Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 352 takie demotywatory

Napisała list do męża, który skradł serca tysięcy kobiet. Bo gdy kobieta nie chce być wieczorem dotykana przez męża, to na pewno ma ważny powód: – "Drogi mężu,Oto dlaczego twoja żona nie chce być przez ciebie dotykana w nocy.- Ponieważ dzisiaj spędziła godzinę, kłócąc się z waszym synem o to, żeby zjadł coś innego niż zawsze,- ponieważ godzinę po umyciu włosów (pierwszy raz w tym tygodniu) wasz syn zwymiotował na nie,- ponieważ ma na sobie ubranie pobrudzone lepkimi rączkami dzieci, choć nałożyła rano świeżo uprane,- ponieważ, gdy tylko udało jej się czymś zająć dzieci i pójść do toalety, po chwili przybiegły, a jedno z nich wrzuciło do muszli klozetowej zabawkę, która pływała tuż obok jej kupy,- ponieważ przez cały dzień nie udało jej się zrobić niczego, a ma mnóstwo zaległej papierkowej roboty,- ponieważ jej mózg jest zmęczony, bo cały dzień śpiewała w kółko tę samą ulubioną piosenkę ząbkującemu synkowi,- ponieważ wstała dziś o świcie, żeby popracować, zanim dzieci się obudzą, a i tak dostała opieprz od szefa, że nie wysłała zaległej prezentacji,- ponieważ cały dzień krzyczała w poduszkę, żeby nie wrzeszczeć na dzieci i być przerażającą mamuśką,- ponieważ, gdy wieczorem weszła do wanny, żeby się wykąpać i w końcu wydepilować nogi, wasz młodszy syn wszedł do wanny i zrobił siku,- ponieważ kiedy to pisała, dzieci nie chciały zasnąć i trzymała je na kolanach, a ty nie wróciłeś jeszcze z pracy do domu.Co więcej, jeżeli dzieci wstaną jutro znowu o 6 rano, to też nie masz na co liczyć kolejnego wieczoru"
Chętnie do nich pójdę! –

Miał się tylko zająć kotem żony. Nie uwierzysz co mu się przytrafiło. Ponoć autentyczna historia opisana przez jednego z użytkowników na pewnym forum:

Miał się tylko zająć kotem żony. Nie uwierzysz co mu się przytrafiło. Ponoć autentyczna historia opisana przez jednego z użytkowników na pewnym forum: – „Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy – a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani.Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu.Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako ze to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów.Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj – niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuweta, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono cale życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, ze kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wyp***ć wiec. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, ze trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane – ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść – taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę up***ł – a wtedy wiadomo – wąż.Dobrze wiec, uporządkuję: żona – delegacja, ja – praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się tez chce. Idziemy razem – ja toaletka, okienko uchylam, papierosek (bo żona będzie za trzy dni – wiec spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno.No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały sk***l jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja p***ę. Nie, ni ch***ja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest k***a za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut – oż k***a, no to nie mogło mi się zdawać – coś ciężkiego poszło w pion. K***a, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot k***a popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.Lecę k***a na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona – nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego z białą krawatka, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale ch***j, najpierw do piwnicy – zbiegam po schodach, słucham – coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury – miauczy – jest, k***a, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to ch***j, przynajmniej będę miął jego truchło i powiem, ze kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ch***ja trefla, ze kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni ch***ja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten głąb zamiast przyjść do mnie to chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No powaliło i mnie, ze tu stoję i jego (kota) Tak przez pól godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni ch***ja, uparł się i nic tylko rura do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda – fight fire with fire – ogień zwalczaj ogniem.Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla – geberit i woda w dół – bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach – podziałało. Wbiegam do piwnicy i k***a koniec świata. Nie ma moich deszczułek – no może z jedna, cala prowizoryczna tama poszła w ch***j i kota tez nie słychać już. K***a, gdzie ta rura teraz idzie – coś mi zaświtało, że kanalizacją w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów – może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.Biegnę na ulicę, jest studzienka – mam nadzieje, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery – najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy – mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny – poszło, aż zakurzyło. Po jaka cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam – ciemno jak w d***e, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. K***a, mam w aucie, ch***jową, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije – przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko święcą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w druga stronę. No ja p***ę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali te pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, tobędzie po złości.Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwile do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w p***u. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie w***ł, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, k***a, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz ch***j złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu k***a powiedzieć? Ze przepycham kotem kanalizacje? Idźżesz w ch***j, pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie tez wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach – a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywa. Niech ma za swoje.Wracając do kota – bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, wiec do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienka, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. K***a, drugi sąsiad przyszedł – po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa – ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia – spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ch***ja, to go musi wygonić albo utopić.Lecę na ulice, woda wali na brezent aż huczy, a tego s***a dalej nie wylało z kąpielą. K***a mać, urwało się wszystko w p***u i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki – w ch***j – jak się to gdzieś przytka, to będę miał p***e. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten p***y dekiel. Wchodzę – a ten s***l kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja p***ę! Jak on k***a wyszedł, którędy? Ano k***a wziernikiem w piwnicy – zostawiłem otwarty. Ja k***a stoję i marznę a ten gnojek tarza się w mojej pościeli. Z***ę! Przerobię na pasztet! I jeszcze z radości włazi na mnie. K***a mać. Przynajmniej kuleje.Straty: z***e łazienki, w obu przelała się woda z wanien, z***a piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyrzucenia, brezent z reklamą firmy – poszedł w ch***j, latarka – w ch***j, pogrzebacz w ch***j. Afera na ulicy jak ch***j
Mało znane zdjęcie Roberta De Niro siedzącego na sedesie w redakcji... "Gazety Poznańskiej" – De Niro pojawił się w redakcji gazety w 1991 r. na zaproszenie ówczesnego właściciela "Poznańskiej" Wojciecha Fibaka. Nie skończono jeszcze remontu toalety, gdzie m.in. nie postawiono kabin, co tak się spodobało aktorowi, że zaproponował zrobienie takiej fotografii. Więcej o tej historii w źródle
"Najbliższe toalety znajdują się obok restauracji i kawiarni" –  The nearest toilets are located by the IKEA Restauran & Cafe
Szklane ściany toalety w dwuosobowym pokoju hotelowym – Ktoś ogłosił konkurs na najgłupszy pomysł i jego realizację?
Na nic wychowanie, cham i tak chamem zostanie –  TOALETAZ POWODU NIESZANOWANIA CZYSTOŚCI PRZEZ KLIENTÓW TOALETY NIECZYNNE DO ODWOŁANIA!!!
 –
+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Wnoszenie lodówki na 4 piętro. Mężczyźni vs. kobiety: – Jak kobiety wnoszą lodówkę na 4 piętro:1. Przygotowanie planu logistycznego. 2. Telefony do Basi, Kasi, Asi, Joasi. 3. Przygotowanie rękawic, ubrań roboczych. 4. Tydzień później, lodówka przyjeżdża dokładnie o 17:34:21 5. Zgodnie z planem, gospodarz bierze za dolny lewy róg, Asia za dolny prawy, Basia za górny lewy, a Joasia za górny prawy. Kasia idzie przodem, otwiera drzwi i przepędza gapiów/sąsiadów. 6. Basia krzyczy, że ją dłonie bolą i potrzebuje zmiany z Kasią. 7. Zmieniają się. Basia zaczyna pisać sprawozdanie 8. Dobra, chwila przerwy, żeby się napić. 9. I strzelić fotkę na fb 10. I w zasadzie Asia chce do toalety, więc przerwa. 11. Po 15 minutach każdy na ustalonym miejscu, wnosimy. 12. Dobrze idzie, pierwsze półpiętro za nami, jeszcze 7 takich i będzie można pochwalić się na wszystkich możliwych portalach społecznościowych, że kobiety też mogą. Jak mężczyźni wnoszą lodówkę na 4 piętro: 1. Cześć Janusz/Stefan/Sąsiad/szwagier/brat, za 10 minut przywiozą mi lodówkę, chodź mi pomóż.2. Wnoszą lodówkę
Problemy współczesnych ludzi –  O MATKO!!PRAWIEPOSZEDŁBYMDO TOALETY BEZTELEFONU!:O
Do ludzi, którzy ciągle pytają dlaczego laski chodzą razem do toalety - Hermiona z Harrego Pottera chodziła sama i została zaatakowana przez trolla –
Amerykanin przyleciał do Polski na wycieczkę. Podczas postoju na stacji paliw, kiedy korzystał z toalety, jego autobus odjechał. Nie miał przy sobie telefonu a dodatkowo nie był w stanie porozumieć się z pracownikami stacji. Z pomocą przyszli policjanci – Dyżurny tomaszowskiej policji otrzymał informację, iż na stacji paliw przy trasie S8, jest zagubiony obcokrajowiec. Obsługa nie potrafiła porozumieć się z mężczyzną, który nie znał języka polskiego. Amerykanin  był roztrzęsiony i zdenerwowany. Policjanci z Czerniewic, ustalili, iż mężczyzna jest obywatelem USA. Do Polski przyjechał na wycieczkę objazdową i kiedy był w toalecie jego autobus odjechał. Mężczyzna w autokarze zostawił wszystkie rzeczy łącznie z dokumentami i telefonem komórkowym. Nie mógł nawiązać kontaktu z ludźmi z którymi podróżował. Policjanci ustalili kierującego autokarem oraz jego numer kontaktowy. Poinformowali kierownika wycieczki, że na stacji paliw został jeden z jej uczestników. Na miejsce została wezwana taksówka, która zawiozła zgubę na lotnisko. Dzięki sprawnemu działaniu policjantów z Czerniewic mężczyzna mógł bez większych problemów wrócić do domu
Wreszcie zrobili wygodne toalety dla psów –
"Gra o Tron" w wersji polskiej –  Szczerba z immunitetem do toalety bez kolejkiPoseł PO Michał Szczerba, który bierze udział w Forum Ekonomicznym w Krynicy, naraził się uczestnikom. Omijając długą kolejkę skorzystał z toalety. Na uwagę dziennikarza, że tak się nie robi, rzucił: Ja pana zapamiętam.
To chyba najgorsza randka w historii randek. Chłopak umówił się z dziewczyną z Tindera i wylądowali w jego mieszkaniu – Ona musiała skorzystać z toalety i zatkała swoim gównem kibel. W akcie desperacji wybrała je z toalety i wyrzuciła przez okno, a potem utknęła w tym oknie próbując je wyciągnąć. Z pomocą musieli jej przyjść strażacy, a chłopak - biedny student zorganizował internetową zbiórkę na wymianę okna
Kiedy korzystam z publicznej toalety –
Wchodząc do publicznej toalety, zaobserwowałem dziwne, czteronożne stworzenie w jednej z kabin –
Kiedy zapomnę zamknąć drzwi od toalety, to mój pies się zjawia i waruje w progu, aby nikt nie mógł wejść –
Staruszek napawał obrzydzeniem klientów restauracji.Gdy wstał jego syn, wszyscy zamilkli! – Pewien mężczyzna wybrał się wraz z ojcem do restauracji. Jego ojciec był starcem z trudem trzymającym się na nogach, bardzo schorowanym i zmizerniałym z racji podeszłego już wieku. Staruszek z trudem zjadł swój obiad: ręce odmawiały mu posłuszeństwa, posiłek wypadał mu z ust prosto na ubranie. W ciągu chwili stół pokrył się resztkami jedzenia.Widok zaplutego starca napawał sąsiadujących klientów obrzydzeniem. Niektórzy kiwali na niego głowami, inni prześmiewczą postawę lub coś po cichu komentowali. Na przekór upokorzeniom, starszy mężczyzna chciał jednak samodzielnie zjeść obiad w restauracji, wśród ludzi, z dala od łóżka, w którym spędzał większość dni. I on, i jego syn postanowili puszczać mimo uszu nieprzyjemne uwagi. Zjedli w spokoju, zachowywali się kulturalnie i nie czuli się zawstydzeni tą sytuacją.Gdy skończyli jeść kolację, syn zaprowadził ojca do toalety. Tam otarł mu resztki jedzenia z pomarszczonej twarzy, zmył plamy z ubrań, starannie przeczesał jego grzywkę i poprawił okulary.Kiedy obaj wyszli, w całej restauracji zapanowała kompletna cisza. Syn zapłacił rachunek i razem z ojcem ruszyli do wyjścia, wtedy gość restauracji zaczepił staruszka i zapytał:„Chyba coś Pan zostawił?”.Starzec odpowiedział: „Nie, niczego nie zostawiłem.Obcy facet kontynuował rozmowę: „Ależ myli się Pan! Udzielił Pan dzisiaj ważnej lekcji zebranym tutaj dzieciom, a ojcom nadzieję na to, że spotka ich kiedyś tak wielki szacunek i miłość”.Wszyscy w restauracji zamilkli…Nie ma na świecie ważniejszej osoby niż rodzic. Szacunek do kogoś, kto dał Ci nie tylko pieniądze i przyjemności, ale przede wszystkim życie, jest czymś oczywistym i niezbędnym.To bardzo ważna lekcja dla nas wszystkich
Czysta ludzka dobroć zawsze powinna być ponad polityką –  Zepsuł się autobus wiozący białoruskie dzieci: noc spędziły na ChwiałceKilkudziesięcioosobowa grupa dzieci i ich opiekunów z Białorusi spędziła noc w obiektach POSiR przy ul. Chwiałkowskiego. Wszystko przez zepsuty autobus.W poniedziałkowy wieczór pracownicy Poznańskich Ośrodków Sportu i Rekreacji zauważyli autobus na białoruskich rejestracjach, który przez kilka godzin stał na placu pomiędzy pływalnią Chwiałka a stadionem Szyca. Okazało się, że autokar uległ awarii, a kierowcy nie mogli samodzielnie poradzić sobie z naprawą. - Wadliwą częścią okazał się wał, który trzeba było zespawać. Ze względu na stary typ autokaru na miejscu ciężko było o nową, zamienną część - mówił Błażej Daracz z POSiR.Decyzją dyrektora Zbigniewa Madońskiego 58 dzieci w wieku 8-18 lat i 7 opiekunów zostało ulokowanych na noc w Hali A, gdzie dostarczono materace i karimaty. Białorusinom udostępniono również prysznice i toalety, a także zapewniono jedzenie i picie.We wtorkowy poranek podjęto próbę naprawy autobusu. - Ostatecznie udało się w jednym z podpoznańskich warsztatów pospawać wał. Obecnie czekamy na jego dostarczenie i montaż. Dzieci w tym czasie bawią się na Chwiałce, między innymi grając w koszykówkę - wyjaśnił Daracz.Mechanicy liczą, że około godz. 17 uda się zakończyć naprawę, a Białorusini ruszą w podróż do ojczyzny. To ważne, bo dzisiaj wygasają ich wizy. Wycieczka wraca z wymiany w Niemczech.