Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 29 takich demotywatorów

 –  This is what happens whenyour dad learns that catsheadbutt to bond and affirmrelationships
Wikingowie – Podczas serii najazdów na Wyspy Brytyjskie w X i XI wieku, wikingowie porwali biskupa Canterbury (dokładnie było to w 1011 roku). Kiedy rok później ten odmówił im okupu za wolność, pijani wikingowie obrzucili go najpierw głowami i kośćmi wołów, a następnie zabili.
Źródło: M. Morris: "Podbój normański", wydawnictwo Astra, Kraków 2016, s. 16.
+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Geniusz zła –  Dzisiaj w tramwajuspecjalnieprzeżegnałem się na widok jakiegośrandomowego budynku. A potempatrzyłem, jak baby kręcą głowamiw te i we wte i nie mogą ogranąć co siędzieje. Takim właśnie jestemczłowiekiem.
Źródło: krzemowe zakamarki
Kaczyński: nasze hasło to "bezpieczna przyszłość Polaków" – -rosyjska rakieta pod Bydgoszczą-balon szpiegowski z Białorusi-śmigłowce z Białorusi-policyjny helikopter, który przeleciał nad głowami ludzi i zerwał linię energetyczną
Chłopiec twierdził, że słyszy, jak drugi mózg przekazuje mu różne informacje –
Muzyka rockowa i brak księdza. Krzysztof Skiba opowiada o wizji własnego pogrzebu – "Byłem na pogrzebie kolegi. Pogrzeby to miejsca, gdzie ostatnio coraz częściej się spotykamy. Pogrzeb był bez księdza. I jakoś tak był po ludzku wzruszający.Czytano na nim mądre myśli zmarłego, wiersze poetów, których lubił. Puszczano muzykę, którą kochał. Obok urny stało zdjęcie kolegi i poczułem, że jestem w tym krótkim momencie bliżej zmarłego kumpla niż byłem z nim za życia.Nigdy tak intensywnie bowiem o nim nie myślałem. Był, bo był, czasem gadaliśmy, czasem tylko kiwaliśmy sobie głowami na ulicy, a bywało, że piliśmy razem i wówczas ta nić porozumienia była pozornie mocniejsza. On nie epatował sobą. Potrafił znikać. Był gdzieś obok. Śpiesząc się ze swoimi ważnymi sprawami, nie zawsze ja i inni go dostrzegaliśmy. Ale teraz w dniu swojego pogrzebu był intensywnie obecny. Nawet bardziej niż za życia. Stojąc obok urny z jego prochami, przypominałem sobie jego powiedzonka, żarty, miny i zabawne sytuacje z jego udziałem.W pewnym momencie mistrz ceremonii poprosił, aby każdy pożegnał Odchodzącego po swojemu. Niech każdy go pożegna jak chce. Modlitwą, medytacją, wspomnieniem. Gdy urna była już w ziemi, jeden z przyjaciół opowiedział niesamowicie zabawne historie z udziałem kolegi, którego żegnaliśmy. Rzuciłem białą róże na stos kwiatów i jakoś tak czułem się smutno, ale jednocześnie dziwnie radośnie. Oczy miałem mokre, ale w sercu spokój. Myślę, że koledze podobał by się jego własny pogrzeb. Mimo deszczowej pogody było sporo ludzi, których znał i może nawet lubił.I nagle odkryłem skąd jest to dziwne uczucie smutku, lekkości i małej nuty radosnej. To brak księdza. Brak tych strasznych pieśni żałobnych „Dobry Jezu a nasz panie, daj mu wieczne spoczywanie”.Brak tego kościelnego jęczenia i rytualnych, fałszywych gestów składających się na katolicki pogrzeb, a nie mających nic wspólnego z osobą, która zmarła.Ja też tak chcę, pomyślałem. Miałem innego kolegę, który nie był nawet ochrzczony, a i tak gdy leżał już nieprzytomny na łożu śmierci, rodzina przyklepała go księdzem. Całe życie nie chodził do kościoła, ale był chowany jako katolik, bo rodzina tak chciała.Przykre i smutne."
Twierdzi, że pod Krakowem funkcjonuje hodowla zwierzęco-ludzkich mutantów – Jan Zbigniew Potocki uważa się za prezydenta II RP na uchodźstwie, według którego w Polsce nadal obowiązuje Konstytucja z kwietnia 1935 r. Turbo-szur, który reklamuje „odtrutki na szczepionki" twierdzi teraz, że pod Krakowem jest forteca pełna dzieci z głowami kotów i innych mutantów. Fantazji mu nie brakuje, chociaż w całej tej historii, to on sam jest najbardziej dziwnym stworzeniem
Byłem świadkiem pięknej i smutnej chwili. Jeśli ktoś kiedykolwiek wątpił, że zwierzęta odczuwają emocje i miłość, ta chwila była absolutnym dowodem na jedno i drugie.  Natura naprawdę może nas wiele nauczyć" –

Dziennikarka tłumaczy, dlaczego odeszła z pracy w przejętej przez Orlen spółce Polska Press. Pisze m.in. o zakazie rozmów z niezależnymi ekspertami, zmuszaniu do milczenia i opisywania wydarzeń zgodnie z linią partii rządzącej

 –  Karina Obara50 liSmcpoi5nsmctop7ada5 of 071:071t  ·Kochani, szukam nowej pracy. Nie mogę już dłużej pracować w Polska Press i w Gazecie Pomorskiej. Nie potrafię spojrzeć sobie w lustrze w twarz. Od czerwca, odkąd kupił nas Orlen, dostałam zakaz komentowania wydarzeń politycznych. Nie pozwolono mi także rozmawiać z niezależnymi ekspertami o tym, co się w Polsce dzieje. Od czasu do czasu zdarzał się wyjątek – miałam porozmawiać z „ich ekspertem”, który oceni sytuację zgodnie z linią partii rządzącej. Nie mogłam. Na liście były głównie nazwiska, które znacie z mowy nienawiści i pogardy dla drugiego człowieka. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam kneblowania i nacisku, zakazu pisania o tym, co jest obowiązkiem dziennikarskim. Poprzedni właściciele: najpierw Norwegowie, później Anglicy, Niemcy, nigdy nie ingerowali w treść tekstów dziennikarskich. Dla nich liczył się głównie zysk, klikalność, co także doprowadziło do patologii mediów w Polsce. Mój Wojtek, po latach nacisków, zapłacił za to życiem. Tamto było dżumą, to jest cholerą. Obie zarazy niszczą nasz kraj. Nie można wykonywać zawodu dziennikarki z kneblem na ustach. Nie można milczeć, gdy w Polsce łamane są prawa człowieka. A mnie i moich kolegów komentujących wydarzenia polityczne, zmuszono do milczenia. Chcesz tu pracować – żadnego analizowania wydarzeń politycznych, żadnych rozmów z „mądrymi głowami” (sic!). Żeby czytelnicy w regionach nie wiedzieli, nie myśleli samodzielnie, głosowali tak, jak chce obecny rząd. Żyję w konflikcie wewnętrznym. Wstyd mi. Moje ciało odmawia posłuszeństwa. Nie chcę pracy, która jest hańbą. Nie umiem zamknąć oczu na to, co PiS robi z naszym krajem. Nie mogę zasnąć, gdy wiem, że małe dzieci umierają w lesie na wschodniej granicy. Nie potrafię nie czuć krzywdy dziewczyny-matki z Pszczyny, która zmarła na sepsę przez wprowadzenie w Polsce chorego prawa. To mogła być moja córka. Też przeszła sepsę. Przeżyła, bo mieszka w Wielkiej Brytanii.Czuję bezradność i strach o wszystkie kobiety w Polsce. O wszystkich mężczyzn, którzy doświadczają „karzącej ręki rządu”. O wszystkie dzieci w szkołach, które przejął umysł ministra Czarnka. Nie będę więcej legitymizować tej władzy swoją obecnością w Polska Press. Brzydzę się hipokryzji, wycierania sobie gęby Bogiem, nepotyzmu i służalczości. Chcę żyć w prawdzie, w wolności słowa, demokracji i odwadze. Chcę podążać za wartościami, które są mi bliskie. Hasło: "Ani jednej więcej" dotyczy też mnie. Ani jednej więcej bezsensownej śmierci. Żyjąc w konflikcie wewnętrznym, umieramy za życia. Dlatego szukam nowej pracy.#media, #mediawPolsce, #szukampracy
Gdy pewna starsza kobieta poprosiła przy kasie o foliową torbę do zapakowania zakupów, młoda kasjerka nie mogła się oprzeć, by zwrócić jej uwagę: – "Powinna Pani nosić swoją torbę albo kupić ekologiczną. Najwyższy czas nauczyć się dbać o środowisko" - dodałaStarsza Pani odpowiedziała grzecznie, że za jej czasów nie było tej całej mody na eko. Na co kasjerka powiedziała:"I właśnie dlatego dziś musimy za to płacić. Bo Pani pokolenie nie dbało o środowisko i o to, aby zachować je dla przyszłych pokoleń"Starsza Pani zaniemówiła, ale po chwili postanowiła przybliżyć młodej osobie czasy swojego pokolenia, by ją nieco uświadomić."W moich czasach oddawaliśmy do sklepu butelki po mleku i po napojach. Sklep wysyłał je z powrotem do fabryki, gdzie były myte, sterylizowane i napełniane ponownie. Używaliśmy tych samych butelek wciąż od nowa. Więc i owszem nie dbaliśmy o recykling…"Do sklepów chodziliśmy wtedy z własnymi torbami i koszykami, tych samych używaliśmy latami. Z książek szkolnych korzystaliśmy przez wiele roczników. Obkładaliśmy je szarym papierem, żeby się nie zniszczyły. Ale rzeczywiście, nikt nie myślał wtedy o ekologi."Telewizor czy radio mieliśmy jedno na cały dom, a czasem nawet jeden na całą wieś czy ulicę, a ekran miał wielkość chusteczki higienicznej, a nie połowy kontynentu. Wszystko mieliliśmy, miksowaliśmy i kroiliśmy ręcznie. Gdy pakowaliśmy kruche czy delikatne rzeczy używaliśmy starych gazet, a nie folii i styropianu. Pracowaliśmy fizycznie, więc byliśmy szczupli i zdrowi, nie siedzieliśmy przed ekranami cały dzień, by potem samochodem pojechać na siłownię i biegać, na zasilanej elektrycznie, bieżni. Ale ma Pani rację, w nosie mieliśmy ekologię""Moje pokolenie prało dzieciom pieluchy, ponieważ nie istniały jednorazowe. Ubrania suszyliśmy na sznurku, a nie w pożerających prąd suszarkach. Ubrania nosiliśmy wiele lat do chwili kiedy nie dały się już naprawić, nie wymienialiśmy garderoby co sezon, bo niemodna" "Ludzie jeździli autobusami i pociągami, a dzieci chodziły do szkoły pieszo lub jeździły na rowerze. Nie stawialiśmy po 2 auta w garażu i nie zamienialiśmy swoich matek w całodobowe taksówki. Ale fakt faktem – ekologia dla nas nie istniała" Kasjerka była pąsowa, gdy starsza Pani postanowiła skończyć wywód, choć przykłady mogła mnożyć bez końca.Ludzie w kolejce zaczęli kiwać głowami z aprobatą na znak, że zgadzają się z tym, co mówiła... "Powinna Pani nosić swoją torbę albo kupić ekologiczną. Najwyższy czas nauczyć się dbać o środowisko" - dodałaStarsza Pani odpowiedziała grzecznie, że za jej czasów nie było tej całej mody na eko. Na co kasjerka powiedziała:"I właśnie dlatego dziś musimy za to płacić. Bo Pani pokolenie nie dbało o środowisko i o to, aby zachować je dla przyszłych pokoleń"Starsza Pani zaniemówiła, ale po chwili postanowiła przybliżyć młodej osobie czasy swojego pokolenia, by ją nieco uświadomić."W moich czasach oddawaliśmy do sklepu butelki po mleku i po napojach. Sklep wysyłał je z powrotem do fabryki, gdzie były myte, sterylizowane i napełniane ponownie. Używaliśmy tych samych butelek wciąż od nowa. Więc i owszem nie dbaliśmy o recykling…"Do sklepów chodziliśmy wtedy z własnymi torbami i koszykami, tych samych używaliśmy latami. Z książek szkolnych korzystaliśmy przez wiele roczników. Obkładaliśmy je szarym papierem, żeby się nie zniszczyły. Ale rzeczywiście, nikt nie myślał wtedy o ekologi."Telewizor czy radio mieliśmy jedno na cały dom, a czasem nawet jeden na całą wieś czy ulicę, a ekran miał wielkość chusteczki higienicznej, a nie połowy kontynentu. Wszystko mieliliśmy, miksowaliśmy i kroiliśmy ręcznie. Gdy pakowaliśmy kruche czy delikatne rzeczy używaliśmy starych gazet, a nie folii i styropianu. Pracowaliśmy fizycznie, więc byliśmy szczupli i zdrowi, nie siedzieliśmy przed ekranami cały dzień, by potem samochodem pojechać na siłownię i biegać, na zasilanej elektrycznie, bieżni. Ale ma Pani rację, w nosie mieliśmy ekologię""Moje pokolenie prało dzieciom pieluchy, ponieważ nie istniały jednorazowe. Ubrania suszyliśmy na sznurku, a nie w pożerających prąd suszarkach. Ubrania nosiliśmy wiele lat do chwili kiedy nie dały się już naprawić, nie wymienialiśmy garderoby co sezon, bo niemodna" "Ludzie jeździli autobusami i pociągami, a dzieci chodziły do szkoły pieszo lub jeździły na rowerze. Nie stawialiśmy po 2 auta w garażu i nie zamienialiśmy swoich matek w całodobowe taksówki. Ale fakt faktem – ekologia dla nas nie istniała" Kasjerka była pąsowa, gdy starsza Pani postanowiła skończyć wywód, choć przykłady mogła mnożyć bez końca.Ludzie w kolejce zaczęli kiwać głowami z aprobatą na znak, że zgadzają się z tym, co mówiła...
 –  Smutna wiadomość z KeniiPigułka Świata3 godz. O...Przykra wiadomość z Kenii. Nie żyją 3 piękneżyrafy, które zahaczyły głowami o linie energetyczne.Firma Kenya Power, która odpowiada za konstrukcjesłupów wysokiego napięcia wydała oświadczenie wtej sprawie.Ciała żyraf znaleziono nieopodal słupów wysokiegonapięcia. Jak podaje BBC, zwierzęta próbowałyprzejść pod liniami energetycznymi, o którezahaczyły głowami. Dwie z zagrożonych wyginięciemżyraf zmarły w piątek, kolejna w niedzielę. Poniosłyśmierć na miejscu, nie udało się ich uratowaćZa budowę słupów w tamtych w SoysambuConservancy odpowiada firma Kenya Power. Pośmierci żyraf spółka musiała zmierzyć się z krytyką,jednak zarzuty okazały się bezpodstawne. Zanimfirma postawiła słupy na tamtym miejscu, zleciładokładne obliczenie wysokości, na jakiej powinnypowstać. Obliczenia okazały się błędne.Niemniej jednak firma nie umywa rąk od tragedii iobiecała zmienić słupy. Wkrótce mają one zostaćzastąpione wyższymi konstrukcjami, bezpiecznymidla najwyższych zwierząt na świecie.Żyrafy Rothschilda to gatunek zagrożony. Na świeciepozostało ich około 1,6 tysiąca.Niestety, okazuje się, że śmierć poprzez porażenieprądem nie zdarzyła się po raz pierwszy. W 2018roku żyrafa o imieniu Argos również umarła zpowodu zbyt nisko rozmieszczonych liniienergetycznych. W ciągu 10 lat z tego powoduśmierć poniosło 6 żyraf.źródło: BBC NEWS / ABC News / CitizentvDEMOTYWATORY.PL
To prawdopodobnie pierwsza tego typu operacja na świecie. Lekarze z Rzymu rozdzielili syjamskie bliźniaczki – W watykańskim szpitalu im. Dzieciątka Jezus przeprowadzono pomyślnie trzy operacje rozdzielenia dwuletnich bliźniaczek, złączonych głowami. Obie dziewczynki czują się dobrze.Choć od operacji minął już miesiąc, lekarze poinformowali o swoim sukcesie dopiero teraz. Lekarze wyznali, że istniało wysokie ryzyko krwotoku i niedokrwienia, więc czekali na rozwój wydarzeń. Medyczny sukces cieszy tym bardziej, że to pierwsze takie rozdzielenie we Włoszech i prawdopodobnie pierwsze na świecie
Powiedz ludziom, że ewolucja to głupota, ziemia jest płaska, szczepionki wywołują choroby, niewidzialne duszki kierują ich życiem i trzeba zapłacić panom w sukienkach, żeby zmarli dostali się do Nieba - wtedy będą kiwać głowami i uważać to za świętość –
Gdy pewna starsza kobieta poprosiła przy kasie o foliową torbę do zapakowania zakupów, młoda kasjerka nie mogła się oprzeć, by zwrócić jej uwagę: – "Powinna Pani nosić swoją torbę albo kupić ekologiczną. Najwyższy czas nauczyć się dbać o środowisko" - dodałaStarsza Pani odpowiedziała grzecznie, że za jej czasów nie było tej całej mody na eko. Na co kasjerka powiedziała:"I właśnie dlatego dziś musimy za to płacić. Bo Pani pokolenie nie dbało o środowisko i o to, aby zachować je dla przyszłych pokoleń"Starsza Pani zaniemówiła, ale po chwili postanowiła przybliżyć młodej osobie czasy swojego pokolenia, by ją nieco uświadomić."W moich czasach oddawaliśmy do sklepu butelki po mleku i po napojach. Sklep wysyłał je z powrotem do fabryki, gdzie były myte, sterylizowane i napełniane ponownie. Używaliśmy tych samych butelek wciąż od nowa. Więc i owszem nie dbaliśmy o recykling…"Do sklepów chodziliśmy wtedy z własnymi torbami i koszykami, tych samych używaliśmy latami. Z książek szkolnych korzystaliśmy przez wiele roczników. Obkładaliśmy je szarym papierem, żeby się nie zniszczyły. Ale rzeczywiście, nikt nie myślał wtedy o ekologi."Telewizor czy radio mieliśmy jedno na cały dom, a czasem nawet jeden na całą wieś czy ulicę, a ekran miał wielkość chusteczki higienicznej, a nie połowy kontynentu. Wszystko mieliliśmy, miksowaliśmy i kroiliśmy ręcznie. Gdy pakowaliśmy kruche czy delikatne rzeczy używaliśmy starych gazet, a nie folii i styropianu. Pracowaliśmy fizycznie, więc byliśmy szczupli i zdrowi, nie siedzieliśmy przed ekranami cały dzień, by potem samochodem pojechać na siłownię i biegać, na zasilanej elektrycznie, bieżni. Ale ma Pani rację, w nosie mieliśmy ekologię""Moje pokolenie prało dzieciom pieluchy, ponieważ nie istniały jednorazowe. Ubrania suszyliśmy na sznurku, a nie w pożerających prąd suszarkach. Ubrania nosiliśmy wiele lat do chwili kiedy nie dały się już naprawić, nie wymienialiśmy garderoby co sezon, bo niemodna" "Ludzie jeździli autobusami i pociągami, a dzieci chodziły do szkoły pieszo lub jeździły na rowerze. Nie stawialiśmy po 2 auta w garażu i nie zamienialiśmy swoich matek w całodobowe taksówki. Ale fakt faktem – ekologia dla nas nie istniała" Kasjerka była pąsowa, gdy starsza Pani postanowiła skończyć wywód, choć przykłady mogła mnożyć bez końca.Ludzie w kolejce zaczęli kiwać głowami z aprobatą na znak, że zgadzają się z tym, co mówiła...
Spacerowicz w Pułtusku zauważył węża z dwoma głowami wygrzewającego się na piasku. Okazało się, że była to żmija zygzakowata - bardzo jadowita –

Gwiazdy, które wyglądają znakomicie z ogolonymi głowami! (11 obrazków)

Najsłynniejsze i jedyne tego typuzdjęcie Zośkowców z PowstaniaWarszawskiego, które ocalało – Patrol z II plutonu „Alek” 2 kompanii „Rudy” Batalionu „Zośka” na terenie obozu koncentracyjnego "Gęsiówka". Od lewej stoją: Wojciech Omyła „Wojtek”, Juliusz Bogdan Deczkowski „Laudański” i Tadeusz Milewski „Ćwik”. Zdjęcie wykonane w dniu wyzwolenia obozu 5 sierpnia 1944. Kilka minut po tym, jak zostało zrobione niemiecki pocisk uderzył w ścianę nad ich głowami. Wojtek i Ćwik zginęli jeszcze tego samego dnia od pocisku artyleryjskiego
Ponadto Piotr Żyła zajął 4 miejsce w konkursie PŚ w Planicy, a Kamil Stoch kończy sezon jako 3 w klasyfikacji generalnej – Dalsze pozycje również zajmują Polacy - 4 miejsce w generalce zajął Piotr Żyła, dodatkowo ustanawiając dzisiaj swój rekord życiowy skacząc na 248 m, a Dawid Kubacki przeskoczył Johanssona i jest tuż za kolegą z zespołu na 5 miejscu.Dziękujemy wszystkim skoczom za masę emocji i walkę do samego końca!
Sam fotograf tak to skomentował: – "Niektórzy zastanawiają się, dlaczego zmieniłam mój pakiet usług i zrezygnowałam z sesji narzeczeńskich… Otóż ostatnio wykonywałam taką interesującą sesję parze z chorobliwą otyłością. Byli niezadowoleni, choć bardzo trudno jest zrobić ładne i romantyczne zdjęcia ludziom, którzy są zbyt grubi, by choćby przytulić się do siebie głowami…"
+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Przez 10 tygodni od lipca do września trwała tajna operacja "Krwawe fiordy" – W czasie obserwowanych przez nas polowań zginęło przynajmniej 198 atlantyckich delfinów białobokich i 436 grindwali - mówi szef organizacji Rob Read, który na Wyspy Owcze wysłał 18 osób z Wielkiej Brytanii i Francji udających zwykłych turystów.Dla niektórych wolontariuszy było to pierwsze spotkanie z krwawym zwyczajem Wyspiarzy. Osoba uczestnicząca w polowaniu mieszkańców wsi Hvannasund stwierdziła, że było to "otwierające oczy przeżycie"."Im bliżej brzegu motorówki spychały grindwale, tym głośniejszy dźwięk wydawały ich trzepiące się na płyciźnie ciała. Krążący wokół rybacy wkładali haki w ich nozdrza na czubku głowy i wyciągali je z wody. Spanikowane zwierzęta uderzały głowami w kamienie" - opowiada świadek