Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 31 takich demotywatorów

Woda, zawsze ta sama

Woda, zawsze ta sama –  Tak,Idziesz spać? zamknij sięJeśli wypijesz mleko a potem sięwysikasz to czy wysikałaś wodę, którąwypiła krowa zanim wyprodukowałamleko?.0memy.plTak.Woda, którą dziś pijemy ma ponad 4miliardy lat.To ta sama woda, w której łączyły sięaminokwasy, ta sama woda, która skułaplanetę w Wielkim Zlodowaceniu i którąpiły dinozaury oraz mamuty, ta samawoda, którą używano do budowy piramid,ta sama woda, która spadała na królestwoInków i której używano do wyrobów wazw epoce Ming, ta sama woda, w którejkąpał się Juliusz Cezar i którą piłWładysław Jagiełło, ta sama woda, wktórej utonął Titanic i do której wpadłyszczątki Challengera.Wielokrotnie zanieczyszczana, skazana ioczyszczana, przefiltrowana przezrośliny, glebę i skały osadowe, spadającajako deszcz i śnieg. Ale zawsze ta sama.Woda, którą dziś pijemy, bez której niejesteśmy w stanie żyć. Pomyślmy o tympijąc kawę, biorąc prysznic, poczujmyprzez chwilę prehistorię.fot. fir0002 - https://pl.wikipedia.org/wiki/WodaWoda pojawiła się na Ziemi około 4 mldlat temu. Według jednej z hipotezprzyniosły ją uderzające w planetępodczas Wielkiego Bombardowanialodowe asteroidy i komety. Inna teoriagłosi, że pole magnetyczne Słońcazabierało w przestrzeń Kosmosu,pochodzące z wiatru słonecznego jonywodoru, które łączyły się z tlenemtworząc wodę w dysku protoplanetarnym,z którego powstała m.in. Ziemia.Niezależnie od chwili i sposobu zjawieniasię wody na naszej planecie, jedno jestpewne - jej ilość jest stała. Zmienia siętylko jej stan skupienia oraz miejsce, wktórym się znajduje. Od pierwszej chwiliwoda krąży w ziemi i na ziemi, wpowietrzu, w każdej istocie żywej imartwej, cały czas jest w ciągłym ruchu.
 – Na niestrzeżonej plaży w Olsztynie doszło do tragedii. Utonął tam 36-letni mężczyzna, który ratował swojego 7-letniego syna. Dziecku nic się nie stało, ale reanimacja mężczyzny nie przyniosła rezultatu - podała policja. Na brzegu pozostała jeszcze dwójka rodzeństwa chłopca.Do tragedii doszło w sobotę na plaży niestrzeżonej nad jeziorem Ukiel, między plażą miejską a plażą za hotelem Omega - przekazał młodszy aspirant Jacek Wilczewski z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.36-letni mężczyzna był tam z trójką dzieci. Gdy 7-letni syn był w wodzie i zaczął wzywać pomocy, ojciec rzucił się na ratunek. Na pomoc ruszyli też świadkowie. Wyciągnęli dziecko i mężczyznę.Chłopcu u nic się nie stało. Dziecko było przytomne i trafiło pod opieką ratowników.Na brzegu prowadzono reanimację 36-latka. Mimo godzinnej akcji nie udało się go uratować. Policja informowała, że oprócz siedmiolatka, na plaży była dwójka jego rodzeństwa w wieku 6 i 10 lat. 18:20INFORMACJE DNIARzucił się do wody, by ratować syna. Dziecku nic nie jest,mężczyzna utonąłtvn 2418:24Emocje w Grand Prix Łotwy.Polacy ze zmiennymszczęściem18:20Rzucił się do wody, by ratować syna.Na plaży w Olsztynie utonal 36-letnimężczyzna18:11Co jeśli kwestionowana izbaprzychyli się do skargi PiS? CzłonekPKW nie bedzie łatwo podiaćOLSZTYN: RATOWAŁ SYNA Z WODY, 36-LATEK UTONĄŁ, DZIECKO ŻYJEMÓWI MŁ. ASP. JACEK WILCZEWSKI, POLICJA W OLSZTYNIE 💡 WIĘCEJ
Źródło: tvn24.pl
Bohater Drugiego Planu –  ORODZINASPRAVOPiSSIEKONCZYTUZA GODZEESI5DZIEŃ PO DNIU 23:00WIĘCEJ W TVN24.PLTVN24 WROCŁAW: UTONĄŁ MĘŻCZYZNA, KTÓRY SAM WSZEDŁ DO R
Zagłosuj

Jak ci mija Prima Aprilis?

Liczba głosów: 711
 –  PŁYNĄŁ DO NOWEGO ŻYCIA,CHCIAŁ SPEŁNIĆ MARZENIAZAPOZNAŁ SIĘ Z BABĄI UTONĄŁ ZAMIAST NIEJBYŁ JEDNYM Z LEPSZYCH KILLERÓW.ZNAŁ SIĘ NA SWOIM FACHU.PRZYGARNĄŁ DZIEWCZYNKĘ, MYŚLAŁ,ŻE SOBIE PORADZI... ALE NIE, BABA TOBABA I W KONSEKWENCJI ZGINĄŁPRZEŻYŁ 3 LATA Z PSEMUMARŁ PO DNIU SPĘDZONYMZ KOBIETĄ
 –
4-latek stracił przytulankę. Na pomoc ruszyło miliony internautów – Chłopiec wybrał się na spacer z mamą i rodzeństwem. 4-latek zabrał ze sobą ulubioną przytulankę. W trakcie przeprawy przez most chłopczyk przypadkiem upuścił pluszaka na oblodzoną rzekę.Ponieważ rzeka była zamarznięta, pluszak nie utonął. Zabawka upadła jednak na tyle daleko od brzegu, że istniało niewielkie prawdopodobieństwo jej odzyskania.Mama poszukała pomocy w odzyskaniu zabawki za pośrednictwem internetu, a historia poruszyła internautów.Ostatecznie akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem, a chłopiec odzyskał ukochaną zabawkę. Zanim jednak mógł się nim pobawić, musiał poczekać, aż stopnieje śnieg, w którym pluszak był zanurzony przez ostatnie dni Chłopiec wybrał się na spacer z mamą i rodzeństwem. 4-latek zabrał ze sobą ulubioną przytulankę. W trakcie przeprawy przez most chłopczyk przypadkiem upuścił pluszaka na oblodzoną rzekę.Ponieważ rzeka była zamarznięta, pluszak nie utonął. Zabawka upadła jednak na tyle daleko od brzegu, że istniało niewielkie prawdopodobieństwo jej odzyskania.Mama poszukała pomocy w odzyskaniu zabawki za pośrednictwem internetu, a historia poruszyła internautów.Ostatecznie akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem, a chłopiec odzyskał ukochaną zabawkę. Zanim jednak mógł się nim pobawić, musiał poczekać, aż stopnieje śnieg, w którym pluszak był zanurzony przez ostatnie dni
 –
0:38
Jego żona tak bardzo go kochała, że pobrała od zmarłego nasienie i zaszła z nim w ciążę –
Źródło: www.fakt.pl
Mircea Popescu, jeden z największych bitcoinowych miliarderów utonął na Kostaryce. Mężczyzna, którego majątek w kryptowalutach opiewał na około 2 miliardy dolarów prawdopodobnie nikomu nie zostawił haseł do kryptowalutowych kont –
Źródło: www.money.pl
10-letni Ricky Lee Sneve utonął, ratując 5-letnią siostrę, która wpadła do rzeki – Zdołał przyciągać ją na brzeg i uratować. Jednak po chwili sam zanurzył się w wodzie i nigdy nie wypłynął
Źródło: wiadomosci.onet.pl
Przez 15 minut rozbijali lód próbując wydostać z pod niego pieski.Tego dnia nikt nie utonął –

To były czasy!

To były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Odnaleziono ciało Jana Lityńskiego – Jak podaje businessinsider.com.pl po tygodniu poszukiwań odnaleziono ciało, które znajdowało się 200 metrów od miejsca, w którym załamał się pod nim lód. W ostatnią niedzielę były działacz opozycji w PRL Jan Lityński podczas spaceru wałem przeciwpowodziowym w okolicach Pułtuska wszedł do rzeki Narew, chcąc ratować psa, pod którym załamał się lód. Według relacji żony, która była świadkiem tragedii, mężczyzna utonął. Jan Lityński to były opozycjonista i polityk. Urodził się w 1946 r., studiował matematykę na Uniwersytecie Warszawskim
W Poznaniu utonął pod lodem człowiek, zaledwie 21-letni chłopak. Na zdjęciu jego pies, który nadal na niego czeka –
Kilkunastokrotnie wchodził do rzeki po kolejnych ocalałych aż sam za 14 razem utonął z wycieńczenia. Był jedyną ofiarą śmiertelną tego wypadku –
30 października 1972 r. mieszkającyw Berlinie Zachodnim 8-letni Cengaver Katrancı podczas karmienia łabędzi wpadł do granicznej rzeki Sprewa i utonął, nie doczekawszy się pomocy – Każdy kto widział wypadek nie podjął akcji ratowniczej, gdyż bał się naruszenia zakazanej strefy. Ze względu na okoliczności śmierci chłopak jest uważany za jedną z najmłodszychofiar Muru Berlińskiego
Źródło: pl.wikipedia.org
 –  NIE ZNAM NIKOGOKTO BY UTONĄŁPROSZE MI POKAZAĆPODSTAWĘ PRAWNĄ,ŻE MUSZĘ SIĘ EWAKUOWAĆTO SPISEK PRODUCENTÓWŁODZI RATUNKOWYCHNAKAZ NOSZENIA KAMIZELEKRATUNKOWYCH TO ŁAMANIEMOICH PRAW!PODOBNO TYLKO STARSII CHORZY UMRĄNIE MOGĘ NOSIĆ KAMIZELKIZ POWODÓW ZDROWOTNYCHfoto: www.nationalgeographic.org
Chiński czołg pływający.Korekta, po prostu chiński czołg... –
0:38

Bóg działa na swoje sposoby, sztuką nie jest wiara, lecz zauważenie tego

Bóg działa na swoje sposoby, sztuką nie jest wiara, lecz zauważenie tego –  Powódź.Woda sięgaJasiowy ponad kolana.Jasiu!Właź do łódkibo utopisz się!Nie!Ja wierze wBoga i On mnieuratuje!Łódka odpłynęła awoda dosięgła Jasiowiponad pas.Jasiek, właź boutopisz się!Ja wierze wBoga i On mnieuratuje!Druga łódka odpłynęła ipo kilku godzinachJasiowi z wodywystawała tylko głowa.Przypłynęła trzecia łódka.Jasiu podaj mirękę bo inaczejutoniesz!Nie! Bóg mi niepozwoli umrzeć!On mnie uratuje!I Jaś utonął.Lecz chłopak od razu trafił donieba i stanął przed bogiem.Panie Boże ja w Ciebietak wierzyłem!Dlaczegomnie nie uratowałeś?Jasiu ja po Ciebieprzeciez trzy łódkiwysłałem!KOM I XXY.
Pewien ostrożny Szkot ubezpieczył wysoko swoje życie. Niedługo potem utonął w rzece. Na pogrzebie sąsiadka mówi do wdowy:- Jakie szczęście, że pani mąż był tak przezorny, chociaż nie umiał ani czytać, ani pisać... – - Ani pływać, dzięki Bogu - odpowiedziała wdowa.

 
Color format