Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 157 takich demotywatorów

"Do chłopca z muzeum" – Chłopiec cierpi na rdzeniowy zanik mięśni. Rodzice Kadena robią wszystko, by ułatwić i umilić synkowi życie. Bardzo lubi wizyty w muzeum, które sprawiają mu wiele radości.To tam poznał nowego kolegęMama z pewnej odległości obserwowała syna jak bawił się sam starając się poruszyć kolorowe piłki.Widziała jak podszedł do niego starszy chłopiec i zaczął się z nim bawić."Nie wiem, kim jesteś, ale jestem Ci niewyobrażalnie wdzięczna! Bawiłeś się z moim synkiem, pomagałeś mu zebrać porozrzucane zabawki, bo widziałeś, że sam nie jest w stanie tego zrobić. Nie pytałeś, co mu jest, ani dlaczego nie może chodzić. Po prostu wszystko rozumiałeś.  On jest do Ciebie bardzo podobny, jest tak samo ciekawy świata i ludzi. Dziękuję, że mu pomagałeś. Być może Ty tego tak nie widzisz, ale dzięki temu, jaki jesteś, świat jest lepszym miejscem”.Mama była poruszona tym, że w sposób ciepły i naturalny chłopiec traktował jej niepełnosprawnego syna."To dlatego, że nie spotyka się z taką postawą codziennie, choć przecież powinna…"
01.11 i 2.11 - pięknie przystrojone groby, dużo zniczy, ładne i kolorowe wiązanki – Coś pięknego. Pamiętajmy o tych których już z nami nie ma!
To nie jest czarno-białe zdjęcie. Kolorowe lato w Dolinie Pięciu Stawów tak właśnie się zaczyna –
To nie miejska legenda, to się zdarzyło naprawdę. Rosjanin tworzył lalki ze zwłok dziewczynek. Zebrał 150 ciał – Profesor z Niżnego Nowogrodu ogarnięty był obsesją na punkcie martwych dziewczynek, które w osobliwy sposób próbował "przywrócić do życia". Na początku listopada 2011 roku ta historia wstrząsnęła Rosją. W mieście Niżny Nowogród specjalna jednostka policyjna, powołana do najcięższych przestępstw, wkroczyła do mieszkania 45-letniego Anatolija Moskwina, szanowanego profesora miejscowego uniwersytetu. Na miejscu funkcjonariusze dokonali przerażającego odkrycia.Policjanci znaleźli w mieszkaniu 26 zmumifikowanych ciał dziewczynek i młodych kobiet. Najmłodsza zmarła w wieku 15 lat, najstarsza 26. Znajdowały się w trzech pokojach. Zwłoki nie były poupychane byle jak – siedziały na krzesłach, stosach książek i gazet, w eleganckich pozach.Każde ciało Anatolij preparował osobiście – pod ręką zawsze miał wydrukowaną z internetu instrukcję mumifikacji. Trupy płukał w wodzie z solą i sodą. Jeśli proces rozkładu był zbyt zaawansowany, wypychał je szmatami i zakładał im woskowe maski.Wszystkie mumie były ubrane w piękne, kolorowe stroje, niektóre nawet w suknie ślubne. Miały nawet makijaż. Przypominały wielkie lalki. Wyglądało to wszystko jak jakieś upiorne przyjęcie.Faktycznie, Moskwin urządzał dla mumii party. Nalewał im herbatki, a do ich głów wsadzał maleńkie pozytywki, które grały melodyjkę dziecięcej piosenki o niedźwiadkach. Wyobrażał sobie, że dla niego śpiewają. Swoje makabryczne imprezy nagrywał na wideo. Do każdej z lalek zwracał się po imieniu.W toku śledztwa policjanci stwierdzili, że mieszkaniec Niżnego Nowogrodu przez ponad 20 lat zmumifikował około 150 zwłok. Podobno przed każdym „wykopaliskiem” spędzał noc, leżąc na grobie i próbując nawiązać mistyczny kontakt z duchem dziewczyny. O każdej starał znaleźć się przedtem jakieś informacje. Wierzył, że wykopując je z grobów może przywrócić je do życia – twierdził, że duchy błagały go o ratunek. Przebierał je w ładne stroje i malował, bo martwił się, że nadgniłe już ciała mogą wprawiać ich posiadaczki w zakłopotanie – chciał, by znów poczuły się piękne.Zwłoki wyszukiwał na okolicznych cmentarzach, czemu sprzyjała jego praca. W środowisku naukowym profesor znany był jako specjalista od kultury celtyckiej i wielki znawca nekropolii, pisywał do poświęconemu temu zagadnieniu tygodnika.Po aresztowaniu Moskwin stanął przed sądem, który uznał, że kwalifikuje się do oddziału zamkniętego. Uznany został za schizofrenika i przebywa w szpitalu do dziś
"Mężowie mogą kupować kolorowe farby tylko za okazaniem pozwoleniaod żony" –
 –  BURAK ŁUPINY CZERWONEJ CEBULI DYNIA, MARCHEW CZERWONA KAPUSTA

Kasjerka supermarketu upokorzyła klientkę. Odpowiedź młodej kobiety porusza do łez!

Kasjerka supermarketu upokorzyła klientkę. Odpowiedź młodej kobiety porusza do łez! – Kobieta pracuje z pacjentami chorymi na Alzheimera i demencję. Po skończonej pracy robiła zakupy w supermarkecie. Przy kasie wdała się w rozmowę z kasjerką, która zauważywszy logo domu opieki na jej bluzce, zapytała czym się tam zajmuje.Gdy powiedziała, że jest pielęgniarką, kasjerka nie kryła oburzenia:„Ale jak to? Pracujesz w domu opieki? Z takim wyglądem? Co Twoi pacjenci myślą o Twoich kolorowych włosach i tatuażach?” – zapytała wyraźnie zdenerwowana kasjerka.Po czym zwróciła się do starszej kobiety stojącej w kolejce za nią i zapytała ją co sądzi o tym, że pielęgniarka pracująca ze starszymi ludźmi, wygląda w taki sposób. Ma tatuaże i kolorowe włosy.Starsza pani odpowiedziała, że dla niej to nie ma znaczenia. Ale kasjerka wciąż kręciła głową z niedowierzaniem i komentowała dalej, już bardziej do siebie, nie mogąc znaleźć poparcia dla swojego oburzenia.Poczuła się upokorzona. Zaniemówiła zaskoczona reakcją kasjerki. Nie umiała jednak przejść nad tym do porządku dziennego. Po powrocie do domu napisała na facebooku poniższy post: „Nie potrafię sobie przypomnieć sytuacji, by moje kolorowe włosy przeszkodziły mi w ratowaniu życia moich pacjentów. Moje tatuaże także nie przeszkadzały podopiecznym, gdy trzymani za rękę płakali albo byli przerażeni, że choroba zabiera im wspomnienia. Moje kolczyki nigdy nie przeszkodziły mi w wysłuchaniu historii życia oraz ostatnich życzeń umierających pacjentów. Kolczyk w języku nigdy nie przeszkodził mi w dodawaniu im otuchy, rozmowie z pacjentami, czy ich rodzinami. Dlatego proszę, powiedzcie mi, bo nie rozumiem, w jaki sposób mój wygląd, wraz z moim pozytywnym nastawieniem, wielkim sercem i szerokim uśmiechem, jest w stanie przeszkadzać mi w wykonywaniu mojej pracy?”Post pielęgniarki mocno dotknął serca ludzi, którzy przyłączyli się do popierania jej. Pisali, że jej kolorowy wygląd tylko rozjaśnia szare dni jej pacjentów i w niczym nie przeszkadza jeśli dobrze wykonuje swoją pracę. Zgadzacie się?
Escadaria Selarón, czyli kolorowe schody w Rio de Janeiro – Zaczęły powstawać zupełnie spontanicznie, gdy artysta Jorge Selarón chciał odnowić część schodów niedaleko swojego domu. Prace nad nimi trwały od 1990 roku do jego śmierci w 2013. Jest to jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w całej Brazylii
"Kuchenne rewolucje" – 1. "Mięso w pierogach jest z wody?! Toż to oburzając!" "To mięso w pierogach pochodzi z rosołu?! Cóż za oszczędność... Cały smak został w zupie!".2. "Jak tu szaro i ponuro... Dodamy temu miejscu trochę kolorów!" I jeb- wszystko w kolorowe paski. "Jezu... tu można dostać udaru od samego patrzenia na te kolory..." I jeb- szaro... No cóż, show musi być, przedstawienie musi trwać
Źródło: komputer

Życie w rodzinie królewskiej wcale nie jest kolorowe. Oto 9 zasad, których muszą przestrzegać (10 obrazków)

To zupełnie nowy, francuski trend! Tak wyglądają unikatowe, kolorowe nagrobki, które każdy może sam projektować (18 obrazków)

Obraz stworzony przez światło padające przez kolorowe szkiełka –
Kolorowe wydmy w Parku Narodowym w Lassen, USA –
Białe ściany, kolorowe szyby w oknach –
Jak mamy być grzeczni, skoro jak byliśmy mali, to... – oglądaliśmy Tarzana, który chodził półnago. Kopciuszek wracał o 24:00. Pinokio kłamał. Alladyn był złodziejem. Batman jeździł 320 km na godzinę. Królewna Śnieżka mieszkała z 7 chłopakami. Papaj palił fajki i miał pełno tatuaży. Pacman biegał po ciemnej sali i jadł kolorowe pigułki od których dostawał energii. Bolek i Lolek oraz Tola, żyli w trójkącie. Żwirek i Muchomorek byli parą. A Pan Kleks czytał poradniki Młodego Zielarza...?
Ekspedientka sklepu z zabawkamidała pewnym rodzicom ważną życiową lekcję – Pewna młoda para weszła do największego sklepu z zabawkami w całym mieście. Mężczyzna i kobieta długo oglądali kolorowe zabawki ułożone na półkach, uczepione pod sufitem, radośnie rozłożone na krzesłach. Były tam płaczące i śmiejące się lalki, gry elektroniczne, małe kuchenki, w których można było upiec pizzę i ciasto. Klienci jednak nie potrafili się zdecydować i poprosili o radę uprzejmą sprzedawczynię. - Widzi pani, – rzekła kobieta – mamy małą córeczkę, lecz bardzo często przebywamy poza domem, zarówno w dzień, jak i wieczorem. - Zauważyliśmy, że dziewczynka rzadko się uśmiecha, – dodał mężczyzna.- Chcielibyśmy kupić coś, co uczyniłoby ją szczęśliwą – podjęła kobieta – nawet wtedy, gdy nie ma nas w domu... Coś, co sprawiałoby jej radość, kiedy jest sama. - Przykro mi – uśmiechnęła się grzecznie sprzedawczyni – ale my nie sprzedajemy rodziców

Monika Drobińska to pielęgniarka z 27-letnim stażem. Niedawno pacjentka zapytała ją, co się dzieje z dzieckiem, gdy rodzice zostawiają je w szpitalu pod opieką personelu? Odpowiedziała w tym emocjonalnym liście do rodziców chorych dzieci:

Monika Drobińska to pielęgniarka z 27-letnim stażem. Niedawno pacjentka zapytała ją, co się dzieje z dzieckiem, gdy rodzice zostawiają je w szpitalu pod opieką personelu? Odpowiedziała w tym emocjonalnym liście do rodziców chorych dzieci: – "Dziś o czymś dla mnie oczywistym... dla mnie, bo to moja praca, ale nie dla zwykłego Rodzica, który na bloku operacyjnym zostawia swoje dziecko...Kiedy przywozicie Państwo na blok operacyjny swoje dziecko, jesteście tak samo przerażeni jak ono. "Trzymacie fason", staracie się być silni, bywa, że połykacie łzy uśmiechając się do swojego szczęścia....Oddajecie swój najcenniejszy skarb w obce ręce, nie będziecie go widzieć, przez długi czas nie będziecie mieć wiadomości o tym, co się z nim dzieje. Możecie tylko stać pod drzwiami bloku i czekać.Oddajecie swoje dziecko pielęgniarce anestezjologicznej...Dziś więc, jak nietrudno się domyślić, będzie o moich dziecięcych koleżankach.Są ubrane na kolorowo, mają bluzy w postacie z bajek, w kwiatki, kolorowe czapki, niebieskie rękawiczki. Zabierają Wasze dziecko na sale operacyjną, czasem na na łóżku, czasem w małym łóżeczku, najczęściej na rękach...Całujecie, machacie ręką i... możecie tylko zaufać, że kobieta (na moim bloku są to kobiety), której zawierzyliście kawałeczek swojego życia, będzie się nim dobrze opiekować...I tak jest...Za drzwiami sal operacyjnych dziecko jest specjalnym pacjentem. Bo to dziecko. Największe dobro i bezbronność w jednym....A My w większości jesteśmy mamami....Po zabiegu dziecko przyjeżdża na salę budzeń, pooperacyjną, gdzie zostaje przekazane pracującemu tam zespołowi...Tam maluch odsypia znieczulenie, tam pilnujemy jego parametrów i tam dbamy, żeby go nie bolało...Bo dziecka nie ma prawa nic boleć.Choć czasem jeszcze nie mówi, parametry i znajomość farmakologii pozwala nam na leczenie bólu pooperacyjnego...Dziś była mała dziewczynka. Obudziła się i nie płakała. Pełna sala budzeń, my trzy biegające między pacjentami i malutka dziewczyneczka, cichutko leżąca w łóżeczku...Kręcąca się wokół, raz głowa, raz nóżki, machała sobie rączkami i rozglądała się wokół...Zero łez...Gdyby płakała, pomimo pełnej pacjentów sali, nosiłabym ją na rękach; zawsze tak robię, bywa, że śpiewam i takie tam inne rzeczy...Kiedy koleżanka z oddziału przyszła odebrać drobinkę, wzięłam ją na ręce, ta chwyciła mnie za bluzę, przylgnęła, po chwili odwróciła się patrząc ciekawie na świat...Uśmiechała się zalotnie...I tak szłyśmy długim korytarzem mojego bloku, ja do niej mówiłam, ona się uśmiechała...Nie czekała na nią żadna mama. Była... niczyja. Z jednego z państwowych domów, zajmujących się takimi dziećmi... Radośnie przeszłą z rąk do rąk , puściła mi buziaka i... pojechała z nową ciocią... na obiecaną galaretkę.Po powrocie jedna z pacjentek zapytała mnie, czy ja każde dziecko tak traktuję... Dla mnie szokujące pytanie...Jak mam inaczej traktować?Każde dziecko jest czyimś dzieckiem, jest malutkim człowieczkiem czującym ból i przerażenie...Jeżeli tylko mogę, głaszczę, zagaduję, opowiadam głupoty, śpiewam, choć w moim wykonaniu dla pozostałych pacjentów to musi być traumatyczne przeżycie...Jeżeli myślicie Państwo ,że za drzwiami bloków operacyjnych, o Wasze dzieci przestajemy dbać, jesteście w błędzie. W miejscu, w którym ja pracuję, gdzie "budzę" dzieci, są na specjalnych prawach. Bo to dzieci. I nikt jeszcze z dorosłych pacjentów się nie poskarżył .Dziecko po zabiegu ma się bezpiecznie obudzić, ma nie czuć bólu i jak najszybciej ma jechać do rodziców....Dla Państwa to godzina, która wydaje się dobą, chwile trwające wieczność...Te chwile są potrzebne dla bezpieczeństwa Waszych dzieci...I choć wiem jakie to trudne, po prostu proszę Nam zaufać.Szczególne wyrazy uznania , dla moich koleżanek, które dzieci znieczulają...Nie tylko za kolorowe bluzy..."
"Jak to pracujesz w domu opieki? Co Twoi pacjenci myślą o Twoich kolorowych włosach i tatuażach?" - zapytała wyraźnie zdenerwowana kasjerka. Po chwili zwróciła się do starszej kobiety stojącej za Mary z pytaniem co ona sądzi o wyglądzie pielęgniarki. Kobi – Zdenerwowana Penney wróciła do domu i napisała poniższy post na swoim profilu na Facebooku: "Nie pamiętam, żeby moje kolorowe włosy kiedykolwiek przeszkodziły mi w ratowaniu życia moich pacjentów. Moja tatuaże nigdy nie przeszkodziły pacjentom w trzymaniu mojej dłoni kiedy płakali i byli przerażeni, bo choroba zabierała im wspomnienia. Moje kolczyki nigdy nie przeszkodziły mi w wysłuchaniu historii i ostatnich życzeń umierających pacjentów. Kolczyk w moim języku nigdy nie przeszkodził mi w dodawaniu otuchy i rozmowie z pacjentami, ani ich rodziną. Dlatego proszę, powiedzcie mi, bo nie rozumiem, w jaki sposób mój wygląd, wraz z moim pozytywnym nastawieniem, wielkim sercem i szerokim uśmiechem jest w stanie przeszkodzić mi w wykonywaniu mojej pracy?"

Pokazali je po raz pierwszy. Kolorowe rarytasy z II wojny światowej (12 obrazków)

To jest urządzenie do głosowania w sejmie. Nawet średnio rozgarnięty gimbus ogarnie 4 kolorowe guziczki – A te głąby ciągle głosują przeciw Polakom