisaniu tego tekstu

 –  Grzegorz Micuła10 marca 2017 ·Przy okazji kolejnej miesięcznicy co poniektórym pod rozwagę....Minęło już ponad sześć lat od katastrofy smoleńskiej, a zarazem sześć lat kłamstw i oszczerstw wynikających z braku wiedzy i cynizmu. Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową.W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.Od momentu katastrofy pojawia się podejrzenia o spisek na życie prezydenta i zdradę stanu z obcym państwem. O bredniach głoszonych na temat katastrofy można napisać książkę lub nawet kilka. Wspomnę tylko wybrane. Pan minister Macierewicz zaraz po katastrofie twierdził, że Rosjanie na lądowanie premiera Tuska przywieźli w teczce ILS (Instrument Landing System), a na lądowanie prezydenta już nie przywieźli. Dalej Rosjanie nie odpędzili, powtarzam kuriozalne określenie „nie odpędzili”, naszego kapitana i nie zamknęli lotniska. Odpowiem panu ministrowi: ILS waży kilkaset kilogramów. Na lotnisku Okęcie był montowany 4 lata. Specjalnie wyposażony samolot kalibrował go, stabilizował ścieżkę schodzenia i centralną oś pasa. Na lotnisku Modlin instalowano ILS przez 3 lata. Koszt wyniósł 62 mln złotych. Panie Ministrze — kapitana nie odpędza się. To komary lub muchę z czoła można odpędzać. Lotniska nigdy nie zamyka się kapitanom, wyjątkiem jest sytuacja jeśli na pasie stoi inny, uszkodzony samolot.O lądowaniu lub nie decyduje tylko i wyłącznie kapitan. Pani poseł Kempa biegała po stacjach TV z rewelacją, że przyczyną katastrofy było niezabranie rosyjskiego nawigatora. Kosmiczna bzdura i kompromitacja pani poseł. Ma się to tak, jakby chirurgowi tuż przed operacją przyprowadzono salową i powiedziano, że jeśli pan doktor nie podoła, to ona pomoże przy operacji.Katastrofę smoleńską mozolnie, przez głupotę, brak wiedzy, chciwość i cynizm, przygotowywała polityczna czołówka PIS. Zaczęło się w 2006 roku za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego. W czasie publicznego wystąpienia minister obrony z PIS-u zapytany został przez oficerów-pilotów samolotu Tu 154 za Specpułku dlaczego nie ćwiczą na symulatorach. Odpowiedź była następująca i niebywale skandaliczna: „Nie, bo to ruskie symulatory”. Dla mnie powiało grozą i jęknąłem: „będziemy mieli katastrofy”. Nomen omen ten minister zginął w katastrofie smoleńskiej.Ćwiczenia na symulatorach są niebywale ważne, uratowały wiele istnień i nie do pomyślenia jest, aby z nich rezygnować. Cały świat lotniczy z nich korzysta. Prezesi nawet najbiedniejszych linii lotniczych klną, ale płacą za ćwiczenia swoich załóg. Ogrom głupoty i braku odpowiedzialności powala tu na ziemię. Mogę dać dziesiątki przykładów, ale pozostanę przy swoim doświadczeniu. W mozolnych ćwiczeniach na symulatorze wielokrotnie wraz z załogą zabiłem się. Ale przyszła jeden raz okrutna rzeczywistość. Po 10-cio godzinnym locie, niewiele minut przed lądowaniem na moim lotnisku zrobiło się tragicznie. Mgła do samej ziemi, chmury, widzialność 50 m. Do zapasowego lotniska 800 km a paliwa resztki. Panie Ministrze Macierewicz, nikt mnie nie odpędzał, nikt mi nie zamykał lotniska ale widziałem śmierć w oczach i warunki ponad moje uprawnienia i siły. Myślałem już o straży pożarnej i karetkach. Pierwszy kontakt wzrokowy z ziemią miałem na dziesięciu metrach wysokości, błysnęła zielona lampa progu pasa i centralnej linii. Do portu samodzielnie bez pomocy „Follow me” nie mogłem pokołować. Nie było cudu, tylko wyszkolona załoga po wielu godzinach treningu na symulatorze. Wracający z urlopu w Singapurze, kolega kapitan i mój instruktor, wszedł przed lądowaniem do mojego kokpitu. Natychmiast został wyproszony. Nikt w takiej sytuacji nie może być w kabinie, w odróżnieniu od tego, co nasi politycy urządzili temu biednemu pilotowi pełniącemu funkcję kapitanaTU154. Żałość i rozpacz. Kiedy uderzycie się w piersi? Polityka PIS w imię idiotycznych i partykularnych fobii pozbawiła pilotów Specpułku ćwiczeń w symulatorze, obniżając bezpieczeństwo lotów w tym lotów z najważniejszymi osobami w Polsce. To był wstęp do katastrofy.Rok 2008. Prezydent Lech Kaczyński wraz z zaproszonymi gośćmi, prezydentami i premierami lecieli do Gruzji przez Azerbejdżan. Gruzja była w stanie wojny z Rosją. Dlatego Pan Prezydent akceptuje taką trasę. W trakcie lotu Pan Prezydent zmienia swoją decyzję i poleca kapitanowi zmianę trasy lotu wprost do Tbilisi. Kapitan odmawia, bo nie zezwalają na to przepisy, ponadto gdyby niezidentyfikowany obiekt pojawił się w strefie działań wojennych mógłby być zestrzelony przez Gruzinów lub Rosjan. Mielibyśmy przez głupotę niebywały skandal międzynarodowy i na sumieniu prezydentów i premierów. Kapitan został obrażony przez Pana Prezydenta, nazwany tchórzem. Po przylocie do Warszawy straszony konsekwencjami. A wystarczyło polecić jednemu z licznych doradców-prawników zajrzeć do prawa lotniczego i naszego AIP. Wtedy kapitan zostałby przeproszony. Nie posądzam o samodzielny, nierozsądny pomysł samego Prezydenta. W samolocie był odcięty od światowych informacji, a newsy podały, że prezydenci Francji i Rosji lecą aktualnie z Moskwy do Tbilisi w asyście myśliwców. Pewnie jakiś usłużny poddał więc panu Prezydentowi przez telefon przednią myśl zmiany trasy lotu. Po tym zdarzeniu pozostało już w Specpułku niewielu doświadczonych pilotów, którzy chcieli latać z prezydentem. Kapitan nie może odmówić lotu, ale może, np. zachorować. To była kolejna cegła przyłożona do katastrofy.Na lot do Smoleńska w fotelu kapitańskim zasiadł więc pilot nieposiadający w pełni uprawnień kapitańskich jak stwierdziła komisja. Opowiem jak to jest w liniach lotniczych. Na przykład jeśli ważność ćwiczeń w symulatorze przeciągnie się nawet o jeden dzień kapitan odmawia lotu. Kapitan odmówił lotu rano w słoneczny dzień do Wrocławia i z powrotem, bo zapomniano wyposażyć kokpit w ręczną, wymaganą instrukcją, latarkę. Ten młody kapitan miał rację. W tym locie mogło np. nastąpić zadymienie kabiny i ta latarka ratowałaby wszystko – odczyty przyrządów. Składam Jego Magnificencji Rektorowi Politechniki Rzeszowskiej gratulacje. Ten młody pilot od Pana wyszedł, tak jak wielu innych. Dziś latają oni jako kapitanowie w najlepszych liniach świata. Uważam, że gdyby tego młodego pilota Tu154 potraktowano jak w cywilizowanych społeczeństwach, to znaczy uszanowano jego kwalifikacje i decyzje oraz pozostawiono kokpit zamknięty, to po otrzymaniu standardowej informacji o pogodzie z wieży kontrolnej smoleńskiego lotniska i jeszcze bardziej nadzwyczajnej i dodatkowej informacji o godz. 08.24 że „warunków do przyjęcia nie ma”, to kapitan po stwierdzeniu, że na wysokości 100m nie widzi ziemi i pasa, odleciałby ma lotnisko zapasowe lub postawił samolot w krąg. Zgodnie z instrukcją wykonywania lotów. I to jest cała wiedza. Jednak chciwość, zarozumialstwo i cynizm możnych polityków zwyciężyły.Przed wejściem pasażerów na pokład, honorem i przywilejem kapitana jest witanie najważniejszej osoby wraz z małżonką, czyli pana Prezydenta. Odebrał ten przywilej kapitanowi Dowódca Wojsk Lotniczych – generał Błasik. Po prostu pokazał mu jego miejsce i to, że jest tu nikim – poniżające i podłe. Ja w takiej sytuacji odmówiłbym lotu. Niby niewyobrażalne, ale nie dla tych którzy wiedzą o co idzie, zwłaszcza dla pilotów. Jest to kolejna cegła budująca to nieszczęście. Na 11 minut przed katastrofą kapitan otrzymuje wiadomość że “Pan Prezydent jeszcze nie podjął decyzji co robimy dalej”. To oburzające i paraliżujące oświadczenie. To kapitan ma wiedzieć, co robić i on decyduje! To on odpowiada za życie wszystkich na pokładzie, a nie pasażer, nawet najważniejszy! Kokpit winien być absolutnie sterylny i tylko kapitan może wydawać polecenia. Tam był po prostu bałagan. Nie wiadomo było kto dowodził, kapitan nie był w stanie pozbyć się gości (intruzów) z kokpitu, samolot pędził do ziemi, nic nie było widać poniżej nieprzekraczalnych 100 m. Generał, Dowódca Wojsk Lotniczych zamiast wrzasnąć w tym momencie „do góry!” nawet nie wyrzucił i nie uciszył intruzów – horror.Pan minister Macierewicz z uporem twierdzi, że załoga zamierzała odejść na drugi krąg. Panie Ministrze, już byli tak nisko że zadziałała instalacja TAWS „Pull up, terrain ahead”. To paraliżująca informacja, każdy pilot natychmiast ucieka do góry, jeśli zdąży. A co robi załoga? Kapitan wycisza sygnalizację zmieniając nastawy wysokościomierza barycznego, tym samym pozbawiając się wskazania wysokości progu pasa – czyste samobójstwo. Robi to po to, aby sygnalizacja przy dalszym zniżaniu mu nie przeszkadzała! Chciał zobaczyć ziemię jak najszybciej przed minięciem radiolatarni. Po prostu na siłę chciał lądować. Naciski na niego, niekoniecznie słowne, były niewyobrażalnie mocne, tak aż uderzyli w ziemię 900 m od progu pasa. Dokładnie jak przez kalkę w Mirosławcu gdzie samolot CASA także uderzył 900 m przed progiem, taka sama pogoda.Jednak informacja od Prezydenta nie była ostatnim ani najmocniejszym ciosem dla kapitana. Najboleśniej ugodził go kolega-kapitan samolotu JAK40, który kilkanaście minut wcześniej „spadł” na pas w odległości 700 m od progu. Dlaczego spadł? Bo pogoda była już fatalna i zniżając się poniżej dopuszczalnej wysokości 100 m ujrzał ziemię będąc już nad pasem. Nie zgłosił obowiązującej formuły, że widzi pas i prosi o zgodę na lądowanie. Zrobił to bez zgody wieży. Czym to się kończy dam przykład: podczas identycznej pogody na Teneryfie kapitan B747 otrzymał zgodę z wieży na start i gdy się rozpędzał kapitan drugiego B747 bez zgody wieży w kołował na środek pasa. Wynik – 862 osoby spłonęły. Pasażerowie rejsu JAK40 winni wygrać ogromne odszkodowania za narażenie ich życia. Otóż kapitan Tu154 zapytał przez radio kolegę-kapitana JAK40 o pogodę. Ten odpowiedział, cytuję: „Pizdowata, widać 200400 m, podstawa chmur 50 m, mnie się udało, możesz próbować”. To jest haniebne. Życie Prezydenta i ponad 90 innych osób to nie rosyjska ruletka, albo się uda albo nie. Winien krzyknąć „Uciekaj jak najszybciej”. Ten kapitan bryluje teraz na salonach pana ministra Macierewicza i jest jego pupilem.Panie Ministrze, różnimy się, ja też mam swojego guru. Jest nim dr nauk technicznych, emerytowany pułkownik pilot doświadczalny Antoni Milkiewicz. Jako młody oficer-inżynier brał udział w komisji badającej katastrofy naszych IŁ62. Mimo nacisków potężnego ZSRR udowodnił winę producenta silników, narażając tym samym przyszłość swoją i swojej rodziny. Gratuluję Panie Ministrze pupila. Tak rodziła się katastrofa smoleńska, w której wybitny udział mieli politycy karmiący nas kłamstwami. Pomaga im kler, a szczególnie episkopat.Od sześciu lat słyszę z ambon: „Żądamy prawdy”. A ta prawda jest znana. Nasza znakomicie wykształcona (pozazdrościć może nam wiele państw) komisja badania wypadków lotniczych ogłosiła wyniki. Zapewniam wszystkich, gdyby rozpatrywałaby to najlepsza amerykańska komisja NTSB, to wynik byłby identyczny. Jedynie zdjęto by jakąkolwiek odpowiedzialność z pracowników wieży , tak jak zrobił to nasz sąd po katastrofie w Mirosławcu. Ponadto dowiedzielibyśmy się o treści rozmów braci tak przed katastrofą jak i w locie do Azerbejdżanu. Z rozgłośni toruńskiej leje się rzeka bzdur o katastrofie, a „Najważniejszy” orzekł, że jej uczestnicy byli „prowadzeni na specjalne zamordowanie”. To jest rozpaczliwie chore. Biskup zamyka z błahych powodów nie wiadomo na jak długo nam, wiernym świątynię a nie potrafi zareagować, gdy na drugi dzień po tragedii, w środku metropolii, najbardziej katoliccy dziennikarze ogłaszają światu, że Rosjanie dobijali pasażerów. Do dziś nie ma nagany kościoła ani sprostowania i przeprosin.Ja to teraz robię – przepraszam Rosjan. Każdego 10-tego dnia miesiąca na czele z duchownym, z wizerunkiem Chrystusa i Matki Bożej, z flagami narodowymi o napisach niewybrednych i ubliżających Prezydentowi Państwa i Premierowi odbywają się partyjne wiece i modły o wolną Polskę. Żadnego biskupa to nie boli. Dzisiaj upominają nas i nazywają Targowiczanami. Już zrozumiałem nauki Kościoła. Służy temu, który więcej da lub więcej obieca. Gdzie jest biskup, który mówił „Największą mądrością jest umieć jednoczyć – nie rozbijać”. Tego dzisiejsi pasterze katoliccy nawet nie wspominają. Był to prymas Wyszyński.Największym naszym wstydem jest zespół pana Macierewicza wraz z jego “profesorami”. Otóż wszystkie komisje świata badające katastrofy lotnicze zaczynają od analizy wyszkolenia i przygotowania załogi, ostatniego wypoczynku, posiłku, sytuacji w pracy, w domu i lotu od samego przygotowania do startu. Panowie w zespole zaczynali od kolejnego wybuchu wskazanego przez guru, tak jakby samolot sam leciał. Prof. Nowaczyk oświadczył, że samolot był wprowadzony na zły pas. Panie profesorze to nie Frankfurt lub Amsterdam, w Smoleńsku jest tylko jeden pas! Dziwi się Pan, że zwolniono go z Uniwersytetu Maryland, ja dziwię się, że Pana w ogóle przyjęto. Nie wspomnę już o parówkach i różnych puszkach. Proponuję profesorom przed następnymi dociekaniami kupić godzinę lotu na symulatorze z instruktorem. Zapytać instruktora jak zachowują się piloci po sygnale „Pull up”. Podpowiem natychmiast: pełen gaz i do góry. A co robiła nasza załoga? Gnała do ziemi nadal, wyłączając sygnalizację.Żal mi bardzo rodzin ofiar po dwakroć. Za stratę bliskich i za drwiny ze strony polityków. Radziłbym, a szczególnie Pani poseł-mecenas, zapytać pana Prezydenta, pana Sasina, pana Łozińskiego i innych, którzy byli najbliższymi doradcami Prezydenta: jaki dureń z ich otoczenia wymyślił lotnisko Smoleńsk, stare, zdewastowane, nieczynne od dawna lotnisko wojskowe mając w pobliżu dwa międzynarodowe, cywilne, czynne i sprawne porty lotnicze! Jaki skończony dureń wsadził do jednego samolotu tyle ważnych osobistości, zamiast rozlokować w trzech środkach transportu. I nie ubezpieczył ich. Czy to też wina Tuska?Głosowałem z wielką nadzieją na mojego idola pana Lecha Kaczyńskiego – spokojnego, średniej klasy urzędnika. Zimny prysznic otrzymałem wieczorem jak prezydent elekt zameldował swojemu pierwszemu sekretarzowi wykonanie zadania. Wiedziałem, że będziemy mieli dwóch prezydentów: de jure i de facto . I tak pozostało. Było wiele zamachów na carów, bojarów, książąt, króli, papieży i prezydentów mocarstw. Pojedynczo, nie zbiorowo. Nasz Prezydent nie zagrażał nikomu, nie miał armii z bronią nuklearną. Nie był wybitnym mężem stanu, tylko mężem wspaniałej Pierwszej Damy. Nie bywał zapraszany na salony polityczne świata, ani sam nie zapraszał. Zginął przez cynizm najbliższych, ich chciwość i głupotę. Stąd dzisiaj ta żądza wynagrodzenia mu przez stawianie pomników, nazwy placów i ulic, a może wkrótce i miast. Piszę to w wielkim żalu i smutku, bo miałem sentyment do tego człowieka.Autor tekstu: Jerzy Grzędzielski — emerytowany kapitan linii lotniczych, pilot doświadczalny samolotowy i szybowcowy, instruktor samolotowy i szybowcowy, Inspektor Wyszkolenia Lotniczego Oficer rezerwy Wojsk Lotniczych. Nalot w powietrzu ponad 25.000 godzin.
Samolot linii Ryanair podchodzący do lądowania na lotnisku Balice na tle Tatr –
Człowiek człowiekowi wilkiem, a Polak Polakowi Polakiem –  [izrael] [wódka] Nie zdążyliśmy dopić wódeczki przed lotem. Orzech laskowy (lekko upity ale nie z gwinta) czeka na lotnisku w Ovdzie w oznaczonym miejscu
Naćpany Polak gonił swoim BMW samolot na lotnisku w Hanowerze – Kierowca po sforsowaniu ogrodzenia zaczął ścigać się z samolotem, który chwilę wcześniej przyleciał z Aten. Ruch na lotnisku został całkowicie sparaliżowany, ze względu na podejrzenie ataku terrorystycznego.Jak się później okazało, srebrne BMW na polskich numerach rejestracyjnych prowadził 21-letni Polak. W jego organizmie wykryto kokainę i amfetaminę. Niemiecka policja do tej pory nie ustaliła, jak udało mu się staranować bramę oraz szlaban
Kiedy gracz Fortnite pracuje na lotnisku –
0:10
Takiej zemsty się nie spodziewała – Ten młody mężczyzna postanowił upokorzyć publicznie niewierną partnerkę.Ale w tak zabawny sposób, że dziś wspierają go tysiące internautów. Choć został mocno zraniony, znalazł w sobie siłę, by przywitać dziewczynę na lotnisku. Do zdrady doszło najprawdopodobniej w czasie jej podróży albo wcześniej, ale chłopak dowiedział się o tym podczas jej nieobecności.„Na jej miejscu udawałabym niewidomą”. „Mam nadzieję, że nie rzuciła mu się na szyję”. „Chyba schowałabym się do walizki”. „Musiała go zdradzić w naprawdę podły sposób, skoro chciało mu się odgrywać taką scenkę”. „Coś mi się wydaje, że do dziś nie wysiadła z tego samolotu”. „Słodki desperat” - czytamy w komentarzach."To musiało być sporym zaskoczeniem dla (najprawdopodobniej) byłej już dziewczyny..."
Szacunek dla tych pasażerów! –  Jechałem kiedyś busem do #białystok z#lotnisko#modlin. było koło 22:00 iak wsiadaliśmy i gdy każdy zalałjuz miejsca, kierowca wsta i odezwat się mniej-więcej Wten sposobPowinniśmy właśnie odjeżdżać, ale dziewięć osób zwykupionymi wcześniej biletami nie ziawiło sie do tei poryWłaśnie sprawdziłem, że jakiś samolot ma już 1,5 godzinyopoznienia i wyląduje najprawdopodobniej okoto 23:00Decyzję zostawiam panstwu - albo czekamy I ichzabierzemy, albo jedziemy i będą kiblować na lotnisku dorana, bo kolejny autobus jedzie jutro po 8Poczekalismy, nie pamiętam zeby komus się spieszyło,dodatkowa godzina nie była problemem zwłaszcza Wperspektywie nocy jaka ktos miałby spędzic na tymWygwizdowieI tak powinno być

19 szalonych rzeczy, które mogły się zdarzyć tylko na lotnisku! (20 obrazków)

"Piękne" odwdzięczenie się rodzicomna stare lata – Kobieta wsadziła swojego 80-letniego ojca chorego na Alzheimera w samolot donikąd.Chciała „pozbyć się go”, bo „miała go dość”.Napisała wiadomość do żony swojego taty:„Mój ojciec i Corky [pies] przylecą jutro po południu.”Niestety następnego dnia nikogo na lotnisku nie było, a on został sam.Mężczyzna nie miał pojęcia gdzie jest i co tam robi. Policja przesłuchała zmieszanego seniora.Niestety nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Policjanci starali się dzwonić zarówno do córki jak i żony, ale żadna z nich go nie chciała."Zapomniał wół jak cielęciem był - oby wasze dzieci nie odwdzięczały się wam w taki sposób..."
To jest Rosja! Tu czasempcha się nawet samoloty – Na lotnisku Igarka w Rosji koła samolotu Tu-134 przymarzły do podłoża (w sumie nic dziwnego, bo było około -50 stopni). Na pokładzie było 70 pasażerów i jak widać na filmiku akcja pchania przez nich samolotu przyniosła pożądany efekt
 –  WELCOME BACK FROM PRIS0N MOM
Odnalazła się kotka, która zaginęław czasie lotu do Warszawy – Sprawą zaginionej na warszawskim lotnisku kotki żyła cała Polska. Po 8 dniach w końcu udało się ją odnaleźć.Kotka zaginęła podczas lotu z Oslo do Warszawy. Dwa koty przyleciały w specjalnych kontenerach. Po przylocie okazało się, że jedna klatka była pusta i miała wyłamane drzwiczki.Zwierzę złapano na terenie sąsiadującym z lotniskiem Chopina. Historia znalazła szczęśliwe zakończenie dzięki zbiegowi okoliczności. Najpierw pod postem o poszukiwaniach zwierzęcia ktoś doradził, by przeszukać teren Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Później właścicielka kotki dostała telefon z ofertą pomocy i przeszukania terenu. Za bramą wjazdową, stała taka mała, nieużywana budka. Zaglądnęli z latarką pod jej spód, a pod nią był kot.I to była ONA ŁupinaPO 8 DNIACH poszukiwań udało się!
 –  Z cyklu: myślałam, że nic mnie nie zdziwi, a jednak...Dowiedziałam się dzisiaj, że Lotnisko Chopina, a konkretnie Welcome Airport Services na tymże lotnisku, cztery dni temu zgubiło kota. Gdzie go zgubiło i w jakich okolicznościach, licho wie. Licho, bo raczej nie WAS. Leciały sobie dwa koty w luku bagażowym z Norwegii, a w Wa-wie naszej pięknej, właściciele otrzymali jeden transporter z zawartością, drugi zaś pusty. Bez drzwiczek. I bez kota.Usiłuję sobie wyobrazić, jakby to było, wieźć, dajmy na to, Paszteta. I dostać, jakby nigdy nic, pusty transporter. Szczerze? Odgryzłabym komuś łeb i naszczała do szyi, a dopiero później martwiłabym się potencjalnymi konsekwencjami. I, ponieważ emocje to emocje, prawdopodobnie gryzłabym i szczała, póki nie odstrzeliłaby mnie ochrona.Zmierzam do kilku rzeczy. Choć może nie tyle "zmierzam", bo "zmierzanie" zakłada jakiś cel, ale miotam się trochę bez sensu między jedną myślą, a drugą.Po pierwsze - żal mi kota. Ale dla każdego, kto zna mnie bodaj ciut, to chyba oczywiste.Po drugie - nie dociera do mnie, jak można oddać właścicielom transporter bez drzwiczek i bez kociej zawartości. Tak na lajcie. Tu macie bagaże. A raczej ich część. Nie nasza brocha.No jak, kurna, można oddać komuś PUSTY transporter?Po trzecie - nie kapuję, jak kot, zapięty dodatkowo w szelkach, mógł samojeden sforsować drzwiczki od transportera. Tego transportera, z którego znikł w tajemniczych okolicznościach. Otóż mam taki sam transporter w chałupie i, przysięgam, prędzej plastik się połamie niż wypadną drzwiczki. Bo one mają takie sprytne bolce. Więcej, jak zapomnę odpiąć te cholerne drzwiczki i chcę zdjąć górę transportera, to nie ma opcji - drzwiczki trzymają.Po czwarte - WAS dzień po zaginięciu kota zadbało o PR i wrzuciło na swoją fejsową stronę zdjęcia z hucznej imprezy. Wiecie Państwo, świetnie się bawimy. I teraz, pod tymi urokliwymi zdjęciami, pod naciskiem naprawdę dużej grupy osób, WAS co i raz wrzuca komunikat, że trwają poszukiwania. Fantastycznie się to komponuje, prawda? Na górze róże, na dole bluzgi. Dawno już nie widziałam takiego pospolitego ruszenia. I chyba, przyznaję, po raz pierwszy śledzę podobną akcję.Po piąte - gdzie, do ciężkiej cholery, podziała się kratka z tego transportera? Uciekła razem z kotem, czy co? Bo kratka też zaginęła. Nie ma. Amba - wcięło.Pogratulować. Nie wiem, czy bardziej usług, czy PRu. A może pracowników? Udanej imprezy na pewno.Jestem naprawdę ciekawa, jak to się dalej potoczy i mam wielką nadzieję, że kot niebawem się znajdzie, cały i zdrowy.
Dziewczynka zaskakuje swojego ojca na lotnisku, po tym jak nie było go w domu ponad rok czasu –
0:19
Syn znalazł sobie przyjaciela na lotnisku. Nie mówią tym samym językiem, ale i tak dobrze się dogadują –