Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 20 takich demotywatorów

Problem zaczyna się, gdy masz w domu tylko kilka tabletek na potencję, butelkę wina, skórzaną czapkę, a przybysz jest męską prostytutką... –
Pierwszy legalny posiadacz niewolników w Ameryce był... czarnoskóry – Okrucieństwa, jakich dopuszczali się biali kolonizatorzy na amerykańskiej ziemi zapisały się krwią w historii tego narodu. Obraz tej tyranii psuje nieco fakt, że pierwszą legalnym „posiadaczem" niewolników była osoba czarnoskóra. Mowa o Anthonym Johnsonie —Afrykańczyku, który został uprowadzony z Angoli i w 1620 roku trafił do Wirginii — ówczesnej brytyjskiej kolonii. W tamtym czasie, w Nowym Swiecie nie istniało pojęcie „niewolnictwa", chociaż oczywiście, technicznie praca porwanych z domów Murzynów prawie niczym się od niewolnictwa nie różniła. Johnson i inni sprowadzeni z Afryki ludzie byli „zatrudniani" na tzw. kontrakty, na które umowy podpisywał właściciel ziemski z osobą odpowiedzialną za dostarczenie mu tej darmowej siły roboczej. Obowiązkiem kontraktującego było natomiast zapewnienie swemu „nabytkowi" lokum, pożywienia oraz przyuczenie go do jakiegoś zawodu. Po wygaśnięciu umowy, pracownik zazwyczaj dostawał jakąś drobną rekompensatę za swoją służbę. Mógł to być kawałek rolnego terenu, jedzenie na cały rok, ubrania itp. Johnson po 14 latach pracy na plantacji tytoniowej, uzyskał wolność i wszedł w posiadanie ziemi, gdzie stworzył swoją własną farmę, a do pracy na niej „zatrudnił" innych czarnoskórych. Kiedy jednemu z nich — Johnowi Casorowi wygasi kontrakt, ten zaczął domagać się od Anthony'ego zwolnienia go z dalszej pracy. Farmer początkowo nie chciał się zgodzić na żądania swego sługi, jednak ostatecznie pozwolił mu odejść. Kiedy jednak Casor znalazł robotę u niejakiego Roberta Parkera, Johnson wściekł się i pozwał nowego pracodawcę Johna. Farmer na sali sądowej podkreślał, że Casor wcale nie był robotnikiem kontraktowym, ale jego własnością, która to została mu bezpardonowo zrabowana. Anthony wygrał tę sprawę i mężczyzna wrócił na jego farmę, tym razem już jako niewolnik na całe życie! W ten sposób czarnoskóry przybysz z Angoli stał się pierwszym, oficjalnym właścicielem niewolników na terenie brytyjskich kolonii, które z czasem stały się Stanami Zjednoczonymi.
 –  Po co położyłaś jeden talerz więcej
Powiedział: "Nie rozumiem, dlaczego tak gracie. Zobaczcie, jacy my jesteśmy słabi. Macie Lewandowskiego, Zielińskiego... To piłkarze, o jakich Meksyk może pomarzyć. A mimo to gracie antyfutbol" – Trudno nie przyznać mu racji
Gdy poeta Bolesław Leśmian był kierownikiem literackim Teatru Polskiego w Łodzi, zgłosił się do niego młody poeta, z prośbą o opinię na temat przyniesionych wierszy. Najpierw Leśmian zlekceważył go, a potem, podobno, dość mocno skrytykował przedstawione utwory. Młodym poetą był Julian Tuwim, a przyniesione wiersze znalazły się w jego pierwszym tomiku poezji: „Czyhanie na Boga”. – Julian Tuwim tak pięknie wspominał swojego recenzenta: "Jeżeli się poezje do pereł i kosztowności przyrównywa - dorobek Leśmiana jest nieprzebranym skarbcem. Toczył po tym świecie Bożym wątłe swe ciałko, zdumiony, że chodzi, że ludzie dookoła, przerażony bełkotem, chaosem i turkotem nieistotnych zdarzeń - On, przybysz z niewspółmiernych z istniejącym światem stron, Ptak Fantastyczny, dziwnym a złośliwym zrządzeniem losu skazany na dwunożny, nieskrzydlaty byt na Ziemi. Jeżeli gdzieś w zaświatach, w niebiosach i zamyśleniach istnieje nieobjęte zmysłami Państwo Poezji - to nikt inny, tylko Leśmian był na Ziemi jego ambasadorem…”.„Kiedy Leśmian przyjeżdżał do Warszawy ze swojego rejentostwa z prowincji, Tuwim całował go w rękę” – opowiadał poecie Czesławowi Miłoszowi poeta Aleksander Wat.
Avi Loeb, profesor Harvardu i dawny współpracownik Stephena Hawkinga, twierdzi, że w 2017 roku nasz układ słoneczny odwiedził przybysz z innej galaktyki, lecz naukowcy zlekceważyli to – Loeb uważa, że 4 lata temu, do naszego układu słonecznego przedostał się obiekt, który poruszał się tak szybko, że musiał pochodzić z innej galaktyki
Ciekawe teraz jakie imię nadadzą temu pieskowi... –

1954 roku na lotnisku w Tokio pojawił się tajemniczy mężczyzna. Wyglądał na biznesmena i mówił w kilku językach

1954 roku na lotnisku w Tokio pojawił się tajemniczy mężczyzna. Wyglądał na biznesmena i mówił w kilku językach – Kiedy poproszono go o paszport, podał obsłudze pełen pieczątek dokument, w którym jako kraj pochodzenia wpisano Taured. Miał wizę na wszystkie państwa i mówił, że jego kraj ma 1000 lat. Policja zamknęła go w izolatce, ale mimo to zniknął. Twierdzi się, że tajemniczy podróżnik przybył równoległego świata.Jest czerwiec 1954 roku. Na międzynarodowym lotnisku Haneda w Tokio jak zwykle panuje ruch. Na płycie lotniska ląduje samolot z Europy, z którego wysiada mężczyzna w eleganckim garniturze. Pewnym siebie krokiem udaje się do okienka odprawy celnej. Kiedy urzędnik pyta go o cel podróży, mężczyzna bez zastanowienia odpowiada, że przyjechał w sprawach biznesowych. Do Japonii przyjeżdża podobno służbowo już od pięciu lat. Mówi płynnie w kilku językach, w tym także po japońsku. W portfelu ma równo poukładane banknoty w kilku walutach. Kiedy zapytano go, skąd jest mężczyzna bez wahania odparł, że z Tauredu. Jakby to była najzwyklejsza odpowiedź na świecie. Problem w tym, że taki kraj nie istnieje, opowiada początek tajemniczej historii amerykański publicysta Brent Swancer. Kiedy celnik podał w wątpliwość jego pochodzenie, mężczyzna wyglądał na zmieszanego, jednak pokazał swój paszport i upierał się, że kraj, z którego pochodzi, leży pomiędzy Francją a Hiszpanią. Podróżnik miał biały kolor skóry i według obsługi wyglądał na Europejczyka. Na jego paszporcie widniała informacja, że został wydany w Tauredzie, miał w nim również stemple z wcześniejszych wizyt w Japonii. Mężczyzna pokazał także prawo jazdy wydane w tym samym kraju i wydawał się zaskoczony faktem, że ktoś wątpi w istnienie jego państwa.Tajemniczy pasażer w kółko powtarza tę samą historię. Do Japonii przyjechał służbowo już kolejny raz, czego dowodem mają być stemple w jego paszporcie, znajomość języka japońskiego oraz tutejszych zwyczajów. Bezradni urzędnicy stawiają go przed mapą Europy i proszą o wskazanie Tauredu. Mężczyzna jest zdezorientowany, początkowo nie widzi na mapie własnego kraju, a po chwili ukazuje znajdujące się między Hiszpanią a Francją Księstwo Andory. Przybysz zaczyna być zestresowany i wyjaśnia, że wskazane miejsce to z pewnością Taured, kraj, który istnieje już od ponad tysiąca lat. Sugeruje, że Andora to zmyślone państwo, o którym ani on, a nikt, kogo zna, nigdy nie słyszał.Czy to jakiś żart? To wydaje się mało prawdopodobne. Mężczyzna biegle mówi po japońsku, hiszpańsku i francusku, twierdzi, że jego ojczystym językiem jest właśnie francuski. Jego dokumenty wyglądają na prawdziwe, a jeśli tak nie jest, to dlaczego ktoś miałby podrabiać paszport kraju, który nie istnieje?Jak to możliwe, że mężczyzna już wcześniej przeszedł odprawę celną ze swoim paszportem? A może stemple również są sfałszowane? Kolejną zagadką pozostawało nazwisko mężczyzny, które nie widniało w paszporcie. Urzędnicy nie mogli zrozumieć, dlaczego ktoś miałby fałszować dokument w sposób, który od razu go zdradzi? Tym samym nie podejrzewali, że mężczyzna mógł być szpiegiem. Pasażer bez imienia i pochodzenia musiałby być bardzo dobrym aktorem. Nikt nie wątpił w jego poruszenie, kiedy starał się udowodnić istnienie swojego państwa.Japońscy urzędnicy i policjanci najchętniej zamknęliby sprawę, ale nie mogą wypuścić mężczyzny. Rezerwują mu więc pokój w doskonale strzeżonym hotelu, aby tajemniczy podróżnik nie mógł uciec. Pomimo że pod drzwiami pokoju przez całą noc stała warta, rano policjanci nie znaleźli w nim mężczyzny Kiedy poproszono go o paszport, podał obsłudze pełen pieczątek dokument, w którym jako kraj pochodzenia wpisano Taured. Miał wizę na wszystkie państwa i mówił, że jego kraj ma 1000 lat. Policja zamknęła go w izolatce, ale mimo to zniknął. Twierdzi się, że tajemniczy podróżnik przybył równoległego świata.Jest czerwiec 1954 roku. Na międzynarodowym lotnisku Haneda w Tokio jak zwykle panuje ruch. Na płycie lotniska ląduje samolot z Europy, z którego wysiada mężczyzna w eleganckim garniturze. Pewnym siebie krokiem udaje się do okienka odprawy celnej. Kiedy urzędnik pyta go o cel podróży, mężczyzna bez zastanowienia odpowiada, że przyjechał w sprawach biznesowych. Do Japonii przyjeżdża podobno służbowo już od pięciu lat. Mówi płynnie w kilku językach, w tym także po japońsku. W portfelu ma równo poukładane banknoty w kilku walutach. Kiedy zapytano go, skąd jest mężczyzna bez wahania odparł, że z Tauredu. Jakby to była najzwyklejsza odpowiedź na świecie. Problem w tym, że taki kraj nie istnieje, opowiada początek tajemniczej historii amerykański publicysta Brent Swancer. Kiedy celnik podał w wątpliwość jego pochodzenie, mężczyzna wyglądał na zmieszanego, jednak pokazał swój paszport i upierał się, że kraj, z którego pochodzi, leży pomiędzy Francją a Hiszpanią. Podróżnik miał biały kolor skóry i według obsługi wyglądał na Europejczyka. Na jego paszporcie widniała informacja, że został wydany w Tauredzie, miał w nim również stemple z wcześniejszych wizyt w Japonii. Mężczyzna pokazał także prawo jazdy wydane w tym samym kraju i wydawał się zaskoczony faktem, że ktoś wątpi w istnienie jego państwa. Tajemniczy pasażer w kółko powtarza tę samą historię. Do Japonii przyjechał służbowo już kolejny raz, czego dowodem mają być stemple w jego paszporcie, znajomość języka japońskiego oraz tutejszych zwyczajów. Bezradni urzędnicy stawiają go przed mapą Europy i proszą o wskazanie Tauredu. Mężczyzna jest zdezorientowany, początkowo nie widzi na mapie własnego kraju, a po chwili ukazuje znajdujące się między Hiszpanią a Francją Księstwo Andory. Przybysz zaczyna być zestresowany i wyjaśnia, że wskazane miejsce to z pewnością Taured, kraj, który istnieje już od ponad tysiąca lat. Sugeruje, że Andora to zmyślone państwo, o którym ani on, a nikt, kogo zna, nigdy nie słyszał. Czy to jakiś żart? To wydaje się mało prawdopodobne. Mężczyzna biegle mówi po japońsku, hiszpańsku i francusku, twierdzi, że jego ojczystym językiem jest właśnie francuski. Jego dokumenty wyglądają na prawdziwe, a jeśli tak nie jest, to dlaczego ktoś miałbyJak to możliwe, że mężczyzna już wcześniej przeszedł odprawę celną ze swoim paszportem? A może stemple również są sfałszowane? Kolejną zagadką pozostawało nazwisko mężczyzny, które nie widniało w paszporcie. Urzędnicy nie mogli zrozumieć, dlaczego ktoś miałby fałszować dokument w sposób, który od razu go zdradzi? Tym samym nie podejrzewali, że mężczyzna mógł być szpiegiem. Pasażer bez imienia i pochodzenia musiałby być bardzo dobrym aktorem. Nikt nie wątpił w jego poruszenie, kiedy starał się udowodnić istnienie swojego państwa.Japońscy urzędnicy i policjanci najchętniej zamknęliby sprawę, ale nie mogą wypuścić mężczyzny. Rezerwują mu więc pokój w doskonale strzeżonym hotelu, aby tajemniczy podróżnik nie mógł uciec. Pomimo że pod drzwiami pokoju przez całą noc stała warta, rano policjanci nie znaleźli w nim mężczyzny.
Pracownica opieki społecznej w Niemczech tłumaczy czarnoskóremu z Kamerunu, że nie ma szans na azyl, bo jego kraj jest bezpieczny, ale jest jedna szansa: zrobić dziecko niemieckiej kobiecie lub zawrzeć z nią związek małżeński – Co zrobi ten przybysz z Kamerunu po tym spotkaniu? Masz zapłodnić niemiecką kobietę
0:45
 –
Przybysz spoza Układu Słonecznego. Niezwykłe odkrycie – Astronomowie dokonali niezwykłego odkrycia. Zauważyli obiekt, który przybył do nas spoza Układu Słonecznego.Nazywa się A/2017 U1, przybył do nas z prędkością 25,4 km/s i ma średnicę 400 metrów.Odkrycia dokonano w czasie poszukiwań obiektów zbliżających się do Ziemi.Dokąd zmierza obiekt?Naukowcy uważają, że kieruje się w stronę konstelacji Pegaza, opuści nasz Układ Słoneczny i już do nas nie wróci poinformowało Centrum Studiów Obiektów Okołoziemskich.Na ten dzień czekano całe dekady
Całą Polskę przemierzył,przeszedł Odrę - nie przeżył – Portal „The Local” podaje, że w miniony piątek organizacja World Wildlife Fund ogłosiła, że przygotowuje zarzuty przeciwko lokalnym niemieckim władzom, które podjęły decyzję o zastrzeleniu zwierzęcia, które uznały za niebezpieczne. Portal podkreśla, że przybysz z Polski był o tyle cennym gościem, że był to pierwszy dziki żubr, jaki pojawił się w Niemczech od 250 lat
Moim zdaniem bardziej pasuje na ambasadorkę programu "Mieszkanie Plus" –  Natalia Przybysz ambasadorką Kampanii Przeciw Homofobii (wideo)Natalia Przybysz została ambasadorką akcji społecznej Kampanii Przeciw Homofobii "Ramię w ramię po równość". Do sieci trafiło wideo z wokalistką, w którym dzieli się ona historią o swojej przyjaciółce - lesbijce.
Natalia Przybysz usunęła ciążę, bo jej mieszkanie było za małe i została bohaterką roku. Agata Mróz urodziła, mimo że kosztowało to jej życie i pośmiertnie nie dostała za to nagrody – A wy kogo uważacie za prawdziwą bohaterkę?
Kiedy po wyjściu od fryzjera stajesz się przybyszem z kosmosu –
Pięć minut – I masz z powrotem swoje życie
Deweloperzy jej nienawidzą! – W 5 minut rozwiązała swoje problemy mieszkaniowe!
Natalia Przybysz – Kobieta, która bierze udział w akcji "Adoptuj pszczołę" i broni karpi przed wigilią, a później opowiada o tym jak dokonała aborcji dziecka z wpadki, bo "nie chciało jej się zmieniać mieszkania".

Morał z tej bajki jest krótki:

Morał z tej bajki jest krótki: – Zawsze pilnuj swojej komórki Przebieralnia w klubie golfowym była pełna ludzi, gdy zaczęła dzwonić komórka. Dzwoniła i dzwoniła, i tak przez 20 minut. Sygnał był jak piszczałka. W końcu ktoś wyszedł z łazienki i zapytał: „Długo tak już dzwoni?” i spojrzał na wyświetlacz „O, pisze, że to dzwoni żona”“Tak” – odpowiedział wściekły, najbliższy golfista - „Może by pan odebrał?” „Jasne, mogę odebrać” – odpowiedział spokojnie przybysz. Podniósł komórkę i włączył głośnik. Rozległ się głos kobiety: „Kochanie, to ja. Jesteś w klubie?” Mężczyzna: „Tak” Kobieta: “Jestem na zakupach i znalazłam fantastyczną skórzaną kurtkę. Kosztuje 6 000 zł. Mogę ją kupić?” Mężczyzna: „Okej, jeśli ci się bardzo podoba. Kobieta: „Po drodze wpadłam do Mercedesa zobaczyć nowe modele. Jeden bardzo mi się spodobał.” Mężczyzna: „Ile kosztuje?” Kobieta: „600 tysięcy złotych” Mężczyzna: “Okej, możesz kupić, ale pamiętaj,że chcę też całe dodatkowe wyposażenie.” Kobieta: “Jesteś cudowny, misiu! Aa, jeszcze jedna sprawa… ten duży biały dom, który oglądaliśmy rok temu, trafił na wyprzedaż. Chcą za niego tylko 4 mln złotych.” Mężczyzna: „Mmmm … okej, kupujemy, ale zaoferuj za niego tylko 3 mln 800 tysięcy” Kobieta: „Okej! To już ci nie przeszkadzam. Jeszcze tylko… ty wiesz, misiu… kocham cię!” Mężczyzna: „Skarbie, ja też cię kocham. Do zobaczenia.” Gdy mężczyzna wyłącza głośnik, zapada cisza… ludzie są totalnie zszokowani. Mężczyzna rozgląda się i mówi: „Trzeba uprzedzić biedaka. Czy ktoś wie, czyj to telefon?”
Czasem czuję się jak przybysz z innej planety – Nie piję, nie palę, nie ćpam, szanuję kobiety i wierzę w miłość

1