Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 12 takich demotywatorów

Mężczyzna w Niemczech w pociągu znalazł czek na 4,6 mln euro wystawiony przez firmę Haribo – W podziękowaniu otrzymał paczkę ze słodyczami
Francuska policja pomyliła sproszkowane żelki Haribo z narkotykami – Funkcjonariusze policji w Paryżu pochwalili się w środę udaną akcją przechwycenia transportu narkotyków - konkretnie MDMA - o wartości ponad miliona euro. Badania laboratoryjne wykazały jednak, że różowy proszek, który przedstawiono publicznie na zdjęciach, to nie nielegalne substancje, a zmielone "truskawki Tagada" - słodycze wyprodukowane przez firmę Haribo. Nie jest jasne, kto i dlaczego uznał znalezisko za narkotyki. Nie wiadomo, dlaczego zmielone słodycze zostały uznane za narkotyki, ani dlaczego ktoś postanowił sproszkować taką ich ilość. Właściciel podejrzanego transportu zostanie mimo wszystko oskarżony, ponieważ znaleziono przy nim również skradzione telefony komórkowe i maszynę do produkcji tabletek ecstasy
Blogerzy, którzy w książce Rekin i Baran splagiatowali islandzką książkę, skopiowali też fragmenty ze strony żelek Haribo... –  Z kolei czytelnicy przypominają, że niektóre fragmenty publikacji wyglądają na zaczerpnięte... ze strony producenta żelków Haribo. Czytamy na niej: Już w tradycyjnych chińskich zielnikach wspomina się o lukrecji. Zapiski dotyczące tego przysmaku znaleziono także w egipskich papirusach, a nawet w grobie Tutenchamona (..) Wojska Aleksandra Wielkiego (356-323 p.n.e.) miały przetrwać długie marsze bez dostępu do wody właśnie dzięki posilaniu się lukrecją. Internauci cytują odpowiadający powyższemu fragment książki Rekin i baran: O lukrecji wspomina się nawet już w wiekowych, tradycyjnych chińskich zielnikach. Zapiski dotyczące tego smakołyku znaleziono również w egipskich papirusach, a nawet w grobie samego faraona Tutenchamona. Możliwe, że wojska Aleksandra Wielkiego przetrwały wyniszczające i koszmarnie długie marsze bez dostępu do wody właśnie dzięki częstemu posilaniu się (..) lukrecją. Podobnych partii tekstu ma być w publikacji Rekin i baran zdecydowanie więcej.
W serialu "Na Wspólnej" pojawiły się narkotyki. Okazuje się, że to żelki Haribo Pico Balla –

Dieta cud naprawdę istnieje:

 –  Chcecie schudnąć? Jedzcie żelki! Ale nie takie zwykłe. Słuchajcie, opowiem wam historię.Byłem sobie ostatnio w Tesco i zdałem sobie sprawę z tego, że chyba z dziesięć lat nie jadłem żelków. Stoi facet, lat trzydzieści pięć, łysina się zaznacza zakolami większymi niż ma Amazonka w górnym biegu, i ogląda żelki jak mały knyp. No i upatrzyłem sobie - Haribo sugar free. No spoko, bez cukru to może mi dziąseł nie wypali bo słodyczy to nie jadłem w hooy długo. Kupiłem sobie taką paczkę 2kg i szczęśliwy podbijam do kasy. Za mną jakiś starszy pan. Stuka mnie w ramię i mówi:-Tylko pan ich nie jedz za dużo, bo jak wnuczce kupiłem to dwa dni z kibla nie wychodziła.Nie dałem o to najmniejszego jebania(od kiedy mój bratanek zjadł całego szluga i wysrał kiepa nic mnie już nie zdziwi, ale to temat na osobną historię), zapłaciłem za wszytko i wychodzę. Ale po jakimś czasie dałem jebanie. I pomyślałem sobie "a hooy, spróbuję."Wbijam do domu(oczywiście nie mówię dzień dobry bo mieszkam sam, żadna nie odważy się spojrzeć na moje piękne, kuliste ciało), jem sobie obiadek, i coraz bardziej myślę o żelkach. Szybko wpieprzyłem mielone(sprzed 4 dni, ale tbw) i otwieram paczkę. Te misie, matko, jakie piękne! Żebyście wy to widzieli. To nie jakieś tam zwykłe żelki pizdryki ze sklepu, tylko dosłownie każdy miś patrzy na ciebie i się uśmiecha. Pragnie, żebyś go wchłonął. No i zacząłem je wchłaniać. W międzyczasie zadzwonił dzwonek do drzwi - jak się okazało, brat wpadł z ww. bratankiem. No i tak siedzimy sobie, my z bratem po kawce, młody prawilnie spija soczek z wysokiej szklanki jak browara. Ojebaliśmy może ze trzy czwarte tej paczki(tak z półtora kilo), kiedy usłyszałem bulgotanie. Ale to nie takie bulgotanie jak bączek w wannie, tylko takie jak to wyśpiewują mnisi z Tybetu czy innego zapizdowa. Młody czerwony, spuścił łeb, zdążyłby nawet szklankę po tym soku umyć zanim to bulgotanie ustało.-Tata, kupa.-No słyszęNo i jak brat wstawał, to tylko spojrzał na mnie oczami jak 5 złotych i jak nie pierdolnął bączura, to myślałem że mu spodnie rozerwie. Brzmiał dosłownie jak stary Wartburg, i to przez dobre 10 sekund.-Coś ty nam kurwa dał?-No zwykłe że... - i nagle jakbym dostał pięścią w brzuch. Tak mnie skręciło, że się zjebałem z krzesła. No i zjebałem.Co potem się działo to była fekaliopokalipsa. Młody oczywiście nie doszedł do kibla, zasrał próg w kuchni i kawałek przedpokoju. Brat w ostatniej chwili podłożył sobie garnek, fajny taki nowy, pięciolitrowy, i w trzy sekundy się z niego wylało. Kurwa nie dość, że garnek zasrany, to jeszcze brat się patrzy na mnie jakbym nie wiem co mu zrobił. A ja sram na podłogę i krzyczę z bólu, bo mnie skręca jakby mnie zombie gryzły. Brat wtóruje, młody wyje sopranem. No istny performance, oprócz wrażeń wizualnych mamy jeszcze śpiew i breakdance w konwulsjach.Po pięciu minutach pierwsza fala ustąpiła. Co za debil wymyślił żelki-misie, które w jelitach zmieniają się w niedźwiedzie polarne? Brat patrzy na mnie, ja na brata, młody patrzy tępym wzrokiem przed siebie. Nawet on czegoś takiego z siebie nie wyrzucił, a oprócz wcześniej wspomnianego szluga ma na swoim koncie więcej podobnych wyczynów. Już zacząłem iść po wiadro, i to był dobry odruch. Druga fala przyszła tak niespodziewanie, że ledwo zdążyłem kucnąć nad wiadrem. Młody popuszcza jakieś mokre bąki, a ja kurczowo trzymam się drzwi od łazienki podczas gdy furia szatana niszczy wiadro. Brat siedzi wyczerpany na krześle i mówi:-O, dobra. Ten będzie suchy.Po jego twarzy wywnioskowałem, że nie bardzo. Zaraz zaczął się zwijać i spadł z tego krzesła, prosto we wcześniej pozostawione przez niego gówno. Ta fala trwała jakieś dwadzieścia minut, i czułem że jak przyjdzie jeszcze jedna to wysram materię pozakosmiczną, bo gówna to tam już nie będzie. W międzyczasie słyszę stukanie w rury. Jakby ta stara raszpla z piętra niżej wiedziała przez co przechodziliśmy, to już by co najwyżej w wieko trumny mogła pukać.Do czwartej fali byliśmy już przygotowani niemal strategicznie - młody zajął kibel bo najwygodniej, a my z bratem siedzimy oparci dłońmi o brzeg wanny. I czekamy. Nagle jak lecącego Apache wroga słyszę takie łopotanie. I zaczyna się desant, który trwa kolejne czterdzieści minut. To już był rekord. Nie wiedziałem, że mam w sobie tyle czegokolwiek - myślałem w pewnej chwili, że jelitom już się popierdoliło do reszty i zaczęły się wywijać na lewą stronę. Nagle walenie do drzwi.-Spierdalać!-Panie Gównalski, otwierać! Policja!-Sram!-Gówno mnie to obchodzi! Otwierać!-Pięć minut!Jelita pozwoliły mi wstać po dwunastu. Otworzyłem drzwi, i nie zdążyłem nawet przyjrzeć się policjantowi, bo pierdolnął na glebę jak kawka XD raszpla szepnęła tylko "o boże" i zaczęła zbiegać po schodach. Dała radę zejść po dwóch zanim zgasły jej światła. Zamknąłem drzwi(przy okazji wychlapując trochę niedźwiedziego łupu na klatkę schodową), i zdążyłem dojść do drzwi od łazienki, kiedy się znowu zaczęło. Czułem, jak gorąca magma opuszcza mój wulkan i tworzy nowe połacie lądu na podłodze mojego przedpokoju. Było tam wszystko - rzeki, małe pagórki i dolinki, nawet coś na kształt naszej komendy policji. Zrezygnowany brat z tępym wzrokiem osunął się dupą do wanny i tak już siedział w środku, stopniowo robiąc coraz głębszą błotną kąpiel. Mówię wam, wyglądało gorzej niż te kible w "Trainspotting."Koniec końców, spędziliśmy jakieś sześć godzin walcząc z tymi niedźwiedziami. Młody miał mniej w sobie więc po czterech godzinach tylko siedział w rogu kibla i cichutko płakał. Mieszkanie było wynajęte, więc trochę przyps, bo posprzątać trzeba. Po czterech dniach było w miarę ok(poza smrodem), a worki wyjebałem do lokalnej oczyszczalni ścieków bo po godzinie spuszczania w kiblu zapchałem i zrobił się mały wylew. Myślałem, żeby zacząć to gówno ściągać z podłogi jak wodę z akwarium (wiecie, gumowa rurka, zasysanie i lecimy), ale w ostatniej chwili brat mi wyrwał węża z ręki i pierdolnął nim w głowę. Jak znosiłem worki po klatce schodowej to wylewałem trochę pod wycieraczkę tej starej psiochy, niech ma to zdarzenie w pamięci do końca swojego życia XDEpilog: zgubiłem tego dnia 12 kilo. DWANAŚCIE. Niech mi żadna Ewa Koniakowska czy inna Mela B nie pierdoli, że jej dieta jest skuteczniejsza. Po tym, jak tydzień nie było mnie w pracy wyjebali mnie z firmy ochroniarskiej. Zatrudniłem się w restauracji. I jak przychodzą jakieś gnojki które są za głośno to daję im miseczkę żelków "dla szanownych klientów." Przecież się gówniarze (hehe) nie przyznają rodzicom, że wpieprzały słodycze. A ja mam ubaw, widząc ich skręcone małe ryje XD brat dalej się do mnie nie odzywa, ale myślę że mu niedługo przejdzie.
Dorośli i dzieci pracują tam w nieludzkich warunkach, maltretowane są też zwierzęta – Niemieccy dziennikarze w filmie dokumentalnym ujawnili szokujące fakty na temat produkcji żelków Haribo. Chodzi o nielegalnie zatrudnionych pracowników brazylijskiej fabryki. Wyrabia się w niej wosk używany do produkcji żelków, który jednocześnie sprawia, że słodycze błyszczą się, ale jednocześnie nie sklejają ze sobą w opakowaniu. Koncern, który słynne misie produkuje głównie z myślą o dzieciach i młodzieży, w brazylijskiej fabryce zatrudnia szereg nieletnich. Ponadto zaniedbywane są warunki bezpieczeństwa, higieny pracy, a pracownicy zatrudnieni na czarno nie mają dostępu do toalet, śpią pod gołym niebem, piją wodę z pobliskiej zanieczyszczonej rzeki, a ich dzienny dochód za ciężką pracę nie przekracza 12 dol, co daje około 43 zł.Niemiecki właściciel twierdzi, że o tym co dzieje się w brazylijskiej fabryce nie miał pojęcia i nie akceptuje naruszania praw człowieka. Koncern obstaje także przy stanowisku, że nie miał informacji na temat warunków panujących w niemieckiej hodowli świń
Źródło: wp.pl
Kto pamięta? –
Haribo musiało wycofać swoje żelki, bo klienci uznali je za rasistowskie – Poprawność polityczna coraz bardziej ogłupia ludzi
Dziękujemy za osłodzenie życia! – W wieku 90 lat zmarł Hans Riegel Junior,twórca gumisiowych żelek Haribo

Metoda nauki

Metoda nauki –
Źródło: demotywatory i komixxy
Lubię cię bardziej niż żelki HARIBO – a to już do czegoś zobowiązuje
Źródło: internet
Hans Riegel Bonn – Przeczytaj pierwsze dwie litery imienia, nazwiska i miasta, a dowiesz sięile słodyczy mu zawdzięczasz

1