Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 239 takich demotywatorów

W amazońskiej dżungli odkryto zwłoki 8-metrowego młodego wieloryba. Ten morski ssak leżał w pobliżu ujścia rzeki, 15 metrów od brzegu oceanu – Jedynym domysłem jak się tam znalazł jest to to, że mógł zostać tam wyrzucony przez niezwykle wysoką falę
W Australii w prosty sposób nie dopuszcza się do zanieczyszczania rzek. Siatki drenażowe nie dopuszczają do dostania się śmieci do rzek i morza –
Ciekawy pomysł na zatrzymanie zbieranie odpadów i śmieci spływających rurą do rzeki –
Obrączka odnalazła się po 52 latach – 73-letni Anglik zgubił obrączkę na boisku do krykieta zaledwie pół roku po ślubie. Jak sam wspomina, był tym "całkowicie załamany".Szukałem jej wszędzie, ale nigdzie nie mogłem znaleźć. Następnych kilka tygodni spędziłem, przeszukując boisko i stajnię, ale nic z tego nie wynikłoObrączkę znalazła na tym samym polu matka jednego z chłopców grających w krykieta. Kobieta przechadzała się brzegiem rzeki, gdy nagle poślizgnęła się i, wstając, zauważyła pierścionek w błocie. Po przetarciu obrączki odczytała inskrypcję.O swoim odkryciu opowiedziała jednemu z mężczyzn pracujących w ośrodku. Ku jej zdziwieniu, ten odpowiedział:"Nie wierzę, to musi być obrączka mojego brata!"Pierścionek wrócił do właściciela. Choć obecnie jest nieco za mały na serdeczny palec 73-latka, Anglik zapewnia, że odtąd będzie go zawsze nosił na małym palcu.Szkoda tylko, że ta obrączka nie potrafi mówić. Przeleżała tam 52 lata i na pewno mogłaby opowiedzieć wiele historii...
Ciężarówka postanowiła napić się świeżej wody z rzeki –
 –  RzekiprzeplynatemGory pokonalemwjechalemIsie wyiebal'm
Jakiś psychol bez serca wrzucił szczeniaczka do rzeki. Pod wodą zobaczył go wędkarz, który podjął niezwykłą próbę ocalenia życia pieskowi. Wielki szacunek dla tego człowieka! –
Możesz myśleć, że jesteś fajny, ale i tak nie przebijesz rodzinki, która robi sobie selfie podczas pikniku na lodowej krze dryfującej w dół rzeki –

Czego nauczył nas Kubuś Puchatek...

 –  Prosiaczek: Kubusiu, jak się pisze miłość?Kubuś: Prosiaczku, tego się nie pisze, to się czuje!Rzeki wiedzą o tym, że nie należy się spieszyć. I tak pewnego dnia dotrzemy do celu.To, co sprawia, że jestem inny, to rzeczy, które sprawiają, że jestem sobą.Jeśli dożyjesz do 100 lat, to ja chcę żyć 100 lat minus jeden dzień. Żebym nie musiał spędzić ani jednego dnia bez ciebie.Myślę, że marzymy po to, żebyśmy nie musieli być zbyt długo w rozłące. Jeśli jesteśmy w marzeniach również tej drugiej osoby, możemy być razem przez cały czas. Obiecaj mi, że nigdy o mnie nie zapomnisz, bo gdyby tak było odszedłbym od ciebie.Trochę rozważań, trochę myśli o innych i nagle wszystko się zmienia.Czasami najmniejsze rzeczy zajmują najwięcej miejsca w twoim sercu.Dzień bez przyjaciela jest jak słoiczek bez ani jednej kropli miodu w środkuJeśli nastanie choć jeden dzień , w którym nie będziemy mogli być razem, zatrzymaj mnie w swoim sercu. Tam zostanę na zawsze.
Łęczna, woj. lubelskie. Dwie rzeki: Świnka i Wieprz. Dzik w herbie. Najbardziej islamofobiczne miasto w Europie –
 –
"Rzeki spłyną krwią tych, którzy uśmiercili naszych braci" - można przeczytać na facebookowym koncie ultrasów Cracovii "Opravcy" – Kilka dni temu antyterroryści przeprowadzili w Krakowie szereg zatrzymań członków grupy podejrzanej o porwania oraz wymuszenia. Wśród zatrzymanych był wielokrotnie karany "żołnierz", związany z chuliganami Cracovii. Mężczyzna wdał się w szamotaninę, próbował wyrwać funkcjonariuszowi broń, dlatego został postrzelony. Mimo natychmiastowej reanimacji, niedługo później zmarł. Grupa przestępcza, którą rozpracowywały w ostatnim czasie organy ścigania, była bardzo brutalna, posuwała się nawet do okaleczania ofiar.Jak długo jeszcze bandyci będą ukrywać się za klubowymi szalikami? Środowiska kibolskie nawet nie próbują się oczyścić z patologii. Za to chętnie prezentują akcje z malowaniem szpitali, albo wycierają sobie gęby patriotyzmem OpravcyTak trudno żegnać kogoś, kto jeszcze mógł być z nami ŚP. ZIELONYRzeki spłyną krwią tych, którzy uśmiercili naszych braci

Dieta cud naprawdę istnieje:

 –  Chcecie schudnąć? Jedzcie żelki! Ale nie takie zwykłe. Słuchajcie, opowiem wam historię.Byłem sobie ostatnio w Tesco i zdałem sobie sprawę z tego, że chyba z dziesięć lat nie jadłem żelków. Stoi facet, lat trzydzieści pięć, łysina się zaznacza zakolami większymi niż ma Amazonka w górnym biegu, i ogląda żelki jak mały knyp. No i upatrzyłem sobie - Haribo sugar free. No spoko, bez cukru to może mi dziąseł nie wypali bo słodyczy to nie jadłem w hooy długo. Kupiłem sobie taką paczkę 2kg i szczęśliwy podbijam do kasy. Za mną jakiś starszy pan. Stuka mnie w ramię i mówi:-Tylko pan ich nie jedz za dużo, bo jak wnuczce kupiłem to dwa dni z kibla nie wychodziła.Nie dałem o to najmniejszego jebania(od kiedy mój bratanek zjadł całego szluga i wysrał kiepa nic mnie już nie zdziwi, ale to temat na osobną historię), zapłaciłem za wszytko i wychodzę. Ale po jakimś czasie dałem jebanie. I pomyślałem sobie "a hooy, spróbuję."Wbijam do domu(oczywiście nie mówię dzień dobry bo mieszkam sam, żadna nie odważy się spojrzeć na moje piękne, kuliste ciało), jem sobie obiadek, i coraz bardziej myślę o żelkach. Szybko wpieprzyłem mielone(sprzed 4 dni, ale tbw) i otwieram paczkę. Te misie, matko, jakie piękne! Żebyście wy to widzieli. To nie jakieś tam zwykłe żelki pizdryki ze sklepu, tylko dosłownie każdy miś patrzy na ciebie i się uśmiecha. Pragnie, żebyś go wchłonął. No i zacząłem je wchłaniać. W międzyczasie zadzwonił dzwonek do drzwi - jak się okazało, brat wpadł z ww. bratankiem. No i tak siedzimy sobie, my z bratem po kawce, młody prawilnie spija soczek z wysokiej szklanki jak browara. Ojebaliśmy może ze trzy czwarte tej paczki(tak z półtora kilo), kiedy usłyszałem bulgotanie. Ale to nie takie bulgotanie jak bączek w wannie, tylko takie jak to wyśpiewują mnisi z Tybetu czy innego zapizdowa. Młody czerwony, spuścił łeb, zdążyłby nawet szklankę po tym soku umyć zanim to bulgotanie ustało.-Tata, kupa.-No słyszęNo i jak brat wstawał, to tylko spojrzał na mnie oczami jak 5 złotych i jak nie pierdolnął bączura, to myślałem że mu spodnie rozerwie. Brzmiał dosłownie jak stary Wartburg, i to przez dobre 10 sekund.-Coś ty nam kurwa dał?-No zwykłe że... - i nagle jakbym dostał pięścią w brzuch. Tak mnie skręciło, że się zjebałem z krzesła. No i zjebałem.Co potem się działo to była fekaliopokalipsa. Młody oczywiście nie doszedł do kibla, zasrał próg w kuchni i kawałek przedpokoju. Brat w ostatniej chwili podłożył sobie garnek, fajny taki nowy, pięciolitrowy, i w trzy sekundy się z niego wylało. Kurwa nie dość, że garnek zasrany, to jeszcze brat się patrzy na mnie jakbym nie wiem co mu zrobił. A ja sram na podłogę i krzyczę z bólu, bo mnie skręca jakby mnie zombie gryzły. Brat wtóruje, młody wyje sopranem. No istny performance, oprócz wrażeń wizualnych mamy jeszcze śpiew i breakdance w konwulsjach.Po pięciu minutach pierwsza fala ustąpiła. Co za debil wymyślił żelki-misie, które w jelitach zmieniają się w niedźwiedzie polarne? Brat patrzy na mnie, ja na brata, młody patrzy tępym wzrokiem przed siebie. Nawet on czegoś takiego z siebie nie wyrzucił, a oprócz wcześniej wspomnianego szluga ma na swoim koncie więcej podobnych wyczynów. Już zacząłem iść po wiadro, i to był dobry odruch. Druga fala przyszła tak niespodziewanie, że ledwo zdążyłem kucnąć nad wiadrem. Młody popuszcza jakieś mokre bąki, a ja kurczowo trzymam się drzwi od łazienki podczas gdy furia szatana niszczy wiadro. Brat siedzi wyczerpany na krześle i mówi:-O, dobra. Ten będzie suchy.Po jego twarzy wywnioskowałem, że nie bardzo. Zaraz zaczął się zwijać i spadł z tego krzesła, prosto we wcześniej pozostawione przez niego gówno. Ta fala trwała jakieś dwadzieścia minut, i czułem że jak przyjdzie jeszcze jedna to wysram materię pozakosmiczną, bo gówna to tam już nie będzie. W międzyczasie słyszę stukanie w rury. Jakby ta stara raszpla z piętra niżej wiedziała przez co przechodziliśmy, to już by co najwyżej w wieko trumny mogła pukać.Do czwartej fali byliśmy już przygotowani niemal strategicznie - młody zajął kibel bo najwygodniej, a my z bratem siedzimy oparci dłońmi o brzeg wanny. I czekamy. Nagle jak lecącego Apache wroga słyszę takie łopotanie. I zaczyna się desant, który trwa kolejne czterdzieści minut. To już był rekord. Nie wiedziałem, że mam w sobie tyle czegokolwiek - myślałem w pewnej chwili, że jelitom już się popierdoliło do reszty i zaczęły się wywijać na lewą stronę. Nagle walenie do drzwi.-Spierdalać!-Panie Gównalski, otwierać! Policja!-Sram!-Gówno mnie to obchodzi! Otwierać!-Pięć minut!Jelita pozwoliły mi wstać po dwunastu. Otworzyłem drzwi, i nie zdążyłem nawet przyjrzeć się policjantowi, bo pierdolnął na glebę jak kawka XD raszpla szepnęła tylko "o boże" i zaczęła zbiegać po schodach. Dała radę zejść po dwóch zanim zgasły jej światła. Zamknąłem drzwi(przy okazji wychlapując trochę niedźwiedziego łupu na klatkę schodową), i zdążyłem dojść do drzwi od łazienki, kiedy się znowu zaczęło. Czułem, jak gorąca magma opuszcza mój wulkan i tworzy nowe połacie lądu na podłodze mojego przedpokoju. Było tam wszystko - rzeki, małe pagórki i dolinki, nawet coś na kształt naszej komendy policji. Zrezygnowany brat z tępym wzrokiem osunął się dupą do wanny i tak już siedział w środku, stopniowo robiąc coraz głębszą błotną kąpiel. Mówię wam, wyglądało gorzej niż te kible w "Trainspotting."Koniec końców, spędziliśmy jakieś sześć godzin walcząc z tymi niedźwiedziami. Młody miał mniej w sobie więc po czterech godzinach tylko siedział w rogu kibla i cichutko płakał. Mieszkanie było wynajęte, więc trochę przyps, bo posprzątać trzeba. Po czterech dniach było w miarę ok(poza smrodem), a worki wyjebałem do lokalnej oczyszczalni ścieków bo po godzinie spuszczania w kiblu zapchałem i zrobił się mały wylew. Myślałem, żeby zacząć to gówno ściągać z podłogi jak wodę z akwarium (wiecie, gumowa rurka, zasysanie i lecimy), ale w ostatniej chwili brat mi wyrwał węża z ręki i pierdolnął nim w głowę. Jak znosiłem worki po klatce schodowej to wylewałem trochę pod wycieraczkę tej starej psiochy, niech ma to zdarzenie w pamięci do końca swojego życia XDEpilog: zgubiłem tego dnia 12 kilo. DWANAŚCIE. Niech mi żadna Ewa Koniakowska czy inna Mela B nie pierdoli, że jej dieta jest skuteczniejsza. Po tym, jak tydzień nie było mnie w pracy wyjebali mnie z firmy ochroniarskiej. Zatrudniłem się w restauracji. I jak przychodzą jakieś gnojki które są za głośno to daję im miseczkę żelków "dla szanownych klientów." Przecież się gówniarze (hehe) nie przyznają rodzicom, że wpieprzały słodycze. A ja mam ubaw, widząc ich skręcone małe ryje XD brat dalej się do mnie nie odzywa, ale myślę że mu niedługo przejdzie.
Orinoko i Caroni, Wenezuela –
Dorośli i dzieci pracują tam w nieludzkich warunkach, maltretowane są też zwierzęta – Niemieccy dziennikarze w filmie dokumentalnym ujawnili szokujące fakty na temat produkcji żelków Haribo. Chodzi o nielegalnie zatrudnionych pracowników brazylijskiej fabryki. Wyrabia się w niej wosk używany do produkcji żelków, który jednocześnie sprawia, że słodycze błyszczą się, ale jednocześnie nie sklejają ze sobą w opakowaniu. Koncern, który słynne misie produkuje głównie z myślą o dzieciach i młodzieży, w brazylijskiej fabryce zatrudnia szereg nieletnich. Ponadto zaniedbywane są warunki bezpieczeństwa, higieny pracy, a pracownicy zatrudnieni na czarno nie mają dostępu do toalet, śpią pod gołym niebem, piją wodę z pobliskiej zanieczyszczonej rzeki, a ich dzienny dochód za ciężką pracę nie przekracza 12 dol, co daje około 43 zł.Niemiecki właściciel twierdzi, że o tym co dzieje się w brazylijskiej fabryce nie miał pojęcia i nie akceptuje naruszania praw człowieka. Koncern obstaje także przy stanowisku, że nie miał informacji na temat warunków panujących w niemieckiej hodowli świń
Źródło: wp.pl
I przez resztę życia nie będzie musiała płacić żadnych podatków – Będzie miała darmowy dach nad głową, telewizororaz wyżywienie takie, jakie sobie zażyczy Krzesimów: Tuż po porodzie wyrzuciła dziecko do rzeki. Matka dziecka została zatrzymana. Okoliczny mieszkaniec podczas niedzielnego spaceru, w zaroślach nad rzeką w Krzesimowie odnalazł zwłoki dziecka. Policjanci zatrzymali 22-letnią matkę
Nie da się przyśpieszyć biegu rzeki lub wschodu słońca – Ani sprawić, aby drzewa rosły szybciej, niż rosną. Wszystko dzieje się wtedy, gdy jest na to gotowe
Widok z lotu ptaka na zakręt rzeki Mozeli w Niemczech –
 –
Bohaterskie zachowanie polskich górników. Rzucili się na pomoc tonącemu aktorowi – Kiedy zobaczyli tonącego człowieka, rzucili mu się na pomoc. Okazało się, że próbowali uratować znanego czeskiego aktora Jana Triskę.Górnicy z kopalni Rydułtowy spędzali weekend w czeskiej Pradze. Podczas organizowanej przez zakłady wycieczki doszło do niecodziennej sytuacji. Oprócz zwiedzania zabytków czy próbowania tradycyjnych przysmaków czeskiej kuchni, udali się również na rejs po Wełtawie specjalnym wycieczkowym statkiem. W pewnej chwili usłyszeli krzyki, które dobiegały ze strony mostu Karola.Okazało się, że na wodzie, która miała zaledwie 10 stopni Celsjusza dryfuje człowiek, który się topił.Dwóch górników rzuciło się do rzeki, aby pomóc topiącemu się mężczyźnie. Warto podkreślić, że spośród tłumu ludzi obecnych w tym czasie na moście Karola oraz na pokładach innych przepływających w pobliżu statków wycieczkowych, tylko dwaj górnicy próbowali uratować mężczyznę.Pozostali gapie tylko się przyglądali lub filmowali zdarzenie telefonem komórkowym.Ponadto, chwilę przed tym jak rzucili się do wody, stewardessa ze statku wycieczkowego ostrzegała, żeby nie skakali, ponieważ w przeciwnym razie będą musieli zapłacić dużą karę.Polskim górnikom udało się wyciągnąć tonącego na brzeg.Wyciągnięty z rzeki mężczyzna nie oddychał, nie miał również wyczuwalnego pulsu. Polscy górnicy podjęli jednak udaną próbę reanimacji – po kilku chwilach Triska zaczął dawać oznaki życia. Dopiero dzień później okazało się, że jest to aktor Jan Triska, zwany czeskim Marlonem Brando.Triska zagrał m.in. w filmach takich jak Skandalista Larry Flynt, Ronin czy Jedna ręka nie klaszcze.Polscy górnicy za swój bohaterski czyn zostali odznaczeni pamiątkowymi medalami.Niestety aktor zmarł dzień później.Szacunek dla Panów górników!