Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 10 takich demotywatorów

 –  TikTok@wirtualnapolskanewsOTHING INDIVIDUAIING INDIVIIWDIES CLOTHING"Zakochałam się na stare lata!"Emerytka wychwala Rachonia i TVP Info
0:25
Kto nie ryzykujeten nie pije szampana –  "Hej. Mam problem natury sercowej który przekładasię na moją nerwice. Mam 20 lat i od 2 lat jestem wzwiązku. Mieszkam z chłopakiem on jest ogarniętyposprząta, ugotuje, pracuje itp. Bardzoodpowiedzialny. Wręcz za bardzo... Przez cozaczelo mi się po prostu z nim nudzić. Mamwrażenie że całe zycie przedemna a on myśli kiedyopłacić rachunki i co zrobić na obiad. Zerozaskoczenia. Poznałam chłopaka i od tygodniapiszemy ze sobą. Chyba się zakochałam i omtwierdzi że też. Mój oczywiście nic nie wie. Niewiem co robić czy odejść czy zostać z moim...Wiem że każda dziewczyna by takiego chciała alemnie on nudzi. Problem jest taki że mamypółroczna córkę. Nie wiem jak o tym powiedziećnowemu i czy zaakceptuje. I czy w ogóle wartoryzykować."
Nigdy w życiu nie zakochałam się w nikim tak bardzo, jak w moim mężu – Wiem, że wielu ludzi powie „no, przecież to twój mąż" jakby było to dla nich oczywiste, że go kocham.Ale jest różnica między tym, że się kogoś kocha a tym, że jest się w kimś zakochanym.A ja jestem w nim zakochanaJesteśmy razem 8 lat. A ja cały czas kiedy na niego patrzę, myślę sobie, że jest najprzystojniejszym facetem jakiego znam, a gdy on odpowiada mi spojrzeniem - mam motylki w brzuchu i się rumienię.Sprawia, że staję się nieporadna i nerwowa. Ale nie nerwowa w negatywnym znaczeniu, a raczej w takim jakbym chciała, żeby się pochylił i mnie pocałował. To takie uczucie, które odczuwacie, gdy wibruje wam telefon i myślicie sobie „mam nadzieję, że to on/ona".A gdy wychodzimy gdzieś razem, to nie mogę się zdecydować, którą sukienkę założyć, bo chcę przy nim wyglądać po prostu najlepiej i spędzam godziny kręcąc włosy dopóki nie są idealne.Wiem, że mogę brzmieć przesadnie, ale trudnoWłaśnie siedzę z nim w pokoju, a on przegląda jakieś papiery. Nie odezwaliśmy się jeszcze do siebie słowem, a ja nie mogę oderwać od niego oczu i zastanawiam się jak to się stało, że ze wszystkim kobiet TO WŁAŚNIE JA jestem jego żoną Wiem, że wielu ludzi powie „no, przecież to twój mąż" jakby było to dla nich oczywiste, że go kochamAle jest różnica między tym, że się kogoś kocha a tym, że jest się w kimś zakochanymA ja jestem w nim zakochanaJesteśmy razem 8 lat. A ja cały czas kiedy na niego patrzę, myślę sobie, że jest najprzystojniejszym facetem jakiego znam, a gdy on odpowiada mi spojrzeniem - mam motylki w brzuchu i się rumienię.Sprawia, że staję się nieporadna i nerwowa. Ale nie nerwowa w negatywnym znaczeniu, a raczej w takim jakbym chciała, żeby się pochylił i mnie pocałował. To takie uczucie, które odczuwacie, gdy wibruje wam telefon i myślicie sobie „mam nadzieję, że to on/ona".A gdy wychodzimy gdzieś razem, to nie mogę się zdecydować, którą sukienkę założyć, bo chcę przy nim wyglądać po prostu najlepiej i spędzam godziny kręcąc włosy dopóki nie są idealne.Wiem, że mogę brzmieć przesadnie, ale trudno.Właśnie siedzę z nim w pokoju, a on przegląda jakieś papiery. Nie odezwaliśmy się jeszcze do siebie słowem, a ja nie mogę oderwać od niego oczu i zastanawiam się jak to się stało, że ze wszystkim kobiet TO WŁAŚNIE JA jestem jego żoną
Z pamiętnika 16-letniej Katii, której udało się uciec z Mariupola: – "Pewnego dnia zakochałam się w chłopcu, a on we mnie nie i pomyślałam, że to boli. Ale okazało się, że boli jak matka umiera na twoich oczach. I mój brat przychodzi do niej i mówi: "Mamusiu, nie śpij, bo zamarzniesz". I wiem, że nigdy nie pójdziemy na jej grób. Została w wilgotnej i ciemnej piwnicy.Załatwialiśmy się, spaliśmy i jedliśmy resztki wszyscy w jednej piwnicy.I raz wujek Kola złapał gołębia, to był chyba piąty czy szósty dzień, usmażyliśmy go i zjedliśmy. A potem wszyscy wymiotowaliśmy.Moja mama nie wytrzymała do końca, zmarła 3 dni przed ewakuacją.Mówiłam bratu, że ona już śpi i nie należy jej budzić. Ale myślę, że on wszystko zrozumiał. Rozumiał, bo kiedy zmarła nasza sąsiadka, nie mogliśmy jej wynieść i ona zaczęła śmierdzieć. I wtedy zrobiło się cicho i wujek Kola ją wyniósł, ale po drodze nadepnął na minę i zginął. Mama bardzo płakała. Po śmierci ojca wujek Kola był najbliższą osobą.(...) trupy tak brzydko pachną. Wszędzie ich było pełno. Zamknęłam bratu oczy chustą mamy, żeby ich nie widział. Kiedy biegliśmy, kilka razy omal nie zwymiotowałam.Nie wierzę już w Boga. Gdyby On istniał, nie cierpielibyśmy tak bardzo. Moja mama nigdy nie zrobiła nic złego.Nienawidzę Rosji. Tam jest mój wujek. Zgadnijcie, co mi dziś powiedział przez telefon? "Katia? Kto to jest Katia? Dziewczyno, ja cię nie znam. Jaka wojna, Katia?". A potem napisał „Kateńko, nie pisz do mnie. To jest niebezpieczne dla mnie i mojej rodziny. A Twoja matka nie wróci".Nienawidzę ich! To była jego siostra!! Jak to jest możliwe?Myślę, że wrócę do Mariupola. I będę mieszkała w tym samym miejscu. I za każdym razem, w ten sam dzień, będę schodziła do piwnicy nowego domu i składała kwiaty.To jest straszne, kiedy dzieci płaczą, chociaż im nie wolno. Nikt nie może tego usłyszeć. Rosjanie znajdowali ludzi w piwnicach i zabijali ich. Ci, którzy przeżyli, mówili, że rosyjskie wojsko gwałciło dzieci i osoby starsze, a także zwłoki.Jeśli Bóg istnieje, to dlaczego na to pozwala?Nie chcę już żyć. Teraz prawdopodobnie zostaniemy rozdzieleni. I prawdopodobnie nie zobaczę mojego brata. Dlaczego? Dlaczego ten Putin nas „uratował”? Żyliśmy dobrze, nawet kupiliśmy samochód. Wujek Kola obiecał, że nauczy mnie jeździć. Nawet to auto spalili. A mieszkania nie ma. Chcę umrzeć, ale nie mogę.
 –  "Hej. Mam problem natury sercowej który przekłada się na moją nerwice. Mam 20 lat i od 2 lat jestem w związku. Mieszkam z chłopakiem on jest ogarnięty posprząta, ugotuje, pracuje itp. Bardzo odpowiedzialny. Wręcz za bardzo... Przez co zaczelo mi się po prostu z nim nudzić. Mam wrażenie że całe zycie przedemna a on myśli kiedy opłacić rachunki i co zrobić na obiad. Zero zaskoczenia. Poznałam chłopaka i od tygodnia piszemy ze sobą. Chyba się zakochałam i om twierdzi że też. Mój oczywiście nic nie wie. Nie wiem co robić czy odejść czy zostać z moim... Wiem że każda dziewczyna by takiego chciała ale mnie on nudzi. Problem jest taki że mamy półroczna córkę. Nie wiem jak o tym powiedzieć nowemu i czy zaakceptuje. I czy w ogóle warto ryzykować."
 –  "Hej. Mam problem natury sercowej który przekładasię na moją nerwice. Mam 20 lat i od 2 lat jestem wzwiązku. Mieszkam z chłopakiem on jest ogarniętyposprząta, ugotuje, pracuje itp. Bardzoodpowiedzialny. Wręcz za bardzo... Przez cozaczelo mi się po prostu z nim nudzić. Mamwrażenie że całe zycie przedemna a on myśli kiedyoplacić rachunki i co zrobić na obiad. Zerozaskoczenia. Poznałam chłopaka i od tygodniapiszemy ze sobą. Chyba się zakochałam i omtwierdzi że też. Mój oczywiście nic nie wie. Niewiem co robić czy odejść czy zostać z moim...Wiem że każda dziewczyna by takiego chciała alemnie on nudzi. Problem jest taki że mamypółroczna córkę. Nie wiem jak o tym powiedziećnowemu i czy zaakceptuje. I czy w ogóle wartoryzykować."Komentarze: 567. Idostenniono 2 razy414
 –  I ja się zakochałam tak potwornie, że np.poprosiłam go do tańca to była piosenka"Gdy tańczę z tobą to świat się uśmiecha" ion mi odmówił. Ja natychmiastpostanowiłam popełnić samobójstwo. Ipamiętam, że postanowiłam truć się gazem[...] puściłam gaz i postanowiłam pożegnaćsię z życiem. I wtedy moja mama zawołała"Agnieszka" czy tam "Agusiu, zupa nastole". I ja wyjęczałam umierającym głosemsyreny: "Ale jaka?". I usłyszałam z kuchni:"Pomidorowa". Postanowiłam przedśmiercią jeszcze zjeść jeden posiłek i jakośmnie ta zupa na tyle wzmocniła, że do tejpory żyję.Agnieszka Osiecka
Niezwykła przyjaźń niewidomego Hoshi'ego i Zena. Przyjaźń nie zna granic! – Hoshi to piękny amerykański pies eskimoski, który stracił oczy podczas operacji na jaskrę. Taka zmiana w życiu psa to doświadczenie ogromnie trudne, a codzienne życie po niej staje się bardzo skomplikowane, zarówno dla czworonoga, jak i opiekuna. Zdezorientowany Hoshi jednak szybko znalazł pociechę i pomoc u boku swego czworonożnego przyjaciela o imieniu Zen. Ten ostatni pojawił się w rodzinie pół roku przed operacją Hoshiego. Kiedy właściciele znaleźli szpicla miniaturowego błąkającego się po zaśnieżonych drogach Spotkane w Waszyngtonie, nie mieli jeszcze pojęcia, jaką rolę odegra ten psiak w ich życiu, a przede wszystkim w życiu Hoshi! „Kiedy tylko go zobaczyłam, zakochałam się w nim, ale nie mieliśmy jeszcze pojęcia, jak wielką rolę odegra on w życiu Hoshi” – przyznała Pauline Perez, właścicielka tych uroczych psiaków, w rozmowie dla serwisu „The Dodo”.Zen stanął na wysokości zadania i stał się wspaniałym przewodnikiem dla niewidomego przyjaciela. Są nierozłączni, wszystko robią razem. Ale to nie koniec ich historii. Okazało się, że Zen jest chory i wymaga leczenia. Hoshi jednak jest cały czas obok niego i jego obecność dodaje otuchy przyjacielowi, pozwala na wesołą zabawę i ciągłe towarzystwo
 –  Jestem psychiatrą. Jak to wiadomo czy nie wiadomo, muszę często zmieniać miejsce pracy. Raz pada na jakąś klinikę, innym razem na szpital ściśle związany z moją profesją. Kocham moją pracę, chociaż jest trudna i wywołuje wiele emocji. Najgorsza jest współpraca z "niewinnymi" zbrodniarzami. Jako że jestem kobietą, wolę pracować z ludźmi chorymi na schizofrenię.Tacy mili "dziwacy".Sześć lat temu trafił mi się nocny dyżur w jednym ze szpitali na oddziale schizofreników. Pomyślałam "spoko, przeżyję". I rzeczywiście nie było ciężko. Wszyscy poszli "grzecznie" spać, a ja mogłam zrobić swoją robotę papierkową. Koło 3 czy 4 w nocy (nie pamiętam dokładnie) zaniepokoił mnie cichy płacz. Oczywiście poszłam sprawdzić co i jak i dlaczego. Był to młody mężczyzna. Bez namysłu sięgnęłam po klucz i weszłam do jego sali. Był przerażony, a zarazem zdziwiony, że do sali jak gdyby nic, bez żadnego zabezpieczenia, wchodzi młoda kobieta z szeroko otwartymi oczami. W skrócie: spytałam faceta, dlaczego, cholera jasna, płacze o takiej godzinie. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Brzmiała ona mniej więcej tak: "Płaczę codziennie. Wie pani dlaczego? Cóż, siła wspomnień. Jak byłem małym gówniarzem, mój starszy brat wykorzystał mnie seksualnie i puścił w obieg plotę, że jestem gejem. Wszyscy w to uwierzyli, nauczyciele patrzyli na mnie z pogardą, rodzice mnie unikali, a koledzy? Straciłem ich. Nie miałem nikogo, więc postanowiłem coś zrobić ze swoją samotnością. Wymyśliłem sobie przyjaciela, który mnie słuchał i przede wszystkim nie widział we mnie parszywego geja. Któregoś dnia mój brat przyłapał mnie na tym, że sam ze sobą rozmawiam i poleciał do rodziców. I się stało. Trafiłem tutaj już chyba na zawsze. I szlag trafił moje studia i plany na przyszłość".Spędziłam z nim całą noc, rozmawiając. Brakowało mu kontaktu z ludźmi. Ale to ludzie go odrzucili, a nie on ich. Po tej nocy stwierdziłam, że muszę sprawdzić jego kartotekę. Stwierdzili u niego schizofrenię rezydulną. Gdyby ją naprawdę miał, to normalna rozmowa nie byłaby możliwa.Zarządziłam przeprowadzenie badań, które potwierdziły moje przypuszczenia. Zdrowy człowiek w złym miejscu. Po 10 latach niesprawiedliwej odsiadki wyszedł na wolność. I co? Nie oskarżył lekarzy, nie pozwał szpitala, nie chciał odszkodowania. I o dziwo nie zerwał kontaktu ze mną. Zaprzyjaźniliśmy się i po roku pojechałam z nim do jego "kochanej" rodzinki. Chciał ich tylko zobaczyć i powiedzieć parę słów. Stałam przed domem, kiedy uśmiechnięty wyszedł, a za nim wybiegła zabeczana matka i krzyczy "synku, ale ja nie chciałam, popełniłam błąd, ale każdemu się zdarza".Tak, błędy rzecz ludzka, ale taki? Boże chroń od takich matek.A teraz finał. Mój przyjaciel zdał prawko, skończył medycynę i jest wreszcie szczęśliwym człowiekiem.I cóż, zakochałam się w nim, z wzajemnością.Żartuję, bez. :/
I ja się zakochałam tak potwornie, że np. poprosiłam go do tańca - to była piosenka "Gdy tańczę z tobą to świat się uśmiecha'' i on mi odmówił. Ja natychmiast postanowiłam popełnić samobójstwo. – I pamiętam, że postanowiłam truć się gazem [...] puściłam gaz i postanowiłam pożegnać się z życiem. I wtedy moja mama zawołała "Agnieszka" czy tam "Agusiu, zupa na stole". I ja wyjęczałam umierającym głosem syreny: "Ale jaka?". I usłyszałam z kuchni: "Pomidorowa". Postanowiłam przed śmiercią jeszcze zjeść jeden posiłek i jakoś mnie ta zupa na tyle wzmocniła, że do tej pory żyję. — Agnieszka Osiecka

1