Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 84 takie demotywatory

 –  000Consulego20 lutego 2024Przyczepa kempingowa N126 50 Twarzy GreyaStyling14 900 zł Do negocjacji
 –  Rzucił mnie na łóżko iprzytrzymał ręce kolanami, także nie mogłam się ruszać. Usiadł mina klatce i zaczął na mnie pluć.Kosmyki moich włosów owijałwokół palców i kolejno je wyrywał.Błagałam, żeby przestał" - tofragment zeznań kobiety, któraoskarżyła swojego kochanka obrutalne pobicie. Był nim MichałAdamczyk, dziś gwiazda TVP. Sąduznał, że jego wina nie budziwątpliwości.
 –  JOE MONSTERPo co?Jedź ze mną do Torunia.Na rekolekcje.
Od premiery 50 Twarzy Greya, lekarze mają pełne ręce roboty: – "Po '50 twarzach Greya' zaczęła się zabawa. Zwoziliśmy na SOR elementy ludzkie, które miały w sobie: butelki szklane i plastikowe, dezodoranty, warzywa - cukinie, bakłażany, ogórki; owoce - banany, gruszki; żarówki, figurki z porcelany i z plastiku, świece, szczotki do włosów, szczotki do kibla, sól fizjologiczną 250 ml, pilot od TV, mały dzbanuszek, zabawki dziecięce, rurki metalowe i PCV, korkociąg, imitację małej mumii egipskiej, zapalarki, wszelkiego rodzaju wibratory, gazetę zwiniętą w rulon, telefony. Klasyfikację wygrał facet z lalką Barbie w tyłku - głową do góry, więc jak próbował ją wyjąć, lalka rozłożyła ręce...."
Nieważne kiedy, nieważne gdzie i w sumie ważne, dlaczego - półka z bestsellerami w każdym Empiku wygląda kropka w kropkę tak samo – - Pisany sztampowo kryminał Mroza o zmęczonym życiem detektywie odkrywającym trupa w Wiśle, w tle spisek polityczny.- Romantyczne popłuczyny dla egzaltowanych urzędniczek, kobieta w czapce trzymająca kubek na okładce. Bonusowe punkty za akcję w pensjonacie i wątek bożonarodzeniowy.- Powieść dla młodych dorosłych o zbuntowanej dziewczynie w dystopijnym, postapokaliptycznym świecie i plakatem ekranizacji jako okładką.- Biografia pożal się boże celebryty, jeśli auto-, to i tak napisana przez ghost writera. Zazwyczaj tytułem jest imię bohatera.- Dwudzieste wydanie ostatnio zekranizowanej klasyki książki dla dzieci, fantasy lub fantastyki naukowej.- “Poradnik psychologiczny” polegający na wypisywaniu sobie celów, skreślaniu zaliczonych i bieganiu rano nazwany jakimś przypadkowym skrótem brzmiącym z japońska.- Losowo wygenerowany drugi tom serii fantasy o tytule w stylu “Ciernie i sztylety”. Krew, broń i mrok na okładce.- Książka kucharska, podręcznik do haftowania czy inne 101 dekoracji wnętrz siostry Homeostazy.- Nowa książka laureata Pulitzera sprzed paru lat, jakimś ciekawym sposobem bestseller New York Timesa, choć nikt o niej nie słyszał.- Instrukcja do konstrukcji z redstone’a w Minecrafcie.- Zbiór reportaży dla ludzi, którzy wieszają plakaty od Wyborczej w oknach i udostępniają tweety Lisa.- Dwudziesta polska odpowiedź na "50 twarzy Greya" zaczynająca się taką sceną, że 5 lat terapii szlag trafia.- Onkoromans, tęczowy trójkąt miłosny i drama w high school, czyli wytwórnia Wattpad przedstawia…- Popularno (90%) naukowa (10%) książka o matematyce / patomorfologii / jakimś niszowym temacie, idealna na prezent dla kogoś, o kim mało co wiesz, żeby broń Boże się nie dokształcił.- “Ostatnie Życzenie” Sapkowskiego.
- To znaczy jak? – - To znaczy nie był miliarderem. #5.Kobieta rozwiodła się z mężem, ponieważ odmówił traktowania jej tak,jak Christian traktował Anę w filmie "Pięćdziesiąt twarzy Greya".
Źródło: joemonster.org
Kiedy by mieszkał w przyczepie kempingowej to byłby odcinek "Zabójczych umysłów" –
 –  Tomasz	Z jednej strony miarą wielkości autora nie	powinien być sukces jego dzieł wśród mas (bo wtedy ”50 bovarzy	Greya” by szło łeb w łeb z "Panem Tadeuszem" czy "Odyseją”	ale z drugiej strony - Mórca niszowy i tovorzący wysublimowaną	sztukę dla wąskiego grona "yntelektualistówțț nie powinien być	nagradzany ŚWIATOWĄ nagrodą gdyż stworzył coś, czego	"spróbował” ledwo promil populacji a do reszty albo nie dotarło albo	nie zrozumieli przesłania. Dlatego właśnie, IMHO, lepszym autorem	od Tokarczuk jest Sapkowski, dlatego właśnie lepszym malarzem od	S. l. Witkiewicza jest Tomasz Bagiński - bo stworzyli dzieła	uniwersalne które trafiają do wielu pokoleń i różnych umysłów u	każdego wywołując zachwyt	174	Lubię to! • Odpowiedz 10 godz	Rudolf	Proponuję żeby Noble z chemii, medycyny i	fizyki tez były tylko za badania które większość ludzi zrozumie	a nie ze tylko wąskie grono specjalistów.
Kobiety narzekają, że faceci już nie potrafią ich zadowolić w łóżku – Chciałbym tylko przypomnieć, że to nie my kupujemy sobie arsenał dildosów wielkości gaśnicy, które później wpychamy sobie w każdą możliwą dziurę, podczas oglądania 50 Twarzy Greya, przez co nasz korniszon ginie w was jak tajskie dziecko w jaskini
 –  Z OKAZJI STULECIA ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI Obejrzę "Pięćdziesiąt TWARZY GREYA" DWUKROTNIE!
Przypomnijmy, że nową produkcję Wojciecha Smarzowskiego w weekend otwarcia obejrzało 935 tysiące widzów, pobijając Pięćdziesiąt twarzy Greya, który w 2015 roku w ciągu pierwszych trzech dni obejrzało 834 tysiące osób – Okazuje się, że film pobił kolejny rekord. W ciągu siedmiu dni od emisji Kler w kinach zobaczyło już 1,73 mln widzów. Dystrybutor produkcji poinformował, że to największy przebój kinowy w dorobku Smarzowskiego. Drogówkę obejrzało 1,02 mln osób, a Wołyń 1,43 miliona.To oznacza, że reżyser zarobi więcej niż na jakimkolwiek poprzednim filmie. Tylko w weekend film przyniósł dochód w wysokości 9 milionów złotych
MEN opracowuje nowy spis lektur na nadchodzący rok szkolny –  KIERMASZ KSIĄŻKI DLA DZIECI
Źródło: własne

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie
Zatrzymajmy się na chwilę, by oddać cześć tym dzielnym mężczyznom, którzy po raz kolejny w Walentynki będą musieli oglądać Greya –
Kobieta kupiła kolejną część 50 Twarzy Greya i jednego ogórka – Ciekawe jakie ma plany na wieczór This lady bought it two things at target. Fifty shades of grey Darker and a single cucumber.

Jak spieprzyć sobie życie nie mając jeszcze 30-stki:

 –  Masz lat 20 i za sobą jakieś tam pierwsze miłosne doświadczenia- lepsze, gorsze.Poznajesz jego/ją. Jest spoko. Jakieś tam motyle i inne sraty pierdaty. Lecą wam lata, przyzwyczajacie się do siebie. Motyle już dawno odleciały ale myślisz sobie- Boże, mam JUŹ 25 lat. Gdzie ja kogo lepszego poznam? A weźmy ślub, przecież tyle lat razem nie może iść w pizdu, wszyscy tak robią.I zakładasz tą suknię księżniczki, wynajmujesz bryczkę i zapraszasz ciotki których nie znasz no ale przecież byłeś na weselu ich córki gdy miałaś 5 lat więc wypada zaprosić. Wrzucasz zdjęcia na fejsa i koleżanki singielki zazdroszczą, a Ty rośniesz w piórka bo Tobie się udało, a im nie.Potem wiadomo, że robisz dzieciaka bo przecież wszyscy tak robią, a i rodzina naciska przy każdym świątecznym obiedzie. Ciąża super extra, sesja z brzuszkiem i baby shower żeby poczuć nieco amerykańskiego świata. Rodzisz. I wtedy się zaczyna piekło.Dziecko zbliża? No way. Kolki, nieprzespane noce, obowiązki, a przyjemności brak. Baba skupia się na dziecku, facet idzie w odstawkę. Oczywiście jest zdziwiony, że już nie pojedziecie na Sunrise. Padacie na pysk o 21.Seks? Czasem w jednej pozycji. Ona nie połknie i powie, że naoglądał się pornosów i żąda cudów, on jej nie zwiąże bo " a daj spokój, Greya żeś się naoglądała i wymyślasz". Jesteście coraz dalej od siebie chociaż siedzicie na jednej kanapie. Tyle lat wspólnych, a stajecie się dla siebie obcy.Dobiegasz 30tki. Wkurwiacie się nawzajem, kontakt ogranicza się do prostych komend "kup pieluszki, wyrzuć śmieci, znowu wychodzisz?". Toczysz bój o wszystko. Facet ucieka z domu przy każdej okazji, kobieta frustruje się siedzeniem w domu bo nie ma komu dziecka podrzucić. 30tka stuka- wiesz już że to nie ta/ten, że mogło być inaczej. Że kurwa każdy wydaje ci się lepszy niż to co masz w domu.W końcu trafia się ktoś. Taki inny. Tak cię dobrze rozumie. Widzi w tobie kogoś więcej niż dziada upierdliwca na kanapie lub wiecznie jęczącą (i to nie z tego powodu co byś chciał) babę w dresie i majtkach Bridget Jones.Dziki seks, oh jakie porozumienie, oh jakie przeciwieństwo męża/żony! Oh nie wiedziałam, że nowości są takie ekscytujące. Z żoną/męźem to by nie przeszło. Pojawiają się motyle, których nie było od 10 lat. I co... rozwód ? Gówno. Boisz się.Bo inni uznają cię za skończonego kutasa albo zimną sukę która rozbiła rodzinę. Wszyscy się od ciebie odwrócą. Dziecko przecież najważniejsze.Trochę pobzykasz, trochę popłaczesz, trochę się poużalasz nad swym marnym losem. Trochę odżyjesz czasem przy spotkaniu w aucie ukrytym w lesie. Trochę masz wyrzuty sumienia (miną przy pierwszej lepszej awanturze bo kupiłeś zły makaron i jesteś nieudacznikiem) ale generalnie chcesz być chociaż na chwilę szczęśliwy więc romans trwa.W końcu jednak pójdziesz po rozum do głowy i zostajesz w małżeństwie. I wiesz, że wszystko spieprzone ale pojedziesz z rodziną nad Bałtyk w wakacje. Tak ładnie razem wygladacie, tak fajną rodzinkę tworzycie. Szkoda, że tylko na pokaz...Przecież tyle lat nie może iść w pizdu. Kredyt na mieszkanie, pensja 2000 brutto i pińcset złotych alimentów przy dobrych wiatrach nie brzmi zachęcająco (zwłaszcza jak lubisz buty z Kazara i gardzisz CCC).Kochasz dziecko nad życie, męża/żonę już nie. I po co Ci to było? Czujesz, że życie marnujesz ale nie zrobisz nic. Bo tak jak wypadało wziąć ślub i mieć dziecko, tak wypada ciągnąć małżeństwo. A czy jesteś szczęśliwy? Kogo to obchodzi... Masz dać dziecku pełną rodzinę- przecież wszyscy tak robią.
Gdyby mieszkał w przyczepie kempingowej, to raczej byłby film kryminalny –
Dlaczego? Dlaczego, gdy ktoś w internecie prosi o ciekawą książkę, to ludzie polecają Harrego Pottera, Greya i tym podobne nic nie warte pozycje?Nigdy nie spotkałem się, żeby ktoś polecał "Mistrza i Małgorzatę" – Spotkałem się za to z hejtem typu: "lektury szkolne są nudne" albo "ruska książka". Czy ktoś może mi to wytłumaczyć? Dlaczego ludzie nie czytają dzieła, które ma ponadczasowe wartości?
Boję się myśleć, co tam się dzieje podczas tych seansów... –  Pozdrawiam koleżanki w kinie po seansie Ciemniejszastrona Greya xd
+18
Ten demotywator może zawierać treści nieodpowienie dla niepełnoletnich.
Zobacz
Ale palec w dupę boli –