Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 39 takich demotywatorów

 –
Każdy miał podobneprzy wejściu do piwnicy... –
Skąd wziął się majątek Ortegi –
 –  zara coś wygrzebie google moda
Wołanie o pomoc w strojach z Zary – Klienci sklepów znanej sieci sklepów z ubraniami znaleźli w nowych ubraniach wiadomości z wołaniem o pomoc.Kupujący w Zarze w Stambule w kieszeniach nowych ubrań odkryli dramatyczne wiadomości. Autorzy odręcznie spisanych listów tłumaczą, że nikt im nie zapłacił za produkcję strojów.Zrobiłem tę bluzkę, którą właśnie chcesz kupić, ale nikt mi za nią nie zapłacił - informacje tej treści miały znaleźć się w przesłaniu do klientów Zary.Może by tak nie kupować tych "szmatek"...
 –  Julia zuzanna maja zofia lena amelia alicja aleksandra oliwia maria natalia wiktoria emilia antonina laura anna iga lilianna pola gabriela marcelina michalina nikola milena helena kornelia martyna jagoda  Dziewczynki imiona najrzadsze nadane po 5 razy mariam regina celestyna sasha jasmin nikola zara mariola marita wanesa Dżesika jessika amy miranda juliana bożena alice ana kasandra oksana viviana nastazja Antoni jakub jan szymon franciszek filip aleksander wojciech kacper mikołaj adam michał marcel wiktor piotr stanisław igor mateusz bartosz nikodem leon miłosz maksymilian tymon alan oliwier ignacy dawid tymoteusz oscar chłopcy imiona najrzadsze nadane po 5 razy fabio kai jonathan syriusz itan august armin rayan francesco alek matteo pascal patrick dacjan ethan william louis kristian paul samir artem antonio dobromir  jaromir tycjan anatol augustyn dymitr casper
Źródło: Ministerstwo Cyfryzacji, onet.pl
Amancio Ortega (wlasciciel między innymi Zara) właśnie stał sie najbogatszym człowiekiem na ziemi - 85 mld dolarów – Swój pierwszy biznes otworzył w wieku 36 lat! Ortega nie tylko nie skończył szkoły, ale też oczywiście nie studiował, nie robił kursów MBA, nie pochodzi z bogatej rodziny i nie mieszkał w miejscu związanym z modą ani odzieżą. Nie udziela wywiadów, a według nieoficjalnych doniesień żyje w dość prosty sposób. Prawie nigdy na przykład nie nosi krawatów, jedynie białą koszulę, szare spodnie i granatową marynarkę. Gdy pokazał się publicznie w 2000 roku w Hiszpanii z okazji planowanego debiutu giełdowego Inditeksu, wywołał wielkie poruszenie w mediach.Ortega urodził się we wsi Busdongo de Arbas w prowincji Leon w Hiszpanii. Był najmłodszym z czwórki dzieci, w rodzinie, w której pracował tylko ojciec - robotnik na kolei. W wieku 14 lat Amancio przestał chodzić do szkoły, razem z rodziną przeprowadził się do miasta La Coruna.Tam wkrótce znalazł swoją pierwszą pracę, jako pomocnik w sklepie z koszulami. Nauczył się robić ubrania, a w 1972 roku - w wieku 36 lat - założył swój własny biznes: Confecciones Goa. Sprzedawał wówczas szlafroki, ale kluczowy był model biznesowy: setki kobiet, zebranych w kooperatywy na poziomie lokalnym, pracowało dla niego jako szwaczki.Trzy lata później Amancio Ortega otworzył swój pierwszy sklep ZARA, wraz z byłą żoną. Pierwotnie chciał nazwać markę ZORBA, ale była już zajęta. Biznes rozwijał za pomocą tego samego modelu, dzięki czemu w połowie lat 80. był już obecny w całej Hiszpanii, a w 1989 roku otworzył pierwszy sklep w USA.Ortega miał zmysł, który pozwolił mu stworzyć globalną sieć odzieżową. Obecnie grupa Inditex, do której należą m.in.: ZARA, Bershka, Massimo Dutti, Pull&Bear, Stradivarius, liczy ponad siedem tysięcy sklepów na 91 rynkach na całym świecie
Nie zachęca do czekania –  ZARA BĘDĘ LUB PUŹNIEJ
+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Przeciętny facet vs. męskie spodnie Zary –
Świetny wpis internauty, który tłumaczy dlaczego nigdy nie powinno się zaglądać do kobiecej torebki: – Wiecie, panowie, jak to jest - "nigdy nie zaglądaj do torebki dziewczyny", "wciągnie cię otchłań i przepadniesz w czarnej dziurze" i tak dalej. Ja popełniłem ten błąd i zajrzałem - poprosiła mnie, żebym znalazł jej jakiś tam balsam do ust, bo jej wyschły, czy coś, a ja, idiota, zgodziłem się i wsadziłem łapę do jej przepastnego wora z zamszu (Zara, 139,90zł). Grzebię, grzebię i próbuję wymacać ten błyszczyk. Patrzenie pod światło nic nie dało - ani rusz bez latarki czołówki, nic tam, panie, nie znajdziesz. Nie ma szans. Grzebię, grzebię, natknąłem się na 5 opakowań chusteczek (suche, mokre, lekko wilgotne, do demakijażu, do higieny intymnej, do intymnego demakijażu), wyciągam to wszystko po kolei na stół. Nie ma balsamu. Grzebię dalej - wyjmuję podręcznik do nauki jazdy, 8 kołonotatników, Nowy Testament i książkę telefoniczną z 1999 roku. Szukam dalej dzielnie, bo przecież kocham tego kasztana, to ja nie znajdę? Wygrzebałem klucz francuski, rolkę papieru toaletowego i oprawione zdjęcie jej wujka z wojska. Daję słowo, że gdzieś pomiędzy mignęło mi kowadło. Po chwili czuję, że ktoś mnie ciągnie za rękę - no autentycznie wsysa mnie do środka. Próbowałem się szarpać i walczyć, ale nic z tego - jakaś koścista łapa wessała mnie i znalazłem się we wnętrzu torebki. Był to mały, zgarbiony staruszek. Spytałem go, co tu robi, a on usiadł na rozkładanym taborecie, który znalazł w jednym z kątów torebki. Zaczął snuć swoją historię, że był kiedyś szczęśliwym ojcem i mężem, że prowadził bardzo ciekawe życie. Okazało się, że to jest właśnie ten wujek mojej dziewczyny, którego zdjęcie trzymała w torbie. Powiedział mi, że moja dziewczyna - a jego bratanica - wiele lat temu poprosiła go, żeby podał jej coś z torebki, bo jej się nie chce wstawać. Że szukał tak długo, aż zdążył zdziadzieć i życie w zewnętrznym świecie wydawało mu się przerażające. Postanowił więc zostać tu na zawsze, bo w torbie faktycznie jest wszystko, co potrzebne do przeżycia. Uznałem, że w sumie ma rację i zostałem z nim. Piszę z wnętrza torebki, bo okazało się, że Asia nosi ze sobą również router. Powoli zaczynam się przyzwyczajać do takiego życia. Najbardziej mi smutno, że do tej pory nie znalazłem tego balsamu, ale wciąż wierzę, że to jeszcze nastąpi
Dalej uważasz, że jest ci źle? –  Miałam iść na zakupy. W głowie miałam plan: Tiger, H&M, a potem jedzenie w knajpie. iPod włączony na "full volume". Nie wiem czemu, włączyła się Marika, ale byłam zbyt leniwa, żeby zmienić kawałek. Przy spożywczaku stoi starsza pani z dwoma bukietami. Mały - z nasturcji, większy - z polnych kwiatów. W tym piwonie, które zawsze kojarzyły mi się z moją babcią. Pani spojrzała na mnie: - A stoję tak, może kto kupi... - uśmiechając się niepewnie, wyraźnie zawstydzona. Tak, jakby te kwiatki to było coś, czego trzeba się wstydzić.- Ile kosztują? - spytałam, nie chcąc jej urazić. - Ojej, no nie wiem... Najmniej to chyba złotówkę. Najwięcej to chyba trzy złote. Wiesz córeczko, ja nie wiem, ile kosztują takie kwiatki. To z działki takie byle co. Trzy złote za te dwa razem może? Albo dwa? Dwa złote?DWA ZŁOTE.Mokrą szmatą w pysk. Witamy w prawdziwym świecie, pustaku. Myślisz, że masz gorszy dzień, że ci smutno, że nikt cię nie kocha, jesteś gruba, nie masz iPhone'a 6, ani buldożka francuskiego, a przecież byłabyś taką dobrą matką. Wieczorem wrócisz do dwupokojowego mieszkania na strzeżonym osiedlu i opowiesz komuś przez Skype'a, jak przez pół dnia odkopywałaś się z maili, potem zjadłaś burgera na lunch, ale sama musiałaś go sobie zrobić i w dodatku był mrożony. Potem napijesz się kilka łyków wina, które rano będziesz musiała wylać do zlewu, bo żywot zakończy w nim cała rodzina muszek-owocówek i położysz się spać w świeżo wymienionej pościeli z Zara Home. Wstaniesz rano, poćwiczysz jogę albo inny pilates, na YT obejrzysz nowy haul zakupowy na kanale laski, której nie znasz i w sumie gówno cię obchodzi, co wklepuje w ryj, ale patrzysz, bo wydaje ci się, że yerba z internetowego sklepu ze zdrową żywnością jest wtedy mniej gorzka i pasuje do twojego chleba-tekturki, posmarowanego pastą z tuńczyka, przywiezionej z ostatniej wycieczki zagranicznej. Postoisz chwilę przed szafą, marszcząc brwi, wkurzając się, że nie masz się w co ubrać, bo wszystko jest na ciebie za duże, dlatego że mniej żresz i zapominasz, że jeszcze dwa lata temu, siedząc w samej bieliźnie, przypominałaś ludzika Michelin. Znowu za późno wyjdziesz z domu, więc zaklniesz szpetnie pod nosem, czekając na windę, na co obruszy się sąsiadka stojąca obok z psem, który ostatnio przestał trzymać mocz i leje między 2 a 3 piętrem. Wciskasz guzik kilka razy, myśląc, że to coś da. Drugą ręką starasz się rozplątać słuchawki. Przypadkowo wrzucasz klucze do głównej kieszeni w przepastnej torbie i po chwili orientujesz się, że przecież musisz sobie nimi jeszcze bramkę otworzyć, więc grzebiesz w tym syfie, macasz dno, które wciąż pamięta plażę w Sopocie i piach włazi ci pod wypielęgnowane paznokcie. Znajdujesz, otwierasz, wychodzisz do ludzi. Widzisz tramwaj i próbujesz dojrzeć numer, ale słońce świeci ci prosto w oczy. Biegniesz więc na wszelki wypadek i wsiadasz do tego ze skróconą trasą. Wściekasz się. Wysiadasz na kolejnym przystanku i łapiesz kolejny, jadący w dobrym kierunku. Jest miejsce siedzące. Dwa miejsca. Obok ciebie siada żulian, a jego torba w kratę muska twoją napiętą łydkę w nowych spodniach, kupionych na wyprzedaży w sieciówce. Docierasz do pracy, robisz sobie kawę, otwierasz maila i odpalasz fejsa. Scrollujesz przez kolejnych kilka godzin. Od stukania w klawiaturę drętwieje ci prawy nadgarstek, a w lewej dłoni łapie cię skurcz kciuka. Pośmiejesz się z suchych żartów koleżanek z pracy, wyślesz grafikom kilka poprawek od Klienta, przypalisz sobie croissanta na drugie śniadanie i zjesz z przesadnie drogim dżemem z wiśni, w którym więcej jest cukru niż owoców. Zrobisz jeszcze kilka ważnych rzeczy, bez których bieguny ziemskie zamienią się miejscami, a z instagrama znikną wszyscy twoi followersi. Wyjdziesz z zamiarem wydania milionów monet na szmaty szyte w Bangladeszu i kolejny zszywacz w kształcie żaby z wystawionym językiem. Spotykasz starszą panią z dwoma bukiecikami i przekrwionymi oczami, która wykręca z ciebie śrubki krótką wymianą zdań, bo przecież spieszysz się na zajęcia z tańca.W portfelu miałam tylko dychę. Wręczam ją staruszce. Cofa chudą dłoń, którą wcześniej wyciągnęła w moim kierunku i zaczyna tłumaczyć, że to za dużo i że ona nie chce, bo będzie miała wyrzuty sumienia. W końcu udaje mi się ją przekonać. Łamiącym się głosem dziękuje mi, oczy zachodzą jej łzami, pyta o moje imię. Obiecuje, że będzie się za mnie modlić do końca życia, nawet jeśli niewiele jej go zostało.Rozryczałam się kilka kroków dalej.#MieszkankaWarszawy
Szkoda, że w tym chorym świecie nie zauważamy tych, od których los się odwrócił –  Miałam iść na zakupy. W głowie miałam plan: Tiger, H&M, a potem jedzenie w knajpie. iPod włączony na full volume. Nie wiem czemu, włączyła się Marika, ale byłam zbyt leniwa, żeby zmienić kawałek. Przy spożywczaku stoi starsza pani z dwoma bukietami. Mały - z nasturcji, większy - z polnych kwiatów. W tym piwonie, które zawsze kojarzyły mi się z moją babcią. Pani spojrzała na mnie: - A stoję tak, może kto kupi... - uśmiechając się niepewnie, wyraźnie zawstydzona. Tak, jak by te kwiatki to było coś, czego trzeba się wstydzić.- Ile kosztują? - spytałam, nie chcąc jej urazić. - Ojej, no nie wiem... Najmniej to chyba złotówkę. Najwięcej to chyba trzy złote. Wiesz córeczko, ja nie wiem, ile kosztują takie kwiatki. To z działki takie byle co. Trzy złote za te dwa razem może? Albo dwa? Dwa złote?DWA ZŁOTE.Mokrą szmatą w pysk. Witamy w prawdziwym świecie, pustaku. Myślisz, że masz gorszy dzień, że ci smutno, że nikt cię nie kocha, jesteś gruba, nie masz iPhone'a 6, ani buldożka francuskiego, a przecież byłabyś taką dobrą matką. Wieczorem wrócisz do dwupokojowego mieszkania na strzeżonym osiedlu i opowiesz komuś przez Skype'a, jak przez pół dnia odkopywałaś się z maili, potem zjadłaś burgera na lunch, ale sama musiałaś go sobie zrobić i w dodatku był mrożony. Potem napijesz się kilka łyków wina, które rano będziesz musiała wylać do zlewu, bo żywot zakończy w nim cała rodzina muszek-owocówek i położysz się spać w świeżo wymienionej pościeli z Zara Home. Wstaniesz rano, poćwiczysz jogę albo inny pilates, na YT obejrzysz nowy haul zakupowy na kanale laski, której nie znasz i w sumie gówno Cię obchodzi, co wklepuje w ryj, ale patrzysz, bo wydaje ci się, że yerba z internetowego sklepu ze zdrową żywnością jest wtedy mniej gorzka i pasuje do twojego chleba-tekturki, posmarowanego pastą z tuńczyka, przywiezionej z ostatniej wycieczki zagranicznej. Postoisz chwilę przed szafą, marszcząc brwi, wkurzając się, że nie masz się w co ubrać, bo wszystko jest na ciebie za duże, dlatego że mniej żresz i zapominasz, że jeszcze dwa lata temu, siedząc w samej bieliźnie, przypominałaś ludzika Michelin. Znowu za późno wyjdziesz z domu, więc zaklniesz szpetnie pod nosem, czekając na windę, na co obruszy się sąsiadka stojąca obok z psem, który ostatnio przestał trzymać mocz i leje między 2 a 3 piętrem. Wciskasz guzik kilka razy, myśląc, że to coś da. Drugą ręką starasz się rozplątać słuchawki. Przypadkowo wrzucasz klucze do głównej kieszeni w przepastnej torbie i po chwili orientujesz się, że przecież musisz sobie nimi jeszcze bramkę otworzyć, więc grzebiesz w tym syfie, macasz dno, które wciąż pamięta plażę w Sopocie i piach włazi ci pod wypielęgnowane paznokcie. Znajdujesz, otwierasz, wychodzisz do ludzi. Widzisz tramwaj i próbujesz dojrzeć numer, ale słońce świeci ci prosto w oczy. Biegniesz więc na wszelki wypadek i wsiadasz do tego ze skróconą trasą. Wściekasz się. Wysiadasz na kolejnym przystanku i łapiesz kolejny, jadący w dobrym kierunku. Jest miejsce siedzące. Dwa miejsca. Obok ciebie siada żulian, a jego torba w kratę muska twoją napiętą łydkę w nowych spodniach, kupionych na wyprzedaży w sieciówce. Docierasz do pracy, robisz sobie kawę, otwierasz maila i odpalasz fejsa. Scrollujesz przez kolejnych kilka godzin. Od stukania w klawiaturę drętwieje ci prawy nadgarstek, a w lewej dłoni łapie cię skurcz kciuka. Pośmiejesz się z suchych żartów koleżanek z pracy, wyślesz grafikom kilka poprawek od Klienta, przypalisz sobie croissanta na drugie śniadanie i zjesz z przesadnie drogim dżemem z wiśni, w którym więcej jest cukru niż owoców. Zrobisz jeszcze kilka ważnych rzeczy, bez których bieguny ziemskie zamienią się miejscami, a z instagrama znikną wszyscy twoi followersi. Wyjdziesz z zamiarem wydania milionów monet na szmaty szyte w Bangladeszu i kolejny zszywacz w kształcie żaby z wystawionym językiem. Spotykasz starszą panią z dwoma bukiecikami i przekrwionymi oczami, która wykręca z ciebie śrubki krótką wymianą zdań, bo przecież spieszysz się na zajęcia z tańca.W portfelu miałam tylko dychę. Wręczam ją staruszce. Cofa chudą dłoń, którą wcześniej wyciągnęła w moim kierunku i zaczyna tłumaczyć, że to za dużo i że ona nie chce, bo będzie miała wyrzuty sumienia. W końcu udaje mi się ją przekonać. Łamiącym się głosem dziękuje mi, oczy zachodzą jej łzami, pyta o moje imię. Obiecuje, że będzie się za mnie modlić do końca życia, nawet jeśli niewiele jej go zostało.Rozryczałam się kilka kroków dalej.‪#‎MieszkankaWarszawy‬
Kiedy przeciętny facet próbuje ubrać "męskie" spodnie z Zary –
Sieć sklepów ZARA – Właśnie przywraca stare trendy
Adekwatna nazwa – najlepszą reklamą
Koszulka z dziurkami za 99,90 – Czyli co zrobić, gdy do magazynu wdarły się mole
Źródło: ZARA.COM
Babciu obiad! – Zara
Z cyklu: Praktyczne torebki –
Źródło: www.antyradio.pl
Czasy się zmieniają – nawyki nie
Źródło: http://komixxy.pl