Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 52 takie demotywatory

Amerykańscy naukowcy zbadali tego przyczyny i znaleźli rozwiązanie twoich problemów! – Pozwól swojemu mężowi kierować samochodem!
Pamiętacie jeszcze te burgery z bud na dworcach? –  Zależy jakie burgery. Te nowomodneto idiotyzm na talerzu, osoba któraje wymyśliła chyba oglądała za dużokreskówek, tych w których bohater robipiętrową kanapkę wysoką na 3 metry, apotem ją ściska do 3cm i bez problemuzjada. A potem powstają upośledzone"burgery" wysokie na 20cm i szerokietylko na 8cm (widziałem, zmierzyłem).Oczywiście wszystko dlatego, że ładniewyglądają na insta i innych portalach,to nie jest stworzone, by to przyjemniezjeśc :( No ale te stare burgery z peronów/targów to klasyk, niskopodłogowe,szerokie no i Pani w okienku zawszezostawiała na końcu nie przekrojone, żebymięso i surówka nie zrobiły "adios" tyłemprzy pierwszym gryzie. Dokąd zmierzamyjako społeczeństwo?
Problem w tym, że parkingi w Polsce są tak zaprojektowane, że często rząd samochodów stoi już w połowie pokazanej tutaj drogi. Już niejeden wjechał w zaparkowany samochód, bo widocznie naoglądał się takich porad – Czasami aż można się spocić, gdy widzisz z wnętrza samochodu, jak blisko podjeżdżają.Recepta? Parkuj tyłem! Pozbędziesz się problemu przy wyjeździe Adnaan Altaherعدنـان الـطـاهرatheorie.nlATHENASE
0:16
 –  Zależy jakie burgery. Te nowomodneto idiotyzm na talerzu, osoba któraje wymyśliła chyba oglądała za dużokreskówek, tych w których bohater robipiętrową kanapkę wysoką na 3 metry, apotem ją ściska do 3cm i bez problemuzjada. A potem powstają upośledzone"burgery" wysokie na 20cm i szerokietylko na 8cm (widziałem, zmierzyłem).Oczywiście wszystko dlatego, że ładniewyglądają na insta i innych portalach,to nie jest stworzone, by to przyjemniezjeśc :( No ale te stare burgery z peronów/targów to klasyk, niskopodłogowe,szerokie no i Pani w okienku zawszezostawiała na końcu nie przekrojone, żebymięso i surówka nie zrobiły "adios" tyłemprzy pierwszym gryzie. Dokąd zmierzamyjako społeczeństwo?
- Dokładnie 17:44 –  WINAN
 –
0:21
Instrukcje były niejasne –  wjeżdżałem tyłem do garażu i poprosiłem syna
Tymczasem w "Pile 6" z 2009 Tobin Bell grał młodszego siebie odwracając czapkę tyłem na przód –
To, co wygląda na jej przód, jest w rzeczywistości tyłem. A gdy ktoś się do niej dobiera, to z tyłu wysuwa czułki, którymi macha, by rozproszyć drapieżnika –
0:10
Mądra lekcja od małej Indianki: – Pewnego dnia przyszła do nas nowa nauczycielka, biała kobieta, Amerykanka. Była bardzo miła, ale miała okropne maniery. Zapisywała na tablicy zadania rachunkowe, dziesięć od razu. A potem ustawiała dziesięcioro dzieci przed tablicą. Każdy miał rozwiązać jedno zadanie. „Kto skończy jako pierwszy, odwraca się tyłem do tablicy” - powiedziała nauczycielka. Ale my czekaliśmy, aż wszyscy będą gotowi i dopiero wtedy wspólnie się odwracaliśmy. Nauczycielka zdenerwowała się:„Przecież powiedziałam, że ten, kto skończy pierwszy, ma się odwrócić! Czy nie zrozumieliście, co do was mówię?” I wtedy wyjaśniliśmy jej, że to jest złe zachowanie tego, czego od nas żąda. Przecież to nieładnie, kiedy ktoś się wywyższa, a pozostali muszą się wstydzić. Nauczycielka zapytała nas, jak chcielibyśmy to zmienić. W odpowiedzi usłyszała: „Ten, kto potrafi dobrze rachować, nie odwraca się, LECZ POMAGA INNYM, którzy nie są tak dobrzy w rozwiązywaniu zadań”.

Jak się zachować w różnych sytuacjach

 –  Jeśli spotkasz niedźwiedzia udawaj martwegoWtedy tym chętniejcię zje dałnie, po prostu oddal się powoli tyłem do przodu z pełnymi gaciami
A Wy co o tym sądzicie? –  Wojciech Michał Lemański20 grudnia o 23:42 ·Czy ten ordynarny kicz kwalifikuje się jako publiczna obraza uczuć religijnych? Nie wiem. Nie studiowałem dziadostwa, a do badziewia i szmiry serwowanej przez tę ekipę nigdy mnie nie ciągnęło. W tym przypadku budzi moją wątpliwość postać na wielkim cokole odwrócona tyłem do adorowanej przez miliony wiernych stajenki betlejemskiej. Tandeciarz tak skalibrował tę panoramę, by z odpowiedniej perspektywy facet z cokołu znalazł się w centrum adorowany nawet przez świętą rodzinę. A to już chyba profanacja.
 –  Dziś pewna pani stwierdziła, że pojedzie pod prąd na drodze jednokierunkowej. Wpadła na jakiegoś faceta. Zaczęła krzyczeć żeby ją przepuścił, bo jest kobietą i nie umie cofać. Facet kazał jej wycofać i jej nie przepuścił, bo po pierwsze - nie miał gdzie wycofać, a po drugie -nie musiał. Za nim ustawiła się kolejka i wszyscy kierowcy z samochodów rzucili się na tego biedaka, który jechał zgodnie z zasadami ruchu, a nie na tę pizdę, która prawo jazdy to chyba w czipsach znalazła, do tego łamie prawo i nie potrafi jeździć tyłem. Jakieś 7-8 osób wrzeszczało na niego, żeby jej ustąpił, bo korek - co z tego, że to ona popierdala pod prąd na drodze jednokierunkowej... Nie wytrzymałem i wstawiłem się za nim, w konsekwencji czego grozili nam obu, że porysują nam samochody, spuszczą powietrze i wywiozą do lasu. Wniosków z tej historii nie ma żadnych, chciałem się tylko tym podzielić, bo wciąż jestem mocno nabuzowany. Co z tymi ludźmi jest nie tak... P.S. Facet nie przepuścił tej niedouczonej pizdy - zjechała na chodnik.
Nagle, ktoś zaczyna cię obejmować i przytulać. To Cristiano i Pepe świętujący 111 gol w karierze reprezentacyjnej Ronaldo, który właśnie dał zwycięstwo Portugalii – I weź tu człowieku pracuj w takich warunkach...
 – Nie działa ze wszystkimi kotami
0:15
 –

To były czasy!

To były czasy! –  My, urodzeni w latach 50-60-70-80 tych, wszyscy byliśmy wychowywani przez rodziców patologicznych.Na szczęście nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy. Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali, że wystarczy, jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy. Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna. Dzięki temu nie stwierdzano u nas zapalenia płuc czy anginy. Zresztą lekarz u nas nie bywał, zatem nie miał szans nic stwierdzić. Stwierdzała zawsze babcia. Dodam, że nikt nie wsadził babci do wariatkowa za smarowanie dzieci spirytusem. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.Latem jeździliśmy rowerami nad rzekę, nie pilnowali nas dorośli. Nikt nie utonął.Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Nikt nie płakał, chociaż wszyscy trochę się baliśmy. Dorośli nie wiedzieli, do czego służą kaski i ochraniacze. Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.W sobotę wieczorem zostawaliśmy sami w domu, rodzice szli do kina. Nie potrzebowano opiekunki. Po całym dniu spędzonym na dworze i tak szliśmy grzecznie spać. Pies łaził z nami – bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi. Raz uwiązaliśmy psa na sznurku i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas później na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze. Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, żeby się nie obsikać lub „tam” nie zaziębić. Każdy dzieciak to wiedział. Oczywiście nikt nie mył po tej czynności rąk. Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień Dobry i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień Dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień Dobry wymusić. Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.Skakaliśmy z balkonu na odległość. Musieliśmy znać tabliczkę mnożenia, pisać bezbłędnie. Nikt nie znał pojęcia dysleksji, dysgrafii, dyskalkulii i kto wie jakiej tam jeszcze dys… Nikt nas nie odprowadzał do szkoły. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy też koks, szare mydło, Akron z apteki, gumy Donaldy, chleb masłem i solą, chleb ze śmietaną i cukrem, oranżadę do rozpuszczania oczywiście bez rozpuszczania, kredę, trawę, dziki rabarbar, mlecze, mszyce, gotowany bob, smażone kanie z lasu i pieczarki z łąki, podpłomyki, kartofle z parnika, surowe jajka, plastry słoniny, kwasiory/szczaw, kogel-mogel, lizaliśmy kwiatki od środka. Jak kogoś użarła przy tym pszczoła to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię.Ojciec za pomocą gwoździa pokazał, co to jest prąd w gniazdku. To nam wystarczyło na całe życie. Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz. Jak się ktoś skaleczył, to ranę polizał i przykładał liść babki. Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi, ciepłe mleko prosto od krowy, kranówkę, czasami syropy na alkoholu za śmietnikiem żeby mama nie widziała, lizaliśmy zaparowane szyby w autobusie. Nikt się nie brzydził, nikt się nie rozchorował, nikt nie umarł. Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd. Nikt się nie bawił z opiekunką.Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem. Bawiliśmy się w klasy, podchody, chowanego, w dwa ognie, graliśmy w wojnę, w noża (oj krew się lała ), skakaliśmy z balkonu na kupę piachu, graliśmy w nogę, dziewczyny skakały w gumę, chłopaki też jak nikt nie widział. Oparzenia po opalaniu smarowaliśmy kefirem. Jak się głęboko skaleczyło to mama odkażała jodyną albo wodą utlenioną, szorowała ranę szczoteczką do zębów i przyklejała plaster. I tyle. Nikt nie umarł.W wannie kąpało się całe rodzeństwo na raz, później tata w tej samej wodzie. Też nikt nie umarł. Podręczniki szanowaliśmy i wpisywaliśmy na ostatniej stronie imię, nazwisko i rocznik. Im starsza książka tym lepiej. Jedyny czas przed telewizorem to dobranocka. Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.Nasze mamy rodziły nasze rodzeństwo normalnie, a po powrocie ze szpitala nie przeżywały szoku poporodowego – codzienne obowiązki im na to nie pozwalały. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.Dziś jesteśmy o wiele bardziej ucywilizowani. My, dzieci z naszego podwórka, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze” wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, znudzonych opiekunek, żłobków, zamkniętych placów zabaw.A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
- Dokładnie 17:44 –
Spoko, dla mnie to żaden problem, jestem Azjatą... –
Bo skakać na nartachprzodem to każdy umie... –
Źródło: youtube.com