Momencik, trwa przetwarzanie danych   Ładowanie…

Szukaj



Znalazłem 87 takich demotywatorów

Takie tam doprowadzenie przestępcy stawiającego opór – Trzeba było pójść po dobroci
0:37
Przepływ powietrza wokół przedniego podwozia Boeinga 777 –
0:29
Jakoś nie zachwyca mnie myśl o takiej przyszłości –  Zwilązki partnerskie. TAK czy NIE?Marta Stakich zwiazkow. Fakt faktem, ze dziwnie na dziecko bedarowniesnicy patrzec. Jednak w niedalekiej przyszlosci bedzie tak, zedzieci normalnie beda pytaly o to czy masz mame i tate, czy mozedwie mamy tak samo jak teraz pytaja o to, czy ktos ma rodzenstwow sumie mysle, ze teraz stawiacie opor bo nie maLubie to! Odpowiedz 28 minAlicja Wdziwnie uczymy tolerancjinawet byl na slubierodzicow ( dwoch Panow ) swojego przyjaciela. WszystkoMarta Smoj syn nie patrZytolerancyjnych czy homofobowLubie to! Odpowiedz 5 minCieszy mnie taka postawa. Jednak wiadomoMarta Sniestety, ze jestes w mniejszosci jak na razie/Lubie to! Odpowiedz 6 minAlicjaLubie to! Odpowiedz-1 minMarta Sniestety
No i pozamiatane... –  Wiem, że mam dosyć słabe kości.Ale żeby od razu wybić sobie palecobierając mandarynkę ..Aż wstyd się przyznać, jak sobie ten palecwybiłem237Dodaj komentarzFioletowyDandelion 1 dzień temu OdpowiedzMożna zrobić całkiem niezłą seriężartówMasz tak słabe kości, że gdyby rzucićtobą o ścianę to złamałbyś się w locieprzez opór powietrza.Masz tak słabe kości, że twój szkieletmógłby być używany jako kreda doszkolnej tablicyMoje żarty sa tak słabe, że mogłybyzastąpić twoje kości.

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami

Przetrwałem straszliwą apokalipsę pierwszej niedzieli z zamkniętymi sklepami – W moim przypadku kluczowa okazała się sobota rano. Ledwie kilka godzin wcześniej gruchnęła wiadomość, że sklepy mają być zamknięte w całą drugą niedzielę marca aż do poniedziałku. Kilkadziesiąt godzin skondensowanego piekła. Wstałem jak co rano, jak co rano się ubrałem i jak co sobotę ruszyłem do Lidla. Parking pod sklepem, zazwyczaj senny o tej porze, przypominał zaatakowany przez szerszenie ul.Tłoczące się wszędzie samochody wypełniały – niemałą przecież – przestrzeń do ostatniego miejsca. Ludzie przemykali pomiędzy nimi pośpiesznie, chcąc czym prędzej zrobić zapasy. Niektórzy omijali auta ostrożnie, ale inni – ci, którzy nie potrafili zachować zimnej krwi – nie mieli tyle szczęścia i ginęli pod kołami rozpędzonych do 20 kilometrów na godzinę samochodów. Widząc upiorne zagęszczenie, właściciele aut rezygnowali nawet z podjeżdżania pod same drzwi sklepu, nie tarasowali wejścia swoimi budzącymi zachwyt maszynami, tylko zatrzymywali się w najdalszych zakamarkach parkingu, w miejscach, z których wyrastały dwumetrowe chaszcze. Dalej za to stawali na trawnikach. Wybiegający ze sklepu ludzie, czekający na otwarcie od wczesnych godzin porannych, usiłowali wskrzesić w sobie choć wspomnienie człowieczeństwa na tym wybiegu ludzkich pragnień i ostrzegali, by nie wchodzić do środka, bo tam rozgrywa się dramat, który będzie śnił się nam po nocach. Nie chciałem wierzyć, ale oni nie cofali się nawet po wypadające z siatek ziemniaki. Uwierzyłem. Nikomu jednak nie przyszło nawet do głowy odejść, przeczekać, przyjść później. Przecież już wstali, już się ubrali, może nawet nagrzali samochód w ten chłodny poranek. Wszyscy wiedzieli, że to najpoważniejsza gra – gra, która toczy się o ich życie i życie ich bliskich. Zamknięty w potrzasku zbiorowy umysł, który będzie parł dopóki nie osiągnie swojego celu. Wszyscy wiedzieliśmy, że pisowski reżim nie zatrzyma się, więc i my nie mogliśmy się zatrzymać. Łudziliśmy się, że opór coś zmieni. Choć sytuacja wyglądała potwornie, ruszyłem i jakimś cudem udało mi się wejść do sklepu.Nawet będąc pomnym sytuacji na parkingu, tliła się we mnie nadzieja, że nie jest tak źle. Nie może być. Przecież jesteśmy ludźmi. LUDŹMI, DO DIABŁA. Ale ci od wypadających ziemniaków nie kłamali – w „moim” Lidlu rozgrywały się dantejskie sceny. Od wejścia uderzył mnie odór ciepłej krwi. W tym momencie utraciłem wszelką nadzieję. W myślach pożegnałem się z żoną i dziećmi, ale wiedziałem, że dla nich muszę podjąć tę, być może ostatnią w życiu, walkę. Tu nie szło o jakiegoś tam karpia czy Crocsy. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Tylko jak długo przetrwają, gdy mnie zabraknie? Myśli zaczęły wędrować z złym kierunku, traciłem czas, więc czym prędzej ruszyłem po bułki. Próbowałem nie patrzeć na półki z herbatą i dżemem, pod którymi leżały zwłoki kilku kobiet w średnim wieku. Najwidoczniej walczyły o ostatnie opakowanie earl greya. „Jezu, to krew czy powidła śliwkowe?” – natychmiast odsunąłem od siebie makabryczną myśl, bo na horyzoncie pojawiło się stoisko z pieczywem. Są jeszcze nasze ulubione bułki gryczane! Tylko co tam robi ten facet? Chryste, gryzie rękę kobiety, która dokłada pieczywo! Błagam, niech mnie tylko nie zauważy, bym mógł zapakować kilka bułek i ruszyć dalej. Gdzie są torby papierowe?! Nie ma papierowych – są tylko foliówki. Czy to już ostateczna granica upodlenia? Przecież dopiero tu wszedłem. Oczami wyobraźni widzę wszystkie żółwie z Pacyfiku, które połkną tę foliówkę. Przepraszam, ale albo wy, albo ja i moja rodzina. Obyście trafiły w lepsze miejsce. Nie mam czasu na dłuższy rachunek sumienia. Ominąwszy ukradkiem żarłacza białego w ludzkiej skórze, przechodzę obok uderzającego miarowo w ścianę wózka elektrycznego prowadzonego wcześniej przez młodego chłopaka, który teraz zwisał przez kierownicę martwy, z porem w oku, i zdaję sobie sprawę z tego, że zbliżam się do stoiska z warzywami. Wokoło słychać krzyki ludzi, trzask łamanych kości i brzęk tłuczonych butelek, ale staram się nie zwracać uwagi na rozgrywające się wokoło dramaty. Uwaga, lecące jabłko. Niewiele brakowało. W końcu dotarłem do warzyw i owoców. Jakieś nogi wystające spod skrzynek z bananami trzęsą się w rytm zapewne ostatniego tchnienia właściciela kończyn. Może ulżę mu choć trochę – odciążam skrzynie i ładuję kiść bananów do koszyka. W międzyczasie strząsam dłoń, która chwyta mnie za nogę nie wiadomo skąd. Idę po awokado. Kurwa, znowu twarde. Jakiś dzieciak zaczyna szarpać mnie za rękaw. Oczy ma zapłakane, nie potrafi wydusić z siebie słowa, wskazuje tylko na coś palcem. Podnoszę wzrok i widzę całkiem młodą kobietę, która pyta drugą, czy ta nie mogłaby oddać jej mrożonego pstrąga, którego ma w koszyku, bo ojciec tej pierwszej „uciekł z jakąś bezdzietną lambadziarą, a czasy dla młodych matek są trudne, a synek by się ucieszył, bo tak lubi pstrąga”, na co ta z pstrągiem odpowiada, że nie bardzo, bo też lubi pstrąga, a poza tym była pierwsza, na co pytająca reaguje słowami: „To się pierdol, po co się obnosisz tak z tym pstrągiem?!”. Patrzę z powrotem na dzieciaka. Oddaję mu awokado, ja i tak nie będę miał czasu czekać, aż dojrzeje. Przed oczami widzę obraz własnych dzieci. Muszę ruszać dalej.Czekała mnie trudna decyzja: wybrać krótszą, ale bardziej ryzykowną drogę pomiędzy warzywami a zamrażarkami, czy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogę wzdłuż ściany z przyprawami? Wąska droga przez szlak warzywno-zamrażarniczy to doskonałe miejsce na zasadzkę. Droga Cynamonowa wzdłuż półki daje z kolei lepszą widoczność, ale tam tłum ludzi kotłuje się o ostatnią butelkę przyprawy do zup w płynie. Czas ucieka, podejmuj decyzję. Niech będzie Przewężenie Bakłażana. Ruszam ostrożnie, za pas zatykam pora niczym wielki wojownik swój miecz. Procentuje doświadczenie zebrane przy wózku elektrycznym chwilę wcześniej. Podchodzę, zbliżam się do przewężenia, ostrożnie wychylam się zza stoiska za papryką. SZAST! Przed oczami przelatuje mi podstarzały ochroniarz. Chyba próbował uspokoić sytuację na stoisku z produktami „deluxe”, gdzie właściciel terenowego volvo, którego minąłem na parkingu, ładował już trzeci wózek chałwy. Pozostawione przez wózek ślady krwi dały mi jasno do zrozumienia, że ten człowiek bardzo lubi chałwę. Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałbym lubić chałwy aż tak mocno. Na szczęście udało mi się przedostać na wędliny bez większych problemów. Tam szybko biorę opakowanie Żywieckiej i filetu z kurczaka i mknę na nabiał. „Po co ci glebogryzarka o 8 rano, człowieku?!” – myślę sobie na widok nieszczęśnika w średnim wieku omamionego „promocją z gazetki”. Po drodze chwytam duże opakowanie goudy. Jednak los się do mnie dzisiaj uśmiecha. Za wcześnie! Skup się, masz rodzinę, która na ciebie liczy. Ale fakt, już niedaleko. Przede mną najtrudniejsza część przeprawy: dział z alkoholem.Zdyszany docieram do Kanionu Wysokich i Niskich Oktanów. Gdybym nie znajdował się w Lidlu, to przysiągłbym, że jakimś cudem dotarłem na plan filmowy „Hooligans”. Ludzie pakują do wózków wszystko. Przy półce z winem dostrzegam sąsiadkę, która zazwyczaj gardzi winami poniżej pięciu dych za butelkę, ale teraz pakuje każdą ocalałą Kadarkę. Na podłodze szkło, okaleczeni ludzie wiją się z bólu. Ktoś próbował wyjechać z paletą Argusa na wózku widłowym, ale został zatrzymany i zjedzony na miejscu. Przeskakuję między ciałami i – na tyle, na ile to możliwe – ostrożnie zbliżam się do kas. Kątem oka dostrzegam jeszcze butelkę piwa rzemieślniczego. Czy to możliwe? Czy promień słońca naprawdę rozświetlił to mroczne miejsce? Udaje mi się, chwytam butelkę. Jestem już przy kasach. Jezu, jak dobrze, że nie działają, 6 złotych za pilsa – kto to widział? Zrównuje się ze mną mężczyzna, na oko w moim wieku. Patrzymy na siebie, potem na swoje zakupy. Gość uśmiecha się z politowaniem, ja jestem pod wrażeniem kilkudziesięciu opakowań mięsa mielonego, czterech zgrzewek niegazowanej wody Saguaro, worka ziemniaków, kartonu kasz, trzech litrów oleju rzepakowego, dziesięciu bochenków chleba i opakowania mentosa, które miał w swoim wózku. Mentosy! Chwytam jeszcze jakieś słodycze znajdujące się przy kasach i kieruję się do wyjścia. Koleś od wózka zaklinował się przy przejściu między kasami i desperacko próbuje się uwolnić. Zauważam biegnących w jego kierunku ludzi o wygłodniałych spojrzeniach. Nie czuję triumfu. Na wszelki wypadek chwytam leżący przy kasie egzemplarz nowej książki Okrasy i im go rzucam. Wybiegam na parking, a zza pasa wylatuje mi por, o którym zdążyłem dawno zapomnieć. Niewiele się tu zmieniło – może poza rosnącą liczbą ciał. Krzyczę do przebiegających obok ludzi, żeby nie wchodzili, ale oni nie słuchają. Teraz wszystko rozumiem. Biorę oddech świeżego powietrza i wracam do domu.Udało mi się wrócić do rodziny. Zabarykadowaliśmy się w mieszkaniu i resztę dnia spędziliśmy na wspominaniu lepszych czasów. W niedzielę nie wyszliśmy z domu, bo się baliśmy. Podobno po to właśnie wprowadzono nowe prawo – by ludzie mogli cieszyć się wspólnie spędzonym czasem. Jestem pewien – chciałbym być – że prawodawcy nie przewidzieli jednak rozmiaru skutków ubocznych swoich własnych działań. Zasunęliśmy rolety w mieszkaniu, żeby nie widzieć kłębów dymu. Z radia dowiedzieliśmy się o zamieszkach, o policji, która używa ostrej amunicji wobec demonstrantów i szabrowników. Niektórzy nie zdążyli zrobić zakupów i usiłowali plądrować sklepy. Wiele osób umarło z głodu. Odgłosy wystrzałów i syren zagłuszaliśmy radiem. Modliliśmy się o to, by nikt nie zapukał do naszych drzwi.Niepokój rośnie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Pierdol się, pisowski reżimie
Kiedy nawet niektóre rośliny mają mniejszy opór w jedzeniu mięsa, niż weganie –
Źródło: To jest rosiczka
90-letnia kobieta, korzystając z jej doświadczenia wymienia 12 zasad, którymi należy się kierować, aby być szczęśliwym: – 1. Życie nie jest sprawiedliwe, ale wciąż dobre.2. Życie jest zbyt krótkie, by marnować je na nienawiść.3. Nie traktuj siebie zbyt poważnie. Nikt inny tego nie robi.4. Nieważne jak dobra lub zła jest sytuacja. Zmieni się.5. Gdy chodzi o czekoladę, twój opór jest daremny.6. Zazdrość to strata czasu. Już masz to, czego potrzebujesz.7. Pogódź się z przeszłością, by nie zatruła przyszłości.8. Tylko Ty jesteś panem swojego szczęścia.9. Starzenie się jest lepsze od jego alternatywy - umierania młodo.10. Każdą katastrofę rozważ pod kątem pytania: "Czy za 5 lat będzie to miało znaczenie?"11. Życie nie jest związane wstążką, ale wciąż jest to dar.12. Jedyne, co naprawdę jest ważne, to to, że kochałeś i byłeś kochany
A jak będą chcieli polecieć na San Escobar, to zabierzesz ich na San Escobar k*rwa jego mać! –
 –  OHMMMM
Kiedy wreszcie zdajesz sobie sprawę,że jakikolwiek opór jest daremny –
Policja - Wrocław – Po pierwsze - nie żyje młody mężczyzna, co grupa bandytów wykorzystuje do ulicznych burd "w imię czego?".Po drugie -  policjanci wykonujący swoje czynności zostali zawieszeni od razu, czyli uznawani są za winnych (co jeżeli wszystko było zgodnie z prawem?).Po trzecie - media mają krwawą pożywkę, zamiast raz na zawsze wyjaśnić, że policja ma prawo użyć siły i innych środków w uzasadnionych przypadkach np. bierny i czynny opór. (ust. o Spb i broni palnej).Zamiast edukacji, kolejna nagonka na policję co w skutkach może być tragiczne jeżeli na siłę udowodnią im chociażby najmniejsze uchybienia. Bo co jeżeli policja zacznie się bać...
Rezystorze! – Nie stawiaj oporu!
Marzysz o byciu coachem?Oto krótki poradnik: – Coraz więcej osób skrycie marzy o tym, żeby zostać coachem. Wiadomo: pieniądze, podróże, samorozwój i ogromna satysfakcja z bycia chu***;1. Lanie wodyMusisz posiadać umiejętność pier*** bez kontaktowania się z mózgiem.Dlatego, jeśli czasami lubisz się zatrzymać i zapytać sam siebie: "Co ja właściwie pier*** i co znaczą słowa, które wypowiadam", to bycie coachem zdecydowanie nie jest dla ciebie.2. ArogancjaKażdy z nas czuje naturalny opór przed publicznym zabieraniem głosu w sprawach, o których nie ma pojęcia. To antyczne uczucie, zwane pokorą, całkowicie wyklucza cię z grona potencjalnych coachów.Prawdziwy coach pokorę czuje jedynie w sytuacji, kiedy po przyjściu na spotkanie okazuje się, że ktoś ma droższe buty od niego.Jako 22-latek z licencjatem z marketingu będziesz musiał doradzać ludziom, którzy przeżywają realne dylematy egzystencjalne. Jedynym ratunkiem dla twojego braku wiedzy i kompetencji będzie kategoryczny ton, bezczelne poczucie wyższości i podsumowywanie każdej wypowiedzi głupim uśmiechem na ryju.3. Brak skrupułówDobrego coacha powinna cechować przedsiębiorczość i głowa do interesów. Dlatego kiedy matka zapyta cię o to, jaką zupę zrobić na obiad, powinieneś wykorzystać tę okazję nie tylko po to, żeby jej doradzić, że pomidorową z ryżem, ale również przy okazji zrobić jej szybkie szkolenie z optymalizacji procesu podejmowania decyzji i jeszcze przed deserem wręczyć jej certyfikat po angielsku wraz z fakturą na 1500 zł.4. WyglądNiezależnie od tego, jak arogancki i chu*** będziesz, musisz pamiętać, że zatkane pory na nosie i resztki serka wiejskiego między zębami, zrujnowały niejedną świetnie zapowiadającą się karierę. Najlepszą wizytówką twojego sukcesu jesteś ty sam.Dlatego jeśli z twarzy bardziej niż Tomasza Kammela przypominasz Fiata Multiplę, to od razu sobie daruj i spróbuj kariery w sortowni na poczcie. Czysta cera, białe zęby i równo przystrzyżona broda nie tylko zagwarantują ci pełne sale na szkoleniach z technik wkładania ludziom gówna w głowę, ale przede wszystkim elegancko zamaskują twoje martwe, cyniczne wnętrze ch***, którym jesteś
„Szary Wilk” – niemiecki transporter opancerzony SdKfz 251 zdobyty przez powstańców z VIII zgrupowanie „Krybar” – Przy Alei Na Skarpie 14 sierpnia 1944 na 5 dywizji SS Wiking
Tak wygląda twarz 35-letniego Brytyjczyka, który usiłowałzgwałcić 21-latkę – Zboczeniec nie przewidział jednak tego, że dziewczyna będzie stawiać opór. Po tym gdy powalił ją na ziemię, położył się na niej i złapał za piersi, mówiąc "spodoba ci się to". 21-letka jednak nie dała za wygraną i okładała mężczyznę kluczami po twarzy, szyi i brzuchu. Gdy 35-latek usiłował jej wepchnąć język do ust, z całej siły go ugryzła. Wtedy udało jej się wyrwać. Dwóch przechodniów usłyszało jej krzyki i pośpieszyło z pomocą. Mam nadzieję, że po tym, co go spotkało już nigdy nie będzie próbował skrzywdzić żadnej kobiety

Przyjdą takie czasy

Przyjdą takie czasy –  "Przyjdą takie czasy, że będzie się popierać zepsucie obyczajów. Ze świętej religii uczyni się straszaka, aby obrzydzić ją wszystkim szlachetnym sercom. Podłość będzie nagradzana orderami lub zaszczytami. Lud ogłupiać będą wódką lub innymi elementami, elity szlifami i stanowiskami, a za głowę tych, co będą stawiać opór, wystawi się watahy, cenę, aby się rozprawić z nimi w stosownej chwili." Zygmunt Krasiński, poeta
Przestań walczyć kocie, twój opór jest daremny! –
- Jutro o ósmej przyjedzie do ciebie dwóch facetów z wybrzeża, przywiozą dla mnie szmal.- Jaki szmal?- Nieważne...- To gangsterzy?- Biznesmeni. Czy to jasne? - Tato, a dlaczego do mnie, a nie do ciebie albo do Silnorękiego? –  - Bo tak postanowiłem, synu. Umówiłem się z nimi w twoim klubie, ale mogę się trochę spóźnić. Dlatego pod moją nieobecność masz się zająć tym, żeby było miło. Masz zrobić dobry grunt pod interesy.- Ale ja jutro nie mogę!- Dlaczego?- Bo... w piątki mam siłownię.- Masz też klub i agencję towarzyską, które ci kupiłem i dlatego spotkasz się z nimi i zorganizujesz im taką balangę, jakiej jeszcze w życiu nie widzieli.- To znaczy co?- Jajco! Pomyśl przez chwilę!Bolec (po namyśle): Słucham?...- Weźmiesz najładniejsze panienki, najlepszy alkohol i tyle koksu, ile potrafisz unieść. Czy to jasne? Jeśli któryś z nich odkręci kran w kiblu, ma z niego płynąć Johny Walker, rozumiesz? Jeśli będzie chciał przelecieć Murzynkę...- Nie mam Murzynki w agencji!  To pomalujesz jednego z naszych chłopców czarną farbą, wszystkiego ma być w opór.- A jeżeli...  A jeżeli będą chcieli pójść do muzeum lotnictwa, to zabierzesz ich do muzeum lotnictwa, ku***a jego mać!
Mężczyźni – Od samego początku stawiają dzielny opór ewolucji
Nie mówię, że jesteś łatwa – ale nawet Francja w 1940 stawiała większy opór