Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 44 takie demotywatory

 –
Na granicy –
Uruchomienie zapory spowodowało przemieszczenie 40 mld ton wody, w efekcie czego oś obrotu Ziemi przechyliła się nieco, przesuwając biegun geograficzny o 2 cm, a doba wydłużyła się o 0,06 mikrosekundy –
Działanie progów zabezpieczających przed skutkami nagłej powodzi –
0:30
Jak tak dalej pójdzie, to do końcaroku w Polsce zabraknie biskupów –  Baue du Rakoczy uarany pre papa Francisna Fat Tama Fe/Agenca anetaKolejny polski biskup ukaranyprzez papieża Franciszka. Chodzio tuszowanie pedofilii wśród księ-żyDEMOTYWATORY.PLJak tak dalej pójdzie, to do końca roku wPolsce zabraknie biskupów
Panele słoneczne unoszące się na wodzie na zbiorniku retencyjnym przy tamie Yamakura w Japonii –
Jeśli reinkarnacja istnieje, to to są chyba himalaiści z poprzedniego wcielenia –  Kozy chodzące po tamie we Włoszech
Coś w tym jest –  Miliony toksycznych	9-letnich dupków	FORTNITE	CAL OF DUTY
Chińska Tama Trzech Przełomów uległa deformacji w wyniku rekordowych opadów. Jeśli pęknie, będzie tragedia – Gdyby zapora nie wytrzymała, fala powodziowa dosięgnęłaby 120 min ludzi i wiele dużych miast. Według symulacji czteromilionowe miasto Yichang zostałoby całkowicie zniszczone przez napór wody w raptem 30 minut. Po kolejnej połowie godziny niewiele by zostało z pięciomilionowego Jingzhou. W przeciągu doby kilkumetrowa fala dotarłaby do niezmiernie istotnych gospodarczo i komercyjnie Wuhanu i Szanghaju Gdyby zapora nie wytrzymała, fala powodziowa dosięgnęłaby 120 min ludzi i wiele dużych miast. Według symulacji czteromilionowe miasto Yichang zostałoby całkowicie zniszczone przez napór wody w raptem 30 minut. Po kolejnej połowie godziny niewiele by zostało z pięciomilionowego Jingzhou. W przeciągu doby kilkumetrowa fala dotarłaby do niezmiernie istotnych gospodarczo i komercyjnie Wuhanu i Szanghaju
Kiedy pomagasz ziomkowi bobrowiw budowie tamy –
0:36

Miał się tylko zająć kotem żony. Nie uwierzysz co mu się przytrafiło. Ponoć autentyczna historia opisana przez jednego z użytkowników na pewnym forum:

Miał się tylko zająć kotem żony. Nie uwierzysz co mu się przytrafiło. Ponoć autentyczna historia opisana przez jednego z użytkowników na pewnym forum: – „Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy – a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani.Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu.Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako ze to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów.Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj – niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuweta, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono cale życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, ze kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wyp***ć wiec. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, ze trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane – ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść – taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę up***ł – a wtedy wiadomo – wąż.Dobrze wiec, uporządkuję: żona – delegacja, ja – praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się tez chce. Idziemy razem – ja toaletka, okienko uchylam, papierosek (bo żona będzie za trzy dni – wiec spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno.No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały sk***l jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja p***ę. Nie, ni ch***ja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest k***a za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut – oż k***a, no to nie mogło mi się zdawać – coś ciężkiego poszło w pion. K***a, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot k***a popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.Lecę k***a na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona – nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego z białą krawatka, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale ch***j, najpierw do piwnicy – zbiegam po schodach, słucham – coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury – miauczy – jest, k***a, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to ch***j, przynajmniej będę miął jego truchło i powiem, ze kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ch***ja trefla, ze kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni ch***ja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten głąb zamiast przyjść do mnie to chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No powaliło i mnie, ze tu stoję i jego (kota) Tak przez pól godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni ch***ja, uparł się i nic tylko rura do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda – fight fire with fire – ogień zwalczaj ogniem.Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla – geberit i woda w dół – bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach – podziałało. Wbiegam do piwnicy i k***a koniec świata. Nie ma moich deszczułek – no może z jedna, cala prowizoryczna tama poszła w ch***j i kota tez nie słychać już. K***a, gdzie ta rura teraz idzie – coś mi zaświtało, że kanalizacją w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów – może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.Biegnę na ulicę, jest studzienka – mam nadzieje, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery – najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy – mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny – poszło, aż zakurzyło. Po jaka cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam – ciemno jak w d***e, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. K***a, mam w aucie, ch***jową, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije – przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko święcą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w druga stronę. No ja p***ę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali te pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, tobędzie po złości.Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwile do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w p***u. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie w***ł, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, k***a, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz ch***j złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu k***a powiedzieć? Ze przepycham kotem kanalizacje? Idźżesz w ch***j, pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie tez wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach – a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywa. Niech ma za swoje.Wracając do kota – bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, wiec do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienka, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. K***a, drugi sąsiad przyszedł – po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa – ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia – spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ch***ja, to go musi wygonić albo utopić.Lecę na ulice, woda wali na brezent aż huczy, a tego s***a dalej nie wylało z kąpielą. K***a mać, urwało się wszystko w p***u i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki – w ch***j – jak się to gdzieś przytka, to będę miał p***e. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten p***y dekiel. Wchodzę – a ten s***l kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja p***ę! Jak on k***a wyszedł, którędy? Ano k***a wziernikiem w piwnicy – zostawiłem otwarty. Ja k***a stoję i marznę a ten gnojek tarza się w mojej pościeli. Z***ę! Przerobię na pasztet! I jeszcze z radości włazi na mnie. K***a mać. Przynajmniej kuleje.Straty: z***e łazienki, w obu przelała się woda z wanien, z***a piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyrzucenia, brezent z reklamą firmy – poszedł w ch***j, latarka – w ch***j, pogrzebacz w ch***j. Afera na ulicy jak ch***j
Piękny gest Holendrów: osuszyli fragment Morza Północnego, aby wydobyć szczątki polskich lotników. Teraz oddadzą im hołd – 2 maja 2017 r. we Friese Meren w Holandii miało miejsce uroczyste odsłonięcie pomnika upamiętniającego polską załogę bombowca Vickers Wellington IC nr R1322 SM-F z 305. Dywizjonu Bombowego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego „Ziemi Wielkopolskiej”.Holenderska grupa badaczy Leemans Speciaalwerken, prowadząca poszukiwania lotnicze, odnalazła w 2016 roku szczątki bombowca, który został zestrzelony 8 maja 1941 r. nad Morzem Północnym (obecnie sztuczne jezioro Ijsselmeer w Holandii) przez niemiecki myśliwiec Bf-110. Polska jednostka miała za zadanie zbombardować śródmieścia Bremy.Wyznaczony obszar jeziora został wydzielony stalową tamą i osuszony. W trakcie prowadzonych prac archeologicznych wydobyto elementy wraku, w tym trzy bomby, elementy silnika, łopat śmigła, rzeczy osobiste lotników oraz karabiny .303 Vickers. We wraku znajdowały się również szczątki poległych polskich lotników, które poddane zostały badaniom DNA. Ich wyniki wraz z prochami poległych zostaną przekazane rodzinom ofiar
 –
Zapora Oroville z Kalifornii jest najwyższą zaporą w USA (235 m). W tej chwili trwa awaryjny zrzut wody ze zbiornika, ponieważ zapora uległa poważnemu uszkodzeniu w wyniku ulewnych deszczy i grozi zawaleniem. Z terenów poniżej zbiornika ewakuowano 180 ty –
Polska "nietolerancja" też powinna znać swoje granice –  Wczoraj w tramwaju nr. 22, który spokojnie dowozi mnie co dzień do pracypopito mojego promotora profesora Jerzego Kochanowskiego. Popito go powraz ze swoim znajomym profesorem uniwersytetu w Jenie rozmawiał poniemiecku. Nie spodobało się to jadącemu z nimi pasażerowi. W odpowiedzina pytanie "Dlaczego mam nie mówić po niemiecku?" wstał i popił.Człowiek słyszy i nie wierzy. Ale jak to? W Warszawie? W Polsce? Zostaćpobitym za mówienie po niemiecku? W 2016 roku? Jak to jest w ogólemożliwe. Ale jest. Tak po prostu. Zmieniło sie, przesunęło, puściła tama.Ludzie już nie gryzą sie w język, wręcz przeciwnie z dumą na piersi iw piesciropiato przed czym rok, dwa lata temu, pięć lat temu by sie powstrzymali.Bo czuja, że oto nadszedł icn czas. Czas kiedy nagle czynem patriotycznymstaje sie popicie profesora. Satak pardzo wprew i tacy dzielni. Czujaze icnczas.Bo tojest taki czas. Takie juz wcale nie cicne pmmwolenie. Na przemoc. Napudzenie uśpionych demonow. Czasy się zmieniły, rząd nie każe, nie gani,tylko podsyca. Albo milczy. l niby wszystko jest jak było, tylko ze nie jest.Wiadomo, ze kogoś w końcu popija. Nie przypuszczałam ze to będzie takblisko. Tak bezsensu (choć przecież zawsze jest bezsensu). Tak straszniegłupio. A teraz będzie się człowiek jednak trochę rozglądał, trochęzastanawiał. Tylko pac się jeszcze nie można, bo jak człowiek się boi tomilczy a we mnie - i mam nadzieję w was - budzi się coraz bardziej potrzebamówienia. Bo jak człowiek milczy to wokół niego ludzie czują się corazsilniejsi, coraz pewniejsi, coraz bardziej w prawie. Wiec mówcie, pokazujcie,przekazujcie. Bo... NIE.
To co nawet z pozoru nielogiczne w rzeczywistości jest prostsze, niż może się wydawać –

Co za niesamowita tama! Chwileczkę… czy to nie…? Nie wierzę! (6 obrazków)

Wiedza – Jest tamą, która chroni nas przed zalewem głupoty
Demonstracja działania efektu Magnusa – który sprawia, że obracające się spadające ciało poruza się do przodu
Strach przed kobietąpotrafi doprowadzić do katastrofy –