Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 86 takich demotywatorów

+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Cytując klasyka: "Graliśmy uczciwie.Ty oszukiwałeś, ja oszukiwałem.Wygrał lepszy". – *kingsajz dla każdego* wkładka  push-up
Źródło: internety
 –  BIBLIOTEKANARODOWAmorawiecki
Klasyka –
0:23
Badacze z Uniwersytetu Loranda Eoetvoesa (ELTE) w Budapeszcie przekonują, że psi mózg jest w stanie odróżniać języki. Sprawdzili to, zapoznając czworonogi z dwiema wersjami klasyka literatury – Jak podaje wprost.pl, intrygujące badanie psiego rozpoznawania języków rozpoczęto od niezbędnego szkolenia wstępnego. 18 psów, które wzięło udział w eksperymencie, musiało najpierw nauczyć się leżeć bez ruchu podczas badania rezonansem magnetycznym. Zadbano też o to, by zwierzęta miały wcześniej kontakt tylko z jednym językiem: węgierskim albo hiszpańskim.Czworonogom odczytano dwa tłumaczenia słynnego dzieła Antoine'a Saint-Exupery'ego – „Małego księcia”. Przeprowadzone przez zespół naukowców testy wykazały, że wzory reakcji mózgowych na oba wspomniane języki były u czworonogów wyraźnie różne. Co ciekawe, starsze psy z rozróżnianiem węgierskiego i hiszpańskiego radziły sobie lepiej.Na czele grupy badawczej stała Laurą V. Cuaya, właścicielka jednego z psów, które „zaproszono” do eksperymentu. Pomagający w testach Raul Hernandez-Perez wspominał o charakterystyce dźwiękowej języków i tłumaczył, że w trakcie swojego życia każdy czworonogów uczy się rozpoznawać język swojego właściciela.Zajmujący się badaniami neuroetologicznymi na ELTE Attila Andras zaznaczał z kolei, że nie wiadomo jeszcze, czy psy są szczególnie predysponowane do tego zadania w drodze ewolucji, czy też podobne talenty wykazują także inne gatunki zwierząt. Zapowiedział dalsze badania w tej materii. Jak podaje wprost.pl, intrygujące badanie psiego rozpoznawania języków rozpoczęto od niezbędnego szkolenia wstępnego. 18 psów, które wzięło udział w eksperymencie, musiało najpierw nauczyć się leżeć bez ruchu podczas badania rezonansem magnetycznym. Zadbano też o to, by zwierzęta miały wcześniej kontakt tylko z jednym językiem: węgierskim albo hiszpańskim.Czworonogom odczytano dwa tłumaczenia słynnego dzieła Antoine'a Saint-Exupery'ego – „Małego księcia”. Przeprowadzone przez zespół naukowców testy wykazały, że wzory reakcji mózgowych na oba wspomniane języki były u czworonogów wyraźnie różne. Co ciekawe, starsze psy z rozróżnianiem węgierskiego i hiszpańskiego radziły sobie lepiej.Na czele grupy badawczej stała Laurą V. Cuaya, właścicielka jednego z psów, które „zaproszono” do eksperymentu. Pomagający w testach Raul Hernandez-Perez wspominał o charakterystyce dźwiękowej języków i tłumaczył, że w trakcie swojego życia każdy czworonogów uczy się rozpoznawać język swojego właściciela.Zajmujący się badaniami neuroetologicznymi na ELTE Attila Andras zaznaczał z kolei, że nie wiadomo jeszcze, czy psy są szczególnie predysponowane do tego zadania w drodze ewolucji, czy też podobne talenty wykazują także inne gatunki zwierząt. Zapowiedział dalsze badania w tej materii.

Porsche kontra Ferrari - pojedynek o tytuł najszybszego auta świata w połowie lat 80. (18 obrazków)

Jest moc! –
0:30
Klasyka... –  TATO, CO ZNACZY DLAPOLSKICH PIŁKARZYHASŁO: 3ÓG, HONOR,OJCZYZNA?PRZED PIEPWSZYM MECZEMMODLĄ SIĘ O ZWYCIĘSTWO,DPUGl MECZ GPAJĄ O HONOP,PO TPZECIM MECZU WPACAJĄDO OJCZYZNY...
 –  WYDATKI NA OCHRONĘ ZDROWIA JAKO % PKB 7,0, 7,0, 6.5% 6,0, 5.5, 5,0, 4, 4,5, 4,0, 4.7% 4,6, 4." 4 4,4,4, e 4,4,■ 2009 2010 2011 2012 2013 2014 2015 2016 2020 2021 2023 2027 Oś zaczynająca się od 4% zamiast od zera... Pokolorowane słupki aby pokazać która partia lepsza... Ah... Klasyka Pominięte lata 2017-2019, a wykres kończy się na roku 2027
W 1956 roku przyjaciele dali jej kartkę, w której napisali: "Masz rok wolnego, żeby napisać, co tylko zechcesz. Wsparli ją roczną pensją, a ona napisała "Zabić drozda", która stała się klasyką współczesnej literatury amerykańskiej, zdobywając nagrodę Pulitzera –
 –  Porządne uczenie czegoś praktykanta Wysyłanie go po wymyślone narzędzia

Jaguar E-Type - przez wielu uważany za najpiękniejszy samochód w historii motoryzacji Auto było projektowane nocą. William Lyons (ówczesny szef Jaguara) był bardzo sceptycznie nastawiony do tego projektu. Zatem auto projektowano po godzinach

Auto było projektowane nocą. William Lyons (ówczesny szef Jaguara) był bardzo sceptycznie nastawiony do tego projektu. Zatem auto projektowano po godzinach – William Lyons uważał, że trzeba modernizować XK 120, a nie pchać się w nowe projekty. Projektanci i inżynierowie nie posłuchali go jednak. Po zbudowaniu nadwozia przewieziono go do Bedford, gdzie miano zamiar sprawdzić go w tunelu aerodynamicznym, by dopracować szczegóły. No i na chęciach się skończyło. Gdy zaczęto osiągać większe prędkości tunel zaczął pobierać tak duże ilości energii, że odłączył od zasilania całe Bedford. I z tym sobie poradzono. Jak? Ano uruchamiano tunel nocą. Gdy w Kociaku zawitał 12 cylindrowy silnik - trzeba było go sprawdzić. Ówczesne auta osiągały przeciętnie 110 - 130 km/h. To był ich kres. Jag jechał o 100 km/h szybciej. Tory wówczas to były opuszczone lotniska. Zbyt krótkie jak się okazało, by poznać możliwości samochodu. Ale przecież jest nowo wybudowana M1. Za dnia ruch był spory, ale nocą... To było jak bawienie się granatem z wyciągniętą zawleczką. Pamiętajmy, że nie było wtedy nawet pasów bezpieczeństwa, a jedynym zabezpieczeniem kierowcy była wiara, ze w razie wypadku nie odleci zanadto od samochodu i że będzie z niego co zbierać... Lecz testowano Jaga nocą w tajemnicy przed Wiliamem. Tak oto nocą narodził się E-type. Taki nocny kot.Gdy auto ujrzał William Lyons - uznał go za największą porażkę firmy. Nie podobała mu się niska sylwetka i niesamowicie długi przód. Uważał auto za pokraczne. Jednak z braku innego modelu auto wystawiono w salonie samochodowym w Genewie... Z drżącym sercem, bo do tej pory William Lyons zawsze miał rację.Tymczasem życie pokazało oś zupełnie innego. W Genewie auto odniosło gigantyczny sukces. Zostało uznane za najładniejszy samochód świata, kosztowało trzykrotnie mniej, niż Ferrari, a chętnych na jazdę próbną było tylu, że z fabryki musiano sprowadzić drugie auto (w wersji Cabrio). Sam Enzo Ferrari uznał je za najpiękniejszy samochód jaki kiedykolwiek wyprodukowano i był posiadaczem 3 modeli E-Type. Zresztą kto kojarzy Ferrari Daytona, ten od razu będzie widział, jakie auto było inspiracją przy projektowaniu owego Ferrari. Do dziś Jag budzi podziw, szacunek i zachwyca pięknem... Zgodnie z dewizą - piękno jest ponadczasowe.Poniżej dane techniczne najmocniejszego kocurka (co najciekawsze, nie był najszybszy, bo waga silnika robiła swoje, silnik sześciocylindrowy o pojemności 4235 ccm i mocy 269 koni osiągał prędkość 246 km/h):Silnik: V12 5,4 l (5344 ccm), SOHCUkład zasilania: cztery gaźnikiMoc maksymalna: 276 KM (203 kW) przy 5850 obr/minMaks. moment obrotowy: 412 N•m przy 3600 obr/min0-100 km/h: 6,4 sV-max: 235 km/hSamochód zajął pierwsze miejsce w rankingu The Daily Telegraph stu najpiękniejszych samochodów wszech czasów
Źródło: https://mklr.pl

Bugatti Type 57SC Atlantic W tym aucie o niczym nie zapomniano - gdzie i na co się nie spojrzy, tam jest ślicznie

W tym aucie o niczym nie zapomniano - gdzie i na co się nie spojrzy, tam jest ślicznie – Kierunkowskazy? Proszę bardzo. Lampy przednie? Zróbmy szałowe. Lampy tylne? Wyprzedźmy o 3 czy 4 epoki nasze czasy. Wydech? Ok - będzie cudny. Zegary? Zróbmy inne niż ma każdy. Wloty powietrza? Zróbmy szałowe. Komora silnika? Zróbmy coś, czego nie ma nikt... Pamiętaj - w tamtych latach nie było giętych szyb - projektant musiał się napocić mocno, by to ominąć i wkomponować proste okna w obłą sylwetkę. Współczynnik oporu powietrza wynosił 0.212, co jest rewelacyjnym wynikiem nawet dziś!Ale przejdźmy do konkretów. Samochód zaprojektował syn założyciela Jean Bugatti, który zginął w sierpniu 1939 podczas jazd próbnych wyścigowa wersją Typ 57G Tank.Dane techniczne:Ogólne:Model: Typ 57SC AtlanticLata produkcji: 1936 - 1939Liczba wyprodukowanych egzemplarzy: 3 (jeden potrącił pociąg)Projekt nadwozia: Jean Bugatti, Joseph WalterMasa własna: 953 kgOpony:Przód: 5.50 R 18Tył: 6.50 R 18Osiągi:Prędkość maksymalna: 200 km/hMoc maksymalna: 210 KM0-100 km/h: 10,2 sNapęd:Typ silnika: R8Pojemność: 3257 cm³Napęd: tylna ośDo dziś zachowały się na pewno:1936 Bugatti Type 57SC Atlantic numer nadwozia 57374 kolor błękitny1937 Bugatti Type 57S Atlantic numer nadwozia 57473 kolor siwy (potrącony przez pociąg i odbudowany)1938 Bugatti Type 57SC Atlantic numer nadwozia 57591 kolor czarnyPlotka głosi, że gdzieś w opuszczonym garażu jest jeszcze czwarty Atlantic. Najcenniejszy - srebrny z pasami w kolorze flagi Francuskiej idącymi przez całe auto. Pierwszy z Atlanticów zbudowany przez Jeana Bugatti dla niego samego. Zatem warto poprzeglądać szopy i opuszczone garaże...Samochód z numerem nadwozia 57374 został sprzedany na aukcji w 2009 roku. Cena? Skromne 30 000 000 $
 –  No po prostu muszę bo się uduszę...Przez ponad 18-lat pracowałam w KliniceNeurochirurgii Dziecięcej. Spotkałam dziesiątkimatek wychowujących dzieci z głębokimiwadami oun. Spędziłam setki godzinrozmawiając z nimi, często służąc własnymramieniem, kiedy nie mogły mówić. Kiedy mogłytylko płakać... Wiem zatem doskonale, że tuchodzi o konieczność zrezygnowania zewszystkiego. Z całego życia. Koniecznośćtrwania w nieustającej czujności. Spędzaniaczęsto tygodni i miesięcy - bywa, że kilka razykażdego roku - na szpitalnym oddziale. Warującpod drzwiami sali operacyjnej a później z dusząna ramieniu trwając na krześle obok leżącegodziecka i wpatrując się przez wiele dni w jedenpunkt - końcówkę drenu, z którego jedna podrugiej spływają krople płynu mózgowo-rdzeniowego. Spotkałam wiele takich kobiet iANI KURWA JEDNEGO OBROŃCY ŻYCIA, któryw ramach wolontariatu i troski chciałby je choćna moment zmienić na tym krześle.Dlatego uważam, że NIE MACIENAJMNIEJSZEGO PRAWA mówić komukolwiek,co jest dla niego najlepsze. Zamknijcie -parafrazując klasyka -„zdradzieckie mordy" idajcie nam spokój!!!!!
Ale zaparkowane zupełnie jak współczesne –

Wymowny list Adama Michnika do gen. Czesława Kiszczaka, wysłany z aresztu śledczego w 1983 r.

 –  Kinga Kamińska14 grudnia 2016 · Warszawa, województwo mazowieckie ·Wobec opluskwiania inaczej myślących przez pisowskie miernoty przyszło mi na myśl, że dobrze będzie przypomnieć:Trzydzieści trzy lata temu Adam Michnik wysłał z aresztu śledczego ten list do do ministra spraw wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka. Opublikowany w podziemnym Tygodniku Mazowsze stał się dla mnie drogowskazem.Warszawa 11 grudnia 1983 r.Adam Michnik, s. OzjaszaWarszawa, ul. Rakowiecka 37; areszt śledczyOb. minister spraw wewnętrznychgen. Czesław KiszczakMotto: Odebrałem pismo Waćpana, Mości Panie Rzewuski, nad którym długo myślałem, co ono ma znaczyć, i czyli mam na nie odpowiedzieć. Człowiek poczciwy nie skrywa swych myśli, wzgarda dla podłych jest jego prawidłem; tak i ja dziś z Waćpanem postąpię... Jako obywatel nie mogę usłuchać rady Waćpana, która pod pozorem wolności, upstrzonej licznymi błędami, wsparta jest obcą przemocą. Ci, którzy śmieli dla ich dumy i własnej miłości zaprzedać krew współziomków swoich, są ohydą narodu i zdrajcami ojczyzny. Takie są moje sentymenta...(Z listu księcia Józefa Poniatowskiego do hetmana Seweryna Rzewuskiego, targowiczanina)I. Na początku listopada, pełen obrzydzenia dla postępków funkcjonariuszy Pańskiego resortu, wysłałem do Pana skargę. W swym liście zwróciłem uwagę na niski charakter takich poczynań: zabranie z celi książek, które posiadałem za zgodą prokuratora, pozbawienie mnie dodatkowego spaceru zaleconego przez lekarza czy pogróżki inspirowane jakimiś audycjami w zachodnich radiostacjach. Dla nikogo z więźniów Pawilonu III Śledczego nie jest sekretem, że akcjami represyjnymi kierują tu funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Ich nazwiska też nie są żadną tajemnicą, tak jak i nazwisko ich tutejszego szefa, płk. Tamborskiego z MSW. Odwołałem się w swoim piśmie do obowiązującego ludzi cywilizowanych nakazu honoru, który zabrania znęcać się nad uwięzionym i bezbronnym przeciwnikiem politycznym.Poprosiłem następnie odwiedzającą mnie osobę, by sprawdziła u Pana, czy mój list doszedł. Ku memu zdziwieniu zakomunikował jej Pan o swej niemożności ukrócenia poczynań podległych sobie funkcjonariuszy. W przedmiocie zwrócenia mi do celi książek okazał się Pan niekompetentny. Starczyło natomiast Panu kompetencji, by złożyć mi dość osobliwą propozycję. Brzmiała ona: albo najbliższe święta spędzę na Lazurowym Wybrzeżu, albo też czeka mnie proces i wiele lat więzienia. Zapewnił Pan zarazem, że po procesie, gdy "władza przełknie tę żabę", o wyjeździe nie będzie mogło być już mowy. W ten sposób dowiedziałem się, że ministrowi spraw wewnętrznych w PRL trudniej pohamować nadgorliwych w dokuczliwości funkcjonariuszy SB, niż odgadnąć wyrok sądu wojskowego i szeroką dłonią ofiarować wczasy na Lazurowym Wybrzeżu.Ma Pan duszę jak step ukraiński, Panie Generale! Tytułem rewanżu ofiaruję Panu przeto, śladem pana Zagłoby podążając, tron w Niderlandach! "Monarcha Niderlandów, król Kiszczak I" - czy nie znajduje Pan urody w tym sformułowaniu?II. Kiedy z początkiem listopada przeczytałem w "Trybunie Ludu" wypowiedź Jerzego Urbana o tym, że mogę uzyskać wolność kosztem opuszczenia Polski, potraktowałem to jako kolejny żart tego skądinąd utalentowanego felietonisty, któremu wyrządzono tak ogromną krzywdę nominacją na stanowisko rzecznika rządu PRL. Rządowi gen. Wojciecha Jaruzelskiego minister Urban wielkich szkód może i nie przysporzył, bowiem temu rządowi trudno jeszcze bardziej popsuć opinię w kraju i za granicą. Jednak wyrządził ich niemało samemu sobie, kiedy to dowcipy ze "Szpilek" zaczął przedstawiać jako opinie zasługujące na poważne traktowanie.Nie dalej jak miesiąc wcześniej, początkiem października, Jerzy Urban zapewnił opinię publiczną, że więźniowie polityczni "odbywają karę w wydzielonych pomieszczeniach i nie przebywają razem z kryminalistami". Proszę sobie wyobrazić, że potraktowałem - o święta naiwności! - tę wypowiedź poważnie i zażądałem umieszczenia mnie we wspólnej celi z więźniem politycznym, bowiem przebywałem z więźniami kryminalnymi. Wszelako naczelnik aresztu mjr Andrzej Nowacki, a potem szef sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego płk Władysław Monarcha uświadomili mnie, że Urban plecie jak Piekarski na mękach i nie zna obowiązujących przepisów.Od tego czasu czytam oświadczenia rzecznika rządu gen. Jaruzelskiego wyłącznie w konwencji satyrycznych humoresek i nieraz się dobrze nimi bawię (polecam Pańskiej uwadze - jako szczególnie śmieszne - wypowiedzi rzecznika na temat Lecha Wałęsy). W tej też konwencji odczytałem jego wypowiedź o możliwości kupienia sobie wolności przez wyjazd za granicę. Pańska oferta spędzenia świąt na Lazurowym Wybrzeżu kazała mi jednak ponownie przemyśleć, co oznaczają te dziwaczne wypowiedzi.III. Piszę ten list wyłącznie we własnym imieniu, ale mam podstawy, by sądzić, że podobnie rozumują tysiące ludzi w Polsce.Doszedłem do przekonania, że składając mi propozycję opuszczenia Polski:1) przyznaje Pan, że nie uczyniłem nic takiego, co by upoważniało praworządny urząd prokuratorski do formułowania zarzutów o "przygotowaniu do obalenia ustroju siłą" lub "osłabiania mocy obronnej państwa", zaś praworządny sąd do orzekania wyroku skazującego. Podzielam ten pogląd;2) przyznaje Pan, że wyrok jest już ustalony na długo przed rozpoczęciem procesu. Podzielam ten pogląd;3) przyznaje Pan, że akt oskarżenia sformułowany przez dyspozycyjnego prokuratora i wyrok skazujący, orzeczony przez dyspozycyjnych sędziów, będą na tyle nonsensowne, że nikogo w błąd nie wprowadzą, skazanym przyniosą chwałę, a skazującym i ich dysponentom - hańbę. Podzielam ten pogląd;4) przyznaje Pan, że celem toczącego się postępowania karnego nie jest zadośćuczynienie prawu, lecz pozbycie się przez elitę władzy kłopotliwych oponentów. Podzielam ten pogląd.Na tym wszakże kończy się zgodność naszych opinii. Uważam bowiem, że:1) aby tak jawnie przyznać się do deptania prawa, trzeba być durniem;2) aby będąc więziennym nadzorcą, proponować człowiekowi więzionemu od dwóch lat Lazurowe Wybrzeże w zamian za moralne samobójstwo, trzeba być świnią;3) aby wierzyć, że ja mógłbym taką propozycję przyjąć, trzeba wyobrażać sobie każdego człowieka na podobieństwo policyjnego szpicla.IV. Wiem dobrze, Panie Generale, do czego wam nasz wyjazd jest potrzebny. Do tego, by nas ze zdwojoną siłą opluskwiać w swoich gazetach jako ludzi, którzy ujawnili wreszcie swe prawdziwe oblicze; którzy przedtem wykonywali cudze dyrektywy, a teraz połasili się na kapitalistyczne luksusy. Do tego, by zademonstrować światu, że wy jesteście szlachetnymi liberałami, a my szmatami bez charakteru. Do tego, by móc Polakom powiedzieć: "Patrzcie, nawet oni skapitulowali, nawet oni stracili wiarę w demokratyczną i wolną Polskę". Do tego - przede wszystkim - by poprawić swój wizerunek we własnych oczach; by móc z ulgą odetchnąć: "Oni wcale nie są lepsi ode mnie".Bo was niepokoi sam fakt istnienia ludzi, którym myśl o Polsce nie kojarzy się z ministerialnym stołkiem, a z więzienną celą; ludzi, którzy przedkładają święta w areszcie śledczym nad ferie na Lazurowym Wybrzeżu. Wy nie wierzycie w istnienie takich ludzi. Dlatego w swym ostatnim sejmowym przemówieniu osiągnął Pan w obelżywości oskarżeń poziom polskiego klasyka tego gatunku - Stanisława Radkiewicza. Dlatego mówicie nawet między sobą, że my albo jesteśmy wielkimi spryciarzami (bo otrzymujemy instrukcje i pieniądze od wywiadu amerykańskiego), albo też wielkimi głupcami - "fanatykami" (bo wolimy siedzieć w więzieniu, niż spacerować po paryskich bulwarach). Przecież nikt z was nie wahałby się ani przez chwilę, mając taki wybór!Wy nie umiecie o nas myśleć inaczej, bowiem myśląc inaczej, musielibyście - choćby w jednym błysku chwili - odgadnąć prawdę o sobie samych. Tę prawdę, że jesteście mściwymi i pozbawionymi honoru świntuchami. Tę prawdę, że jeśli nawet kiedyś było w waszych sercach troszkę przyzwoitości, to dawno pogrzebaliście te uczucia w brutalnej i brudnej grze o władzę, jaką toczycie między sobą. Dlatego, sami złajdaczeni, chcecie nas ściągnąć do swego poziomu.Otóż nie! Tej przyjemności wam nie dostarczę. Nie znam przyszłości i wcale nie wiem, czy dane mi będzie dożyć zwycięstwa prawdy nad kłamstwem, a "Solidarności" nad obecną antyrobotniczą dyktaturą. Rzecz w tym wszakże, Panie Generale, że dla mnie wartość naszej walki tkwi nie w szansach jej zwycięstwa, ale w wartości sprawy, w imię której tę walkę podjęliśmy. Niech ten mój gest odmowy będzie maleńką cegiełką budującą honor i godność w tym co dzień unieszczęśliwianym przez was kraju. Niech będzie policzkiem dla was, handlarzy cudzą wolnością!V. Dla mnie, Panie Generale, więzienie nie jest żadną szczególnie dotkliwą karą. Tamtej grudniowej nocy to nie ja zostałem proskrybowany - to wolność. To nie ja dziś jestem więziony - to Polska.Dla mnie, Panie Generale, karą byłoby, gdybym musiał na Pańskie polecenie szpiclować, machać pałką, strzelać do robotników, przesłuchiwać uwięzionych i wydawać haniebne wyroki skazujące. Szczęśliwy jestem, że znalazłem się po właściwej stronie - wśród ofiar, a nie wśród oprawców. Ale gdyby Pan to rozumiał, nie składałby mi Pan propozycji tyleż niemądrych, co niegodziwych.W życiu każdego człowieka uczciwego, Panie Generale, przychodzi taki trudny moment, kiedy za proste stwierdzenie faktu: "to jest czarne, a to jest białe" trzeba drogo płacić. Może to być cena życia płacona na stokach Cytadeli, za drutami Sachsenhausen, za kratami Mokotowa. W takiej chwili, Panie Generale, dla uczciwego człowieka problemem naczelnym nie jest, by wiedzieć, jaką cenę przyjdzie mu zapłacić, lecz wiedzieć, czy białe jest białym, a czarne - czarnym.Aby to wiedzieć, trzeba chronić sumienie. Trawestując jednego z wielkich pisarzy naszego kontynentu, powiem tak: trzeba przede wszystkim, aby dowiedział się Pan, Panie Generale, co to jest sumienie ludzkie. Są dwie rzeczy na tym świecie - niechaj usłyszy Pan tę nowinę - z których jedna nazywa się Zło, druga Dobro. A oto objawienie dla Pana: kłamać i lżyć nie jest dobrze, dopuszczać się zdrady jest źle, więzić i mordować jest jeszcze gorzej. To nic, że to jest użyteczne. Tego nie wolno...Tak, Panie Generale, tego nie wolno. Kto się przeciwstawia? Kto zezwala? Kto zabrania? Panie Generale, można być potężnym ministrem spraw wewnętrznych, można mieć za sobą potężne mocarstwo rozciągające swą władzę od Łaby po Władywostok, a pod sobą całą policję kraju, miliony szpiclów i miliony złotych na pistolety, armaty wodne i urządzenia podsłuchowe, płaszczących się służalców, pełzających donosicieli i żurnalistów; a tu ktoś niewidzialny, w ciemności, przechodzień, nieznajomy wyrasta przed Panem i mówi: "Nie zrobisz tego!".Oto sumienie.VI. Zapewne list ten wyda się Panu kolejnym dowodem mojej głupoty. Jest Pan przyzwyczajony do uniżonych próśb, policyjnych raportów, szpiclowskich donosów. A tu człowiek, który jest w Pańskim ręku, któremu dokuczają Pańscy podwładni, oskarżają Pańscy prokuratorzy, a skazywać będą Pańscy sędziowie - mówi Panu o sumieniu.Bezczelny, nieprawdaż?Wszelako żadna Pańska reakcja nie jest w stanie mnie już zadziwić. Wiem, że za ten list zapłacę wysoką cenę, a Pańscy podwładni spróbują doprowadzić do mojej świadomości pełnię wiedzy o możliwościach więziennictwa w kraju budującym komunizm. Wiem wszakże i to, że obowiązuje mnie prawda.Dlatego o nic Pana nie proszę. Tylko o jedno: niech się Pan zastanowi. Nie nad moim losem - ja może jakoś wytrzymam kolejne pomysły Pańskich pułkowników i majorów. Niech Pan się zastanowi nad sobą. Niech Pan przy wigilijnym stole pomyśli przez chwilę o tym, że będzie Pan rozliczony ze swych uczynków. Będzie Pan musiał odpowiedzieć za łamanie prawa. Skrzywdzeni i poniżeni wystawią Panu rachunek. To będzie groźna chwila.Życzę Panu zachowania godności osobistej w takim momencie. I odwagi. Niech Pan nie tłumaczy się, jak Pańscy koledzy z poprzednich ekip, że Pan o niczym nie wiedział. Bo to nie wzbudza litości, tylko pogardę...Sobie zaś życzę, abym - tak jak zdołałem w Otwocku dopomóc w uratowaniu życia kilku Pańskim podwładnym - umiał być na miejscu w samą porę, gdy Pan będzie zagrożony i zdołał także Panu dopomóc. Abym umiał raz jeszcze być po stronie ofiar, a nie wśród oprawców. Choćby potem nadal miał mnie Pan zamykać w więzieniu i nadal zdumiewać się moją głupotą.
Możesz sobie być macho, rewolwerowcem i zabijaką, ale gdy twoja córka powie ci, że jesteś księżniczką, to jesteś pieprzoną księżniczką –
 –  Nie polecam, zamawiałem pizzę i miała być po 80minutach a przyjechała już po 30! Miałem wplanach stosunki płciowe z wybranką serca a żepizza przyjechała 50 minut za wcześnie to cytującklasyka "nawet nie zdążyłem jeszcze rozpiąćrozporka" Moja kobieta zjadła pizzę któraoczywiście była gorąca i bardzo smaczna, dużyplus no ale najadła się i poszła spać. Takżemieszane uczucia
Klasyka bycia foliarzem –  Bingo foliarskieLUDZIENIE DAM SIĘ OBUDŹCIEWIRUSYBYŁY IBĘDĄWYŁĄCZBILL GATESTV WŁĄCZCHCE NASMYŚLENIE ZACZIPOWAĆZASZCZEPICSIĘA ILUUMIERANARAKA?A ZNASZKOGOŚ KTOSIĘ TYMZARAZIŁ?BO JA NIENIE MAŻADNEJPANDEMI RZAĄDUSPISEKLUDZIEOTWÓRZCIEOCZYJA TEGOKAGAŃCANIENOSZĘZAMKNĘLINAS WDOMACH ISTAWIAJĄ KAGANCACHMASZTY 5GA ILUUMIERANAGRYPĘ? WIERZYŁONI CHCAZEBYŚ WтоTRUJCIE SIĘW TYCHKORONA | PANDEMIAMYŚLSAMODZIELNIEDEPOPULACJA ŚWIRUSJESTEMCZLOWIEKIEMSWIADOMYMSTRACHUDLACZEGO NIKTNIE ROBIWYWIADOW ZTYMI COWYZDROWIELI?NIKT NIEUMIERAJUŻ NAINNECHOROBY?TYLKOBOSAKSG POWODUJEKORONAWIROSAKORONAWIRUSNIE ISTNIEJE
Hazardzista – Klasyka gatunku MIEĆ W PORTFELU 500 ZŁOTYCH Przegrać u buka 400 złotych i wygrać z ostatniej stówy - 300

"Kiedy w roku 1999 wyszedł Matrix, wszyscy byli zaskoczeni pokazaną tam wizją. Ludzie po przegranej wojnie, zostali siłą sprowadzeni do roli "bateryjek". Przerażająca myśl. Nikt by nie chciał takiego świata.

"Kiedy w roku 1999 wyszedł Matrix, wszyscy byli zaskoczeni pokazaną tam wizją. Ludzie po przegranej wojnie, zostali siłą sprowadzeni do roli "bateryjek". Przerażająca myśl. Nikt by nie chciał takiego świata. – Tymczasem właśnie obejrzałem świetny dokument "Social dilemma" i mam wrażenie, że wizja Matrixa jest bliższa rzeczywistości niż kiedykolwiek. Różnica jest taka, że nie walczyliśmy w żadnej wojnie, ani nikt nas do niczego nie zmusił. Nikt nie użył przemocy by nas zmienić w bateryjki. Sami to wybraliśmy.Budzimy się i patrzymy w ekrany. Zasypiamy i patrzymy w ekrany.Czy jednak aby na pewno, był to świadomy wybór? Czy zawsze patrzymy w telefon, bo chcemy z niego skorzystać czy jednak czasem robimy to, bo telefon nas "przyciąga"? Jak ryba, która światełkiem kusi swoje ofiary? Tutaj wyskakuje jakieś powiadomienie, tam coś piknie i już jesteśmy złowieni. Zamiast żyć swoim życiem, żyjemy życiem innych. Życiem, które tworzy dla nas telefon.Czasami nawet nie musi nas powiadamiać. Czasami jego obecność wystarczy, bo sama jego obecność jest niewypowiedzianą groźbą, że gdzieś tam może się dziać ważnego i nas to omija. Musimy się więc upewnić. Tylko na chwilę. Godzinę później zauważamy, że znowu się zatraciliśmy.Kiedy kilka lat temu wszedłem do sieci na poważniej, jedną z pierwszych rzeczy jakie zrobiłem, było wyłączenie w telefonie wszystkich powiadomień. Dla wielu było to dziwne, niektórzy nawet odbierają to jako niegrzeczne, że nie odpisuje im od razu (serio!), ale ja nie wyobrażam sobie inaczej. To jest jedna z rzeczy, które uważam za równie istotną dla mojego zdrowia jak mycie zębów czy regularne badania. Niestety cierpię w temacie technologicznym na inne schorzenia i wspomniany film wskazał skąd się te problemy biorą.Co kilka miesięcy spoglądam na swoje życie i zastanawiam się co w nim nie gra. Gdzie jest jakaś luka, gdzie podejmuję złe wybory. Taki minimalizm tylko mentalny. Ostatnio podczas takiego procesu odkryłem, że o ile nie padam ofiarą powiadomień, o tyle zdarzało mi się nadmiernie wdawać w internetowe dyskusje. Tutaj ktoś opowiadał pseudonaukowe bzudry, tam ktoś mnie obrażał, a w jeszcze innym miejscu, ktoś "nie miał racji w internecie". Klasyka. Czasami traciłem kwadrans, czasami pół dnia, a do tego wpływało to negatywnie na moje zachowanie. Byłem dużo bardziej poddenerwowany i drażliwy. Była to sytuacja, w której nawet jeśli wygrywałem dyskusję, to przegrywałem swoje życie.Wiecie co się zmieniło odkąd tego nie robię? Nic.Świat się nie skończył, bo nie przekonałem kolejnej Karen, że w szepionkach tak naprawdę nie ma używanej opony do Stara, ani choinki samochodowej o zapachu kokosowym do Malucha.Wcześniej wydawało mi się, że muszę odpowiedzieć. Muszę się zaangażować. Że od tego wiele zależy. Tak wlasnie działają nasze mózgi, a firmy technologicznie to idealnie wykorzystują.Wiedzieliście, że fake newsy (fałszywe informacje) klikają się 6-krotnie lepiej? To dlatego też tyle ich powstaje. Nie dlatego, że ktoś chce żebyśmy się "obudzili" i odkryli, że lądowanie na księżycu było mistyfikacją, a Antarktyda nie istnieje, tylko dlatego, że w taki sposób łatwiej się na nas zarabia. Fake newsy powstają jak grzyby po deszczu, bo generuje to większe zyski.Tylko co z nami samymi w tym wszystkim? Czy nam to jest w życiu potrzebne? Kłótnia na temat księżyca? Coraz większa polaryzacja poglądów? Atakowanie się wzajemne? Czy nie lepiej w spokoju spędzić czas z rodziną, pójść na spacer, przeczytać dobrą książkę, zagrać w dobrą grę, obejrzeć dobry film albo nawet poleżeć i nic nie robić przez chwilę?Dla wielu firm technologicznych jesteśmy tylko produktem. My ich nie interesujemy, tak długo jak wystarczająco często patrzymy w ekran, więc musimy się sami sobą zainteresować. Musimy sami o siebie zadbać. Zobaczyć co wnosi wartość do naszego życia, a co nas z tego życia okrada. Telefony, ekrany, internety mają też swoje jasne strony, bo dzięki nim m. in. ja obejrzałem ten film, a wy czytacie ten tekst, ale czy zawsze to właśnie te wartościowe rzeczy wybieramy? Czy może czasami każdy z nas daje się wciągnąć w coś, co kosztuje go czas, energię, a nawet dobre samopoczucie, a jedynym zwycięzcą jest technologia, która przykuła nas do ekranu po raz kolejny?"Każdego dnia, świat będzie ciągnął Cię za rękę krzycząc, "To jest ważne! I to jest ważne! I to jest ważne! Musisz się tym martwić! I tym! I tym też!"I każdego dnia to od Ciebie zależy, czy wyrwiesz swoją rękę, położysz ją na sercu, i powiesz - Nie... To jest naprawdę ważne."-Lain Thomas