Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 327 takich demotywatorów

Dawna anegdota z Gustawem Holubkiem w roli głównej, która doskonale ilustruje obecną sytuację polityczną w Polsce – "Przytoczę taki obrazek obyczajowy - mówi aktor - który moim zdaniem dobrze ilustruje to, co się teraz dzieje w polskiej polityce.W jednym z teatrów na próbie Kalina Jędrusik zapaliła papierosa. Na scenie nie wolno palić papierosów. Zbliżył się strażak i powiedział: "Proszę zgasić papierosa, bo tu nie wolno palić". A Kalina jak Kalina - z wdziękiem odparła: "Odpierdol się strażaku". I on strasznie się zamyślił, poszedł za kulisy i tam trwał jakiś czas. Potem nabrał powietrza, wrócił na scenę, ale tam już nie było Kaliny, tylko Basia Rylska. On jednak tego nie zauważył, bo oczy zaszły mu bielmem z wściekłości, i krzyknął do Rylskiej: "Ja też potrafię przeklinać, ty kurwo stara!".Kompletnie zdumiona Basia pobiegła do Edwarda Dziewońskiego, który był reżyserem spektaklu, i powiedziała mu, że strażak zwariował, bo ją zwyzywał bez żadnego powodu. Dziewoński strasznie się zezłościł, poszedł do strażaka i powiedział: "A pan jest chuj!". Przy czym strażak na posterunku też był już inny. Więc tak wygląda życie polityczne w naszym kraju."
Kiedyś podczas świątecznej kolacji posadzono Franca Fiszera obok profesora ichtiologii, mimo że Fiszer nie lubił naukowców. Profesor po parokrotnych próbach nawiązania rozmowy, wyczuwając, że jest ignorowany, usiłował pognębić Franca: – - Założę się, że mistrz nie wie, do jakiej rodziny ryb należą śledzie ? - zapytał, gdy wniesiono je na stół.- Owszem – odpowiedział Fiszer z sarkazmem – wiem doskonale. Śledzie należą do rodziny zakąsek.
Wisława Szymborska czekała w aptece w kolejce. Towarzyszył jej znajmy, który głośnio powiedział: – - Wisia, kup jeszcze dwie prezerwatywy.Szymborska zrobiła się czerwona, ale nie odezwała się. Gdy przy okienku kupowała lek, podszedł znajomy, a wówczas powiedziała:- I poproszę te dwie prezerwatywy w jak najmniejszym rozmiarze.
I tak do dnia dzisiejszego ludzie wolą, pięknie ubrane kłamstwo niż nagą prawdę... –  Pewnego dnia na swojej drodze stanęły Prawda i Kłamstwo. -Dzień dobry - powiedziało Kłamstwo. -Dzień dobry - odpowiedziała Prawda. -Piękny dzień - powiedziało Kłamstwo. Wtedy Prawda wychyliła się, by sprawdzić, czy to prawda. Była. -Piękny dzień - powiedziała wtedy Prawda. -Jeszcze piękniejsze jest jezioro -powiedziało Kłamstwo. Wtedy Prawda spojrzała w stronę jeziora i zobaczyła, że Kłamstwo mówi prawdę i kiwnęła głową. Kłamstwo podbiegło do wody i powiedziało: -Woda jest jeszcze piękniejsza. Popływamy? Prawda dotknęła wody palcami, a ona naprawdę była piękna i polegała na kłamstwie. Obie zdjęły ubrania i płynęły spokojnie. Chwilę później wyszło Kłamstwo, ubrało się w szaty Prawdy i odeszło. Prawda, niezdolna do przebrania się w Kłamstwo, zaczęła chodzić bez ubrań i ten widok wszystkich przerażał.
Uwielbiam, kiedy mama opowiada anegdotkę z jej wczorajszej kolacji, ale zaczyna od swoich narodzin i kontynuuje historię w czasie rzeczywistym –
Mija 10 odkąd pracę z kadrą Polski zakończył Leo Benhakker. Z tej okazji mała anegdota z nim związana i o tym jak ś.p. Paweł Zarzeczny stracił pracę w "Fakcie": – "Do redakcji „Faktu” na zaproszenie ówczesnego naczelnego, Roberta Krasowskiego przyjechał Leo Beenhakker w towarzystwie Michała Listkiewicza. Ten ostatni zresztą odegrał sporą rolę, bo kilka razy w trakcie rozmowy kładł Holendrowi rękę na kolanie, żeby ten nie wybiegł ze złością z redakcji. Robert Krasowski wyszedł, bo nie chciał nam przeszkadzać, za to pokazał, gdzie jest Chivas Regal, którym możemy podjąć naszego gościa.My z Krzyśkiem Stanowskim odpuściliśmy, a Paweł – ooo, tego-śmego, to są juniorzy, więc ja nadrobię. Ja i Stan staraliśmy się zadawać jakieś pytania, ale widać było, że Paweł jest nimi kompletnie znudzony, wręcz zawiedziony. Jakieś eliminacje, Euro, kompletnie go to nie interesowało. Aż doszło do Żurawskiego. Leo tradycyjnie, jak to on, musiał podpompować swojego piłkarza: great player, one of the best i tak dalej. Paweł dopytuje:– You think he is good?– Yes, very good.– Good?– Yes.– Maybe… Maybe… Maybe on dancefloor.Wszyscy buchnęliśmy śmiechem. Selekcjoner już chyba powoli widział, że ta rozmowa nie ma sensu. Paweł, cały czas nazywając go „mister Leo”, w pewnym momencie poruszył temat jego wieku.– Mister Leo… You’re old, very old. Very, very, old. 65. In Poland it’s time to retire.Beenhakker odwrócił się zdumiony do Listkiewicza, co ten gość w ogóle wygaduje. Wyszedł z poczuciem, że został obrażony, zadzwonił do Krasowskiego, opowiedział sytuację i w ten sposób Paweł stracił pracę."
Pan prezydent Andrzej Duda opowiada bardzo zabawną anegdotę o tym, jak się teraz buduje obiekty – Żarcik i tak lepszy od Strasburgera
Aktor Adolf Dymsza był z żoną w restauracji. Żona zauważyła włos w talerzu męża. Zrobiła się straszna awantura, za kelnerem przybiegł kierownik sali – - Proszę spojrzeć, w talerzu męża jest włos kobiety!Kierownik nie tracąc spokoju, uśmiechając się powiedział:- Jak można być aż tak zazdrosną?
Dziennikarka zaprosiła Władysława Bartoszewskiego do porannej audycji radiowej. Profesor odmówił, argumentując, że aby zdążyć, musiałby wstać przed 6:00, a do tak wczesnego wstawania nie zmuszali go nawet w Auschwitz –
Aktorka i artystka kabaretowa Joanna Bartel kilka lat temu wyszła za mąż za Niemca – - Kochasz mnie? - zapytała, jak to w małżeństwie.- Tak.- A dlaczego? - nie ustępowała aktorka.Po dłuższej pauzie usłyszała:- Bo mi nie filcujesz moich kaszmirowych swetrów
Polska delegacja rządowa udała się do Wolnego Miasta Gdańska: – Na jej czele stał profesor matematyki, premier i minister w pięciu rządach II RP Kazimierz Bartel, a w skład weszli: minister komunikacji inż. Kuehn, komisarz generalny RP w Gdańsku dr Strasburger, odpowiedzialny pracownik Komisariatu dr Weyers oraz korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej redaktor Sonnenburg. Stronę Gdańską reprezentowali Niemcy: wiceprezydent senatu Wierciński, senator spraw wewnętrznych Arczyński, senator ds. handlu Jewelowski, kierownik biura prasowego w Senacie Lubianski i przedstawiciel prezydium policji Pokrzywiński.
Pewnego razu mama Zdzisława Maklakiewicza zapytała... – „Zdzisiu, a co wy w tym teatrze właściwie robicie?" To ja tłumaczę mamusi: „Mamusiu! Przychodzimy rano na 10.00, od razu piwo, a o 12.00 na przerwie wódka, rozbieramy się do golasa i orgie, pijaństwo - tak do szóstej, potem trzeźwiejemy, gramy przedstawienie do 22.00, znowu wszyscy do golasa, wóda i seks zbiorowy, panie z panami, potem panie z paniami, panowie z panami i wszyscy razem, i wóda do rana, potem do domu, prysznic i na 10.00 na próbę... piwo o 12.00, wóda, do golasa i seks...". Mama (przerażona): „Zdzisiu! Dziecko drogie! I tak przez cały tydzień?"A ja: „Nie, no co też mama - poniedziałki mamy wolne"
Tenor operowy Andrzej Bachleda - Curuś, niedługo po wojnie, podczas pierwszego swojego publicznego występu w parku Morskie Oko w rodzinnym Zakopanem śpiewał arię z „Halki” Stanisława Moniuszki – Gdy doszedł do słów „Jakże mam cię brać dziewczyno, jakże mam cię brać?” siedzący na widowni podchmieleni koledzy wrzasnęli: Za dupę, Jędruś, za dupę!
Pisarz, malarz i fotografik Stanisław Ignacy Witkiewicz „Witkacy” pisał do żony: – „Ale mam pecha. Wczoraj, kiedy robiłem pipi w lesie zapatrzyłem się na krajobraz, bąk koński uciął mnie w kutasa. Spuchło to jak balon i myślałem, że odpadnie. Ale jodyna i doktor Staroniewicz uratowali to cenne utensylium dla dobra przyszłych pokoleń. Dziś jest tylko czerwone, ale może jeszcze odpadnie. Jak odpadnie, to Ci przyślę w formalinie”
Aktor teatralny, scenarzysta, twórca Studenckiego Teatru Satyryków Jerzy Markuszewski uważał, że zawsze należy o sobie dobrze mówić, by coś w życiu osiągnąć – - W latach sześćdziesiątych - wspominał - gdy zacząłem pracować w teatrze polskiego radia, na wszystkich naradach, gdy ktoś mówił, że trzeba sztukę dać komuś dobremu, wstawałem i mówiłem… "Markuszewski jest dobry”.Wszyscy się śmiali, uważali to za żart. Ale po kilku takich występach opłaciło się. Usłyszałem, jak mój szef powiedział: może to damy Markuszewskiemu? Ktoś mi mówił, że on dobry jest, nie pamiętam już kto, ale ktoś z branży…
Maklakiewicz i Himilsbach przyszli z psem do SPATiF-u. Przy stoliku pojawił się kelner. Na widok kundla zdenerwowany woła: – - Czyj to pies?!Maklakiewicz wyjaśnił spokojnie:- Nie mamy pojęcia. Już tu siedział jak weszliśmy. Zapytaliśmy czy możemy się przysiąść. Pozwolił. A teraz pan poda trzy wódeczki
Król Jan III Sobieski przyjął w pałacu w Wilanowie szlachcica o nazwisku Gomuła, który z tej okazji ubrał się wyjątkowo bogato – Król był w domowym, skromnym żupanie. Nagle poinformowano króla, że o widzenie prosi jakiś francuski markiz. Król polecił wprowadzić go do pokoju. Francuz nie znał króla, więc widząc bogato odzianego mężczyznę skłonił się przednim i zaczął:- Sire....- Ten jest syr - szlachcic wskazał króla - jam jest jeno Gomuła.
Zbigniew Wodecki wrócił do Krakowa, i zaraz po wjeździe do miasta zderzył się z tramwajem. Była już to jego trzecia kolizja z tramwajem. Motorniczy wysiadł, podszedł do samochodu, w którym siedział Wodecki, gdyż drzwi zablokowały się i powiedział: – - Aaaa, Wodecki! W zajezdni ostrzegali mnie, abym na pana uważał.
Niedawno zmarły Tadeusz Pluciński opowiedział kiedyś taką historię: – "(...) Mieszkałem przed laty przy Piwnej, niedaleko Zapiecka i sklepu z kryształami. Wychodzę któregoś dnia przed dom, a idzie JANEK HIMILSBACH i trzyma stos talerzy, całą górę, dłońmi od spodu, a od góry przytrzymuje ten stos brodą.Zobaczył mnie i chrypi: ''Tadek!''. Ja: ''O, Janek, cześć, co tam, co tu robisz o tej porze?''. Janek: ''No, no, cholera jasna. Bierz te talerze, przytrzymaj''.Biorę, trzymam jak on, pod brodą, a on dalej: ''Tadek, byłem tu kurwa wczoraj, ale żeśmy tak do dna poszli, do podłogi, i kurwa, rozpierdoliłem całą zastawę, wybiłem wszystkie talerze, no i wiesz, jako dżentelmen odkupiłem i niosę, tylko nie pamiętam, kurwa, gdzie to było, gdzieś kurwa w rynku, ale kurwa, gdzie?''
Antropolog Bronisław Malinowski był w Papui kiedy wybuchła I wojna światowa. Rozmawiał o wojnie z kanibalami którzy zapytali jak Europejczycy mogą jeść tyle ludzkiego mięsa – Kiedy Malinowski odpowiedział że Europejczycy nie zjadają zabitych, nie mogli zrozumieć tego marnotrawstwa i zabijania bez prawdziwego powodu