Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 35 takich demotywatorów

 – Na początku kariery była burdelmamą prowadząca swój biznes koło Jeleniej Góry. Gwiazda Polsatu w 2007 roku zatrudniła w do swojego burdelu w Kłodzku 24-letnią Marysię. Na początku ją wychwalała i wynosiła ponad inne prostytutki, ale kiedy ta postanowiła rzucić pracę i uciekła, została na zlecenie Kaźmierskiej złapana, sprowadzona z powrotem i zgwałcona  "za karę" . Wcześniej została przez nią pobita. Przez członków grupy była faszerowana amfetaminą i innymi narkotykami. Pomimo choroby nowotworowej i przerzutów, kazano jej chodzić na solarium... sprawa skończyła się w sądzie i wszystko jest opisane w aktach. Jako pierwsze medium Goniec zajrzał do nich i opisał szokującą całość w swoim artykule. Śledztwo Gońca: Mroczne tajemnice Królowej życia. Jak gwiazda Polsatu kazała zgwałci...
Pamiętam jeszcze czasy, kiedy powiedzenie, że mama Madzi kiedyś wystąpi w "Tańcu z Gwiazdami" było tylko czarnym humorem –  Śledztwo Gońca: Jak gwiazda Polsatu kazałazgwałcić Marysię. Mroczne tajemnice KrólowejŻycia [ODCINEK PIERWSZY]Fot. KAPIFDagmara Kaźmierska w swoim burdelu lubiła ład i porządek. Za nieposłuszeństwokarała. 24-letnią Marysię pobiła, a później kazała zgwałcić. "Nie broniłam się, niekrzyczałam" - wspomni potem kobieta. "Ja tylko płakałam i płaczę nadal".

Krzysztof Skiba napisał na Facebooku list do Kazika Staszewskiego. Chodzi o wybory:

 – Drogi Kaziku. Słyszałem, że nie będziesz głosował, bo nie masz na kogo. Wiem, że unikasz identyfikacji politycznej i od zawsze idziesz swoją drogą. Byłeś co prawda kiedyś pod wpływem Korwina Mikke i zafascynowany Świadkami Jehowy, ale to bardzo stare historie.W porywie nadziei głosowałeś na Kukiza, ale jak to się skończyło wszyscy wiemy. Masz prawo być rozczarowany do polskiej sceny politycznej we wszystkich jej odmianach.Nie biorąc udziału w wyborach, podobnie jak miliony Polaków, chcesz pokazać swoje obrzydzenie do stylu uprawiania polityki nad Wisłą i podkreślić swoją niezależność. Śpiewałeś o tym, że idziesz prosto, czyli nie jesteś ani z fanatyczną sektą, ani z liberałami, ani z komuchami, ani z nikim zielonym, brunatnym czy różowym, bo wszyscy Cię zawiedli.Pozwól, że pozwolę sobie ocenić negatywnie Twoją postawę. Ona NIE MA NIC WSPÓLNEGO z byciem niezależnym. Idziesz prosto, ale ku przepaści.To złudzenie, że nie biorąc udziału w cyrku wyborczym zachowujesz czystość dziewicy i niezależność. Ludzie, którzy nie głosują wzmacniają system. Pomagają najbardziej autorytarnej władzy jaka pojawiła się w Polsce po 1989 roku.Twardy elektorat PiS oraz wyborcy kupieni łakociami, będą radośnie i bezmyślnie głosować za władzą, która ma twarz oszusta Mejzy, bojówkarza Bąkiewicza, błazna Macierewicza, a także aferzystów od respiratorów, od wysysania kasy z budżetu przez lipne fundacje i wielu innych urwipołciów.Twoja postawa przypomina mi postawę panny, która czeka na Księcia z bajki. Książę z bajki się nie pojawi. Każda partia i każdy polityk znany mi z historii, miał coś na sumieniu. Nawet ci z nich, którzy odegrali pozytywną rolę, często byli uwikłani w mroczne sprawy.Jak pisał swego czasu pisarz Edgar Keret: "Życie to nie jest obiad w ekskluzywnej restauracji, głosujemy na tych, którzy wydają się nam najmniej beznadziejni. On to określił dosadniej. Najmniej chu..owi."Rozumiem, że jesteś jak miliony Polaków którzy nie głosują, do cna zbrzydzony i rozczarowany kandydatami ze wszystkich stron, lecz zostając w niedzielę 15.10 w domu, nie pomagasz w ulepszaniu kraju, o którym tak gorzko śpiewasz.Twoja "Polska", to moim zdaniem drugi hymn narodowy naszego pokolenia. Odwołując się do innego Twojego numeru. Im właśnie o to chodzi...byś na wybory nie chodził. Byś został w domu jak Jarosław pod pierzyną 13 grudnia.Wybierz tego kandydata, który Twoim zdaniem jest najmniej "chu..." i na niego zagłosuj. Referendum olej, bo to kabaret.Pamiętaj! Nie głosując nie jesteś niezależny. To naiwne, choć pewnie poczciwe myślenie. Nie głosując wzmacniasz upiory z Nowogrodzkiej, które nam wszystkim zatrują Polskę i życie.Czekam na Twoją fotkę z lokalu wyborczego. Nie bój się. Fanów Ci nie ubędzie.Pozdrawiam Cię serdecznie oraz życzę dużo siły i zdrowia TLEBE
Podczas II wojny światowej Żydzi w Budapeszcie byli przyprowadzani nad brzeg Dunaju, kazano im zdjąć buty i rozstrzeliwano ich, po czym wpadali do wody. Sześćdziesiąt par żelaznych butów stoi teraz na brzegu rzeki jako miejsce ich pamięci –
Jak często mroczne tajemnice odchodzą ze zmarłym? – Spalę to i nikomu nie powiem. Przecież nie mogę tego zrobić naszej rodzinie, Kościołowi. To tylko jednostkowy przypadek… jednostkowy przypadek… jednostkowy przypadek… Niemcy. Odkrył mroczny sekret w domuzmarłego księdza. "Nie miał zahamowań.Odebrało mi mowę"Oprac. Magdalena Bojanowska16.04.2023 12:29Po śmierci ks. Edmunda Dillingera jego bratanek odkrył pudła pełne pornograficznychzdjęć. Niektóre z nich - jak donoszą niemieckie media - są "ostro pornograficzne".Mężczyzna znalazł też pamiętnik duchownego. - Nie miał zahamowań, najwyraźniej niemiał się czego obawiać - stwierdził.2
Licencjat z medycynyi licencjat z chirurgii –
Mroczne, magiczne i hipnotyzujące – Nordycki zespół Heilung
Dziś Planete+ o godz. 21.00 i 22.00 wyemituje dwa ostanie odcinki miniserialu "Korzenie zła. Sekta Tony'ego Alamo" – To opowieść o jednej z najbardziej kontrowersyjnych sekt religijnych Ameryki - Alamo Christian Foundation. W latach 60. Tony Alamo i jego żona, Susan, zaczęli werbować ludzi do swojej Alamo Christian Foundation. Żarliwie cytowali Biblię i obiecywali zbawienie, a dzięki charyzmie zgromadzili liczne grono wiernych. Z czasem na jaw wyszły mroczne fakty - fizyczna i psychiczna przemoc wobec wyznawców, zagarnianie ich majątków, poligamia i pedofilia. Niektórzy członkowie sekty przerywali zmowę milczenia…

Użytkownicy Rankera i IMDb głosowali w ankiecie na najbardziej mroczne i najczarniejsze serialowe postacie (26 obrazków)

Źródło: ranker.com
Greta Thunberg skończyła 18 lat i to wydarzenie okrasiła mocno ironicznym wpisem na Instagramie: – "Dziękuję bardzo za wszystkie życzenia z okazji moich 18. urodzin! Dziś wieczorem znajdziecie mnie w lokalnym pubie, gdzie odsłonię wszystkie mroczne sekrety stojące za spiskiem klimatycznym oraz strajkiem szkolnym, a także dotyczące moich złych przewodników, którzy nie mogą mnie już kontrolować! Nareszcie jestem wolna!!”W niedawnym wywiadzie wyznała z kolei, że odtąd już więcej nie kupi nowych ubrań. Od teraz ma pożyczać, jeśli komuś będą niepotrzebne, a w najgorszym razie kupi w "second handzie"
 –
 –  Kuba Wojewódzki - Król TVN4 min 6...Do reżysera filmu Nic się nie stało...Drogi Sylwestrze. Od lat obserwuje twoje mroczne zafascynowanie mojąosobą. Już w 2003 roku w swoim filmie Nakręceni czyli szoł biznes poPolsku, próbowałeś udowodnić, że zarówno ja jak i program Idol tościema, układ i nieczysta gra. Potem było już tylko gorzej.Boję się, że znowu wpadłeś w złe towarzystwo sponsorujące tweposępne fantazje, które już nie raz zaprowadziły cię do problemów zprawem, konieczności ucieczki z kraju aż w końcu do więzienia.W sposób haniebny i kłamliwy starałeś się wmieszać zarówno mnie jak ibliską mi osobę w brutalną aferę kryminalną Zatoki Sztuki. Próbaprzekonania świata, że bywając tam stawałem się uczestnikiemtamtejszych patologii tudzież ich cichym wspólnikiem to absurd i zwykłeprzestępstwo. Przez lata bywałem też w budynkach TVP1, co nie czynize mnie waszego wspólnika, kłamcy, lokaja władzy i aferzysty.Dramat wielu dzieci molestowanych przez Krystiana W. bywalca iwspółtwórcy tego miejsca, a także samobójczą śmierć jednego z nichzamieniłeś na oręż politycznej i światopoglądowej nienawiści. Toprzeraża.Karykaturalne jest twoje głębokie przekonanie, że chronisz świat przedpatologią pedofili. Z taką etyką, uczciwością, cwaniactwem i brakiemjakichkolwiek zasad jakie reprezentujesz to świat należy chronić przedtobą.Naraziłeś na publiczny lincz zarówno mnie jak i tych których kocham. Wimię bezlitosnej propagandy i odwetu. Dla mnie jesteś płatnymmedialnym zabójcą.Twój mecenas Jacek Kurski nie ukrywał, że wasz film ma byćodpowiedzią na kino Braci Sekielskich. Zaiste prawi z was chrześcijanie.Jeśli tak ratujecie Polski Kościół to jestem ciekaw jak ratować będzieciesiebie. Bo ja nie powiem – Nic się nie stało. Idę z tobą i TVP do sądu.Postaram się wyrwać z 2 miliardów złotych dotacji dla tak zwanejtelewizji publicznej tyle ile się da. Dla tych, którzy potrafią wykorzystać tepieniądze w imię miłości i pomocy innym.Bez wyrazów szacunku.Do zobaczenia.
Mroczne skutki powodzi, o których nikt nie mówi –
Wyobrażacie sobie co to było przed PiSem? Człowiek musiał chodzić do pracy, żeby utrzymać swoje potomstwo. Co za mroczne czasy... –  Spodziewam się czwartegodziecka, gratulujcie migłosujcie na PiS bo500+ ratuje mi życie
 –
Mroczne żywopłotyIrlandia Północna –
Słynny portret zamówił francuski ambasador w Londynie, Jean de Danteville, który za swe życiowe motto obrał łacińską maksymę „memento mori" – Mężczyzna chciał, by było ono w jakiś sposób uchwycone na jego podwójnym portrecie, ale malarz nie chciał, by dzieło było zbyt mroczne, dlatego postanowi się uciec do złudzenia optycznego.Renesansowy artysta namalował na pierwszym planie dziwny podłużny przedmiot, który w rzeczywistości okazał się być czaszką, lecz aby ją zobaczyć trzeba spojrzeć na płótno pod odpowiednim kątem

Mroczne budynki, które mogłyby być siedzibami czarnych charakterów w filmach o superbohaterach (18 obrazków)

Agnieszka Kunikowska - księżniczka polskiego dubbingu – Fiona ze Shreka, Triss Merigold z gry Wiedźmin oraz różne ciepłe mamuśki, małe zwierzątka i mroczne bohaterki z seksownym głosem. Poznajcie jedną z najwybitniejszych polskich aktorek dubbingowych!

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie