Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 17 takich demotywatorów

 –  Heleno, przez ostatnie30 lat zajmowałaś siętylko wytykaniem błędówwe wszystkim, copowiedziałem.10031 lat...JOE MONSTER
Jednym z postulatów Budzącej Się Szkoły jest odejście od kultury błędu i przejście do kultury wspierania rozwoju. – Kultura błędu bazuje na tym, co uczeń zrobił źle, kultura wspierania rozwoju na tym, co już umie, przy jednoczesnym wskazaniu, nad czym jeszcze trzeba pracować. Drzwi do rozwoju są zawsze otwarte, a uczniowie są zachęcani do podejmowania kolejnych prób. Bo tylko praca prowadzi do sukcesu.Nauczyciele z Budzącej Się Szkoły w Roźwienicy chcą swoich uczniów zachęcać do wytężonej pracy, ale nie przez wytykanie im błędów, ale przez pokazywanie tego, co już umieją, co już udało się osiągnąć i przez motywowanie do podejmowania kolejnych prób.

Jestem nauczycielką i mam serdecznie dość. Czuję się, jak królik doświadczalny

Jestem nauczycielką i mam serdecznie dość. Czuję się, jak królik doświadczalny – Od ponad 20 lat pracuję jako nauczyciel. Wybrałam ten zawód naprawdę z pasji i powołania. Wierzyłam, że praca z młodymi ludźmi może zmienić obraz rzeczywistości, a już na pewno przyszłości. I nadal w to wierzę, nadal jestem przekonana, że to jakie będziemy mieć społeczeństwo za kilka, kilkanaście lat, zależy w ogromnym stopniu od tego, jakich nauczycieli na swojej drodze spotkają uczniowie.I tak jak poczucie misji we mnie samej nie umarło, tak stopniowo zabijają ją wszystkie okoliczności i ludzie, którzy już dawno przestali szanować nauczycieli, jak i oni sami, bo skaczemy sobie do gardeł bardziej niż kiedykolwiek.To, że nauczyciele są bardzo poróżnioną grupą zawodową wiadomo nie od dziś. Zawsze ktoś chce coś przeciągnąć na swoją stronę. Nigdy nie stanęliśmy obok siebie ramię w ramię, by zadbać o nasz status i warunki pracy. Okej, wyjątkiem mógł być strajk w 2019 roku, ale jak wiadomo i tam na końcu zaczęło się szarpanie, były kłótnie, wykluczenia i ostracyzm.Od roku pracujemy w trybie zdalnym. Nagle się okazało, że w naszym kraju wszyscy są specjalistami od edukacji. Nikt nie słuchał nas – nauczycieli, którzy mówili, że postawienie nas nagle w sytuacji, na którą nikt nie jest przygotowany, wymaga czasu i przystosowania się do nowych warunków. Okazało się, że tu i teraz wszyscy nauczyciele muszą wiedzieć, jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości. I jasne są wśród nas ci, którzy świetnie sobie poradzili, którzy dostali wsparcie dyrekcji albo koleżanek i kolegów z pracy. Prawda jest jednak taka, że znowu zostaliśmy pozostawieni sami sobie, rząd nie przygotował żadnego wsparcia, szkoleń, warsztatów z nowych technologii, których można by używać w edukacji. Nic się takiego nie wydarzyło nawet po wakacjach. I naprawdę rozumiem rozgoryczonych nauczycieli, którzy zwyczajnie stracili motywację do pracy. Bo to my wysłuchujemy utyskiwań rodziców, to nas nierzadko obarcza się odpowiedzialnością za naprawdę kiepską kondycję psychiczną naszych uczniów. Ale to, że od dawna mówi się o zmianie systemu edukacji, o wprowadzeniu nowych rozwiązań, o przeładowaniu podstawy programowej, odejściu od oceniania wszystkiego i na oślep… O tym nikt nie pamięta i nie wspomina, mam wrażenie, że jesteśmy niewidzialni i niesłyszalni zupełnie. Ale tak, zawsze ktoś musi być winny, więc dlaczego i nie tym razem nauczyciel, najmniejszy tak naprawdę trybik w całej tej edukacyjnej machinie.Przypomniano sobie nagle o nas, gdy rząd wpadł na pomysł testowania nauczycieli na COVID-19. Okazało się, że stanowimy tak liczną grupę, że to na nas można wykonać przesiewowe testy i zobaczyć, jak epidemia rozprzestrzenia się w społeczeństwie. Świetnie, testy w styczniu i w lutym. Teraz? Kiedy większość z nas przeszła już zakażenie koronawirusem, kiedy zamykaliśmy szkoły, bo ludzie chorowali, byli na kwarantannach i nie miał kto uczyć? Nie wierzę, podobnie jak większość moich koleżanek, że nagle ktoś wspaniałomyślnie wpadł na pomysł, że od dziś będziemy chronić nauczycieli. Wykorzystuje się nas do sprawdzenia, jak wygląda sytuacja epidemiczna w naszym kraju. Przecież eksperci w sierpniu mówili: przetestujcie w szkołach jedną na dziesięć osób, to da wam obraz tego, jak duże jest ryzyko otwarcia szkół. No ale przecież są mądrzejsi od podejmowania tak ważnych, bo dotyczących naszego zdrowia i życia, decyzji.Przy wykonywaniu testów toczą się zaognione debaty, bo jedni chcą się testować, inni nie. Jedni uważają, że to nasz obowiązek, drudzy, że farsa, w której nie powinniśmy brać udziału. I znowu podział, znowu wytykanie jednych i drugich palcami, wskazywanie tych nieodpowiedzialnych i tych głupich, co to idą za tym, co tłum powie. Nie ma tu miejsca na indywidualne racje, argumenty i postawy.A teraz szczepionki. Minister Czarnek szumnie zapowiadał, że udało mu się wynegocjować, że nauczyciele znajdą się w pierwszej grupie szczepień. Że im szybciej zostaniemy zaszczepieni, tym łatwiej będzie można wrócić do stacjonarnego trybu nauczania, który nam wszystkim – nauczycielom, rodzicom, a przede wszystkim uczniom, jest potrzebny.I co się okazało? Zaszczepimy nauczycieli, ale najtańszą szczepionką. Szczepionką, która, co można przeczytać na stronie Ministerstwa Edukacji i Nauki, ma 60 proc. skuteczności. Kim my jesteśmy? Ja dziś się czuję, jak królik doświadczalny. Czuję się tak od roku. I to nie jest dyskusja na temat tego, czy warto się szczepić czy nie. Choć już pojawiają się głosy podziału (a jakże!) wśród nauczycieli, że jedni nie będą pracować z tymi, którzy się nie zaszczepią, a drudzy, że idiotami są ci, którzy na szczepienie się zdecydują. Wielu z nas chce poczekać, zobaczyć, jakie są skutki uboczne, czy po szczepieniu będziemy w stanie pracować, czy jednak trzeba będzie wziąć na kilka dni L4. Tego dziś nie wiemy, wiemy natomiast, że znowu ktoś chce coś ugrać kosztem nauczycieli. Nie traktuje się nas poważnie. Ja osobiście się boję, nie wiem, co robić. Chciałabym móc sama zadecydować, jaka szczepionka zostanie mi podana i wybrać tę najbezpieczniejszą, najbardziej sprawdzoną. Tylko dziś nie mam na to za bardzo szans. Ryzykować, szczepić się, gdy za chwilę się okaże, że i tak zachoruję, bo skuteczność szczepionki jest faktycznie na niskim poziomie?Mam serdecznie dość… Wielu z moich kolegów i koleżanek odchodzi ze szkół. Przez wiele lat żyliśmy jakąś iluzją, że może coś się zmieni, może w końcu zacznie się nas dostrzegać nie tylko przez pryzmat systemu, w który zostaliśmy włożeni, ale słuchać naszych głosów. Dziś jak w soczewce odbija się stosunek władz i społeczeństwa do nauczycieli. Już teraz słyszę: no tak, dostaną szczepionkę i jeszcze marudzą, siedzą w domach i piją kawę, za chwilę dwa miesiące wakacji. Nie mam siły tego dźwigać, nie mam siły motywować się do pracy, choć kocham moich uczniów, oddałabym im serce, ale rzeczywistość skutecznie zabija moją pasję… Może czas poszukać innej

Pamiętaj

Pamiętaj –  ZANIM ZACZNIESZWYTYKAĆ MNIEPALCAMI.UPEWNIJ SIĘ,CZY TWOJE RĘCESĄ CZYSTE !"%3D

Zawsze łatwiej wytknąć komuś błędy niż dostrzec własne

Zawsze łatwiej wytknąć komuśbłędy niż dostrzec własne –  Obiad z dziewczynq na mieścieChodźmy cośzjeść na mieściTylko wrzuce statusna fejsikaクO! JanekWedług Yelpa fomlejsce jest coolbyt tutydzleń temmusi być superWszyscy polecajqtutejsze babeczkljeszcze tylkofociaen filtrwyglqdafainleOOH! tenjest lepszy!Lool Dastałam już 3ajkl na Instagramlaj. nie dodałamlokalizacji#boyfriend#dinnerouOtaguje jeszcze Olkę żebywiedziałq gdzie jestemHahaha. Pawelnapisał śmiesznykomćJuka wrzucha zdecle zbaruz dwomaMuszę napisaćjej komentarzchtopakaml A to ctziwka.SwletnlewyglgdaszkochanaSzmatareszcie wdomciuMuszęzaaktualizodzislabyło superatusPrzywiqzujesz uwagętylko do swojegoZamlerasz grać wtupiego XBOX-aMuszę o tymnapisać!

Dzieci się z niego śmieją i wytykają go palcami

Dzieci się z niego śmiejąi wytykają go palcami – Modzie nie warto ulegać i nazwać swoje dziecko tak, aby przede wszystkim podobało się nam i tak, abyśmy czuli, że imię to oddaje jego charakter. Są też osoby, które nadają imiona przekazywane z pokolenia na pokolenie, lub odnoszące się do bliskich sercu sytuacji.Tak też zrobiła kobieta, gdy na świat przyszedł jej syn"Chciałabym przedstawić sytuację mojego syna. Ma 9 lat i ma na imię Alfons. Wraz z mężem daliśmy mu imię po pradziadku, który wychowywał mnie i moją siostrę.Najukochańszy człowiek na świecie, najcieplejszy i najmądrzejszy, jakiego znałam. Szczerze mówiąc, nie bardzo się zastanawiałam, czy imię mojego syna się komuś spodoba. Tak bardzo kochałam dziadka, że nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła nadać jego imię naszemu synkowi. Wyczekanemu i jedynemu. Dla mnie to był od początku mały Alek i tyle. Mąż nie miał nic przeciwko, widział, jak bardzo mi na tym zależy.Pierwszy raz szydzenie z imienia mojego syna spotkało mnie, gdy miał około 2 lata. Byliśmy na placu zabaw, ja siedziałam z daleką znajomą na ławce, a za Alkiem chodził mąż. Syn jak był mały, to miał tak, że, jak się wołało "Alek, Alek" to nie reagował, ale na stanowcze "Alfons!" odwrócił się zawsze. W pewnym momencie mąż głośno zwrócił się do syna w ten sposób, a wtedy znajoma skomentowała "Alfons, co to za imię!". Nie wiedziała, że ten mężczyzna i to dziecko to moja rodzina.Wtedy mnie zatkało i nie przyznałam się, że to moje dziecko. Przemilczałam sprawę i wykręciłam się z dalszej rozmowy ze znajomą. Wtedy zaczęłam się zastanawiać i trochę martwić o to, jak inni będą reagować.Kolejne zdziwione miny widywałam w przedszkolu. W szatni panie podpisały wieszaczki dzieci imionami w tych oficjalnych wersjach.Nie było tam Oli, tylko Aleksandra. Zatem nie było Alka, był Alfons. Kilka pierwszych poranków, kiedy odprowadzałam Alka, widziałam, że rodzice zatrzymują wzrok na naszej tabliczce. Później jednak nie mieliśmy żadnych nieprzyjemności. Dzieci i panie wołały na synka Alek. Jego imię się nie wyróżniało.Dopiero w szkole syn poczuł ciężar swojego imienia. Pani wyczytywała jego imię zawsze w oficjalnej wersji, zresztą w ten sposób zwracała się do wszystkich. Wtedy na imię Alka zwróciły uwagę dzieci. Zaczęło się wytykanie palcami i niewybredne żarty i komentarze.Pewnego dnia syn przyszedł do mnie i zapytał mnie, czemu ma tak na imięOpowiedziałam mu o jego pradziadku. O tym, że zastąpił mi tatę. Opowiedziałam, że nauczył mnie wędkowania i jazdy na rowerze, czyli tego, co dzisiaj najbardziej lubimy razem robić. Że pokazał mi miejsca, które dzisiaj razem odwiedzamy. Myślę, że wtedy go przekonałam.Imię Alfons bawiło dzieci w szkole przez kilka tygodni, potem im się znudziło. Za to mój syn poznał bardzo ważną historię, która ma ogromny wpływ na jego wychowanie. Staramy się Alkowi wtłaczać, że rodzina to jest siła. Kiedy będzie starszy i zrozumie, że modne imię nijak ma się do imienia, które ma wartość sentymentalną.”"Niestety imię, które otrzymał chłopak jest dla niego powodem do płaczu. Dzieci nie rozumieją dlaczego ich kolega się tak nazywa i szydzą z niego..."Co tym sądzisz?

Taka prawda

Taka prawda –
Wracamy do starej dobrej polskiej zawiści, zaglądania innym w portfel i wytykanie błędów i niepowodzeń, zamiast cieszyć się osiągnięciami –
Źródło: http://www.onet.pl/
Dlaczego bycie idiotą jest akceptowalne – Ale wytknięcie tego komuś już nie?
Wytykanie grzechów innym – nie czyni cię świętym
Nikt cię nigdy nie uczył, że nie wytyka się palcami? –  Nikt cię nigdy nie uczył, że nie wytyka się palcami? –
Najpierw zajmij się sobą – Potem wytykaj innym, co ci się w nich nie podoba
Wytykanie innym głupoty – Nie czyni ciebie mądrym Wytykanie innym głupoty – Nie czyni ciebie mądrym
Źródło: Dotyczy wszystkich sfer życia, nie tylko przedstawionej na obrazku
Łatwo przychodzi nam krytykowanie i wytykanie błędów innym – Stojąc przed lustrem stajemy się dziwnie wyrozumiali i pobłażliwi
Osobę mądrą poznasz po tym – ...że gdy ty wytkniesz jej błędy, ona zaśmieje się i przyzna ci rację
Kiedy wytykasz kogoś palcem – pamiętaj, że trzy inne palce wskazują na ciebie
Źródło: znalezione w sieci
Kiedy wytykasz kogoś palcami.... – ...to pamietaj, że 3 wskazują na ciebie

1