Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 19 takich demotywatorów

W hiszpańskiej winnicy, słynącej z produkcji wysokiej klasy wina, ktoś wylał 60 tys. litrów tego wspaniałego trunku o wartości 2,5 miliona euro – Zajście nagrały kamery bezpieczeństwa. Dzięki nim wiadomo, że zakapturzona osoba pojawiła się w magazynie winnicy około 3:30 nad ranem w niedzielę. Następnie otwiera łącznie pięć zbiorników. Z trzech z nich wypływa wino (na nagraniu widać jeden taki zbiornik).Straciliśmy chwilę szczęścia, których doświadczylibyśmy, pijąc to wino. To jest smutne. Niezależnie od tego, czy sprawca zostanie złapany, straty są nieodwracalne - zaznaczył Jose Moro, właściciel winnicy 02-04LAVANGUARDIA 3:34:27Porton Tolva
"Otrzymanie maksymalnej oceny od Polski było prawdziwym momentem zwycięstwa w związku z przeszłością mojej rodziny, która ucierpiała w Holocauście" –  TikTokGoogleEURO isionMOROCCANOILlistaBooking.comMOROCOEBU EUROSONG CONTTBooking.comGoogle EURO isionwwwBAILEYTik TokNOILMOROidealistaMETRON

Całe to grzybobranie to jest dla jakichś psycholi

 – Rośnie to w lesie przy samej ziemi, lisy na to szczają — i nie tylko lisy, i nie tylko szczają.Jagód z lasu pod żadnym pozorem nie jedz bez dokładnego umycia, bo lis oszcza i bąblowica murowana, ale borowika to pod żadnym pozorem nie myj, bo smak wypłuczesz, tylko pędzelkiem omieć i możesz omnomnować na surowo.Widziałeś kiedyś dwa nagie ślimaki kopulujące na jagodzie? No raczej nie, bo się na niej nie zmieszczą, ale taki kapelusz grzyba to dosłownie łóżko w leśnym burdelu.A ty narażasz się na kleszczowe zapalenie mózgu, pobłądzenie, utonięcie w bagnie, kradzież auta zostawionego pod lasem, gwałt, walkę na śmierć i życie z dzikimi zwierzętami, przygniecenie przez drzewo, weekend we wnykach, postrzelenie przez niedowidzącego myśliwego, rozerwanie przez niewypał, klasyczne zjedzenie przez czarownicę, mimowolny udział w gangsterskich porachunkach, młodzieżowej orgii, kibolskiej ustawce, czarnej mszy lub nazistowskim zlocie — nie wspominając już o nieludzkim wstawaniu o czwartej nad ranem, żeby inni cię nie ubiegli — tylko po to, aby już w zaciszu własnego domostwa raz jeszcze położyć swe kruche człowiecze życie na szali, racząc podniebienie zebranymi plechowcami.Popatrz na taki kebab — mały, średni, duży, XXL zemsta faraona, rollo, w bułce, w picie, w boxie, z sosem łagodnym, ostrym — jakiego nie wybierzesz, p r a w i e nic ci nie będzie.Z pieczywem, słodyczami, nabiałem i tym zielonym z pola sytuacja ma się podobnie.Ale z grzybami to oczywiście zupełnie inna śpiewka — połowa chcę cię zabić od razu, a reszta niekoniecznie chce, ale może, jak się będziesz z nimi niewłaściwie obchodził.Do reklamówek i wiader nie zbieraj, bo, wiadomo, bakterie w plastiku mnożą się jak poeci w Internecie — zatrucie murowane.Przechowywanie, wiadomo, maksimum jeden dzień w lodówce, bo inaczej rozkład białek, mordercze pleśnie i nawet jadalny może cię zabić.Nie dogotujesz, wiadomo, śmierć w agonii.Połączysz niewłaściwego z alkoholem, wiadomo, wątroba po jednym posiłku jak po dekadzie picia denaturatu.Oczywiście każdy smaczny grzyb musi mieć swojego toksycznego sobowtóra, żeby był dreszczyk emocji, nierzadko poprzedzający dreszcze przedśmiertne.Jakby tego było mało, że połowa to istne fabryki trucizny, to wszystkie są prawdziwymi składowiskami metali ciężkich wyciąganych z otoczenia — no po prostu nie może być inaczej.Ale metale ciężkie to nic, bo przecież są jeszcze metale lekkie, a zwłaszcza alkaliczne, o których nikt nie pamięta — taki na przykład radioaktywny izotop cezu o liczbie masowej 137, obecny w polskiej przyrodzie od 1986, kiedy to nasi sąsiedzi zza Buga odtworzyli w Czarnobylu katastrofę atomową na podstawie fabuły tego znanego serialu HBO.Oczywiście cez-137 najlepiej magazynują najpopularniejsze grzyby wszech czasów, tak zwane „czarne łebki” — innymi słowy, do jakiegoś 2136 roku konsumpcja podgrzybków w województwie olsztyńskim to igranie ze śmiercią, a w opolskim to już nawet nie igranie, a walka MMA w occie, na maśle i w śmietanie.Całe to zbieranie grzybów to taka uproszczona wersja rosyjskiej ruletki — z użyciem dubeltówki zamiast rewolweru: czarne albo czerwone; wóz albo wywóz; niebo w gębie albo piekło za życia.Atlasów narobili książkowych, poradników internetowych, nawet aplikacji na smartfona, a ludzie nadal zajadają się na śmierć muchomorami.Może to dlatego, że dla amatorów zostają tylko trujaki, bo zawodowcy zrywają na potęgę, wszystko jak leci, pięćdziesiąt kilo w jeden dzień — „białko w lesie za darmo rozdajo, biere wszysko, blaszki nie blaszki, Baśka, nic to, trzy razy obgotuje i do wudeczki bendzie jak znalas”.Normalnie zbierać, nie umierać.Tak że naginasz pół dnia po lesie, sadząc przysiady i nerwowo oglądając się na kleszcze, żmije, wilki, gwałcicieli i myśliwych, a potem stoisz całą noc nad zlewem i omiatasz sobie grzyba pędzelkiem.Ale i tak najciekawszą częścią rytuału jest ta, kiedy stajesz nagi przed lustrem i ze światełkiem w ręku wyginasz śmiało ciało, zaglądając w największe zakamarki siebie, żeby sprawdzić, czy ci czasem coś gdzieś nie wlazło.Całkowicie normalne, nie powiem.Las to w ogóle specyficzne miejsce — z dala od cywilizacji, posterunków policji i monitoringu, a możesz na legalu przemieszczać się z nożem i to w garści.Pewnie dlatego to takie popularne zajęcie w tych nerwowych czasach.A teraz jeszcze przyszła jesień, ludzie na Facebooku spamują na lewo i prawo, ile to nie zebrali, ledwo wysiedli z samochodu, ba, niektórzy to drzwi uchylili, a złoto lasu samo im się kilogramami do środka ładowało.Naczyta się tego i naogląda normalny człowiek i też go nachodzi ochota na igraszki ze śmiercią, bo przecież w sklepie trzy ususzone kapelusze o łącznej wadze dwudziestu gramów kosztują dziesięć polskich złotych, a parę kilometrów dalej wystarczy parę przysiadów i fortuna zostaje w kieszeni.Co w ogóle można zrobić z dwudziestu gram grzybów? Okłady na oczy?W ten właśnie sposób sam poczułem gorączkę grzybni i wylądowałem na leśnym parkingu.To tutaj trafiają wszyscy amatorzy.Zawodowcy strzegą najbogatszych grzybowisk lepiej niż oczu w głowie — prawdopodobnie znaleźli te miejsca, jak zakopywali tam zwłoki.Na parkingu tymczasem tłok jak pod Ikeą w czasie pandemii. Najbliżej stoją jakieś dziewczyny w wyzywających strojach.Ubrały się tak, żeby były dobrze widoczne w lesie, a teraz pewnie handlują grzybami — myślę.- Ile? – pytam.- W pipu osięsiąt, do papu pięsiąt.- Nie rozumiem – ponawiam pytanie: – Grzybki po ile?- My badanu a czystu, ne ma grzybku.Biedne grzybiarki — myślę — Nic nie nazbierały, nic nie sprzedadzą, nie będą miały co do ust włożyć.Ale już moją uwagę zwraca biały SUV, z którego wysiada lalunia w białym dresiku i białych adidaskach. Za nią buja się popisany ochroniarz z buldogiem francuskim na smyczy i designerskim koszykiem wyplecionym z kolorowej wikliny przez chińskie dzieci za miskę ryżu zgodnie ze staropolskim wzorem i nowopolską strategią gospodarczą. Lalunia rusza w las, ochroniarz z buldogiem za nią.Za tymi nie ma sensu iść, chyba że chcesz zostać mistrzem drugiego planu w relacji na Instagramie, bo co chwila przystają, ale nie żeby podnieść grzyba, tylko żeby nadać internetowy przekaz dla innych przedstawicieli swojego gatunku:„Grzybuw nie ma ale i tak jest zaebiście”.Oczywiście grzyby są, tylko oni ich nie widzą, bo widzieć nie chcą, a jeść czegoś, co rośnie w lesie, na pewno nie zamierzają.Kawałek dalej jakiś koleś wali pokłony przed grzybem.- Wszystko w porządku? – pytam.- Szatan – odpowiada i zaczyna lizać grzyba pod kapeluszem.- Rozumiem – kłamię, kreślę znak krzyża w powietrzu i odchodzę.Ale wtem kątem oka dostrzegam cień przemykający między drzewami.Ruszam za nim i po chwili widzę dokładnie:Stary sweter w jodełkę, spodnie moro, kalosze, bagnet za pasem, wiadro po farbie z ołowiem, pordzewiały rower marki Ukraina.Widzę tutaj dwie opcje — typ albo idzie na grzyby albo wraca do porzuconych w lesie zwłok na kolejną porcję pośmiertnych amorów.Wiem, że jeśli chcę znaleźć grzyby, muszę za nim iść, ale doskonale zdaję sobie również sprawę, że mogę już nie wrócić.Zakładam, że to jednak mistrz ceremonii i ruszam za nim w bezpiecznej odległości. Gość tymczasem doskonale zdaje sobie sprawę, że ma ogon, bo co jakiś czas odwraca się i posyła mi to podejrzany uśmiech, to podstępne spojrzenie.Idę dokładnie za nim i jakimś cudem to ja zbieram twarzą pajęczyny.Wtem rozpływa się między drzewami.No, dobra, jestem w lesie, teraz tylko znaleźć jakieś grzyby i wyjść z tego cało.Halo, czy są tu jakieś grzyby?Kurde, no są.Rosną sobie ot tak sobie. Jak gdyby nigdy nic.I to jeden nieopodal drugiego.Dziwne… Może mi w to nie uwierzycie, ale w dwie godzinki nazbierałem pełen koszyk i to bez żadnych niebezpiecznych sytuacji!No dobra, teraz tylko odnaleźć drogę powrotną do auta i dotrzeć do niego w jednym kawałku.Kurde…Przecież moje auto widać stąd, gdzie stoję…Idę i zastanawiam się nad tym wszystkim.Jak bym nie próbował tego ugryźć, za każdym razem wychodzi mi, że po prostu miałem niebywałe szczęście.Nieopodal parkingu ten sam koleś co wcześniej wali pokłony przed innym grzybem.- Szatan? – pytam.- Papierzak – odpowiada.- Religijny człowiek – mówię do siebie.Wracam do domu.Myślę, czy by może nie odpocząć, ale przecież nie ma chwili do stracenia.Biorę szczoteczkę do zębów i zabieram się za czyszczenie.Po kilku godzinach grzyby lśnią jak nowe.Pora je sprawdzić.Aplikacja w smartfonie pokazuje, że połowa to pieczarki, a połowa muchomory.Wyrzucam połowę.Dla pewności otwieram lodówkę i skanuję grzyby na pizzy z Biedronki.Też muchomory.Wyrzucam pizzę i aplikację.Połowy połowy sam jednak nie jestem pewien, więc i ta ląduje w koszu. Tymczasem połowa połowy połowy jest obgryziona przez ślimaki.Nie no, przecież samiec alfa i omega ze szczytu łańcucha pokarmowego nie będzie dojadał resztek po jakimś mięczaku-obojnaku.Wyrzucam.Rozcinam pozostałe i okazuje się, że w połowie połowy połowy połowy robale dokazują jak patusy pod Żabką w niedzielę wolną od handlu.Wyrzucam.Nie jest tak źle, zostały mi dwie garści grzybów!W mojej głowie powoli układa się genialny plan:Jedną garść usmażę, drugą — ususzę.Wpisuję w wyszukiwarkę: „gesler, grzyby, przepis, łatwy, zanzibar”.„Najpierw obgotuj przez 10 minut i wylej wodę. Potem obgotuj przez następne 10 minut i wylej wodę. Potem już tylko na 10 minut na rozgrzaną patelnię”.Kierując się zdrowym rozsądkiem i rozsądnymi instrukcjami, z mojego koszyka grzybów wyszły mi dwie garści grzybów, a z jednej z nich trzy czwarte łyżki stołowej.Coś musiałem źle zrobić, bo przecież nie wyparowały…W końcu nadchodzi ta wiekopomna chwila:Nabieram je na łyżkę i zjadam — na raz, bez chlebka, z namaszczeniem.Mm… O tak… Kawior lasu…Hm…Smak chyba wylałem razem z wywarem…Trudno — suszenie na pewno się uda.W imię intensywnego grzybowego aromatu!Zgodnie z zaleceniami — piekarnik na 40 stopni i idę spać.Wstaję rano, w mieszkaniu unosi się intensywny grzybowy aromat.Udało się! — myślę.Ochoczo otwieram piekarnik.Szukam moich grzybów, ale ich nie widzę.Wchodzę do Internetu i tam również szukam.W Internecie moich grzybów nie ma, ale wychodzą na jaw nowe informacje:92% wody, no kto by pomyślał.Ołów, kadm, rtęć i arsen.Radioaktywny izotop cezu.Rabdomioliza.To całe grzebanie to jest dla jakichś psycholi!Grzybobranie.Grzybobabranie
Joanna Moro postanowiła podzielić się swoją pozą w bikini na piasku i wyrazić swój hashtag smutek z sytuacją z hashtag "afganistan". Wzruszyliście się? –  joannamoro.official O Łapie się dziśza głowę z kilku powodów, a Wy ?Trochę tego jest - nie chcebanalizowac...#dom #powrot #koniecwakacji#tesknotazalatem #tesknotazadomem#wilno #mojemiasto#biezacesprawy #jaktoogarnąć znowu#trójkanagłowie#afganistan #smutek #kobiety #dzieci
Joanna Moro jak Matka Boska.Aktorka wrzuciła do sieci zdjęcie ze swoją córką – Fotka wywołała lawinę skrajnych komentarzy w sieci.Co o tym sądzisz?
W sieci Auchan sprzedawane są torebki tzw. "nerki" ze swastyką – Mieszkanka Krakowa kupiła w sklepie Auchan torebkę tzw. "nerkę", na której znajduje się swastyka i nazistowski orzeł - symbol Wehrmachtu. Mieszkanka Krakowa kupiła torebkę kilka tygodni temu w sklepie Auchan przy ul. Bora-Komorowskiego. To turystyczna saszetka na biodro lub ramię, tzw. "nerka". - Uszyta jest z materiału moro, na którym są różne napisy - mówi klientka sklepu. Do wczoraj nie zauważyła niczego podejrzanego. Dopiero kiedy poszła do restauracji i położyła "nerkę" na stole, zauważyła, że pod spodem jest nazistowski orzeł ze swastyką
Ekolodzy "zaszaleli". Ich list otwartyw sprawie zamku w puszczy to hit internetu –  Obóz dla Puszczy LIST OTWARTY! OFERUJEMY POMOC! Do: Minister Środowiska Sz.P. Henryk Kowalczyk Kancelaria Prezesa Rady Ministrów Sz.P. Mateusz Morawiecki Do wiadomości: Prezydent Andrzej Duda Od: Obóz dla Puszczy Ruch Obywatelski Szanowni Państwo. W związku z ostatnią sytuacją dotycząca budowy zamku w Puszczy Noteckiej na terenach Natura 2000, ewidentną bezradnością rządu polskiego i organów zajmujących się ochroną przyrody w naszym kraju, nawiązując do apelu, który dotarł do nas wczoraj za pośrednictwem stacji telewizyjnej TVP Info (cytat: „Ekolodzy nie zablokowali budowy apartamentowca na chronionym obszarze Natura 2000", zdjęcia w załączniku nr. 1) w imieniu Obozu dla Puszczy, obywatelskiego ruchu broniącego skutecznie Puszczy Białowieskiej, deklarujemy pomoc i chęć współpracy. Powodowani wyższa koniecznością jesteśmy w stanie zablokować wskazaną inwestycję budowlaną, której Państwo i władza nie kontrolują, nie wiedzą o niej, dowiadują się po fakcie. Ponieważ nie dysponujemy żadnym budżetem, prosimy jedynie o kilka rzeczy: 100 rur metalowych 30 metrów grubego, stalowego łańcucha 5 par kajdanek 100 kilogramów cieciorki Miejsce pod działkę na namioty 200 kilo marchwi 200 kilo ziemniaków Prześcieradła (mogą być stare) w celu wykonania banerów Parówki sojowe, 500 sztuk Kawa 100 kilogramów Herbata 100 paczek Chleb żytni zapewniany na bieżąco Kilka kurtek moro (może da Wojsko?) Latarki, sztuk 15 Dwie kamery (może da policja?) Olej roślinny 100 butelek 20 rowerów 5 kajaków Volkswagen rocznik '98 Łopata Telefon komórkowy do komunikacji ze światem 40 tabliczek czekolady gorzkiej bez oleju palmowego Papierosy lub tytoń Wędzone tofu na niedzielę Za pomocą wyżej wymienionych przedmiotów, całkiem za darmo jesteśmy w stanie skutecznie zablokować inwestycje, z którymi Państwo nie są w stanie sobie poradzić, pomimo działania instytucji, które są do tych celów powołane. — Ministerstwo Środowiska, Dyrekcje i Inspektoraty Ochrony Środowiska, Nadzór Budowlany itd. Jako obywatele tego kraju czujemy głęboką odpowiedzialność za polską przyrodę i naprawdę chętnie pomożemy. Z poważaniem i licząc na rychłą odpowiedź, albowiem nie ma na co czekać. Obóz dla Puszczy PS. Mówimy tutaj o zamku w Puszczy Noteckiej, jednak jeśli wiedzą Państwo o jakichś innych zamkach lub warowniach, których budowa powinna być zablokowana prosimy o namiary i pomnożenie listy potrzeb o liczbę rzeczonych inwestycji.
Nowa moda spodni moro robi wrażenie –
Ale miałem szczęście. Trafił mi się zupełnie pusty autobus –
240 tys. osób stanie przedkomisją wojskową – Skąd oni wezmą rurki moro i torebki zamiast plecaków?
Gen. Zbigniew Ścibor-Rylski – Kilka lat minęło jak staliśmy przed generałem, wyprostowani na maksa, z klatą wypchnięta do przodu, w galowym mundurze z bagnetem odbijającym każdy promień słońca i słuchaliśmy jego słów, opowieści np: z powstania warszawskiego.Dziś widząc go na zdjęciach, słuchając jego wypowiedzi przypomina mi się służba i duma jaką wtedy odczuwałem stojąc na rozgrzanym od słońca betonowym placu na środku Mokotowa, patriotyzm jaki wlał w me serce pozostanie już wiecznie, jestem szczęściarzem że tacy ludzie nas młodych kształtowali, że w moro a nie rurki nas ubierali.Ojciec zawsze mówił wojsko zmienia faceta, wtedy tego tak nie odczuwałem ale po latach widzę że to co robię, myślę dziś zawdzięczam temu co rodziło się właśnie w tamtych pięknych, szalonych latach... Dziękuje losowi że mogłem kiedyś spotykać tak zacnego człowieka ...Cześć i Chwała Bohaterom !!!
Biedne dziewczyny – Muszą iść same na bal maturalny
Niedługo będą modne –
Ten wieczór kawalerski pan młody będzie pamiętał do końca życia! – Grupa znajomych z Iławy dla zabawy upozorowała porwanie swojego przyjaciela, a później zabrała go na paintball. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie fakt, że o rzekomym porwaniu została poinformowana policja. Świadek twierdził, że napastnicy ubrani w moro i kominiarki grozili jakiemuś mężczyźnie bronią, a później go porwali i odjechali. Po tym zgłoszeniu natychmiast postawiono w stan gotowości całą komendę i okoliczne patrole. "Sprawców" z bronią na farbę ujęto na... polu paintballowym. Na niewiele zdały się tłumaczenia mężczyzn, że wszystko miało być zwykłym żartem i dobrą zabawą. Policjanci zatrzymali "złoczyńców" i... zgłosili sprawę do sądu
Unikanie rachunków – Tak, tym razem na pewno się uda
Powojowałbym –
Scyzoryk w moro – Żebyś czasami nie znalazł go zgubionego w trawie
Różowe moro – Potrzebne, aby ukryć się w pokoju jedenastoletniej fanki Hannah Montany
Źródło: demotywatory.pl_miastodzieci.pl
Niebieskie moro – Stworzone aby ukryć się w niebieskim lesie

1