Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 86 takich demotywatorów

 –  Konramoim zdaniem szkoda życia marnowaćna naukę programowania i potem nagłupią robotę przy komputerze. ja jestempo informatyce, swego czasu znałemasemblera, turbo pascala, c, c++, php... icoś tam jeszcze. miałem certyfikatynowela, mikrosoftu, pisałem skrypty wbashu w linuksie, bsd, obsługiwałemjakieś serwery, routery cisco, srisco itpbzdury i tylko uczyłem się i uczyłem ażycie uciekało mi między palcami, ażprzyszedł czas że to wszystko jakieśponad 20 lat temu rzuciłem i wtedyzacząłem żyć pełnią życia. czy ktośdzisiaj wie co to jest turbo pascal, delphi,db2 albo novell netware? i po kiegogrzyba było młode lata dla takich bzdurmarnować? nie idź tą drogą chłopaku,programowaniem niech się zajmiesztuczna inteligencja i ludzie zautyzmem albo inni niepełnosprawni.jeśli jesteś zdrowym, normalnymfacetem to pierdol tą informatykę,szkoda życia na coś co szybko siędezaktualizuje i wymaga ciągłej pogoni.13 godz. Lubię to! Odpowiedz 41

Cenzura i modyfikacja w znanych bajkach związana z kulturą różnych krajów (11 obrazków)

Można go spotkać w lasach w Polsce –
 –  SZERMAERSKALANDOUSO OBLIGATORIODE GUANTES
Jesteśmy już w domu. Kot z jednym uchem i facet z dziewięcioma palcami" –  =
Co prawda listopad się już skończył ale warto badać się cały rok więc dzisiaj przypominam jak powinno wyglądać samobadanie jąder, zapobiegające rozwojowi raka jądra – Z reguły mężczyźni posiadają dwa jądra z najądrzem. Umieszczone są one w worku mosznowym, poza jamą brzuszną ponieważ aby prawidłowo zachodził proces spermatogenezy (czyli powstawania plemników) temperatura w mosznie musi być ok 2 stopnie niższa niż w reszcie ciała.Jądra produkują plemniki i wydzielają testosteron (prawie cały testosteron produkowany jest w jądrach przez komórki śródmiąższowe Leydiga, jedynie niewielka jego część pochodzi z kory nadnerczy). Lewe jądro jest zazwyczaj większe niż prawe i leży również nieco niżej aby lepiej układały się między udami. Jądro wraz z najądrzem waży ok 30 gram i mierzy średnio: 4,5 cm długość x 3 cm szerokość x 2 cm grubość.W mosznie znajdują się również najądrza, jest to gąbczasta struktura umieszczona w tylno-górnej części jądra (najądrza magazynują plemniki oraz zachodzi w nich proces ich dojrzewania). Podczas samobadania wyczujesz je jako rurkowatą miękką strukturęBłona kurczliwa otacza całą mosznę i to m.in. właśnie dzięki niej worek mosznowy może pełnić swoją funkcję i regulować temperaturę.Wykonując regularnie, co miesiąc, samobadanie jąder masz szansę wykryć zmiany w wyglądzie, budowie i kształcie jąder, które mogą być objawami choroby np. raka jądra.Rak jądra jest jednym z najczęściej występujących nowotworów u młodych mężczyzn – najwięcej zachorowań, aż 70%, notuje się między 20. a 39. rokiem życia.Jak prawidłowo wykonać samobadanie?1. Weź ciepły prysznic lub kąpiel aby skóra moszny rozluźniła się a jądra zeszły niżej ( kiedy jest gorąco jądra obniżają się aby je schłodzić i wówczas jest łatwiejszy dostęp do nich i łatwiej zrobić samobadanie, a kiedy jest zimno podnoszą się w górę za pomocą skurczy błony kurczliwej)2. Stań przed lustrem. Sprawdź, czy nie ma obrzęku na skórze moszny. Całość samobadania powinna się odbyć na stojąco, wówczas lepiej ocenić jądra.3. Każde z jąder badaj osobno dwoma dłońmi. Jądro umieść pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym i środkowym. Delikatnie pomiędzy palcami powoli tocz jądro badając zmiany wielkości jądra, obecność guzków lub zmian konsystencji. Jądra powinny być gładkie i twarde w dotyku, poza najądrzem w tylno-górnej części jądra.Jeżeli poczujecie, że doszło do zmian a w szczególności wyczujecie jakieś zgrubienia lub guzki, gromadzenie się jakiegoś płynu w mosznie, będziecie odczuwali ciężar w kroczu, oraz nadwrażliwość na dotyk jąder i moszny promieniujący aż do podbrzusza, powinniście natychmiast skonsultować to ze swoim lekarzem rodzinnym lub ze specjalistą urologiem. Skieruje cię on na bezbolesne badanie USG jąder.Magdalena Smas- Myszczyszyn
+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
''DUŻA!!!". Niby nic takiego,a ustawia mi humor na cały dzień –
Cała ta ch*jnia jest przez ciebie –

Była dziennikarka TVN o mobbingu w stacji:

 –  aniawendzikowskaPiszę ten post, a z oczu lecą mi łzy.Przepraszam, jeśli to ,za dużo prywaty" dla kogoś.Ale potrzebowałam tego oczyszczenia.Piszę to dla siebie siebie ale i dla wszystkich innych, którzymierzą się z podobnymi rzeczami. Widzę WasPamiętajcie, depresja jest symptomem. Pytanie: co jest podspodem?Przez cztery ostatnie miesiące próbowałam tego nie napisać,zostawić, dać spokój, iść dalej. Ale nie potrafię już milczeć.Mówiono mi, ostrzegano: nie mów o tym, nikt nie zrozumie,będzie hejt, a ty będziesz ,,niezatrudnialna", straciszkontrakty.. trudno. Już się nie boję. A jeśli ktoś mnie niezatrudni, bo stanęłam w prawdzie, to ja i tak nie chcę takiejpracy...Zło rodzi zło, dobro rodzi dobro, a prawda nas wyzwoliJako nastolatka miałam przygodę z modelingiem iwtedy usłyszałam, że mam niezwykleprzekonujący „sztuczny" uśmiech. Wiecie, ten zazawołanie, do zdjęcia.. wtedy myślałam, że tosuper, ale nie miałam pojęcia, że będę go używaćw życiu.. jako ochrony, żeby nie było widać co siędzieje w środku. I że ten uśmiech stanie się nadługo więzieniem, w którym nieuwolnione,prawdziwe emocje będą, niby stłumione, siałyspustoszenie..Dlaczego się uśmiechasz, kiedy twoja duszakrzyczy z bólu? Pewnie każdy człowiek z depresjąodpowie na to pytanie inaczej. Ale na pewno każdyto zna... ja uśmiechałam się ze wstydu..wstydziłam się smutku, bólu, wstydziłam się tego,jak okropnie myślę o sobie. I ze strachu. Tak,bałam się. Wydawało mi się, że kiedy ja, która zpozoru ma takie piękne życie powiem, że coś jestnie tak, to nikt nie zrozumie. Że zostanę wyśmiana.Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie,gnębienie, krzyki, przekleństwa to była norma wwielu firmach. Na pewno w mediach. Podobnie jakteksty w stylu: nie podoba się to do widzenia,wiesz ile osób chętnych jest na twoje miejsce? Dopolskiej TV trafiłam po 4 lata pracy w Londynie.Znałam inne standardy. Nie miałam na to zgody.Zgłaszałam, jasne że zgłaszałam. Na początku jestjeszcze ogromne poczucie niesprawiedliwości.Potem się cichnie..Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam opracę. Niby gwiazda z telewizji", a ja byłamtraktowana jak dziewczynka z podstawówki, którąco chwilę bije się po łapkach za każdeniedociągnięcie. Tak naprawdę byłam w swoimschemacie niewidzialności, niedocenienia iciągłego udowadniania swojej wartości. Ale o tympóźniej. Kiedy zdjęto z anteny moje wejścia wstudio usłyszałam: sorry, Anka, ,,nie oglądasz się".Pomyślałam, cóż, trudno, chodzi o dobroprogramu. Ale coś mnie tknęło i sprawdziłamwyniki oglądalności z ostatnich tygodni. Wmomencie mojego wejścia wykres oglądalnościpikował w górę. Wtedy usłyszałam: oglądalnośćnie jest najważniejsza. Prosiłam o pomoc, żebymnie musiała sama montować materiałów, żebym niemusiała robić tłumaczeń sama. Albo żebymprzynajmniej mogła robić montaż z domu, zdalnie.Nie wyrabiałam się ze wszystkim przy dzieciakach.Byłam z nimi sama. Usłyszałam: nikt tu nie maspecjalnych praw. Ja chyba miałam „specjalneprawa", ale takie represyjne. Jeśli mój materiał niebył gotowy na 48h przed emisją, z nagranymtłumaczeniem, podpisami, to spadał z emisji, a janie dostawałam pieniędzy. Dla porównania innireporterzy kończyli swoje materiały w ostatniejchwili, czasami późno w nocy, tuż przed porannymprogramem. Czy to mobbing? Teraz wiem, że tak.Tych sytuacji były dziesiątki, jeśli nie setki. Tomateriał na książkę, a nie na post..Wtedy sądziłam, że to co mi się przytrafia to mojawina. Że jestem zła, nieudolna, trudna.. że możejeśli bardziej się postaram to wszystko będziepięknie, a problem zniknie. Nie znikał, było corazgorzej. Na zewnątrz wyglądało to tak pięknie.,,O co ci chodzi? Byłaś na Oscarach" I tym bardziejczułam, że nie mogę nic powiedzieć. Byłam wbłędnym kole.Nikt nie wie, że poleciałam na wywiad do LosAngeles trzy tygodnie przed porodem. Musiałammieć pisemną zgodę od lekarza. Cały lotsiedziałam jak na szpilkach. Bałam się, że urodzęw samolocie.. Nikt nie wie, że poleciałam na jednąnoc do Filadelfii zostawiajac dziecko z nianią, kiedymiało dwa tygodnie. Wiele osób wie natomiast, żewróciłam do pracy sześć dni po porodzie. Jakstrasznie wieszaliście za to na mnie psywiedzieliście, jak bardzo bałam się, że ciąża będzieidealnym pretekstem, żeby się mnie pozbyć... a japotrzebowałam tej pracy, a przynajmniej wtedy, wburzy hormonów, tak właśnie myślałam. Bo byłamsama i miałam dwójkę dzieci na utrzymaniu..NieWięc trwałam w tym, bo myślałam, że nie mamwyjścia. Będę miła, będę profesjonalna, będę robićwszystko na 100%, jak mi zabiorą jeden czy drugiwywiad, zatrudnią kolejną, i kolejną osobę torobienia mojej roboty, choć i tak jest jej corazmniej... to będę patrzeć w drugą stronę. Znalazłamsobie ciche, w miarę spokojne miejsce izaakceptowałam rzeczywistość.Były leki, była terapia, na jakiś czas pomagało. Alez przemocą jest tak, że jak się na nią godzisz to jejpoziom rośnie..To nie jest historia oale o tym, dlaczego w tym trwałam. W ciszy ipoczuciu winy, że mnie to spotkało..Najprościej byłoby stwierdzić, że mobbing byłprzyczyną depresji. Ale myślę, że było zupełnieinaczej. Przyczyną mojej sytuacji w pracy, byłymoje nieuleczone traumy i schematy, któresprawiły, że akceptowałam takie traktowanie. Adepresja to był bezpiecznik. Wywaliła, żebymzwróciła uwagę na to, co się ze mną dzieje.Głęboko, głęboko w środku.Jest taki moment, kiedy już nie widzisz wyjścia zsytuacji. Nie widzisz światełka w tym ciemnymtunelu, którym kroczysz przecież tak długo.Tracisz nadzieję, że możesz cokolwiek zrobić i żekiedykolwiek będzie lepiej. To jest właśniedepresja. Pamiętam, jak się zastanawiałam, czyskok z piątego piętra, na którym mieszkam załatwisprawę czy trzeba jednak wejść wyżej... wpisałamw google: z którego piętra trzeba skoczyć, żeby ...przeraziło mnie, ile jest w Internecie pytań na tentemat. Czuję potworny wstyd pisząc o tym, alewiem, że czas dać mu przestrzeń. Nie maodrodzenia bez uznania prawdy o sobie. Tejpięknej, alei tej trudneji bolesnej.tym, jak byłam źle traktowana,Paradoksalnie równoległy kryzys mnie uratował.Doświadczenia osobiste sprawiły, że musiałamsięgnąć głębiej. Nic nie dzieje się bez przyczyny.Świat zewnętrzny jest lustrem. Nie ma nic nazewnątrz, czego nie ma w środku. Ludzie traktująsami sobie myślimy. Nie chodzi o to,Raczej o to, żeschematy myślenianas tak,jakoże sami jesteśmy sobie winni.wszystkodookoła potwierdzao sobie i o świecie, które nam wgrano na twardydysk w dzieciństwie. Tkwiłam w krzywdzącychtoksycznych sytuacjach i relacjach, bo idealniepotwierdzały to, co myślałam o sobie: jesteśniewystarczająca, nieważna. Na miłość trzebazasłużyć. Na uznanie pracować. Ciężko.Codziennie.A inni i tak zawsze są lepsi. JestemDDA. Całe dzieciństwo walczyłam o uznanie imiłość rodziców. A potem całe dorosłe życiewchodziłam w znajomo krzywdzące relacje. Byłoznajomo... teraz kiedy jestem po drugiejco się wydarzyło byłodla mnie.. żebym mogła to zobaczyć i uzdrowić.źle, alestronie wierzę,żewszystkodwa tygodnie, którewszystko kliknęło.tylko o tym, jakZaczęłam czytać, słuchać podcastów, oglądaćvideo wywiady. Medytowałam, godzinę dziennie,codziennie przez rok. Ćwiczyłam jogę. Robiłamafirmacje. Hipnozę, integrację emocji w oddechu,oddechy z Wimem Hoffem, morsowanie.Spróbowałam wszystkiego. Mój układ nerwowy sięregulował. Powoli wracałam do siebie.Prawdziwym przełomem byłyspędziłam w Gwatemali. TamKiedyś napiszę o tym więcej. Terazcodziennie o świcie spotykaliśmy się na porannemedytacja, potem ćwiczyliśmy jogę. Może toprzypadek,cały tydzieńpoświeciliśmy na pracę nad odwagą serca...codziennie układałam dłonie w mudrę abhayahridaya (mudry to gesty wykonywane palcami iktóre mają oddziaływać na energię całegoodwaga, żeby pójść za sercem przyszła.już wiedziałam, żezrobić coś jeszcze. Niemnie poprowadziło.wz San Marcos doCity. To była kilkugodzinna podróż.alemożetak miałobyć, żedłońmi,zciała) iZanim wyjechałamodejdę z pracy. Aleplanowałam tego. CośtaksówcemiałamSiedziałamGuatemalaCzytałamniusy w necie.Wyskoczył mi postwkolejnejmojejjakiśna FB o kolejnej sytuacji mobbinguorganizacji medialnej i pod spodem jednym zkomentarzy był komentarz byłej koleżanki zWyleciała z pracysłabej sytuacji,szczegółów nietych sytuacji było mnóstwo.kiedy ktoś odważyredakcji.wjakiejśktórejpamiętam, bo przez lataNapisała: ciekawesię powiedzieć prawdę o tym,co siędziejew tejktóra co rokuzostajeTV,pracodawcą roku.że to muszębyć ja. Napisałamsiebie,dla dlamoże nie czuli, żektórzykolegów,ich działania mogątrwało latami. Tak,Bo status quodochodzenie,Nie, to nie tylkoTych historiiGwatemaliWtedywięcmożepoczułam,Niemejla.siębali, azmienić.cośtoja zapoczątkowałamktóre zakończyło się zwolnieniami.moja historia to spowodowała.kilkadziesiąt i moja wcale nie byłabyło szybkie ibyłonajgorsza. Działanietymrazemzdecydowane. Ale dla mnie nie było odwrotu. Tewszystkie emocje, które adrenalina przez lataskutecznie tłumiła wywaliły na powierzchnię.Płakałam przez kilka dni, a płacz przyniósł ulgę.Żeby odzyskać sprawczości i zacząćodbudowywać poczucie własnej wartościmusiałam zamknąć tamte drzwi. Nikt mnie niezatrzymywał.
15-latka pomogła głuchoniememu pasażerowi, z którym nikt nie potrafiłsię porozumieć – Dziewczyna wracała do domu tym samym lotem, którym podróżował również niewidzący i nie słyszący mężczyzna.Personel mimo najszczerszych starań nie potrafił się z nim porozumiećOsoby, które próbowały mu pomóc, bez słowa sprzeciwu zgodziły się, by dotykał palcami ich twarze, niepełnosprawny próbował w ten sposób odczytać wypowiadane przez nich słowa. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego efektu.W końcu stewardessa zwróciła się o pomoc do pasażerów, pytając czy ktoś zna język migowy i jest gotów pomóc. Zgłosiła się dziewczyna, która niemal przez cały lot towarzyszyła niepełnosprawnemu mężczyźnieUsiadła na podłodze obok jego siedzenia i zaczęła zabawiać go rozmową. Mężczyzna odczytywał znaki, które pokazywała dotykając jej dłoni.Sam mężczyzna poinformował później linie lotnicze, że to był jego najprzyjemniejszy lot w życiu Dziewczyna wracała do domu tym samym lotem, którym podróżował również niewidzący i nie słyszący mężczyzna.Personel mimo najszczerszych starań nie potrafił się z nim porozumiećOsoby, które próbowały mu pomóc, bez słowa sprzeciwu zgodziły się, by dotykał palcami ich twarze, niepełnosprawny próbował w ten sposób odczytać wypowiadane przez nich słowa. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego efektu.W końcu stewardessa stewardessa zwróciła się o pomoc do pasażerów, pytając czy ktoś zna język migowy i jest gotów pomóc. Zgłosiła się Clara, która niemal przez cały lot towarzyszyła niepełnosprawnemu mężczyźnieUsiadła na podłodze obok jego siedzenia i zaczęła zabawiać go rozmową. Mężczyzna odczytywał znaki, które pokazywała dotykając jej dłoni.Sam mężczyzna poinformował później linie lotnicze, że to był jego najprzyjemniejszy lot w życiu
Szczególnie w tym wyjątkowym dniu, warto przypomnieć sobie ile twój ojciec dla ciebie zniósł i dlaczego nie wolno ci złościć się na niego podczas jesieni jego życia – "Synku...To już drugi raz w tym tygodniu, kiedy kubek wypadł mi z drżącej ręki i rozlałem herbatę. Słyszę twoje ostentacyjne westchnięcie i widzę nerwowe ruchy, kiedy sprzątasz efekt mojej nieporadności, a ja przełykam łzy.Obudziłem się w nocy w mokrej pościeli. Pierwszy raz od siedemdziesieciu lat. Rano nie kryłeś obrzydzenia, znajdując w pralce jawne dowody mojej niedołężności. Dziś już nie wypiłem herbaty do kolacji. Bałem się, ale to nic- wypiję rano.Wyszedłeś do pracy, trzaskając drzwiami chyba głośniej niż zwykle. Kiedy skończyłem przesuwać między palcami stare, drewniane paciorki, posadziłem na kolanach, zupełnie jak Ciebie kiedy byłeś mały, album ze zdjęciami. Uśmiecham się, a łzy kapią na pergamin między stronami. Na tej fotografii masz roczek. Siedzisz w samej pieluszce na dywanie. Tyle razy Cię przewijałem... Kilka stron dalej masz trzy lata i właśnie wylałeś na siebie całą miseczkę pomidorowej zupy.Ludzie mówią, że starość się Panu Bogu nie udała, a ja myślę, że jest bardzo dobrym papierkiem lakmusowym na miłość."

44 lata temu rolnik z Emilcina niedaleko Opola Lubelskiego napotkał przybyszów nie z tego świata

 – Emilcin to miejsce najsłynniejszego w Polsce bliskiego spotkania trzeciego stopnia z przedstawicielami cywilizacji pozaziemskiej.Jan Wolski 10 maja 1978 roku wracał z pola. Przejeżdżał przez zagajnik, gdy jego oczom ukazały się dwie drobne postacie – wielkości może półtora metra, o dużych głowach, płaskich, skośnych oczach i mocno zarysowanych kościach policzkowych. Postacie ubrane były w czarne kombinezony z czerwonym okręgiem na piersiach, a między palcami – jak twierdził Wolski – miały błony („płetewki”).Dwa te indywidua okazały się zachowywać bardzo „swojsko”, niczym ludzie ze wsi z czasów PRL. Gdy Wolski przyjeżdżał obok, wskoczyły na jego wóz, jakby chciały, żeby je podwiózł. Wolskiego zdziwiło, że goście pomimo niskiego wzrostu byli dosyć ciężcy, a także zaskoczył ich język – jak to określił – słowa padały drobniutko, a gęsto.Bliskie spotkanie trzeciego stopnia.W każdym razie wóz turkotał sobie spokojnie z podróżnikami, aż dojechali do polany, gdzie oczom Wolskiego ukazał się wiszący 5 metrów nad ziemią statek kosmiczny, podobny do krótkiego autobusu. Unosiły go w powietrzu cztery wiry, które znajdowały się w każdym z rogów maszyny.Mężczyzna pojął, że ma wejść do środka. Uniosła go w górę specjalna, lewitująca winda. Wewnątrz statku było chłodno i ubogo. Wolski zauważył leżące na podłodze ptaki, które ruszały się jakby w konwulsjach. W środku znajdowało się kolejnych dwóch przybyszów. Rolnik podkreślał, że cały czas czuł się bezpiecznie, a nieznajomi byli dla niego uprzejmi.Mimo iż nie znał ich mowy, zrozumiał, że ma się rozebrać. Uwagę przybyszów zwrócił zwłaszcza pasek Wolskiego. Oglądali go. Rozpinali i zapinali. Następnie obcy zbadali rolnika przy użyciu urządzenia składającego się jakby z małych talerzyków.Wolski zdawał sobie sprawę z wyjątkowości tego, co przeżył, dlatego chciał jak najszybciej podzielić się rewelacjami z rodziną. Gdy tylko dojechał do domu, zaczął opowiadać o dziwnych „zielonych ludziach”. Jego bliscy natychmiast pobiegli na rzeczoną łąkę, gdzie wedle relacji znaleźli odbite na ziemi ślady po dziwnym samolocie.O zdarzeniu zrobiło się głośno. Co więcej, kolejny świadek zaczął opowiadać o wizycie obcych. 6-letni Adaś Popiołek po powrocie z podwórka twierdził, że widział na niebie dziwny samolot podobny do autobusu.Spotkanie z przybyszami z kosmosu we wsi na Lubelszczyźnie uznano za wiarygodne i najlepiej udokumentowane spośród wszystkich incydentów z UFO, do których doszło w Polsce. Zbigniew Blania-Bolnar wydał dwie książki opisujące zdarzenie w Emilcinie, stając się tym samym gwiazdą rodzimej ufologii, natomiast sam Emilcin zaczął przyciągać tłumy turystów. W 2005 roku za sprawą Fundacji Nautilus na rzeczonej polanie stanął nawet pomnik upamiętniający przygodę Wolskiego
List starszego człowieka do syna. Dla tych, którzy złoszczą się na swoich starych już rodziców: – "Synku...To już drugi raz w tym tygodniu, kiedy kubek wypadł mi z drżącej ręki i rozlałem herbatę. Słyszę twoje ostentacyjne westchnięcie i widzę nerwowe ruchy, kiedy sprzątasz efekt mojej nieporadności, a ja przełykam łzy.Obudziłem się w nocy w mokrej pościeli. Pierwszy raz od siedemdziesięciu lat. Rano nie kryłeś obrzydzenia, znajdując w pralce jawne dowody mojej niedołężności. Dziś już nie wypiłem herbaty do kolacji. Bałem się, ale to nic- wypiję rano.Wyszedłeś do pracy, trzaskając drzwiami chyba głośniej niż zwykle. Kiedy skończyłem przesuwać między palcami stare, drewniane paciorki, posadziłem na kolanach, zupełnie jak Ciebie kiedy byłeś mały, album ze zdjęciami. Uśmiecham się, a łzy kapią na pergamin między stronami. Na tej fotografii masz roczek. Siedzisz w samej pieluszce na dywanie. Tyle razy Cię przewijałem... Kilka stron dalej masz trzy lata i właśnie wylałeś na siebie całą miseczkę pomidorowej zupy.Ludzie mówią, że starość się Panu Bogu nie udała, a ja myślę że jest bardzo dobrym papierkiem lakmusowym na miłość.Twój tata"
Pierwszym słowem, którego się nauczyła było "woda" (ang. "water"). Jej nauczyciel wziął jej dłoń, oblewał wodą i wodził palcami litery tego wyrazu. Helen szybko załapała o co chodzi i od tego momentu lawinowo przyswajała słownictwo –
Nie chcieli go wpuścić do kasynaw butach z odkrytymi palcami,więc się przebrał –
Twarda lekcja wychowania. O tym jak dziadek w jeden dzień wychował dwoje wnucząt – Pamiętam, jak nasza mama zostawiła mnie i mojego brata na wsi u dziadków. Babci wtedy nie było bo wyjechała do sanatorium. Mieliśmy osiem lat. Poszliśmy spać, rozmawiając, wygłupiając się. Dziadek mówi: - Teraz spać. Jutro wstanę wcześnie. Śniadanie o dziewiątej. Wygłupialiśmy się nadal. Zasnęliśmy koło północy. Dziadek budzi nas o 8.30: „Wstawać." Śniadanie o dziewiątej. - Tak, dziadku... I śpimy dalej. Wstajemy o 11. Kuchnia z jedzeniem jest zamknięta. Klucze u dziadka w kieszeni. Babcia pięć razy podgrzałaby nam śniadanie. - Dziadku, a co ze śniadaniem? - Śniadanie o dziewiątej. Zdziwiliśmy się, myślimy, dobrze i nie przejęliśmy się tym. - Dziadku, idziemy nad strumyk. - Idźcie. Obiad za godzinę. Poszliśmy. Wracamy o wpół do drugiej. Kuchnia zamknięta na klucz. „Dziadku?" - Kolacja o siódmej. Po kąpieli w strumieniu chcesz jeść, aż żołądek się ściska. Poza tym nie jedliśmy nawet śniadania. Za stodołą wykopano piwnicę. Były dwa trzylitrowe słoiki smalcu. Rzuciliśmy się na niego i jedliśmy palcami... 7:00. Siedzimy już przy stole. Dziadek nakłada do misek kaszę gryczaną. Zaczynamy jeść. Brat odpycha miskę: - Dziadku, nie lubię takiej. Babcia daje ze skwarkami. Dziadek po cichu bierze miskę: - Śniadanie o dziewiątej. - Nie, dziadku, nie sprzątaj. Zjem. Następnego ranka o dziewiątej usiedliśmy przy stole. Oto jak nas wychował. W dzień. Bez krzyków, kar czy bicia...

Czy jeśli mężczyzna zgwałcił kobietę, to kobieta może go zabić? A jeśli gwałtu dokonało wielu mężczyzn? Poznajcie Phoolan Devi - królową bandytów.

Czy jeśli mężczyzna zgwałcił kobietę, to kobieta może go zabić? A jeśli gwałtu dokonało wielu mężczyzn? Poznajcie Phoolan Devi - królową bandytów. – Indie to system kastowy. To kto cię urodził definiuje kim jesteś.  Jej rodzice byli rolnikami, czyli nikim. Cały ich majątek to było 0,4 hektara ziemi. Domy z takimi działkami się u nas stawia. Tam miało to wykarmić całą rodzinę. Phoolan Devi jest nikim podwójnie. Co jest największym nieszczęściem w tym kraju dla rodziców? Jeśli urodzi im się dziewczyna. Matka Phoolan Devi zawiodła, aż czterokrotnie. Wszystkie jej dzieci były dziewczynkami. Jej rodzina kłóci się o te nędzne skrawki majątku. I teraz nadchodzi pierwszy zwrot akcji.  Syn brata jej ojca Majadin chce na ziemi zasadzić coś nowego. Coś co przyniesie większe zyski. Aby to zrobić trzeba wyciąć drzewo z działki. Drzewo ma być jednak posagiem Phoolan Devi. Jej szansą na lepszą przyszłość. Wściekła 11 letnia dziewczynka atakuje krewnego. Obraża przy każdej okazji. Trwa to tak przez kilka tygodni.  W końcu razem z siostrami siada na ziemi Majadina i w proteście zamiera. Nie można jej zmusić, żeby wróciła do domu. Majadin ją szarpie. Bije. Nieprzytomną tłucze ją cegłą. Rodzina ma jej dość. Pod wpływem Majadina wydają ją za mąż za faceta z okolicy. Wymieniają ją za krowę. Maż jest starszy od niej trzykrotnie. Bije ją. Gwałci. Phoolan Devi ucieka od niego do rodzinnego domu Dwunastolatka, sama na piechotę, idzie przez kilkaset kilometrów. Kobiety w Indiach nie zostawiają jednak mężczyzn. - Zhańbiłaś nas - mówi do niej matka. - Nie masz innego wyjścia. Musisz popełnić samobójstwo. Skocz do studni. Studnia jest czymś co będzie często powtarzać się w jej życiu. Dziewczyna nie skacze. Rozważa to, ale ostatecznie nie skacze. Rodzina ją jednak zwraca jak zagubione zwierzę. Rodzina boi się wytykania palcami. Kobieta w tej kulturze jest nikim. Reputacja jest wszystkim. Mąż ostatecznie i tak ją porzuca. Teraz Phoolan Devi staje się wyrzutkiem. Staje się nieczysta. Nie może sama zaczerpnąć wody z wioskowej studni. Żyje na marginesie, jako ta łatwa, ta wzgardzona, ta zbuntowana, ta, która mając w nosie opinie innych - sama kąpie się nago w rzece. Jest kłopotem. Majadin oskarża ją o obrabowanie jego domu. Nie wiadomo czy coś takiego miało w ogóle miejsce. To w Indiach bez znaczenia. Jest oskarżona przez mężczyznę. Phoolan Devi trafia do aresztu. Spędza tam miesiąc. Policjanci - kumple Majadina wielokrotnie ją gwałcą. Jest śmieciem. Siedzi w kącie celi, gdzie gapią się na nią szczury. Ciemność i czerwone oczy.Nie ma nic potężniejszego, niż przełomowa chwila z której potrafimy skorzystać. Ta chwila nadchodzi dla Phoolan Devi, kiedy wychodzi z więzienia. Młoda dziewczyna trafia do grasującej w okolicy bandy.Prawdopodobnie sprzedał ją bandytom Majadin. Ale istnieje również szansa, że sama się do nich przyłączyła. Szukając jakiejkolwiek wspólnoty, Przez 72 godziny szef bandytów na przemian gwałci ją i bije. Wtedy jego zastępca Vikram podchodzi do niego i strzela mu w łeb.Dziewczyna mu się podobała. Chcę ją dla siebie. Phoolan Devi staje się jego kochanką. Razem zaczynają grasować po okolicy. Porywają, zabijają, włamują się do bogatych domów. Zdobyte pieniądze oddają biednym. Zabijają gwałcicieli. Robią to seryjnie. Phoolan Devi kastruje swojego byłego męża. Wymusza na Majadinie zrzeczenie się majątku. Staje się nagle miejscową legendą. Kobiety są z niej dumne. Jej uosobieniem tej która na własną rękę odzyskała honor. Tej która karze zło.Kochanek uczy ją jak żyć, jak myśleć. Mówi jej coś, co ona zapamiętuje na całe życie: jeśli chcesz kogoś zabić, zabij 20 osób a nie jedną. Jak zabijesz 20 - będziesz sławna. Zabijesz jedną staniesz się morderczynią i po prostu cię powieszą.Vikram zostaje nagle zabity przez dwóch nowych członków bandy. To zemsta za zastrzelenie poprzedniego przywódcy. Phoolan Devi traci władzę. Zostaje uwięziona w wiosce o nazwie Behmai. Przez trzy tygodnie siedzi w ciemnej, brudnej chacie. Co wieczór o północy drzwi się otwierają i jest seryjnie gwałcona przez mężczyzn w wiosce, wchodzą jeden po drugim. Jeden z zabójców jej kochanka wyciąga Phoolan Devi za dnia z chaty i każe przynieść sobie wody ze studni. Kobieta odmawia. Mężczyzna zdziera z niej koc.Naga kobieta idzie przez wioskę do studni. Zgromadzeni licznie mężczyźni się z niej śmieją. Drwią. Zapamięta to wszystko. Nie będzie chciała później o tym mówić, ale zapamięta to wszystko. Uwalniają ją przyjaciele, zakłada własny gang. Siedemnaście miesięcy później w Walentynki wraca do Behmai.  Jej banda jest przebrana za policjantów. W zemście zabijają 22 mężczyzn z wioski. To wydarzenie później ma nazwę : masakra w dzień św. Walentego.Zaczyna się obława już prawdziwej policji. Królowa bandytów ukrywa się dwa lata. W końcu negocjuje z rządem swoje poddanie się. Jest popularna wśród biedoty.Kochanek miał rację, wyrok jest umiarkowany. Zostaje skazana tylko na 11 lat więzienia - bez procesu. Wychodzi w 1994 roku. Zakłada ruch walczący o prawa kobiet, zostaje nawet wybrana do indyjskiego parlamentu.  Gnie 25 lipca 2001 roku w zemście za maskarę w Behmai. Zabija ją trzech zamaskowanych mężczyzn. Miała 38 lat. Kółko się zamyka.
 –  .  Anna-Maria Żukowska £r #Lewlc...  15 g. :NB ile % Pańskich @K_Stanowski gości w#HejtPark to kobiety? Odpowiem. Wprogramach prowadzonych przez Pana - dotej pory ZERO. Nigdy nie zaprosił Pan kobiety.Boi się Pan czy co?Q 186      tl 28 188 <Krzysztof Stanowski @K_Stanow...   12 g.I Z tego co wiem, czterech moich gościidentyfikowało się jako kobiety, więc proszęusunąć ten nieprzyjemny dla nich tweet.Q 41        t_"l 49        V 1 257 <. Anna-Maria Żukowska &r #Lewica... 2 g. :Które osoby? Proszę je wymienić.Q 9        tl 1 O 9 <Krzysztof Stanowski @K_Stanowski • 2 g.I To jest ich prywatna sprawa, nie rozumiem jakpani może misgenderyzować moich gości ijeszcze chcieć ich wytykać palcami w tymnietolerancyjnym społeczeństwie.
Źródło: twitter.com
Kolejny dzień, kolejny ksiądz z zarzutami – "Według prokuratury proboszcz z Gorc zmuszał dziewczynki do odbywania stosunków oralnych, penetrował je palcami, nakazywał dotykać swojego penisa. - Wstyd, że takie rzeczy im robił. Ale był dobrym gospodarzem, dużo budował - słyszymy od parafian." Ksiądz pedofil był lubiany. "Choć ludzie w parafii wiedzieli, jaki smród się za nim ciągnie"

Jestem nauczycielką i mam serdecznie dość. Czuję się, jak królik doświadczalny

Jestem nauczycielką i mam serdecznie dość. Czuję się, jak królik doświadczalny – Od ponad 20 lat pracuję jako nauczyciel. Wybrałam ten zawód naprawdę z pasji i powołania. Wierzyłam, że praca z młodymi ludźmi może zmienić obraz rzeczywistości, a już na pewno przyszłości. I nadal w to wierzę, nadal jestem przekonana, że to jakie będziemy mieć społeczeństwo za kilka, kilkanaście lat, zależy w ogromnym stopniu od tego, jakich nauczycieli na swojej drodze spotkają uczniowie.I tak jak poczucie misji we mnie samej nie umarło, tak stopniowo zabijają ją wszystkie okoliczności i ludzie, którzy już dawno przestali szanować nauczycieli, jak i oni sami, bo skaczemy sobie do gardeł bardziej niż kiedykolwiek.To, że nauczyciele są bardzo poróżnioną grupą zawodową wiadomo nie od dziś. Zawsze ktoś chce coś przeciągnąć na swoją stronę. Nigdy nie stanęliśmy obok siebie ramię w ramię, by zadbać o nasz status i warunki pracy. Okej, wyjątkiem mógł być strajk w 2019 roku, ale jak wiadomo i tam na końcu zaczęło się szarpanie, były kłótnie, wykluczenia i ostracyzm.Od roku pracujemy w trybie zdalnym. Nagle się okazało, że w naszym kraju wszyscy są specjalistami od edukacji. Nikt nie słuchał nas – nauczycieli, którzy mówili, że postawienie nas nagle w sytuacji, na którą nikt nie jest przygotowany, wymaga czasu i przystosowania się do nowych warunków. Okazało się, że tu i teraz wszyscy nauczyciele muszą wiedzieć, jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości. I jasne są wśród nas ci, którzy świetnie sobie poradzili, którzy dostali wsparcie dyrekcji albo koleżanek i kolegów z pracy. Prawda jest jednak taka, że znowu zostaliśmy pozostawieni sami sobie, rząd nie przygotował żadnego wsparcia, szkoleń, warsztatów z nowych technologii, których można by używać w edukacji. Nic się takiego nie wydarzyło nawet po wakacjach. I naprawdę rozumiem rozgoryczonych nauczycieli, którzy zwyczajnie stracili motywację do pracy. Bo to my wysłuchujemy utyskiwań rodziców, to nas nierzadko obarcza się odpowiedzialnością za naprawdę kiepską kondycję psychiczną naszych uczniów. Ale to, że od dawna mówi się o zmianie systemu edukacji, o wprowadzeniu nowych rozwiązań, o przeładowaniu podstawy programowej, odejściu od oceniania wszystkiego i na oślep… O tym nikt nie pamięta i nie wspomina, mam wrażenie, że jesteśmy niewidzialni i niesłyszalni zupełnie. Ale tak, zawsze ktoś musi być winny, więc dlaczego i nie tym razem nauczyciel, najmniejszy tak naprawdę trybik w całej tej edukacyjnej machinie.Przypomniano sobie nagle o nas, gdy rząd wpadł na pomysł testowania nauczycieli na COVID-19. Okazało się, że stanowimy tak liczną grupę, że to na nas można wykonać przesiewowe testy i zobaczyć, jak epidemia rozprzestrzenia się w społeczeństwie. Świetnie, testy w styczniu i w lutym. Teraz? Kiedy większość z nas przeszła już zakażenie koronawirusem, kiedy zamykaliśmy szkoły, bo ludzie chorowali, byli na kwarantannach i nie miał kto uczyć? Nie wierzę, podobnie jak większość moich koleżanek, że nagle ktoś wspaniałomyślnie wpadł na pomysł, że od dziś będziemy chronić nauczycieli. Wykorzystuje się nas do sprawdzenia, jak wygląda sytuacja epidemiczna w naszym kraju. Przecież eksperci w sierpniu mówili: przetestujcie w szkołach jedną na dziesięć osób, to da wam obraz tego, jak duże jest ryzyko otwarcia szkół. No ale przecież są mądrzejsi od podejmowania tak ważnych, bo dotyczących naszego zdrowia i życia, decyzji.Przy wykonywaniu testów toczą się zaognione debaty, bo jedni chcą się testować, inni nie. Jedni uważają, że to nasz obowiązek, drudzy, że farsa, w której nie powinniśmy brać udziału. I znowu podział, znowu wytykanie jednych i drugich palcami, wskazywanie tych nieodpowiedzialnych i tych głupich, co to idą za tym, co tłum powie. Nie ma tu miejsca na indywidualne racje, argumenty i postawy.A teraz szczepionki. Minister Czarnek szumnie zapowiadał, że udało mu się wynegocjować, że nauczyciele znajdą się w pierwszej grupie szczepień. Że im szybciej zostaniemy zaszczepieni, tym łatwiej będzie można wrócić do stacjonarnego trybu nauczania, który nam wszystkim – nauczycielom, rodzicom, a przede wszystkim uczniom, jest potrzebny.I co się okazało? Zaszczepimy nauczycieli, ale najtańszą szczepionką. Szczepionką, która, co można przeczytać na stronie Ministerstwa Edukacji i Nauki, ma 60 proc. skuteczności. Kim my jesteśmy? Ja dziś się czuję, jak królik doświadczalny. Czuję się tak od roku. I to nie jest dyskusja na temat tego, czy warto się szczepić czy nie. Choć już pojawiają się głosy podziału (a jakże!) wśród nauczycieli, że jedni nie będą pracować z tymi, którzy się nie zaszczepią, a drudzy, że idiotami są ci, którzy na szczepienie się zdecydują. Wielu z nas chce poczekać, zobaczyć, jakie są skutki uboczne, czy po szczepieniu będziemy w stanie pracować, czy jednak trzeba będzie wziąć na kilka dni L4. Tego dziś nie wiemy, wiemy natomiast, że znowu ktoś chce coś ugrać kosztem nauczycieli. Nie traktuje się nas poważnie. Ja osobiście się boję, nie wiem, co robić. Chciałabym móc sama zadecydować, jaka szczepionka zostanie mi podana i wybrać tę najbezpieczniejszą, najbardziej sprawdzoną. Tylko dziś nie mam na to za bardzo szans. Ryzykować, szczepić się, gdy za chwilę się okaże, że i tak zachoruję, bo skuteczność szczepionki jest faktycznie na niskim poziomie?Mam serdecznie dość… Wielu z moich kolegów i koleżanek odchodzi ze szkół. Przez wiele lat żyliśmy jakąś iluzją, że może coś się zmieni, może w końcu zacznie się nas dostrzegać nie tylko przez pryzmat systemu, w który zostaliśmy włożeni, ale słuchać naszych głosów. Dziś jak w soczewce odbija się stosunek władz i społeczeństwa do nauczycieli. Już teraz słyszę: no tak, dostaną szczepionkę i jeszcze marudzą, siedzą w domach i piją kawę, za chwilę dwa miesiące wakacji. Nie mam siły tego dźwigać, nie mam siły motywować się do pracy, choć kocham moich uczniów, oddałabym im serce, ale rzeczywistość skutecznie zabija moją pasję… Może czas poszukać innej