Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 61 takich demotywatorów

Sukcesy w życiu – W  wieku 4 lat : nie sikać w majtkiW wieku 12 lat : mieć przyjaciółW wieku 16 lat : posiadać prawo jazdyW wieku 19 lat : uprawiać sexW wieku 35 lat : zarabiać dużo pieniędzyW wieku 50 lat : mieć nadal dużo pieniędzyW wieku 60 lat : uprawiać sexW wieku 70 lat : posiadać prawo jazdyW wieku 75 lat : mieć przyjaciółW wieku 80 lat : nie sikać w majtki W  wieku 4 lat : nie sikać w majtkiW wieku 12 lat : mieć przyjaciółW wieku 16 lat : posiadać prawo jazdyW wieku 19 lat : uprawiać sexW wieku 35 lat : zarabiać dużo pieniędzyW wieku 50 lat : mieć nadal dużo pieniędzyW wieku 60 lat : uprawiać sexW wieku 70 lat : posiadać prawo jazdyW wieku 75 lat : mieć przyjaciółW wieku 80 lat : nie sikać w majtki
A to oznacza stratę czasu i wody w kiblu –  ***Proszę nieprzekraczaćdziennegolimitu wody154ml naosobę.
Pewnie jeszcze nie widziała kota załatwiającego się w piaskownicy –  RECONEIOP20Spotted: Białystok11 godz.:...Taka sprawa. : Mamy bardzo piękna tego roku zimę.Śnieg, czasem trochę zimno, potem cieplej. Może niejest to idealna zima, z metrowa warstwa puchu ale jestspoko. Ale..., no właśnie i tu się zaczyna problemżółtego śniegu. A dokładnie właścicieli piesków. Ostatniowraz z nowym rokiem,temat świeży, przypomnieli sięjacy to oni biedni z swoimi czworonogami. Teraz wimieniu społeczeństwa i przede wszystkim małychdzieci, te pieski które wyprowadzanie psują trochę urok,kupy są ogarnianie na poziomie może max 50% resztaoczywiście na butach wędruje po samochodach, pomieszkaniach, biurach itp Ale nie w tym problem, bozostaje problem sikania. I tu taka prośba możeciewyznaczyć na terenach swoich osiedli jeden słup, gdziebędą sikać pieski? Żeby nie było to tak chaotyczne.Naprawdę dzieci biega, chcą grać w śnieżki,lepićbałwana, kto wie i nieraz starsi potrafią swoje okazywaćamory przy użyciu śniegu, a tu ciągle trzeba patrzeć naten żółty śnieżek zwłaszcza w parkach. Kto mieszka wdomu, macie ogródek niech tam sika piesio, ale namieście to już przesada, myślę że żula nie tak szybkospotkamy sikającego na mieście jak pieska i jego pana/pani. Myślę pomysł jednego słupa na osiedle byłby fajnyi miło było by żeby właściciele piesków zaczęli myśleć oreszcie.... Bierzcie przykład z właścicieli kotów, oni ikoty są bezproblemowe
 –  ww(SPNniStaZNALEZIONO7 kwietnia przy ul. Koszykowej znaleziono kota.Nie miał obroży. Jest bury z białą głową, na której madwie czarne pręgi. Nie chce sikać do kuwety.Trochę agresywny (chyba tęskni za domem).Wlaściciel proszony o kontaktImpreza pod patronarem.fKOTAWidale pTUORIOSACFHEM50/19PLANNIN
 –  JA NIEJESTEMCHLOPCEMANIDZIEWCZYNAGDZIEJAMAM SIKAĆ?!A
 –  DRODZY PANOWIE,PROSIMY NIE SIKAĆ NAPODŁOGĘ ,BO RĘCEKTÓRE TO SPRZĄTAJĄNALEWAJĄ WAM PIWO:)
Do momentu, kiedy zachce ci się sikać –
A nie, już mi się odechciało –
Matki pragną tych trzech rzeczy:1. Przesypiać noce2. Pić ciepłą kawę3. Sikać w samotności –
Kiedy tak bardzo chce się się sikać ale jeszcze bardziej nie chce ci się wstać z ławki –
A kot to może sikać w domu... –
Dużo tych obostrzeń –
Sikać czy nie sikać? Oto jest pytanie –

To były czasy!

To były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Cuda się zdarzają, szczególnie gdy chce ci się bardzo sikać –
Uff, dobrze, że ostrzegają, by nie sikać sobie nad głową –
Źródło: wiemy.to
Nawet gdyby psy potrafiły czytać, to i tak nie zrozumiałyby tego –  PSOM PROSIMYNIE SIKAĆNA ŚCIANĘODPOWIADAWŁAŚCICIEL
 –  Dr Damian Parol1 godz. ·Mówi się, że na COVID-19 umierają tylko osoby chore. Ja, jako dietetyk, mam nieco odmienne spojrzenie na kwestie bycia chorym/zdrowym niż większość społeczeństwa. Patrzę też na to inaczej niż wielu lekarzy. I tym spojrzeniem chciałbym się z Wami podzielić.W mojej ankiecie dietetycznej jest pytanie: „Czy masz jakieś przewlekłe choroby lub dolegliwości?”. Na początku mojej kariery jako dietetyk zorientowałem się, że ludzie bardzo rzadko odpowiadają inaczej niż: „nie” lub „wszystko OK”.Dodałem więc inne: „Czy przyjmujesz jakieś leki?”. Bardzo szybko okazało się, że ludzie potrafią wpisać: „Zdrów jak ryba!!1”, a w pytaniu o leki wpisać dwa preparaty na nadciśnienie i statynę.Czy takie osoby rzeczywiście są zdrowe? Kwestia interpretacji. Zapewne przez większość czasu ich myślenie: „jestem zdrowy!” pomaga im cieszyć się życiem i nie zamartwiać się. Póki biorą leki, to przystosowawcza postawa. Dzisiaj można mieć kilka przewlekłych chorób i biegać maratony. I to jest piękne, ale zapominamy o tym, że chorych jest wśród nas bardzo dużo.Chora jest Twoja mama, która „coś tam miała kiedyś z tarczycą” i na stałe bierze Letrox. Chory jest Twój tata, który kiedyś narzekał na serce, ale teraz jest dobrze. A jest dobrze, bo jest pod opieką specjalisty. I oczywiście nie chwali się za każdym razem, kiedy kardiolog zwiększa mu dawkę leku. Chory jest Twój wujek, który co prawda umie sporo wypić na rodzinnych imprezach, ale dość często chodzi sikać.Nawet jeśli masz mniej niż 40 lat, to wiele osób, które znasz i kochasz to osoby, które są poważnie chore, a dobre samopoczucie zapewnia im nowoczesna medycyna. Być może sam do tych osób należysz. Przykład 21-letniego trenera z Hiszpanii wskazuje, że można też nie wiedzieć o swojej chorobie, zarazić się i umrzeć.Wiec to prawda, że COVID-2019 jest groźny głównie dla osób schorowanych, tyle, że tych schorowanych jest znacznie więcej niż się wydaje. Także… #zostańkurwawdomu
 –  O ŻYCIU NOCNYM MATKINa początku matka nie śpi, boniemowlak chce w nocy jeść.Potem matka nie śpi, boprzedszkolak chce w nocy pić lubsikać.Jeszcze później matka nie śpi, boczeka aż nastolatek wróci zimprezy.Na koniec matka nie śpi, bo już sięprzyzwyczaiła, że nie śpi
- Panie, sikać mi się chce a nie mam czym, więc daj 2 złote na piwo –