Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 92 takie demotywatory

Kiedy Mike Rowe - prowadzący program "Brudna Robota" zobaczył, że firma Nordstrom sprzedaje jeansy za 425 dolarów pokryte sztucznym "błotem", bardzo się zirytował. Na swoim profilu na Facebooku skomentował tę sytuację: "To nie są spodnie. Nie są nawet modne. Są kostiumem dla bogatych ludzi,dla których praca to ironia" –
Każden jeden amerykański film o mafii wygląda absolutnie tak samo – Nowy Jork, piździ. Ulicą idzie trzech typów (de Niro, Pacino i Pesci), Włosi / Irlandczycy / polscy Żydzi. Idą, bo się chcą wkręcić do mafii Tortellinich / rodziny Ślepego Joe / czegokolwiek, co strzela i handluje trefnym towarem. Dostają zadanie. Jadą, wywlekają z domu gościa, który okantował capo di tuttti ferdi na pięć dolców, zabijają go łopatami, ładują do bagażnika, wiozą do lasu, grzebią w zagajniku, rzygają z nerwów i wracają do domu, cuchnąc krwią. Zaczynają handlować dragami. Przywala się policja, ale komisarz O'Neilly to brudna glina i w zamian za obietnicę sprzątnięcia Sprytnego Jacka i trochę białego towaru siedzi cicho.Ferajna zaczyna dużo zarabiać, rodziny nie wiedzą czemu. Głowa ich mafii wpada w konflikt z Giovannim Giorgio, który przemyca uran z Czeczeni. Giorgio kiedyś uratował życie dziadkowi najstarszego typa, więc jest spina. Najmłodszy (Pesci) uzależnia się od kokainy i zaczyna zdradzać żonę. Capo di tutti frutti di mare każe chłopakom sprzątnąć Giovanniego jako test przed wejściem na wyższy poziom mafii. Giorgio śpi z rybkami, ale najstarszemu (Pacino) puszczają nerwy i ginie trzy dni później w strzelaninie z policją. Resztę łapią w niespodziewanym kotle po kostki w lewych gnatach i białym proszku. Najmłodszy rozpruwa się na psach za lżejszy wyrok, ale bratanek Ślepego Joe siedzący w pierdlu podrzyna mu w nocy gardło za zdradę rodziny. Średni (de Niro) dostaje osiemnastokrotne dożywocie, ale ucieka po trzech latach i ukrywa się w Uzbekistanie. Wraca w wieku 83 lat do Nowego Jorku, siada pod miejscem, gdzie stała jego dawna kamienica i wspomina młodość. Morricone pierdzi do trąbki.Trzy godziny minęły jak siedem. 6 Oscarów. Stary chrapie o 23.40 przed TVP Kultura
Źródło: Piotr Ponewczyński
Załamany facet znalazł kotkę i przyniósł ją do domu. Na drugi dzień przeżył istny szok! – Miał bardzo kiepski okres w życiu. Rozstał się z dziewczyną, sprawy zawodowe też kiepsko mu się układały. Czuł się przybity, samotny i pogubiony.Spacerował wieczorem, próbując ułożyć sobie w głowie myśli i jakiś plan na resztę życia, ale z każdą chwilą czuł narastającą frustrację i przygnębienie.Wtedy z ciemności wyłoniła się bezdomna, brudna i zaniedbana kotka, która ewidentnie potrzebowała pomocy.Nie należał do specjalnych miłośników i ratowników bezpańskich zwierząt, ale był wtedy tak przybity, a ona wyglądała na jeszcze bardziej bezradną i potrzebującą pomocy niż on sam, że poruszyła do głębi jego skołatane serce.„Wyglądała na bardzo przestraszoną. Miałem wrażenie, że pragnęła jedynie, abym wziął ją ze sobą. Wiedziałem, że nie mogę jej tak po prostu tam zostawić."Zabrał kotkę ze sobą, ale raczej po to tylko, by pomóc jej doraźnie, nie zamierzał jej zatrzymać.Sam rozpaczliwie potrzebował jakiejś pomocnej dłoni, ale nie umiał poprosić o pomoc i nie wiedział do kogo się zwrócić.Mimo to, kiedy następnego dnia nie znalazł kotki, która uciekła, znów poczuł się zdruzgotany. Znów ktoś go opuścił... Nawet bezdomna kotka nie chciała jego towarzystwa, co wprawiło go w jeszcze większe przygnębienie.Ale jakaż była jego radość, gdy kolejnego dnia obudziło go miauczenie.Ucieszył się i od razu poprawił mu się humor. Poczuł się za nią odpowiedzialny. Zabrał ją do weterynarza, kupił zabawki, posłanie i wyobrażał sobie, że będzie im ze sobą wspaniale"Cieszę się, że mogłem jej pomóc. Obserwowanie, jak zmienia się z bezdomnego, chorego kota w pięknego futrzaka, było bardzo satysfakcjonujące. I to bardzo pomogło mnie."Dwoje życiowych połamańców poradziło sobie z problemami. Razem można więcej! Miał bardzo kiepski okres w życiu. Rozstał się z dziewczyną, sprawy zawodowe też kiepsko mu się układały. Czuł się przybity, samotny i pogubiony.Spacerował wieczorem, próbując ułożyć sobie w głowie myśli i jakiś plan na resztę życia, ale z każdą chwilą czuł narastającą frustrację i przygnębienie. Wtedy z ciemności wyłoniła się bezdomna, brudna i zaniedbana kotka, która ewidentnie potrzebowała pomocy.Nie należał do specjalnych miłośników i ratowników bezpańskich zwierząt, ale był wtedy tak przybity, a ona wyglądała na jeszcze bardziej bezradną i potrzebującą pomocy niż on sam, że poruszyła do głębi jego skołatane serce.„Wyglądała na bardzo przestraszoną. Miałem wrażenie, że pragnęła jedynie, abym wziął ją ze sobą. Wiedziałem, że nie mogę jej tak po prostu tam zostawić."Zabrał się kotkę ze sobą, ale raczej po to tylko, by pomóc jej doraźnie, nie zamierzał jej zatrzymać.Sam rozpaczliwie potrzebował jakiejś pomocnej dłoni, ale nie umiał poprosić o pomoc i nie wiedział do kogo się zwrócić.Mimo to, kiedy następnego dnia nie znalazł kotki, która uciekła, znów poczuł się zdruzgotany. Znów ktoś go opuścił... Nawet bezdomna kotka nie chciała jego towarzystwa, co wprawiło go w jeszcze większe przygnębienieAle jakaż była jego radość, gdy kolejnego dnia obudziło go miauczenieUcieszył się i od razu poprawił mu się humor. Poczuł się za nią odpowiedzialny. Zabrał ją do weterynarza, kupił zabawki, posłanie i wyobrażał sobie, że będzie im ze sobą wspaniale„Cieszę się, że mogłem jej pomóc. Obserwowanie, jak zmienia się z bezdomnego, chorego kota w pięknego futrzaka, było bardzo satysfakcjonujące. I to bardzo pomogło mnie."Dwoje życiowych połamańców poradziło sobie z problemami. Razem można więcej!
Zmianę zapoczątkowała jedna kobieta,która powiedziała "dość!" – 17-letnia Franca Viola została porwana przez swojego byłego partnera. Chłopak wielokrotnie ją zgwałcił ją próbując tym samym zmusić ją do małżeństwa. W latach 60. XX w. we Włoszech uniewinniano każdego sprawcę jeśli tylko poślubił swoją ofiarę, bo jak mówiono: "żony nie da się przecież zgwałcić".Franca jako pierwsza Włoszka w historii sprzeciwiła się takiemu prawu i zgłosiła sprawę na policję - za nic w świecie nie zgodziła się na małżeństwo ze swoim oprawcą.Takim postępowaniem, według współczesnych opinii, przyniosła hańbę rodzinie. Lokalna społeczność, sąsiedzi, ksiądz - wszyscy byli przeciwko niej. Nazywali ją "brudną kobietą". Na szczęście miała oparcie w swojej rodzinie, a przede wszelkim ojcu, który obiecał, że wesprze ją niezależnie od tego "co ludzie powiedzą". Mimo wielu przeciwności dziewczyna była nieugięta i chciała zrobić wszystko, aby sprawcę dosięgła sprawiedliwość. Sprawą zaczęły interesować się włoskie media, a nawet Parlament. Ostatecznie udało się doprowadzić do skazania napastnika, który usłyszał wyrok 10 lat pozbawienia wolności.Franca Viola stała się po latach symbolem emancypacji kobiet i bohaterką. "To nie był odważny gest. Robiłam po prostu tak, jak czułam. Słuchałam swojego serca" - powiedziała
Najlepsze zdjęcie wulkanicznych błyskawic. "Brudna burza" wykonana na wulkanie Calbuco w południowym Chile –
Pomysłowość rodaków nie przestaje mnie zadziwiać. Karolowi Mansz z Lublina zamknięto restaurację, więc stworzył swój własny "rower gastronomiczny", którym jeździ po mieście, świadcząc swoje usługi – Ma ponad 150 kg, lodówkę, grill, kuchenkę, zbiorniki na wodę czystą i brudną, blat do przygotowywania posiłków i dach. „Bar na kółkach” od zwykłego lokalu gastronomicznego odróżnia to, że jest napędzany siłą mięśni.
 –  SKURWYSYNU, CHUJUPIERDOLONY, TY BRUDNA PAŁOMÓW MI WUJU
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,Gdzie panieńskim rumieńcemten ch*j pie*dolony, brudna pała –
Znacie ten zespół? –  Skurwysyn. ten chuj pierdolony, brudna pała. Wkurwia mnie to, wiesz, ale co mam zrobić...
 –  WITAM, KU**A,SKUR**SYNIE,TYLKO PALIWO?A MOŻE KUR*AHOT-DOGA,BRUDNA PAŁO...250 ZŁ...ISPIER***AJCH*** PIER***ONY!PAWEŁ KRYŃSKI
W Szwecji brakuje energii i kraj ratuje się importem "brudnej energii" z Polski – Z powodu srogiej zimy w Szwecji znacznie wzrosło zapotrzebowanie na energię, a ponieważ w ostatnim czasie wyłączono w tym kraju przedwcześnie dwa reaktory jądrowe i zainwestowano w energetykę wiatrową, która zimą nie dostarcza zbyt wiele energii, to Szwedzi muszą ratować się w inny sposób. Najsurowsza od kilku lat zima spowodowała, że władze zdecydowały o uruchomieniu rezerwowej elektrowni na olej opałowy w Karlshamn na południu Szwecji. Podjęto także decyzję o imporcie energii nazywanej w Szwecji "brudną", gdyż jej źródłem jest m.in. węgiel z Polski
Widziałem pracownika miejskiego, który wkładał je do czegoś, co wyglądało jak worek na śmieci. Dziś rano przechodzę obok tego samego miejsca i widzę, że koce zostały wyprane i złożone... Uśmiechnąłem się. Brawo dla osoby, która poświęciła czas, aby to zrobić! –
Rzeka Bhagirathi wypława z lodowca Gangotri w Himalajach i po 205 km niezakłóconego biegu łączy się z rzeką Alaknanda w Devprayag –
0:12
Mieli taki zajebisty filtr co się nazywał "płacę ci kur*a za ten obraz" –  Dlaczego na średniowiecznychobrazach nikt nie ma pryszczy ani nic?Mam uwierzyć że ludzie którzy myli sięraz na 10 lat i pili brudną wodę mieliczystę skórę?

Jak czytam tego typu posty to szlag mnie trafia, w jakim ja ku*wa kraju żyję...

 –  Dariusz Misiuna28 marca o 21:28 · DŁUGI TYDZIEŃ W PIEKLE CZYLI W POLSCEPiątek: Rano przywożę matkę z warszawskiego szpitala-widmo na ul. Banacha, gdzie miała „prosty zabieg” bronchoskopii w związku z komplikacjami choroby nowotworowej. W szpitalu wybuchła epidemia, lekarze jednak nie używali maseczek. Dowiaduję się za to, że pomimo jej zerowej odporności kazano jej długo czekać w Izbie Przyjęć oraz przechodzić przez salę z brudną pościelą. Po powrocie do domu dostaje wysokiej gorączki. Myślimy, że to może być reakcja organizmu po zabiegu, choć wzbudza to w nas niepokój.Sobota: Matka rano ma 40 stopni. Dochodzi uporczywy kaszel. Próbuję dodzwonić się do przychodni, nikt nie odbiera. Pojawia się we mnie myśl, że należałoby sprawdzić, czy nie zarażono jej koronawirusem. Wydzwaniam też do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej, również bez skutku. Telefoniczny konsultant Narodowego Funduszu Zdrowia twierdzi, że należy uderzać do WSE lub do szpitala zakaźnego. Dzwonię więc na Wolską, nikt nie odbiera. Próbujemy zbić temperaturę paracetamolem. Obniża się o kilka stopni by po kilku godzinach rosnąć do 40. Kaszel się nasila.Niedziela: Matka rano ma 40,5 stopni. Dzwonimy na pogotowie. Dowiadujemy się byśmy „nie blokowali linii”, ponieważ „jak ktoś ma białaczkę i chłoniaka, to nie jest powód dla wzywania pogotowia, zajmujemy się tylko koronawirusem”. Przychodnia milczy. Instytut Hematologii, w którym przechodziła chemioterapię, również milczy. Lekarz kontaktowy z Banacha jako jedyny odbiera telefon. Mówi, że bardzo mu przykro, ale system jest niewydolny i dopóki u matki nie wykluczą koronawirusa, nie przyjmą jej do Instytutu Hematologii. Sugeruje jak najszybsze wezwanie karetki do zakaźnego, ponieważ przejazd samochodem wiąże się z dłuższą ścieżką oczekiwania, której może nie przeżyć. Ponieważ na Wolskiej ani Wołoskiej nikt nie odbiera, piszę mail do Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej. Matka kaszle i ledwie łapie oddech.Poniedziałek: Matka niknie w oczach. Raz jeszcze dzwonię na pogotowie i mówię o dusznościach. Bardzo niechętnie, ale przyjmują zlecenie. Przyjeżdża wóz pancerny. Ratownicy ubrani w potrójne mundury najpierw rozmawiają ze mną przez megafon, potem opieprzają za to, że mój 95-letni ojciec i zatrudniona opiekunka nie noszą maseczek, w końcu zaś po bardzo niemiłej rozmowie zabierają matkę do szpitala na Szaserów, gdzie robią jej test na koronawirusa. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu na powrotny transport medyczny, wraca do domu. Temperatura rośnie do 41 stopni, a mnie gotuje się krew i pęka serce.Wtorek: Czekamy na wyniki testu, które obiecano nam przedstawić w ciągu jednego lub dwóch dni. W międzyczasie dodzwaniam się do lekarza rodzinnego i proszę o jakąkolwiek pomoc, ponieważ matka tak koszmarnie się czuje, że może nie doczekać wyników badań. Słyszę, że nie może narażać swojego zdrowia oraz innych pacjentów, a poza tym to, wbrew temu co mówią w telewizji, nie jest zobowiązana do całodobowego dyżuru pod telefonem, tylko pracuje do 14. W radiu słyszę głos kogoś z rządu o wielkich sukcesach w walce z epidemią oraz o tym, że warto być cierpliwym, ponieważ „cierpliwość to dobro”. Jestem zły, jestem wściekły, jestem wkurwiony. Patrzę na zegar, jak klik, klik, minuta po minucie ucieka życie, nie dzwoni nikt z wynikami testu. Nie mam już serca rozmawiać ze „służbą” zdrowia. Telefon chwyta Samuela. Dzwoni od instytucji do instytucji, od lekarza do lekarza. Słyszymy dziesiątki pustych słów o procedurach, niemocy, wyższej konieczności. Zapisujemy kolejne numery telefoniczne. Nie sposób dociec, gdzie można otrzymać wyniki testu.Środa: Nad ranem dzwoni pani z WSE. Trzy dni od zgłoszenia. Prosi o nasze dane i mówi, że zostaniemy objęci kwarantanną. Pytam, czy mogą nam dostarczyć jakąś pomoc? Słyszę, że oni nie są od tego. Dziękuję pięknie za rozmowę. Kolejne telefony. Kolejne puste słowa. Zbywanie, ignorowanie, zabawa w gorący kartofel. Opiekunka rodziców ucieka na Ukrainę. Matka już niemal kona.Czwartek: Ostatecznie udaje się nam dodzwonić na Oddział Dermatologii szpitala na Szaserów przerobiony na punkt badań zakaźnych. Słyszymy, że matka nie ma wirusa. Możemy więc działać dalej. Tylko że nikt nie odbiera telefonów. A matka niknie. W końcu dodzwaniamy się do Instytutu Hematologii. Jeśli otrzymamy potwierdzenie na piśmie, że matka nie ma wirusa, przyjmą ją do siebie… w poniedziałek. Czy was do reszty porąbało, przecież moja matka może nie dożyć poniedziałku? Nasze argumenty zostają wysłuchane. Po dość trudnej rozmowie ze szpitalem na Szaserów i tekstach o procedurach, wyższej konieczności i niemocy, okazuje się, że jednak można wydrukować dany dokument i ktoś może go podpisać. W szpitalu nie ma skanera, więc jedziemy i odbieramy go sami.Piątek: Matka na w pół przytomna trafia do Instytutu Hematologii. Muszę zawieźć ją sam, gdyż karetka mogłaby ją zawieźć tylko do najbliższego szpitala. W drodze, co kilka minut, spoglądam na nią, czy jeszcze oddycha. Przetaczają jej krew. Podłączają pod aparat tlenowy. Trzymają na pustym oddziale. Robią kolejny test na obecność wirusa.
 –
Mieli taki zajebisty filtr co się nazywał "płacę ci ku*wa za ten obraz" –  Dlaczego na średniowiecznych obrazach nikt nie ma pryszczy ani nic? Mam uwierzyć że ludzie którzy myli się raz na 10 lat i pili brudną wodę mieli czystę skórę?
Zostaw tę brudną małpęi chodź do mamusi! –
0:14
 –  Pieniędzy mało więc bierzesz się za głowę rodziny abydostał awans w pracy, żeby chociaż można było zasłonydo domu kupićDajesz mu się wyspać, myje się i je o czasie, poprawiaszmu nastrój różnymi rzeczami, poznajesz go z ludźmi i robisię bardziej produktywnyAle po domu chodzi głodna, brudna żona, która przyszłaz pracy i nie wie co najpierw - umyć się, zjeść czy sięwyspać – wszystko na wyczerpaniuZaczynasz się nią zajmować: kąpiesz, karmisz, robiszpranie, kładziesz spaćI dziecko, któremu nie poświęcili wystarczająco uwagiwyrasta na imbecyla, który nie potrafi poradzić sobiew życiu.Ale przynajmniej kupili jebane zasłony.|17:09Dopiero w połowie ogarnąłem, że ty o simsachpiszesz
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego na średniowiecznych obrazach nikt nie ma pryszczy? – Niby ludzie, którzy pili brudną wodę i myli się raz na miesiąc mieli czystą skórę?Nie, oni po prostu mieli zajebisty filtr, który nazywał się: płacę ci za ten pieprzony obraz!