Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 121 takich demotywatorów

 –  Obiecuję całe wiadro robaczków w przyszłym roku
Raz! –
Dlatego nie przewozi się wiader z farbą w bagażniku –
Byłem dzisiaj na siłowni, gdzie jest cały rząd bieżni, no będzie z 10. Po 15-minutowej rozgrzewce, tak jak Pan Karmowski przykazał, zastosowałem się do regulaminu i poszedłem po papierowy ręcznik i płyn dezynfekujący – Jak wróciłem, to trochę się zamyśliłem i kurde pech chciał, że wyczyściłem bieżnię obok, zamiast tej, na której biegałem. Najgorsze, że widziały to dziewczyny, które ćwiczyły za mną na orbitrekach. Kątem oka zauważyłem, że się uśmiechają. Nie chciałem wyjść na idiotę, więc zacząłem czyścić wszystkie bieżnie po kolei. Zauważyłem gdzieś w kącie wiadro i mopa, więc wlałem dwie nakrętki ajaxu i przejechałem całą salę. Ogólnie nie palę fajek, ale sprzątaczka się mnie spytała czy idę na szlugę, więc skoczyłem z nią i pomarudziliśmy trochę, że dużo dzisiaj roboty. Jutro zaczynam o 6 rano
Gdy nie mogłeś pojechać na Pol and Rock, ale chcesz poczuć ten klimat –
Jedna z najkrwawszych wojen w średniowiecznych Włoszech toczyła sięo dębowe wiadro –
Do plastikowego wiadra –
 –
Dżentelmeni nie wyginęli jeszcze –
0:09
Robienie sztucznego śniegu –
0:38
Jegomość widoczny na zdjęciu przyszedł na jedną z najbardziej uczęszczanych ulic Katowic, niosąc ze sobą wiaderko oraz rolkę papieru toaletowego. Kiedy naszła go ochota, spokojnie opuścił spodnie, nasrał do wiadra, po czym zabrał wiadro i oddalił się w swoją stronę – Menele mają coraz większą kulturę
Nie żyje Roger. Muskularny kangurbył gwiazdą internetu – 12-letni samiec padł w rezerwacie w Australii. Był sławny w mediach społecznościowych dzięki swojej imponującej muskulaturze.Jako dorosły kangur miał 2 metry wysokości i 89 kg wagi. Według jego opiekuna zawsze wyróżniał się spośród innych samców wzrostem i muskulaturą. Stał się sławny w 2015 r. Na profilu Kangaroo Sanctuary Alice Springs na Facebooku zaczęły pojawiać się zdjęcia Rogera miażdżącego metalowe wiadro, co miało być jego ulubioną rozrywką

Idzie zima - dobre porady zawsze w cenie:

 –  W KOLE NIE W RAZIE GDYBYŚ MUSIAŁ Kóio POWKRĘCAJ KILKUCENTYMETROWE OPONY NIE BĘDZIESZ JUŽ POTRZEBOWAC ŁAŃCUCHOW NA SNIEGU SILNIK ROZGRZEJE SZYBCIEJ JESLIUTKASZ WYDECHOWA TENISOWA ZOSTAWSILNIK WŁĄCZONY W TRAKCIE DZIĘKI TEMU OLEJ NIE ZAMARŽNIE CHIODNICZY NA wone— ZA MOCNO o,TEJ RORZE ROKU DALEJ,ZESKROBUJESZ RĘCZNIE SZYBYOŔ ZAGOTUJ WIADRO WRZĄTKU WYLEJPROSTO NASZYBĘ* MOŽESZ TEŽWSADZIC PAPIER ŚCIERNY ZA WYCIERACZKI JE NA KILKA MINUT
 –
Moje plany na nadchodzącyciepły weekend –

Dieta cud naprawdę istnieje:

 –  Chcecie schudnąć? Jedzcie żelki! Ale nie takie zwykłe. Słuchajcie, opowiem wam historię.Byłem sobie ostatnio w Tesco i zdałem sobie sprawę z tego, że chyba z dziesięć lat nie jadłem żelków. Stoi facet, lat trzydzieści pięć, łysina się zaznacza zakolami większymi niż ma Amazonka w górnym biegu, i ogląda żelki jak mały knyp. No i upatrzyłem sobie - Haribo sugar free. No spoko, bez cukru to może mi dziąseł nie wypali bo słodyczy to nie jadłem w hooy długo. Kupiłem sobie taką paczkę 2kg i szczęśliwy podbijam do kasy. Za mną jakiś starszy pan. Stuka mnie w ramię i mówi:-Tylko pan ich nie jedz za dużo, bo jak wnuczce kupiłem to dwa dni z kibla nie wychodziła.Nie dałem o to najmniejszego jebania(od kiedy mój bratanek zjadł całego szluga i wysrał kiepa nic mnie już nie zdziwi, ale to temat na osobną historię), zapłaciłem za wszytko i wychodzę. Ale po jakimś czasie dałem jebanie. I pomyślałem sobie "a hooy, spróbuję."Wbijam do domu(oczywiście nie mówię dzień dobry bo mieszkam sam, żadna nie odważy się spojrzeć na moje piękne, kuliste ciało), jem sobie obiadek, i coraz bardziej myślę o żelkach. Szybko wpieprzyłem mielone(sprzed 4 dni, ale tbw) i otwieram paczkę. Te misie, matko, jakie piękne! Żebyście wy to widzieli. To nie jakieś tam zwykłe żelki pizdryki ze sklepu, tylko dosłownie każdy miś patrzy na ciebie i się uśmiecha. Pragnie, żebyś go wchłonął. No i zacząłem je wchłaniać. W międzyczasie zadzwonił dzwonek do drzwi - jak się okazało, brat wpadł z ww. bratankiem. No i tak siedzimy sobie, my z bratem po kawce, młody prawilnie spija soczek z wysokiej szklanki jak browara. Ojebaliśmy może ze trzy czwarte tej paczki(tak z półtora kilo), kiedy usłyszałem bulgotanie. Ale to nie takie bulgotanie jak bączek w wannie, tylko takie jak to wyśpiewują mnisi z Tybetu czy innego zapizdowa. Młody czerwony, spuścił łeb, zdążyłby nawet szklankę po tym soku umyć zanim to bulgotanie ustało.-Tata, kupa.-No słyszęNo i jak brat wstawał, to tylko spojrzał na mnie oczami jak 5 złotych i jak nie pierdolnął bączura, to myślałem że mu spodnie rozerwie. Brzmiał dosłownie jak stary Wartburg, i to przez dobre 10 sekund.-Coś ty nam kurwa dał?-No zwykłe że... - i nagle jakbym dostał pięścią w brzuch. Tak mnie skręciło, że się zjebałem z krzesła. No i zjebałem.Co potem się działo to była fekaliopokalipsa. Młody oczywiście nie doszedł do kibla, zasrał próg w kuchni i kawałek przedpokoju. Brat w ostatniej chwili podłożył sobie garnek, fajny taki nowy, pięciolitrowy, i w trzy sekundy się z niego wylało. Kurwa nie dość, że garnek zasrany, to jeszcze brat się patrzy na mnie jakbym nie wiem co mu zrobił. A ja sram na podłogę i krzyczę z bólu, bo mnie skręca jakby mnie zombie gryzły. Brat wtóruje, młody wyje sopranem. No istny performance, oprócz wrażeń wizualnych mamy jeszcze śpiew i breakdance w konwulsjach.Po pięciu minutach pierwsza fala ustąpiła. Co za debil wymyślił żelki-misie, które w jelitach zmieniają się w niedźwiedzie polarne? Brat patrzy na mnie, ja na brata, młody patrzy tępym wzrokiem przed siebie. Nawet on czegoś takiego z siebie nie wyrzucił, a oprócz wcześniej wspomnianego szluga ma na swoim koncie więcej podobnych wyczynów. Już zacząłem iść po wiadro, i to był dobry odruch. Druga fala przyszła tak niespodziewanie, że ledwo zdążyłem kucnąć nad wiadrem. Młody popuszcza jakieś mokre bąki, a ja kurczowo trzymam się drzwi od łazienki podczas gdy furia szatana niszczy wiadro. Brat siedzi wyczerpany na krześle i mówi:-O, dobra. Ten będzie suchy.Po jego twarzy wywnioskowałem, że nie bardzo. Zaraz zaczął się zwijać i spadł z tego krzesła, prosto we wcześniej pozostawione przez niego gówno. Ta fala trwała jakieś dwadzieścia minut, i czułem że jak przyjdzie jeszcze jedna to wysram materię pozakosmiczną, bo gówna to tam już nie będzie. W międzyczasie słyszę stukanie w rury. Jakby ta stara raszpla z piętra niżej wiedziała przez co przechodziliśmy, to już by co najwyżej w wieko trumny mogła pukać.Do czwartej fali byliśmy już przygotowani niemal strategicznie - młody zajął kibel bo najwygodniej, a my z bratem siedzimy oparci dłońmi o brzeg wanny. I czekamy. Nagle jak lecącego Apache wroga słyszę takie łopotanie. I zaczyna się desant, który trwa kolejne czterdzieści minut. To już był rekord. Nie wiedziałem, że mam w sobie tyle czegokolwiek - myślałem w pewnej chwili, że jelitom już się popierdoliło do reszty i zaczęły się wywijać na lewą stronę. Nagle walenie do drzwi.-Spierdalać!-Panie Gównalski, otwierać! Policja!-Sram!-Gówno mnie to obchodzi! Otwierać!-Pięć minut!Jelita pozwoliły mi wstać po dwunastu. Otworzyłem drzwi, i nie zdążyłem nawet przyjrzeć się policjantowi, bo pierdolnął na glebę jak kawka XD raszpla szepnęła tylko "o boże" i zaczęła zbiegać po schodach. Dała radę zejść po dwóch zanim zgasły jej światła. Zamknąłem drzwi(przy okazji wychlapując trochę niedźwiedziego łupu na klatkę schodową), i zdążyłem dojść do drzwi od łazienki, kiedy się znowu zaczęło. Czułem, jak gorąca magma opuszcza mój wulkan i tworzy nowe połacie lądu na podłodze mojego przedpokoju. Było tam wszystko - rzeki, małe pagórki i dolinki, nawet coś na kształt naszej komendy policji. Zrezygnowany brat z tępym wzrokiem osunął się dupą do wanny i tak już siedział w środku, stopniowo robiąc coraz głębszą błotną kąpiel. Mówię wam, wyglądało gorzej niż te kible w "Trainspotting."Koniec końców, spędziliśmy jakieś sześć godzin walcząc z tymi niedźwiedziami. Młody miał mniej w sobie więc po czterech godzinach tylko siedział w rogu kibla i cichutko płakał. Mieszkanie było wynajęte, więc trochę przyps, bo posprzątać trzeba. Po czterech dniach było w miarę ok(poza smrodem), a worki wyjebałem do lokalnej oczyszczalni ścieków bo po godzinie spuszczania w kiblu zapchałem i zrobił się mały wylew. Myślałem, żeby zacząć to gówno ściągać z podłogi jak wodę z akwarium (wiecie, gumowa rurka, zasysanie i lecimy), ale w ostatniej chwili brat mi wyrwał węża z ręki i pierdolnął nim w głowę. Jak znosiłem worki po klatce schodowej to wylewałem trochę pod wycieraczkę tej starej psiochy, niech ma to zdarzenie w pamięci do końca swojego życia XDEpilog: zgubiłem tego dnia 12 kilo. DWANAŚCIE. Niech mi żadna Ewa Koniakowska czy inna Mela B nie pierdoli, że jej dieta jest skuteczniejsza. Po tym, jak tydzień nie było mnie w pracy wyjebali mnie z firmy ochroniarskiej. Zatrudniłem się w restauracji. I jak przychodzą jakieś gnojki które są za głośno to daję im miseczkę żelków "dla szanownych klientów." Przecież się gówniarze (hehe) nie przyznają rodzicom, że wpieprzały słodycze. A ja mam ubaw, widząc ich skręcone małe ryje XD brat dalej się do mnie nie odzywa, ale myślę że mu niedługo przejdzie.
Świetny pomysł na oczyszczanie plaż, dopóki nie obczają tego jakieś Janusze –  BEACH LITTERA FREE COFFEEIF YOU COLLECTA BUCKET OFRUBBISH OFFTHE BEACH.BUCKETS AVAILABLEFROM THE CAFÉ.EVERY LITTLE HELPS
Najważniejsze to mieć pomysł –  Stary farmer miał staw na tyłach ogrodu.Pewnego wieczoru postanowił tam pójść.Przy okazji wziął wiadro aby z ogroduprzynieść trochę owoców. W miarę jakzbliżał się do stawu słyszał coraz głośniejszehałasy i krzyki. W końcu dotarł nad staw ioczom jego ukazało się kilka kąpiących sięnago młodych kobiet. Na widok farmerakrzyknęły:- Nie wyjdziemy, dopóki pan nie odejdzie!Stary farmer zmarszczył tylko brew ipowiedział- Nie przyszedłem tu po to, żeby oglądaćjak pływacie nago, ani po to aby waszmuszać do wyjścia z wody - tu farmerpokazał trzymane w ręku wiadro - tylko poto, żeby nakarmić aligatora
I teraz ja mam je wszystkie przygotować?! –
Wszyscy z biurze się zastanawiali, czemu tak szybko znika woda z dystrybutorów –