Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 30 takich demotywatorów

 –  ŚWIAT PĘDZLI PO GODZINACH[nietypowa klientka] TO BĘDZIE HIT tej grupy czuje ze długo nikt mnie nie przebije Przychodzi dziewczyna na makijaż próbny z narzeczonym oczywiście bez uprzedzenia i juz od progu mówi ze on nie będzie przeszkadzał tylko patrzył... Delikwent zajmuje miejsce w bliskiej odległości i patrzy uważnie. BA! Nawet robi notatki wiec na lekkim wkurwie z uśmiechem na twarzy pytam co tak skrzętnie notuje ? Nastaje chwila grozy ... Wymieniają spojrzenia ... Dziewczyna rozkazującym tonem mówi : " no powiedz jej" Odpowiedz zbija mnie z nóg : " jestem pracownikiem domu pogrzebowego, szef zwolnił wizażystkę i teraz ja mam malować. To się chciałem podszkolić" Od tego momentu myślałam luz tylko o tym ze musze
Mój brat pracuje w zakładzie pogrzebowym. A konkretniejjest kierowcą karawanu – Jako, że często przejeżdża obok mojej uczelni, to czasem podrzuca mnie do domu. Oczywiście prywatnym samochodem i bez "pogrzebowego" mundurka.Pewnego dnia zadzwonił i zapytał, o której kończę, bo niedługo kończy pracę, to może mnie wziąć do domu. Jako że miałam już ostatnie zajęcia, to się zgodziłam. Myślałam, że przyjedzie jak zwykle swoim samochodem i ubrany w normalne ciuchy. Nie doceniłam brata-śmieszka.Wyobraźcie sobie miny ludzi, kiedy pod uczelnię podjeżdża karawan, wysiada z niego człowiek od stóp do głów ubrany na czarno i z grobową miną oznajmia: "Marta, na ciebie już czas..."
Jak się okazuje otyłość może byćproblemem nawet... po śmierci! – Przekonali się o tym właściciele domu pogrzebowego w Hillside Chapel w Cincinatti (Ohio, USA). W krematorium eksplodował piec, a wnętrze budynku stanęło w płomieniach. "Jeden z moich pracowników przeprowadzał kremację. Nieboszczyk był zbyt otyły i zrobiło się za gorąco. Jeden z pieców, który znajdował się w pobliżu, spłonął."Z podobnymi trudnościami borykają się właściciele domów pogrzebowych w Niemczech. Piece krematoryjne nie zawsze są bowiem w stanie poradzić sobie z dużymi ciałami – informuje telegraph.co.uk. Wszystko przez dużą ilość tłuszczu, która znacznie podwyższa temperaturę spalania w piecach krematoryjnych. Jak opisuje "Der Spiegel", w jednym z krematoriów w Hamelinie podczas spalania ciała ważącego ok. 200 kg, płomienie strzelały z 10-metrowego komina
Źródło: portalniezalezny.pl
Pewien chciwy staruszek przed śmiercią wymusił na swojej żonie obietnicę, by przed pochówkiem włożyła mu do trumny wszystkie pieniądze, jakie udało mu się zgromadzić za życia – Poczciwa kobieta nie potrafiła odmówić mężowi. Obiecała solennie, że każdego zarobionego przez niego centa włoży do pudełka i razem z nim złoży w grobie.Kiedy pewnego dnia mężczyzna umarł, wdowa, która uważała się za dobrą chrześcijankę, nie wyobrażała sobie, że mogłaby nie wypełnić ostatniej woli męża. Rozpoczęła przygotowania do pogrzebu. Rodzina i przyjaciele towarzyszyli jej podczas ceremonii. Na koniec, gdy pracownicy zakładu pogrzebowego chcieli zamknąć wieko trumny, kobieta poprosiła, by się wstrzymali. Następnie podeszła do trumny i włożyła do niej pudełko.Jeden z przyjaciół obecnych na pogrzebie powiedział: „Mam nadzieję, że nie byłaś na tyle szalona, by włożyć wszystkie pieniądze do trumny tego starego skąpca?”. Na to wdowa odpowiedziała ze stoickim spokojem: "Owszem, przecież obiecałam. Jestem dobrą chrześcijanką, nie mogę kłamać. Przelałam każdego centa na swoje konto i wypisałam mu czek"
 –
"SMS-uj za kółkiem" – Piękna akcja "domu pogrzebowego", w rzeczywistości kampania społeczna w Kanadzie
W 1931 r. na ulice Poznania wyjechał firmowy samochód zakładu pogrzebowego, który ostrzegał przed tragicznymi skutkami nieprawidłowego przechodzenia przez ulicę –
Źródło: facebook.com/poznanktoregoniebylo
Do świąt niby jeszcze trochę czasu, ale w Polscejuż "Cuda, cuda ogłaszają..." –  91 letnia Janina z Ostrowa Lubelskiego przekonała się jak to jest przeżyć własną śmierć. Kilka dni temu została ona uznana za zmarłą i jej ciało trafiło do chłodni. Po kilku godzinach jeden z pracowników zakładu pogrzebowego zauważył, że worek z ciałem zaczął się poruszać"Powoli oswajaliśmy się z faktem, że ciocia odeszła. Ale około północy obudził nas dzwonek do drzwi. Na progu stał roztrzęsiony pracownik zakładu pogrzebowego. Powiedział, że zaszła jakaś pomyłka i ciocia żyje"
Aż strach umierać... –  W sobotę miał się odbyć pogrzeb 91-letniej Janiny Kołkiewicz z Ostrowa Lubelskiego. Tymczasem kobieta obudziła się w chłodni zakładu pogrzebowego, gdzie leżała 11 godzin! - Ta pani formalnie nie żyje. Pomożemy jej unieważnić akt zgonu - mówi "Wyborczej" prokuratorka. Śledczy sprawdzą też działania lekarki, która orzekła zgon 91-latki- Jesteśmy w szoku - mówi "Dziennikowi Wschodniemu" Bogumiła Kołkiewicz. Jest krewną 91-letniej pani Janiny. Opiekują się starszą kobietą wspólnie z mężem.Zimna jak lódW czwartek 6 listopada rano Bogumiła Kołkiewicz wróciła z pracy. Chciała zrobić śniadanie swojej cioci. - Mąż zauważył, że w jej pokoju jest za cicho, że się nie odzywa. Myśleliśmy, że zasłabła, bo już dwa razy była taka sytuacja. Teraz ciocia się nie ruszała. Nie oddychała, nie wyczuwałam żadnego tętna. Miała zamknięte usta i oczy - opowiada "DW".Bliscy 91-latki wezwali lekarkę rodzinną, a te nie miała wątpliwości i stwierdziła, że Janina Kołkiewicz zmarła. Po dwóch godzinach zimne jak lód ciało zabrała firma pogrzebowa. Była godz. 11.30.Zaczęły się przygotowania do pogrzebu. Został wyznaczony na sobotę, rozwieszono klepsydry. W czwartek późnym wieczorem Bogumiła Kołkiewicz odebrała telefon z chłodni: - Pani ciocia żyje!Pracownicy zakładu pogrzebowego ok. godz. 22.30 zauważyli, że worek ze zwłokami 91-latki się rusza. Janina Kołkiewicz była jak najbardziej żywa, tylko zziębnięta. Trzeba ją było ogrzać termoforem.11 godzin w lodówce- Policja pod nadzorem prokuratury rozpoczęła dochodzenie w kierunku art. 166 Kodeksu karnego. Będziemy sprawdzać, czy nie doszło ze strony lekarki, która wystawiła kartę zgonu do narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia 91-letniej kobiety. Według naszych wstępnych ustaleń ta pani spędziła w chłodni aż 11 godzin - mówi "Wyborczej" Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.Doktor, która uznała Janinę Kołkiewicz za zmarłą, ma 28-letni staż. Zapewnia, że nigdy coś podobnego jej się nie przydarzyło.91-latka ma teraz jeszcze inny - bardzo poważny - problem. Urząd Stanu Cywilnego w Ostrowie Lubelskim zdążył wystawić akt zgonu Janiny Kołkiewicz. - Zamierzamy pomóc pokrzywdzonej go unieważnić, ponieważ aktualnie w sensie formalnym ta kobieta nie żyje - wyjaśnia prokurator Syk-Jankowska.Śledczy będą więc reprezentować Janinę Kołkiewicz w postępowaniu cywilnym. Zmarli - co logiczne - nie mogą pobierać od państwa świadczeń ani też korzystać np. z publicznej opieki zdrowotnej.
Paradoks domu pogrzebowego – nieśmiertelny biznes